- Opowiadanie: niepamietamd@gmail.com - Szlachetne życie Wölfryka

Szlachetne życie Wölfryka

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Szlachetne życie Wölfryka

Działo się to w ciężkich czasach, kiedy to ludzie mieszkami w osadach, klany walczyły między sobą o władze, którą to dzierżył najsilniejszy i najwaleczniejszy z barbarzyńców. Następstwo nie przychodziło zatem jak w cywilizowanych krajach drogą dziedziczenia ojca na syna, lecz w śmiertelnych walkach. Król, kiedy już był stary, został pokonany przez młodszego, silniejszego pretendenta.

I nadszedł ten czas właśnie wtedy, gdy na świat przyszedł syn starego króla Mürghala, Wölfryk. Kiedy miał 2 lata, dało się już po nim poznać cechy ojca. Był większy od swoich rówieśników, miał blond czuprynę, był szybszy i zwinniejszy w wielu zabawach i grach.

Bardzo kochał swoich rodziców, szanował decyzje, które podejmowali. Brali do serca rady matki-jak być dobrym człowiekiem, o ojca– jak być szlachetnym i walecznym wojownikiem.

Kiedy skończył 17 lat, zdobył swój własny miecz, zabijając śnieżną pumę, która napadała na sąsiednią osadę. W podzięce wieśniacy, którzy zajmowali się kowalstwem, wykuli dla niego specjalny miecz. Miał barwę rubinu, a w słońcu mienią się jak przejrzysta górska woda. Stary kowal umieścił także rubinowy napis. Ów napis był potężnym zaklęciem, które w ciężkiej chwili miało dodać sił i odwagi osobie, którą go dzierżyła. Wölfyk z wdzięcznością odebrał miecz od kowala, pytając, co jest wyryte na mieczu. Kowal opowiedział, że serce wskaże mu, co napis oznacza. Pobłogosławił młodzieńca i oddalił Siudo swojej chaty. Następny dzień miał jednak przynieść złą wiadomość o śmierci króla w walce ze złym hersztem bandy najemników.

Wölfyk wrócił prędko do domu, zastał matkę zapłakaną. Powiedziała mu o wszystkim, co się wydarzyło. Młodzieniec chciał pomścić ojca, lecz był jeszcze za młody, by objąć tron. Istniała jednak możliwość, aby to zmienić. Kandydat musiał przenieść róg z łba ognistego smoka, który mieszkał we wnętrzu wulkanu, w wyżej położonych partiach gór skalistych. Matka prosiła syna, by nie szedł na pewną śmierć, lecz Wölfryk pierwszy raz jej nie posłuchał i wyruszył sam, biorąc tylko łuk 2 liny i swój piękny miecz.

Wędrował 7 dni, brnąc przez śnieg i gęste lasy, coraz wyżej i wyżej. Z czasem powietrze zaczynało być coraz cieplejsze, śniegu nie było już wcale, a ostre gołe skały stawały się niczym miecze. Gdy nastał 8 dzień, Wölfryk zobaczył wejście do groty– było ogromne, a z niego uchodził dym. Młodzieniec zdjął bagaż z plecaków, wyjął starą koszulę, zmoczył ją wodą z bukłaka i przewiązał twarz. Zabrał miecz, resztę zostawił u wejścia. Oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemności, gdy się zagłębiał, smród padliny powiedział mu, że grota jest zamieszkała przez smoka. W tunelu były rozrzucone kości większych zwierząt. Rozpoznał łosia o bydło po porożach.

Gdy szedł dalej, robiło się coraz jaśniej, lecz światło nie pochodziło z zewnątrz, ale z miecza. Nie było to światło jasne, lecz wystarczające by się nie potknąć. Wölfryk zastanowił się i zatrzymał…. Ryk, jaki usłyszał, zmroził mu krew w żyłach, włosy stanęły na głowie. Miał już zawracać i uciekać, lecz pomyślał o ojcu. Uspokoił się nieco i ruszył dalej, ujrzał maszkarę. Właśnie kończyła jeść sarnę.

Smok był wielki, skrzydła miał długie na trzydzieści stóp, a wyskoki był jak trzech rosłych mężczyzn. Jego ciało miało barwę ognia, pokryte było łuskami, które mieniły się jak krwawe rubiny. Oględziny przerwał nagły atak bestii, rzuciła się na niego z otwartą paszczą, pełną zębów długich i ostrych jak sztylety. Minęła cel dzięki szybkiej reakcji chłopca. Wölfryk schronił się za skałą, która po chwili rozsypała się w pył pod uderzeniem wielkiej łapy zakończonej w długie zakrzywione szpony.

Odłamki skały posypały się w około. Młodzieniec wiedział, iż chowanie się za skałami nic mu nie da. Wtedy zobaczył wiszący u sufitu stalaktyt, lecz nie mógł go niczym strącić. Smok szalał, jeszcze nigdy nikt nie wszedł do jego siedziby. Zawył ze złości z paszczy popłynął ogień. Wölfryk w tym momencie poczuł żar w całym ciele, lecz nie spłonął. Za to jego miecz zapłonął tak jakby wchłaniał ogień smoka. Wielka siła spływała na młodego wojownika, gdy smok łapał oddech. Wölfryk rzucił swój miecz w stronę wiszącej nad bestią skalnej półki, która się wnet odłamała i wbiła w tułów potwora.

Miecz spadł nie opodal. Mężczyzna wziął go i odciął lśniący czerwienią ostry róg smoka. Jeszcze nigdy nie stoczył tak ciężkiej i niebezpiecznej walki. Odpoczął i zszedł do osoby, by wyzwać zabójcę ojca na pojedynek. Miał teraz wszystko, czego potrzebował. Walka była szybka, bo herszt wcale nie był tak wytrawnym wojownikiem, za jakiego się uważał. Wölfryk pokonał go szybko, jak się później okazało, jego ojciec został otruty i dlatego nie był w stanie walczyć jak władca i rycerz. Młodzieniec objął władzę, rządził długo i sprawiedliwie. Poznał piękną kobietę dochował się dzielnych synów i wnucząt, które wychowywał na prawnych ludzi. U schyłku swej chwały przekazał swój miecz najstarszemu synowi. 

Koniec

Komentarze

Reguły konkursu mówią:

Limit znaków: 10 – 50 tysięcy, według licznika na stronie.

Dolny limit jest nieprzekraczalny, górny możecie symbolicznie przekroczyć. Opowiadania niespełniające tego kryterium nie będą brane pod uwagę w konkursie.

więc twój tekst jest na razie za krótki. W obecnej formie zostanie zdyskwalifikowany w konkursie.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Rozumiem, że nie powiększysz objętości tekstu i nie weźmiesz udziału w konkursie?

Na konkurs kwalifikują się tylko teksty, które mają co najmniej 10 tysięcy znaków według licznika strony. Odznaczam opowiadanie – nie załapało się do konkursu.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Działo się to w ciężkich czasach, kiedy to ludzie mieszkami w osadach, klany walczyły między sobą o władze, którą to dzierżył najsilniejszy i najwaleczniejszy z barbarzyńców.

Liczebniki zapisujemy słownie, masz sporo błędów interpunkcyjnych, literówek. Nie załapałam, co to jest Siudo ;) – Pobłogosławił młodzieńca i oddalił Siudo swojej chaty.

Nie opodal – nieopodal.

Taka tam historyjka o dzielnym młodzieńcu i jego pięknym mieczu. Nie porwała mnie, bo jest jedną z wielu, a jeszcze do tego warsztat pozostawia wiele do życzenia.

No, nie jest dobrze – historyjka z gatunku tych bardzo prostych, bohater równie nieskomplikowany, ale za to prawy i szlachetny, dzielnie walczący z bestią. Nic oryginalnego, nawet cudowne miecze już występowały w literaturze.

Wykonanie bardzo słabe – mnóstwo literówek, dziwaczne konstrukcje, byłoza…

Kiedy miał 2 lata, dało się już po nim poznać cechy ojca.

Liczby w beletrystyce raczej piszemy słownie.

Babska logika rządzi!

Niestety, nadal niepoprawione :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka