- Opowiadanie: Arfir - Nubilar-7

Nubilar-7

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Nubilar-7

Rok 2283, wysoka orbita planety Nubilar-7

Krążownik EU "Młot"

 

Niespełna dzień minął od ostatniego wystrzału, gwiezdnej floty Federacji Europejskiej w bitwie o przestrzeń kosmiczną wokół planety, gdy na radarze pojawiły się liczne kontakty, oznaczone zielonymi punktami z przypisanymi kodami, oznaczającymi sojusznicze okręty konwoju desantowego E-17.  Pierwsza część operacji, mającej na celu przejęcie Nubilar-7 zakończyła się sukcesem. Na radarze nie było żadnej jednostki wroga. Siły UE miały pełną kontrole orbity, skąd prowadziły nieustanny ostrzał, na pozycje nieprzyjaciela. Planeta jednak, broniła się zaciekle, z jej powierzchni nieprzerwanie pluły wiązki laserów, trafiając okręty UE nie pozwalając im zająć dogodnych pozycji do prowadzenia ognia. 

Na mostku dowodzenia panował spokój. Dwudziestu pięciu oficerów dokładnie wykonywało swoje zadania, uważne obserwując informacje wyświetlane na ekranach konsoli. Admirał Carter, stary łysiejący mężczyzna, dowodzący całą operacją dokładnie śledził projekcje wyświetlaną na stole holograficznym pokazującym, aktualne pozycje jednostek floty.

– Sir, lekka fregata "Tajfun" zgłasza trafienie i prosi o pozwolenie na złamanie szyku, w celu udania się na bezpieczną odległość, gdzie będzie mogła dokonać napraw – odezwał się oficer łącznościowy, odwracając się na fotelu w stronę dowódcy.

– Jaki jest ich szacunkowy raport uszkodzeń? Uda im się dokonać napraw na aktualnej pozycji? – odparł admirał spokojnym głosem spoglądając na pozycję, gdzie "Tajfun" wyświetlany był na hologramie.

Oficer wysłał zapytanie do dowódcy trafionego okrętu. Chwilę później, otrzymał zwrotną odpowiedź. 

– Nie, sir.  Zgłaszają, że został uszkodzony główny rdzeń reaktora i nie są w stanie go naprawić, będąc pod ostrzałem – mężczyzna szybko odpowiedział, po otrzymaniu wiadomości.

– W porządku. Wyrażam zgodę, na opuszczenie pozycji przez lekką fregatę "Tajfun", niech uda się do bezpiecznego sektora B-49 i tam rozpocznie naprawy. Wysłać też okręt naprawczy "Klucz" w celu udzielenia im niezbędnej pomocy.  Połączcie mnie z dowódcą konwoju E-17.

– Tak jest, sir – odezwał się inny mężczyzna, nie odrywając wzroku od ekranu przed sobą.

– Zgłasza się kapitan Cortez, dowódca łowcy "Posejdon", prowadzący konwój E-17– rozległ się po chwili głos z głośników.

– Mówi admirał Carter. Uważajcie na dryfujące wraki okrętów. Niektóre mogą stanowić poważne zagrożenie– zakomunikował dowódca – kiedy będziecie gotowi do desantu?

– Po zajęciu pozycji, w przeciągu dziesięciu minut – odparł Cortez.

– Dobrze, otrzymacie dodatkowe wsparcie jednostek "Tarcza"– kontynuował admirał – meldujcie gotowość do działania.

– Tak jest, w przeciągu pół godziny będziemy na wyznaczonych miejscach

– Przyjąłem. Bez odbioru – rzucił Carter krzyżując palce dłoni– ogłosić stan alarmowy na wszystkich pokładach. Rozpocząć odliczanie, czas T-40 minut.

Na dużym zegarze cyfrowym pojawił się czas 40:00 i zaczęło się odliczanie.

***

Tak jak zadeklarował kapitan Cortez konwój zajął pozycje po nie całych trzydziestu minutach .

***

Carter musiał się spieszyć, miał tylko 72 godziny na wypełnienie zadania. Zegar na jego konsolecie, nieubłaganie odliczał uciekające sekundy

 

 

 

 

 

 

Wysoka orbita planety Nubilar-7

Kapsuła desantowa SL-343 "Piorun"

czas T-10

 

 

Kapsuła desantowa była już pełna. Wszyscy żołnierze czekali w fotelach, na rozpoczęcie operacji. Czterdziestu mężczyzn rozładowywało stres, zajmując się przeróżnymi rzeczami. Jedni kontrolowali poprawne działanie funkcji kombinezonów bojowych, inni sprawdzali broń. Jeden z żołnierzy chyba spał. Wielu rozmawiało ze sobą. Starszy szeregowy, Michał Wysokogórski "Góra", dwudziestoczteroletni Polak myślał o domu. O narzeczonej. Oświadczył się jej na dwa dni przed otrzymaniem przydziału do operacji na Nubilar-7. Moment rozstania był dla niego jednym z najcięższych w życiu.  Obiecała mu, że na niego zaczeka i był tego pewny.

 

– Słyszeliście ?– odezwał się jeden z desantowców – Otrzymamy dodatkowe wsparcie jednostek "Tarcza"

– Okręty desantowe dostaną osłonę, kretynie. Nie my. – odpowiedział mu inny, z hiszpańskim akcentem – Nam daje to tylko tyle, że nie rozwalą nas przed wystrzeleniem.

– Zawsze to coś. – kontynuował pierwszy.

– Cholerny optymista. – zaśmiał się któryś.

Kilku chłopaków parsknęło.

– Długo służysz kolego? – zapytał John, przyjaciel Michała

– Osiem miesięcy. – odparł z dumą pierwszy żołnierz.

– A więc… Peter. – odczytał imię z plakietki – Wiesz tylko z teorii jak wygląda desant. Weterani tacy jak ja, Góra, Tommy i wielu innych już to robiło. Kiedy nas wystrzelą i gdy opuścimy bezpieczną strefę jednostek "Tarcza" zacznie się piekło. Wyobraź sobie setki takich kapsuł jak ta, wystrzelonych w jednym momencie. Ogień nieprzyjaciela skupi się na nas, tylko i wyłącznie na nas. Rozumiesz? Tysiące dział, rakiet, min i innego gówna będzie chciało tylko nas zniszczyć. Wiesz ilu zginie? Wiesz? To będzie loteria.

Peter przestał się uśmiechać, nic nie odpowiedział. Reszta żołnierzy też zamilkła. Zapanowała nieznośna chwila ciszy.

– Rany, chłopaki! – zawołał w końcu Michał– Nie z takich opresji wychodziliśmy cało. Teraz też tak będzie!

Nie licząc Petera, wszyscy w kapsule zakrzyknęli bojowo.

 Jeszcze chwilę trwały dyskusje, lecz Polak nic już nie mówił pogrążony myślami o domu.

***

– Trzydzieści sekund! – rozległ się głos z komunikatora.

Wgrał do swoich gogli bojowych zdjęcie ukochanej, było to surowo zabronione, jednak nie przejął się tym. Pragnął ją znów bardzo zobaczyć. Góra zbeształ się w końcu, że nie może się tak rozpraszać przed operacją.

– Dziesięć sekund! – rozpoczęło się odliczanie.

Zapaliło się pomarańczowe światło wypełniające wnętrze.

– Kurwa, zaczyna się! – ktoś krzyknął

-Dwa, jeden– odliczanie zakończyło się.– Start.

Rozległ się huk odpalanych silników. Nastąpił potężny wystrzał. Siła startu wgniotła żołnierzy w fotele.  Minęło parę sekund.

– Opuszczono strefę ochrony jednostek tarcza – rozległ się komunikat w słuchawkach zamontowanych w hełmach.

Minęło kolejne kilka sekund lotu. Panował nieznośny hałas zakłócający wszystko. Cała kapsuła drżała.

– Wkraczacie w atmosferę planety – ponownie otrzymano komunikat.

Jakieś uderzenie wstrząsnęło kapsułą, konstrukcja zatrzeszczała, lecz nie została zniszczona. Wabiki działają, pomyślał Góra. Powtórzył się kolejny wstrząs, znacznie silniejszy. 

Minęło czterdzieści sekund, dłużące się jak godziny. Długie chwile niepewności i strachu. A bali się wszyscy.

– Trzydzieści sekund, przygotować się! – krzyknął dowódca drużyny do komunikatora, po minucie lotu.

 

Ostatnie trzydzieści sekund i lądowanie na terenie nieprzyjaciela, wprost pod lufy jego karabinów. Pozostało mieć nadzieję, że dowództwo nie wybrało miejsca lądowania w sercu bazy wroga.

– Dwadzieścia sekund! – zakomunikował dowódca.

 

Kapsuła zaczęła zwalniać. Wszyscy odczuli spadek prędkości.

Góra wyświetlił jeszcze szybko zdjęcie swojej ukochanej, by ją zobaczyć ostatni raz przed lądowaniem.

Kocham Cię, pomyślał.

 

Nastąpił wybuch.

 

 

 

Okręt desantowy EU" Drzazga"

 

– Sir, kapsuła SL-343 "Piorun" została zniszczona.– zakomunikował jeden z oficerów – Kolejna SL-752 "Zbir" również. 

– To dopiero siedemdziesiąt trzy stracone kapsuły – powiedział do siebie kapitan Beric– Straty mniejsze niż założyliśmy, dobra nasza.

– Kapsuła SL-461 "Kryształ" stracona – poinformował ponownie oficer.

– Siedemdziesiąt cztery – kapitan dalej liczył – Połączcie mnie z Admirałem Carterem.

– Tak jest – odparł jeden z łącznościowców.

 

Po chwili dowódcy mogli już ze sobą rozmawiać.

 

– Melduje się kapitan Beric, dowódca Okrętu desantowego "Drzazga".

– Raport– wydał rozkaz Carter.

– Doznaliśmy mniejszych strat niż zakładaliśmy. Straciliśmy do tej pory siedemdziesiąt cztery kapsuły Szybkiego Lotu, w tym trzynaście transportujących pojazdy bojowe. Grupy desantowe właśnie lądują. Zadanie uważam za wykonane. Proszę o pozwolenie na opuszczenie pozycji, przez okręty desantowe i powrót do bazy– mówił szybko Beric.

– Przyjmuję. – odparł admirał.– Wyrażam zgodę na opuszczenie pozycji przez jednostki desantowe i udanie się wraz z konwojem E-17 do bazy startowej. Dziękuje. Bez odbioru.

 

 

 

Zatoka Sanil

Przedpola bazy Koalicji Północnej

 

Ledwie opuścili wnętrze kapsuły, a już wpadli pod morderczy ostrzał wroga. Pierwszą drużynę wybito do nogi zaraz po przekroczeniu grodzi. Drugą czekałby ten sam los, gdyby nie przybycie innej kapsuły skąd wyjechały dwa lekkie czołgi typu "Hydra" z zamontowanym lekkim elektromagnetycznym działem szynowym, każdy. To na nich skupił się ogień nieprzyjaciela.

 

– Ruchy! Ruchy! Ruchy!- krzyczał dowódca trzeciej drużyny, kapitan Jerry

 

Żołnierze w grubych kombinezonach bojowych z włączonym maskowaniem leśnym wyskakiwali dwójkami z kapsuły. Na zewnątrz panował zamęt. Huk wystrzałów broni ręcznej i potężnych dział wypełniał okolicę. Zewsząd dochodziły krzyki i jęki ludzi. Z linii drzew sypał się zabójczy rój pocisków i wiązek laserowych broni wroga. Obok lądowały kolejne kapsuły z których wylewały się kolejne fale żołnierzy UE.

 

– Znaleźć osłonę i nawiązać kontakt z nieprzyjacielem!- wrzasnął kapitan padając za najbliższym wałem ziemnym – Zwiadowca! Wysłać drony w powietrze!

– Już się robi! – odparł, żołnierz rzucając się na ziemię tuż obok przełożonego. Wystukał wiersz polecenia na konsoli pancerza bojowego. Sekundę później wystrzeliły dwa roboty zwiadowcze zamontowane wewnątrz pakietu na plecach skafandra. – Drony w powietrzu!

Wszyscy żołnierze otrzymali informację z dronów, wyświetlanych przez gogle bojowe w postaci czerwonych trójkątów zaznaczając pozycje, gdzie znajdowali się wrodzy żołnierze. Nastąpiła potężna eksplozja.

– Czołg zniszczony! Czołg zniszczony! – krzyczał Taran, masywny żołnierz prowadzący ostrzał z Lekkiego karabinka Gaussa.

Elementy konstrukcji sypnęły się po całej okolicy. W przestworzach rozległ się huk. Na lądujące wojska spadły myśliwce YU-54 "Osa" zsyłając na nie grad bomb , pocisków i rakiet. Wiele pojazdów i kapsuł zostało rozniesionych na strzępy. Myśliwce wykonały nawrot, by powtórzyć atak. Minęło kilka sekund i te już zniżały się do ostrzału, gdy spadły na nie Europejskie Siły Powietrze niszcząc kilka maszyn.

 Nad głowami piechoty rozgorzała walka powietrzna. Kilka wraków spadło wprost na pole bitwy. Miejscami rozgorzały pożary podsycane przez płonące paliwo maszyn.  Dym utrudniał widoczność. Z kapsuły, która właśnie wylądowała wybiegły cztery mechy kroczące, zasypując przeciwnika gradem pocisków. 

Cała trzecia drużyna, zebrana wokół kapitana prowadziła nieustanny ostrzał w miejsca, gdzie według dronów znajdowali się wrodzy żołnierze.

Na goglach dowódcy wyświetlił się raport stanu drużyny.

Stracili kolegę.

– Sanitariusz! Sanitariusz!- krzyczał Miler – Mamy rannego!

– Nie żyje!- wrzasnął Jerry, nie przerywając ognia. 

– Przyjąłem! – Sanitariusz nie interweniował, spoglądając tylko na dymiącą ranę znajdującą się na klatce piersiowej martwego żołnierza.

– Ruszamy! – zarządził dowódca. Gdzieś niedaleko nastąpiła potężna eksplozja.– Po drodze znajdźcie jakieś osłony, te dymiące wraki nadadzą się idealnie. I pamiętajcie, żeby nie zbijać się w grupy. To wymarzony cel dla każdego strzelca. Naprzód!

 

Żołnierze wyskoczyli zza osłon i od razu jeden z nich zginął od trafienia w głowę. Reszta pod morderczym ostrzałem przesuwała się w stronę lasu, co chwilę odpowiadając ogniem.

Starszy szeregowy James Storm wraz z trzema kompanami, znalazł osłonę za płonącym kadłubem myśliwca. Reszta drużyny też stanęła, kryjąc się przez intensywnym ostrzałem skierowanym w ich stronę.

– Rzucam granat dymny! – ostrzegł kompanów Storm, tuż przed wykonaniem czynności.

Chwilę później rozległ się huk i okolica zaczęła się wypełniać gęstym dymem, wypełnionym nanotechnologią maskując poczynania żołnierzy. Zastosowana technologia w goglach bojowych, odczytywała kody mikrometrowych cząstek dymu, dzięki czemu mieli stuprocentową widoczność z gęstego obłoku.

W powietrzu unosiła się masa dronów obydwu stron. Jedne służyły do zwiadu inne do zwalczania wrogich dronów a jeszcze inne do walki elektronicznej i eliminowania piechoty.

Co chwilę, któryś spadał z nieba roztrzaskując się na drobne części.

Ostrzał w stronę Storma i jego towarzyszy zelżał, co dało im możliwość ruszenia dalej w kierunku nieprzyjaciela. Któryś z żołnierzy za jego plecami krzyknął i upadł na ziemię.

– Sanitariusz! Dostałem! Dostałem!- krzyczał mężczyzna– Ujebało mi nogę!

Medyk spojrzał przez ramę. Zawrócił w miejscu i rzucił się na ziemię tuż obok rannego, udzielając mu pomocy.

Kapitan Jerry spojrzał na status rannego żołnierza. Otrzymał poważane obrażenia lewej kończyny. Jeśli będzie miał szczęście, zakończy się tylko na amputacji resztki nogi.

 

Natarcie trwało dalej.

Na prawej flance kilka drużyn dotarło do linii drzew wdzierając się w okopy nieprzyjaciela. Wywiązała się zażarta walka. Niekiedy dochodziło do walki wręcz. Większość jednak, ginęła od zabójczego ognia karabinów.

Drużyna Storma również dopadła do linii okopów. Zastali tam jednak tylko ciała i kilku ciężko rannych nieprzyjaciół.

Drugi z sanitariuszy drużyny, Tommy Red, przyklęk przy jednym z porzuconych, by obejrzeć ranę na brzuchu. Pocisk wyrwał biedakowi wnętrzności.

– Zostaw go! – rozkazał kapitan.– I tak nie przeżyje!

– Zaaplikuję mu chociaż zastrzyk z morfiną! Nie będzie tak cierpiał. – medyk przyłożył dłoń do szyi żołnierza, by sprawdzić puls.

– W porządku, tylko pospiesz się!

– Tak jest!- Tommy wbił igłę w udo rannego i z wstrzyknął mu znieczulającą chemię.

Piąta grupa wkroczyła do porzuconego bunkra, by sprawdzić czy nikt się tam nie ukrywa. Nastąpiła potężna eksplozja, wzbijając pył i tumany kurzu. Bunkier zapadł się w sobie.

-Skurwysyny!- ktoś krzyknął.– Zaminowali bunkier!

-Patrzcie na czym stąpacie!- krzyczał Jerry, próbując przekrzyczeć huk eksplozji i wystrzałów.– Mogli również użyć min przeciwpiechotnych!. Ruszamy!

Kolejne zespoły wlewały się do lasu, napierając na wroga. Wielkie mechy prowadząc ciągły ostrzał, kroczyły wśród drzew. Te które blokowały im drogę, albo powalały, albo wyrywały potężnym stalowym ramieniem.

Czołgi nie miały tego problemu. Rozjeżdżały wszystko co stanęło im na drodze.

W lesie nie było widać nieprzyjaciela! Chociaż pociski i wiązki laserowe bezustannie migały w powietrzu. Na goglach walczących co chwilę wyświetlały się czerwone trójkąty, znacząc miejsca z których wedle komputera oddawano strzały.

Storm i jego drużyna podążała za powoli posuwającym się czołgiem o pieszczotliwym pseudonimie „Tygrysek”. 

 

Zbliżali się do współrzędnych celu.

 

 

 

C.D.N.

Koniec

Komentarze

Hmmm. No, nie przyfarciło. Trochę za krótki tekst, żeby jakoś się związać z bohaterem i przejąć jego losem.

Masz błędy w zapisie dialogów, zajrzyj tutaj.

Wołacze, Arfirze, od reszty zdania oddzielamy przecinkami. A myślniki spacjami.

Jedni sprawdzali poprawne działanie funkcji kombinezonów bojowych, inni sprawdzali broń. […] Starszy szeregowy, Michał Wysokogórski "Góra", dwudziesto cztero letni polak myślał

Powtórzenie. Ojjjj… Dwudziestoczteroletni Polak. Ten drugi błąd później powtarzasz.

Babska logika rządzi!

“Wszyscy żołnierze czekali w fotelach, zapięci pasami na rozpoczęcie operacji.“ – Zapięci pasami na rozpoczęcie operacji… Przeczytaj to zdanie na głos, może zobaczysz, czemu jest zabawne.

 

“dwudziesto cztero letni polak“ – Dwudziestoczteroletni Polak.

 

Robisz błędy w zapisie dialogów. Przykład.

Jest:

-Słyszeliście?– odezwał się jeden z desantowców– otrzymamy dodatkowe wsparcie jednostek "Tarcza”

Powinno być:

– Słyszeliście? – odezwał się jeden z desantowców. – Otrzymamy dodatkowe wsparcie jednostek "Tarcza“.

 

Dokładnie przeanalizuj różnice.

 

Technicznie rzecz biorąc, masz błędy interpunkcyjne, w zapisie dialogów, literówki, czasem dziwne kolokacje. W samej historii, która właściwie nic nie opowiada poza bezsensowną śmiercią żołnierzy, brak mi fantastyki. Ci żołnierze mogli być gdziekolwiek zrzucani – gdzieś w Afryce, Iraku, Afganistanie czy Wietnamie.

 

Opisz coś pełniejszego. Z akcją, żywymi bohaterami, sceną walki, początkiem, rozwinięciem i zakończeniem. Na pewno masz w głowie mnóstwo pomysłów.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

W jakim celu dajesz takie odstępy międzyakapitowe?

Skąd przybyli, z kim mają walczyć? Ty to wiesz, ale czytelnicy nie wiedzą…

Joseheim, daj mi chwilkę. Właśnie próbuje sklecić jakiś wstęp ;) Postaram się bardziej rozbudować opowieść ;) 

Dziękuje wam wszystkim za wskazanie błędów ;) 

Sam nie wiem ,co mnie napadło z tymi odstępami. Już je poprawiam. 

 

Dodałem nowy wstęp i kolejne fragmenty, kontynuujące wątek :) Jutro spróbuję napisać c.d.

Arfirze, czy ktoś Ciebie pogania? Pytam, bo z jednej strony miło, że szybko reagujesz na kierowane do Ciebie uwagi, zarazem jednak widać skutki rzeczonego pospiechu. Jednego “polaka” poprawiłeś na Polaka, drugiego już nie; dopisałeś sporo, lecz po dodanym tekście widać to samo – sporo “kulawych” zdań, dość charakterystycznych dla sytuacji, gdy autorzy najpierw “ścigają się” z pomysłem, a potem jak najprędzej, skąpiąc czasu na sprawdzenie i poprawienie, wrzucają na portal…

“Maskował wystrzały drużyny przypisując je metalowemu olbrzymowi myląc wrogie SI znaczącymi pozycje strzelców. Był jednak widoczny dla wszystkich nieprzyjaciół w pobliżu. Co wystawiało ich na trafienie jakiegoś zagubionego pocisku przeznaczonego dla „Tygryska”.“.

Sam czołg maskował, czy obecność i bojowa aktywność czołgu maskowała wystrzały z broni drużyny piechoty? Sam czołg, czyli zamontowana w nim aparatura walki elektronicznej, mylił wrogie SI, czy też owe wrogie SI myliły się, nie potrafiąc odróżnić strzałów z czołgu od strzałów z broni piechoty? Był widoczny… To raczej oczywiste; nie sądzisz? Zagubione pociski. Nie chcę, by zabrzmiało to złośliwie, ale jest wielka różnica między czymś zagubionym a zabłąkanym, bo zmylonym przez systemy obronne…

Pozwolę sobie na uwagę wprost: nie wzoruj się w scenach przyszłościowych walk na grach. One zawierają zbyt wiele uproszczeń, a i z logiką potrafią się rozmijać. Rzeczowych informacji o technice wojskowej i perspektywach jej rozwoju jest sporo…

Początek całkiem niezły, naprawdę, aż sprawdziłem nick autora :) Potem trochę gorzej…

9…8…7…6…5…4…3… – Stary, trzeci tekst, trzeci raz to samo… nie chcę być nie miły ale to już zaczyna się robić nudne…

– Parę minut temu, on zabiłby cie bez wahania! Zachowaj leki na naszych!

Tutaj dwie sprawy – po pierwsze to trochę nie humanitarne. Myślałem, że skoro Unia prowadzi wojnę (w sumie nie wiem z kim, ale to nieważne) to będzie to wojna “cywilizowana”. Jeśli nie będą pomagali w takich sytuacjach to też na pomoc dla swoich liczyć nie mogą. Ale to tylko moje gdybanie a obraz walk twój więc…

Natomiast ta druga sprawa – rażąca – to co on chciał tymi lekami zrobić? Załatać mu nerwosolem rozpłatany mózg, czy podać mu witaminki? Powinno być “zachowaj medykamenty” moim zdaniem. 

Ogólnie idziesz jak burza z tymi tekstami, ale mam głupie wrażenie (choć może nie takie głupie), że i tak zrobiłeś niezły progres i ten tekst czytało mi się najprzyjemniej (choć jak mój imiennik Adam zauważył, jedzie to trochę grami komputerowymi). Postawiłbym czwórkę, ale tak dobrze być nie może, więc łap 3+.

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Przekształciłem to odliczanie.  Zmieniłem, również zachowanie żołnierzy na bardziej humanitarne ;)

 

A jeżeli chodzi o wzorowanie się na grach komputerowych, to takiego nie ma. Pracuje codziennie po 9-10 godz, weekendami uczę się i również dorabiam. Kiedy wracam do domu, to szkoda mi marnować czas na gry. Szczerze, nie pamiętam kiedy ostatnio jakąś włączyłem. Jak mam  chwilę czytam, albo włączam worda i coś skrobię. 

Wiem, że nie interesuje Cię mój życiorys. Chciałem jednak, abyś uwierzył, że to nie gry są moją motywacją do tworzenia.

Do napisania tego fragmentu zainspirowała mnie książka, którą ostatnio czytałem. Autorstwa Michała Cholewy, (dokładniej, to cała seria: Gambit, Punkt Cięcia i Forta). 

Początkowo, był to tylko ten fragment o zniszczonej kapsule. Za namową komentatorów, dopisałem “na szybko” wstęp i dalszą część akcji. Niestety, widać skutki mojego pośpiechu w końcowej toporności tekstu. 

Dziękuje, że mimo tylu potknięć, wciąż czytasz moje teksty i chcesz się podzielić ze mną opinią o nich ;)  

Pozdrawiam :) 

Nowa Fantastyka