- Opowiadanie: Fasoletti - Poprzez krew moją

Poprzez krew moją

Tekst napisany już jakiś czas temu, niestety związane z nim plany wzięły w łeb. Umieszczam zatem tutaj, pod ocenę. 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Poprzez krew moją

 

I

Wiatr, wpadający do pokoju przez uchylone okno sprawiał, że płomyki poustawianych na szafkach świeczek wirowały w opętańczym tańcu. Meble rzucały na podłogę groteskowe cienie, upiornie kontrastujące z aniołami o śnieżnobiałych skrzydłach misternie wyhaftowanymi na zasłonach. Z głośników laptopa sączyła się cicha muzyka – jedna z ulubionych piosenek Kasi, „My Immortal” Evanescence.

Dziewczyna siedziała w bujanym fotelu i tęsknie wpatrywała się w trzymane w dłoniach zdjęcie, przedstawiające chłopaka w stroju piłkarskim. Wyraz jej twarzy zmieniał się dosłownie co kilka sekund. Kasia raz uśmiechała się szeroko, jak dziecko, które za dobre sprawowanie otrzymuje w prezencie lizaka, by za chwilę prawie się rozbeczeć. W jej brzuchu przyjemnie harcowały motyle. Kojące ciepło rozlewało się po klatce piersiowej.

Leżąca na łóżku Dagmara zerkała na przyjaciółkę z politowaniem.

– Oczy ci wyjdą, jak się tak będziesz na niego gapić.

– Spadaj – odburknęła Kaśka. – Wiesz ile mnie kosztowało zdobycie tej fotki? Najlepsza szminka i dwie kredki do oczu. A Laura i tak powiedziała, że to dla niej  mało opłacalny interes.

Dagmara wzruszyła ramionami.

– Ten Bartek to palant. Ja go kompletnie nie trawię. Ogląda się bez przerwy za tępymi plastikami, co to potrafią tylko dupami kręcić na korytarzu. Jakaś kompletna porażka.

– Nie znasz się. – Kasia wstała z fotela i podeszła do lustra, pod pretekstem poprawienia fryzury. Nie dała tego po sobie poznać, ale słowa Dagmary boleśnie ją zakłuły. Obrzuciła swoje odbicie badawczym spojrzeniem. Po chwili stwierdziła, że królową piękności może i nigdy nie zostanie, ale w zasadzie, to przecież niczego jej nie brakuje – pomijając niewielką oponkę na brzuchu rysującą się pod ciasnawą bluzką i nieco zbyt szerokie uda, to figurę miała całkiem całkiem. Zresztą, ten pierwszy mankament zawsze można było ukryć, zakładając szeroki sweter, drugi natomiast bez problemu maskowała sukienka za kolana.  

– Widziałaś się ostatnio z Tomkiem? – zagaiła Dagmara, chcąc choć na chwilę oderwać przyjaciółkę od marzeń o byciu z Bartkiem. – Mówił mi, że chętnie zaprosiłby cię do kina albo na pizzę. Tyle, że wstydzi się zapytać. Może spróbowałabyś go jakoś ośmielić?

– Pogięło cię? – parsknęła Kaśka z niedowierzaniem. – Raz widziałam, jak chłopaki ze starszej klasy nasikali do pisuaru, a potem wsadzili mu tam głowę i spuścili wodę. Później musiał jeść żarcie dla kotów. Jak pomyślę, że mógłby mnie chociaż dotknąć, to robi mi się niedobrze. – Jakby na potwierdzenie tych słów, jej ciałem wstrząsnęły drgawki obrzydzenia.

Dagmara wybuchła śmiechem. Tomek faktycznie był szkolnym popychadłem. Wszystko przez jego drobniutką posturę. Miał tyle siły, co kilkuletnie dziecko, dlatego zwykle salwował się ucieczką, kiedy tylko na horyzoncie spostrzegł jakiegoś dryblasa z liceum. A starszacy wprost ubóstwiali się na nim wyżywać. Dlaczego do tej pory nie zawiadomił nauczycieli albo dyrektora? To pozostawało wielką zagadką. Zawsze milczący i skryty, ożywiał się nieco jedynie w towarzystwie Kaśki. Ta jednak ignorowała go zupełnie, wpatrzona w Bartka jak wilk w księżyc podczas pełni.

Zrobiło się późno i Dagmara musiała iść do domu. Dziewczyny cmoknęły się w policzek na pożegnanie. Kaśka odprowadziła przyjaciółkę do drzwi, a kiedy wróciła do swojego pokoju, znów zapatrzyła się w zdjęcie Bartka. Po raz kolejny poczuła przyjemne mrowienie w okolicy splotu słonecznego. Naprędce zdmuchnęła świeczki. Gdy sypialnia pogrążyła się w ciemnościach, Kasia rozebrała się do naga i wpełzła pod kołdrę. Fotografię umieściła na nocnym stoliku. W wyobraźni smarując Bartkowy tors oliwką do opalania, wsunęła sobie rękę między nogi. Przezornie, żeby rodzice czegoś nie usłyszeli, zacisnęła zęby na ulubionym jaśku z podobizną Edwarda Cullena. Poduszka doskonale tłumiła przyspieszony oddech oraz jęki rozkoszy. Kilkanaście minut później Kaśka zasnęła. Rozluźniona i szczęśliwa.  

 

II

Na korytarzu było gwarno i głośno. Śmiechy chłopaków, piski podszczypywanych dziewczyn, rozmowy, sprowadzające się do prób przekrzyczenia wszechobecnego hałasu – to wszystko mieszało się w ogłuszającą kakofonię dźwięków.

Kaśka siedziała pod ścianą z podręcznikiem do biologii w dłoniach. Od niechcenia przewracała kartki, udając, że nie widzi stojącego nieopodal Tomka, rzucającego jej ukradkowe spojrzenia. Ten chłopiec strasznie ją irytował. Miała nadzieję, że od tego gapienia się w końcu oślepnie. Odetchnęła z ulgą, kiedy przy stalowych drzwiach, dzielących budynek na gimnazjum i liceum, pojawiło się dwóch osiłków z ogólniaka. Tomek natychmiast wziął nogi za pas. Uwolniona od jego napastliwego wzroku, Kaśka zamknęła książkę, wstała i ruszyła w kierunku schodów prowadzących na piętro.

Gdyby mogła cofnąć czas choćby o kilka sekund, zrobiłaby to bez wahania. Posiedziałaby wtedy jeszcze chwilę i nic by się nie wydarzyło. Niestety, tak potężne zdolności były domeną jedynie herosów z filmów i książek fantastycznych.

W sumie, to wina leżała po stronie Bartka. To on, zagadany z dwoma kumplami, wpakował się prosto na nią. Odbiła się od niego jak bokser od lin okalających ring i stanęła kompletnie osłupiała, patrząc na chłopaka z mieszanką zachwytu i zaskoczenia w oczach.

Bartek odwzajemnił spojrzenie. Kaśka widziała, jak lustruje ją uważnie, począwszy od stóp obutych w czarne baletki, poprzez korpus okryty fioletową sukienką z gorsecikiem, na twarzy skończywszy. Poczuła się strasznie nieswojo. Jak klacz, którą ktoś dokładnie ogląda, by stwierdzić, czy warta jest żądanych za nią pieniędzy. Do głowy dziewczyny wkradła się głupia myśl – że Bartek zaraz zajrzy jej w zęby.

Wrzaski i śmiechy nagle ucichły. Kaśka oblała się rumieńcem, co z pewnością nie uszło uwadze gapiów, otaczających ich teraz gęsto, jakby przed chwilą doszło tutaj do wypadku samochodowego. Bartek nachylił się nieco i półgłosem, ale tak, by zgromadzeni też to słyszeli, wypalił:

– Laura mi powiedziała, że kupiłaś od niej moje zdjęcie i robisz sobie przy nim palcówkę.

Pod Kaśką ugięły się nogi. Jej buzia nabrała kolorów dojrzałej czereśni. Łzy popłynęły z oczu wartkim strumieniem. W tym momencie marzyła tylko o dwóch rzeczach – żeby zapaść się nagle pod ziemię, albo spłonąć ze wstydu. Eksplozja szyderczego śmiechu poraziła dziewczynę jak piorun. Z odrętwienia wyrwało ją silne uderzenie w bark. To Pamela, szkolna piękność, postanowiła dołożyć coś od siebie. Ujęła Bartka pod rękę i pociągnęła za sobą, na odchodne racząc Kaśkę pełnym pogardy spojrzeniem.

Tłumek rozproszył się, jednak do uszu Kasi wciąż dochodziły przytłumione szepty, w których wymieniano jej imię. Niespodziewanie ktoś położył jej dłoń na ramieniu. Odwróciła się na pięcie, gotowa wyszarpać za kudły każdego, kto postanowi jeszcze raz z niej zadrwić. Zobaczyła nieco zakłopotanego Tomka.

– Mo… gę ci ja… koś pomóc? – spytał z wahaniem w głosie.

– Spierdalaj – syknęła, po czym uciekła do klasy. 

 

III

Siedziały na sofie. Dagmara tuliła płaczącą Kaśkę do piersi jak matka, próbująca uspokoić przestraszone dziecko. Jej przyjaciółką wstrząsały drgawki, gwałtowne i silne, jak przy febrze.

– Jak on mógł mnie tak potraktować? – chlipała Kasia, wpijając się dłońmi w oparcie.

– Mówiłam ci, że to kupę chama – stwierdziła Dagmara. – Nie jest ciebie wart i tyle. Niech dalej ugania się za tępymi plastikami w stylu Pameli. Ty wiesz, co o niej mówią? Że jakby jej zrobili trepanację czaszki, to w środku zamiast mózgu, znaleźliby siano.

Żart, mający w założeniu poprawić Kaśce humor, nie odniósł zamierzonego efektu. Dziewczyna rozryczała się jeszcze bardziej. Wspomnienie wczorajszego incydentu nadal było silne, słowa Bartka raniły jej serce niczym nasączone trucizną sztylety.

– A Laura to głupia, fałszywa pizda i szmata… Chciałabym, żeby wpadła pod pociąg, albo jeszcze lepiej, żeby ktoś oblał kwasem ten jej niewyparzony ryj!

W wyobraźni ujrzała Laurę z bliznami na twarzy, szpetną i wytykaną palcami przez ludzi na ulicy. Chłopcy odwracali się od niej z obrzydzeniem, a ona przemykała chyłkiem, skrywając lico pod szczelnie zaciśniętym kapturem.

– O tak, dobrze by to zrobiło tej kretynce – stwierdziła Dagmara.

– A Bartek i tak będzie mój – wychlipała Kaśka.

Dagmara wytrzeszczyła na nią oczy.

– Jezu, po tym co ci zrobił ty nadal chcesz go wyrwać? Ja na twoim miejscu omijałabym tego ćwoka szerokim łukiem. Traktowała jak trędowatego.

– Nie mów tak. Ja wiem, że on też coś do mnie czuje, tylko chciał się popisać przed kolegami. Przed Pamelą… Jak to chłopak… Zobaczysz, jeszcze będziemy ze sobą chodzić. Zresztą, znasz takie powiedzenie, że kto się czubi ten się lubi? Na pewno w ten sposób chciał zwrócić na siebie moją uwagę. Tak, to musiało tak być.

– Ty chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz! – krzyknęła zaskoczona Dagmara. – Co ty w ogóle w nim widzisz? To szpaner. Nie pasujecie do siebie.  

Kaśka zacisnęła pięści i z całej siły uderzyła nimi w poduszkę z Cullenem.

– Ja zrobię tak, że będziemy pasować!

Dagmara westchnęła z rezygnacją.

– Jesteś niereformowalna. Ja muszę lecieć. A ty nie zarwij całej nocy na obmyślaniu planów podboju kosmosu i Bartkowego serca. No, dawaj buziaka i już mnie nie ma.

– A idź… – Kaśka uśmiechnęła się i odprowadziła Dagmarę do drzwi.

Chwilę później siedziała przed komputerem i zapamiętale przeglądała Internet w poszukiwaniu jakiegoś dobrego sposobu na poderwanie opornego chłopaka. Około północy, zmęczona i z bolącymi oczyma, trafiła na forum o Wicca, gdzie samozwańcze czarownice wymieniały się recepturami mającymi pomóc w różnych sytuacjach życiowych. Kaśka natychmiast kliknęła w temat „jak skutecznie usidlić wymarzonego mężczyznę” i pobieżnie przeleciała wzrokiem po tekście. Prezentowany przez użytkowniczkę o pseudonimie Heart Hunter sposób wydawał się Kasi nieco obleśny, ale po zerknięciu na kalendarz stwierdziła, że wszelkie okoliczności splatają się ze sobą idealnie. Już wiedziała, co powinna zrobić, by Bartek zakochał się w niej bez pamięci.

 

IV

Ognisko miało się zacząć po południu, ale Kaśka już od samego rana siedziała w łazience. Nie mogła się zdecydować, jak ułożyć włosy. Warkocze? Kucyk? A może iść w rozpuszczonych? W końcu postanowiła spiąć je w koka i przewiązać ciemnofioletową kokardą. Do czarnej sukienki z gorsetem będzie pasować jak ulał.

O trzynastej do drzwi zapukała Dagmara. Od razu zauważyła, że jej przyjaciółka jest w świetnym humorze. I faktycznie, Kasia była rześka jak skowronek o poranku. Dowcipkowała, wywijała piruety przed ogromnym lustrem w przedpokoju, a nawet podśpiewywała pod nosem. Po wczorajszym złym nastroju nie został najmniejszy ślad.

– Wydajesz mi się bardzo podejrzana – zagaiła Dagmara. – Dawno cię nie widziałam takiej podnieconej.

– Znalazłam sposób jak zdobyć Bartka – odparła Kaśka beztrosko, jakby chodziło o pójście do sklepu z ideałami i wybraniu sobie jednego ze stojących na półce.

– I podbić kosmos? – Dodała Dagmara.

Kaśka dla żartu zrobiła najgroźniejszą minę, na jaką tylko mogła się zdobyć.

– Dobrze, dobrze, już nic nie mówię – Dagmara udała, że się boi. – Lepiej rusz tyły, bo autobus odjedzie i będziemy dymać piechotą. 

Impreza odbywała się na niewielkiej polance w środku lasu. Kilku chłopaków z pierwszych klas już od świtu gromadziło drewno, w zamian za możliwość uczestniczenia w zabawie. Zwykle nie tolerowano kotów na tego typu wypadach, ale nikomu nie chciało się wstawać zbyt wcześnie by wszystko przygotować, dlatego tym razem organizatorzy z trzeciej klasy zrobili wyjątek.

Trzeba przyznać, że młodzi się postarali. W centrum polanki ułożyli spory stos z patyków, a nieopodal, w krzakach, zmagazynowali ilość opału, która bez problemu powinna wystarczyć na całą noc. Kilkadziesiąt zastruganych kijków na kiełbaski leżało równo poukładanych w dwa rządki.

Ludzi była masa, ale pomimo tego Kaśka natychmiast odnalazła wzrokiem Laurę. Z trudem powstrzymała się od podejścia do niej i wyszarpania za kłaki. Z wielką satysfakcją wydrapałaby jej też oczy. Jednak jeszcze w domu powzięła postanowienie, że nie będzie się denerwować i wszelkie próby zaczepek czy prowokacji puści mimo uszu. A już słyszała wśród rozmów swoje imię, jakieś obce dziewczyny zerkały na nią ukradkiem i chichotały między sobą. Widocznie fama o wydarzeniu sprzed kilku dni zdążyła rozejść się po całej szkole.

Kaśka machnęła na to wszystko ręką. Przyszła tutaj tylko w jednym celu, a cel ten otwierał właśnie pierwsze piwo. Pamela nie odstępowała go na krok, jej ogromne piersi wylewały się z bluzeczki o dekolcie niemal do pępka. Wypinała je jak rasowa dziwka. Do tego co chwilę się schylała, by spodnie zsuwały się jej z tyłka. Dzięki temu mogła pochwalić się koronkowymi stringami, wrzynającymi się głęboko między pośladki. Potem z dumą zerkała na stojących nieopodal chłopców, mierzących ją pożądliwymi spojrzeniami.

Kaśka czekała cierpliwie. Razem z Dagmarą powoli sączyły piwa, rozmawiały o bzdetach, śmiały się i udawały, że nie widzą Tomka, który przyglądał im się zza pnia gigantycznej sosny. Aż dziwne, pomyślała Kasia, że jeszcze nikt nie zaczął go gnębić. Ale to z pewnością kwestia czasu. Jak się towarzystwo spije, zaraz ktoś dobierze mu się do kupra.

Około północy Bartek z kolegami mieli już nieźle w czubie. Śpiewali na całe gardło, zataczali się i zaczepiali rozochocone dziewczyny. W ogóle większość chłopców zachowywała się jak małpy w rui żywcem wyciągnięte z zoo. Pajacowali, obmacywali koleżanki, które swoją drogą wcale nie protestowały, a niektóre pary uprawiały seks na oczach innych. Wśród gwaru i krzyków bez problemu można było wyłowić odgłosy namiętnych pocałunków oraz jęki rozkoszy.

Zgięta wpół Laura obficie wymiotowała. Jakiś koleś jedną ręką trzymał jej włosy, drugą zaś grzebał w majtkach. Kaśka minęła ich, uśmiechając się z satysfakcją. Dobrze tak głupiej piździe, pomyślała. Niech zajdzie z nim w ciążę, zawali szkołę i zostanie kurą domową. A on będzie wracał z roboty pijany i okładał ją jak worek treningowy.

Dagmara z politowaniem kręciła głową, obserwując przyjaciółkę, podkradającą się do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą siedział Bartek z kolegami. Zastanawiała się, jakiż to wspaniały sposób wymyśliła, by zdobyć serce chłopaka. Wrzuci mu do piwa tabletkę gwałtu, a potem złapie na dziecko? Już nie chciało jej się odwodzić Kaśki od tego całego spisku, postanowiła stać z boku i biernie obserwować.

To co ujrzała, zszokowało ją i przyprawiło o mdłości. Kaśka wsadziła sobie rękę do spodni i wyciągnęła tampona. Następnie ukradkiem wycisnęła kilka kropel krwi do Bartkowego browara.

– Boże, ty jesteś nienormalna! – krzyknęła, kiedy Kasia wróciła.

– Ktoś mnie widział? – spytała dziewczyna, rozglądając się.

– Nie. Chyba nie… Jezu, co ci strzeliło do głowy? Jesteś obrzydliwa, po co to zrobiłaś?

– To Wiccańska magia – odparła Kaśka dumnie.

 

V

Leżeli obok siebie i rozkoszowali się swoją obecnością. Bartek trzymał rękę na jednej z ogromnych piersi Pameli. Bawiąc się sterczącym sutkiem myślał o wydarzeniach sprzed dwóch dni. Wtedy, po ognisku, zrobili to pierwszy raz w samochodzie jego ojca. Pierwszy raz ze sobą, oczywiście, bo Pamela straciła dziewictwo już w szóstej klasie podstawówki, a Bartek poznał co to seks dwa lata temu, w wakacje.

Dziewczyna zamruczała jak rozpieszczona kotka. Chwyciła dłoń Bartka i delikatnie, acz stanowczo wsunęła ją sobie między nogi. Gdy palce chłopaka penetrowały zakamarki jej ciała, wiła się z rozkoszy. Po chwili zerwała się i dosiadła kochanka niczym ogiera. Podskakiwała na nim, a jej umysł przeszywały fale ciepła.

Bartek zamknął oczy i skupił się na tym, by nie dojść zbyt szybko. Gdyby pozostawił Pamelę niezaspokojoną, byłaby to niewybaczalna skaza na jego męskim ego. Miał jedną zasadę – najpierw dziewczyna, potem on. Takie podejście gwarantowało powodzenie u płci przeciwnej. Dzięki temu jego byłe, oczywiście te, z którymi rozstał się pokojowo, zachwalały go jako cudownego kochanka, dbającego w pierwszej kolejności o ich potrzeby.

Rozwarł na moment powieki, by spojrzeć na cudowne „zderzaki” Pameli. I wtedy zdarzyło się coś dziwnego. Oblicze dziewczyny zmieniło się. Bartek zamrugał i przetarł oczy. Wszystko wróciło do normy, ale mógłby przysiąc, że przez ułamek sekundy twarz jego dziewczyny była twarzą Kaśki.

Pamela przestała podskakiwać.

– Stało się coś, kochanie? Strasznie zbladłeś – zapytała z troską w głosie.

Nie, nic – odparł. – Wiesz, tak mnie kręcisz, że krew z głowy odpłynęła gdzieś indziej – dodał.

Pamela, podniecona tym komplementem, podrapała go umalowanymi na różowo tipsami po klatce piersiowej. Doszła, głośno jęcząc. Zarzuciła utlenionymi włosami, by po chwili opaść na kołdrę obok Bartka, bezwładna jak szmaciana lalka.  Pół minuty później, wijąc się niczym żmija, popełzła w dół łóżka i wzięła Bartkowego członka do ust. Muskała i całowała nabrzmiałą żołądź, a chłopak odpłynął do innego świata, gdzie istniało tylko jedno uczucie – niewypowiedziana rozkosz. 

Skończył w jej gardle. Kochał patrzeć, jak jego nasienie wycieka z kącików kobiecych ust, spływa po brodzie i kapie na piersi. I tym razem nie potrafił się powstrzymać od podziwiania tych cudownych widoków. Jednak znowu, zamiast buzi Pameli, ujrzał oblepioną spermą twarz Kaśki. Zakrztusił się, zerwał z łóżka i pobiegł do łazienki. Odkręcił kurek z zimną wodą i zmoczył głowę. Pamela dołączyła do niego. Objęła go w pasie i delikatnie ścisnęła za jądra.

– Co się dzieje z moim byczkiem? – szepnęła mu do ucha, językiem wodząc po małżowinie. – Czyżby się zmęczył?

Bartek wyrwał się i spojrzał w lustro. Zobaczył swoje odbicie, ale za nim, zamiast Pameli, stała naga Kaśka. Mało brakowało, a wrzasnąłby na całe gardło. Odwrócił się gwałtownie. Poza nim i Pamelą w łazience nie było nikogo. Żołądek podszedł mu do gardła.

– C… co ci jest? – spytała dziewczyna, zaniepokojona tym zachowaniem.

Bartek już miał coś powiedzieć, ale powstrzymał się. Przecież nie przyzna swojej lasce, że zamiast niej widzi jakąś inną. W najlepszym wypadku dostałby w pysk. W najgorszym, rzuciłaby go i obgadała. Gdyby kumple dowiedzieli się, że ma halucynacje z Kaśką, zabiliby go śmiechem. Musiał jakoś z tego wybrnąć. Przybrał najbardziej schorowany wyraz twarzy na jaki tylko było go stać.

– Kurwa, chyba pizza mi zaszkodziła. Już więcej do tej pizzerii nie pójdziemy, podają tam jakieś gówno. Chodź, ubierz się. Ja muszę wziąć coś na żołądek i trochę pokimać. Zobaczymy się jutro w szkole.

Kiedy Pamela pospiesznie narzuciła na siebie ciuchy, pożegnał ją jedynie pocałunkiem w policzek i odprowadził do drzwi.

 

VI

W nocy śniła mu się Kaśka. Trzymając się za ręce spacerowali brzegiem morza, a przyjemnie ciepła woda obmywała im stopy. Księżyc za nimi przypominał gigantyczny lampion, za sprawą jakiejś tajemnej magii zmieniający kolor dosłownie co kilka sekund. Od różnych odcieni bieli, aż po krwistą czerwień. Na jego tle przytulali się i całowali namiętnie. Bartek zrozumiał, że to właśnie ta dziewczyna jest mu przeznaczona, że tylko dla niej warto żyć, a związanie się z Pamelą to największa głupota, jaką tylko mógł zrobić.

Obudził się rześki i wypoczęty. Na ustach wciąż czuł dotyk Kasinych warg, a w nozdrzach aromat jej perfum. Nie wiedział, co się z nim dzieje. Przecież ona nawet nie była w jego typie. I w dodatku ubierała się jakoś tak dziwnie, jak te wariatki, z którymi wywiady oglądał kiedyś w jednym z popularnych telewizyjnych talk show. Wcale by się nie zdziwił, gdyby Kaśka miała poprzebijane sutki, albo wytatuowanego na plecach kozła w pentagramie. Tylko jaki salon zgodziłby się tak oszpecić szesnastolatkę?

Ubrał się, zjadł śniadanie i poszedł do szkoły. W drodze łapał się na tym, że jego myśli wciąż krążyły wokół Kasi. Wyobrażał ją sobie, a wtedy serce zaczynało mu bić szybciej. Coś łaskotało go w brzuchu, a po członkach rozlewało się kojące ciepło. Czegoś takiego nie doświadczył w obecności żadnej dziewczyny. Nawet Pamela tak na niego nie działała. Owszem, pożądał jej, ale był to raczej zwierzęcy instynkt, a nie coś poważniejszego. Tego, co ciągnęło go do Kaśki, nie potrafił nazwać. Słowo „miłość” jakoś nie chciało mu przejść przez gardło. Bronił się przed wypowiedzeniem go choćby szeptem. Zwykłe zauroczenie? Ale czemu stało się to tak nagle? Czyżby Amor istniał naprawdę i ugodził go swoją strzałą?

Pogrążony w tych rozmyślaniach, nawet nie zauważył, kiedy dotarł do budynku szkoły. Idąc korytarzem bezwiednie rozglądał się w poszukiwaniu Kaśki. Nigdzie jej jednak nie zauważył. Wszedł do klasy i mechanicznie przywitał się z kolegami. Usiadł w ławce i wtedy, jak uderzenie gromu z jasnego nieba, dopadła go czarna rozpacz. A jeśli nie ma jej dzisiaj w szkole? Przecież mogła nie przyjść. A to wszystko jego wina. Zaczęła wagarować przez to, jak potraktował ją wtedy na korytarzu. Narobił jej wstydu, a ona postanowiła zaszyć się w domowym zaciszu. Ale widział ją na ognisku. Gdyby jego słowa tak bardzo ją zabolały, z pewnością i tam by się nie pokazała.

– Bartek! – krzyk nauczycielki nieco go otrzeźwił. – Ogłuchłeś? Trzeci raz wzywam cię do tablicy.

Chłopiec spojrzał na rozpisane przez panią od matematyki równanie. Cyfry zaczęły mu wirować przed oczyma. Układały się w różne niesamowite wzory i kształty, aby na końcu przybrać formę twarzy Kasi. Wstał i wybałuszył oczy na to oblicze. Jego oddech stał się szybki i nieregularny. Serce zaczęło bić tak mocno, że niewiele brakowało, by niczym obcy wyskoczyło z klatki piersiowej.

– Dobrze się czujesz? Mam zawołać higienistkę? – spytała zaniepokojona matematyczka.

– Niedobrze mi – wystękał Bartek, po czym wybiegł z klasy.

Na Kaśkę natknął się przypadkiem, kiedy szybkim krokiem okrążał szkołę, by złapać nieco powietrza. Stała z Dagmarą nieopodal wejścia do liceum. Za jedną z tui rosnących koło boiska czaił się Tomek. Wlepiał w Kaśkę skryte za grubymi szkłami okularów oczy.

Kiedy Bartek go dostrzegł, jego dusza zagotowała się z zazdrości. Podbiegł do chłopca, złapał go za koszulę i siłą wytargał na boisko. Tomek skulił się z przerażenia. Bartek zaczął go kopać i okładać pięściami. Uspokoił się dopiero, kiedy z nosa jego ofiary bryzgnęła krew.

– Żebym cię tu więcej nie widział, ty skurwielcu – syknął.

Tomek pozbierał się z trudem i, tamując krwawienie rękawem koszuli, chwiejnie pokuśtykał do domu.

Bartek podszedł do dziewczyn, które z rozdziawionymi ustami patrzyły na to, co właśnie zrobił.

– Ten pędrak już więcej nie będzie cię napastował – rzekł do Kasi z dumą w głosie. – Słuchaj, tak w ogóle, to chciałem cię przeprosić. Wiesz, za to, wtedy, na korytarzu. Laura to fałszywa szmata i ona mnie do tego namówiła. Może… Może po lekcjach poszlibyśmy gdzieś razem. Nie wiem, pizza, jakieś ciastko w kawiarni… Taka mała rekompensata za mój chamski żart.

Sam nie wierzył, że to mówi. Czuł się jak po solidnej dawce narkotyków. Tak naprawdę, to pragnął odwrócić się i uciec, ale jakaś siła paraliżowała go i wyrzucała jego ustami słowa, których w zasadzie nie chciał powiedzieć. Czyżby oszalał? Tak, oszalał. Oszalał na punkcie tej dziewczyny.

Dagmara stała jak wryta i biernie przysłuchiwała się jego słowom.

– Ale ty… Pamela… i ty… – wydukała w końcu.

– Pamela to już przeszłość – zapewnił ją Bartek.

– Jasne, chętnie się z tobą umówię – odparła Kasia, ukradkiem rzucając przyjaciółce triumfalne spojrzenie.

Twarz Bartka rozpromieniła się i choć w duszy czuł wątpliwości, a nawet niechęć, wziął od Kasi numer telefonu i odszedł zatopiony w rozmyślaniach.

– O k u r w a… – wydukała Dagmara, gdy zniknął za rogiem.

 

VII

Siedzieli w jej pokoju. Bartek czuł się tu strasznie nieswojo. Wiszące na ścianach plakaty z badziewnych horroro-romansideł działały na niego jak płachta na byka. Muzyka, której kompletnie nie trawił, katowała uszy. Poduszka z Edwardem Cullenem uwierała w plecy. Dym z porozstawianych po całym pokoju świeczek drażnił nozdrza. Marzył tylko o tym, by wyjść z tego domu i pobiec jak najdalej, zaszyć się gdzieś na końcu świata. Jednocześnie jego serce porażał strach, że byłby tam sam, bez Kaśki.

Męczył się już w kawiarni. Kasia przez prawie cały pobyt nawijała o jakichś kompletnie nie interesujących go pierdołach. O tym, że nie cierpiała Laury, wiedział aż nadto dobrze. Plotek dotyczących jej zachowania w stosunku do koleżanek i historii o chamskich intrygach jeszcze jakoś był w stanie wysłuchać. Ale gdy Kasia zaczęła trajkotać o tym, co ostatnio przeczytała, prawie nie wytrzymał. Co go obchodzili jacyś zwampirzeni, ciotowaci lowelasi uganiający się za kryształowo pięknymi cnotkami niewydymkami?

Pragnął uciec, ale coś nierzeczywistego zakuło go w niewidzialne okowy. Kiedy zjedli, opuścili lokal trzymając się za ręce. Bartek pomyślał o Pameli i jej możliwej reakcji na jego zdradę, ale wtedy Kaśka zaproponowała, by poszli do niej, ponieważ jej rodzice wracają dopiero wieczorem, więc będą mieli kupę czasu dla siebie. Przystał na tę propozycję, natychmiast zapominając o wszystkich troskach i wątpliwościach.

Muzyka umilkła. Kasia wstała, by zmienić playlistę. Bartek postanowił zakazać jej włączania tego szajsu, ale słowa nie chciały mu przejść przez gardło. Chwycił ją więc za rękę i delikatnie odciągnął od laptopa. Mylnie odczytała jego intencje. Przywarła do chłopaka całym ciałem i zaczęła namiętnie całować. Potem zdarła mu z piersi koszulę.

On także zaczął ją rozbierać. Robił to jednak mechanicznie i niedelikatnie.

– To będzie mój pierwszy raz – szepnęła.

Była rozpalona, a jej ciałem wstrząsały dreszcze. Oddech miała szybki i urywany. Za to Bartek nie czuł kompletnie nic. Zdjęła stanik, lecz widok nagich piersi nie pobudził go zupełnie. Mimo to chwycił je w dłonie i zaczął ugniatać, ale nie było w tym żadnej pasji, a jedynie sztuczność i przymus.

Kaśka syknęła z bólu.

– Przestań… – jęknęła.

Wykonał polecenie. Kaśka ściągnęła spodnie oraz majtki. On uczynił to samo. Była wilgotna i rozpalona. Przyciągnęła go do siebie, ale odsunął ją delikatnie. Spojrzał wymownie na swojego członka, sflaczałego jak dętka z której uszło powietrze.

– Nie jestem jeszcze gotowy. No wiesz… – dodał, nie potrafiąc powiedzieć wprost o co mu chodzi.

Kasia jednak domyśliła się w mig. Ujęła penisa w dłoń i rozpoczęła masaż. Robiła to nieudolnie. Brakowało jej wprawy. Bartek pozostał niewzruszony. Dziewczyna, przezwyciężając niechęć, nachyliła się i najpierw nieśmiało polizała obnażoną żołądź, by po chwili wziąć ją do ust. Wyobrażała sobie, że ssie lizaka o nieco dziwnym smaku.

– Co jest z tobą nie tak? – zapytała, kiedy nawet te zabiegi nie doprowadziły Bartka do wzwodu. – Nie podobam ci się?  

W tym momencie dusza Bartka pękła na dwoje. Połówki rozpoczęły szaleńczą walkę. Jedna chciała natychmiast uciec, natomiast druga pozostać i kochać się z Kasią całą noc. Ciało chłopca obficie zrosił pot. Poczuł, że ta część, która pragnęła pierzchnąć, uzyskała przewagę. Mogła to być jednak tylko chwilowa dominacja, dlatego odepchnął Kaśkę z całej siły i niezgrabie naciągnął spodnie na tyłek.

– Nie mogę, kurwa, nie mogę… – wysapał.

Trzymając się za głowę wybiegł na dwór. Przed domem Kaśki czekała Pamela. Gdy tylko ją dostrzegł, stanął jak wyryty.

– A więc to prawda, co mi mówili, ty chuju! – ryknęła, rzucając się na Bartka. – Zdradzasz mnie z tą psychiczną dziwką! Zajebię cię, przysięgam! A potem ją! Spalę jej tą ruderę, tej pierdolonej cipie, kurwie!

Chłopak nie wiedział jak zareagować. Dopiero gdy tipsy Pameli wyrysowały mu na twarzy czerwone pręgi, oprzytomniał. Zwinnie uchylił się przed następnym ciosem i otwartą dłonią trzasnął dziewczynę w policzek. Upadła, wybuchając płaczem.

– Ty gnoju! Ty bydlaku! Zniszczę cię! Zresztą i tak masz przejebane! – wrzeszczała, usiłując wstać. – Szuka cię policja! Tomek leży w szpitalu, w śpiączce i wszyscy wiedzą, że to ty go pobiłeś! Zgnijesz w więzieniu, pierdolony kutasie! Strzępie! Szmaciarzu! Ha! Ha! Ha!

Ta wiadomość uderzyła w Bartka jak tsunami. Wydarzenia ostatnich dni przygniotły go i rozsmarowały na miazgę. Przestał myśleć racjonalnie.

Z ust dziewczyny chlusnęła kolejna fala wyzwisk, tym razem pod adresem Kaśki. I znów do głosu doszła tajemnicza siła. Opętany zazdrością i nienawiścią, Bartek kopnął Pamelę w brzuch, a potem złapał za włosy i tłukł jej głową o chodnik do momentu, aż na betonie wykwitła ogromna szkarłatna plama, a ciało wyprężyło się w agonii.

Histeryczny krzyk Kaśki, która obserwowała tę scenę przez okno oraz widok własnych pokrwawionych dłoni, otrzeźwiły go. Czuł się, jakby coś rozrywało go od wewnątrz, targało, miętoliło i wykręcało mu duszę niczym wilgotną szmatę. Zebrał się w sobie i pobiegł w kierunku majaczącego w oddali lasu. Od tamtej pory już nikt go nie widział.

 

EPILOG

Tydzień później

W pokoju panował nieprzenikniony mrok. Kaśka siedziała na kanapie. Bujając się w przód i w tył pochlipywała cicho. Wyrzuty sumienia nie pozwalały jej zasnąć, wciąż czuła, że coś wypala ją od środka. Czyżby ogień piekielny już powoli zżerał jej skalaną nieczystymi rytuałami duszę?

Dagmara odwróciła się od niej, tak samo zresztą jak większość znajomych. Co z tego, że ostatecznie stwierdzono, iż Bartek po prostu oszalał z miłości i to pchnęło go do tak potwornych czynów, kiedy Kaśkę wszyscy zaczęli traktować jak coś, co lepiej omijać z daleka. Coś, co przynosi tylko nieszczęście, jak chodząca puszka Pandory, czekająca tylko na impuls do otwarcia się.

Próbowała modlitwy, ale słowa uciekały, ginęły, zagłuszane narastającym poczuciem winy. Wtedy to usłyszała. Cichutkie skrzypnięcie, jakby ktoś otwierał okno. Nagły podmuch wiatru rozrzucił walające się po podłodze kartki papieru. Przerażona Kasia zamknęła na chwilę oczy, a kiedy je otworzyła, struchlała.

W centrum pomieszczenia stał oświetlony fosforyzującą poświatą Bartek. Jego oblicze było sine, wykrzywione grymasem potwornego cierpienia. Nie miał oczu, a pokaleczone policzki przecinały zaschnięte strużki krwi. Szyję okalała pętla, byle jak sklecona z kilku pasm kabla telefonicznego.

Kaśka spróbowała wrzasnąć, jednak głos uwiązł jej w gardle. Członki ogarnął paraliż, więc każda próba ucieczki była z góry skazana na niepowodzenie. Bartek postąpił krok naprzód, unosząc rękę. W palcach ściskał jakiś niewielki przedmiot i dopiero, gdy w otaczającym chłopca blasku błysnęło cieniutkie ostrze, Kasia zorientowała się, iż jest to żyletka. Przymuszona jakąś demoniczną siłą, odwróciła dłonie wnętrzem do góry. Chłopiec wykonał dwa błyskawiczne cięcia i z otwartych żył buchnęła krew.

Trupa Kasi znalazła rano matka. W chwili, w której konała z rozpaczy, grupa policjantów przeczesujących pobliskie tereny natknęła się na podziobane już przez ptactwo ciało Bartka, zwisające z konara rozłożystego dębu. Jedna tylko rzecz zdziwiła mężczyzn. Nie mogli zrozumieć, na co potrzebna była chłopcu żyletka, którą ściskał w dłoni tak mocno, że podczas sekcji musiano wyłamać mu palce, aby ją wydostać.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Czarna magia i jej konsekwencje zawsze spoko.

Czytałem z dużym zainteresowaniem. Masz bardzo fajny, plastyczny styl i bez problemu mogę wyobrazić sobie opisywane przez Ciebie sceny.

Co do technikaliów – przecinki itp. niechaj wypowiedzą się lepsi, ja mogę od siebie dodać, że co mi lekko nie pasowało, to ten dialog:

– Mówiłam ci, że to kupę chama – stwierdziła Dagmara. – Nie jest ciebie wart i tyle.

Ja bym tu napisał po prostu: “Mówiłam ci, że to zwykły cham/prostak

 

Troszeczkę też zawiodło mnie zakończenie i efekty tej wiccańskiej magii. Liczyłem na coś bardziej… hmm, krwistego :)

Ale whatever. Tekst oceniam na 8.

 

And one day, the dream shall lead the way

Nie porwało mnie, choć tekst bardzo prawdziwy. Tak to już jest, że dziewczyny uwielbiają prymitywnych gości.

Przyznam szczerze, że mnie też jakoś specjalnie nie porwało, choć napisane sprawnie (lekko prześmiewczy klimat). Ot takie high school drama, aż mi zabrakło Buffy na tym obrazku, która rozprawiłaby się z młodą wiedźmą celnym kopniakiem.

Hm, mam mocno mieszane uczucia. Czytało się dobrze, ale – jak to napisała Rooms – ot, high school drama, czarownica z liceum, krew z tamponów. 

Przyjemnie spędziłam kilkanaście minut, bo ze względu na sprawny warsztat i niespecjalnie skomplikowaną fabułę czytało się gładko, ale jakoś specjalnych emocji nie doświadczyłam.

Tekst oceniam na 6.

To jest dobre!

Nie mam z tym nic wspólnego. Sprawy same się komplikują.

Cały czas siedziałam i czekałam, że pojawią się jakieś obrzydliwości – zawiodłam się, bo krew z tamponu to pikuś przy Twoich możliwościach. A tekst dla licealistek – jak Ocha – tekst gładki, ale bez emocji.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nowa Fantastyka