- Opowiadanie: Faledor - Dotyk

Dotyk

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Dotyk

Potrzebowała kilku sekund, żeby zdać sobie sprawę, że dźwięk, który słyszy to terkot budzika. Obudziła się zlana potem. Za to w gardle pustynia. Każdy oddech sprawiał ból, serce waliło jak oszalałe. Jeszcze chwilę leżała. Musiała ochłonąć. Wreszcie usiadła z wysiłkiem i spuściła stopy w czeluść puchatych kapci. Ten sen wcale jej nie pomagał. Powinna unikać takich emocji. Przynajmniej do operacji. Wyniki nie były najlepsze, ale terminu nie dało się skrócić. Spojrzenie na zegarek spowodowało, że przyspieszyła ruchy. Ubranie, śniadanie, tabletka, mycie zębów, czesanie, tusz na rzęsy i była gotowa do wyjścia. Wszystkie czynności wykonywała machinalnie. Dopiero na przystanku mogła poczuć się naprawdę obudzona. W torebce miała książkę, specjalnie do czytania w tramwaju, jednak dziś znowu jej nie wyciągnęła. Sen, który tak poruszył jej chore serce, nie pozwoliłby się skupić na czytanej historii. Bezwiednie przymknęła oczy, by wspomnienia snu stały się jeszcze bardziej wyraziste.

 

Dobrze pamiętała ich pierwsze spotkanie. Stał przed nią patrząc wyczekująco spod zmrużonych powiek. Głośna muzyka zagłuszyła słowa, które wypowiedział, ale wyciągnięta ręka zapraszała do tańca. Dotknęła tej ręki i poczuła silny uchwyt. Podążyli na środek parkietu. Wirujące obok nich pary były tylko rozmazanymi, kolorowymi plamami. Nie kokietował uśmiechem, nie przyciskał zbyt mocno talii i nie patrzył nachalnie w oczy. Nie robił nic, do czego zaczynali powoli przyzwyczajać ją inni chłopcy. Nie podrywał jej. Po pierwszym tańcu odprowadził Klarę grzecznie na miejsce i puścił dłoń nie przytrzymując ani odrobinę dłużej, niż to było konieczne. Podziękował, zwyczajnie odwrócił się i odszedł. Podziękowała również i udawała, że nie zrobił na niej żadnego wrażenia. Jednak było zupełnie inaczej. Wciąż czuła na skórze dotyk twardych, szorstkich dłoni. Wielokrotnie chodząc do dyskoteki wypatrywała w tłumie jego sylwetki odzianej zwykle w dopasowany, czarny golf i ciemne spodnie. Szukała wzrokiem ciemnej czupryny składającej się z drobnych loczków, przygładzonych i związanych nad karkiem w krótki kucyk. Wyczekiwała z niecierpliwością spojrzenia spod zmrużonych powiek i udawała, że jest zaskoczona, gdy widziała przed sobą ten zapraszający do tańca gest. Zawsze jednak wyciągała dłoń, dając się porwać silnemu i pewnemu ciału. Prowadził świetnie. Nie lubiła w tańcu zastanawiać się nad odpowiednimi krokami. Z nim wszystko przychodziło naturalnie. Byli doskonale dopasowani. Tym bardziej żal było, gdy odprowadzał ją niezmiennie na miejsce po jednym lub zaledwie dwu utworach. Niechętnie puszczała chropowatą, silną dłoń.

– Kto to? – Mariola, z którą chodziła do klubu wpatrywała się w nią, z pytająco uniesionymi brwiami.

– Nie mam pojęcia – Klara wzruszyła ramionami i zdała sobie sprawę, że właściwie nigdy z nim nie rozmawiała. Nikt ze znajomych go nie znał. Nie wiedziała o nim nic.

– Jest całkiem niczego sobie – skonstatowała przyjaciółka pociągając łyk napoju z wysokiej szklanki i mrugając porozumiewawczo okiem, co oznaczało, że w jej dziesiętnej skali przyznawała mu co najmniej dziewiątkę.

– Daj spokój. Lepiej chodź na parkiet. – Klara odstawiła swój sok i zachęcająco trąciła ramię Marioli. Obydwie kochały tańczyć.

 

Klara omal nie przejechała swojego przystanku. Wybiegła w ostatniej chwili, o włos unikając przyciśnięcia zamykającymi się drzwiami. W torebce zabrzęczał sygnał sms. Westchnęła. Podejrzewała, że to od Tomka. Rozstali się prawie dwa miesiące temu, ale od jakichś dwóch tygodni on systematycznie pisał, jak bardzo jest mu jej brak. Klara nawet nie zajrzała do telefonu. Wciąż czuła gorycz na wspomnienie jego zdrady. Nie sądziła, że jest w stanie kiedyś wybaczyć. Weszła do biura pięć minut przed ósmą udając, że nie widzi karcącego spojrzenia szefowej. Ze względu na stan zdrowia powinna zrezygnować z pracy, ale nie wiedziałaby, co zrobić z ciągnącymi się samotnie dniami. Na razie jakoś da radę.

 

Przerwa na lunch zaskoczyła ją w wirze pracy. Z ulgą odłożyła teczki z dokumentami i wyszła do barku. Usiadła przy stoliku przyglądając się sałatce na plastikowym talerzyku. Koło niej zajęła miejsce Adriana stawiając przed sobą tacę wyładowaną jedzeniem.

– Nie rozumiem, jak możesz tyle jeść i tak wyglądać? – Klara z nieskrywaną zazdrością zmierzyła zgrabną sylwetkę koleżanki.

– Kochana, nie wiesz, że dobry seks jest najlepszym sposobem na pozbycie się nadmiaru ciała tu i ówdzie? Mój Antonio nie daje mi się nudzić. – Ugryzła spory kęs hamburgera i dodała z pełnymi ustami – A propos seksu, to co z Tomkiem? Wróciliście do siebie?

Klara zarumieniła się na taką bezpośredniość. Adriana była od niej młodsza co najmniej o kilka lat, a mimo to bardziej doświadczona i niewiarygodnie wręcz otwarta, szczególnie w relacjach damsko-męskich. Klara czasami czuła się nieswojo podczas takich rozmów. Nikomu nie zdradziła powodu rozstania z wieloletnim partnerem. Było to dla niej osobistą porażką. Adriana przyjrzała się jej bacznie.

– No dobra, jeśli nie on, to przecież tego kwiatu pół światu. Nie przejmuj się, tylko kogoś sobie znajdź. Dobrze ci zrobi porządny seks. Nie obraź się, ale ostatnio jakoś mizernie wyglądasz. – Głośno wyssała resztki coli ze słomki i zabrała się do ciastka mrucząc na poły do Klary, na poły do siebie: – Każdemu należy się w życiu odrobinę słodyczy…

 

Dokładnie pamiętała również dzień, a raczej noc, kiedy widziała go po raz ostatni. Tańczyli dłużej. I częściej. Potem usiedli i rozmawiali. Nie pamiętała już właściwie o czym. Przecież minęło ponad dziesięć lat. A jego głos był jak szum morza. Zresztą nieważna była treść, tylko fakt, że mówił do niej. Potem wyszedł na chwilę, ale wtedy przyplątał się Dżimi. Jej były chłopak był podpity i marudził. Kleił się do niej i nie chciał odejść. Wzięło go ostro na wynurzenia i nie sposób było mu przerwać. Miała nadzieję, że zaraz pójdzie, że nie zepsuje jej tego. Myliła się. Dżimi klęknął przed nią i bełkocąc o miłości położył ręce na jej dłoniach . Wtedy ponad jego głową Klara zobaczyła krótkie spojrzenie szarych, zmrużonych oczu. Nawet do niej nie podszedł. Po prostu odwrócił się i tyle go widziała. Czekała na następną sobotę z niecierpliwością, potem na kolejną. Nie było go wśród tańczących. Więcej się nie pojawił.

Minęło kilka lat. O pierwszych miłostkach dawno zapomniała. W jej życiu zaczęli pojawiać się poważni mężczyźni i poważne związki. Z Tomkiem związała się myśląc, że to na całe życie. Do tego feralnego dnia. Nie powiedziała mu o podejrzeniach lekarza. Sama bała się swojej choroby. Musiała to wszystko przemyśleć i najpierw zmierzyć się z nową sytuacją sama. Dlatego wyjechała na badania do sanatorium w innym mieście. Naprędce wymyśliła, że to szkolenie. Uwierzył. Badania zajęły trzy dni zamiast czterech. Niepomyślna diagnoza została potwierdzona. Klara najbardziej w świecie pragnęła wtedy wtulić się w silne ramiona Tomka i wypłakać w nich swoje troski. Kiedy jednak weszła do domu, ramiona Tomka zajmowały się zupełnie kimś innym.

Dała mu godzinę na spakowanie się. Nie protestował. Potem zmieniła pościel i wtuliła twarz w poduszkę, która po godzinie była mokra od łez. Wreszcie zasnęła i pierwszy raz miała TEN sen.

 

We śnie jego głos był bardzo wyraźny. Ale zanim się odezwał wziął ją za rękę. Jego szorstka skóra była tak znajoma i tak przyjemna w dotyku, że zadrżała.

– Długo się nie widzieliśmy. – ona pierwsza przerwała milczenie. Spojrzał na nią przenikliwie, spod czarnych rzęs i uśmiechnął się kącikiem ust.

– Dla mnie dziesięć twoich lat jest jak mgnienie oka. Ale wystarczyło, żebym znowu pragnął cię widzieć.

– Dlaczego wtedy nie podszedłeś? – to pytanie najbardziej ją dręczyło. – Wszystko mogło wyglądać inaczej.

Zrobił krok w jej stronę. Był teraz bardzo blisko. Jego usta były tuż przy jej uchu, dlatego jego szept poczuła niczym powiew wiatru na włosach.

– Byłaś zajęta.

– Nieprawda! – zaprotestowała, ale on położył jej delikatnie acz zdecydowanie palec na ustach.

– On cię dotykał. Trzymał twoje ręce w swoich. Byłaś wtedy jego. Teraz ja trzymam twoje ręce i teraz jesteś moja. Dajesz mi szczęście. Teraz.

Nigdy nie była dobra w okazywaniu swoich uczuć. W mówieniu o nich jeszcze gorsza, ale to był sen, więc się odważyła.

– Wtedy… myślałam, że coś nas łączy, że dla ciebie znaczę. Mnie zależało… Gdybyś nie zniknął tak nagle…

– Mój czas w twoim świecie się skończył. Myślałem o tym, żeby cię zabrać ze sobą, ale wtedy ktoś mi cię odebrał. Teraz mogę to zmienić. Zostaniesz ze mną? – Jego głos wibrował oszałamiająco przy jej szyi.

Czuła, że jest niezwykły. Intrygował ją, nawet trochę przerażał, ale najbardziej fascynował. Jego dziwne zasady i podkreślanie odmienności ich światów potęgowało te doznania..

– Kim jesteś? Diabłem? – zaryzykowała. Uśmiechnął się delikatnie kącikiem ust.

– A kto to jest diabeł? Nie znam, więc pewnie nie jestem. Jestem feonem. Nasze światy istnieją obok siebie. Czasem feoni przenikają do świata ludzi, ale nie muszą się pokazywać, jeśli nie chcą. A jeśli chcą pokazują się pod postacią ludzką, żeby nie wzbudzać podejrzeń.

– Jak więc wyglądasz, kiedy nie jesteś człowiekiem? – patrzyła w szare oczy próbując zrozumieć, że nie należą do niego, ale były zbyt rzeczywiste, żeby mogło to się udać.

– Kiedy przenosimy się do waszego świata najlepiej czujemy się w drzewach. One najbardziej odpowiadają naszemu jestestwu.

– I ty bywałeś w drzewach w moim świecie? – zdziwiła się.

– Wtedy pierwszy raz cię zobaczyłem… – nabrał głęboko powietrza – i poczułem, jak mnie dotykasz.

Potem opowiedział jej historię, jak czekał, kiedy przyjdzie poczytać książkę oparta o pień kasztanowca rosnącego opodal jej bloku, jak obejmowała brzozę w parku kiedy zmęczyła się truchtem po alejkach. Opowiadał o tym, jak przenikał z drzewa do drzewa, żeby tylko poczuć jej dotyk. W końcu, jak zapragnął by dotykała go świadomie i dlatego przybrał postać ludzką. Jej dotyk był dla niego tak silnym doznaniem, że pragnął go ponad wszystko, jednocześnie mogąc doświadczać go tylko krótką chwilę, by nie zwariować.  Ale to dotyczyło jej świata. Teraz byli we śnie, więc nic go nie ograniczało.

– Dałaś mi tyle przyjemności, że chciałbym teraz zrobić coś dla ciebie. Powiedz, co mam robić byś podzieliła moje szczęście? Co robią mężczyźni kobietom w twoim świecie?

To był sen, więc Klara nie zarumieniła się na sam pomysł wyrażenia swoich potrzeb. Co więcej, jasno i precyzyjnie określała czynności i sposoby, jakimi feon mógł sprawić jej przyjemność. Począwszy od dotyku szorstkimi i jednocześnie delikatnym dłońmi, po gorące pocałunki, które czuła na każdym fragmencie ciała. Czuła, że dotykanie jej sprawia feonowi prawdziwą przyjemność. Widziała to w rozżarzonym spojrzeniu, więc ani trochę nie była zażenowana, kiedy rozstawała się ze swoim ubraniem. Z satysfakcją obserwowała, jak pod wpływem jej dotyku na pięknym niczym rzeźba ciele feona pojawia się przelotny dreszcz. A potem musiała przymknąć oczy, bo wszystko zawirowało. Ale nawet pod przymkniętymi powiekami widziała blask, który rozjarzył jego skórę gdy krzyczał tuląc ją do siebie. Wtedy się obudziła.

 Zawsze się budziła w tym momencie. Rozkojarzona, rozedrgana wewnętrznie i zdezorientowana. Musiała chwilę dochodzić do siebie, potem wstawała do pracy. Jechała tramwajem tęskniąc do szorstkich dłoni. Zakładka w książce niezmiennie tkwiła między dziewięćdziesiątą a dziewięćdziesiątą pierwszą stroną. Od ponad dwóch miesięcy. Brzęczenie telefonu. Kolejny sms od Tomka. Praca. Popołudniowa wizyta u lekarza. Z sercem było źle. W trybie awaryjnym lekarz wyznaczył termin na przyszły tydzień. Czas płynie tak wolno. W końcu wieczór. Powieki wolno opadają i znowu jest z NIM.

Rozmawiają. Trzyma jej dłonie zamknięte w swoich. Całuje opuszki palców. Jego usta są pełne i miękkie. Pełne żaru. Pocałunkiem ucisza pytania. Daje jej do zrozumienia, że na dziś dosyć rozmów. Mają przed sobą mnóstwo czasu. Nie muszą się spieszyć. Mogą cieszyć się do woli swoimi ciałami dając sobie szczęście. I miłość. Klara już wie, że to, co czuła kiedyś do Tomka, czy do innych mężczyzn obecnych w jej życiu, to tylko namiastka tego, co czuje teraz. I ma pewność, że ta miłość jest odwzajemniona. Czuje to w szorstkich rękach, które właśnie wędrują ku jej biodrom, by nadać im odpowiedni rytm. Klara wtula się w zagłębienie szyi feona i oddycha zapachem wibrującym w jej nozdrzach. Kiedy słyszy krzyk zamyka oczy i wczepia się paznokciami w skórę na jego plecach. „Zostaaaaaaaaaań” krzyczy przeciągle feon i Klara zostaje. Oddycha jego powietrzem, aż skóra feona przestaje świecić. Powoli podnosi powieki. W szarych oczach szkli się szczęście.

– Jesteś – szepce.

– Jestem.

 

Dzwonek świdrował w uszach sąsiadki od dłuższego czasu mimo, że dzwonił do drzwi obok . W końcu zdecydowała się otworzyć i powiedzieć młodemu człowiekowi z ogromnym bukietem kwiatów, że na nic jego wysiłki. Poznała go. Mieszkał tu jakiś czas. Potem się wyprowadził. Powiedziała, że przed paroma godzinami pogotowie wyniosło jej ciało. Przykryte białym prześcieradłem. Złożyła kondolencje i zamknęła drzwi.

Koniec

Komentarze

Lubie dobre zakończenia, więc mam nadzieję, że pomimo wszystkiego feon zabrał / przeniósł Klarę do swojego świata.

[…] ciemnej czupryny składającej się z drobnych loczków, przygładzonych i związanych nad karkiem w krótki kucyk. ---> jesteś pewna, że drobne loczki po rozprostowaniu będą aż tak długie, by dały się wiązać w kucyk?

Przeczytałam

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Pomysł był, nawet ładny i można powiedzieć o szczęściu w nieszczęściu, ale wykonanie zepsuło mi całą przyjemność. Są różne niedoskonałości, o których poniżej, ale najbardziej przeszkadzał mi nadmiar zaimków, w większości przypadków zupełnie zbędnych. :-(

Mam nadzieję, że kolejne opowiadania przeczytam z większą przyjemnością. ;-)

 

Każdy od­dech spra­wiał ból, serce wa­li­ło jak osza­la­łe. Jesz­cze chwi­lę le­ża­ła, cze­ka­jąc aż od­dech tro­chę się unor­mu­je. – Powtórzenie.

 

Przy­naj­mniej do wy­zna­czo­ne­go ter­mi­nu ope­ra­cji. Wy­ni­ki nie były naj­lep­sze, ale ter­mi­nu nie dało się skró­cić. – Powtórzenie.

 

Sen, który tak po­ru­szył jej cho­rym ser­cem… – Sen, który tak po­ru­szył jej cho­re ser­ce

 

Nie ko­kie­to­wał jej uśmie­chem, nie przy­ci­skał zbyt mocna talii i nie pa­trzył na­chal­nie w oczy. Nie robił nic, do czego za­czy­na­li po­wo­li przy­zwy­cza­jać inni chłop­cy. Nie pod­ry­wał jej. Po pierw­szym tańcu od­pro­wa­dził grzecz­nie na miej­sce i pu­ścił jej dłoń nie przy­trzy­mu­jąc ani odro­bi­nę dłu­żej niż to było ko­niecz­ne. – Przykład nadmiaru zaimków.

 

Wciąż czuła na swej skó­rze dotyk jego twar­dych, szorst­kich dłoni. […] Nie­chęt­nie pusz­cza­ła jego dłoń. – W tym akapicie, którego nie cytuje w całości, masz jeszcze całe mnóstwo zbędnych zaimków: …wy­pa­try­wa­ła w tłu­mie jego syl­wet­ki…, Szu­ka­ła wzro­kiem jego ciem­nej czu­pry­ny…, Wy­cze­ki­wa­ła z nie­cier­pli­wo­ścią jego spoj­rze­nia…, …wi­dzia­ła przed sobą jego za­pra­sza­ją­cy…, …dając się po­rwać jego sil­ne­mu…, Z nim wszyst­ko przy­cho­dzi­ło

 

Wciąż czuła na swej skó­rze dotyk jego twar­dych, szorst­kich dłoni. – Czy mogła coś czuć na cudzej skórze?

 

-Jest cał­kiem ni­cze­go sobie – skon­sta­to­wa­ła przy­ja­ciół­ka… – Zamiast łącznika powinna być półpauza, a po niej spacja.

Ten błąd powtarza się w dalszym ciągu opowiadania.

 

Usia­dła przy sto­li­ku przy­glą­da­jąc się  sa­łat­ce w pla­sti­ko­wym ta­le­rzy­ku.Usia­dła przy sto­li­ku przy­glą­da­jąc się sa­łat­ce na pla­sti­ko­wym ta­le­rzy­ku.

Zbędna spacja przed sałatką.

 

Klara z nie­skry­wa­ną za­zdro­ścią zmie­rzy­ła zgrab­ną linię ko­le­żan­ki. – Wolałabym: Klara z nie­skry­wa­ną za­zdro­ścią zmie­rzy­ła zgrab­ną sylwetkę ko­le­żan­ki.

 

Mój An­to­nio nie daje mi się nu­dzić. – ugry­zła spory kęs swo­je­go ham­bur­ge­ra… – Czy mogła ugryźć cudzego hamburgera? ;-)

Po kropce zaczynamy wielka literą. Źle zapisujesz niektóre dialogi. Zajrzyj tu: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Ad­ria­na była od niej młod­sza co naj­mniej o kilka lat, a mimo to była bar­dziej do­świad­czo­na… – Powtórzenie.

 

za­bra­ła się za ciast­ko mru­cząc na poły do Klary… – …za­bra­ła się do ciastka, mru­cząc na poły do Klary

 

Dżimi klęk­nął przed nią beł­ko­cąc o mi­ło­ści i po­ło­żył ręce na jej dło­niach .Dżimi klęk­nął przed nią, beł­ko­cąc o mi­ło­ści i po­ło­żył ręce na jej dło­niach.

 

pra­gnę­ła wtedy wtu­lić się silne ra­mio­na Tomka… – …pra­gnę­ła wtedy wtu­lić się w silne ra­mio­na Tomka

 

Mi za­le­ża­ło… – Mnie za­le­ża­ło

 

opar­ta o pień kasz­ta­nu ro­sną­ce­go opo­dal jej bloku… – …opar­ta o pień kasztana/ kasz­ta­nowca, ro­sną­ce­go opo­dal jej bloku

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Adamie, drobne loczki oznaczają jedynie to, że obwód owych loczków był niewielki, ale nie ma to nic wspólnego z długością włosów, więc mogły być związane w kucyk :-)

Mnie przeszkadzała bardzo zaimkoza.

Ładna opowieść, taka ciepła.  I tak jak Adam, wybieram opcję z happy endem.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Też głosuję za happy endem. :-)

Też zauważyłam zaimkozę. Do tego interpunkcja kuleje.

nie przyciskał zbyt mocna talii

Literówka.

Wybiegła w ostatniej chwili o włos unikając przyciśnięcia zamykającymi się drzwiami.

Przecinek po “chwili”. Zawsze w zdaniach złożonych z imiesłowem.

Babska logika rządzi!

---> bemik. Wypada wierzyć, Wy, kobiety, wiecie o włosach i fryzurach siedemdziesiąt trzy ray więcej od nas. :-)

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

bemik – w kwestii włosów nic dodać, nic ująć smiley Zakończenie każdy może sobie zinterpretować po swojemu i cieszę się, że zostaje wybrana wersja bardziej optymistyczna.

Co do techniki pisania, to ręce mi opadły. Nie sądziłam, że jest tego aż tyle… Pewnie gdybym napisała ten tekst do szuflady i przeczytała za rok, sama byłabym zniesmaczona. Niemniej regulatorzy dziękuję za wnikliwą analizę.

Czy edycja tekstu w tym momencie będzie źle widziana?

Edytuj do momentu zakończenia konkursu – tak pod jakimś tekstem napisała Finkla, a ona wie, co mówi. Po upływie trwania konkursu (zbierania tekstów) już nie robimy poprawek.

Edith: Znalazłam: pod “Szeptunką” Chrypki

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Wprawdzie Finkla w tym konkursie nie juroruje (a nawet sama zamierza startować), ale wydaje jej się, że to powszechna i uczciwa praktyka. Autorzy, którzy się streścili i zamieścili tekst wcześniej, mogą w nagrodę uwzględnić poprawki Czytelników.

Babska logika rządzi!

Przeczytałam.

Ja toże jestem za happy endem ;-)

 

Poprawki – tak zwyczajowo, do momentu upłynięcia terminu końcowego (lub pojawienia się pięcdziesiątej pracy) poprawiajcie ile wlezie, aby teksty były bardzo dobre, a nawet lepsze ;-) Nie zapomnijcie jednak zakomunikować w komentarzu, że nastąpiły zmiany! :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A zatem komunikuję, że dostosowałam się do sugestii Czytelników i właśnie dokonałam poprawek. Mam w związku z tym nadzieję, że następnym odbiorcom nieco poprawi się komfort czytania :)

Taki tam paranormal romance. Raczej nie zapamiętam na dłużej, ale nie jestem koneserem gatunku.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Czy wyjdę na zgorzkniałego, niekompatybilnego dziwaka jeśli powiem, że wolę smutną wersję zakończenia?

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

thargone – a może raczej na realistę? :)

. (Veni, vidi, legi!)

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Czytało się całkiem nieźle. W pewnym momencie coś się posypało z zapisem kwestii dialogowych.

Mnie bardziej podobała się część, w której fantastyki nie było. Rozumiem jednak oczywiście, że była ona warunkiem koniecznym.

Jeśli chodzi o konstrukcję dialogów, to poprawiłam. Miałam to zrobić wcześniej, ale nie wiem czemu mam ciągle problemy z logowaniem się do serwisu.

Erotyki w tym erotyku jak na lekarstwo, niestety. Co mnie jeszcze mocniej uderzyło, to fakt, że bohaterka piła “sok”, na dyskotekach. Nie ubliżając Autorce, naiwność takiego założenia po prostu rozbraja. Moja droga Faledor, albo nie bywasz w takich miejscach i nie wiesz, że tam tylko taksówkarze i kelnerki nie piją (a w każdym razie nie wszystkie), albo za bardzo starasz się przedstawić swoją bohaterkę jako do bólu dobrą, wrażliwą i niewinną. Ot, takiego słodziaczka, którym ktoś powinien się zaopiekować. Niepotrzebnie. A wręcz ze szkodą, bo nie wypada to ani trochę naturalnie. Zwłaszcza, że jej znajoma też piła jakiś „napój”. Skoro dziewczyny była wtedy, te “dziesięć lat temu”, młodziutkie, zdrowe, lubiły się bawić i cieszyły je takie klimaty, to po co robić z nich od razu prawie-zakonnice? Wsio jest dla ludzi, niech się dziewczęta bawią.

 

Biorę poprawki na to, że Reg, Adam i inni użytkownicy podsunęli Ci kilka dobrych rad (z których, jak widzę, jednak nie do końca skorzystałaś; np. dywizy zamiast myślników i brak spacji przy dialogach podczas czytania próbowały wydłubać mi oczy), a mimo to wykonanie i tak mi się podobało. Techniczny aspekt już pomińmy, ale klimat opowieści, ładne, znamionujące prawdziwy pisarski dryg zdania, no i w końcu sama historia – oczywiście z podkreśleniem mocnego zakończenia, które ja również pozwolę sobie uznać za szczęśliwe – sprawiły mi wiele przyjemności.

Przetrwałaś spotkanie z Brzytwą Lema.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Przez połowę opowiadania zbyt wiele się nie dzieje. Nawiązanie do dyskoteki (imprezy) nie wydaje się być niczym odkrywczym i końcówka opowiadania tego nie uratuje. Praktycznie erotyki w tekście nie ma, jak dla mnie widać jedynie rodzące się uczucie. Trafiło się sporo powtórzeń i zaimków. Po napisaniu nowego tekstu, następnym razem polecam przejrzeć go pod tym kątem.

Równoległy świat może i jest fajnym pomysłem, ale mógłby być lepiej dopracowany i może opowiadanie byłoby ciekawsze, gdybyś skupiła się na fantastycznym bohaterze i może z jego punktu widzenia byłaby opisana relacja z główną bohaterką.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Na plus:

Fantastyka jest („najlepiej czujemy się w drzewach” brzmi ciekawie). Niejednoznaczne zakończenie – takie lubię i wybieram zwykle to smutne (Thargone’ie, przybij piątkę!). Erotyka moim zdaniem jest, tylko taka bardzo nieśmiała, dziewczęca (”tych szorstkich dłoni” zdecydowanie za dużo).

 

Na minus:

Interpunkcja leży, zapis dialogów czasem szwankuje, prosty język, boisz się eksperymentować (witam w klubie:)), no i nie odleżał się tekst. Miłość z dyskoteki – trochę sztampowo. 

Pomysł taki nieco… słodko-naiwny. Jak rojenia i marzenia nastoletniej panny. Erotyka w odpowiedniej ilości i dość przyjemnie opisana. Podobał mi się. Co do zakończenia – wybieram wersję optymistyczną. Cóż, błędów nie dało się nie zauważyć, ale oczęta od nich nie bolały. Całość raczej na plus.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Technicznie poległam. Zdałam sobie sprawę, że dużo pracy przede mną, zwłaszcza teoretycznej. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zechcieli napisać kilka słów pod moim tekstem. To dla mnie bardzo cenne.

Jeszcze słówko do rozbrojonego Cienia – sporo wody upłynęło, od kiedy przestałam bywać w takich miejscach, ale bywałam i to systematycznie przez dobrych parę lat. Alkohol zdarzyło mi się pić raz. Po prostu nie po to tam chodziłam. Ale fakt, że koleżance mogłam polać :)

 

Nowa Fantastyka