„Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.”
Antoine de Saint-Exupéry – Mały książę
Brzęczenie budzika wyrywa mnie ze snu. Otwieram oczy, jednak w pokoju wciąż panuje nieprzenikniona ciemność.
– No tak. Mija rok, a ja wciąż nie mogę pozbyć się wrażenia, że rano ujrzę mój własny pokój – myślę podnosząc się z łóżka.
Wciąż liczę na cud, na możliwość ponownego zobaczenia nudnego, szarego świata za oknem. Nie przywykłem jeszcze, i nie wydaje mi się żebym kiedykolwiek przywykł, do tych porannych chwil. Do momentu, w których czuję się jakbym nie istniał. Jednak rzeczywistość bierze górę.
– Niewidomy czy nie, od szkoły się nie wyrwę – Mruczę pod nosem, kierując się w stronę kuchni. Na palcach skradam się przez dom. Wciąż słyszę chrapanie rodziców, chociaż śpią w zamkniętym pokoju. Dzień jak co dzień.
– W sumie to i tak mi się poszczęściło – myślę grzebiąc w lodówce. – Wciąż mogę uczyć się ze starą klasą, chociaż… – Tłuste i walcowate. Kiełbasa. Nie tego szukam. – … chociaż nie obyło się bez domowych awantur o moje przyszłe miejsce edukacji. – Śliskie i miękkie. Wolę nawet nie zgadywać. – Po raz pierwszy moja upartość przyniosła efekty. Nadal mogę spotykać się z kumplami. – Prostokątne. Zrobione z kartonu. Bingo!
Kilkanaście minut i zjadam miskę płatków z mlekiem, później przychodzi czas na poranną katorgę ubierania się. Nienawidzę zgadywania, która strona koszulki jest która, dotykając tylko ich szwów, ale lepsze to niż bycie ubieranym przez mamę.
– Ciekawe jak bardzo źle ubrany jest ten koleś w lustrze? – zastanawiam się, wychodząc z łazienki – Ciekawe jak bardzo niemodnie i źle jest uczesany? Muszę przestać polegać tak bardzo na Adamie i pomyśleć o własnym sposobie sprawdzania swojego wyglądu.
Adam. Mój najlepszy przyjaciel. Jeden z pierwszych, którzy wyciągnęli do mnie pomocną dłoń. I oczywiście mój profesjonalny doradca od niewyglądania jak ktoś, kto ubiera się z zawiązanymi oczami.
W międzyczasie rodzina powoli budzi się. Już przywykli, że muszę wstawać wcześniej, by wyrobić się ze wszystkim bez ich pomocy. Jedni mogli by to wziąć za objaw przesadnej dumy, ja wolę to jednak traktować jako wyzwanie. Życie mówi mi, że nie mogę robić czegoś bez wzroku, a ja tylko pytam czy chciałoby się założyć.
Pogwizdując zakładam plecak, biorę swoją białą laskę, zakładam ciemne okulary i wychodzę z domu. Mimo paskudnego przebudzenia humor mi dopisuje. Trudno być negatywnym w piątki.
***
Dzwonek wyrywa mnie z pracy nad rysunkiem. Lekcja plastyki dobiega końca, a "Zachód nad Golden Gate" okazuje się wciąż nie być taki jak go sobie wyobrażam.
– I jak? Widzisz już ten klimat? – pytam Adama z nutką nadziei w głosie.
– Cały czas czegoś brakuje. Uchwyć ten przepych koleś. Wiem! Walnij więcej złota w tym całym zachodzie.
– Złoto równa się San Francisco? – odpowiadam śmiejąc się. – Wpadnij w sobotę to dopracujemy nasze magnum opus.
– Tylko jeśli dopiszesz mnie jako współautora – parska Adam, prowadząc mnie w stronę korytarza.
Muszę przyznać, że wybrałem sobie dosyć dziwne hobby. Gdyby ktoś pół roku temu powiedziałby mi, że będę rysował obrazy, uznałbym to za przejaw wrednego humoru. Ja? Niewidomy? Rysujący obrazy? W życiu. A jednak uległem namowom nauczycieli i spróbowałem. Już po pierwszym konkursie okazało się, że moje rysunki "oddają niesamowity nastrój wyobraźni" i "pochłaniają odbiorcę". Teraz już wiem, że zawsze warto postawić ten pierwszy krok. Nic nas to nie kosztuje, a zawsze może być początkiem pięknej wędrówki.
– Te, marzyciel – Adam wyrywa mnie z rozmyślań. – Obczaj to – mówi, podając mi do ręki cienki kawałek papieru. Wyczuwam gładkość i śliskość, jaką można wyczuć, dotykając dobrze wykonanej ulotki. Wtem uświadamiam sobie, kogo byłoby stać na wypuszczenie czegoś takiego.
– Klub znowu organizuje imprezę – Adam tylko potwierdza moje przeczucia.
– Dlaczego ludzie wciąż chcą chodzić na te żałosne potańcówki? – pytam głośno, coraz mocniej ściskając ulotkę.
– Zapytaj siebie sprzed roku, cwaniaku.
– Ale… Miałem nadzieję, że szkoła trochę zmądrzeje po… No, wiesz – mówię, pukając się lekko w przyciemniane okulary.
– Zobacz. Nieważne co się stanie, zawsze znajdzie się garstka osób wystarczająco naiwnych by zadawać się z Klubem. Za tą garstką, pójdzie kolejna garstka ich znajomych. A w końcu grupa będzie tak duża, że olewanie ich stanie się "niepopularne". I poleci większość tych, którzy normalnie omijała by taki syf z daleka.
***
Wspomnienia, które starałem się stłumić momentalnie do mnie wracają. Widzę samego siebie sprzed roku.
– O kurde! Ale będzie impreza! – krzyknąłem, czytając ulotkę zerwaną ze szkolnej tablicy. – Obczaj to Piter! Wkręcamy się?
– Jak nie jak tak? Myślisz że nie wpuszczą dwóch największych kozaków w szkole? Klub będzie błagał żebyśmy wbili – odparł ktoś, kogo uważałem za przyjaciela.
Widzę chłopaka, który szedł w naszą stronę, jednak starał się nas ominąć.
– A ty co Artysta? Będziesz balangował? Czy imprezy nie są dla ciebie sztuką? – krzyczę, parskając śmiechem.
– Nie bawię się w takie rzeczy. A tak w ogóle to mówiłem wam już kilka razy, że nie lubię jak mnie tak nazywacie. Mam na imię Adam – odpowiedział szybko, starając się przecisnąć między nami.
Widzę, jak podłożyłem mu nogę. Słyszę swój rechot. Brzydzę się tym kim byłem.
Wspomnienia jednak uderzają z podwojoną siłą. Widzę jak stałem się tym, kim jestem teraz.
– Co ty młody? Taki chojrak byłeś a teraz się nie napijesz? – krzyknął ktoś z tłumu. Ludzie patrzyli na mnie w oczekiwaniu. Czy się odważy? Czy przejdzie inicjację i wstąpi do Klubu? Czy połapie się, że to tylko żart, wymyślony przez organizatorów imprezy?
Mocno przełknąłem ślinę, wpatrując się w płyn o kolorze, którego nie zidentyfikowałby nawet malarz. Musiałem to zrobić. Tego chciał tłum.
– Ja? Miałbym się bać!? – Krzyknąłem z udawaną pewnością siebie i szybko przełknąłem duży haust płynu. Zbyt szybko, by ktoś mógł mi go odebrać tak jak było planowane.
Ostatnią rzeczą, którą w życiu zobaczyłem były przerażone twarze reszty zgromadzonych.
***
– Co jest? Strasznie zbladłeś. – Z rozmyślań wyrywa mnie głos Adama, najlepszego przyjaciela jakiego można mieć.
Szkoda, że musiałem stracić wzrok, żeby to zobaczyć.