- Opowiadanie: grażyna - Święto Vilanu

Święto Vilanu

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

bemik

Oceny

Święto Vilanu

Lerton minął ostatnią kolumnę i zbliżył się do schodów prowadzących do świątyni, zostawiając za sobą plac wypełniony ludźmi, którzy chcieli być świadkami historycznego wydarzenia. Wszyscy pragnęli zobaczyć dziedzica, przyszłego króla Vilanu, którego prawo do tronu będzie niepodważalne dla nikogo.

Spojrzał w stronę szczytu. Kiedyś, jako dziecko, bał się demonów czyhających w lesie za wzgórzem. Przyczyną były historie, które opowiadał mu dziadek, wracający pamięcią do czasów, gdy ludzie i demony nie żyli ze sobą w zgodzie. Powtarzanie najstraszniejszych fragmentów opowieści Mirenie, było dla Lertona okazją do nastraszenia jej, ale rezolutna dziewczynka niczego się nie bała i dlatego uwielbiał się z nią bawić. Kiedy po śmierci żony, stary lord Beton wysłał córkę do siostry, Lerton stracił przyjaciółkę z oczu na kilka długich lat, ale poznał tajemnice demonów, którą ukrywano przed dziećmi, by nie psuć im beztroskiego czasu nauki troskami, jakie je czekały w dorosłym życiu.

Przemiana nie była niczym okrutnym, lecz niespodziewanym. Dzięki niej Lerton popatrzył na siebie inaczej niż zwykle. Musiał pogodzić się z zielonkawo-brunatną skórą swego ciała, która wydawała mu się nieco szorstka, z tym, że uwydatnione mięśnie na torsie, wystające kości policzkowe, płaski nos, wąskie usta i uszy gładko przylegające do czaszki należały teraz do niego i że zamiast włosów miał pasmo krótkiej, ciemnej sierści idącej od czoła w dół kręgosłupa, między parą błoniastych skrzydeł, aż po czubek spiczastego ogona.

Lerton długo wpatrywał się w lustro, nie dowierzając, że nie ma innych demonów prócz mieszkańców Vilanu.

– Tak – szepnął Sert, nie spuszczając oczu z syna. – Odziedziczyłeś wszystkie cechy swych przodków. Po Dniu Vilanu nikt nie zaprzeczy temu, kim jesteś i nie odważy się odebrać ci tronu. Tylko prawdziwi Abynowie maja skrzydła i są lepiej obdarzeni przez naturę. – Uśmiechnął się szelmowsko. Był bardzo dumny ze swego pierworodnego.

Książę milcząc, zamachał skrzydłami, spojrzał w stronę swoich stóp i pierwszy raz od dawna pomyślał o Mirenie.

 

Kamienne stopnie były przyozdobione kwiatami, ale Lerton nie zwracał na to uwagi. Białe róże porastające kolumny, które miał za plecami, przypomniały mu dzień, kiedy pierwszy raz znów zobaczył Mirenę.

Było słoneczne popołudnie, gdy pośród tłumu na targu dostrzegł znajomą twarz. Nie miał śmiałości podejść i się odezwać, zastanawiając się, czy dziewczyna jeszcze go pamięta. Znalazł sobie dogodne miejsce i z daleka obserwował, jak robiła zakupy w towarzystwie ciotki i dwóch służek. Porównał obraz przyjaciółki ze swych wspomnień z tym co widział i doszedł do wniosku, że nowa Mirena podoba mu się bardziej.

Z łatwością dowiedział się, którędy codziennie popołudniami spaceruje wraz z ciotką i wybrał sobie nieduży taras gospody tuż przy Północnym Ogrodzie, przez który przechodziła. Zapamiętywał każdy ruch jej dłoni, gdy głaskała filiżankę z herbatą, na którą zawsze zapraszała ją pani Felicja do swojej ogrodowej altany. Wieczorem zaś wyobrażał sobie, że ta sama dłoń pieści jego skórę, sprawiając, że lekko drżał z pragnienia czegoś więcej. Nocą śnił, że Mirena jest tuż obok, przytula się, chcąc być jak najbliżej niego i dając mu cieszyć się zapachem olejku różanego, który wtarła w ciało po wieczornej kąpieli. Widział jej rozchylone usta tak blisko, że wystarczyło lekko się nachylić, by spić z nich tęsknotę całego dnia za tą jedną chwilą. Zawsze po przebudzeniu miał wrażenie, że dziewczyna dopiero co wymknęła się z jego ramion, by wrócić do domu.

Któregoś dnia przewertował „Poczet Klanów”. Wiedział, że Mirena też przeszła przemianę i chciał zobaczyć, jakimi cechami charakteryzuje się jej ród. Nie umiał wyobrazić sobie, że jej długie, jasne włosy znikną, zamieniając się w szczeciniastą sierść. Nie mógłby wtedy zatopić w nich dłoni i rozczesywać palcami kosmyków ciągnących się do samego końca jej pleców, skąd tak blisko było do kształtnych pośladków okrytych zwykle grubą tkaniną sukni. Odetchnął z ulgą, widząc na rycinach, że jedną ze szczególnych cech córek rodu Obenorów są piękne, długie włosy.

 

Lerton naliczył sto stopni, a był dopiero w połowie kamiennych schodów prowadzących na szczyt wzniesienia. Nie myślał o tym, co miało nastąpić, gdy już tam dotrze, lecz o spojrzeniu Mireny sprzed kilku dni.

Tamtego popołudnia spóźnił się i skracając sobie drogę wśród krętych uliczek, natrafił na nią niedaleko ogrodu. Zatrzymał się i chwilę patrzył, zastanawiając nad dalszym ruchem, gdy Mirena nagle go dostrzegła. Jedno jej spojrzenie wystarczyło, by wiedział, że go rozpoznała. Nie drgnął nawet, gdy zrobiła krok w jego stronę. Wstrzymując oddech, zastanawiał się, co powiedzieć, choć tak naprawdę wolałby nic nie mówić, lecz przytulić ją mocno. Chciał zamknąć dziewczynę w kokonie ze swoich skrzydeł, całować miękkie usta, które rozchyliły się w uśmiechu na jego widok i czuć, jak drżąc, przywiera do niego całym ciałem. Pragnął iść tropem jasnych, jedwabistych splotów, dosięgając końca jej kręgosłupa i zakradając się miedzy gładkie uda, obdarzyć pieszczotą, której Mirena nie będzie mogła się oprzeć i da mu przyzwolenie na zagłębienie się w rozkoszy.

Nadal stał, kiedy ona cofnęła się wezwana przez ciotkę i gdy obejrzała się jeszcze w jego stronę, zaskoczona, że nie podszedł ani się nie odezwał. Patrząc jak odchodzi, zapragnął nagle wiedzieć, czy domyślała się jego codziennej obecności podczas tych spacerów, czy była świadoma, że gdyby ktoś jej zagrażał lub zaczepiał nieobyczajnie, to on by go wtrącił do najmroczniejszych czeluści zamkowych lochów, gdzie… w ciemności można robić różne rzeczy.

Lerton uśmiechnął się do siebie na myśl, jakie to zakamarki można badać, kiedy nie ma światła.

 

Spojrzał w górę.

Majestatyczne mury Zielonej Świątyni wzbudzały szacunek i strach. Trwając niezmiennie od stuleci, chroniły swe tajemnice i broniły tych, którzy poświęcili im swe życie. Teraz miały być świadkami przyjęcia w poczet władców kolejnego potomka Abynów.

Dotarł na szczyt i przekroczył próg świątyni. Zgodnie z tradycją czekali tam na niego rodzice, najważniejsi członkowie Rady Królewskiej oraz trzy najstarsze kapłanki, z których jedna wystąpiła do przodu, by go powitać. Mireny nie było. Wraz z innymi dziewczętami była już w lesie za wzgórzem, a Lerton zaczął żałować, że nie odważył się do niej odezwać. Powinien był z nią porozmawiać

Ceremonia ciągnęła się w nieskończoność. Cały ten czas Lerton tylko patrzył między kolumnami na otwartą przestrzeń, gdzie drzewa porastały ogromne połacie terenu. Odetchnął, gdy zebrani widząc skrzydła, złożyli przyrzeczenie wierności. Jego dziedzictwo było bezpieczne.

– Dziś zbiegają się dwa święta – oznajmiła nagle najstarsza z kapłanek. – Jeden obowiązek został wypełniony, teraz kolej na drugi. Zgodnie z odwiecznym zwyczajem, podczas Dnia Vilanu młodzi mają szansę stworzyć własną przyszłość. Takie dni…

– Pamiętaj, co mówiłem – szepnął Sert do syna, gdy kapłanka mówiła o odpowiedzialności, zgodzie i tradycji. – Wszystkie dziewczęta czekają pośród leśnej gęstwiny na swoich wybranków. Myśl tylko o tej jednej i nie martw się niczym, a na pewno ją znajdziesz.

– A jeśli… – Lerton przygryzł wargę, czując drżenie skrzydeł. Ostatnio dużo rozmawiali o uczuciach i pragnieniach, a mimo to nie ufał swym instynktom.

– Musisz wierzyć, że Mirena na ciebie czeka – Sert zacisnął dłoń na jego ramieniu – jak kiedyś czekała na mnie twoja matka. Idź! – Szturchnął go lekko w stronę krańca świątyni.

Kapłanka skończyła przemowę i dała znak Lertonowi, że może ruszać. Rozpostarł skrzydła i odbił się od podłogi. Będąc w powietrzu, usłyszał okrzyki czekających pod lasem mężczyzn, którzy ruszyli w stronę drzew. Szybował chwilę nad okolicą. Zastanawiał się, jak znaleźć Mirenę. W dzieciństwie uwielbiała ruiny pełne zagadek z przeszłości, które odkrywała, wymyślając własne historie, gdy wylegiwali się razem pośród kwiatów porastających łąki. W lesie nie było ruin, a Mirena nie kryłaby się po krzakach, uważając to za tchórzostwo i prędzej złamałaby nos temu, kto ją zaczepia.

Zrobił kolejne okrążenie, przyglądając się czubkom drzew i wtedy dostrzegł coś jasnego pośród liści. To musiała być ona. Zniżył lot i wylądował na gałęzi, na której ukrywała się dziewczyna. Siedziała skulona, tuląc się do grubego pnia, a jej biała skóra mieniła się wszystkimi kolorami zieleni, odbijając je niczym lustro. Przeźroczyste długie włosy, układały się gładko wokół jej ciała o kuszących kształtach.

– Chodźmy stąd. – Wyciągnął w jej stronę dłoń, którą chwyciła bez słowa i zobaczył czerwona smugę na jej ramieniu. – Co się stało? – spytał natychmiast.

– To nic – szepnęła, obejmując go z radości za szyję. – Naprawdę. Długo cię nie było i… Myślałam już, że nic dla ciebie nie znaczę. Nie odezwałeś się do mnie nawet słowem ani nie przyszedłeś z wizytą. Nie wypadało mi iść do pałacu.

– Wiem – szepnął, głaszcząc ją delikatnie po policzku. – Przepraszam – dodał zaraz, widząc łzy w jej błękitnych oczach. – Powinienem był postąpić właściwie. – Objął ją, mocno tuląc do siebie.

– Znajdź nam jakieś spokojne miejsce – powiedziała, muskając ustami jego ucho.

– Dobrze – odparł, oplatając jej wąską talię ramieniem i unosząc w górę.

 

Postawił Mirenę na ziemi pośród wrzosów, gdzieś na małej polance w najdalszym zakątku lasu.

– Nie składaj ich – rzuciła, widząc, że zamierza złożyć skrzydła. – Są piękne.

– Ty jesteś piękna – odparł, dotykając jej białej skóry, odbijającej teraz jego kolory. Nie mogąc już dłużej czekać, przylgnął do jej miękkich warg i całując niespiesznie, smakował każdy ich skrawek.

Mirena przesunęła dłonie po plecach Lertona, gładząc brzeg wyrastających między łopatkami skrzydeł i rozchyliła usta, pozwalając poznać ich wnętrze czubkowi jego języka. Po chwili poczuła długie palce obejmujące jej pierś, które ścisnęły lekko krągłość, pieszcząc skórę.

Lerton przerwał pocałunek i nachylił się, obejmując sutek ustami. Końcem języka drażnił go, aż stał się twardy i sterczący, a wtedy Mirena cicho jęknąwszy odchyliła głowę i przesunęła dłoń po jego karku, przyciskając mocnej usta Lertona do piersi. Opuścił dłoń wzdłuż jej ciała i wsunął między uda. Była miękka i wilgotna, co wywołało prawdziwą falę jego pożądania. Nie mogąc już dłużej czekać, przyciągnął Mirenę bliżej siebie, by poczuła pragnienie, jakie zawładnęło jego ciałem. Długimi palcami objął pośladki dziewczyny i jednym, silnym ruchem podciągnął do góry, rozkładając jej nogi, którymi oplotła się wokół jego bioder. Zamachał skrzydłami i skrzyżował je za plecami Mireny, opierając ich końce o ziemię dla równowagi. Musnął ustami kosmyk białych włosów i jeszcze raz polizał sterczący sutek jej krągłej piersi. Skubnął go delikatnie zębami, a Mirena otarła się o niego wnętrzem swych ud i zacisnąwszy dłonie na jego ramionach, cicho westchnęła. Była jego i była gotowa.

Lerton pogładził skórę na jej pośladkach i przysunął się, jednym ruchem wchodząc w nią do samego końca.

– Nie spiesz się za bardzo – szepnęła i delikatnie musnęła językiem jego ucho.

– Nie zamierzam – odparł równie cicho.

Mirena jęknęła, gdy wolno zaczął poruszać się w niej, chcąc poznać wszystkie zakamarki jej kobiecości. Uśmiechnął się, kiedy dziewczyna czując zbliżający się szczyt uniesienia, chwyciła brzegi jego skrzydeł. Szarpnął jej biodra i gwałtownie się wycofał. Spojrzała na niego zaskoczona. Pocałował ją i opuścił jej ciało, wydobywając z niej kolejny okrzyk rozkoszy, gdy wszedł w nią ponownie. Kiedy dotarli do kresu, Lerton jęknął, obejmując mocno drżące ciało Mireny.

Obudził się, kiedy słońce wychylało się zza drzew, obwieszczając nowy dzień. Spojrzał na dziewczynę śpiącą w jego ramionach i zrobiło mu przyjemnie ciepło. Patrząc, jak jej ciało unosi się i opada w takt jego oddechu, pocałował ją delikatnie w czubek głowy. Wolał, by jeszcze pospała, choć tęsknił już za błękitnym spojrzeniem pełnym radosnych iskier. Wiedział, że Mirena będzie się z niego śmiać, gdy jej wszystko opowie, a mimo to nie mógł się doczekać tej chwili.

 

Koniec

Komentarze

Przeczytałam.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Bardzo ładna opowieść z ludźmi-nieludźmi. Jest nawet historia, która opowiada sporo o bohaterach.

Zastanawia mnie tylko, po co wspominasz o tym, że Mirena ma zranione ramię, skoro potem zupełnie nic na ten temat nie mówisz.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przeczytałam

Czytało się miło, jednak bez szczególnego entuzjazmu.

 

to on by go wtrą­cił do naj­mrocz­niej­szych cze­lu­ści zam­ko­wych lo­chów, gdzie … – Zbędna spacja przed wielokropkiem.

Błąd występuje jeszcze kilkakrotnie, w dalszej części tekstu.

 

Pa­trząc, jak jej ciało unosi się i opada w takt jego od­de­chu, po­ca­ło­wał de­li­kat­nie czu­bek ja­snych wło­sów. – Gdzie znajduje się czubek włosów?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, nie porwało.

W ogóle nie zrozumiałam końcówki. O czym bohater chciał opowiedzieć dziewczynie?

Ale językowo całkiem przyzwoicie. :-)

Babska logika rządzi!

Dzięki za komentarze. Porwać nikogo nie miało, bo wyszło tak sobie, ale straciłam cierpliwość do poprawek i brakło czasu pisać nowe.

Co do rany, to trzeba by było tłumaczyć, że jakiś inny mężczyzna wybrał ją dla siebie, a to znów wymagało by tłumaczenia, kto? dlaczego? i skąd się wziął? i dlaczego ona go nie chciała?– limit znaków na to nie pozwalał. Skrót może wyszedł trochę zbyt rażąco. 

O czym bohater chciał powiedzieć dziewczynie? Kiedy ją zobaczył ponownie po latach nie wiedział, o czym mieliby rozmawiać. Na końcu wiedział już, że chce jej wszystko opowiedzieć, wszystko co go spotkało od chwili rozstania. 

Czubek jasnych włosów – może trochę niezbyt to brzmi, ale szukałam zamiennika dla czubka głowy. Poprawiłam dla czystego sumienia. Poprawiłam też te nieszczęsne spacje, które same włażą podczas pisania. Cieszę się, że nie mam długiej listy brakujących przecinaków itp. Oznacza to, że nauka nie poszła w las.  

meg

Czyta się gładko, bo tekst napisany jest dość sprawnie. Historia rzeczywiście niespecjalnie uwodzi, ale to już cecha większości konkursowych tekstów, które po prostu dążą do wiadomo czego.

 

Więc – napisane dość sprawnie, ale jednak wciąż widać, że to taka warsztatowa poprawność – bez szaleństw, bez fajnych językowych myków. One jednak pewnie przyjdą z czasem.

Widać to m.in. w powtarzaniu pewnych słów-kluczy, których da się uniknąć, tylko trzeba trochę pogłówkować. “Być” na przykład jest takim słowem. Jak tu:

Mireny nie było. Wraz z innymi dziewczętami była już w lesie za wzgórzem

 

Albo tu:

zbliżył się do schodów prowadzących do świątyni, zostawiając za sobą plac wypełniony ludźmi, którzy chcieli być świadkami historycznego wydarzenia. Wszyscy pragnęli zobaczyć dziedzica, przyszłego króla Vilanu, którego prawo do tronu będzie niepodważalne dla nikogo.

Spojrzał w stronę szczytu. Kiedyś, jako dziecko, bał się demonów czyhających w lesie za wzgórzem. Przyczyną były historie, które opowiadał mu dziadek,

 

Interpunkcja jednak niestety trochę zawodzi – przecinków nie jest za mało, raczej za dużo.

 

A tu sympatyczna literówka: 

Wszystkie dziewczęta czekają pośród leśnej gęstwiny na swoich wybraków.  ;)

 

Pozdrawiam.

Wybraki rzeczywiście są fajne! 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jam jest wybrak!

 

Czytało się ok, ale sam akt taki… Standardowy. Kurcze, to erotyk musi mieć akt? A niech mnie.

 

Ale historia w tle naszkicowana ma potencjał – będzie więcej?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Właśnie do tego główkowania straciłam cierpliwość.

Wybraki (sic!) poprawiłam – dziwne, że nikt wcześniej tego nie dostrzegł.

 

CO WIĘCEJ? – można prosić jaśniej.

meg

No, więcej z tego świata :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dziękuję.

Mam kilka pomysłów, jak coś z tego wyjdzie, dam znać.

meg

Fajny świat, erotyczny co do zasady. Ktoś tu chyba już wspomniał, że rzeczywistość, zarysowana przez Ciebie, ma potencjał.

Akt mnie nie porwał, ale nic straconego – można go dopracować. Poza tym rozumiem, ze do erotyki można stracić cierpliwość.

Niech Wszechświat Wam błogosławi...

Dzień dobry jak ciepły majowy wiatr, Grażko.

 

. (czyli, że robię swoje)

 

Korzystając z okazji przypominam, że trwa mini-konkurs na erotyczne opowiadanie dla Jury – nie zapomnij wziąć udziału w zabawie, pozgadywać i zagłosować na najfajniejszy, Twoim zdaniem, tekst.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Generalnie, jestem nieco bardziej na nie niż na tak. Why? Dlaczego?

 

Bo pierwsze zdania wydają mi się takie niezwykle… wprawkowe; jakby wyjęte z gimnazjalnego wypracowania. Jest to o tyle niefajne, że jest to niefajne ogólnie, a w opowiadaniu z tagiem “erotyka” szczególnie. Na szczęście bardzo szybko ta typowo dziecięca maniera znika i jest już tylko lepiej.

 

Bo, o ile świat przedstawiony zdaje się mieć coś ciekawego do zaoferowania, to opowiedziana przez Ciebie historia już niespecjalnie. Potraktowałaś niektóre jej aspekty tak bardzo po macoszemu, że aż przykro. Zwłaszcza, że same w sobie zapowiadały się naprawdę interesująco. Piję tu przede wszystkim do samej świątecznej tradycji i jej przeniesienia na akcję jako taką. Czym jest to święto i dlaczego obchodzi się je tak a nie inaczej, to pytania nie na tyle istotne, by marnować na nie cenne znaki (choć w innym wypadku miałbym żal o brak rozwinięcia tematu), niemniej same poszukiwania ukochanej to już lipa. Wzleciał, podumał, znalazł, podu… A gdzie jakieś emocje, dramatyzm, wyczekiwanie, rosnące napięcie, przygoda, ukazanie, że książę pan naprawdę kocha swoją lubą, jest gotów o nią walczyć i starać się. Babićka powinna się przed nim ukrywać, zwodzić, zmuszać go, by biegał za nią po całym lesie, dał komuś w mordę i w ogóle. Zamiast tego wlazła na drzewo, gdzie nikt prócz skrzydlatego jegomościa – a taki w królestwie tylko jeden przecież – nie mógł jej znaleźć. Zdobycz tak łatwa, że aż niebudząca zainteresowania. Trochę jak panna za drinka z podmiejskiej dyskoteki.

Osobiście o wiele bardziej bym wolał, żebyś z taką marginalnością potraktowała te zabawy Lertona w podchody, podglądanie i bycie pipą, a jej kosztem rozwinęła scenę finałową. Opowiadanie byłoby nieskończenie ciekawsze.

 

Bo brak w tym wszystkim emocji. Niby zakochani, niby tam do siebie wzdychają, niby to i tamto, a jednak jakoś nie poczułem tego ani przez chwilę, a kiedy już wreszcie się spotykają, to jakoś tak, za Pani przeproszeniem, dupią się jak pawiany.

 

Bo jednak niedociągnięcia warsztatowe były na tyle liczne, że zaczęły mnie męczyć.

 

Co mi się natomiast podobało, to, generalnie, sposób, w jaki opowiadanie jest napisane. Ładnie, przejrzyście i interesująco; i to do tego stopnia, że kilka zdań naprawdę przykuło moją uwagę. Erotyzm w opowiadaniu też jest wyraźny i smakowity, a sama scena… ekhem… szczytowa^^ – choć bierze w niej udział koleś obrośnięty sierścią – podobała mnie się prawdziwie.

Nie zakumałem natomiast, o czym stanowi ostatnie zdanie w tekście – odniosłem wrażenie, że pannę ma rozśmieszyć opowieść o tym, jak panocek ją teges. Tylko dlaczego miałby jej o tym opowiadać, skoro miała w tym czynny udział? Śniło mu się to wszystko? Nie, chyba nie, skoro Mirena wciąż była obok (na nim), kiedy się obudził? Coś tu jest mocno WTF? No i czego ona krwawiła zasadniczo, oto (też) jest pytanie?

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Tekst jest ładnie napisany i świat przedstawiony ciekawy, ale czegoś mi zabrakło. Nie porwało mnie zupełnie. Opowiadanie dąży do jednego i dobrze, ale historia którą pokazujesz nam przed tym jest zagmatwana i wiele z niej nie rozumiem. Wydaje się być to częścią większej całości. Nawet końcówka, jak zauważyła Bemik pokazuje, jakby bohater chciał coś partnerce przekazać. Sporo niedomówień, które przeszkadzają zrozumieć przedstawiony świat.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dla mnie to fragment czegoś większego. Miłość z dzieciństwa, przemiany w demony i dziwne rytuały – dużo grzybków tym barszczyku. Zabrakło mi emocji. O warsztacie już było, więc nie będę powtarzać.

Zgadzam się z Morgianą i Rooms, że tekst wygląda na fragment całości. Niestety, jak dla mnie, nieco beznamiętny fragment. Nie poruszył mnie, a gdyby to zrobił, to i tak zostałoby więcej pytań niż odpowiedzi.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

tajemnice które albo tajemnicę którą

 

mocn[i]ej usta

 

Nie jestem radykałem w kwestii nazewnictwa, ale jeżeli w polskojęzycznym tekście nazwanie bohatera “Lord Beton” nie budzi u Ciebie żadnych wątpliwości, może powinnaś przeczytać to miano jeszcze kilkakrotnie : > Rodzice Lorda Betona to Hrabia Cement i Księżna Kruszywka? ;)).

Wybacz ten drobny przytyk, ale uważam, że tam, gdzie nie jest to uzasadnione wymogami samodzielnie wykreowanego – ewentualnie adaptowanego, wymyślnego języka, może lepiej powstrzymać się od nazw, które budzą śmiech w niehumorystycznym tekście?

 

Rozumiem wagę sceny erotycznej w powyższym dziele i oceniam jej wykonanie generalnie pozytywnie. Spodobało mi się również tło – historia demonów, wymyślenie święta, ukrywanie tajemnicy przed dziećmi. Bardzo fajnie się zapowiadało na płaszczyźnie kreowanego świata. Był tzw. potencjał. Uważam jednak, że go nie wykorzystałaś. Nigdy nie czytałem “harlequina”, ale tego typu tekst wyobrażam sobie właśnie tak jak twój – tj. wymyślasz jakąś historię, ale odbiorca czuje, że różowe światełka wskazują głównemu bohaterowi drogę do oczywistego zakończenia. 

Przyznam, że do końca łudziłem się, że mnie czymś zaskoczysz, że demoniczna natura Mireny sprowadzi się do odgryzienia Lertonowi głowy po zakończonym akcie : >, że w niespodziewanym miejscu wyrósł jej pokryty łuskami ogon, albo coś równie oryginalnego. Tymczasem, odniosłem wrażenie że bohaterami twojej historii równie dobrze mogliby być mieszkańcy Statycznicowa Przeciętnego – ona zawsze na niego czekała, on okazał się dziedzicznym wójtem gminy i rozwinął szlachetnego rodu skrzydła, ona schowała się na drzewie, a on ją kochał, aż jabłuszka w sadzie z gałęzi pospadały. Wszystko kończy się szczęśliwie (dla pani w banku), kredytem na dom. A to, że miał sierść od czoła po czubek ogona – cóż, mało który facet jest idealny ;-).

 

Lektura komentarzy “starych wyjadaczy” może zwrócić twoją uwagę na poszczególne aspekty “Święta”, które można było ulepszyć. Życzę twojemu następnemu tekstowi powszechnego uznania : ).

 

 

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka