- Opowiadanie: sho - Ostatnia kołysanka

Ostatnia kołysanka

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

ocha, Cień Burzy, Emelkali

Oceny

Ostatnia kołysanka

– Jest wyczerpany. Nie sądzę by przeżył kolejną noc. Dziwi mnie, że w ogóle zdołał się tu przywlec, bitwa rozgrywała się przecież naprawdę daleko stąd. Musiał przedrzeć się przez gęsty matecznik, to wyczyn nawet dla człowieka w pełni sił, a jego ciało odniosło wiele poważnych ran, ale cóż… Opowiadają o nich nie takie historie, wygląda na to, że część z nich może być prawdziwa. To śmieszne, ale chciałabym, aby przeżył. Jest obcy, zakłócił mój spokój i niezaprzeczalnie przynosi kłopoty. Jednak… Och, nie patrz tak na mnie. Jestem kobietą i owszem – zrobił na mnie wrażenie, nieczęsto się takich spotyka. Mieszkają raczej w pieśniach bardów niż w okolicznych osadach. Ale to nie to. Jest w nim coś… Nieważne. Nie sądzę, by przeżył noc.

 

***

– Wydaje mi się, że przed zachodem słońca wzywał jakąś kobietę. To dziwne, bo mawiają, że ich jedyną miłością jest walka. Może matka? Sharres… Powtarzał to w malignie kilka razy, po czym znowu odpłynął w trawiony gorączką sen. Moje zioła mu nie pomagają, a zaklęcia są zbyt słabe, by uporać się z tak rozległymi obrażeniami.

Sharres – śpiewne imię, z drugiej strony, może to wcale nie miano, tylko jakieś obce słowo? Nie musi przecież pochodzić z naszych stron. To by się zgadzało. Podobno nasze kobiety przestały ich rodzić dawno temu. Może dalekie południe albo północ? Tak czy inaczej, obawiam się, że nie będzie mi dane go zapytać. Nie sądzę, aby dożył do świtu.

Kobieta w zamyśleniu pogładziła po grzbiecie dużego, czarnego kota, z którym zwykła prowadzić swoje monologi i rozejrzała się po otaczającym ją lesie. Szykowała się piękna noc, dobra noc by żyć, dobra, jeśli przyjdzie umrzeć. Westchnęła lekko i odwróciwszy się na pięcie, weszła do małej chaty wtulonej w otaczające ją malwy i brzozy. W środku umierał mężczyzna, potrzebował towarzystwa dużo bardziej niż rozleniwiony kot…

 

***

Coś było inaczej niż zwykle. Czuł to w całym ciele. Wrażenie jakby unosił się lekko ponad sobą. To dziwne i obce uczucie towarzyszyło mu aż do momentu, kiedy ją zobaczył. Stała przy jedynym, samotnym drzewie pośrodku dzikiej polany. Odwrócona tyłem, czekała. To też było inne, zwykle biegła mu na spotkanie, wpadała w ramiona, niemal przewracając go siłą pędu, mimo że był od niej znacznie potężniejszy. Jej siła zawsze go zdumiewała. Nie chodziło nawet o samą fizyczną tężyznę, ale o moc, którą promieniował każdy jej gest. Tak łatwo było jej ulec…

 

Nie chciał dłużej czekać, zaczął biec. Dziwne wrażenie odłączenia zniknęło, poczuł machinę swego ciała. Dobrze naoliwiony mechanizm, zwoje mięśni napinające się odruchowo w wyćwiczonym tempie. Skupienie ostre jak brzytwa, wszystko tak, jak powinno być. Szum krwi w uszach, pulsowanie w skroniach. Dopadł do niej w momencie, kiedy się odwracała. Zmiótł z ziemi, łapiąc w ramiona, zamykając w uchwycie, jakby chciał wycisnąć z niej to wszystko, do czego tak długo tęsknił. Przyparł  do drzewa. Spojrzała mu w oczy i w tym momencie poczuł, jakby połknął słońce. Świat się zatrzymał, a on eksplodował żarem i mocą…

 

Po czym zatonął w tych czarnych, pozbawionych tęczówek, drapieżnych oczach. Przepadł w nieładzie kruczoczarnych włosów i zapachu ozonu. Zdążył jeszcze pomyśleć, że to pewnie znak, że będzie burza, po czym sięgnął jej ust. To nie były czułe pocałunki, to była agresywna demonstracja pasji, okrutna walka o dominację. Jak zwykle. Wiedział, że nieco zbyt mocno przypiera ją do pnia, kora na pewno zostawi krwawe ślady na delikatnym ciele. Jednak jej wydawało się to odpowiadać. Oplotła go nogami, złapała za kark i natarczywym ruchem bioder zmusiła wręcz żeby w nią wtargnął. Wszedł wściekle, mimo przyzwolenia, niemal przemocą zawłaszczając filigranowe ciało. Później były już tylko jęki, krzyk, urywany oddech. Zęby rozrywające ciało gdzieś na ramieniu. Dłonie zaciskające się na jej wiotkiej szyi tak, by na chwilę całkiem pozbawić tchu. Tarcie ciała o ciało, odurzający zapach potu, słodki smak krwi z jej, a może jego rozgniatanych warg. Twarde, małe sutki pod palcami, językiem. Cudownie palące rany po paznokciach na plecach. Sine ślady po natarczywie ściskających dłoniach, na jej białych udach, piersiach i pośladkach. Krzyk ekstazy niesiony echem, rozbijający się na krótsze, urywane jęki gdzieś pod czaszką. Szalony wyścig. Implozja. Słodka zagłada… i nagle spokój. Krótka chwila pomiędzy czasem, kiedy spełnienie rozlewa się w żyłach jak ciepły, ciekły miód…

 

Szum krwi w skroniach nie ustał jednak tym razem, tak jak zwykle – stopniowo. Zapadła szalona, przerażająca cisza. Wyglądało to jakby ktoś nagle uciął dźwięk nożem. A później spłynęła jawa. Otworzył napuchnięte oczy. Stał mniej więcej pośrodku pola walki. Z jego ramion, pleców i ust płynęła krew. Obficiej niż zwykle. Ból przyszedł zbyt szybko – wtargnął w ciało taranem. Bez zapowiedzi. Złamał go wpół. Mężczyzna upadł na kolana i podparł się o ziemię dłońmi, a raczej zrobiłby to, gdyby posiadał obie dłonie. Jednej brakowało, chyba lewej. Do demonów, tym razem było naprawdę gorzej niż zwykle. Zdaje się, że miał także pogruchotany bark i coś promieniowało bólem w prawym kolanie. Omiótł pole bitwy wzrokiem. Wokół roiło się od ciał, trupów, rannych, dogorywających. Upadł na bok. Ktoś włączył dźwięk. Krew, jęk… i grzmot – padało. Jednak przyszła burza – zdążył pomyśleć i stracił przytomność.

 

***

Kobieta spojrzała na przesiąkający krwią opatrunek na kikucie lewej dłoni u nieprzytomnego mężczyzny.  Wciąż nie mieściło jej się w głowie jak udało mu się tu dotrzeć. Kiedy znalazła go pod drzwiami był prawie bez ducha. Zmysły odzyskał tylko na tę jedną chwilę, kiedy wzywał kogoś po imieniu. Prócz tego, nie wypowiedział ani słowa, nie było z nim żadnego kontaktu. Słyszała, że płacą wysoką cenę za swoją legendarną potęgę na polu bitwy. Jednak jemu, przyjdzie chyba zapłacić tym razem najwyższą. Już miała podejść by się nim zająć, kiedy drzwi do chaty otworzyły się na oścież. Ktoś stał w progu oświetlony od tyłu nikłym światłem gwiazd. Postać była tak niewyraźna, że trudno było rozpoznać jakieś szczegóły. Powoli przekroczyła próg. Nagły żar zapanował w izbie, zupełnie jakby na środku zapłonął ogień. Postać co chwilę materializowała się i rozwiewała na nowo. Kobieta wiedziona instynktem wbiła oczy w podłogę i rzekła starając się opanować strach:

– Wejdź,  czekał na ciebie.

 

Postać przemknęła obok, pozostawiając za sobą zapach ozonu i pochyliła się nad leżącym mężczyzną. Kruczoczarne, mgliste włosy rozsypały się na jego piersi. Pogładziła go po twarzy, po czym weszła na posłanie i ułożyła sobie jego głowę na kolanach. Zaczęła śpiewać szeptem, bezbrzeżnie smutną, dziwną kołysankę – zupełnie jakby utulała go do snu. Eteryczna, drobna dłoń, od czasu do czasu gładziła poranioną głowę, a czarne, pozbawione tęczówek oczy wpatrywały się w pogruchotane ciało:

 

Dysząca tętentem kopyt ziemia

we krwi zbrukana, w czerwieni spowita

płonąca tysiącem błędnych płomieni

o mnie piosenkę wywrzeszczy, zazgrzyta.

 

Tym metalicznym jękiem stali

pieśnią bitewną na ustach straceńców

szaleńczym oddechem tarabanów

przeklęci zawyją o mnie z kurhanów.

 

W blasku oczu spowitych szaleństwem

w serca bitewnym szale

zatańczę taniec umarłych zbyt wcześnie

przebitych ostrzem, wbitych na pale.

 

Nazwij mnie miły jak tylko zechcesz

Zagłada, Klątwa, Zew, Okrucieństwo

wzlatując pod niebo trzepotem sztandarów

zawładnę Tobą – wywołam szaleństwo.

 

Choć drżysz z rozpaczy, gdy śpiewam Ci w duszy

to błagasz złamany o cierpką pieszczotę

mojego szeptu nic nie zagłuszy

choćbyś miał nic nie słyszeć już potem…

 

Kiedy śpiew, odbijający się pogłosem od ścian chaty ucichł, złożyła na wykrzywionych ustach nieprzytomnego pocałunek i rozpłynęła się pośród cieni izby. Głowa mężczyzny opadła bezwładnie na posłanie. Drzwi chaty zamknęły się cicho. W tym samym momencie mężczyzna jęknął przeciągle i skonał.

 

Kobieta siedząca wciąż jak sparaliżowana, ze wzrokiem utkwionym w podłodze, powoli uniosła oczy na czarnego kota kryjącego się w panice w rogu izby i szepnęła drżącym głosem:

– Mówiłam, że nie dożyje świtu.

Koniec

Komentarze

Kobieta w zamyśleniu pogładziła po grzbiecie dużego, czarnego kota, w którym zwykła prowadzić swoje monologi – czy to na pewno miało być w?

bezmała kilka razy – raz: bez mała; dwa: prawie (bez mała) kilka razy – jakoś dziwnie mi brzmi 

Jednej brakowało, chyba lewej. – co jak, co, ale strata jednej z dwóch kończyn, to coś co się wie, a nie gdyba. Chyba w związku z tym wydaje mi się tu zbędne.  

 

Strasznie dużo zbędnych zaimków. Tu dla przykładu tylko jeden fragment: 

Jej kruczoczarne, mgliste włosy rozsypały się na jego piersi. Pogładziła go po twarzy, po czym weszła na jego posłanie i ułożyła sobie jego głowę na kolanach. Zaczęła śpiewać szeptem, bezbrzeżnie smutną, dziwną kołysankę – zupełnie jakby utulała go do snu. Jej eteryczna, drobna dłoń, od czasu do czasu gładziła jego poranioną głowę, a czarne, pozbawione tęczówek oczy wpatrywały się w jego pogruchotane ciało

Część z nich można zastąpić czymś innym, część z powodzeniem zupełnie usunąć. 

 

Dlaczego kwestie postaci zapisujesz kursywą? 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Jane, że miało być “z którym”, a nie w którym. Bez mała tez poprawiam. Dzięki

Z zaimkami mam problem, postaram się nad tym jeszcze pochylić.

Co do “chyba” przy utracie dłoni, to zostanę przy swoim. “Chyba” opisuje trochę stan postaci, pewien rodzaj “amoku” czy po prostu odurzenia…

 

Lubię kursywę. Dodaje tekstom trochę lekkości, no i przyjemnie oddziela konkretne myśli od innych.

 

Dziękuję za czytanie.

Przeczytałam

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Przeczytałam.

Ładna opowieść.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Z zaimkami, zwłaszcza w tego typu tekście, zawsze jest problem. Ale tutaj rzeczywiście trochę jeszcze można usunąć. Daj znać, jak przeprowadzisz korektę, chętnie kliknę na bibliotekę.

Oprócz tych zaimków, no i dialogów zapisanych kursywą, podobało mi się. Hipnotyzująca opowieść, ładne opisy, silne emocje.

 Wyrzuciłam sporo zaimków, ustępuję też co do kursywy :)

Dziękuję za czytanie i uwagi.

:)

Jestem tu trzeci raz i nadal nie wiem, co i jak o tym opowiadaniu myśleć. Erotyki prawie nie widzę – spontaniczny, żywiołowy seks to nie to samo. Los bohatera, scena z kołysanka tak mocno kontrastują ze wspomnieniem spotkania na polanie… Chyba za wielki rozrzut klimatów jak dla mnie.

Jeśli chodzi o odbiór tekstu – mam podobnie jak Adam. Dodam, że nad interpunkcją możesz jeszcze popracować.

nie często => nieczęsto

 

Babska logika rządzi!

 A mnie ta walkiria-nie walkiria i konający berserker pasują. Sam instynkt, paralelea bitewnego i seksualnego szału. Zgodzę się, że erotyki jest tu tak na listek figowy, pod konkurs, ale niewątpliwą zaletą tej krótkiej sceny jest spójność pomysłu – przejście berserkera po bitwie do Walhalli-nie Walhalli przez  gwałtowny, seksualny akt – no, nie wiem wszystkiego, ale wydaje mi się, że tego jeszcze nie grali…

 

Albo znów nadinterpretuję – zdarza mi się, wiem ;-)

 

Popraw ortografa wskazanego przez Finklę! ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Mi połączenie tej kołysanki ze wcześniejszym wspomnieniem gra, jak najbardziej gra. Fakt, prócz jednej sceny tekst nie nosi znamion erotyki, ale nie zgodzę się, że ten akt to tylko dodatek na potrzeby konkursu. Jak tak myślę, to ta scena jest w zasadzie kluczowa. No nic, rozbieżne interpretacje ;). Mi się podobało. Sama SCENA bardzo, hm… przyjemna zabrzmiałoby perwersyjnie :P, więc napiszę, że zgrabnie napisana ;).

 

AdamKB – jeśli tekst sam się nie broni, to ja też nie będę na siłę :). Paplanie autora najczęściej bardzo skutecznie całkiem zabija tekst. Trudno mi się jednak pogodzić z oceną, że niemal brak w nim erotyki. Jasne, że sam seks to niekoniecznie już erotyka, ale wydawało mi się, że w tekście poza sceną seksu, można znaleźć spory wachlarz emocji pomiędzy bohaterami i to dość sensualnych. Choćby właśnie dzięki temu sporemu kontrastowi pomiędzy scenami z pola bitwy i kołysanki, który miał w zamyśle burzyć schemat i dawać pole dla wyobraźni czytelnia. Jeśli się nie udało – moja bardzo wielka wina :)

Finkla – dzięki za uwagi, orta poprawiłam.

 

PsychoFish, Emtri – wielkie dzięki za komentarze, szczególnie cieszy mnie ta walkiria i berserker :). Jest nadzieja, że całość nie jest zbyt hermetyczna.

 

Wszystkim dziękuję bardzo za czytanie.

» Jeśli się nie udało – moja bardzo wielka wina :) «

Całe szczęście, że zamknęłaś zdanie uśmiechajką. Bo o jakiej winie mówić w tym przypadku? Poszło o interpretację, a jak wiadomo od siedmiu tysięcy dwustu szesnastu lat i trzech miesięcy { :-) } , bardzo rzadko zdarza się, by czytelnik poszedł trop w trop za intencjami autorów. Odmienne wrażliwości i tak dalej, sama wiesz – no i zawsze znajdzie się taki jeden, który zamarudzi, bo na odwyrtkę sprawy kategoriuje… :-)

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Opowiadanie w gruncie rzeczy ciekawe. Napisane w miarę sprawnie, a erotyka generalnie nienachalna i niewulgarna. Do mnie osobiście tekst nie trafił, ale nie mogę powiedzieć, że jest źle napisany.

Chyba nie za bardzo zrozumiałem. Podejrzewam, że jest tu jakaś myśl przewodnia, której nie dostrzegłem.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Czytało się przyjemnie. Nie jestem pewien, czy wszystko zrozumiałem, bo tekst wydał mi się o niczym, niemniej wszedł gładko.

Sorry, taki mamy klimat.

To taka moja mocno skrócona wizja miłości/pożądania berserkera do uosobionego szału bitewnego lub jak ktoś woli, jego osobistej walkirii. Ściślej – jej finalna, tragiczna część.

Wyszło jak wyszło :). Dziękuję za czytanie.

Przeczytałam bez przykrości, ale Ostatnia kołysanka nie wywarła na mnie specjalnego wrażenia.

Według mnie nie jest to opowiadanie erotyczne, a raczej utwór sławiący śmierć dzielnego wojownika, wzbogacony sceną seksu.  

 

Ból przy­szedł zbyt szyb­ko – wtar­gnął w ciało ta­ra­nem. Bez za­po­wie­dzi. Zła­mał go wpół. Upadł na ko­la­na i pod­parł się o zie­mię dłoń­mi… – Czy dobrze rozumiem, że ból, po wtargnięciu  bez zapowiedzi i złamaniu go, upadł na kolana i podparł się o ziemię? ;-)

 

Po­stać była tak nie­wy­raź­na, że cięż­ko było roz­po­znać ja­kieś szcze­gó­ły.Po­stać była tak nie­wy­raź­na, że trudno było roz­po­znać ja­kieś szcze­gó­ły.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy – dzięki za uwagi :)

Czegoś mi zabrakło i sama nie wiem czego. Napisane porządnie, pomysł powiązania pożądania z szłam bitewnym, splecenia ludzkich namiętności niezły… nie wiem:/

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

AlexFagus – co poradzić :), może następnym razem, dzięki za zajrzenie

.

 

(Jurek coś ze mnie powolny –

w palcach przyciężki,

choć w słowie swawolny.

 

Jednak wciąż, niczym śmiałek,

Przez teksty brnę,

I oznajmiam, że przeczytałem)

 

Peace!

 

 

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Cień Burzy – swawolny indeed :)

Początkiem mnie zraziłaś, i to dosyć mocno. Nie trawię bowiem zabiegu wprowadzania czytelnika w realia świata przedstawionego za pomocą łopotologicznych dialogów między bohaterami doskonale przecież zorientowanymi w sytuacji, w której się znaleźli, czy wręcz monologów pełnych szczegółów i detali, do bólu wyraźnie wymierzonych w odbiorcę, choć pozornie skierowanych do występującego w tekście interlokutora; interlokutora, który tak naprawdę tych detali wcale nie potrzebuje się dowiadywać od oratora, bo powinien je doskonale znać “sam z siebie”. Jest to strasznie sztuczne i nieprzyjemne w odbiorze.

Ty jednak wybrnęłaś z tej pułapki bardzo zgrabnie, posiłkując się kotem, który faktycznie, z racji tego, że jest kotem, ma prawo wiedzieć o niuansach świata przedstawionego dokładnie tyle samo co ja, czytelnik. Niemniej wprowadzasz sierściuszka, jak dla mnie, odrobinę zbyt późno i przykre wrażenie już nie daje się do końca zatrzeć.

I to jest zdecydowanie największy mankament tego tekstu (zauważ jednak, że to wcale nie znaczy: poważny mankament). Na drugim miejscu stawiam wykonanie, pozostawiające na tyle dużo do życzenia, że aż chce się to życzenie wyrazić na głos: Pani, zechciej proszę przyjrzeć się raz jeszcze swoim przecinkom, bo nieco psują odbiór tekstu. Trzeci, i ostatni, detal, do którego się przyczepię, to nierówne rymy w, skądinąd, przepięknej i bardzo klimatycznej kołysance; raz są wymienne w całej zwrotce, raz są obok siebie i tylko w dwóch wersach, potem naprzemiennie, ale niekonsekwentnie, bo ponownie tylko dwa wersy rymujesz, to znów tak, jak na początku… Tkwiący we mnie esteta; mały, niechlujny menel z przekrwionymi oczyma, dostał przez Ciebie kaca. Niemniej, kołysanka, sama w sobie – powtórzę, bo warte to podkreślenia – jest naprawdę świetna. Jeden z mocniejszych punktów opowiadania.

Innymi są; pomysł i zawarta w opowiadaniu erotyka.

Pomysł, bo ukazanie berserkerskiego szału bitewnego (uogólnienie, może nawet nadinterpretacja, wiem) jako wizji schadzki z wytęsknioną ukochaną; Furią (nie wiedzieć czemu, takie imię bardzo mi do niej pasuje), Walkirią czy też Śmiercią, a samej walki jako współżycia z tą kochanką, odnajduję jednocześnie fenomenalnym i oryginalnym, bardzo mocnym, a przy tym w jakiś sposób – mimo swoistej brutalności samego aktu – romantycznym. Sama scena seksu, poprzez swój niemal hardcorowy wydźwięk, też świetnie wkomponowuje się w opowiadanie. Ciężko byłoby bowiem porównać wyrzynanie legionów wroga do radosnego, acz nieśmiałego i nieporadnego migdalenia dwójki podlotków. Tak więc brutalność aktu jest tu nie tylko uzasadniona, ale wręcz jak najbardziej na miejscu. Kolejny plus za to, że nadałaś Twojej Raninahji, a mojej Furii, wymiaru prawdziwie cielesnego i realnego. Dzięki temu nie jest to kolejne opowiadanie oparte o symbolikę i erotykę stricte metaforyczną, urojoną. A to cieszy.

Pochwalić wypada też styl – mimo technicznych mankamentów, tekst czytało się naprawdę fajnie – i klimat, któremu dużo dają końcówki monologów Czarownicy: “…nie ważne. Nie sądzę, żeby…”.

 

Ogólnie, kolejne naprawdę świetne opowiadanie w konkursie. Wbiło mi się w pamięć i – zdradzę Ci – znalazło się na liście nominowanych przeze mnie do podium.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

 

Niby nie jest źle, ale coś mi nie leży. Początek mi się podobał, ale potem było nieco gorzej. Jakoś nie przekonała mnie ta końcówka, chyba zbyt przewidywalna była. Może następnym razem lepiej by było czymś czytelników zaskoczyć?

Albo po prostu wydziwiam. ;)

 

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Nie sądzę [+,] by przeżył kolejną noc.

To śmieszne, ale chciałabym [+,] aby przeżył.

Nie sądzę [+,] aby przeżył noc.

Podobno nasze kobiety przestały ich rodzić dawno temu. -> ich? Chodzi o mężczyzn?

Westchnęła lekko i odwróciwszy się na pięcie [+,] weszła do małej chaty wtulonej w otaczające ją malwy i brzozy.

To dziwne i obce uczucie towarzyszyło mu aż do momentu [+,] kiedy ją zobaczył.

To też było inne, zwykle biegła mu na spotkanie, wpadała w ramiona [+,] niemal przewracając go siłą pędu, mimo że był od niej [znacznie] potężniejszy o bez mała kilka razy.

Nie chodziło nawet o samą fizyczną tężyznę [+,] ale o moc, którą promieniował każdy jej gest.

Zmiótł z ziemi [+,] łapiąc w ramiona, zamykając w uchwycie [+,] jakby chciał wycisnąć z niej to wszystko, do czego tak długo tęsknił.

Spojrzała mu w oczy i w tym momencie poczuł [+,] jakby połknął słońce. 

 

Na plus:

Seks jako motyw przejścia, ciekawy zabieg. Opis mocny, ale widać, że nie chodziło o wywołanie rumieńca na twarzy czytelnika, a o pokazanie pasji. Kupuję też fantastykę.

 

Na minus:

Zmęczyła mnie ta kołysanka (mam na myśli wiersz). Interpunkcja leży.

Miejscami przegadane, ale jest i fantastyka i erotyka. Chociaż IMO można byłoby z tego pomysłu wycisnąć znacznie więcej, ogólnie raczej na plus. Czytało się bez bólu, a miejscami nawet z przyjemnością. Pewnie byłaby większa, gdyby nie interpunkcja i drobne błędy.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Cieniu Burzy – czuję się rozpieszczona. Bardzo dziękuję, że chciało Ci się pochylić jeszcze raz nad tekstem i zostawić tak konkretny ślad :)

Ja też nie cierpię łopatologii i traktowania czytelnika jako niezdolnego do własnych wniosków, ale mam również tendencję, do pisania tekstów bardzo hermetycznych, co staram się odrobinę zmienić. Całkiem możliwe, że osiągnięcie balansu nie wychodzi mi jeszcze za dobrze :). Żałuję, że kot nie wypełnił swojego zadania na 100%.

Przecinki. Fuck. Jestem świadoma problemu, nie będę nawet próbowała się usprawiedliwiać.

Jeśli chodzi o nierówne rymy w kołysance, to one są w zasadzie celowe. Wiersz … yk :) miał być nieregularny, bo zdaję sobie sprawę, że mistrzem rymów nie jestem. Obawiam się, że gdybym pokusiła się o rymy regularne, całość mogłaby stać się nużąca. Dlatego skupiłam się bardziej na rytmie. Chociaż nie twierdzę, że wyszło. Przepraszam za kaca :)

Pomysł na takie zestawienie berserkerskiego szału bitewnego z seksem urodził się we mnie już dość dawno i wraca do mnie czasami, cieszę się, że przypadł Ci do gustu.

Wielkie dzięki za odwiedziny.

 

Morgiana89 – dzięki za komentarz. Zabiłaś mi ćwieka, bo żyłam w przeświadczeniu, że końcówka nie jest aż tak przewidywalna. No ale autor ma często różne ‘widzimisia” w stosunku do swoich tekstów, które niekoniecznie wcale bywają trafne, także nie upieram się :).

rooms – dziękuję, wprowadziłam poprawki.

 

Podobno nasze kobiety przestały ich rodzić dawno temu. -> ich? Chodzi o mężczyzn?

 

Chodziło o berserkerów. Zdaję sobie sprawę z niezgrabności tej próby nakierowania czytelnika na określony tor :)

 

Emelkali – Dzięki za komentarz. Pewnie, że dałoby radę wycisnąć więcej. Przyznaję, że niewygodnie czułam się w tekście konkursowym. Z drugiej strony, gdyby nie narzucona dyscyplina konkursu, nie odważyłabym (jak dotąd, mimo, że konto posiadam od dawna i czytam Was dość regularnie) na zamieszczenie jakiegokolwiek tekstu. :)

Spodobał mi się liryzm opowieści i sam pomysł, gdy przełożyłem go sobie na obrazy. Jeśli chodzi o język, to jeszcze nie najwyższy kunszt – zabrakło mi kilku naprawdę pięknych, strasznych albo wzruszających zdań. Czegoś, co poruszyłoby mnie słowem jako czytelnika.

Czasem lubię wstawki poezji, do jej oceniania nadaję się jeszcze mniej niż do oceniania prozy – myślę, że u Ciebie nie było źle, ale bardzo dobrze raczej też nie. Niektóre rymy były raczej na słowo honoru ;) a najmniej mi się spodobała ostatnia linijka przedostatniej zwrotki, bo jest zbyt bezpośrednia jak na poezję ;P.

Końcówka za to dość zgrabna – spodobało mi się zaproszenie nieznajomej do wnętrza i rozmowa z kotem.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka