- Opowiadanie: unimatryca2009 - Olbrzym i jego serce

Olbrzym i jego serce

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Olbrzym i jego serce

Czy sądzicie, że olbrzymi trzymający serce w sekretnym miejscu to tylko bajki i wymysł? Mylicie się. Opowiem Wam autentyczną historię z czasów nam teraźniejszych.

Żył sobie raz zwyczajny człowiek, takie przynajmniej sprawiał wrażenie. Niczym szczególnie się nie wyróżniał. Poza tym, ze był Olbrzymem tak naprawdę. Przez długi czas aż do 47 roku życia ludzkiego był tego nieświadomy. Ot wiódł typowe ludzkie życie. Świadomość, że jednak nie jest tylko człowiekiem uzyskał w dość dla niego nieoczekiwany sposób. Ujrzał w tłumie osób kobietę. No cóż nic bardziej pospolitego, wszak codziennie widzimy jakieś kobiety i mężczyzn. Tak nawiasem kobiety z rasy Olbrzymów też występują. Lecz ta drobna jasno włosa istota o niebiesko granatowych oczach, w których błyskały stalowe ostrza nią nie była. Była czymś innym. Mogła całe swoje życie spędzić jako człowiek i umrzeć jako człowiek nie natrafiając na swoje przeznaczenie. Właśnie nasz Olbrzym stał się jej przeznaczeniem. Olbrzym bowiem nigdy tylko ją zobaczył, poczuł jak coś w jego wnętrzu otwiera się, nieznane mu wcześniej zakamarki jaźni rozwinęły swoje utajone wnętrze. Impuls kazał mu podążać za tą kobietą. Obserwować jej wysportowane ruchy, pełne gracji baletnicy. Podobała mu się, nie tylko jej doskonała figura klepsydry, wydatne sutki przebijające się przez stanik koszulkę i bluzkę. Słyszał jej głos bardzo kobiecy i stanowczy zarazem. Ta kobieta miała charyzmę. Czuło się, że potrafi panować nad zespołem ludzi. Lecz nie jej cechy fizyczne i psychiczne były najistotniejsze. Ona była też jego przeznaczeniem. Przebudziła go do jego prawdziwego życia. Ona była naczyniem dla jego serca. Zaimplantował jej obraz, zapach, ślad genetyczny w swojej jaźni. Teraz już wiedział, że gdziekolwiek ona będzie, tam ją znajdzie, nie ważna odległość. Miał już w sobie tę wieź z nią łączącą. Jednak dla całkowitej pewności potrzebował jeszcze dotyku. Szedł w jej stronę, gwałtownie rozpychając tłum i przypadkiem niby to wytrącił z jej dłoni torbę złoto białą, bogato zdobioną kryształami Svarowskiego. Schylił się aby ją podnieść i wtedy dotknął jej dłoni, ujął ją i wcisnął rączkę torby patrząc głęboko w jej oczy… Dotyk był cudowny dla obu stron. Oniemiała kobieta przestała rozmawiać przez czarny telefon komórkowy Blacberry. Coś sprawiło, że oboje poszli do restauracji, spędzili długie godziny z sobą doskonale się z sobą czując, tańczyli później w nocnym klubie, pływali w olimpijskim basenie, nawet zwiedzili Wesołe Miasteczko gdzie atrakcją był Diabelski Młyn. Późno w nocy gorączkowo kochali się w czterogwiazdkowym hotelu. Olbrzym nie spał, patrzył jak piękna kobieta śpi, mając lekko rozchylone usta. Długie gęste włosy, czarne u nasady wiły się na poduszce. Podziwiał jej drobne ale doskonałe piersi, linię bioder i piękne niespotykanie długie palce u stóp. Dotknął jej mostka i wsunął dłoń między żebra w powstałą przestrzeń włożył własne serce mieniące się opalizującym różowawym blaskiem. Zamknął wieko jej i swojego serca, mówiąc szeptem – Moje i twoje życie stało się jednością. Nie umrę póki ty żyć będziesz. Nie zmoże mnie żadna choroba, nie zabije żaden pocisk. Jeśli nie umrzesz przed danym mi czasem, przyjdę i odbiorę moje serce. Teraz obiecaj mi coś? – Co mam Ci obiecać – wyszeptała przez sen kobieta. – Pamiętaj cokolwiek zrobisz dobrego i złego, będzie ustokrotnione we mnie. Teraz odejdę. Całe nasze spotkanie wyda ci się pięknym snem. Za parę dni zapomnisz o mnie. Przestaniesz odpowiadać na moje telefony, listy. Gdyż tak ma być. Chociaż ja będę Cierpiał, gdyż pokochałem Ciebie. Tak jednak ma być. To jest moje i Twoje przeznaczenie. Wstał z łóżka i położył obok niej na pościeli bukiet z 40 krwistoczerwonych róż. Po jednej na każdy rok, jej dotychczasowego życia. Przykrył śniącą, kołdrą.

Mijały lata. Olbrzym zmienił się bardzo. Już nie przypominał człowieka jakim kiedyś był. Pewien czas spędził na wojnie po stronie Rebeliantów, walcząc z nazistowską juntą. Potrafił iść pod nawałą ognia i bagnetem zabijać strzelających do niego, po czym padał ciężko ranny, wiele razy był leczony, raz spędził pół roku w śpiączce, lecz zawsze budził się do życia. Wiele razy pytano go, czy nie ma serca, ze nie ma w nim strachu . Uśmiechał się zagadkowo i mówił szeptem – Nie mam serca…. Pewnego razu zaprzestał walki i zaczął terminowa w szpitalu polowym, szył rany, składał kości, dokonywał cudów chirurgii. Nigdy nie widziano aby się skrzywił z bólu, odrazy czy zniechęcenia. Pytano czy ma serce? Odpowiadał zawsze tak samo, aż wreszcie przestał , tylko ironicznie przekrzywiał głowę i patrzył z błyskiem stali w oczach, które przestawały wtedy być zielone a stawały się niebiesko granatowe. Mijały lata, aż wreszcie przestał wieść szalone życie, ustatkował się jeśli tak można nazwać pustelniczy tryb życia na skraju iglastego lasu pośród skalnych wzniesień. Jednak przyszedł czas gdy z bólem w ręce i nagłą słabością przebudził się. Wiedział. Jego Skarbiec jest chory i to poważnie. Udał się w daleką podróż, przybył do kliniki gdzie pod respiratorem leżała kobieta którą już poznaliśmy. Miała nadal śliczną buzię i mocne włosy, ale już nie blond z czarnymi odrostami, lecz platynowe i ścięte nad ramionami. Usiadł na skraju łóżka, ujął jej dłoń w swoją. Płakał. Żałował, że jest Olbrzymem, żałował, że jest czymś innym niż zwykłym człowiekiem, gdyż całe swoje życie marzył aby właśnie z nią spędzić je. Lecz nie mógł, gdyż inne było przeznaczenie. Tym większy był jego smutek, że ta kobieta go nie pamiętała już, nie istniał dla niej. Może jako odległe wspomnienie cudownej, niezwykłej nocy. On zaś znał każdą chwilę jej życia, niczym własne. Dzielił z nią wszystko i wszystko pamiętał. Nie zawsze tak jest. Tylko wtedy gdy Olbrzym obdarza swój Skarbiec prawdziwą miłością, która staje się zarazem jego przekleństwem i udręką. Lekarze i pielęgniarki nie dostrzegali jego obecności. On nie istniał dla nich, w ich przestrzeni. Nie widzieli jak wstał i z jego dłoni zaczęła emanować złocista poświata, która oblekła kobietę lśniącym całunem. – Jeszcze nie pora ukochana na Ciebie. Jeszcze nie teraz. To mój dar dla Ciebie. Skracam swój czas abyś TY miała więcej swojego. Taki jest rachunek i musi być wyrównany. Moje serce zjednoczy się z Twoim. Da Tobie jeszcze długie lata życia. Gdybym bowiem je zabrał, umarłabyś – powiedział smutnym głosem. Olbrzym przeistoczył się całkowicie w złocistą mgłę która wniknęła w ciało kobiety. Przestał istnieć, lecz nie całkiem bez śladu.

Skąd to wiem? Zbudziłam się rano, zerwałam przewody i wąż respiratora. Czułam się doskonale, ale poznałam cenę tego wyzdrowienia. Świadomość olbrzyma bowiem wypełniła mą pamięć i poznałam jego historię.

Koniec

Komentarze

Ojjj, ciężko mi się czytało. Ze względu na formę – masa błędów językowych i stylistycznych, (np. powtórzenia: “Przez długi czas aż do 47 roku życia ludzkiego był tego nieświadomy. Ot wiódł typowe ludzkie życie.”) brak akapitów, który zniechęcił mnie jeszcze zanim zaczęłam czytać a potem utrudniał lekturę, zaburzając rytm i dynamikę narracji, zlewając kolejne wydarzenia ze sobą.

Kolejna sprawa to kulejący styl, zbędne zdania i błędy w interpunkcji – po trochu wszystkiego w poniższym fragmencie:

 

Ujrzał w tłumie osób kobietę. No cóż nic bardziej pospolitego, wszak codziennie widzimy jakieś kobiety i mężczyzn. Tak nawiasem kobiety z rasy Olbrzymów też występują. Lecz ta drobna jasno włosa istota o niebiesko granatowych oczach, w których błyskały stalowe ostrza nią nie była. Była czymś innym.

 

Drugie i trzecie zdanie (w obu brakuje przecinków) moim zdaniem tylko zaciemniają przekaz.

 

Zgrzytały mi też te kryształy Svarowskiego, blackberry czy skupienie na tym, jak zmieniła się fryzura bohaterki. W moim, subiektywnym odbiorze bardzo wypłyca to jej postać i całe opowiadanie.

 

Natomiast jeśli chodzi o samą opowieść, to niestety tez nie porywa. Dużo tu relacji, mało emocji. 

 

Co sprawiło, że przeczytałam tekst do końca? Zaintrygował mnie olbrzym we współczesnych realiach. Motyw z dużym potencjałem, który jednak mnie zawiódł. 

 

Słabo. Warsztat i sama opowieść na niskim poziomie. 

Tekst oceniam na 2.

Zgadzam się z Werweną. Interpunkcja leży i kwiczy, sporo również innych błędów. Sama opowieść bardzo ckliwa, ale to tylko moja opinia.

Olbrzym bowiem nigdy tylko ją zobaczył, poczuł jak coś w jego wnętrzu otwiera się, nieznane mu wcześniej zakamarki jaźni rozwinęły swoje utajone wnętrze.

Gdy? Przecinki po “bowiem” i “jak”. Powtórzenie. I chyba nadmiar zaimków.

wydatne sutki przebijające się przez stanik koszulkę i bluzkę

Uch, ostra babka. ;-)

nie ważna => nieważna

biało złota => w tym przypadku biało-złota. Ale dowiedz się więcej o pisowni “podwójnych” kolorów, bo z oczami to już chyba będzie inaczej.

Spotkali się i spontanicznie poszli w tango. OK. Ale w czym ta kobieta to wszystko robiła?! Tańczyła, pływała, szalała na diabelskim młynie? Musiała się kilka razy przebrać, a nie wspominasz o walizce z ubrankami…

Tekst oceniam na 2.

Babska logika rządzi!

Tekst bardziej przypomina raport niż opowiadanie. W dodatku jest fatalnie napisany. Poprawienia wymaga niemal każde zdanie, albowiem wszelkie błędy występują tu nader licznie. Przykro mi, ale przedstawiona historia i sposób jej opowiedzenia, zupełnie nie przypadły mi do gustu. :-(

 

Opo­wiem Wam au­ten­tycz­ną hi­sto­rię z cza­sów nam te­raź­niej­szych. – Czy jedna autentyczna historia może dziać się w wielu czasach teraźniejszych? ;-)

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd powtarza się wielokrotnie w dalszym ciągu opowiadania.

 

Przez długi czas aż do 47 roku życia… – Liczebniki zapisujemy słownie. Błąd powtarza się jeszcze raz.

 

Lecz ta drob­na jasno włosa isto­ta…Lecz ta drob­na jasnowłosa istota

 

Ol­brzym bo­wiem nigdy tylko ją zo­ba­czył – Co Autor chciał powiedzieć?

 

…spę­dzi­li dłu­gie go­dzi­ny z sobą do­sko­na­le się z sobą czu­jąc… – Paskudne powtórzenie.

 

…nawet zwie­dzi­li We­so­łe Mia­stecz­ko gdzie atrak­cją był Dia­bel­ski Młyn. – …nawet zwie­dzi­li we­so­łe mia­stecz­ko gdzie atrak­cją był dia­bel­ski młyn.

 

Wiele razy py­ta­no go, czy nie ma serca, ze nie ma w nim stra­chu . Uśmie­chał się za­gad­ko­wo i mówił szep­tem – Nie mam serca…. – Powtórzenie, literówka, zbędna spacja przed kropką, wielokropek ma zawsze tylko trzy kropki.

 

Tekst oceniam na 2.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wszystko już zostało napisane. Pozostaje mi więc tylko zgodzić się z tym, że tekst jest bardzo źle napisany, pełen błędów, a przedstawiona historia nie jest opowieścią, tylko monotonnym raportem.

Tekst oceniam na 2.

Nowa Fantastyka