- Opowiadanie: Jagiellon - Ambicja

Ambicja

Czym jest ambicja? Oto wyjaśnienie na prostym przykładzie.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Ambicja

Jego wspinaczka trwała już bardzo długo. Do ciało przylgnęło zmęczenie, oblepiało go niczym gęsta maź. Z każdym kolejnym ruchem utwierdzał się w przekonaniu, że ból nie jest odczuciem efemerydycznym, mógł być skazany na jego towarzystwo przez całą podróż, a może nawet dłużej. Zerknął w górę. Szczyt pozostawał w ukryciu, gdzieś za kłębiącymi się obłokami. Wraz z westchnięciem, spomiędzy ust, wyleciała mu delikatna, jak gdyby utkana pajęczą nicią, mgiełka. Doskonale rozumiał, że przed nim jeszcze ogrom tytanicznej pracy. Nie przeszkadzało mu to.

Dokładnie pamiętał moment, gdy rozpoczął tą żmudną wędrówkę, co wówczas mówili rodzice, wyłuszczali znajomi i czego dowodzili ludzie zupełnie mu nie znani: „To szaleństwo”, „Nikomu się nie udało”, „Myślisz, że jesteś wyjątkowy?”. Przytaczali różne argumenty: ograniczenia fizyczne, nieprzewidywalną aurę, słaby sprzęt, czy nieodpowiednie przygotowanie. W jednym zgodni byli jednak wszyscy – to niemożliwe. Chciał udowodnić im jak bardzo się mylą, jednak nie to było najważniejsze. Nie pragnął również rozgłosu, ani poklasku. Zależało mu tylko na tym, aby udowodnić samemu sobie, że potrafi. Dlaczego? Nie wiedział.

Wdrapał się na półkę skalną. Odczuwając trudy wspinaczki postanowił na niej chwilę odpocząć. Spojrzał na rozpościerający się w dole krajobraz. Uszu dobiegał śpiew ptaków mieszający się z bzyczeniem owadów i pluskiem przecinającej dolinę srebrzystej nici, pędzącej ku morzu. Bujne, wysokie trawy falowały pod naporem wiatru, który kołysał także konarami rozłożystych dębów i lip, a powstały przy tym szum wmieszał się w kakofonię dźwięków. Gdzieś na uboczu tej idyllicznej krainy, dachy domów, w tym także jego rodzinnego, odbijały promienie słońca. Było ich ledwie kilka, wyglądały niczym niewielka wyspa pośród wód oceanu, czy oaza tkwiąca między piaskami pustyni. Widok ów przypomniał mu o własnych wyrzeczeniach i poświęcaniach. Żałował, że nie mógł tam być, jednak jego marzenie rozmijało się z tamtym światem. Dokonał wyboru.

Odsapnąwszy nieco podjął wspinaczkę na nowo. Wypoczęte jeszcze przed chwilą ciało, teraz znów wydawało się niczym zbudowane z ołowiu. Ciążyło niemiłosiernie ciągnąc ku dołowi, odbierając chęci do podjęcia kolejnego wysiłku. Wnet słońce skryło się za ciężkimi, czarnymi chmurami. Zapanowała niemal całkowita ciemność. Niebo przeszył oślepiający błysk. Po chwili, w sukurs przyszedł mu głuchy pomruk. Wspinacz obejrzał się z przerażeniem. Nadchodziła burza. Wczepił się z całych sił w skałę. Przycisnął do niej twarz. Tymczasem kolejne gromy spadały z nieba. Zamiast głuchego pomruku słychać teraz było głośne, gwałtowne grzmoty. Zerwał się istny huragan. Drzewa ustępowały przed jego siłą. Z góry frunęły pojedyncze fragmenty skał.

Z przerażeniem stwierdził, że spada. Nie wiedział jak do tego doszło, wiedział natomiast, że pikuje. Przez umysł przemknęła mu jeszcze jedna myśl: „Lepiej jest umrzeć próbując”.

***

W pierwszej kolejności, jego nozdrzy dobiegł zapach kwitnących kwiatów lipy, później uszy wychwyciły znajome dźwięki: szum wiatru, plusk wody, ptasie trele, czy bzyczenie owadów. Otworzył oczy. Obłoki leniwie dryfowały po niebie. Raz na jakiś czas, jeden z nich przysłaniał zawieszoną wysoko, jaskrawożółtą świetlną kulę, aby zaraz podążyć dalej, w sobie tylko znanym kierunku. Spróbował stanąć na nogi. Natychmiast pożałował tej decyzji, jako że całe ciało odezwało się obezwładniającym bólem. Wstawał przy akompaniamencie westchnięć i stęknięć, bardzo powoli, gdyż w ten sposób cierpienie wydawało się odrobinę mniejsze. Wnet uświadomił sobie, że na jego twarz pada ruchomy cień. Serce podjechało mu do gardła. Przerażenie na moment sparaliżowało. Przed nim znajdowało się drzewo, jego stopy wgniatały zieloną trawę, a ptaki szybowały wysoko ponad głową. Zrobiło mu się słabo.

***

Po jego policzku, pierwszy raz w życiu, spłynęła łza. Miotając się wył, krzyczał, złorzeczył wszystkim znanym mu bóstwom. W końcu padł na ziemię wycieńczony i zrezygnowany. Leżał tak długo. Wiatr kołysał gałęziami górującej nad nim lipy, jego twarz muskały źdźbła trawy, a co jakiś czas przysiadał na nim motyl. Zatonął w rozmyślaniach. Serce trawiły mu gorycz i rozpacz. W końcu, pod wpływem impulsu, zerwał się na równe nogi, lekceważąc towarzyszący mu ból. Jego oczy rozgorzały determinacją i zawziętością. Wściekłość postanowił przekuć w mobilizację do działania. Upadł na samo dno, wiedział, że gorzej już nie będzie. Wiedziony tym przekonaniem ruszył przed siebie, aby rozpocząć wspinaczkę na nowo. W umyśle wyryła mu się wyraźnie jedna myśl. Nigdy się nie poddam!

Koniec

Komentarze

Hmmm. Nie zrozumiałam i nie widzę fantastyki. Może to się wiąże…

Do ciało przylgnęło zmęczenie, oblepiało go niczym gęsta maź.

Literówka. Jeśli oblepiało ciało, to je.

gdy rozpoczął tą żmudną wędrówkę,

Tę.

zapach kwitnących kwiatów lipy,

Jeśli lipa ma kwiaty, to chyba wiadomo, że kwitnie.

Babska logika rządzi!

Uparte wspinanie się kogoś, kto nie jest przygotowany do wspinaczki, nazwałabym głupotą, nie ambicją. I nie ma w tym nic fantastycznego. :-(

 

czego do­wo­dzi­li lu­dzie zu­peł­nie mu nie znani… – …czego do­wo­dzi­li lu­dzie zu­peł­nie mu nieznani

 

czy oaza tkwią­ca mię­dzy pia­ska­mi pu­sty­ni. – Ile piasków jest na pustyni?

 

Od­sap­nąw­szy nieco pod­jął wspi­nacz­kę na nowo. – Od­sap­nąw­szy nieco, pod­jął wspi­nacz­kę.

Podjąć coś na nowo, znaczy zacząć wszystko od początku.

 

Przed nim znaj­do­wa­ło się drze­wo, jego stopy wgnia­ta­ły zie­lo­ną trawę… – Drzewo miało stopy?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ambitny skurczybyk ;)

Choć samo przesłanie, to straszny truizm…

Warsztatowo średnio.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dzięki za komentarze. Chciałem napisać coś na granicy fikcji i realizmu, jak widać trochę  niestety przesadziłem :).

regulatorzy, co do jego przygotowania, to nigdzie nie jest napisane, że istotnie tak było. Chodziło o to, że wszyscy próbowali go zniechęcić, więc to jedynie zdanie co poniektórych osób, nie stan faktyczny.

Nie wydaje mi się, aby doświadczony wspinacz, zaliczywszy glebę, natychmiast piął się od nowa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Brak fantastyki. Ambicją też słabo przedstawiona. Zdecydowanie wolę ta przedstawioną przez Baginskiego w niedawnej animacji. Szorcik bardzo słaby.

Nie wydaje mi się, aby doświadczony wspinacz, zaliczywszy glebę, natychmiast piął od nowa.

Nie wydaje mi się, że jakikolwiek wspinacz, zaliczywszy glebę z tak dużej wysokości, że zdążył się porządnie zmęczyć, był w stanie w ogóle się wspinać.

No, chyba że sam się asekurował, przeleciał kilka metrów i cofnęło go do lipy. Reg, wtedy nie ma za bardzo innego wyjścia – idzie się dalej. Ale skąd, u licha, drzewo na ścianie?

Babska logika rządzi!

Fantastyka… ?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

 Mierz siły na zamiary, czyli czysty romantyzm.

 

Rozumiem, że tekst można traktować metaforycznie. Tylko niestety wykonanie zabiło koncept.

Masz – między innymi – problem z interpunkcją. A że jest ona istotna, to pokazuje poniższy przykład:

 

Ciążyło niemiłosiernie ciągnąc ku dołowi – ciążyło niemiłosiernie czy niemiłosiernie ciągnęło ku dołowi?

Czepnąłbym się jeszcze słowa efemerydyczny.  Google niby zwraca jakieś wyniki, ale w słowniku tego nie ma.

Bo nie ma takiego słowa. Efemeryczny – ulotny, krótkotrwały.

 

Tekst mnie nie przekonał, nie poczułem Ambicji. Raczej, czytając miałem wrażenie, że to szort o wyjątkowo niesprawnym fizycznie turyście, którego bardziej niż wspinaczka zajmują powodu jego wchodzenia na górę oraz krajobraz, całkiem ładnie opisany zresztą. Trochę za płytki motyw jak na dorosłego faceta. Co innego gdyby się okazało, że to siedmiolatek czy kaleka.

 

Tło mogłoby bardziej odzwierciedlać stan ducha bohatera. Na przykład burza, którą opisujesz, mogłaby się pojawić w momencie, gdy gość odzyskuje zapał po chwili zwątpienia i olewając ból, wchodzi dalej.

 

No i sam język. Nie jest zły, ale masz tendencję do dopowiadania niepotrzebnych rzeczy. Na przykład tutaj:

Odczuwając trudy wspinaczki postanowił na niej chwilę odpocząć.

Facet dynda na skałach, bolą go nawet włosy, więc czytelnik się domyśli, dlaczego zechce odpocząć.

Dziękuję za uwagi. Widzę, że moje wypociny zostały zrozumiane zupełnie inaczej niż chciałem. Co do słowa efemerydyczny to widziałem je w książce ( w tej chwili nie jestem jednak w stanie przypomnieć sobie jakiej), jak widać trzeba wszystko dokładnie sprawdzać :). Raz jeszcze wielkie dzięki.

Rewelacji nie ma, ale dało się przeczytać ; )

Czytało się całkiem przyjemnie :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet. Nie wiem, jak trafiłaś na to stare opowiadanie, ale skoro czytało się w miarę nieźle, to super. Jeśli to pomyłka, reklamacji nie przyjmuję ;).

No jak mogłam trafić? Kolejka, kolejka, kolejka ;)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka