- Opowiadanie: Deyss - Niezidentyfikowane obiekty pozaziemskie w lesie

Niezidentyfikowane obiekty pozaziemskie w lesie

Wczoraj jeden z czytelników napisał nam e-mail z bardzo dziwnym tytułem. Na początku myśleliśmy, że to jakiś żart lecz po otwarciu i przeczytaniu zawartości byliśmy w szoku. To co autor napisał w pełni poparte jest dowodami więc nie ma tu mowy o oszustwie.
Autor prosił o anonimowość dlatego pozwoliliśmy sobie na zmianę imion uczestników. Usunęliśmy również pewne zwroty do redakcji, które nie mają znaczenia z opisanym wydarzeniem.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Niezidentyfikowane obiekty pozaziemskie w lesie

Pare dni temu przydarzyła mi się bardzo dziwna historia. Zacznę od samego początku.

Był wtorek, około 16.30 wróciłem do domu po pracy. Położyłem się na chwilę i nawet nie wiem kiedy usnąłem. Obudził mnie dzwonek telefonu. Dzwonił mój kolega Kamil – bardzo zdyszany krzyczy do mnie żebym szybko wyszedł przed dom i wziął telefon. Kiedy wyszedłem i spytałem się go co się stało w ogóle nie mógł skleić zdania. Powiedział do mnie „dawaj za mną” – po czym poszliśmy w strone lasu który znajdował się za moim domem.

Kamil niedawno zaczął biegać i tak się składa że właśnie dzisiaj wpadł na pomysł aby pobiec tam do lasu. Gdy do mnie zadzwonił właśnie wrócił sprintem z tego lasu, ponieważ… (o tym zaraz).

Kiedy wchodziliśmy do lasu (jakieś 300m od mojego domu) Kamil zaczął opowiadać mi o tym co go spotkało tam w lesie.

Nie będę tego opisywał, ponieważ razem widzieliśmy to jeszcze lepiej, dlatego zaczne od momentu kiedy już oboje wchodziliśmy do tego lasu. Było koło 17, na wejściu odpaliłem kamere w telefonie aby wszystko się nagrało. Zamieszczam obrazek żeby opisać co gdzie się zdarzyło.

Wejście do lasu:

Mapa poglądowa (mój dom zaznaczony jest czerwonym kółkiem).

Idąc w lesie w całkowitej ciszy nasłuchując co się dzieje usłyszeliśmy szybki bieg z prawej strony, staneliśmy jak wryci i bardzo się przestraszyliśmy. Włączyłem flasha w telefonie, okazało się że to była sarna, odetchneliśmy z ulgą po czym ruszyliśmy dalej (kolor pomarańczowy). Od tej pory szliśmy bardzo ostrożnie tak, aby nie było nas w ogóle słychać. Przez około kilometr nic dziwnego się nie działo prócz paru odgłosów zwierząt leśnych, aż do momentu czerwonego koloru. Usłyszeliśmy wtedy dziwny cichy pisk, był ledwo co słyszalny (pewnie dlatego, że miał bardzo niską częstotliwość). W tym momencie bardzo dziwnie się poczuliśmy i rozważaliśmy powrót. Po paru minutach stania w ciszy i nasłuchiwaniu postanowiliśmy iść dalej. Przez pisk który stawał się coraz bardziej wyraźny szliśmy w wielkich strachu. W pewnym momencie doszedł jeszcze jeden dźwięk który ciężko określić (zielona kreska). Był dziwny, tak jak by ktoś co parenaście sekund walił w „pół metalowy bębenek?”, czasami zdarzyło się że słyszeliśmy go dwa razy pod rząd. Dźwięk ten był głośniejszy od pisku lecz nadal ledwo słyszalny. W tym momencie czuliśmy się jak w najstraszniejszym horrorze. Przez chwile miałem na myśli odwrót i jak najszybszą ucieczkę do domu lecz ciekawość co nas spotka dalej była silniejsza. Dodam tylko, że kiedy Kamil wcześniej biegał zatrzymał się w tym momencie i tak się przestraszył, że przybiegł do mnie pod dom. Dalej już wiecie co było. Także od tego momentu szliśmy w pełnym skupieniu bo nie wiedzieliśmy co nas czeka dalej. Około 100m dalej atmosfera zrobiła się tak napięta, że zwymiotowałem (czarna kreska). Kiedy stałem oparty o drzewo słyszałem, że Kamil zaczął iść dalej. Pomyślałem, że idzie sprawdzić co się dzieje kawałek dalej abyśmy mogli zrobić sobie krótką przerwę. Jak tylko się ogarnąłem zobaczyłem, że nigdzie w pobliżu go nie ma. Zrobiłem chyba z 200m a po nim nie było śladu (żółta kreska). Zupełnie nie wiedziałem co mam robić. Zobaczyłem w tej chwili dziwną niebieską smugę światła, dochodziła ona z dziwnej polanki. Tak się bałem, że gdyby Kamil był ze mną pewnie byśmy zawrócili, ale nie mogłem go tak zostawić i poszedłem dalej. Najgorsze było to, że zrobiło się już ciemno a ja nie mogłem włączyć flasha bo nie wiedziałem co się tam dalej dzieje. Na filmie bardzo dobrze widać to światło dochodzące z oddali. Sami możecie ocenić na co to wygląda. Gdy doszedłem do miejsca gdzie drzewa były już rzadzsze i zaczynała się pusta przestrzeń (fioletowa kreska), obydwa dźwięki nasiliły się (pisk stał się jakby wyraźniejszy, a walenie w bębenek głośniejszy). To był koszmar, o mało co nie narobiłem w spodnie, ale wiedziałem że muszę iść dalej w kierunku światła (niebieska kropka). W miejscu gdzie przedemną nie było już drzew (jedynie pojedyncze się trafiały), zauważyłem kryjącego się Kamila za grubym pniem. Idąc w jego strone zobaczyłem coś bardzo dziwnego. Bardzo duży obiekt – coś jak łódź podwodna (nie przypominało to jej, ale tylko to skojarzyło mi się widząc tą dziwną „bryłe”), to z tego obiektu dochodziło dziwne światło a z za niego odgłosy bębnów. Gdy doszedłem do Kamila spytałem dlaczego mnie zostawił, on powiedział tylko żebyśmy poszli dalej (za to co tam stało). Chciałem jak najszybciej stamtąd iść, ale pomyślałem sobie że jak już jesteśmy tak daleko to co nam szkodzi przejść pare metrów dalej. Dałem pomysł aby trochę się wrócić i iść bokiem za zasłoną drzew bo niewiadomo co tam możemy zobaczyć (droga jaką wtedy przebyliśmy zaznaczona jest szarą strzałką). Kiedy tam dotarliśmy sami nie uwierzyliśmy co tam zobaczyliśmy. Schowani za drzewem (mała czerwona kropka) zobaczyliśmy 2 istoty. Wyglądali jak ludzie, tylko że hmm sam nie wiem jak to opisać. Tacy jakby trochę zdeformowani, od razu skierowałem telefon w ich strone (niebieskie światło sprawiało, że wszystko dobrze było widać). Pełni strachu obserwowaliśmy co oni robią. Oboje byli odwróceni plecami do nas, jeden z nich kucał przy tym ich dziwnym pojeżdzie a drugi stał obok niego. Odwróciłem się do Kamila i powiedziałem mu na ucho najciszej jak się da żebyśmy stąd szli jak najszybciej bo i tak mamy wszystko nagrane. Powoli zaczęliśmy się wycofywać, nadal obserwując te dwie dziwne istoty czy przypadkiem nas nie zauważyły. Na nasze nieszczęście gdy robiłem krok w tył niezauważyłem obniżenia terenu i kiedy postawiłem nogę na ziemi osunęła mi się ona wydając przy tym dźwięk który niestety został usłyszany przez przynajmniej jedną istote niewiadomego pochodzenia. Kiedy się odwrócił nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Jego twarz – a raczej jej brak sprawił, że zamiast uciekać stanąłem i nie wiedziałem co mam robić. Dopiero gdy usłyszałem, że Kamil zaczął uciekać odwróciłem się i zacząłem biec za nim. Nic nie widząc, biegnąc przed siebie co chwila się wywalałem. Strach był na tyle silny że od razu się podnosiłem i biegłem dalej. Chyba oboje nie mieliśmy na tyle odwagi aby się odwrócić i sprawdzić czy czasem za nami nie podążają. Trasa naszej ucieczki zaznaczona jest niebieską linią. Gdy wybiegliśmy już na polną drogę włączyłem flasha i zaczęliśmy biec dalej w stronę mojego domu.

Koniec

Komentarze

Niezauważyłem piszemy oddzielnie, sporo powtórzeń, masa brakujących ogonków przy a i e…

Narracja jest po prostu słaba. Poprowadzona w nieudolny, pozbawiony lekkości sposób.

Co do fabuły – infantylna, by nie rzec, głupiutka. 

Co do zamieszczonej mapy – nie mam nic przeciwko takim zabiegom, choć nie dostrzegam sensu jej umieszczenia w tym opku. Sam spójrz na te dwie krechy. Naprawdę uważasz, że czytelnik nie jest w stanie wyobrazić sobie przebiegu tej wędrówki? Poza tym tak naprawdę, to sama trasa nie ma dla tekstu żadnego znaczenia.

 

Przykro mi, tekst jest słaby.

Ale próbuj dalej.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

W tym tekście w ogóle nie ma napięcia. Dla mnie sprawia on wrażenie naprędce spisanej na kartce relacji z dziecięcej gry w podchody. Spisujesz jakieś fakty, nie starając się zrobić tego poprawnie (błędy są wszelakiego rodzaju: interpunkcyjne, literówki, brak znaków diakrytycznych, mieszanie czasów…). Trudno te błędy wypisywać, bo trzeba by niestety przepisać większość tekstu.

Zupełnie nie rozumiem jaką rolę mają pełnić odniesienia do mapki (może oprócz roli wspomagającej w zabijaniu napięcia).

Staram się zazwyczaj znaleźć w komentowanym opowiadaniu jakieś pozytywy. Tu niestety nie potrafię, bo nie rozumiem również, co chciałaś tym tekstem przekazać. Jaka była przyczyna jego powstania.

Tekst oceniam na 2.

Weźmy pierwszy lepszy akapit:

Był wtorek, około 16.30 [liczby zapisujemy słownie, ale jak już chcesz w ten sposób, to dwukropek zamiast kropki] [brakuje przecinka] wróciłem do domu po pracy. Położyłem się na chwilę i nawet nie wiem, kiedy usnąłem. Obudził mnie dzwonek telefonu. Dzwonił [dzwonek, dzwonił, powtórzenie] mój kolega Kamil – bardzo zdyszany krzyczy do mnie, żebym szybko wyszedł przed dom i wziął telefon. Kiedy wyszedłem [powtórzenie] i spytałem się go, co się stało, w ogóle nie mógł skleić zdania. Powiedział do mnie: „Dawaj za mną” [zaimkoza] – po czym poszliśmy w stronę lasu, który znajdował się za moim domem.

Skoro Kamil czekał pod domem, to czemu dzwonił na telefon zamiast do drzwi?

 

I tak cały tekst. Jest niedobrze. Szwankuje wszystko. Pomysł na umieszczenie mapki w sumie ciekawy, ale sknociłeś go po całości, że zacytuje: “atmosfera zrobiła się tak napięta, że zwymiotowałem (czarna kreska)”. Nie tego czytelnik się spodziewał :) I czemu ostatni akapit jest taki długi i niewyjustowany?

 

Tekst oceniam na 2. Za dobre chęci i za to, że się wybrałeś do lasu zrobić zdjęcie.

Słabo. 

W pierwszej kolejności trzeba wskazać, że akapit służy porządkowaniu tekstu według zasady: akapit=nowa myśl. To potem ułatwia czytanie.

Taki szorciak powinien bazować na napięciu – a tu już tytuł sugeruje, co siedzi w lesie. 

Zdania są koślawe:

Na nasze nieszczęście gdy robiłem krok w tył niezauważyłem obniżenia terenu i kiedy postawiłem nogę na ziemi osunęła mi się ona wydając przy tym dźwięk który niestety został usłyszany przez przynajmniej jedną istote niewiadomego pochodzenia.

– rozbicie tego molocha na krótkie zdania zdynamizowałoby scenę.

I tak dalej. 

 

 

I po co to było?

Krótkie opowiadanie, w dodatku horror, więc uznałam, że to lekturka w sam raz na dobranoc. Niestety, srodze się rozczarowałam, bo nie dość, że opowiastka wyjątkowo słabiutka, to jeszcze napisana tak źle, że, moim zdaniem, w ogóle nie powinna ujrzeć światła dziennego.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Niestety, nie porwało mnie :/

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka