1. POBUDKA
Skurwysynów zawsze przyciągała władza –ja to wiem(1). Wy też to wiecie, ale nie myśleliście o tym jeszcze w ten sposób. Różne myśli mogą przyjść do głowy, kiedy rzeczywistość zanika na naszych oczach, a fantazja staje się realna. Nie wszystko też da się opisać, dlatego w większości mowa będzie o tym, co nie jest napisane – dokładnie tak jak wiadomo, o którą liczbę chodzi w ciągu jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć … osiem, dziewięć, zero i więcej matematyki nie będzie…
W mojej głowie pojawiają się koła, to jedyne co teraz widzę, próbowałem się skupić na czymś innym, ale pojawiły się po chwili również kwadraty, czy to może być początek mojego koszmaru? Kształty coraz bardziej stawały się widoczne, zaczynam się obawiać. Najgorszy z możliwych snów właśnie zapukał do mojej głowy, zawsze mnie przechodziły ciarki na samą tylko myśl o nim; opisywanie tego koszmaru wywołuje u mnie wspomnienie strachu. Zawsze czułem, że to coś niemożliwego, nie wiedziałem do końca czy to sen –dopiero po obudzeniu się. Nie było łatwo się z niego wybudzić, chociaż pragnąłem tego za wszelką cenę, moje oczy nie chciały się otworzyć.
Horror z dzieciństwa powraca. Najgorszy był jednak nie moment samego snu, ani świadomość płynąca do mnie niczym pot po czole, kiedy się przebudziłem.
1 Wojewódzki wbiłby w tym momencie flagę polską w gówno –szczególnie, że dziś (kiedy pisze ten przypis) jest dzień niepodległości.
Najbardziej przerażająca chwila działa się w środku (pomiędzy jednym a drugim) i trwała kilka sekund. Zanim się jeszcze w pełni obudziłem doznawałem przedziwnego uczucia zniewolenia. Chwila ta następuje dokładnie wtedy, gdy śni nam się coś bardzo przejmującego i właśnie otworzyliśmy oczy, dziwiąc się jeszcze, że leżymy w łóżku, obok nas jest kobieta, albo jesteśmy sami, zanim dotrze do nas, iż przeżycia, które się wydarzyły przed chwilą i wydawały się prawdziwe są tylko snem mija sekunda (czasem więcej), po jakimś czasie człowiek się do tego przyzwyczaja i nie zwraca nawet na to uwagi.
Moje oczy się nie chciały otworzyć. Już się obudziłem i wiedziałem, że jestem w swoim pokoju, wiedziałem, że przed chwilą mi się coś śniło, ale oczy odmawiały posłuszeństwa i pod powiekami cały czas miałem obrazy ze snu. Niby byłem już w rzeczywistości, a jednak coś nie pozwoliło mi jeszcze wyrwać się ze szponów koszmaru. Trwał on parę sekund, nie mogłem poruszyć ciałem nie mogłem nic powiedzieć tylko delikatnie zajęczałem, aż w końcu drgające powieki puściły i otworzyłem oczy zastanawiając się czy naprawdę się już obudziłem…
Najgorsze, iż teraz ten sen pojawił się na jawie i wiedziałem o tym. Jakbym zaczął śnić nie idąc spać – czyli wstawał przekonany, że już stoję. Nigdy jeszcze nie odczuwałem tak bolesnego w głowie strachu –porównywalnego do sytuacji, w której człowiek dokładnie wie jak umrze i dlaczego, rozumie też jak bardzo będzie cierpiał i że nie ma odwrotu, a mimo to nie wie, dlaczego dzieje się to w tak absurdalnych okolicznościach –to tak jakby wyskoczyć z samolotu z nieotwierającym się spadochronem i zginąć przez
uderzenie w skroń piłeczką golfową na metr przed zetknięciem się z ziemią. Przede mną stoi samolot a ja już wiem, iż umrę od uderzenia piłeczką golfową w skroń. Wymusiłem na sobie myśl, że może to ma jednak sens, obrazy zaczęły być ostre do granic bólu. Czarny kwadrat na czarnym tle w nieograniczonej przestrzeni przechodził w białą kulę na białym tle w nieokreślonym czasie. Kształty zaczęły się spajać w jeden nieokreślony a potem rozpadać. Moje oczy drgały, czułem się więźniem własnego ciała. Nie mogłem się wydostać.
Jednak to coś innego; figury geometryczne rozpłynęły się jak we mgle. Przede mną ukształtowała się droga asfaltowa, a widoczność stawała się ostra -one ją zbudowały -pomyślałem. Oczy odpuściły, ból ustał. Czuję jakbym się poruszał a stoję, teraz spostrzegłem samochód, poczekam aż reszta krajobrazu się pojawi. Mustang. Wyraźnie przekroczył 160km/h –jedzie prosto na mnie, chociaż nie przybliża się tak szybko. Czegoś tu brakuje… drugi samochód… to ja go prowadzę i jadę prosto na tamten. Oba Mustangi zwiększyły swoją prędkość jadąc czołowo na siebie, kto kieruje tym drugim? Nie zdążyłem pomyśleć musnęliśmy się drzwiami nasze lewe lusterka wydały metaliczny dźwięk i roztrzaskały się. Nie to nie możliwe, to był tylko ułamek sekundy, mogło mi się przywidzieć, to nie może być On! Przy tej prędkości dotknięcie się drzwiami wystarczyło, aby wprowadzić samochody w poślizg. Obróciłem się o 90 stopni, wiedziałem już ze zaraz będę dachował. Próbowałem odpiąć pasy, samochód wzbił się w powietrze i wtedy ujrzałem, że tamten Mustang zachowuje się jak lustrzane odbicie mojego. Kiedy samochód przestał dachować pasy zostały zwolnione.
Wygrzebałem się z czarnego Mustanga i patrzyłem kto wychodzi z białego. A jednak to prawda. Podszedłem bliżej kulejąc, krew zalewała mi oczy przetarłem ją, musiałem być pewny, w ramieniu poczułem jak mnie rwie.
– To Ty! -powiedziałem wskazując na niego palcem. Nie bałem się, zmierzyłem go wzrokiem… jego uśmiech nie był przyjazny!
Powieki znów zalała mi krew z głowy, zacząłem odczuwać ból w gałkach ocznych od patrzenia. Przestałem widzieć czułem, że jestem w innym miejscu, w myślach przewinęły mi się bardzo szybko krążące kwadraty i stojące koła. Drgania powiek zwiększają się, obrazy znikają, bezruch i bezsilność, aż w końcu…
Otworzyłem oczy… a jednak żyję. Znów tu jestem. Pokój do bólu przypominający warunki szpitalne. Przez chwile zastanowiłem się czy nie wolałbym jednak zostać we śnie. Szpital mnie przytłaczał nawet, kiedy byłem odwiedzającym. Podniosłem głowę, usiadłem na łóżku, po czym potrząsnąłem nią, aby odrzucić myśl pozostania we śnie. Teraz stawiam czoła rzeczywistości, nie mogę dać się zwariować w tym wariatkowie. Poczułem władze w mięśniach i ogarnęła mnie ambicja rozstrzygnięcia wszystkich nie jasnych kwestii. Jako wariat na pewno tak właśnie bym myślał przekonując siebie, że wszystko wokół jest nie takie, jakie powinno tylko ja czuje wiszące w powietrzu nieporozumienie –zło. Tylko wtedy okrążony bym został przez lekarzy wmawiających mi, iż to nieprawda. Tak się nie działo, byłem sam. Czułem to moim zdrowym umysłem, ciałem i podświadomością. Wyczuwałem oszustwo, czułem się wykorzystany. Wiedziałem o tym tak jak para zakochana od pierwszego wejrzenia wie, że to miłość. Przedtem wszystko było wariactwem potem też, ale tylko ci, którzy przeżyli wiedza, iż miłość od pierwszego wejrzenia istnieje. Tak teraz siedząc i patrząc na pasy, które utrzymywały mnie niegdyś nieruchomo przy łóżku byłem pewien, iż ktoś tu kogoś od tyłu dyma i to ja jestem dymany a z miłością nie ma to nic wspólnego, tak byłem tego pewien.
Ponieważ niczego wcześniej nie byłem pewien, aktualnie miałem zamiar skupić się na pewnikach!
Wychodzi na to, że podświadomie mam ogromną wole przetrwania –stąd pewnie taki symboliczny sen, wprawdzie nie był to tunel z białym światłem ani czarna nicość, ale widocznie widzi się to, w co wierzy. Symbolikę snu, w którym przyszłe ja i przeszłe ja zderza się ze sobą w wypadku samochodowym zostawię do rozwikłania na później. Prowadziłem nowego Mustanga GT500 Shelby, ale to był tylko sen –to jest pewne. Kolejne pewniki: Po nieudanej próbie samobójczej zapadłem na pewno w śpiączkę gdyż na zegarze w Sali jest data o 3 miesiące do przodu. Musieli mnie w tym czasie dobrze poskładać, bo pracują mi wszystkie mięśnie. Nikogo nie ma (widocznie źle obliczyli tym razem i nie spodziewali się, iż już mogę się obudzić –albo mnie obserwują), zatem mam chwile na refleksje. Nawet powiesić mi się nie udało.. Nie to zła refleksja, od początku:
Wybudzili mnie ze „snu”, kiedy byłem już u celu, nie dali mi też odejść w spokoju ani przekonać się czy śmierć może mnie przywrócić do alternatywnego świata (czyli zmaterializowanego marzenia w śnie, który przed chwilą jeszcze śniłem), a teraz siedzę w pustym szpitalnym pokoju, zamknięty i nawet nie wiem gdzie mógłbym uciec. Prawdopodobnie tym razem sam się obudziłem. Pamiętam jak za pierwszym razem stał nade mną lekarz i ktoś jeszcze, byli mili i przekonywujący. Tak naprawdę przypuszczam, że to nie jest szpital, lecz placówka badawcza stylizująca leczniczą. Po moim nieudanym targnięciu się na życie sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. Owszem znowu byłem w śpiączce, ale nie kilkanaście lat, lecz parę miesięcy. Za pierwszym razem przytłoczyła mnie obca twarz lekarza w połączeniu ze znajomą twarzą kobiety ze snu, teraz jestem ja łóżko i drzwi. Dobrze pamiętam moje poprzednie wybudzenie się ze śpiączki –jeśli nią była. Zdezorientowanie, rozpacza, załamka. Byłem przekonany, że moja tragedia właśnie się rozpoczęła i chciałem z nią skończyć, ze sobą, a jednak…
Historia ta zaczęła się już dużo wcześniej i powinna dobiegać teraz końca, jednak przeżyłem i rozwija się ona nieustannie w nie wiadomym mi oraz niekontrolowanym prze mnie kierunku. To czego doświadczyłem śpiąc nie przywrócę już. Wywarło to na mnie samym i prawdopodobnie też na lekarzach ogromne wrażenie. We wszystkich moich snach i marzeniach czułem i chciałem czuć, przeniosłem się jakby w inny świat i wydarzyło się zbyt wiele, aby powiedzieć sobie, iż to tylko sen –szczególnie, że czułem się tam czasami bardziej na miejscu niż tutaj. Musiało to mieć jakiś sens, w końcu przez kilkanaście lat doświadczałem przeróżnych szaleńczych przygód nie wychodząc z łóżka. Totalna bezradność mnie dopadła, niemoc jakichkolwiek rozwiązań wisiała nade mną. Nie pamiętam zbyt wiele i nie jestem pewien gdzie mógłbym się zgłosić i do kogo z pomocą, widzę wszystko jak przez mgłę. Muszę być silny –postanowiłem, przypomnę sobie i odnajdę kogoś, z kim miałem dobre kontakty, człowieka, który mógłby mi pomóc dojść do sedna, przejść zemną przez to abym nie zwariował. Wpierw jednak powinienem się rozejrzeć po szpitalu, zerknąć na wyniki badań itp.
Pierwsze, co zrobię to skorzystam z tego, że nikt mnie jeszcze nie widział obudzonego. Ja natomiast widziałem pośpiesznie idącego lekarza w kierunku pokoju na lewo od Sali, w której przebywam. Udam się tam.
->
Wyszedłem z pokoju upewniając się przedtem czy nikogo nie ma na korytarzu. Usłyszałem kroki, więc wszedłem natychmiast do pierwszego pokoju, przy którym stałem, dwa łóżka były puste, przygotowane dla kogoś. Osoba, która zmierzała do pokoju, w którym również chciałem się znaleźć właśnie z niego wyszła. Kiedy niezidentyfikowana postać przeszła w pośpiechu otworzyłem drzwi od mojego pokoju i udałem się dalej w kierunku pokoju z czerwonymi drzwiami. Kontem oka ujrzałem facjatę doktorka. Ogarnęło mnie zniesmaczenie, kiedy znów zobaczyłem ironicznie (jak mi się wydawało nie po raz pierwszy) uśmiechniętą gębę faceta w białym fartuchu udającego lekarza –może idzie do innego pacjenta -jeśli są tu tacy. Musieli obserwować moje posunięcia, gdyż nie dali mi tak po prostu odejść, czy też odebrać sobie życia. Najzwyczajniej w świecie mnie wyratowali. To mi dało do myślenia, byłem dla nich ważny, ale nie na tyle, aby zaryzykować dopuszczenie mnie do pewnych sytuacji (z drugiej strony jednak dopuścili), albo może aż tak potrzebowali moich poczynań do sowich interesów, iż byli wstanie to zaaranżować. Może byłem dla nich taka myszką w laboratorium doświadczalnym… nie wiem, ale się dowiem! Wychodzę z pomieszczenia naprzeciw pokoju, w którym leżałem i udaję się do celu.
Otworzyłem czerwone drzwi. Byłem wtedy tak blisko (zauważyłem monitory i sporo komputerów, może to taka mała serwerownia…) i po raz kolejny zostało mi to odebrane (…telewizory, wideo taśmy, oraz płyty…) przez ludzi, którzy się mną bawią (…segregatory na regałach z napisem „on”…), w zamian za złudne szczęście –pomyślałem (…widzę w jednym ekranie siebie śpiącego). Niemal natychmiast wpadłem w obłęd oraz zdębiałem naraz -wszystko tu mieli. Sprzęt nagrywający –zarówno dvd jak i vhs, zwykłe kamery i na podczerwień, również mnóstwo druku A4, nagrania jak śpię, chodzę, moje sny, pragnienia i marzenia -wszystko było zapisane na różnego rodzaju nośnikach. Jeszcze raz spojrzałem na korytarz i zamknąłem drzwi przeczytam ile zdarzę zanim ktoś przyjdzie. Chwile po tym jak wziąłem pierwszy segregator do ręki zapaliły się żółte światła –to znaczy, że już się ściemnia, może zostanę w tym pokoju do rana niezauważony, nawet już o to nie dbałem chciałem wszystko zobaczyć. Zastanawiam się teraz czy rzeczywiście byłem cały czas pod obserwacją. To, że jestem nagrany jak leże w śpiączce w sumie nic nie znaczy jeszcze –może to względy bezpieczeństwa, albo dozór nad przebiegiem mojej choroby?
Przerzucając kartka po kartce w pośpiechu przewijały mi się takie słowa jak: pustynia, zyski, reżyser, rodzinna wioska, Wielki Sen, motolot itd. wszystko to przypominało mi życie podczas snu. Dalej jednak przebierałem szukając czegoś
konkretnego aż w końcu trafiłem na datę mojego samobójstwa, wtedy się zatrzymałem.
Okazało się po przestudiowaniu tych wydruków, że tylko straciłem przytomność, w dodatku głównie na skutek przemęczenia –tak przynajmniej mi powiedziały materiały tutaj zgromadzone. Szyja jednak nadal mnie bolała. Zagłębiłem się w zapiskach, mój wzrok odrywał się tylko wtedy, kiedy kontem oka widziałem siebie w ekranie niespokojnie się poruszającego podczas snu.
Za regałem z księgozbiorem pacjentów znajdowały się drzwiczki małe (jakby do sejfu) ukazujące się po zabraniu trzech segregatorów. Kluczyk był w zamku. Otworzyłem wreszcie najgrubszą teczkę z napisem raporty, a klucz włożyłem do kieszeni.
Raporty z 5 lat sennych pacjenta nr. 6:
Spis treści
1. Wielka intryga
2. Spotkanie Przyjaciela w postaci psa
3. Zmaterializowanie
4. Wyimaginowana rodzina (pacjent tak bardzo zakorzenił się w nowym miejscu i miał tak silne potrzeby czuć się potrzebnym, iż stworzył w wyobraźni –śnie własną rodzinę)
5. Problem z bodźcami wewnętrznymi (ukłucia igłą, pobudzenia)
6. Deja vi
7. Rozszczepienie osobowości (szukanie prawdziwego siebie, zaglądanie do swojego ja, kim jest moja osoba?)
8. Odrzucenie
9. Wyznaczenie sobie celu niemożliwego do osiągnięcia a następnie dążenie do niego poprzez abstrakcyjne rozwiązania
10. Koniec operacji Władca Materii
Otworzyłem teczkę na losowej stronie, przeszły mnie dreszcze. Czytam.
Ad. 5 Pacjent w 25-ciu procentach przypadków nie odpowiada na wysłane mu informacje drogą mózgowo-falową. Niekiedy potrzebny jest zastrzyk z porcji neuronów przekazu pobocznego, aby naprowadzić badanego na główny szyk wydarzeń. Obiekt odczuwa czasem zastrzyk jednak nie jest tego świadom i szybko o tym zapomina. Chwilowe zaburzenia docierania bodźców charakteryzują się bardzo krótkim zasłabnięciem i nie jednokrotnie utratą kontaktu z rzeczywistością, w której aktualnie przebywa. Badania należy kontynuować z uwzględnieniem zmian. Zastrzyk podawać w maksymalnej dawce
raz na miesiąc w wartości do 5000 neuronów w roztworze… zaburzenia wywołane u pacjenta nazwano „imuwor”: są to impulsy wewnątrz organizmu –sztuczne napędzanie neuronów do ruchu między konkretnymi połączeniami dla wywołania pożądanych zjawisk… Powodem zaburzeń może być silna przynależność i chęć posiada rodziny, nawet w wyobraźni, a tym samym w świecie sztucznie stworzonym oraz niekoniecznie przyjaznym. Posiadanie wyimaginowanej rodziny pomaga jednak obiektowi badań na szybsze zaklimatyzowanie się oraz zwiększa motywację dotarcia do celu.
Wnioski: stworzenie sztucznego otoczenia w wyobraźni –sukces
Wywołanie niechęci do bliskiej osoby –porażka
Terapia neuronami w celu poprawy percepcji -sukces
Skuteczność zastrzyku oraz jego dyskretność -95 procent
Powodzenie operacji: 70 procent -sukces
Po zapoznaniu się z całym spisem treści, -który był częściowo uwiecznieniem moich przygód– oraz z kawałkiem wybranego rozdziału postanowiłem jak najszybciej rozeznać się w terenie, nie miałem zamiaru uciekać (jeszcze) –chciałem wiedzieć, co tu się dzieje.
A może należy spojrzeć prawdzie w oczy? Może nie ma alternatyw, tylko jeden świat istnieje a ja nie potrafię w nim żyć, odnaleźć się. Zatem muszę się dowiedzieć, co jest z moją głową. – Myśląc o tym zobaczyłem w głowie obraz dwóch lekarzy wyglądających na mnie z okna szpitalnego, podczas gdy z niego wychodziłem! Tak jakbym wyprzedził przyszłość –wyobraziłem sobie jak będzie wyglądało moje wyjście stąd –ze szpitala.
Opuściłem pomieszczenie; już świtało i miałem odrętwiałe mięśnie, wróciłem do swojego pokoju i położyłem się. Słyszałem przez sen jak za ścianą dwie osoby się kłócą. Jeden mówił do drugiego, że na pewno włączył i nie wie, czemu nie ma zapisu, krzyczą na siebie i zaraz potem ustaje krzyk, ja już ledwo co patrzę na oczy jestem zmęczony, znowu coś słyszę… budzę się –jest noc
Wstałem w pośpiechu, nawet koszmar nie sprawiłby tak szybkiego podniesienia się z łóżka. Po odłączałem kroplówki i stanąłem za drzwiami obserwując przez zamazaną szybkę (taką jak w kiblach się stosuje) czy nikogo nie ma w korytarzu. Powoli i z uwagą otworzyłem drzwi i wybiegłem w stronę bazy danych.
Kiedy drugi raz wszedłem do pokoju nic już tam nie było, jakby wszystko zostało z premedytacją przeniesione. Znalazłem tylko resztki raportów w schowku ściennym.
Chyba już czas abym stąd zniknął –powiedziałem do siebie szeptem. Zabrałem skrawki papierów, jakie zostały i wyszedłem z pustego już pokoju z zamiarem ucieczki. W korytarzu znowu nikogo nie było, paliły się już nocne światła.
Zastanawia mnie, jaki sens ma moje istnienie, komu ja jestem potrzebny? Prawdopodobnie więcej spałem niż uczestniczyłem w życiu. Jeśli wszystko zostało ukartowane to gdzie się zaczęło? No i kim ja jestem? Kto mi został? Czy kieruję się własnymi myślami czy tylko wskazówkami, które mi ktoś podsuwa? Musiała by to być naprawdę dobrze zorganizowana akcja. Tylko, kto i po co zadałby sobie tyle trudu? Może jestem tylko królikiem doświadczalnym, testują na mnie leki i tym podobne badziewia. I to one wywołują u mnie poczucie zatracenia rzeczywistości, hmmm…
Ale, po co komu ciało, które śpi przez kilka lat? Czy to Matrix a ja jestem baterią?
Kartki, które pozabierałem z pokoju z czerwonymi drzwiami zaczęły mi wypadać z kieszeni. Na jednej z nich (a właściwie na jej połowie gdyż była rozdarta) widniało:
Dalsza część raportów znajduje się w głównej bazie medialnej. Była to strona 333.
Przypuszczam, że do tej pory nie zauważono mojego przebudzenia gdyż nie zauważyłem wzmożonego skanowania okolicy w poszukiwaniu mojej osoby.
Zatem muszę jeszcze znaleźć tę bazę, może jest tutaj na miejscu, może to być któryś z tych pokoi w korytarzu, poszukam, możliwe, że gdzieś tam zostało wszystko przeniesione. Jednak –przyszło mi do głowy– ktoś musiał się już zorientować, że coś jest nie tak, że ktoś gmerał w papierach albo to przypadek… już wiem -wczoraj kłóciło się dwoje ludzi, to jeden drugiego oskarżył o jakiś błąd, pamiętam, że coś im się nie zapisało, dlatego pewnie przenieśli wszystko. Żebym, chociaż odnalazł jakiekolwiek dane dotyczące miejsca zamieszkania moich znajomych, rodziny, albo cokolwiek, co by mi pomogło, jak np. gdzie ja jestem? Przestałem myśleć, chciałem działać, poszedłem na spacer, następnym moim krokiem będzie…