- Opowiadanie: Whitequeen - Łowcy

Łowcy

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Łowcy

 

 PROLOG

Cmentarz. Od wielu lat, co noc, przychodził właśnie tu. Siadał na jednej z mogił, splatał dłonie na lasce i patrzył w ciemność. Potrafił tak trwać całymi godzinami, dopóki pierwsze promienie słońca nie oświetliły jego twarzy. Wtedy powoli wstawał, rzucał ostatnie, niemal tęskne spojrzenie na groby i kuśtykając wracał do domu. Nie pamiętał już ile nocy spędził w ten sposób i ile kpin wysłuchał. Dla niego liczyło się tylko jedno– by znów spotkać tego mężczyznę. A wiedział, że go spotka, musiał być tylko cierpliwy. Dlatego co noc, niezależnie od pogody, pory roku i stanu zdrowia, szedł na cmentarz. Dziś również, gdy tylko zegar wybił północ, ubrał swój stary, połatany płaszcz i w milczeniu opuścił dom. Droga, choć krótka i prosta, stanowiła nie lada wyzwanie dla jego starych kości. Przypominała mu czyściec, który przebywa grzesznik dążący do raju… pokutę nałożoną przez przeszłość. I miał nadzieję, że dziś otrzyma rozgrzeszenie. Z tą myślą minął główną bramę i skierował się w stronę starej części cmentarza. Dębowa laska wybijała rytm jego kroków, gdy kluczył między alejkami. Przez te wszystkie lata przybyło wiele grobów, a malutki wiejski cmentarz rozrósł się wraz z pobliską osadą. Teraz obydwa miejsca przypominały dwie metropolie– żywych i umarłych. Wiedział, że już dawno powinien znaleźć się pośród tych drugich, ale najpierw musiał dostać odpowiedź. 

– I Bóg mi świadkiem, dziś ją otrzymam.– wyszeptał zaciskając mocnej dłoń na lasce– To trwa zbyt długo, nieznajomy. Zbyt długo… – dodał i pokuśtykał w stronę najbliższego grobu. Jak zawsze nie musiał czytać napisu, by wiedzieć kto w nim leży. Tym razem wybór padł na Kate. Tylko ona miała figurkę maleńkiego dziecka przytwierdzoną do mogiły. Z czułością pogładził granitowy blok i zatrzymał dłoń na dacie śmierci. Żyła zaledwie kilka lat.

-Dziś Kate, ty będziesz moim gospodarzem, dobrze?– zapytał uśmiechając się nieśmiało, niemal przepraszająco i po chwili namysłu przysiadł na kamiennej płycie. Z kieszeni płaszcza wyjął zgiętą w pół kopertę i położył obok.– To dla niego, na wypadek, gdyby jednak dziś nie przyszedł. 

Oczywiście, domyślał się,że tak właśnie będzie, ale nie chciał tego mówić Kate. Tylko by ją zranił. W końcu była jedynie małą dziewczynką leżącą samotnie gdzieś tam, pod nim. Nie zrozumiałaby okrucieństwa nieznajomego, zemsty, która przemieniła jego życie w niekończący się obłęd. I choć wiedział, że zarówno kara jak i pokuta są słuszne, miał już dość trwania w przeszłości. We wspomnieniu tej jednej jedynej nocy sprzed lat… 

Podniósł głowę i powiódł spojrzeniem po sąsiednich mogiłach. Szesnaście grobów. Szesnaście ciał. Pamiętał, jak kopał dół dla każdego z nich. Jak bardzo paliła skóra, gdy rzeźbił krzyże…Wtedy myślał,że ten ból wystarczy, by otrzymać łaskę. Nie wystarczył. Westchnął ciężko i ukrył twarz w starczych dłoniach. Nie powinien się nad sobą użalać. Zasłużył na to wszystko. Bez skrupułów wymordował całą wieś. Zabił nawet maleńką Kate. Zasłużył. 

Opuszczone ramiona zadrgały pod wpływem smutku, a zaciśnięte oczy wypełniły się łzami. Boże, nie. Nie mógł teraz płakać. Nie tu. Spróbował wziąć głęboki oddech i uspokoić się, ale to tylko pogorszyło sprawę. Cichutki szloch powoli zaczynał wypełniać ciszę tego miejsca. Wiedział, że to żałosne. Morderca płaczący na grobach swoich ofiar, żałujący własnych zbrodni. Ale tak właśnie było. Żałował…tak bardzo… 

Nagle usłyszał szelest liści i przestraszony podniósł zapłakaną twarz. W ciemności zauważył zarys sylwetki. Czyżby grabarz nie wrócił jeszcze do domu? 

– Kim jesteś?– zapytał usiłując ukradkiem wytrzeć łzy. 

Ciemna sylwetka poruszyła się nieznacznie. 

-Mógłbym zapytać o to samo.– usłyszał basowy głos. 

W ciemności nie widział dokładnie rozmówcy. Wzrost się jednak zgadzał. To mógł być grabarz. Nie chciał problemów. 

-Nie jestem złodziejem.– odpowiedział szybko– Ani wandalem. Odwiedzam tylko zmarłych. Naprawdę nie musi się pan martwic, zaraz wrócę do domu. 

Prychnięcie.

-Czyżby? Nie zaczekasz do poranka? Przecież zawsze czekasz. 

Poczuł gniew. Ten człowiek nie dość, że go śledził, to jeszcze kpił!

– Grabarze powinni mieć więcej zajęcia– wycedził przez zaciśnięte zęby.– Wtedy nie musieliby śledzić porządnych obywateli. 

– Z pewnością powinienem mieć więcej zajęcia, ale wówczas nie znalazłbym czasu dla ciebie, Lars. A przecież od wielu lat nie błagasz mnie w listach o nic innego. – odpowiedziała postać i jednym płynnym ruchem wyszła z cienia. 

Teraz stał przed nim rosły mężczyzna o długich ciemnych włosach, które po części opadały na ramiona, a po części ginęły w kołnierzu płaszcza. Ubrany był w dość niecodzienny strój, jakby wyjęty z innej epoki. Pełen klamer, pasków i zapięć, ale w takiej samej tonacji jak szarawy płaszcz i wysokie buty. Patrzył na niego oczami pełnymi surowości i gniewu. Zupełnie tak jak tamtej nocy sprzed lat. Jego nieznajomy. 

– Przyszedłeś– wychrypiał zdumiony i z niedowierzaniem przetarł oczy. Czyżby wzrok płatał mu figla? Czy to naprawdę jest on?

Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco.

-Tak, to ja, Lars– powiedział.– Mam na imię Redgar. -dodał i pewnym krokiem podszedł do staruszka. Ten wzdrygnął się nieznacznie, gdy postać zbliżyła się do nagrobka. Odruchowo sięgnął do kieszeni płaszcza szukając jakiejś broni, ale nic nie znalazł. Do tej pory nie była mu potrzebna. Ale teraz, przy tym wysokim nieznajomym, zapragnął mieć chociażby nóż do masła. Tak dla bezpieczeństwa. 

Redgar zauważywszy jego ruch, pokręcił głową z rezygnacją. 

– Nie zamierzam uczynić ci krzywdy– powiedział spokojnie– Bynajmniej nie teraz. Przecież chciałbyś usłyszeć odpowiedzi na swoje pytania. W końcu tylko dla nich wciąż jeszcze sam nie zakończyłeś tego obłędu, mam rację? 

– Tak.– zgodził się Lars– co nie oznacza, że musisz mi ich udzielić. Skąd ta nagła zmiana? Po tylu latach?

– Litość, zmęczenie, łaska– nazywaj to jak chcesz. Dla mnie to niestety konieczność. Nie mogę już dłużej tego ciągnąć. Jeśli nie ja, przyjdzie tu inny, a wolałbym żeby nikt poza mną nie przykładał ręki do tej sprawy. W końcu, to zbyt osobiste. 

Staruszek pokiwał głową ze zrozumieniem. Chyba ich obydwu ta zemsta kosztowała zbyt wiele. Jego jako mordercę i pokutnika, Redgara jako kata i łaskawcę. W głębi ducha cieszył się,że wszystko dobiegało już końca. Wkrótce obydwoje będą wolni. 

Wyglądasz na zadowolonego– zauważył mężczyzna. 

Lars uśmiechnął się ciepło. 

Doczekałem się swego raju.– wyszeptał– To powód do zadowolenia. Nawet jeśli na końcu tej drogi czeka mnie tylko śmierć… Więc do przybycia skłonili cię inni? 

– Nie całkiem. Mogłem to jeszcze trochę przedłużyć. Zadecydował twój ryk rannego zwierza. Wprost oniemiałem, gdy zobaczyłem, jak pięknie potrafisz płakać. Nigdy bym się nie spodziewał, Lars.– powiedział Redgar patrząc na niego z rozbawieniem– Jak widać, czas łamie nawet takich jak ty. Nawet tak okrutne demony… Choć nie powiem, całkiem zabawnie było patrzeć jak palisz sobie skórę rzeźbiąc krzyże. A święta ziemia? Powiedz, bardzo cię osłabia? 

– A nie widzisz?– zapytał wstając i pokazując na swoje starcze ciało.– Tylko tyle ze mnie zostało. Twoja uwaga sporo mnie kosztowała. 

Redgar prychnął z pogardą. 

– Niby taki żałosny, a wciąż zabijasz ludzi, mój drogi. Średnio jednego na miesiąc. Nie bierz mnie więc teraz na litość. Wciąż jesteś tym samym mordercą. 

Staruszek spojrzał na niego z gniewem. 

– Myślisz, że tego pragnę? Że ktokolwiek z mi podobnych pragnie?– wysyczał wściekły.– Przecież wiesz,że to nie nasza wina! To w Niebie zapoczątkowano naszą udrękę. To tam dano człowiekowi władzę, jakiej poskąpiono innym– Dar Słowa. Pierwszy człowiek mógł nadać nazwę każdej rzeczy i stworzeniu jakie tylko istniało. Ale zabroniono mu patrzeć w ciemność, a aniołowie zasłonili swymi skrzydłami mrok. Człowiek nie dojrzał ukrytych tam serc. Nie nadał im nazwy… wiesz jak długo czekaliśmy? Dopiero gdy pierwsi ludzie opuścili Eden, aniołowie nas nazwali. Powstaliśmy. Ale dlatego,że nie otrzymaliśmy słowa od człowieka, musimy się żywić jego częścią. Krwią, duszą, ciałem lub umysłe…

-Tak– przerwał mu Redgar– Ty żywisz się akurat krwią. Przy okazji rozszarpujesz ofiarę na kawałki. Bardzo bezbolesna śmierć. 

– A kpij sobie! -wrzasnął staruszek, całkowicie już nad sobą nie panując– Może i sposób w jaki zabijam ofiary jest okrutny, ale to nie zmienia faktu,że zostałem przymuszony! Gdybym nie zabijał, zdechł bym z głodu!

-Co znów nie byłoby takim złym pomysłem.– zauważył mężczyzną– I nie musiałbyś co dzień jęczeć, jak to ci źle na tym świecie. 

– Za to ty i te całe bractwo nie mielibyście kogo tępić!

– Rzeczywiście, jest w tym jakaś zależność. Wy zabijacie ludzi, Łowcy Cieni zabijają was. Prawie jak symbioza. 

-Zamierzasz dalej kpić Łowco?– wysyczał Lars. Wiedział,że tacy jak Redgar są jeszcze gorsi od aniołów, ale nie miał pojęcia,że „to” potrafi być aż tak pyskate. --Cholerny smarkacz! Nie dość, że przez lata potrafił cieszyć się jego obłędem, to jeszcze teraz śmiał z niego kpić! Zawrzała w nim krew. Gdyby nie pewność,że przegra walkę, rzuciłby się Redgarowi do gardła. Na szczęście wciąż pamiętał z kim ma do czynienia. Niejednemu demonowi dupa zmiękła przy spotkaniu z Łowcą Cieni. I choć niewiele o nich wiedział, był pewien,że nie dzień w którym spotkałby innego Łowcę, byłby jego ostatnim. Dlatego przez cały ten czas starał się nie kusić losu i cierpliwie czekać ta tego jedynego, który kiedyś darował mu życie. 

Mężczyzna spojrzał na niego z zaciekawieniem. 

-Czyżbym, aż tak cię denerwował, Lars? Bo zrobiłeś się purpurowy. 

– Cholerny Łowca!- krzyknął staruszek i pokuśtykał do najbliższego drzewa. Wziął kilka oddechów dla uspokojenia. – Powiesz mi w końcu po co zostawiłeś mnie przy życiu i zakończymy sprawę?– wysapał siląc się na spokojny ton. 

– A…więc dlatego czekałeś? 

– Jakbyś sam nie wiedział!

Redgar uśmiechnął się pod nosem. 

– Rzeczywiście, wiedziałem.– przyznał– Wiedziałem od samego początku. Od dnia, w którym razem ze swoim przyjacielem wymordowaliście całą wioskę… Wysłano mnie na miejsce tej masakry. I zgadnij co zobaczyłem? Dwóch demonów żerujących wśród płonących budynków. Mogłem obydwu was po prostu zabić. I chciałem to zrobić. Ale gdy kończyłem sprawę z twoim przyjacielem, ty patrzyłeś na mnie takim wzrokiem… Jakbyś właśnie uświadomił sobie, co zrobiłeś. Więc pozostawiłem cie tam. Samego ze swoimi ofiarami…Widzisz, Lars. Śmierć jest łaską. A prawdziwa zemsta to pozostawić przy życiu i nie dać zapomnieć. 

Staruszek patrzył na niego oniemiałym wzrokiem.

-Więc… mój obłęd był twoi celem?– wyszeptał. 

– Nie, Lars. Ja tylko chciałem byś nigdy nie zapomniał. Ani tej wioski, ani żadnej ze swych ofiar– powiedział mężczyzna. Powolnym krokiem podszedł do staruszka i wcisnął mu do ręki sztylet. – Wśród nich, był ktoś, kogo i ja znałem. Zaatakowaliście nie tę wioskę co trzeba, Lars– wyszeptał.– Ale teraz możesz zakończyć swój koszmar. Znasz już odpowiedź. Wystarczy tylko wbić ten sztylet w swoje okrutne serce. To moja łaska, Lars.– dodał i odwrócił się w stronę ciemności. Postąpił kilka kroków, ale nagle zatrzymał się. 

– Zostawiam cię ze swoim wyborem– szepnął i znikł w mroku.

Koniec

Komentarze

W ostatnich dwóch akapitach coś jest zdrowo pokaszanione. Czytałaś kontrolnie przed wstawieniem? Chyba nie… Poza tym dużo pospolitych błędów: spacje, interpunkcja… Za dużo, jak na takiego króciaka. Aha: oznaczyłaś jako opowiadanie, a to jest prolog. Zmień oznaczenie tekstu.

Zapowiada się to na klasykę.

Teks jest prologiem, a oznaczenie opowiadaniem sugeruje, że nie mam zamiaru wklejać kontynuacji.  Ale dziękuję za komentarz. Rzeczywiście, w końcówce był błąd.

Oznaczenie tego tekstu tagiem opowiadanie, jest nadużyciem. To, że Autorka nie ma zamiaru kontynuować opowieści, nie sprawi, że prolog zasłuży na miano opowiadania.

Tekst napisany wyjątkowo niechlujnie i choć coś opisuje, to nie zauważyłam, by cokolwiek zapowiadał. :-(

 

Dla niego li­czy­ło się tylko jedno– by znów spo­tkać tego męż­czy­znę. – Brak spacji przed półpauzą.

Błąd występuje wielokrotnie, w całym tekście.

 

Dziś rów­nież, gdy tylko zegar wybił pół­noc, ubrał swój stary, po­ła­ta­ny płaszcz i w mil­cze­niu opu­ścił dom. – W co ubrał płaszcz?

Płaszcza, ani żadnej innej części garderoby, nie ubiera się! Płaszcz można włożyć, założyć, można ubrać się w płaszcz, można płaszcz przywdziać, odziać się weń, ale nigdy, przenigdy, nie można go ubrać!!!

 

Dę­bo­wa laska wy­bi­ja­ła rytm jego kro­ków, gdy klu­czył mię­dzy alej­ka­mi. – Między alejkami są groby; czy chodził po grobach? ;-)

 

-Dziś Kate, ty bę­dziesz moim go­spo­da­rzem, do­brze? – Kwestię dialogową poprzedza pauza lub półpauza, ale nie łącznik: – Dziś, Kate, ty bę­dziesz moim go­spo­da­rzem, do­brze?

Źle zapisujesz dialogi, zajrzyj tutaj: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Oczy­wi­ście, do­my­ślał się,że tak wła­śnie bę­dzie… – Brak spacji po przecinku.

Błąd występuje wielokrotnie, w całym tekście.

 

Spró­bo­wał wziąć głę­bo­ki od­dech i uspo­ko­ić się… oraz: Wziął kilka od­de­chów dla uspo­ko­je­nia. – Oddech, to wdech i wydech. Można głęboko oddychać, można głęboko nabrać powietrza, można wziąć głęboki wdech, ale nie można wziąć głębokiego oddechu.

 

Ża­ło­wał…tak bar­dzo… – Brak spacji po pierwszym wielokropku.

 

Nie za­mie­rzam uczy­nić ci krzyw­dy– po­wie­dział spo­koj­nie– By­naj­mniej nie teraz.Nie za­mie­rzam uczy­nić ci krzyw­dy – po­wie­dział spo­koj­nie. – Przy­naj­mniej nie teraz.

Sugeruję, byś sprawdziłą w słowniku znaczenie słowa bynajmniej.

 

Wkrót­ce oby­dwo­je będą wolni. – Piszesz o mężczyznach, więc: Wkrót­ce oby­dwaj będą wolni

Obydwoje, to mężczyzna i kobieta.

 

To tam dano czło­wie­ko­wi wła­dzę, ja­kiej po­ską­pio­no innym– Dar Słowa.To tam dano czło­wie­ko­wi wła­dzę, której po­ską­pio­no innym – Dar Słowa.

 

Za to ty i te całe brac­two nie mie­li­by­ście kogo tępić!Za to ty i to całe brac­two nie mie­li­by­ście kogo tępić!

 

Więc po­zo­sta­wi­łem cie tam. – Literówka.

 

Zo­sta­wiam cię ze swoim wy­bo­rem– szep­nął i znikł w mroku.Zo­sta­wiam cię z twoim wy­bo­rem – szep­nął i zniknął w mroku.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wpisuję się, bo mam dyżur. Ten dział nazywa się opowiadania, a prolog opowiadaniem nie jest. Niestety, nie mam czasu na czytanie prologów, które jeszcze do tego nie doczekają się kontynuacji.

Pozdrawiam.

Teks jest prologiem, a oznaczenie opowiadaniem sugeruje, że nie mam zamiaru wklejać kontynuacji.

 

No to trzeba oznaczyć jako fragment.

I po co to było?

Też uważam, że prolog to jeszcze nie opowiadanie.

Podobał mi się pomysł z nazywaniem demonów i że cierpią, bo człowiek w raju tego nie zrobił.

Wykonanie takie sobie – pełno drobnych usterek. Dlaczego błędy wskazane przez Reg nie są jeszcze poprawione?

Babska logika rządzi!

I nadal niepoprawione :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka