- Opowiadanie: Alfea - Steam

Steam

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Steam

– A może skoczymy na pociąg?

Gorth podniósł znad kufla smętny wzrok. Jego potężne ramiona uniosły się kiedy mężczyzna nabrał powietrza, jednak po chwili wypuścił je, jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie. Zapatrzył się znów w mętny złotawy trunek, którym napełniona była brudna szklanica.

Tymczasem zręczne palce Farena przeskakiwały między elementami jakiejś układanki, z którą chłopak męczył się od dłużej chwili. Na jego czole widać było głęboką zmarszczkę, oznakę skupienia i nadludzkiego umysłowego wysiłku. Faren nie raczył zaszczyć spojrzeniem młodego Thomasa, który przed chwilą skierował do nich pytanie.

– No, co jest chłopaki? Nie macie ochoty się rozerwać?

– Zajęty jestem – odpowiedzieli zgodnie Faren, wpatrzony w zbitek metalowych płytek, rurek i przełączników i Gorth, który odchylił głowę, wydał ze swojej krtani jakiś nieartykułowalny dźwięk i… jednym chlustem wlał całą zawartość kufla do żołądka.

– Gorth, na miłość boską… po co pijesz, skoro nie smakujesz? – zapytał Thomas sadowiąc się na za stołem.

Gorth obrzucił młodego niepewnym spojrzeniem.

– Szczyny mam smakować? To ma dawać kopa, a nie smakować.

– Ha! A gdbyś tak wyrwał się z tej speluny i zakosztował w wykwintych winach arystokracji?

– Pierdolisz – zauważył Faren.

– Nic bardziej mylnego, mili druhowie, a może raczej Jaśnie Panowie! Na wyciągnięcie ręki macie bowiem bogactwo o jakim nie śniły wasze utrapione, nędzne dusze. Wystarczy jeden mały krok, a ów poprowadzi was ku świetlanej przyszłości, gdzie będziecie pławić się w luksusach i…

– Pierdolisz – ponowił Faren.

W tym samym momencie pod lekkim naciskiem metalowego rysika trzymanego przez Farena w dłoni, układanka zaskoczyła. Ostatni element wpasował się na swoje miejsce. Metalowe płytki do tej pory rozsypane w nieładzie utworzyły idealną kulę, a poprawnie podłączone rurki utworzyły maszt wystający poza obręb kuli.

– I co to niby ma być? – zapytał Gorth.

– Urządzenie, które będzie swym dźwiękiem budziło klienta o odpowiedniej porze dnia – powiedział powoli Faren.

– Pokaż.

Faren wziął niewielkie naczynie, do którego nalał wody. Do masztu układanki przyczepił rurkę, którą zanurzył w wodzie. Przesunąwszy jedną z płytek pogrzebał sprawnie w bebechach urządzenia, wprowadził bryłkę węgla do środka i zatrzasną płytkę. Pacnął rysikiem w kulę, a ta ożyła.

Dwie półkule zaczęły obracać się jedna w jedną, druga w drugą stronę, dzięki czemu następowało zasysanie wody ze zbiorniczka.

– Od ilości wody w zbiorczniku, zależy kiedy urządzenie zacznie piszczeć – zagadnął Faren – o, właśnie.

Urządzenie wydało stłumiony pisk, niczym niewielki gryzoń pałętający się po kątach. Gorth i Thomas pochylili się nad wirującą kulą, przyglądali jej się uważnie, pisk zaczął się w momencie kiedy cała objętość wody została zassana, teraz utrzymywał się na jednym poziomie. Wtem jedna z płytek otarła zbyt mocno o drugą, ta druga się wygieła, a pisk przeszedł w dźwięk porównywalny do przejeżdżania ostrzem noża po szkle.

Thomas się skrzywił, Faren zasłonił uszy, zaś Gorth porwał ze stołu kufel i trzasnął nim w układankę.

Kufel się rozbił.

Układanka się rozpadła.

A gorąca woda rozprysła się po stole.

Dżwięk ucichł, a mężczyźni odetchnęli.

– To może zamiast bawić się w konstruowanie nieprzydatnych zabawek posłuchacie mojego planu? – zaytał niewinnie Thomas – Chcę napaść na pociąg!

***

Czytelnikowi należy się słów kilka. Otóż technologia "ruszyła z kopyta" po roku 1500… aktualnie mamy 2300, jednak zamiast latających jak w Jetsonach mini statków kosmicznych, doczekaliśmy się ery węgla i wszędobylskiej pary. Kobiet w zadługich falbaniastych sukniach, zamiast w obcisłym lateksie, mężczyzn nakrywających swe głowy cylindrami, co rusz coraz dłuższymi, jakby długość cylindra miała zakryć ubytek czegoś innego. Steampunk drodzy Państwo, ot co.

***

Pociąg, na który się zaczaili, miał pojawić się na horyzoncie za niecałe dziesięć minut. Chłopcy sprawdzali ekwipunek. Gorth, wielki i potężnie zbudowany, sprawdzał skuteczność swojej metalowej zbroji. W jego ogromnym łapsku spoczywał ukryty pod rękawicą niewielki przycisk, który aktywował pancerz póki co "zwinięty" na kształt plecaka. Po naciśnięciu zwalniał się obieg pary, który pobudzał kolejne części zbroji do wysunięcia się zza pleców okrywając tors i ramiona. Naciśnięcie dwukrotne aktywowało również hełm, który złożony wyglądał jak półkolista obroża. Pęd pary doprowadzał do rozsuwania się metalowych płytek, które unosząc się otaczały szczelnie głowę mężczyzny z każdej strony poza twarzą.

Faren nasunął na lewą dłoń metalową rękawicę. W każdym z czterech palcy dłoni schowany był pęczek różnej wielkości wytrychów. Pod kciukiem znajdował się za to spust palnika. Faren założył również na ucho aparat słuchowy, potęgujący każdy najmniejszy szmer, urządzenie niezbędne do łamania sejfowych szyfrów. Aparat zasilany był tym samym zbiornikiem co palnik w rękawicy, który to Faren zaczepił na wysokości bioder na pasku.

Thomas stanął na krawędzi urwiska, z której obserwowali okolice. Pochylił się, dotknął palcami u rąk, palcy u nóg. Zrobił parę gimnastycznych ćwiczeń i sprawdził ruchomość swojego metalowego ramienia. Organiczne stracił podczas wypadku, o ironio, kolejowego. Postanowił się również przekonać czy reszta jego ekwipunku jest sprawna. W końcu mają jeszcze pięć minut. W tym celu postąpił krok do przodu i runął w przepaść.

Gorth i Faren spojrzeli w tamtym kierunku i wrócili do swoich zajęć.

Przez chwilę nic się nie działo jednak nagle z głębi urwiska wyleciał Thomas niesiony podmuchem wiatru dzięki parze skrzydeł utworzonych z płótna umocowanych na metalowym rusztowaniu.

– Nie popisuj się. Mogą cię zobaczyć – rzucił Faren spoglądając na młodzieńca kątem oka.

Thomas w jednej chwili, zawisnął nad nimi, schował skrzydła i wylądował z lekkim przyklękiem.

– Panowie! – zawował entuzjastycznie – w sztuce złodziejstwa rozwinęliśmy skrzydła.

***

Pociąg gnał. Nie przewidzieli tego. Założyli, że prędkość będzie podobna do tych, jakie rozwijają pasażerskie pociągi. Przeliczyli się.

– Nie ma czasu! – zawołał Thomas – skaczcie!

Gorth skoczył. Sam nie wiedział czemu. Kazali to skoczył, nie przemyślał tego. Faren spojrzał na Thomasa zaskoczony, ale ten zdążył go pchnąć w przepaść. Sam runął za nimi. Zanurkował w czystym powietrzu, pochwycił obu wspólników za kołnierze i rozpostarł skrzydła.

Mieli szczęście. Pęd powietrza nie roztargał skrzydeł, co więcej uniósł Thomasa i jego balast. Poszybowali w stronę pociągu i w ostatniej chwili Thomas zrzucił mężczyzn na dach. Sam, jendocześnie chowając skrzydła, upadł boleśnie na zadek.

Wyszczerzył się radośnie do Gorth`a który z niedowierzaniem patrzył pod nogi na dach pociągu, a potem do Farena, który wstał, zamachnął się i strzelił młodego prosto w te jego białe ząbki.

Aż chrupnęło.

– Masz szczęście, że nie użyłem palnika – stwierdził grobowo Faren, postawił Thomasa do chwiejnego pionu i strząsnął niewidzialny pył z jego ramion – no już, już, ogarnij się chłopie.

Thomas potrząsnął grzywą niczym koń i zawołał: "Łuszajmy!"

***

Palnik pracował na pełnych obrotach. Faren precyzyjnie wycinał w dachu, ostatniego z wagonów pociągu, spory kwadrat. W końcu blacha ugięła się pod swoim ciężarem i runęła. Mężczyźni wymienili szybkie spojrzenia.

– Gorth, skacz!

– Znowu? – zapytał o dziwo rozsądnie.

– Nic ci nie bedzie, no dawaj.

Skoczył.

Usłyszeli odgłosy szarpaniny i krzyk. Rzucili się do otworu, obaj jednocześnie. Wpadli na siebie, odbili się od siebie, spojrzeli na siebie i przeklęli siebie nawzajem.

– Ty pierwszy! – rzucił Thomas

– Ty masz lepszą broń.

– Ale Ty tu jesteś od rozwiązywania problemów.

– Jaki masz problem Thomasie? Tam jest dziura, tu masz nogi, skaczesz, łapiesz za broń i strzelasz.

– Ja to widzę inaczej.

Thomas wstał i kopniakiem zepchnął Farena do wagonu. Ten zaklął kiedy wylądował pyskiem na ziemi. Już miał pomstować na Thomasa kiedy usłyszał z góry strzały. Thomas uratował mu właśnie życie. Podniósł głowę i zobaczył wycelowaną w siebie lufę. "Ładny mi ratunek" pomyślał, a na jego usta wypłynął gorzki grymas. Lufa okazała się duża z masą pomniejszych małych luf… działko obrotowe. Faren usiósł brwi zaskoczony i jednocześnie zauroczony pięknem broni.

Działko zaczęło wirować, jednak chłopak nie zdążył się przeżegnać, a działko ucichło a mężczyzna dzwigający broń runął na wznak z poderżniętym gardłem. Gorth stanął nad Farenem szczerząc zęby w radosnym uśmiechu.

Usłyszeli huk, stukot dochodzący z dachu wagonu i krzyk grozy poczym wszystko umilkło. Spojrzeli po sobie w duchu kalkulując ile wyniesie rozłożenie łupu na dwóch a nie trzech, jednak przez otwór w suficie z łoskotem wpadły dwa ciała, a zaraz za nimi uśmiechnięty Thomas.

– Gorth… znowu próbujesz liczyć? Ile razy mam ci powtarzać, daruj sobie. Nie myśl tyle bo się zmęczysz. Idź wyważ drzwi. Faren, mówiłeś, że sejf jest gdzie?

– W trzecim wagonie od końca. W drugim jest mechanizm zamykający przejście do trzeciego wagonu. Jeśli się go rozbroi przepuści nas do sejfu, jednak rozbrojenie nieautoryzowanym sprzętem da nam jedynie minutę na przedarcie się do sejfu. Jeśli będzie chroniony podobnym mechanizmem jesteśmy w dupie.

– Spokojnie poradzimy sobie! Gorth?

– Się robi!

Gorth aktywował zdjętą po walce zbroje. Płytki zaczęły wskakiwać na swoje miejsce jedna po drugiej, w końcu uformowały pełną zbroję oraz hełm, najważniejszy w tym momecie. Gorth bowiem cofnął się dwa kroki i przygrzmocił łbem w drewnane drzwi wagonu. Ustąpiły. Kolos wyprostował się, potrząsnął głową odsunął się o krok i gestem zaprosił do wagonu.

– Panowie pozwolą.

– Dziękujęmy. Faren bierz się za rozbrajanie mechanizmu… ożesz… padnij!

W otworze w drzwiach zawirował siwy dym, a o ściany wagonu zaczęły rytmicznie uderzać kule z obrotowego działka.

– Mechanizm wagonu ma działko? – wykrztusił z niedowierzaniem Faren.

– Racja – Thomas leżący na brzuchu, pacnął się otwartą dłonią po czole – zapomniałem że jak się wyważy drzwi to aktywuje się działko.

– No to już jesteśmy w dupie – skwitował Faren.

– Przeczekamy!

Kuli było coraz mniej, a działko w końcu się przegrzało. Mężczyźni spojrzeli po sobie.

– Idź pierwszy – szepnął Faren.

– Nie, to ty masz rozbroić mechanizm, ty idź – szepnął w odpowiedzi Thomas.

– Dlaczego szepczecie? – wyszeptał Gorth.

– Racja! – Thomas poderwał się z ziemi – idę na zwiad.

Thomas wpadł do wagonu i oniemiał. Pół wagonu stanowił piec. Tak wielki mechanizm potrzebny był, aby para utrzymywała drzwi do kolejnego wagonu cały czas zamknięte? Niemożliwe, tu gdzieś musi być jakiś haczyk. Nagle usłyszał odgłos przypominający ocieranie stali o stal. Powoli zwrócił się w prawo, utkwiwszy wzrok w ciemnym rogu wagonu. Wcześniej nie zwrócił uwagi na plątaninę szmat ułożonych w stertę, teraz jednak zauważył drobne drgania materiału, a dźwięk dochodził spomiędzy nich. Podszedł ostrożnie, miarkując kroki, cichy stukot obuwia poniósł się echem. Wysunął ostrożnie trzymany karabin przed siebie i dźgnął stertę lufą. Szmaty eksplodowały, poleciały każda w innym kierunku, a oczom chłopaka ukazał się przerażający widok.

Mężczyzna, który przed nim stał składał się z cząstek ciała skutych ze sobą metalowymi płatami. Widać było, że zasilany jest poprzez piec, tak samo jak i mechanizm drzwi. Skóra naciągnięta na kolejne warsty metalu, przymocowana była doń ogromnymi śrubami. Z uszu, nosa i oczu kolosa wydmuchiwana była para. W miejscu mózgu znajdował się zbiornik z zielonkawą cieczą omywającą sieć poskręcanych rurek. Jedna z rąk kolosa zastąpiona została działkiem obrotowym, druga ogromnym tasakiem. Kiedy olbrzym zupełnie się wyprostował sięgał głową sufitu.

– Teraz to jesteśmy w dupie – stwierdził pogodnie Gorth.

– Gorth! Łap za działko kolesia z wagonu. Faren! Zajmij się mechanizmem. Hej olbrzymie, szukasz równego sobie? Dawaj!

Thomas wykrzyczawszy swoje heroiczne zdanie, zerwał z siebie koszulę i odkrył metalowe ramię. Rozpostarł skrzydła, których mechanizm zaskrzeczał dziwnie w momencie gdy chłopak przycisnął kombinację przycisków na swoim nadgarstku. Prawe skrzydło okręciło się wokół torsu młodzieńca, lewe rozdzieliło się na trzy części. Dwie, każda z osobna oplotły nogi tworząc coś w rodzaju potężnych metalowych szczudeł, trzecia część ustawiła się za plecami tworząc małe działko.

– Mały, ale wariat! – zawołał Thomas i wystrzelił serię z mini działka.

Kolos zachwiał się pod ostrzałem, zamachnął się tasakiem, ale Thomas odbił ostrze dzięki swemu metalowemu ramieniu. Posłał w stronę kolosa jeszcze jedną serię z działka. Odskoczył kilka kroków od niego, znów wprowadził kombinację przycisków, które doprowadziły do przekształcenia szczudeł w niewielkie śmigło. Włączając śmigło Thomas pochylił się i runął na kolosa. Prędkość, którą nadało śmigło chłopcu wystarczyło na to by ściana za kolosem nie utrzymała ich ciężaru i runęła. Kolos wypadł poza pociąg. Thomas w ostatnim momencie przekształcił swój sprzęt znów w skrzydła, dzięki którym wyhamował zanim wypadł z pociągu.

– Udało mi się! – zawołał Faren – mam minutę – dodał i wpadł do trzeciego wagonu.

Czekali w napięciu. Thomas złożył skrzydła i liczył cicho na palcach mijające sekundy, skrzywił się kiedy doliczył do sześćdziesięciu. Nagle rozległ się donośny huk, a Faren wyleciał przez drzwi wagonu wprost pod ich nogi.

– Uff! Ależ mnie zmiotło – stwierdził gramoląc się na równe nogi – mam, wydobyłem co było w sejfie, udało się nam!

– Jesteśmy bogaci! – zawołał Gorth.

– Zaraz, zaraz – Thomas porwał do ręki część plików trzymanych przez Farena – co to jest, do diabła?

Faren zapatrzył się w równo nakreślony szkic mechanizmu.

– To, to jest… to jest przecież… to moja układanka! To mój budzik! Chcieli opatentować mój wynalazek! Miałbym z tego spore zarobki! Nic mi nie powiedzieli! Pewnie to miała być niespodzianka.

– Ożesz w …

– Okradłem sam siebie… – dodał po chwili.

Spojrzał na Thomasa. Ten wyszczerzył zęby w uśmiechu i wzruszył nieznacznie ramionami w geście wyrażającym jednocześnie skruchę, niewiedzę i głęboki żal. Faren wziął zamach i strzelił młodego w te jego białe ząbki.

– Pszepłaszam… – zdołał jeszcze wykrztusić Thomas.

Koniec

Komentarze

Chyba zabrakło korekty :)  Poniżej kilka przykładów usterek, jakie znalazłam w pierwszej części:

 

nabrał powietrze – powietrza

zlotawy trunek – literówka

widać była głęboką – literówka

nadludzkiego umysłowego wysiłku – jakoś nie umiem sobie wyobrazić nadludzkiego wysiłku twórcy przy składaniu łamigłówki (czy jak później wynika – urządzenia)

No, co jest chłopaki – przecinek

jednym chlustem wlał całą zawartość kufla do żołądka – jakoś ten chlust do żołądka kompletnie mi nie pasuje – gdzie on miał ten żołądek? 

Pierd*lisz – zauważył Faren – niby rozumiem autocenzurę, ale bez przesady – spróbuj to przeczytać: pierdgwiazdkalisz

idealną kulę, a poprawnie podłączone rurki utworzyły maszt wystający poza obrąb kuli. – powtórzenie; na pewno obrąb  a nie obręb?

niewielkie naczynie, do którego – przecinek

Dwie półkule zaczęły obracać się jednajedną, drugadrugą stronę, – w języku mówionym potocznym takie powtórzenia przejdą, tu raczej nie

Faren – o właśnie. = Faren. – O, właśnie. 

drugą, ta druga się wygieła, – powtórzenie

bawić się w kontruowanie  – literówka

posłuchacie moje planu – zjedzona końcówka

 

EDYCJA

 

Doczytałam do końca, ale przyznam, że z trudem, bo usterek wydawało mi się, że z każdą chwilą jest coraz więcej. Kilka razy rzuciło mi się w oczy coś takiego jak rozbroji. To typ błędu, który edytor podkreśla na czerwono, więc dziwię się, że zostało takie ostrzeżenie zignorowane. 

 

Wtrącenie i wyjaśnienie w obecnej formie, że to steampunk, nie przemówiło do mnie. Takie informacje,  w tym kiedy rozgrywa się akcja, powinny być wplecione w fabułę. 

Pomysł na napad i ograbienie (UWAGA SPOILER) samego siebie, nie taki zły, ale moim zdaniem wymaga dopracowania. 

Jednym słowem (no dobrze, kilkoma ;) ) – jeszcze dużo pracy przed Tobą, Autorko, ale warto :) 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Czy­tel­ni­ko­wi na­le­ży się słów kilka. Otóż tech­no­lo­gia "ru­szy­ła z ko­py­ta" po roku 1500… ak­tu­al­nie mamy 2300, jed­nak za­miast la­ta­ją­cych jak w Jet­so­nach mini stat­ków ko­smicz­nych, do­cze­ka­li­śmy się ery węgla i wszę­do­byl­skiej pary. Ko­biet w za­dłu­gich fal­ba­nia­stych suk­niach, za­miast w ob­ci­słym la­tek­sie, męż­czyzn na­kry­wa­ją­cych swe głowy cy­lin­dra­mi, co rusz coraz dłuż­szy­mi, jakby dłu­gość cy­lin­dra miała za­kryć uby­tek cze­goś in­ne­go. Ste­am­punk dro­dzy Pań­stwo, ot co.

Dla mnie, takie zakreślenie realiów, to pójście na straszną łatwiznę. Uniwersum najlepiej tworzyć w tle. 

 

– Pierd*lisz – po­no­wił Faren.

 

Pamiętaj, że opowiadania zamieszczane na NF można otagować. Jeden z nich to “wulgaryzmy”. I już czytelnik jest ostrzeżony i gwiazdki stają się niepotrzebne.

 

Tekst ma masę błędów. Do tych wymienionych powyżej dodam zaimkozę. Nadużywasz szczególnie zaimka “się”.

Co do fabuły – nie mogłem się jakoś wczuć. Twist z finału nawet udany, choć… naciągany.

 

Nie jest tragicznie, ale sporo pracy przed Tobą.

 

Pozdrawiam!

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Jest takie stare powiedzenie: nie jest źle, o nie, nie jest źle, ale jeszcze nie jest beznadziejnie. przypominam je, ponieważ do “przefajnowanych” tekstów nieźle pasuje.

Parowy McGywer i bardzo mało więcej, moim zdaniem.

Literówki, literówki, literówki. Niektóre z gatunku podkreślanego przez edytory. Dlaczego wciąż tu są?

Poza nimi właściwie głównie walka, czyli – dla mnie – nic ciekawego. Ale twist na końcu interesujący. Acz mało prawdopodobny – kto byłby skłonny tyle zapłacić za ochronę ładunku?

Interpunkcja mocno kuleje.

Wywaliłabym te gwiazdki. Podejrzewam, że panowie mówili bez żadnego pikania.

Palcy? Skąd taka odmiana?

jak się wywarzy drzwi

Paskudny ortograf.

Babska logika rządzi!

Tekst przyznaję, pisałam godzinę.

Nie zwróciłam uwagi na literówki.

Mam anglojęzyczną wersję oprogramowania i podkreśla mi wszystko.

Dziękuję za poprawki.

Pierwszy raz wrzucałam TU swoje opowiadanie, nie wiem jeszcze co i jak się edytuje.

I nie wiedziałam, że mogę wrzucać wylgaryzmy pełne. Gwiazdki zostawię póki co bo nie wiem jeszcze gdzie się taguje opowiadanie.

(edytuje ten komentarz piąty raz…) Powtórzenia wplecione są specjalnie. Taki styl tego konkretnego opowiadania, ale dziękuję za sugestie.

Pozdrawiam.

Nasz edytor też powinien podkreślać błędy.

A wulgaryzmy mogą zostać i bez tagu. Nawet wydaje mi się, że bohaterowie nie bluzgają aż tak, żeby uzasadniać tag. Gdybyś napisała “Psy”…

Babska logika rządzi!

Jeśli mam windowsa anglojęzycznego, to będzie mi podkreślał wszystko co piszę, gdziekolwiek piszę. Wybaczcie mi błędy, choć się staram jak mogę i regułki ortografii znam to i tak potrafię walnąć takiego byka, że oko bieleje. Taki to mój “talent”.

By the way, znacznik “Loża” koło Waszych nicków oznacza prowadzących strony? :)

Nie wiem dlaczego, ale strona internetowa gubi rozdzielczość. Tylko ta konkretna… nie dam rady czytać tekstu dłużej niż 5 minut bo mi się mieni przed oczami.

Czy to ja nie mam jakiejś wtyczki?

Nieeeee. Upierdliwców, którzy wszystko czytają i wszystkiego się czepiają. ;-)

Edit: O gubieniu rozdzielczości nic mi nie wiadomo. A nawet pierwsze słyszę.

Babska logika rządzi!

W takim razie może to u mnie czegoś brakuje. Aczkolwiek tylko ta strona się rozmazuje…

Czyli Loża to inaczej Jury?

Czy oznacza dobre duszki poprawiające zagubionych autorów?

Ściągnij najnowszą Operę z polskiej witryny. Strona będzie wyświetlać się poprawnie, a i słownik PL ma wbudowany.

 

Tyle od dobrego duszka ;)

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Niestety tekst z powodu licznych usterek czyta się trudno. Powtarzające się “zbroji” itp aż bolą. Ja rozumiem, że trudno, też muszę walczyć, by nie pisać “łafka” lub “spodkanie”, ale jak się chce, to się da. Choć nie przy tekście pisanym w godzinę. Proponuję następnym razem dać tekstowi odleżeć, przeczytać raz jeszcze i raz jeszcze, poprawić i wstawić po tygodniu. Pośpiech jest dobry przy łapaniu pcheł.

Co do fabuły – akcja gęsta, że trudno oddech złapać, a na tym niestety tracą bohaterowie – nie bardzo ich rozróżniałam. I zgadzam się z przedpiścami, że fragment określający realia to kiepski pomysł – to powinno wynikać z reszty opowiadania, zwłaszcza, że i tak nie wiadomo, co spowodowało taki a nie inny kierunek rozwoju cywilizacji. Zwłaszcza, że minęło 800 lat od kiedy technologia ruszyła z kopyta i co? – i podręczne śmigło.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

i przeczytan

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nowa Fantastyka