Klasa była prostokątna. Drzwi były na jednej z dwóch dłuższych ścian, a naprzeciwko były okna. Zaraz po wejściu do klasy po lewej stronie był rząd trzyosobowych ławek , a obok kolejny. Po prawej była tablica, natomiast przy oknach stało biurko nauczyciela z komputerem. Naprzeciw ściany z tablicą i biurkiem było wejście na zaplecze.
Przywitaliśmy się z naszą wychowawczynią i resztą kolegów i koleżanek. Od razu dało się zauważyć, że inni są myślami gdzie indziej. Zajęliśmy swoje miejsca i nastała cisza, która pewnie była zanim weszliśmy do klasy. Przy biurku siedziała wychowawczyni, Pani B. Jest niską i puszystą kobietą. Ma czarne, krótkie włosy. Dzisiaj miała na sobie ciemną spódnicę i bluzkę. Po mojej prawej stronie siedział mój przyjaciel Amadeusz. Jest on chudym i niskim chłopakiem (jednak nie niższym od Łukasza) , ma krótkie blond włosy i szare oczy. Twarz ma wiecznie uśmiechniętą, lecz nie teraz. Był ubrany w dżinsy i szara bluzę, pod którą znajdowała się czerwona koszulka z długim rękawem. Miał również brązowe kozaki. Często robił głupie rzeczy, lecz jest bardzo pomocny i miły. Obok siedział Łukasz, którego już znacie. Jest on jednych z moich najlepszych przyjaciół. Jest bardzo niski i szczupły. Posiada krótkie ciemne blond włosy i piwne oczy. Ubiera się różnie raz dżinsy, raz dresy itp. Często kłamie, ale jak dojdzie co do czego to umie pomóc i się podzielić bez względu na siebie. Przede mną w ławce siedział mój kolejny przyjaciel Bartek. Jest minimalnie wyższy ode mnie (ja mam około sto osiemdziesiąt trzy centymetry wzrostu), ma średniej długości zawsze na żelu brązowe włosy i zielone oczy. Jest szczupły. Nie brakuje mu siły (zresztą jak większości chłopakom w naszym wieku). Ubiera się przeważnie w czarne glany, niebieskie dżinsy i koszulkę z krótkim rękawkiem i na to jakąś bluzę. Jego słabością jest to, że dość często nie umie działać zespołowo, jednak umie dochować tajemnicy. Obok niego siedział mój kolega Rafał. Jest trochę niższy ode mnie i Bartka, oraz jest bardzo chudy. Ma brązowe oczy i długie brązowe włosy. Jego charakterystyczną cechą wyglądu jest duży nos. Ma na sobie dżinsy i koszulkę z krótkim rękawkiem a na tym czarną bluzę, oraz szare buty Adidas. Jest egoistyczny (jak to zresztą sam kiedyś powiedział) ale za to umie się bronić. Na drugim końcu klasy siedzą Weronika i Natalka– dziewczyna Bartka. Wera, niewysoka, szczupła ciemna blondynka o długich włosach i niebieskich oczach. Ma zawsze gładką i spokojną twarz. Ubiera się( jak prawie wszyscy) w dżinsy i różnego rodzaju i koloru koszulki. Jest sprytną i wysportowaną dziewczyną. Natalka ma czarne, średniej długości włosy i zielone oczy. Również jest niewysoka i szczupła. Przeważnie ubiera czarne ciuchy. Jest bardzo miła i troskliwa, niestety jest też bardzo wrażliwa. Wypadałoby, byście się dowiedzieli jak ja wyglądam. Jak już pisałem mam około sto osiemdziesiąt trzy centymetry wzrostu. Jestem szczupły, mam czarne średniej długości włosy i zielone oczy. Ubieram przeważnie dżinsy i szarą bluzę. Jestem pomocny i przyjacielsko nastawiony. Niestety ale często też nie umiem przyznać się do błędu co doprowadza do kłótni. Wszyscy jesteśmy z tego samego rocznika– 2000. Ja jestem najstarszy, gdyż mam już piętnaście lat, oni natomiast jeszcze czternaście. Kolejny jest Rafał, Bartek, Natala, Łukasz, później Weronika i najmłodszy jest Amadeusz. Dogaduję się z wszystkimi bardzo dobrze, lecz oni ze sobą nawzajem już nie bardzo. Bartek nie lubi Amadeusza i na odwrót. Często się wyzywają. Taką samą sytuacje Amadeusz ma z Rafałem. W skrócie mówiąc każdy niekiedy każdego denerwuje, lecz oni po prostu siebie bardzo nie lubią. W klasie jak już pisałem było mało osób, tylko 8! Ciekawe co spotkało resztę klasy… Siedzieliśmy w milczeniu, a czas mijał.
– Zadzwońcie do swoich rodziców i sprawdzicie czy nic im nie jest– wyskoczyła z pomysłem wychowawczyni.
Dobry pomysł– pomyślałem. Wyciągnąłem czarnego smartfona i wybrałem numer do mamy. Usłyszałem sygnał. Później kolejny, i kolejny. W końcu włączyła się poczta głosowa. To było to czego się najbardziej obawiałem. Co jej mogło się stać? Miałem dużą nadzieję, że tylko zgubiła komórkę…
Innym albo się nie udało dodzwonić, albo tracili sygnał zaraz po odebraniu. Rozmyślałem nad tym co się dzieje, co będzie jutro, za tydzień… Miałem nadzieję, że wszystko jak najszybciej wróci do normy. Nagle na korytarzu rozległy się przeraźliwe krzyki.
– Pójdę zobaczyć co się dzieje, pod żadnym pozorem stąd nie wychodźcie! – powiedziała Pani B. zrywając się z fotela.
Szybkim krokiem opuściła klasę skręcając w prawą stronę, w stronę pierwszych schodów (właśnie stamtąd dochodziły krzyki). Niecierpliwie czekaliśmy, aż nasza pani wróci i powie nam co się dzieje. Usłyszeliśmy kroki i sapanie naszej wychowawczyni. Wbiegła to klasy i zamykając drzwi powiedziała:
– Wszyscy cicho! Nic nie…– Sapiąc próbowała nam coś powiedzieć.
I właśnie wtedy przez nie zamknięte jeszcze drzwi za rękę chwycił ją jeden z tych potworów i ją ugryzł! Rozległ się krzyk Pani B. chyba na całą szkołę. Bez wahania podbiegłem do niej i złapałem tę bestię za plecy, próbując odciągnąć to od Pani B. Bartek przybiegł mi z pomocą, lecz on ciągnął w przeciwną stronę wychowawczynię. Udało się! To coś puściło jej rękę i poleciało na ławki, przewracając je na siebie. Pani B. z przerażeniem podbiegła do swojego biurka, wzięła klucze i wbiegła na zaplecze zamykając za sobą drzwi na klucz. Zostawiła nas tu samych! Słyszeliśmy, że biegną w stronę naszej klasy przerażeni ludzie i goniące ich potwory.
– Bierzcie swoje rzeczy i uciekamy! – krzyknąłem.
Jak powiedziałem tak zrobiliśmy. Wybiegliśmy z klasy i pobiegliśmy w lewą stronę, gdyż z prawej nadciągało niebezpieczeństwo. Biegliśmy przed siebie, do końca korytarza omijając innych ludzi, oraz martwe ciała. Krew była wszędzie! Natala biegła prawie z zamkniętymi oczami trzymając Bartka za rękę. Zbiegliśmy po schodach na pierwsze piętro, mieliśmy zamiar zbiec na parter, lecz po schodach zaczęli wbiegać inni ludzie a za nimi te bestie. Szybko zawróciliśmy i wbiegliśmy to najbliższej klasy– 107. Zamknęliśmy drzwi i razem z Bartkiem i Rafałem przesunęliśmy szafę, aby zablokować wejście. Znajdowaliśmy się na pierwszym piętrze w sali muzycznej. Ułożyliśmy ławki i krzesła w kwadrat, aby każdy widział każdego i usiedliśmy. Natalka płakała, a Bartek próbował ją uspokoić. Wera była roztrzęsiona, z resztą jak inni. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy.
– Nie wiadomo ile tu zostaniemy… – przerwałem ciszę.
– Co masz na myśli?– zapytał Amadeusz.
– Powinniśmy coś, zrobić… Cokolwiek! – odpowiedziałem – Mam pomysł. Niech każdy wyciągnie wszystko co ma do jedzenia i picia. Musimy zobaczyć co mamy. – zaproponowałem.
– To nie głupi pomysł– wtrąciła się Weronika.
Każdy z nas wyciągnął wszystko co miał. Jedyne co miałem to dwie 0,5 litrowe butelki Tymbarka jabłko wiśnia. Bartek wyłożył pizzerynkę, Rafał dwie kromki chleba z Nutellą, Łukasz bułkę z szynką i serem,oraz butelkę z wodą malinową, natomiast Wera bułkę słodką i Frugo. W sumie mieliśmy prawie 2 litry picia i trochę jedzenia.
– Do czasu dopóki ktoś nas nie znajdzie musimy oszczędzać– powiedziałem – Przydałaby nam się również coś do obrony przed tym „czymś”. Porozglądajcie się.
Powoli wstaliśmy z krzeseł i zaczęliśmy przeszukiwać klasę. Sprawdziliśmy wszystkie szafy, szuflady, każdy kąt tej Sali. Znaleźliśmy gitarę i smyczek od skrzypiec, lecz samych skrzypiec nie znaleźliśmy. Tylko te instrumenty nadawały się do walki. Gitarę wziąłem ja, a Bartek smyczek.
– Jakby co jesteśmy gotowi do walki– powiedział Bartek.
I tak przesiedzieliśmy tam cały dzień, słuchając krzyków zza ściany, które później przerodziły się w jęki. Pod wieczór nie było słychać już prawie nic, tylko pojedyncze odgłosy, kroki i szuranie. Sprawdziliśmy dokładnie, czy nic się nie dostanie przez drzwi. Wszystko z nimi było okej. Zjedliśmy część jedzenia i wypiliśmy trochę picia. Położyliśmy się na podłodze i powoli, usnęliśmy.