- Opowiadanie: vieviór - Remis

Remis

Dziś rano zetknąłem się z opinią, że coś podobnego już chyba powstało. Nie wiem. Nie kojarzę. Pomysł jest prosty i niewykluczone, że ktoś już wpadł na coś takiego. Inspiracją do napisania tekstu było “Drugie Porozumienie Mińskie” z 12 lutego. Nie oznacza to, że należy doszukiwać się wyraźnych analogii do działań którejkolwiek ze stron. “Inspiracja” to jedynie impuls. 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Remis

Czarny Pion stał niezłomnie na polu C cztery. Biały Pion zamarł w bezruchu, dokładnie naprzeciwko niego. Z uszu Białego obficie sączyła się krew. Obaj roztrzęsieni Królowie skryli się za plecami dwóch swoich Pionów, jedynych ocalałych z pożogi starcia. Czarny Pion rozejrzał się wokół. Jego przyjaciel Skoczek leżał nieopodal z przetrąconym kręgosłupem. Jeszcze wczoraj upijali się wspólnie winem w oberży. Teraz Skoczek spazmatycznie rył kopytami białą gładkość pola E cztery. Rozpaczliwie usiłował unieść łeb. Wspaniała końska grzywa pozlepiana była zakrzepłą krwią. Ze spienionych chrap wydobywało się ciche, przedśmiertne rżenie. Czarny Pion czuł, że powinien coś zrobić, podejść do Skoczka, ująć koński łeb w dłonie i powiedzieć coś pocieszającego, dodać  mu otuchy. Nie mógł jednak opuścić posterunku. Wszak ochraniał swego Króla.

Wesołek Goniec dotarł naprawdę daleko. Padł na C siedem, bohatersko szturmując pozycje wroga. Fantazyjny kapelusz z białym piórem spoczął obok niego. Piękne niegdyś oblicze Gońca, spalone teraz do kości gazem musztardowym, zupełnie zatraciło swe szlachetne rysy. Stopiło się jak woskowa maska w płomieniach. Ruiny dwóch Wież, które zwarły się w śmiertelnym starciu, zaścielały pobliskie pola gruzem, grzebiąc zmarłych pod stosami osmalonych cegieł. Czarny Pion spuścił wzrok. Ujrzał pod stopami uciętą odłamkiem szrapnela głowę swego Hetmana. W rozwartych ustach wodza zastygło gromkie „hurra”, lecz niedomknięte oczy zaszły już mglistym zdumieniem i wyraźnie szukały winowajcy. Spoglądając w te oczy i na ciała porozrzucane wokół, poszatkowane, sponiewierane na szachownicy, Czarny Pion skulił się w sobie, w oczekiwaniu na nadciągające poczucie winy. Czuł się winny tego, że wyszedł z boju bez jednego draśnięcia. Potem spojrzał w niebo. Zapragnął modlić się dziękczynnie do Boga, lecz dostrzegł jedynie spękaną farbę na pożółkłym suficie, smugi dymu papierosowego tańczące w świetle lampy i dłonie graczy, złączone w serdecznym uścisku.

– Wygląda na to, że mamy remis – oświadczył pierwszy gracz.

– Tak – odparł drugi. – Niezła partyjka. Zagramy jeszcze raz?

Czarny Pion spojrzał na Białego. Tamten stał z obojętnym wyrazem twarzy. Nie słyszał niczego. Huk salwy armatniej rozerwał mu bębenki uszne. Czarny Pion poczuł, że zalewa go fala mdłości. Zachwiał się i upadł. Zemdlał.

*

Z perspektywy graczy czarny pion przewrócił się, na skutek nieostrożnego poruszenia szachownicą. Z perspektywy graczy wszystko wyglądało inaczej.

Koniec

Komentarze

Żywe figury na pewno były, choćby w Harrym Potterze. Ale w połączeniu ze wstępem szort nabiera innej treści. Też właściwie nienowej.

Czarny pion opuścił głowę. Ujrzał pod stopami uciętą odłamkiem szrapnela głowę swego Hetmana.

Powtórzenie.

Babska logika rządzi!

Kurczę. Widziałem tylko pierwszą cześć Harrego Pottera i poprzestałem na nadziei, że książka jest naprawdę lepsza. :-( Poprawione. 

Z perspektywy graczy czarny pion przewrócił się, na skutek nieostrożnego poruszenia szachownicą. Z perspektywy graczy wszystko wyglądało inaczej. – to bardzo dobre Vieviórze. Niestety, bardzo prawdziwe.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A mi mimo wszystko się podoba ;)

Dzięki. :-) Przedmowa była wskazana. Kontekst jest istotny. Lekko publicystyczny, na szybko napisany i opublikowany tekst, choć zamysł chodził mi po głowie od tygodnia. Chyba rzadko odwołuję się bezpośrednio do emocji czytelników i w tym wypadku dałem raczej upust własnym.

Może pomysł nienowy, może ktoś już opisał coś podobnego, ale co tam. Vieviórze, Twoje przedstawienie krajobrazu po bitwie niezwykle przypadło mi do gustu. ;-)

 

– Tak. – od­parł drugi. – Zbędna kropka przed drugą półpauzą.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ciacham niezwłocznie. ;-)

Niby nic odkrywczego, ale jednak przyzwoite. Pytanie jest takie: czy dałoby się przerzucić treść zawartą w przedmowie do opowiadania właściwego ; )

I po co to było?

Fabuła wytycza jedynie szlak przez pole bitwy, którym staram się prowadzić czytelnika do uniwersalnej puenty. Dlatego nie rozbudowywałem nadmiernie opisu, ani nie umieszczałem w tekście odnośników do bieżących zdarzeń, by nie zabrnąć zbyt głęboko w publicystykę. Zwyczajnie zapragnąłem podzielić się swoimi przemyśleniami. :-) Przedmowa uprzedzała potencjalne wątpliwości, czy zastrzeżenia. Świadom pewnych mankamentów fabuły, przeprowadziłem taktyczne uderzenie wyprzedzające ;-) 

Nie do końca mnie poruszyło, ale ostatnie dwa zdania bardzo dobre, podobały mi się.

Mee!

Całkiem fajny króciak. Zgadzam się jednak z Syfem, że może warto bardziej było nawiązać w tekście do przedmowy. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Ciekawy szorcik. 

Oceniam, trochę  “po znajomości” na 5+1. Piątka za bardzo dobrą ilustrację, a jeden dla samego Autora, który, jak mi się udało już zorientować lubuje się w ‘drugim dnie’ (”dno” oczywiście bez pejoratywnego znaczenia).

Przeczytałem ten tekst ze względu na Autora, bo byłem jego ciekaw ;). Stąd “po znajomości”.

 

Widziałem tę część, w której chłopiec-czarodziej jeździ na koniku szachowym, czy też innej figurze. Absolutnie nie dostrzegam powiązania. To tak, jakby zakazać pisać o słońcu, bo już ktoś to zrobił wcześniej. 

Podoba mi się zróżnicowanie emocjonalnego przekazu perspektyw. W ogóle cały tekst jest silnie nacechowany emocjonalnie, co podkreśla dramatyzm relacji.

Ja (ale to jestem ja, więc uwaga może być do dupy, bo to nie mój tekst) bym na początku zostawił dramaturgię bez wskazywania na to, że są to tylko figury szachowe. Personifikacja i dodanie im historii jest dobrym zagraniem, lecz możnaby czytelnika potem zaskoczyć, że to tylko szachy, a następnie pokazać ich tragedię wobec obojętności świata graczy.

No i wyrzuciłbym ostatnie zdanie. Jest zbyt dosadne, w kontraście z poetyckim tekstem. Pointa, która powiedziała za wiele po wprowadzającym zdaniu poprzedzającym. Albo wyrzucić w ogóle, albo zastąpić czymś subtelniejszym i może nawet dwuznacznym.

 

Do przecinków, konstrukcji zdań i kropek się nie przychrzaniam, bo to jest zazwyczaj robota redakcji. A wiadomo, że liczy się treść i indywidualny styl autora, a tutaj takowe są. Jak autorowi się chce, to wyliże każdy teskt na cacy, choć i tak znajdą się tacy, którzy napisaliby to lepiej ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Z tym drugim dnem, jakoś tak samo zawsze wychodzi. „Remis” był jednowieczornym zrywem „tffórczym”, który zaowocował równie szybką publikacją na drugi dzień. Zwykle moje fabuły i metody ich realizacji są lepiej przemyślane. Czasem nawet mnie samemu trudno ocenić, czy ze szkodą, czy z pożytkiem dla samych tekstów. Potrafię poprawiać samego siebie bez końca, dopóki tekst nie zostanie zaprezentowany szerszemu gronu czytelników.  Wtedy dopiero traci moje zainteresowanie. Jestem jak wielka ociężała samica żółwia morskiego. Składam jajo z wysiłkiem, a to co się z niego wykluło, niech radzi sobie samo w bezdusznym świecie, bo ja pragnę już tylko powrócić do intensywnych czynności prokreacyjnych.  ;-)

Dzięki za komentarz :-)

Dobra, przekonałeś mnie, już nigdy więcej nie zagram w szachy.

A tak serio – choć morał stary jak świat, zmyślnie rzecz zobrazowałeś, ładnie rozłożyłeś akcenty. Podoba mi się ta przypowiastka.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Nowa Fantastyka