- Opowiadanie: Wilk który jest - Biała Wilczyca i tajemnica smoczych decyzji

Biała Wilczyca i tajemnica smoczych decyzji

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Biała Wilczyca i tajemnica smoczych decyzji

Ruchliwy nos wysunął się z leśnego poszycia. Chwilę węszył, po czym cała Biała Wilczyca wkroczyła na łąkę. Była zadowolona. Po długiej nieobecności wróciła do swojej dziedziny. Wędrówkę rozpoczęła jeszcze przed świtem, by mieć jak najwięcej czasu dla siebie. Odetchnęła głęboko i wtedy, wraz z zaczerpniętym powietrzem, poczuła obcy zapach. Łeb odwrócił się w kierunku impertynenta, którego obecność psuła jej, tę z dawna oczekiwaną chwilę samotności i kontemplowania ulotnego piękna. Kilka metrów od niej stała, lisica wpatrzona hipnotycznym prawie wzrokiem, w gawrony żerujące na wschodnim stoku Zielonego Wzgórza. Wilczyca warknęła krótko, ale groźnie. Lisica skuliła się odruchowo, ale widząc, że starcia nie będzie, podniosła łeb, odwróciła się i pobiegła lekkim krokiem w głąb lasu.

Wilczyca ruszyła przed siebie. Najpierw powoli, jakby utwierdzając się, że ślady łap idealnie się pokrywają, nadając tropowi wilka ten niesamowity urok śladów istoty mentalnie dwunożnej – pięknego, dumnego i groźnego łowcy. Gdy przyspieszyła, gawrony zerwały się z krzykiem. Zbiły w gromadę i odleciały. Biała Wilczyca popatrzyła za nimi. Po chwili jedynym znakiem obecności ptaków był czarny punkt, malejący na niebie. Wilczyca odwróciła łeb w kierunku łąki i szczytu wzgórza.

Uwielbiała tu przybiegać, kiedy była jeszcze mała, a potem kiedy była młodym wilczkiem. Tu wilcy baraszkowali, wygrzewali się na słońcu, uczyli łowić. Ona też! I uwielbiała wtedy swoje stado. Grupę istot, które już niebawem staną się groźne. Pozajmują, czy wywalczą sobie własne pozycje w wilczym świecie. Połączą się ze sobą i dadzą życie nowym wilkom.

Szczyt wzgórza objęło już słońce. Lato chyliło się ku końcowi. Czuła to już od kilku dni: gdy budził ją nocny chłód, kiedy widziała, jak wydłużają się cienie… Pobiegła na szczyt wzniesienia. Z każdym oddechem przyspieszając. Cieszył ją ten sprężysty krok i szybkość biegu. Stanęła na samym wierzchołku, tuż pod brzozowym zagajnikiem, który zajął cały zachodni stok Zielonego Wzgórza.

Odwróciła się i popatrzyła na drogę, którą przebyła, by tu dotrzeć. Za sobą pozostawiła potężne dęby, otoczone niemniej potężnymi bukami. Las był łagodnie podszyty. Liście buków dopiero zaczęły czerwienieć. Północny stok wzgórza zajmowały sosny. Dobra gleba urywała się tu gwałtownie, ustępując miejsca piachom, które człowiek dwa wieki temu, obsadził tymi obcymi i nieznanymi dotąd żyjącym tu wilkom drzewami. Skierowała wzrok na południe. Za pasem zieleni widniały wzgórza układające się w kształt podkowy. Wewnętrzne stoki i dolinę obrastał las, w którym liście zaczęły przybierać już złote barwy. Znała go dobrze. Na sam widok ogarnęło ją poczucie bezpieczeństwa i radości. Wiedziała, że to uczucie z innego świata, z innego czasu, ale chciała tam wkroczyć, by wytarzać się wśród tych liści, które już spadły i odwiedzić dawne ścieżki i koniecznie napić się wody z cudownego źródła. To jednak później. Nim będzie musiała wracać. Tak, by była to ostatnia i najbardziej zapamiętana część wędrówki.

Słońce wznosiło się ku górze. Ułożyła się na boku. Powoli poprawiając łapy, tak by leżały jak najwygodniej. Rozejrzała się po okolicy – żadnych niebezpieczeństw. Tylko rodzina jakichś małych futrzaków uciekła prędziutko na widok potężnego wilka, którego lśniąca, biała sierść wyraźnie odcinała się na tle zielonej łąki.

Biała Wilczyca spojrzała na swoją piękną i długą, białą łapę. Biegły przez nią blizny, widoczne pomimo futra. Ślad potrzasku, z którego zdołała się wyrwać. Mięśnie napięły się odruchowo. Nie przyszła tu dziś jednak po to, by rozpamiętywać dawne rany, czy smutki codzienności. Dziś był tylko jej dzień. Wysunęła język i polizała się po śladach pozostawionych przez żelazo, ofiarowując sobie chwilę czułości. Tu i teraz nie musiała być ani twarda, ani opiekuńcza. Mogła być sobą. Dotyk ciepłego i wilgotnego jęzora przyniósł ukojenie. Poczuła pogodzenie ze światem. Poczuła jak bardzo stanowi jedność z tą dziedziną.

Nastawiła czujnie uszy. Wiatr wiejący od północy przynosił cichy szmer. Na dole pewnie tańczył w bukowych liściach. Tu prawie bezszelestnie strącał sosnowe igły na nieurodzajną glebę. Ułożyła głowę na trawie. Napięła na chwilę grzbiet. Rozprostowała łapy. Zapadła, w krótką, wyciszającą drzemkę. Była w swoim świecie. Ludzie rzadko tu się zapuszczali. Droga była dla nich długa i przykra. Nie było ścieżek zapraszających do wędrówek. Tylko tę łąkę ktoś kosił, ale kiedy została skoszona raz i minął już potraw, pozostawała do wyłącznej dyspozycji zwierza.

Biała Wilczyca leżała spokojnie przytulona do nagrzanej słońcem ziemi. Chłonęła całą sobą moc tej krainy wspomnień, pierwszych doznań, beztroski. Czasu, kiedy wszystko, co przykre zapominało się w locie. Wystarczyły kolorowe motyle cieszące oczy. Nagłe wbiegnięcia na łąkę pełną dmuchawców. Nowy nęcący zapach, za którym wędrowało się długo, a potem ostrożnie sprawdzało do kogo, lub czego zapach ów należy i czy jest to rzecz nadająca się do zabawy, ucząca czegoś mądrego, czy lepiej rozkoszować się samą wonią, a tego, co ją wydziela lepiej unikać.

Przez sen z przyjemnością wdychała przyjemny zapach dzieciństwa, swobody, radości. Czuła, jak radośnie biegnie ze wzgórza w dół. Jak ucieka ścigającemu ją wilkowi. Jak udaje, że chce go ugryźć, gdy podciął jej łapy, wytarzał i teraz próbował przycisnąć do ziemi. Czuła jak spogląda w oczy stojącego nad nią wilka, którego łeb przesłaniał słońce.

Poczuła lekkie klepnięcie w łapę. Sen ustąpił miejsca czujności. Powieki rozchyliły się. Przez szparki Wilczyca zlustrowała okolicę. Czuła, że wiatr się wzmógł, poruszając delikatnie pasmami białego futra. Zmienił też kierunek. Od południa zaczęły docierać nowe zapachy. Znajome, aż dziwnie pożądane i interesujące. Otworzyła szeroko oczy. Uniosła łeb i spojrzała na lewą łapę. Jak bransoleta zdobił ją złoty liść. Wysunęła nos, by strącić go na ziemię i wrócić do przerwanej drzemki. Liść spłynął na trawę. Ten ulotny kontakt nie pozwolił jej jednak powrócić do stanu relaksu. Skłaniający się już ku trawie łeb, szarpnął się gwałtownie. Nos prawie wcisną liść w glebę. Łowiła na wpół zapomniany zapach. Tak, nie mogła się mylić. Znała go lepiej niż jakakolwiek inna wilczyca. Zerwała się z legowiska. Misternie poukładany plan dnia, jej własnego dnia, uległ radykalnej przemianie. Ruchliwy nos zaczął łowić zapachy płynące z południa. Nie czuła woni, którą przyniósł jej liść, ale mógł on przyfrunąć tylko ze wzgórz na południu. Rozejrzała się jeszcze po łące. Nic się tu nie zmieniło. Tyle tylko, że na trawie leżał jeden jedyny złoty liść, odznaczający się na tle zieleni. Zaczerpnęła pełne płuca powietrza. Żadnego nowego zapachu. Zaczerpnęła je ponownie i rzuciła się pędem na południe. Nie patrzyła już na to, jak układa się jej trop. Biegła bez tchu…

Kiedy przedarła się przez zagajnik, pojawił się nowy, intensywny zapach. Zastygła w bezruchu, węszyła. Jej nozdrza drażnił swąd spalonego mięsa i rozgrzanego żelaza. Ruszyła powoli w kierunku jego źródła. Po kilku chwilach trafiła na jeszcze dymiące, zwęglone ciała trzech wojów. Leżeli blisko siebie. Stalowe rękawice dzierżyły spalone tarcze. Śmierć musiała nadejść nagle i była straszna. Smród tego, co pozostało po zakutych w zbroje płytowe wojach, nie dopuszczał żadnych innych zapachów. Do uszu wilczycy dotarły jednak dźwięki, które zidentyfikowała jako sapanie jakiegoś dużego stworzenia, o płucach większych niż najpotężniejsze kowalskie miechy i bezgłośny płacz. Pamiętając o zapachu, który przyniósł jej liść i pełna złych przeczuć odważyła się ruszyć dalej.

Na środku polany leżało nieznane jej zwierzę. Miało monstrualne wręcz rozmiary. Łeb potwora był krągły, oczy żółte. Z nozdrzy unosiły się delikatne smugi szarego dymu. Tuż za łbem rozpoczynały się płaty kostne, sterczące groźnie w górę i im dalej końca ogona, tym ostrzej zakończone. Te najmniejsze sprawiały wrażenie jakby wykutych przez płatnerza śmiertelnych ostrzy. Pazury były długości łap wilczycy. Po bokach potężnego cielska spoczywały błoniaste skrzydła. Smok miał barwę królewskiej czerwieni, a łuski mieniły się przy każdym ruchu.

Obok niego leżały resztki pożartej żywcem niewiasty. Płeć rozpoznać można było po strzępach odzieży. Potwór najwidoczniej nie przepadał za pieczonym mięsem, fragmenty skóry nieszczęsnej ofiary nie były nawet okopcone. Przed paszczą bestii leżało na ziemi niemowlę. Buzia wykrzywiała się w bezgłośnym płaczu.

Smok otworzył pysk, ukazując ostro zakończone zęby. Powoli z paszczy wysunął się ociekający śliną język. Jęzor się schował, paszcza otworzyła szeroko, a cały łeb wykonał gwałtowny ruch w kierunku ludzkiego szczenięcia. Wilczyca zareagowała instynktownie. W kilku susach dopadła do bestii i wgryzła się w oko. Żółta breja bryznęła na pysk drapieżnika. Smok szarpnął się i strząsnął z siebie wilczycę, jakby ta była pyłkiem. Przekoziołkowała w powietrzu. Bok rozcięły jej ostre płyty sterczące z ogona bestii. Ryk smoka przeszył powietrze. Potwór zakręcił się wkoło, szukając napastnika, który zadał mu to, czego dotychczas w życiu nie zaznał – potworny ból. Nie wiedział, kim jest. To, co zdążyło zarejestrować jego oko, tuż przed wyłupieniem, przypominało pędzącą z góry kulę śnieżną, poprzedzającą lawinę.

Smok szukał wroga, wilczyca jednak trzymała się blisko oślepionej części łba, pozostając bezpiecznie w martwym polu widzenia kolosa. Krew ciekła obficie po jej futrze. Czuła, że słabnie. Bestia w końcu pojęła, że kolejny atak już nie nastąpi. Przeciwnik był niewidoczny, ale ewidentnie przestał być groźny. Smok skupił się przez chwilę sam na sobie. Potrząsał potężnym łbem, jakby wciąż  nie wierząc, że stracił oko. Czarny jęzor raz po raz wynurzał się z paszczy i lizał ranę.

Łapy zaczęły drżeć pod wilczycą. Spróbowała wycofać się do lasu. Wtedy ją dostrzegł. Szybkim ruchem ogona przewrócił na ziemię i przygniótł łapą. Przekręcając łeb, tak by oko mogło dobrze widzieć, popatrzył na pokonanego rywala. Wiedział już, że wygrał starcie. Ciekawość wroga zwyciężyła na chwilę z pamięcią o zadanym bólu. Osłabiona wilczyca uniosła głowę i popatrzyła bez lęku. W jej wzroku zagościła pogarda dla śmierci. To też było dla smoka nowe doświadczenie. Stworzenia, które spotkał do tej pory, patrzyły nań z przerażeniem. Często też umierały wcześniej od samego lęku, nim zadał im ostateczny cios.

Postanowił zmusić rywala do strachu – ryknął potężnie, obnażając straszliwe kły i zionął ogniem. Pobliskie drzewa zapłonęły wysokim płomieniem. Gęsty dym płonących, wilgotnych liści ruszył w ich stronę. Podrażnił nozdrza potwora i wdarł się w świeżą ranę, nieprzyjemnie szczypiąc. Smok pochylił gwałtownie łeb, liżąc szybko pusty oczodół. Przykre uczucie nie ustępowało. Rozpostarł szeroko skrzydła i odleciał, by zanurzyć łeb w rzece.

Wilczyca ciężko dysząc, czołgała się w kierunku środka polany, byle dalej od ognia. Umysł jej się mącił. Upadła ciężko na glebę wygniecioną cielskiem potwora i straciła świadomość. Śnił jej się czarny wilk, który wybiegł z lasu i odciągał ją za skórę na karku, daleko od szalejących płomieni.

Nie wiedziała, ile czasu spędziła pozbawiona świadomości. Ta powróciła z rozdzierającym bólem w boku. Wzrok z wolna odzyskał ostrość. Obraz wilka znikł z myśli. Uniosła łeb. Po pożarze zostało już tylko dymiące pogorzelisko. Spojrzała w drugą stronę. Rozdarty smoczym ogonem bok, zdobiła skorupa zaschniętej krwi. Z zaskoczeniem odkryła też, że ogrzewa swoim ciałem to ludzkie szczenię, które ocaliła przed pożarciem. Niemowlę spało, delikatnie poruszając wargami.

Do nozdrzy wilczyco dotarł złowrogi zapach. Na skraju polany stanęli dwaj wojownicy. Jeden z dzidą, drugi z toporem. Dostrzegli dziecko i ruszyli szybkim krokiem w kierunku leżących stworzeń, tak sobie obcych, a jednocześnie, tak blisko teraz ze sobą złączonych. Zauważyli też, że wilczyca jest ciężko ranna. Ona sama spróbowała się unieść, ale nie zdołała. Nie miała nawet siły, by trzymać łeb skierowany w stronę nadchodzącego niebezpieczeństwa. Położyła go na ziemi i patrzyła przed siebie. Ostrze dzidy lekko trąciło ją w pysk. Nie drgnęła. Od strony tułowia podszedł wojownik z toporem. Zatknął go za pas i podniósł z ziemi niemowlę. To obudziło się i zaczęło płakać. Cichutko, bardzo słabym głosem.

– Cicho, głupie – rzekł woj.

Podał je temu z włócznią i rzekł:

– Potrzymaj, łeb jej utnę.

– Nie ma potrzeby, sama zdechnie. Widzisz, jak oberwała? – ten drugi wskazał brodą rozorany bok i zaschniętą krew.

– Utnę i zaniesiemy do grodu. Lud się uspokoi.

– To przecież nie ona! Czym ich miała spalić? Śliną, czy moczem?

– A może to czarownica, która przyjęła wilczą postać? Nie myślisz Semko!

Uniósł topór w górę. Wtedy nad głowami odezwał się straszliwy ryk. To smok wrócił po swoją zdobycz, dając tym dwóm małym ludkom na dole do zrozumienia, że nie zamierza się nią dzielić. Woje stracili odwagę na widok tak potężnego wroga. Porzucili broń i z krzykiem pobiegli w stronę lasu.

Smok osiadł na polanie. Raz jeszcze ryknął groźnie i popatrzył w kierunku uciekających. Nikt z tej strony nie nadchodził. Prychnął pogardliwie i odwrócił się w kierunku wilczycy. Podchodził powoli, pewny swej przewagi. Jego cień przesłonił słońce. Popatrzył na wycieńczone zwierzę. Jęzor wysunął się z paszczy i dotknął pustego oczodołu.

Wilczyca dyszała ciężko. Smok podszedł blisko. Czuła bijący od niego żar i smród siarki unoszący się z nozdrzy. Potwór obwąchał jej ranę. Trącił potężnym łbem. Nie drgnęła. Oko błyszczące jeszcze od krótkiego starcia z ludźmi zmatowiało i nabrało łagodnego, skupionego wyrazu. Z paszczy smoka wysunął się jęzor i polizał wilczycę po zranionym boku. Ból zaczął ustępować. Smocza ślina musiała mieć wybitne, lecznicze zdolności. Znów powąchał ranę, którą jej zadał. Liznął raz jeszcze, tym razem bardzo powoli. Grubą skórę na głowie potwora wciąż zdobiła „myśląca zmarszczka”. Smok patrzył spokojnie swym jedynym okiem. Z tego spojrzenia biło doświadczenie i mądrość. Przeszedł nad leżącym zwierzęciem i położył się na ziemi. Następnie zwinął się w kłębek, otulając ją swoim masywnym cielskiem i nakrył skrzydłem. Osaczona, nie mogła się nawet poruszyć. Zapach smoczego cielska obezwładniał. Zapadła w sen pełen widziadeł.

Kiedy się ocknęła była sama. Ziemia obok niej była zimna. Smok musiał odlecieć już dawno. Nie zabił jej, nie pożarł, po prostu zniknął. Spojrzała na ranę. Krew została z niej zmyta smoczą śliną. Rana zdawała się zabliźniać. Wilczyca wciąż była zbyt słaba, by się podnieść. Kiedy znów zaczęła zapadać w sen, powrócił smok. Wtedy znów spróbowała się zerwać. Ryknął na nią groźnie, nie otwierając przy tym pyska. Zaległa – bardziej z braku sił niż z posłuszeństwa. Smok położył na jej okaleczonym boku dwa duże liście. Nie znała takich roślin. Musiał więc je przynieść z bardzo daleka. Potem pazurem wygrzebał dołek, tuż przy jej pysku i z paszczy wlał w niego wodę, zmieszaną z jakimś silnie pachnącym zielskiem. Piła łapczywie. Smok usiadł obok i patrzył. Kiedy skończyła pić, znów otoczył ją swoim cielskiem. Odetchnął głęboko i zasnął.

Z dusznego snu, pełnego wycia wilków, wyrwało ją mruknięcie smoka. Uniósł się z ziemi z zadziwiająca szybkością. Łuski zachrzęściły, gdy napiął swoje potężne mięśnie. Zasłonił sobą leżącą wilczycę i głośno węszył. Później ryknął groźnie, a jego głos sprawił, że wszystkie ptaki w okolicy wzbiły się w powietrze. Niebezpieczeństwo jednak wciąż nadchodziło. Czuł zapach stworzeń gotowych do walki przed sobą i z jego lewej, obdarzonej wzrokiem strony. Czekał, powarkując i poruszając w powietrzu potężnym, uzbrojonym w stalowe wręcz kolce ogonem.

Jako pierwsze na polanę wbiegły wilki nadchodzące z lewej strony. Zaatakowały w milczeniu. Jednym machnięciem ogona odrzucił je aż na skraj łąki. Zerwały się z ziemi i dodając sobie warczeniem odwagi, zaatakowały po raz drugi, z równie marnym skutkiem. Zatrzymały się na skraju. Z ran sączyła się krew. Biała Wilczyca próbowała się dźwignąć. Nie miała dość sił, by wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Opowiedzieć o opiece smoka swoim wilczym braciom. Stanęła słabo na łapach. Zachwiała się i upadła.

Smok obrócił łeb na wprost. Z zarośli wyszedł powoli potężny, stary wilk. Nie atakował. Był dość doświadczony, by unikać walki, kiedy ta była zbędna i wystarczająco odważny, by do niej stanąć, kiedy trzeba. Zatrzymał się kilka metrów od łba smoka. Stał spokojny, dumnie wyprostowany. Oczy spojrzały na rozpaczliwie próbującą się unieść Białą Wilczycę i na młode wilki nerwowo kręcące się na skraju lasu.

Potwór warknął groźnie i załopotał potężnymi skrzydłami. Wilk przychylił się ku ziemi, od nagłego podmuchu wiatru, po czym znów stanął wyprostowany. Smok ryknął. Nie zionął jednak ogniem. W tym czasie poranione wilki zawyły potężnie i głośno. Odpowiedziały im głosy w głębi lasu. Odległe, ale bardzo liczne. Wycie wilków wypełniło odwieczną puszczę. Zwoływały się na śmiertelną bitwę z potężnym przeciwnikiem. Smok zdawał się nie zwracać na to uwagi. Przekrzywił łeb i wpatrywał się w stojącego przed nim wilka. Ten wróg go zaciekawił. Wyprostowaną postawą. Mądrością i odwagą bijącą z oczu. Smok nieczęsto oglądał takie obrazki.

Wycie wilków nasilało się i wyraźnie przybliżało. Dźwięk nadchodził szybko, zwiastując rychłe pojawienie się nie jednej, lecz kilku wilczych armii. Nie nadciągał jednak na tyle chyżo, by przeszkodzić smokowi w zabiciu i pożarciu, tych siedmiu, które stały na polanie. Czoło bestii znów ozdobiła „myśląca zmarszczka”.

Biała wilczyca też wiedziała, że odsiecz nie nadejdzie przed zmasakrowaniem przez smoka wszystkich wilków na polanie, w tym tego, który stał na wprost i, którego zapach przyniósł jej kilka dni temu zabłąkany liść.

Zagryzając zęby, aż krew pociekła z pyska powstała. Chwiejnym krokiem ruszyła wzdłuż ciała smoka. Stanęła przy jego oku i wyszczerzyła kły. Chciała warknąć, ale z pyska wydobył się tylko smutny, cichy skowyt. Smok obrócił się w jej stronę. Wilki na skraju lasu zawyły żałośnie i cofnęły się między drzewa. Stary wilk wykonał ruch w stronę smoka. Smok zatrzymał go spojrzeniem i odwrócił oko w stronę wilczycy. Ta upadła na bok i ciężko dyszała.

Bestia obwąchała jej bok, po czym ciężki jęzor przejechał przez ranę. Smok przekrzywił łeb i popatrzył na efekt leczenia. Rozpostarł skrzydła i wzbił się ponad las. Na polanie pozostały tylko dwa samotne wilki.

Koniec

Komentarze

Początek opowieści znakomity.

Melancholijny, spokojny, wręcz kojący.

Potem mamy smoka. Tutaj mam mieszane uczucia. Bo, o ile na początku liczyłem na jakieś życiowe, głębokie przesłanie, tak później dostajemy tekst z dużym naciskiem na akcję, stojący w tak mocnej opozycji do pierwszych fragmentów, że zaczynam się zastanawiać, czy to nie umyślna kompozycja. I już w niej samej może kryć się puenta. Ot, choćby prawda o tym, że szczęście i radość, przemijają w naszym życiu tak nagle. Czasem wystarczy dotknięcie jesiennego liścia…

 

Skupiając się jednak na samej fabule jestem odrobinę… zagubiony. Odnoszę wrażenie, że najistotniejsze kwestie pominołeś. Ot, choćby przeszłość wilczycy. Niby napomknąłeś o ranie na łapie i jej ucieczce z sideł. Ale  dlaczego od razu nie wraca do stada.  Jak rzekła Milva do Geralta: kto widział samotnego wilka? To bzdura jakaś.

No i sam finał. Przemilczę zachowanie smoka, które dla mnie zbyt bajkowe, a zapytam o stado wilków. Czy to oni zostawili ją uwięzioną w sidłach, a przyszli odebrać… smokowi?

 

Podsumowując:

Wilku, wszystkie Twoje teksty, które czytałem zawsze sprawiały mi przyjemność. Mimo, że akcja nigdy nie była ich mocną stroną. Po prostu Twoje opowieści jej nie potrzebowały. Tutaj odnoszę wrażenie, że byłoby lepiej, gdybyś podążył tą swoją, wydeptaną ścieżką.

Dobrze, że próbujesz dodać trochę akcji do swych tekstów, ale w literaturze to opowieść musi stać na pierwszym planie.

 

Tekst ciekawy, choć trochę mnie później rozczarował.

 

Pozdrawiam, Wilku!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Czytało się fajnie, tylko trochę ciężko było mi rozkminić końcówkę. Nie mniej jednak jest to całkiem dobra historia

Zagryzając zęby, aż krew pociekła z pyska powstała.

Nie czaję tego zdania.

 

Na polania pozostały tylko dwa samotne wilki.

Literówka

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Bardzo nietypowy punkt widzenia. Tajemnicy smoczych decyzji chyba nie zgłębiłam. Wilczych w sumie też nie.

Językowo bardzo dobrze, zauważyłam tylko jedną literówkę i jedno dziwne zdanie.

Babska logika rządzi!

Przeczytałem z przyjemnością. Szczególnie pierwszy fragment jest nastrojowy, wyrazisty i przekonujący.

Nie mam z tym nic wspólnego. Sprawy same się komplikują.

@Nazgul

Dzień dobry! Twoje komentarze mają u mnie mir. Ten przeczytałem dwa razy, żeby słowa nie urobić. Przed naciśnięciem klawisza „Enter”, stoczyłem batalie sam ze sobą. Wygrałem lub przegrałem – trudno mi ocenić. Po tej walce usunąłem jednak pointę. O taką:

 

„* * *

Nie wiedzieli, dlaczego smok odstąpił. Może nie chciał walczyć ze zbyt licznym przeciwnikiem, ryzykując przy tym utratę drugiego oka. Może szanował odwagę wroga – białej wilczycy, która jako jedyna w całym długim życiu zadała mu tak straszny ból. Może chciał ją wyleczyć, by kiedy będzie znów silna, dokończyć walkę, a może czuł się samotny i zapragnął mieć swoje zwierzątko, a ona mu się zwyczajnie spodobała? A może smoki po prostu tak mają – cenią odwagę i szlachetne pobudki postępowania. Jedno pewne – ze smokami nigdy do końca nic nie wiadomo, a każdy prędzej czy później spotka tego, którego najbardziej się boi.”

Postawiłem na wyobraźnię czytelników, kierunek myślenia wytyczając w tytule. Dla mnie największy problem w tej opowieści brzmi: jak smok przyniósł liście?

 

Dziękuję Ci za uwagi – przydadzą się przy kolejnym tekście. Przy okazji – gratuluję „Ostatniego potwora”! :-)

 

Pozdrawiam!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Wicked G

Dzięki za dobre słowo i za uwagę! Demon Titivillus wciąż potrafi napsocić. :-)

Pozdrawiam!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Finkla

Dzień dobry! No nie jest dobrze: „jedno dziwne zdanie” w konkursowej pracy, to o dwa za dużo…

Przed publikacją usunąłem z tekstu pointę (i ciągle nie wiem, czy postąpiłem słusznie). Opublikowałem ją w całości w pierwszej odpowiedzi, dla Nazgula. Opinię czy postąpiłem dobrze, czy źle bardzo chętnie przyjmę! 

Pozdrawiam!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Miętus

Dzień dobry! Dziękuję za opinię! Zaczynam się zastanawiać, czytając te dobre opinie o wstępie, czy nie wystarczyło przerobić wilczycy, na smoczycę i resztę sobie darować? ;-)

Dzięki piękne raz jeszcze!

Pozdrawiam!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

@Finkla i @Nazgul

Przeczytałem Wasze, interesujące i bardzo przydatne uwagi po raz trzeci… :-) Z tej okazji postanowiłem dorzucić jeszcze po słowie.

 

Dla zapytania „alone wolf”, Google, daje 11 800 000 odpowiedzi i niech się Milva do Geralta z nim kłóci! ;-) Akcję umiejscowiłem na terenach słowiańszczyzny, w dobie średniowiecza. Jak ja widzę, tę opowieść.

Założyłem, że wilki mogły się zachowywać inaczej, w okresie istnienia puszczy (nawet przyjmując, że żadnej „odwiecznej puszczy pokrywającej Polskę całą”, którą wydumał Stanisław Smolka w „Mieszko Stary i jego wiek” nigdy nie było). Stąd i obraz samotnej wilczycy i basiora pojawiającego się na końcu.

Motywy działania Białej Wilczycy? Dla mnie to mieszanina tęsknoty i instynktu. Rana jest dawna, z okresu młodości, nie wiąże się z ta historią. Z historii Wilczycy usunąłem całą stronę… I też się zastanawiam, czy do było dobre posunięcie…

Smok – hm… To jest jedyny smok, jakiego dobrze znam i ten zachowuje się właśnie tak! :-) Niestety słabo znam, realny smoki. ;-) A serio, to chciałem, żeby był choć trochę inny, poza stereotypem, chociaż ocaliłem mu smoczy wygląd i technikę walki.

 

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie. Bardzo dziękuję za uwagi. Są dla mnie cenne.

 

Fantastycznego Tego Roku dla Was!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Wilku,

Z zainteresowanie przeczytałem Twoje opowiadanie, ale podobnie jak koleżeństwo mam wątpliwości. Wilki bardzo rzadko żyją w samotności, z prozaicznych powodów – nie przeżyłyby. Tylko stado jest gwarancją udanego polowania. Nie mówię jednak, że jest to jakiś ewenement. Osobniki często ze stada odchodzą, albo są wydalane. Polują wówczas na małe zwierzęta, ale na dłuższą metę jest to nieefektywne – zbyt mała kaloryczność posiłku w stosunku do ubytku energii, jaka jest zużywana na polowanie.  Tak więc podstawą przeżycia zawsze jest wataha.

Czytając uważałem, że coś się musi kryć za tą samotnością. I ta ciekawość prowadziła mnie do końca. Żałuję, że odpowiedź się nie pojawiła. Myślę, że ciekawe wyjaśnienie byłoby dużo lepszym finałem. Potem pomyślałem, że to opowiadanie jest częścią czegoś większego, co uzasadniałoby tak lakoniczny opis przeszłości wilczycy. Po Twoich komentarzach jednak, już nie jestem pewien czy moje domysły są słuszne. Tak czy inaczej opowiadanie ma większy potencjał i myślę, że mógłbyś pociągnąć wątek wilczycy. Ja w każdym razie z chęcią bym taką opowieść przeczytał.

Druga uwaga to zaatakowanie drapieżnika większego od siebie. Wilki są bardzo pragmatyczne. Mimo złej sławy jaką, zrobiły w Europie różne bajki dla dzieci, wilki to nie potwory, które atakują bez powodu. Główny to zdobycie pożywienia. Ten odpada. Drugi, z lekka fantastyczny to dziecko człowiecze, ale ten pojawił się w opowiadaniu niemal epizodycznie i mimo nadziei niczego nie wyjaśnił. To też jakiś pomysł, który mógłby przynieść coś ciekawego.

Rywalizacji nie kupuję. Wilki rywalizują czasem o dominację w stadzie, ale jest w tym cel nadrzędny. Nie chodzi o zaspokojenie ambicji tylko zapewnienie stadu najlepszego przywództwa i genów. A i w takich sytuacjach rzadko dochodzi do aktów czystej agresji. Jak się poczyta najnowsze badania nad wilkami, żyjącymi na wolności, można się dowiedzieć niesamowitych (jak na powszechną wiedzę) rzeczy.

Powyższe wątpliwości mogłyby być nieaktualne, gdyby wilczyca … wilkiem nie była! Piszę poważnie. Bohaterka mogła być przecież zaklęta w wilka, ale jak widać do też raczej nie to.

Są jeszcze inne wątpliwości, tym razem co do zachowania smoka i samej walki, ale ekspertem od smoków nie jestem;)

Podsumowując, bardzo się cieszę Wilku, że podjąłeś temat pobratymców:) Jakiś czas temu bardzo się interesowałem tymi zwierzętami i z chęcią poczytałbym więcej. Ja ze starszą córką piszę książkę młodzieżową i tam również gimnastykuję się z wilczą psychiką i argumentacją co do wilczej samotności. Jeśli będziesz kontynuował i potrzebował merytorycznej bety, daj znać. Dla mnie to będzie dodatkowe wyzwanie intelektualne, dla Ciebie papierek lakmusowy, co do własnych pomysłów z wilkiem w roli bohatera.

Pozdrowienia od sympatyka wilków:)

empatia

@Empatia

Dzięki piękne! Przy ewentualnych wilczych betach, będę o tej deklaracji wsparcia pamiętał i bardzo za nią dziękuję! Samotny wilk to podejrzenia częsty motyw, jak na przyrodnicze realia, nieprawdaż. :-)

Z książek bardziej młodzieżowych śmiało mogę polecić Józefa Bieniasza „Wilki wyją”. Facet był gigantem okresu międzywojnia, prawie zapomnianym w dobie PeReLu, prawie niewznawiany po 1976… Dziś mało kto o nim słyszał. Dzieło posiada tłumaczenie na angielski „Kuba and the wolves”. U Dygasińskiego też mamy w tytule: „Wilk, psy i ludzie”. Nie „wilki” i tak dalej.

Wracając do zachowań wilków – mój nick, nie jest całkiem przypadkowy. ;-) Założenie, że wilczyca, jest stworzeniem samotnym, jest błędne. Nie jest, od stada oddaliła się na chwilę. Tak sobie „zorganizowała” dzień, przekładając na modłę ludzka. Jest częścią watahy, ale… Wilki, które znamy, to wilki XIX, XX i XXI wieku. Stworzenia polujące w nocy, unikające ludzi. Tym różniące się np. od drapieżników z rodziny wielkich kotów, że atakujące stadnie. Teraz przenieśmy się do czasów, w których na naszym terenie, nie mieszka nawet dwa miliony ludzi. Lasu i zwierzyny jest dużo. Ryzyko ataku praktycznie nie istnieje, kiedy jest się naczelnym drapieżnikiem. Zgoda, że wilczyca, jest „inna”. Ma cechy, które można uznać za „ludzkie” (podobnie jak smok ;-) ). Kieruje się „tęsknotami”, „instynktami” (instynktem macierzyńskim) i empatią. Ceni młode życie, tak jak to ustalili Rzymianie („największy szacunek należy się dziecku”) i stąd atak na nieznanego przeciwnika (mniejsza o jego ogrom w tym wypadku), który można uznać, za irracjonalny.

 

Tej wilczej literatury jest bardzo dużo, więc przed Wami zadanie niełatwe. Trzymam kciuki za sukces! Wszak: finis coronat opus! :-) A czy zawartość wilka w wilku musi być oparta, na badaniach współczesnych, filmach dokumentalnych i ukrytych kamerach, tego nie wiem. W mojej ocenie – nie. I dlatego np. uwielbiam Wolf Conservation Center i Living With Wolves (jeśli jeszcze ich z córką nie obserwujecie na Facebook.com, to serdecznie polecam). Śledzę ich kontent codziennie i to z bardzo dużą przyjemnością. :-)

 

Pozdrawiam serdecznie – mam nadzieje, że z każdym komentarzem moja wizja staje się czytelniejsza (co jednocześnie jest dowodem na to, że opowiadanie poległo, skoro wymaga ode mnie pisania tak obszernych odpowiedzi :-D No cóż – następne będzie lepsze!)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Samotny wilk, to podejrzenia częsty motyw, jak na przyrodnicze realia, nieprawdaż. :-)

Wydaje mi się, że motyw samotnego wilka tak często się pojawia właśnie przez fakt, iż jest to ewenement. Taka jednostka musi być silna, by sama przetrwać i niezaprzeczalnie budzi od razu ciekawość. I zawsze za tym kryje się właśnie to coś. Albo ciekawa historia, albo ciekawa osobowość. I właśnie jedno z tych dwóch wątków trzeba by pociągnąć.

 

… Lasu i zwierzyny jest dużo …

Możliwe, że masz rację, co do tego uzasadnienia. Chyba nie jesteśmy w stanie przesądzić, jakby zachowywały się wilki w innych warunkach. Nie mniej pewne jest, że zwierzynę trzeba dogonić i uśmiercić, a to zawsze jest łatwiejsze w stadzie. Także pytanie, czemu wilczyca wybrała trudniejszy sposób na życie, jest otwarte i intrygujące.

 

 

Co do instynktu macierzyńskiego to jestem rozdarty. Z jednej strony znane są w literaturze takie przypadki. Na drugim biegunie są historie, w których dzieci są łatwym łupem, dla drapieżników. Będąc sympatykiem wilków wolę opcję nr 1. Nie mniej wyeliminowałem ją z moich rozważań z tego powodu, że wilczyca z opowiadania miała bardzo mało czasu na podjęcie decyzji. Nie wiem czy z odruchów: instynkt samozachowawczy – instynkt macierzyński, ten drugi by przeważył. Wydaje mi się, że w innych warunkach wilczyca mogłaby obwąchać malucha i podjąć taką decyzję, ale tu mam wątpliwości. Gdyby tu dodać jakieś jej odczucia w tym względzie, to dałoby się takie wyjaśnienie zaakceptować:)

empatia

@Empatia

Zgoda – wątki zdecydowanie do dalszego „pociągnięcia”. Jest więc szansa, że wątek Białej Wilczycy i jej wcześniejsze losy jeszcze się tu pojawią. I dzięki serdeczne za zmobilizowanie!

 

Jak żył (żyłby) zwierz, gdyby świat nie był tak industrialny, jak dziś? Mnie na przykład, w odenisieniu do epoki wcześniejszego średniowiecza, fascynują… świnie. Po pierwsze były włochate, po drugie chude. Do kompletu hodowano je nie w gospodarstwach, ale na obrzeżach lasu. Ba nawet jakość lasu oceniano po tym, ile świń mógł wykarmić. To z kolei wymagało dużej ilości dębiny i tak dalej.

 

W kontekście nadużyć przyznaję się – te nieznane drzewa to sosny, które na nasze tereny przywlekli w trakcie zaborów Prusacy i to jest z mojej strony brutalne nadużycie historycznych faktów.

 

Ile czasu miała Wilczyca Kapitolińska, sam siebie teraz pytam… Studia w Instytucie Filologii Klasycznej UJ i nie wiem. :-D Wstyd mi… Doczytam w „Legendach rzymskich dla dorosłych” Stanisława Stabryły. Wrócę mądrzejszy!

 

Pozdrawiam serdecznie! To są cenne uwagi – dziękuję za nie!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Nie ma za co:) Dyskusja merytoryczna to sama przyjemność:)

…opowiadanie poległo, skoro wymaga ode mnie pisania tak obszernych odpowiedzi

Nie uważam, żeby poległo. Jeśli budzi zainteresowanie, to znaczy, że nie jest tak źle;) A jak się wchodzi na trudne obszary zawsze jest ciężko ze szczegółami. Moim zdaniem, w opowiadaniu (żeby zanadto go nie zmieniać) wystarczyłoby dodać kilka dodatkowych odczuć wilczycy (choćby względem dziecka i/lub jakąś nostalgiczną myśl, co do życia w rodzinie, gdy pojawia się wataha) lub jeszcze jakieś wskazówki, co do jej historii lub motywacji względem samotnego życia i wątpliwości byłoby dużo mniej. Wówczas można zostawić czytelnikowi swobodę interpretacji. Czego brakuje, to tylko takiej „kropki nad i”, żeby było jasne z czego mogły wynikać decyzje i myślę, że byłoby mniej kręcenia nosem;)

empatia

@Empatia

Myśl jest przednia!

No cóż, poszło i zostawiam tak, jak jest, ale mam teraz szczerą ochotę, żeby do niej (do wątku Białej Wilczycy) rychło wrócić i opowiedzieć jakiś inny fragment jej historii!

Pozdrawiam!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Wilku, w miarę możliwości staraj się pisać odpowiedzi do ludzi w jednym poście, bo już były na tym forum spory o mnożenie komentarzy poprzez pisanie kilka postów pod rząd.

 

Co do opowiadania – zaiste ciekawy punkt widzenia przedstawiłeś, za to zdecydowany plus, choć w sumie nie wiem, jakie przesłanie chciałeś przekazać. Ot, opowieść, która czyta się nieźle, ale nie prowadzi do żadnych wniosków. Nie mówię, że to źle czy coś. Niezły kawałek tekstu nadal pozostaje niezły ; )

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

@joseheim

 

Obiecuję się postarać, ale coś czuję, że naturę to ja mam wredną! ;-)

Problem taki, że nigdy nie wiesz, w jakim czasie odczytywany jest Twój komentarz. Istnieje możliwość, że jest to czas rzeczywisty, a w takim wypadku odpada edytowanie. Uwagę przyjmuję.

 

Wnioski – jak napisałem w odpowiedzi Nazgulowi, zrezygnowałem z pointy i zaiste powiadam Ci, nie wiem, czy to dobrze, czy to źle.

 

Dzięki za dobre słowo!

Pozdrawiam serdecznie!

 

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Opowiadanie, o którym wiem, że wystąpi w nim smok, traktuję jak baśń i nie spodziewam się ani nadmiernego realizmu, ani że zachowanie pojawiających się w nim zwierząt będzie w pełni racjonalne i zgodne z naszą wiedzą o nich, że potwierdzi wyniki badań i obserwacji naukowych. Może dlatego ani podczas lektury, ani po jej zakończeniu, nie doznałam żadnego rozczarowania i nie dziwiło mnie postępowanie wilczycy, bo w takiej opowieści raczej nic dziwić nie powinno. Przyjmuję historię z całym dobrodziejstwem pomysłu Autora i nie mam żadnych uwag, co do stylu bycia zwierząt.

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to raczej do zdarzających się powtórzeń, szwankującej interpunkcji czy kilku zdań, którym przydałoby się małe przeredagowanie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy

Dzięki za dobre słowo i uwagi!

Dotychczas żyłem w przeświadczeniu, że po poprawieniu literówki, zostało tylko „jedno dziwne zdanie”… Teraz mi doszła interpunkcja do korekty i powtórzenia do wykrycia… No dobrze, zostawiam tekst w obecnej postaci. Przeczytam na nowo po rozstrzygnięciu Dragonezy.

Dziękuję za poparcie w kwestii świata zwierzęcego. :-)

Pozdrawiam serdecznie.

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

W głowie mi się wszystko kręci XD Wilki i Smoki to istoty, które kocham najbardziej… Toteż  miałam nadzieję, że nie będę musiała kibicować ani jednym, ani drugim.

Miałam pewne wątpliwości z niemowlęciem.. No chyba, że wilczyca straciła niedawno młode, albo jeszcze miała mleko po wykarmieniu poprzednich – a to dlatego, że u psowatych, jak i wielu innych ssaków, instynkt macierzyński pojawia się po urodzeniu młodych i ginie po ich odchowaniu – i tak w kółko :) Plus myślałam z początku, że jest martwe przez to, że wyraz twarzy miało “zastygnięty”.. No i okrutna jestem ale zjadanie niemowląt przez smoki mnie jakoś tak nie tyka ;_;

Podoba mi się sposób w jaki smok opiekował się wilkiem. Zakończenie pozostawia wiele pytań, ale to niekoniecznie źle :D Jestem ciekawa, co się działo później.

Bardzo spodobało mi się też to, że ludzi traktował smok jak zwierzynę, ale przy spotkaniu z innym drapieżnikiem był bardziej zainteresowany i okazał szacunek innemu mięsożercy… oraz fakt, że wilk nie był nazbyt “ludzki” tylko typowo – jak to wilk…

Ładne opisy miejsc sprawiły, że wczułam się w klimat :D Doprawdy bardzo mi się podobało ^^

Bóg zapłać za dobre słowo AmiGal! :-)

W dłuższej rozmowie z Empatią zwracałem uwagę, że to jest trochę poszukiwanie wilka sprzed tysiąca lat. Opieramy się na tym, co wiemy, od dużo późniejszych pokoleń. Przy stworzeniu domowym, wiele się zmieniło (vide opisane powyżej w komentarzach wieprzki). Wilczyca… Zapowiedziałem, że poszukam źródeł do Wilczyca Kapitolińskiej i wstyd się przyznać, nie znalazłem czasu…

Morał odstrzeliłem i cały czas nie wiem, czy słusznie (jest w całości, w komentarzu do uwag Nazgula).

Za to odświeżam sobie w wolnych chwilach „Wilki wyją” – ciekawa książka, również ze względu na styl pisarski i słownictwo autora.

Pozdrawiam!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Jako, że mamy tu smoka to i tak jest to fantasy, więc w sumie to nie ma przecież problemu :D Ale ogólnie to serio mi się spodobało ^^

“Wilki wyją” – miałam kontakt, ale osobiście czytuję głównie zagraniczne książki, a raczej nawet dokumenty i artykuły. Po za tym filmy dokumentalne no i jak odwiedzam rezerwat wilków to uwielbiam przesiadywać i oglądać ich zachowanie lub rozmawiać ze znajomym na ich temat. To najlepsze sposoby na poznanie ich najlepiej :D Ale “Wilki wyją” nie jest złe :D

Odstrzelony morał brzmi zabawnie xD W sensie to powiedzenie… Co do usuniętego fragmentu i wzmianki o smoku dodałabym “a może zgłodniał i zwietrzył jakąś dziewicę” :D XD

Tak… „Smok musi zjeść dziewicę, a TurboDymoMan nie musi…” ;-)

Moje bliższe zainteresowanie, takie badawcze – ale tylko w sensie wyobrażeniowości i źródeł historycznych (bo przyrode, czy inną biologię, to ja miałem ostatnio w 1988 roku…), to się zaczęło na studiach, a spotęgowało po referacie prof. Ryszarda Kiersnowskiego. W trakcie konferencji „Człowiek a przyroda w średniowieczu i wczesnym okresie nowożytnym” głosił na temat założeniuaWilna i w związku z tym omawiał też legendę o żelaznym wilku.

Źródła starożytne też mają swoje piękno. Legenda rzymska o Romulusie i Remusie, a Ezop – to jak sama nazwa wskazuje: klasyka. :-) Trzeba mu przyznać, że w pasterskim narodzie, w jakim żył, poświęcił sporo miejsca wilkom. I – właśnie – w bajce „O chłopcu, który wołał: wilk!”, stado wybija jeden wilk, a nie wataha.

Co do smoka – wiesz, może miał to uczucie, że smoki wymrą i pozostaną tylko w Dragonezie, a ci mniejsi drapieżcy mają zwyczajnie szansę? Kto wie – ze smokami nigdy nic nie wiadomo. ;-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Albo smok wiedział, że jak zasiedzi się za długo to go Loża-zombie dopadnie :D Hah :)

Ale miło jest widzieć ludzi zainteresowanych światem zwierząt i/lub roślin no i to nie tylko teraźniejszym :D

Szkoda tylko, że świat się tak bardzo skurczył. Taki Strabon na przykład mógł ze swoboda i swadą opowiadać, o różnych stworach zamieszkujących starożytną Etipię (de facto wszystko poniżej Egiptu, aż po będący podówczas nie do przebycia pas sawann, głównie obecny Darfur). My takie wyobrażenia przenieśliśmy na inne planety.

Jak to jednak u Tolkiena rzecze Drzewiec; „Świat się zmienił, ale gdzieniegdzie pozostał wierny”. Średniowieczne bestiariusze pokrył kurz dziejowy, ale wolne wilki i smoki wciąż żyją w naszych opowieściach.

Pozdrawiam, Wilk

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Co racja, to racja. Ja jednak skupiam się nie na planetach innych, ale na naszej własnej :D Ale poniekąd taka filozofia życiowa też, ze.. No mniejsza :) Ogólnie rzecz biorąc to schodząc z wilków, a wkraczając na tematy smoków… Fascynujące jest to, że na całym świecie, w podaniach najróżniejszych, starożytnych kultur występują plujące ogniem jaszczury ze skrzydłami lub bez. Tak jak fenomen wampirów i wilkołaków został objaśniony, tak to nadal pozostaje tajemnicą :D Albo sposoby objaśnienia w jaki sposób zwierzę to mogło pluć ogniem… Uwielbiam czytać wszelkie materiały na ten temat :D Na co komu Ufoludki? XD

W dziedzinie ufoków mam to samo. Wystarczająco dużo się naoglądałem wymyślnych stworzeń w moich Etiopiach (bo drugą lokowano na wschodzie…).

W Polsce problematyka dla wieków średnich mało ruszana. Przede wszystkim chyba to, co pisała Ewa Śnieżyńska – Stolot, ale ona bliżej kultury obrazu, niż kultury słowa. Ciekawy wątek – do rozwinięcia przy Dragonezie2015! ;-)

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Mnie w średniowieczu najbardziej interesują różne mity i legendy nawiązujące do zjawisk paranormalnych czy innych “dziwnych” i na pierwszy rzut oka “ciężkich do wyjaśnienia”, ale to kwestia zboczenia na punkcie okultyzmu, psychiki człowieka i zamiłowania do legend i mitów :D

Ponieważ prawda obiektywna nie istnieje, to opisywanie świata poprzez legendy i mity to najbardziej słuszna droga z możliwych. W trakcie przygody z badaniem exemplów, dobijało mnie to potworne racjonalizowanie tematu przez niektórych autorów. A tu trzeba bardziej sercem, niż szkiełkiem i okiem. ;-)

Przesłałem Ci dwa artykuły – oceń, czy to blisko Twojego punktu widzenia na legendy i mity!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Pomysł interesujący, ale rzeczywiście, konkluzji czy wskazania kierunku dalszych interpretacji zachowania wilczycy oraz smoka – brak. Właściwie takie przyrodnicze wycięcie jakiegoś fragmentu sceny z baśni o codziennym zyciu wilków, smoków i broniących ludzkich szczeniąt wilczyc.

 

Mnie strasznie wytrącało z równowagi nagromadzenie krótkich zdań we fragmentach, gdzie spokojnie można było trochę “uspokoić” narrację – przez to tekst czyta się rwanie, szarpanie, męczy.

 

Summa summarum: co do opowiadania uczucia mam mieszane.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki za opinię!

Odnotowuję – Czytelnik zmieszany, niewstrząśnięty!

Lepiej było zostawić pointę? Nie wiem, szukam odpowiedzi na tę kwestię. Każdą przyjmę z wdzięcznością. Przywołana in extenso w odpowiedzi na pierwszy komentarz autorstwa Nazgula.

Pozdrawiam!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Nachalna pointa jest, jak dla mnie, be, ale jedna lub więcej wskazówek NT. "A dlaczego on tak zrobił?" myślę, nie zaszkodzilyby tekstowi.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki!

Przyjmuję uwagę. Chociaż to jest trochę w tytule – „tajemnica smoczych decyzji”. Wszystko do indywidualnego rozwikłania i woli czytelnika.

Dobra, zastanawiam się dalej. Raz jeszcze piękne dzięki za uwagi!

Pozdrawiam!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Odniosłem wrażenie, że najciekawszy jest środek opowiadania, tj. od chwili, kiedy wilczyca łapie zapach, do momentu, kiedy smok odlatuje, zostawiając ranną wilczycę. Czai się w tym klimat jakiejś, nazwijmy to sobie, zwierzęcej mądrości. Początek zaś, przyznam, wydał mi się przydługi, zaś finał bis z całą watahą – jakby zbędny i rozmywający wydźwięk tych wcześniejszych scen. 

I po co to było?

Jednym słowem wyszedł mi niezły pączek i najlepsze okazało się nadzienie! :-D

Dzięki za uwagę!

 

Na marginesie – nie wiem czy wiesz, ale Twoje motto nawiązuje do klasycznej zabawy sofistycznej. Sofista (niekoniecznie z tej półki co Protagoras z Abdery) przybywał na rynek i podchodził do chłopa, mówiąc, że mu udowodni, iż ten ma rogi. To oczywiście gromadziło zainteresowaną gawiedź. Były zakłady. Chłop był pewny swego (w końcu wiedział, że nie ma rogów) i wtedy dostawał pytanie: czy zgubiłeś rogi? Jedyna logiczna odpowiedź: nie! A to czego nie zgubiłeś, to posiadasz. ;-)

Przypomniałeś mi studia i wykłady profesora Kazimierza Korusa – piękne dzięki!

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Nowa Fantastyka