- Opowiadanie: Karmelek - Autostopowicz

Autostopowicz

Nie lubię strasznych opowieści. Moje klimaty to fantasy (głównie high, urban, heroic i tak dalej).

To opowiadanie chodziło za mną długo, zanim je spisałam. 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Autostopowicz

Dzień był nadzwyczaj paskudny, nawet jak na środek wiosny w górach. Deszcz jakby nie miał pewności, czy powinien padać, czy nie. Co chwila dawał złudną nadzieję, że oto koniec, żeby po chwili uderzyć z nową siłą.

To właśnie w takich dniach Ida cieszyła się ze swojej starej Mrówki, jak nazywała czerwoną Toyotkę. Wracała z Jeleniej Góry, z pracy do domu, delektując się myślą o gorącej kąpieli, kubku kakao i czytaniu książki z kotem. Należało jej się. Od pięciu dni non stop tylko pracowała.

Była młodszym kierowcą w hurtowni metalu. Co właściwie miało oznaczać to „młodszy”? Nikt nie był pewien, robiła to samo, co pozostała dwójka kierowców. Do jej ulubionych zajęć należała obsługa wózka widłowego w magazynie. Wymagało to pewnego rodzaju finezji, wyobraźni, której niejednokrotnie brakowało jej kolegom.

Ale teraz była sobota, a dokładniej: sobotnia noc. Jutro będzie miała cały dzień tylko dla siebie. W końcu będzie mogła się wyspać, odpocząć. Tak, właśnie tego jej tak rozpaczliwie brakowało.

Przemyślenia przerwał klakson. Momentalnie się otrząsnęła, wracając na swój pas ruchu. Serce podskoczyło jej do gardła, kiedy uświadomiła sobie, że omal nie zasnęła za kierownicą. Może była bardziej zmęczona, niż myślała? Zwolniła, pozwalając, żeby samochód jadący z tyłu ją wyprzedził.

– Głupia pogoda – mruknęła, wbijając wzrok w drogę.

Ledwie zauważyła człowieka, który machał ręką, stojąc przy zatoczce autobusowej. Ida wątpiła, czy cokolwiek będzie o tej godzinie jechało w stronę Szklarskiej Poręby. Ostatni PKS odjeżdżał koło dwudziestej i to nie tą drogą.

Zazwyczaj bała się zabierać obcych, jednak ulitowała się nad autostopowiczem i zwolniła. Biedny człowiek, pewnie cały przemókł. Jeszcze nabawi się zapalenia płuc. W duchu liczyła, że zabranie go może przynieść dodatkową korzyść – nieznajomy będzie doskonałym zabezpieczeniem, na wypadek, jakby znowu zrobiła się senna.

Kiedy tylko się zatrzymała, nieznajomy otworzył drzwi i dziękując wylewnie, wsiadł. Pachniał deszczem.

– Dobry wieczór – odpowiedziała. – Pan do Szklarskiej?

– Dziękuję pani bardzo. – Uśmiechnął się. – Dokąd tylko pani będzie mnie w stanie podrzucić.

Wydawał się całkiem sympatycznym człowiekiem. Niewiele młodszy od niej. Może student? W sumie nie było w nim nic, co wydawałoby się nienormalne. Niemniej jednak Ida czuła dziwny niepokój, jakby coś podpowiadało jej, że nie można chłopakowi ufać. Że on nie powinien tu być.

Zrzuciwszy podobne przeczucia na karb zmęczenia, wróciła na drogę.

– Późna pora – zagadnął, kiedy kolejny raz ziewnęła rozdzierająco. – Może zabawię panią rozmową?

– Jaką panią? Jestem Ida. – Zawsze czuła się głupio, kiedy niewiele młodsze osoby zwracały się do niej „pani”.

– Patryk. W takim razie jesteśmy już przyjaciółmi – zaśmiał się. – A więc mogę ci opowiedzieć o mojej serdecznej przyjaciółce. – Zaczął, zanim kobieta zdążyła zaprotestować. –To była naprawdę niesamowita osoba. Wesoła, życzliwa, czasami może zbyt gadatliwa. Była w ciągłym ruchu… może to dlatego nikogo nie znalazła? – zastanowił się. – W każdym razie wszyscy ją lubili. Bywała na wielu imprezach…

A więc jednak trafiła na świra… Nie była pewna dokąd to zmierza.

Miała wrażenie, jakby Patryk opowiadał o niej. Jeśli nie byłaby tak zmęczona, zagadałaby go na śmierć. Tymczasem on opowiadał o tym kimś… w formie przeszłej na dodatek. To było tak dziwne, że kobieta nie wiedziała, czy powinna mu przerwać. W sumie i tak go nie znała, nie znała też osoby, o której mówił.

– …i w końcu przyszedł ten dzień – kontynuował – kiedy moja droga przyjaciółka umarła.

– To bardzo przykre – powiedziała zduszonym głosem, niepewna, jak właściwie powinna się zachować.

– Owszem, przykre. Tym bardziej, że był to wypadek w pracy.

Ida jęknęła w duchu. A więc przez swoje dobre serce będzie musiała teraz przez kolejne pół godziny pocieszać tego chłopaczka. Tamta przyjaciółka to pewnie jego dziewczyna, albo coś. I pewnie zginęła niedawno. Biedny Patryk. Jednak to chyba nie oznaczało, że musi składać mu wylewne kondolencje? Żałowała, że kazała mu mówić do siebie na ty.

– Tym bardziej przykre, że to jej chora ambicja ją zabiła – dodał po chwili. – Miało to miejsce tuż po awansie. Praktycznie w dniu awansu. Rozproszyła się na chwilę przy pracy, którą wykonywała od lat i trach. – Mówił to głosem, który wywoływał dreszcze na plecach Idy.

– Naprawdę współczuję – powiedziała, mając nadzieję, że skończy.

– Trzeba bardzo uważać w pracy… – dodał, jakby zamyślony, żeby po chwil wlepić wzrok na coś z boku drogi. – Ty też uważaj, przyjaciółko.

Ida szybko przeniosła wzrok na drogę i ponownie serce podskoczyło jej do gardła. Na środku jezdni stała sarna. Wpatrywała się tymi swoimi wielkimi oczami w kobietę, kiedy ta hamowała z piskiem opon. Samochód zatrzymał się raptem dwa metry przed zwierzęciem, które po chwili  czmychnęło w las.

– O matko… – jęknęła Ida. – Nic ci… – zaczęła zadawać pytanie, zerkając na pasażera, jednak jego miejsce było puste, a drzwi na oścież otwarte. Wystraszona również wysiadła z samochodu. – Patryk?! – zawołała.

Stała na deszczu dłuższą chwilę, szukając autostopowicza, jednak jego nigdzie nie było. Zdążyła zmoknąć, zanim stwierdziła, że to bez sensu.

– Dziwak – rzuciła pod adresem chłopaka i ruszyła w dalszą drogę.

 

Przywitał ją kot, mrucząc niczym kosiarka i atakując nogi. Jednak Ida nie dała się nabrać. I jak zwykle cała miłość prysła bez śladu, kiedy tylko nasypała karmy do miski.

Nie ma to jak własne mieszkanie, kredyt i kot. Trzy rzeczy, jakimi może się cieszyć przeciętny Polak. Przez myśl przeszło jej, że przydałby się też jakiś mężczyzna, który witałby ją z otwartymi ramionami i przytulał po dniu ciężkiej pracy.

Rozbawiła ją ta myśl.

Takie rzeczy można było wyczytać jedynie w romansidłach i książkach fantasy. A dzisiaj… miała inne plany. Jak tylko się wyśpi, czekały na nią: kakao, książka i kot. Trzy K potrzebne do pełni szczęścia.

 

Poniedziałki zawsze były najgorszymi dniami tygodnia. Należało wstać po niemal nieprzespanej nocy, bo w niedziele sypiała do południa… albo i do wieczora. Wtorki były pod tym względem lepsze, łagodniejsze dla zdrowia.

Na ósmą do pracy, oznaczało wyjazd ze Szklarskiej koło siódmej.

Kręta droga, opadająca powoli ku kotlinie. Tuż za tablicą informującą, że wyjeżdża się z terenu zabudowanego, należało zdjąć nogę z gazu i toczyć się zakrętami za innymi samochodami. Czasami, w nieco późniejszych godzinach i zazwyczaj w sezonie, trafiał się inteligent, który hamował na każdym zakręcie. Ale nie, nie przed zakrętem, żeby zredukować delikatnie prędkość. Takie osoby zazwyczaj pokonywały cały zakręt na hamulcu!  Łosie jedne… niech się uczą gdzie indziej jeździć, zamiast utrudniać ruch.

Na szczęście w poniedziałki, z samego rana takie osoby raczej się nie trafiały. Za to liczniejsi byli ci, którzy wyprzedzali na zakrętach i pędzili, jakby ich sam diabeł gonił.

Cóż. Może śpieszno im było na własny pogrzeb, jak to nawiał jej ojciec.

Do pracy dojechała dobry kwadrans przed czasem. Wyśmienity wynik. Należało się jeszcze przebrać i można odbijać kartę. Chwilę potem była w biurze, żeby dowiedzieć się, co musi zrobić tego dnia.

– Pani Ido, jak zwykle przed czasem – przywitał ją dyrektor, z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy.

– Dzień dobry panu. – Odwzajemniając uśmiech, zastanawiając się w duchu, dlaczego jest taki radosny.

– Ha… No to prosto z mostu – zaczął, przybierając poważny wyraz twarzy, co nieco zaniepokoiło kobietę. – Dostaje pani awans na kierowcę. Stwierdziliśmy z Mariolą, że ten „młodszy” przed „kierowcą” to jednak zły pomysł. W sumie nawet nie wiedzieliśmy, czemu miałby służyć, hehe…

– No to prosto z mostu – powtórzyła z uśmiechem. – Łączy się to z podwyżką?

– Na razie sto złotych wystarczy? – zapytał, kręcąc rozbawiony głową. Idzie zawsze się wydawało, że ją lubi i nie omieszkała tego wykorzystać. – Jeśli się pani postara, może dojdzie premia.

– Jak najbardziej, dziękuję panu.

W sumie sto złotych na miesiąc, w tej firmie, przy takiej pracy to nie było nie wiadomo ile. Ale dobre i to. Z uśmiechem zanotowała na karteczce wszystkie instrukcje i pognała do magazynu ładować palety na tira, którym później będzie musiała przejechać kilkaset kilometrów.

Ale nie bez kawy – pomyślała. – Albo i trzech.

Będzie musiała się naprawdę postarać, żeby dostać premię. Dyrektor nie był raczej osobą skłonną rozstawać się z funduszami spółki bez walki.

Zdejmowała właśnie widlakiem paletę z górnej półki, kiedy przypomniała jej się opowieść Patryka. O przyjaciółce, która tak strasznie ją przypominała… Przyjaciółce, która dostała awans i zginęła w pracy.

– Uważaj – usłyszała zniekształcony głos.

Spojrzała tamtą stronę i zobaczyła coś, co miało na sobie tę samą kurtkę, którą miał Patryk. Stwór wyglądał, jakby właśnie wyszedł z grobu. Sine lica miał całe uwalane krwią, a gdzieniegdzie skóra odłaziła płatami, ukazując kości.

Krzyknęła, pragnąc uciec jak najdalej od potwora, jednak zapomniała, gdzie się znajduje. Nagłe zwolnienie sprzęgła spowodowało szarpnięcie wózka, który wpadł na regał. Regał w hurtowni metalu. Nastąpiła kakofonia zgrzytów, trzasków. Ostatnim, co poczuła Ida był okropny ból.

 

Mariusz wracał właśnie z imprezy. Miał nadzieję, że nie natknie się na drogówkę, albo coś takiego… Zdążyło się zrobić jasno, a drugi gaz chyba powoli się kończył.

Za zakrętem zobaczył jakąś postać, która machała ręką. Cholerni autostopowicze… Skąd się biorą? Koleś też wraca z imprezy? Jednak po chwili Mariusz dostrzegł, że to wcale nie koleś, a raczej jakaś babka. Zatrzymał się zaciekawiony.

Podbiegła do samochodu i bez żadnych obaw otworzyła drzwi.

– Cześć, jedziesz może do Kowar? – zapytała z uśmiechem, pakując się do auta.

– Jasne. – Ładna, starsza babka z długim warkoczem. Mariusz już główkował, jak by się z nią przespać. – Mariusz jestem – zaczął z uśmiechem, chociaż coś mu podpowiadało, żeby jej nie ufać.

– Ida – odpowiedziała. – Skoro znamy już swoje imiona, to znaczy, że jesteśmy jak przyjaciele. To mi o kimś przypomniało… chciałbyś posłuchać?

Koniec

Komentarze

Trzy rzeczy, jakimi może się cieszyć przeciętny polak. – Polak

Takie osoby zazwyczaj pokonywały cały zakręt na hamulcu! Ida nienawidziła takich osóbcałego serca. – powtórzenie

Cholerni autostopowicze…. skąd się biorą? – czwarta kropka w wielokropku niepotrzebna, Skąd duża literką

Nie urywa głowy, ale nie jest też złe. Zabrakło mi trochę klimatu, który by mnie postraszył.

Ale masz plusik za swój nick – tak się wabi moja najukochańsza sunia husky.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Parę uwag:

Dzień był nadzwyczaj paskudny, nawet jak na środek wiosny w górach.

Wiosna w górach nie kojarzy mi się ze złą pogodą i słowo “nawet” zupełnie mi tutaj nie pasuje.

– Dziękuję pani bardzo – uśmiechnął się sympatycznie. – Dokąd tylko pani będzie mnie w stanie podrzucić.

Wydawał się całkiem sympatycznym człowiekiem.

Powtórzenie.

Pomysł do mnie nie przemawia, dość typowy motyw klątwy, ale do języka nie ma się co przyczepiać. Ogólnie 3/6. Pozdrawiam!

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

A również uważam, że ten tekst to taki mocny średniak. Ale czytało mi się przyjemnie, nie miałem efektu zmuszania się do przeczytania danego zdania jeszcze raz, czyli jest zrozumiale. Prosty nieskomplikowany język. Historia przewidywalna, ale i tak z ciekawością doczytałem do końca.

Jest dobrze, i życzę Ci, żeby było jeszcze lepiej :).

Dziękuję za przeczytanie i komentarze, i przede wszystkim, za wytknięcie błędów! :)

Nanoszę poprawki na tekst w dokumencie na komputerze… Później poszukam, czy da się jakoś zmienić wysłany na stronie.

 

Co do płynności czytania, jest to mój osobisty cel – żeby w miarę możliwości każdy przechodził przez moje teksty jak nóż przez masło… oki, dziwne porównanie… Ale! Jeśli ktoś pisze, że czytało się przyjemnie, to mogę świętować.

Co do tekstu… Chodzi o to, że jestem dosyć strachliwą osóbką i nie jestem w stanie czytać klasyków jak Lovecraft czy King (chociaż w końcu mi się to uda!). Już po napisaniu tego tekstu przez miesiąc bałam się jeździć samochodem po ciemku :D obawiam się, że w dziedzinie pseudo-horroru to na razie wszystko, co mogę zaoferować. (Kurczę, naprawdę myślałam, że to straszne…)

Książki Kinga nie są straszne przez same strachy – bo na tym bazował twój tekst, na pomyśle – tylko przez więź z bohaterami. King pięćset stron poświęca bohaterom a pięćdziesiąt zjawiskom paranormalnym. Bez podobnego schematu nie wyobrażam sobie dobrego horroru ;D

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Karmelku, na stronie też możesz poprawiać. W prawym górnym rogu masz opcję “edytuj”.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ach! Teraz widzę! Dzięki piękne :)

Kiedyś chyba nie było tej opcji…jeśli dobrze pamiętam…

 

A… i zapomniałam wcześniej napisać…

Wiosna w górach jest paskudna. Niemal jak jesień. Dopiero końcówka wiosny, kiedy drzewa doganiają swoich kuzynów na nizinach, jest fajna.

“i czytaniu książki z kotem“ – rozumiem, że kot jest w książce, tak? ; )

 

“a drugi gaz chyba powoli się kończył.“ – łomatko, mam jakiś napad tępoty, ale co to znaczy?

 

Zgadzam się z poprzednikami, że brak tu klimatu grozy. Może pozwól się temu odleżeć i spróbuj odświeżyć za jakiś czas?

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Przyjemnie się czytało. Pomysł może nie powala, losy bohaterki przewidywalne, ale niech będzie. Spodobało mi się.

Babska logika rządzi!

Dobrze się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka