- Opowiadanie: Roskolnik - Napoleońskie czary

Napoleońskie czary

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Napoleońskie czary

Tego dnia niebo było zupełnie zachmurzone, a wszędy hulał mroźny wicher. Targane nim drzewa kiwały się niemrawo i pojękiwały smutno roztaczając dookoła niemal żałobną atmosferę. Krajobraz pociemniał niesamowicie, niezamierzenie siejąc defetyzm i apatię. Każde stworzenie schowało się dawno do nory, dziupli czy jaskini, jeden tylko gatunek nadal stał na powierzchni – Rosjanie.

Była ich mnogość. Piechota, jazda, strzelcy i armaty, a także eksperymentalny pułk chimer zatrzymały się przed rozległą doliną porośniętą całkowicie wrzosem. Dowódca, Nikolaj Turkaczew, siedząc dumnie na koniu rozglądał się po okolicy. Nie zauważył żadnych oznak obecności nieprzyjaciela, więc zwrócił się do majora Reliwicza:

– Majorze, czy uważa Pan, iż winniśmy iść prosto czy obejść dolinę?

Siedzący na koniu obok Aleksander Reliwicz pogładził swoją hiszpańską bródkę.

– Radziłbym – rzekł po krótkiej chwili – nadłożyć czasu i wyminąć zagłębienie. Jeśli nieprzyjaciel nas w niej zastanie będziemy łatwym celem.

Przełożony popatrzył na niego z wyższością. Wyciągnął rękę przed siebie i wskazując rozległe tereny przed nimi zapytał, już nie siląc się na 'Pan':

– Widzisz gdzieś tu nieprzyjaciela?

– Nie, ale za tamtym wzniesieniem mogą być…

– Czy ty widzisz tutaj nieprzyjaciela? – pytał naciskając Turkaczew – Myślisz, że ten megaloman Bonaparte chował by się za pagórkiem?

Major milczał patrząc na pagórek wieńczący dolinę. Widział, że pyszny dowódca i tak go nie posłucha dopóki nie zobaczy niebiesko – białego mundury żołnierza napoleońskiego. Spojrzał na niego z rezygnacją. Nikolaj Turkaczew siedział dumnie i wpatrywał się w niego, podkręcając jedną dłonią wąsa.

– I? – spytał.

– Nie widzę wrogich wojsk – mówił major i wskazał na chimery – ale nalegam, abyśmy chociaż puścili sabaki na awangardę.

Generał westchnął protekcjonalnie.

– Boisz się? Nie masz czego. Co mają francuziki czego my nie mamy?

Major nie odpowiedział, wolał nie zgadywać.

 Kiedy parę minut później przekraczali wrzosowisko humor dopisywał wszystkim. Każdy z rosyjskich żołnierzy cieszył się z nieobecności wrogich oddziałów i z dobrego nastroju generała Turkaczewa, gdyż przepowiadał on dodatkowe racje wódki. Wszyscy uśmiechali się, słychać było wesołe rozmowy, nawet kompania karna sobie podśpiewywała. Udzielająca się wszystkim wesołość spowodowała, iż nikt nie zwracał uwagi na chimery, które coraz energiczniej szarpały za smycze i kagańce osadzone na obydwu pyskach każdego osobnika.

Kompania była już w trzech czwartych długości doliny, kiedy ziemia zadrżała.

 – ODWRÓT! ODWRÓT! – darł się generał machając rękoma – WYCOFUJEMY SIĘ!

Nikolaj Turkaczew nigdy w swoim życiu nie był tak przerażony. Jego batalion był w rozsypce, a liczba żołnierzy topniała z każdą sekundą. Nie wiedział co robić, próbował już każdej możliwej ofensywy. Została tylko ucieczka.

– WON! RATUJCIE SIĘ! – od ciągłego krzyku jego głos brzmiał bardziej jak skrzek. Próbował zarządzać odwrotem, ale jego głos nikł w chaosie walki. Był na skraju załamania – miażdżyli ich! Bez nadziei podniósł leżący obok martwego pobratymcy karabin i odwrócił się by wycelować.

Nie dalej jak sto metrów od niego szalał wysoki na cztery piętra mech w napoleońskich barwach. Ogromna, stalowa postać w pojedynkę niszczyła jego kompanię uderzając wielkimi łapami i strzelając z dział umieszczonych na barkach. Zdawała się być niepokonana. Niczym biblijny Goliat niszczyła, miażdżyła, rozstrzeliwała i cięła przerażonych żołnierzy. Chmura pary wodnej, wydobywającej się z mosiężnych rur na plecach, unosiła się wokół niej sprawiając, iż wyglądała jak jakieś dalekowschodnie bóstwo podczas dnia sądu. Ciosy i strzały wydostawały się nagle z mgły jak gdyby budowanej z dusz pokonanych. Turkaczew ze zgrozą przyjrzał się temu przez szczerbinkę strzelby.

– Gdzie mam, do cholery, trafić?! – myślał panicznie, widząc jak mech dosłownie rozrywa chimery, jedną za drugą – Gdzie to ma słaby punkt?! Wtem zauważył, iż w pancernym korpusie jest niewielki, zaszklony otwór – Pewnie tam jest operator – myślał – Ktoś musi tym sterować! Szybko podejmując decyzję wycelował w wąską szybę i strzelił.

Nic jednak nie zdziałał, gdyż mechaniczny potwór nieumyślnie zasłonił się ręką i odbił pocisk, nawet o tym nie wiedząc. Generał postanowił powtórzyć strzał z bliższej odległości więc zaczął biec w stronę maszyny kroczącej. Gdy był w odległości mniej więcej trzydziestu metrów przystanął i próbując opanować drżenie rąk wycelował w lufcik. Żelazny olbrzym zajęty był rzucaniem armatami w uciekających. Gdy chciał już pociągnąć za spust nagle coś mocno chwyciło jego nogę. Z wrzaskiem przerażenia spojrzał w dół – był to major Reliwicz. Leżał trzymając stopę przełożonego, a na jego niemal trupiej twarzy, całej w ranach, malował się strach i obłęd. Nie miał nogi! To francuskie ścierwo ucięło mu nogę przy samej dupie!

– TEGO NIE MAMY! NIE MAMY! – krzyknął przeraźliwie jakby glosami wszystkich otępionych i wyzionął ducha wciąż kurczowo obejmując nogę generała.

Poczucie winy jeszcze spotęgowało wściekłość i strach, które targały dowódcą. Nie myśląc już o niczym innym podniósł głowę, by ponownie wycelować. Nim zdążył oprzeć kolbę na ramieniu kula przebiła mu serce. Upadając pomyślał jeszcze o swoich ludziach, o tym jaki jest szczęśliwy, że może z nimi zostać

Koniec

Komentarze

Przeczytałem z umiarkowanym zainteresowaniem. Gdyby Napoleon miał takie parowe roboty, być może wygrałby wojnę z carską Rosją. Ale nie miał i historia potoczyła się tak, jak się potoczyła. A czy Napoleon był megalomanem? Najprawdopodobniej tak. To przywilej wielkich wodzów. Pozdrawiam uśmiechnięty.

Kolejna scenka, równie nachalnie propagandowa jak druga, ale chyba gorzej napisana.

Rosjanie.

Była ich mnogość. Piechota, jazda, strzelcy i armaty, a także eksperymentalny pułk chimer zatrzymały się przed rozległą doliną porośniętą całkowicie wrzosem.

Z tego by wynikało, że do Rosjan zaliczasz również armaty i chimery.

wysoki na cztery piętra mech w napoleońskich barwach.

A ta wizja mnie rozbawiła.

Żelazny olbrzym zajęty był rzucaniem armatami w uciekających. Gdy chciał już pociągnąć za spust nagle coś mocno chwyciło jego nogę. Z wrzaskiem przerażenia spojrzał w dół – był to major Reliwicz.

Oj tam, oj tam. Niby takie straszne monstrum, a jeden beznogi major zdołał unieruchomić i przerazić. ;-)

Babska logika rządzi!

Generał dowodził batalionem? Nadprodukcja generałów czy niedostatek szarż pośrednich oraz szeregowego wojska? :-)

Pomysł i wykonanie: już nie jest źle, ale jeszcze nie jest beznadziejnie.

 

Ale… dlaczego?

Ponieważ Autor określił osobiste sympatie w tekściku Wojsko carskie, wojskiem niesamowitym, chyba niepotrzebnie uraczył nas niniejszym, jako że nie powiedział w nim niczego nowego, a błędów narobił całe mnóstwo. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytałam w ramach czytania na forum wszystkiego, co zahacza o XIX w., więc z poczucia tematyczno-czytelniczej rzetelności pozostawiam również komentarz.

Bardzo to słabe i rozczarowujące, nie ma kompletnie znaczenia, w jakich czasach się dzieje i kto bierze udział w bitwie. Nic, ale to nic, poza deklaracją, że mamy do czynienia z Rosjanami i Francuzami, nie wskazuje na kontekst; równie dobrze mogłaby to być armia jednego generic fantasylandu przeciwko armii drugiego generic fantasylandu. A poza tym jak się pisze kawałek alternatywnej historii, to warto z niego jakiś wniosek wyciągnąć, a tu nie wiemy nawet, o jaką bitwę chodzi, bo Austerlitz, gdzie głównym wrogiem Francuzów byli Rosjanie, rozegrała się w grudniu…

 

chował by → chowałby

 

francuziki → Francuziki. Literacka ortografia nie zmienia się od nastawienia postaci, kiedy ta mówi. Jakby pisała, można by rozważyć jako celowy zabieg stylistyczny

 

 Kiedy parę minut później przekraczali wrzosowisko humor dopisywał wszystkim. → brak przecinka przed humor

 

Nie dalej jak sto metrów od niego szalał wysoki na cztery piętra mech w napoleońskich barwach. → barwy są francuskie, bo Napoleon akurat to przejął po republice i pozostały trzy kolory

http://altronapoleone.home.blog

Taka scenka bardziej niż opowiadanie :/

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka