- Opowiadanie: SzyszkowyDziadek - Niebieski flaming grający na bongosach

Niebieski flaming grający na bongosach

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Niebieski flaming grający na bongosach

Szumiący wiatr zagłuszał koncert okolicznego ptactwa. Narcystyczne słońce odbijało swą dumną twarz w jeziorze, po którym leniwie sunęły kaczki. W parku było pięknie. Krajobraz psuł tylko jakiś zboczeniec, który, nieudolnie schowany w krzakach, bacznie mi się przyglądał.

Nie ma to jak zacząć od opisu przyrody. I to jeszcze tak tandetnego. Trudno, nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Co za sztampa. Na przyszłość obiecuję poprawę.

Siedziałem w karczmie i rozmawiałem z moim krasnoludzkim przyjacielem Taurynem… Głupi żart.

Siedziałem w parku zirytowany światłem bijącym po oczach. Narcystyczne słońce puszczało zajączki. Niby mógłbym przenieść się na ławkę obok, ale zwyczajnie mi się nie chciało. Właściwie, to dlaczego ja mam się ruszyć, a nie słońce. Niesprawiedliwe. Gdybym potrafił, szturchnąłbym wredną gwiazdę, ale cholera jest za daleko. Choć czasami odnoszę wrażenie, że potrafiłbym to zrobić.

Mój psychol, to znaczy mój psychiatra, nigdy mi nie wierzył. Wszyscy tacy są. Najpierw udają, że słuchają, a po seansie idą do baru obgadywać pacjentów. Co poradzę, że od dziecka wydaje mi się, że świat jest z modeliny. Mogę kształtować rzeczywistość za pomocą myśli. Prawdę mówiąc, wiem, że mogę, ale jeszcze nie umiem. Postaram się ująć to bardziej elokwentnie. Posiadam dar, którego nie potrafię wykorzystać. Jestem dumnym właścicielem pirackiego skarbu: rubinów, szmaragdów, złota. Wszystko zamknięte w masywnej skrzyni, do której nadal szukam pasującego klucza. Cóż, nie wyszło zbyt elokwentnie.

Stworzyłem nawet własną teorię. Może przyczyną porażek jest wrodzone lenistwo i problemy z koncentracją. Medytacja zawsze mnie nużyła. Nie potrafię skoncentrować się na jednym problemie, łatwo się rozpraszam. Neurony błądzą losowo jak banda pijaków. Nie da się w takich warunkach wytworzyć stabilnego pola psi. W końcu modelinę też trzeba ogrzać przed lepieniem ludzików. Z parapsychologii nici, jeśli nie nauczę się ogniskować myśli.

Zdaniem psychola wszystko sobie ubzdurałem. Na ostatniej sesji przekonywał, że świat jest wystarczająco piękny i nie ma potrzeby bawić się w poszukiwanie zjawisk paranormalnych. Zapytałem go, czy w tym cudownym świecie mogę pójść na koncert niebieskiego flaminga grającego na bongosach. Psychol przyznał, że to niemożliwe. Zrozumiałbym, gdyby wyprzedali wszystkie bilety, ale okazało się, że w tym chorym uniwersum flamingi nie potrafią grać na kubańskich bębnach. Nawet nie mają niebieskich piór. Jakiś absurd.

Trochę przynudzam, wiem. Wróćmy do ciekawszego tematu parku i zboczeńca w krzakach. Zatem siedziałem w parku i uświadomiłem sobie, jaki ze mnie idiota. Przecież, gdyby nawet udało mi się przesunąć słońce siłą woli, dowiedziałbym się o tym najwcześniej po ośmiu minutach. A może nawet szesnastu. Nie chciałem tyle czekać, więc dałem za wygraną i przesiadłem się na inną ławkę. Dewiant w krzakach też się poruszył. Fascynujące, psychol faszeruje mnie lekami jak całodobową aptekę, a mimo to od kilku dni mam objawy manii prześladowczej. Mój stalker chyba skończył korespondencyjny kurs szpiegostwa incognito, a cały kamuflaż kupił w sklepie “Wszystko za pięć złotych” za pięć złotych. Wielkie okulary, kulfonowaty nos i te wąsy. Prawdziwy szpieg nie pozwoliłby sobie na taką amatorszczyznę. W tym jednym psychol miał rację, to zwykłe złudzenie. W parku byłem tylko ja i kaczki.

Zrobiło się zimno, więc zamierzałem wrócić do domu. Podnosiłem się z ławki, kiedy z krzaków wyszedł ten zboczeniec. Pewnie znowu planował mnie dyskretnie śledzić przez całą drogę. Naprawdę nie nadawał się na tajnego agenta, nie z taką sylwetką. Przypominał bałwanka. Ciekawe, czy gdyby przewrócić go na plecy, umiałby podnieść się o własnych siłach, czy może szamotałby się bezradnie jak żuczek.

– Dzień dobry – powiedział niespodziewanie wyimaginowany erotoman. No co? Przesiadywał w krzakach i miał wąsy. Ergo był erotomanem.

– Nie gadam z omamami – odparłem, nieco zaskoczony, jakie figle płata mi wyobraźnia.

Omam uśmiechnął się pod obleśnym wąsem. Zauważyłem, że trzyma w dłoni białą szmatkę, pewnie równie urojoną, jak on sam. Wzruszyłem ramionami, gdy iluzoryczny dewiant podszedł bliżej. Zignorowałem, gdy przystawił mi szmatkę do twarzy. Ale kiedy poczułem mdłą woń, puściły mi nerwy i postanowiłem skopać zbokolowi jego nieistniejący tyłek. Traf chciał, że akurat wtedy straciłem przytomność.

 

***

 

Mama zawsze powtarzała, żebym nie ufał psychiatrom. Co prawda mówiła też, żebym trzymał się z dala od prawników, stomatologów, urzędników, księży, polityków, dziennikarzy i bednarzy. Tymczasem nie miałem kontaktu tylko z tymi ostatnimi.

Trzeba było słuchać mamusi, psychol nałgał mi jakichś bzdur o manii prześladowczej i nie miałem szans się obronić. Ciekawe, czy w jego uczonych psycholskich książkach jest coś o zadziwiająco skutecznym działaniu urojonego chloroformu.

 

***

 

Odzyskałem przytomność. Wszystko było jakieś zamglone, niewyraźne. Siedziałem na krześle, nie mogąc ruszyć rękami. Musieli mnie związać. Ale kto? Może to prawda, że pod cienką warstwą codzienności skrywa się gigantyczny międzynarodowy spisek. Może nawet międzygalaktyczny. Wszechświatowy. Nie zdziwiłbym się, gdyby ich parszywe macki sięgały do wszechświatów równoległych. Nie przeczę, że zostanie porwanym przez takie szychy stanowi swego rodzaju nobilitację, tylko czego oni mogą ode mnie chcieć?

Przede mną stał jakiś zielony prostokąt. Chyba tablica. Wzrok nadal odmawiał posłuszeństwa. Przyjrzałem się uważniej i zobaczyłem rozmyty biały kształt. To był trójkąt. Zaraz, więc wujek miał rację. Za sznurki pociągają Illuminati!

Zamrugałem. Obraz zrobił się odrobinę wyraźniejszy. Był i drugi trójkąt, odwrócony. Chwileczkę, to gwiazda. Co może oznaczać sześcioramienna gwiazda? Czyim symbolem jest heksagram i kto zawsze miał pociąg do władzy? No jasne, babcia mówiła prawdę. Jakie to oczywiste. Za wszystkim stoją szeryfowie z Dzikiego Zachodu!

Zmrużyłem oczy. Widziałem już całkiem nieźle. Problem w tym, że trójkątów było więcej, znacznie więcej. Obrazek wyglądał jak kubistyczny płatek śniegu, spotkałem już gdzieś podobny kształt. Pamiętam go… Ale to niemożliwe, to absurd. To by znaczyło, że światem rządzą…

– Jesteśmy matematykami.

Obok tablicy stało dwóch mężczyzn.

– Profesor Borkowski – powiedział wysoki brunet w niebieskiej, pogniecionej koszuli. – Interesuję się fizyką matematyczną i kosmologią.

– Profesor Wencel – przedstawił się pulchny człowieczek w okularach. Nadal nosił przebranie, więc bez problemu go poznałem. To był ten zboczeniec z parku. – Specjalizuję się w logice rozmytej, algorytmach ewolucyjnych, sieciach neuronowych…

– …oraz ukrywaniu się w krzakach, porywaniu Bogu ducha winnych ludzi i noszeniu kretyńskich masek – dokończyłem.

– Do dwóch pierwszych zarzutów się przyznaję. Ale o jakie maski chodzi? – spytał zdziwiony matematyk-erotoman. Zdjął okulary, ale, ku mojemu zdziwieniu, jego ogromny nos pozostał na miejscu.

Poczułem się trochę głupio. Nie chciałem sprawiać nikomu przykrości. Niby mnie odurzyli, porwali i związali, ale jakoś nie miałem im tego za złe. Od kiedy psychol przepisał mi zoloft, starałem się dostrzegać jasne strony nawet w najbardziej beznadziejnych sytuacjach. Co złego zrobią mi matematycy? Najwyżej mnie scałkują. Inna sprawa, gdybym trafił na biologów. Aż zadrżałem na samą myśl. Na szczęście tajemniczy obrazek przedstawiał płatek Kocha, a nie prątek Kocha. Mogłem odetchnąć z ulgą.

Zmysły powróciły już do normalnego stanu, więc rozejrzałem się po pomieszczeniu. To była jakaś niewielka klasa. W kącie leżała sterta matematycznych brył z tektury. Kolekcja składała się z czworościanów, sześcianów i wielkiej szarej kuli.

– Nie chcę być nieuprzejmy, ale dlaczego mnie tu więzicie? – spytałem.

– Cóż, to dosyć proste – odezwał się Borkowski. – Wszystko zapisaliśmy na tej tablicy.

Poza fraktalem, który na początku zwrócił moją uwagę, tablicę zajmowała dżungla całek, greki i innych śmiesznych znaczków, z którymi nigdy nie byłem za pan brat. Poza tym nagminnie przewijało się słówko “trywialny”. Nic z tego nie kumałem. Nagle poczułem dreszcze. Zobaczyłem tam swoje nazwisko.

– Pan Sebastian Dolniak? – spytał ten niewyżyty zbok Wencel. No co? Z wąsami naprawdę wyglądał jak przestępca seksualny.

– Tak, ale możecie mówić mi Seba.

– Trzydziestoletni kawaler?

– Tak, ale…

– Zamieszkały przy ulicy Zielonej siedemnaście?

– Owszem, tylko…

– Przeciętnie uzdolniony księgowy?

– Oj tam zaraz przeciętnie…

– Tak czy nie?

– Niech wam będzie. Ale co ja tu właściwie robię?

– Borkowski, wyjaśnij mu. Ja nie mam siły tłumaczyć takich trywialności.

Profesor Borkowski odchrząknął i zaczął wykład. Od razu poczułem się sennie.

– Na tej tablicy znajduje się szkic dowodu twierdzenia, które wstrząśnie światem, tak, jak w latach trzydziestych, zrobiło to twierdzenie Gödla. Razem z szanownym kolegą Wenclem badamy związki między matematyką a filozofią. Wychodząc z zasady antropicznej, staraliśmy się odpowiedzieć na słynne leibnizjańskie pytanie. Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?

– Nie macie większych problemów? – spytałem kompletnie znudzony i potężnie ziewnąłem.

– Proszę nie ziewać!

– To mnie zakneblujcie! Do rzeczy!

– Może ja dokończę – zaproponował Wencel. – Wspólnie z szanownym kolegą Borkowskim chcieliśmy stworzyć spójny model wszechświata usuwający wszelkie osobliwości i anomalie. Jesteśmy już bardzo blisko sukcesu, tylko pojawił się pewien drobny problem. Układając puzzle przyrody, znaleźliśmy pewien niepasujący element. Jakby z innego pudełka. Coś, co istnieje, a nie powinno.

– Pewnie dziobaki – zasugerowałem. – Kto to widział, żeby ssaki składały jaja. To chore.

– Nie, nie dziobaki.

– A może żyroskopy – próbowałem ponownie. – Jak takie ustrojstwo działa? Cuda na kiju.

– Nie chodzi ani o dziobaki, ani tym bardziej o żyroskopy. Niepasującym elementem, psującym naszą przełomową teorię, jest człowiek.

– Jakie to głębokie – zauważyłem. – Wychodząc z zasady antropicznej, wywnioskowaliście, że ludzie tak naprawdę nie istnieją.

– Nie, durniu! – Wencel skarcił mnie i zmierzył obleśnym wzrokiem. – Niepasującym elementem nie są ludzie, tylko człowiek. A konkretnie niejaki Sebastian Dolniak, trzydziestoletni kawaler, przeciętnie uzdolniony księgowy, zamieszkały przy ulicy Zielonej!

– Że niby ja? Ale przecież ja istnieję! – krzyknąłem. Dla pewności sprawdziłem jeszcze, czy nic się w tej materii nie zmieniło. Ale nie, istniałem nadal.

– I właśnie w tym problem. Mógłby pan łaskawie przestać?

– Nie za bardzo – odpowiedziałem. – Może macie jakiś błąd w obliczeniach. Dzielenie przez zero czy coś w ten deseń.

– Niewykluczone – stwierdził logik. – Pełna wersja dowodu ma koło stu stron. Nadal go weryfikujemy. Nie wiem, czy pan zauważył, ale przez ostatni tydzień śledziłem każdy pana krok…

– Zauważyłem.

– Tak? – Wencel trochę się zdziwił. – Szukałem informacji, jakichś wskazówek. Chciałem znaleźć inny sposób na rozwiązanie problemu.

– Inny? To już jakiś macie?

– Tak, profesor Borkowski ma świetny pomysł. Przyznam, że na początku byłem przeciwny. Pan rozumie, jako teoretyk, nie przepadam za środkami typu brute force. Wolę poszukiwać metod z Księgi, najpiękniejszych, najbardziej subtelnych…

– Ale nuda – stwierdziłem nieuprzejmie. – Rozwiążcie sprawę i dajcie mi spokój.

– Mogę? Rozumiesz, dla dobra nauki. Bez tego nie dostaniemy grantu – zapytał profesor Borkowski.

Wencel kiwnął głową.

Profesor Borkowski stanął naprzeciwko mnie i wyciągnął z lewej kieszeni wskaźnik laserowy. Pomyślałem, że czeka mnie kolejny przydługi wykład. Mogliby chociaż dać mi kawę.

– Przepraszam – powiedział Borkowski, zarechotał i plasnął się w czoło. – Gapa ze mnie. Nie ta kieszeń. Oczywiście w prawej.

Potem wyjął pistolet i strzelił mi prosto w łeb.

 

***

 

Też myślicie, że to doskonały moment na szczyptę retardacji? Choć może bardziej pasowałoby tu określenie bullet-time. Spokojnie, przecież wiadomo, że nic mi się nie stanie. W końcu chroni mnie immunitet pierwszoosobowej narracji.

Podobno w takich chwilach przed oczami przelatuje nam całe życie. Teoria co najmniej idiotyczna. Po obejrzeniu kilkudziesięciu lat skompresowanych do kilku sekund, czułbym się jak po przejażdżce rollercoasterem. Może zdążyłbym jeszcze przed śmiercią puścić wzorzystego pawia. Nie chciałbym być tak zapamiętany przez potomnych.

Osobiście bardziej skłaniałbym się ku alternatywnej teorii. Zamiast całego życiorysu widzimy jedno wybrane wspomnienie. Ulubioną chwilę, z którą pragnęlibyśmy zostać pochowani. Wygrzebujemy z pamięci ostatniego towarzysza.

U mnie trafiło na żonkila. Miałem pięć lat, kiedy go znalazłem. Piękny, żółty kwiat kłaniał się nisko niczym skruszony Japończyk. Niesamowite, najbardziej narcystyczna z roślin złożyła mi hołd. Przynajmniej tak to wyglądało. Moje ulubione wspomnienie. Czy świat musi być z modeliny, abym mógł go pokochać? Może najwyższy czas dostrzec piękno w twardych koralikach atomów. Zupełnie zapomniałem o szalonych matematykach i lecącym pocisku. W tej chwili istniał tylko uroczy żonkil. Zogniskowałem swoje myśli. Pistolet okazał się soczewką, której szukałem przez całe życie.

 

***

 

Nabój leciał podejrzanie wolno, jakby trochę się krygował przekroczyć granicę mojego intymnego dystansu. Przyspieszył i stał się nieco śmielszy po przemianie w żółtą maź, przypominającą zawartość lampy lava. Gdy uderzył mnie w czoło, był już dojrzałym, pewnym siebie narcyzem. Świat z modeliny… Więc jednak nie byłem szalony.

Matematycy wyglądali na kompletnie zdezorientowanych.

– Borkowski, gdzie ty kupiłeś ten pistolet! – wydarł się Wencel.

– Iwan załatwił broń. Ten mój doktorant z Petersburga, mówiłem ci. Z pistoletem wszystko jest w porządku. Nic z tego nie rozumiem, jakby nabój zmienił się w tego… kaczeńca.

– To żonkil, idioto! – wtrąciłem się. – Co się stało? Czyżby wasze śmieszne równanka tego nie przewidziały?

Naukowcy spojrzeli na siebie, a potem rzucili się do tablicy. W amoku przeglądali notatki, próbując znaleźć wytłumaczenie. Starali się wcisnąć gdzieś niepasujący kwiatek, który istniał, choć nie powinien. Jakby w świetle odkrytych równań świat był wielkim kożuchem.

Postanowiłem jeszcze bardziej popsuć ich idiotyczną teorię. Skrzynia została otwarta. Nikt już we mnie nie celował, więc lepienie nie szło mi za dobrze. Ale wiedziałem, że dam radę. W skupieniu patrzyłem na sznur, którym zostałem związany. Wystarczyło się wyciszyć, nie słuchać otoczenia. Sznur zaczął bulgotać i po chwili przekształcił się w zieloną serpentynę. Cudnie.

Profesorowie niczego nie zauważyli. Nadal bazgrali po tablicy i szukali błędu. Namiętnie gestykulowali i ględzili o tych swoich lematach, twierdzeniach oraz innych dziwactwach. Ale nie rozpraszało mnie to, jakbym słyszał rozmowę w nieznanym języku. Jeśli nawet uda im się jakoś uwzględnić żonkila w obliczeniach, przygotowałem więcej osobliwości.

Ulepienie krzesłom po piątej nodze okazało się bajecznie proste, czy, jak kto woli, trywialne. Pięcionogie krzesła. To ci anomalia. Zdecydowanie ambitniejszym zadaniem było przekształcenie tekturowej kuli w żyroskop. Misja zakończyła się porażką. Nie dlatego, że nie mogłem się skupić, tylko dlatego, że nie mam pojęcia jak działają żyroskopy. Nikt tego nie wie. Obniżyłem więc poprzeczkę i wyrzeźbiłem wielki szary kamień. Zabawne, spróbowałem podnieść go siłą woli, ale okazał się dla mnie za ciężki. Następnie stworzyłem butelkę z papierowego sześcianu. Wyszła trochę kanciasta. Chciałem uformować olbrzymiego shurikena z płatka Kocha, niestety zdążyli już go wymazać. Co by tu jeszcze wymyślić. Ciekawe, jak lepi się w żywej tkance…

Nagle spostrzegłem, że matematycy mówią już ludzkim językiem. Chyba znaleźli lukę.

– Wencel, ty skończony kretynie! – ryknął Borkowski. – Jak mogłeś się machnąć w lemacie Fatou!

– Spokojnie – odpowiedział logik. – Sprawdzałem to tysiąc razy, ale wiesz, jak jest. Każdy może się pomylić. Pewnie dowód można jeszcze naprawić.

Twarz Borkowskiego przybrała kolor kredy. Zauważyłem, że drżą mu ręce.

– Tak, można go naprawić. – Borkowski przełknął ślinę i narysował na tablicy niewielką gwiazdkę. Tuż przy moim nazwisku. – Znam tylko jedno wytłumaczenie. Pomyliliśmy znaki. Wszystko na odwrót. Sebastian Dolniak istnieje. To cała reszta jest urojeniem.

– Co? – spytał z niedowierzaniem Wencel. A potem poczuł, jak pęcznieje mu głowa.

– My też – dodał Borkowski. – Moja szyja…

Wybaczyłbym herezję, idolatrię czy inne głupstewka, ale próba odstrzelenia Demiurgowi głowy to jednak lekka przesada. Matematycy byli wyjątkowymi pechowcami. Bo, wiecie, nigdy nie miałem talentu plastycznego, a w szkole najlepiej wychodziły mi karykatury.

 

***

 

– I co pan powie o koncercie? Podobało się panu? – spytałem.

Psychol sprawiał wrażenie odurzonego. Trochę mnie rozczarował. Jak można wybrać się do filharmonii bez marynarki.

– To nie powinno…

– Tak, wiem. Psychiatra nie powinien spoufalać się z pacjentami. Ale co pan powie o muzyce?

– Po co pan mi to pokazał? – Psychol spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. Zauważyłem, że bez przerwy szczypie się po rękach. – To sen, prawda?

– Możliwe. To jedna z teorii – odparłem rzeczowo.

– W takim razie dlaczego nie mogę się obudzić?

Roześmiałem się.

– A kto powiedział, że to pański sen? Czyżby mój psychiatra miał urojenia ksobne? Jeśli to naprawdę jest sen, to raczej mój. Ale rozważałem też inne opcje. Może mamy do czynienia z symulacją, wirtualną rzeczywistością, a może spiskiem szeryfów z Dzikiego Zachodu. Szczerze mówiąc, mało mnie to obchodzi. Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Tak czy siak, nie zamierzam się obudzić. Ale na pocieszenie mogę panu ulepić trzecie oko. Do zaglądania w podświadomość. Przyda się psychiatrze. Chce pan?

– Jeśli to prawda… Jeśli, oczywiście czysto hipotetycznie, świat jest z modeliny, to dlaczego traci pan czas na przekonywanie mnie? Skoro może pan wszystko, to…

– Bo chcę, żeby pan to powiedział.

– Co?

– Że nie jestem szalony! Po to zaprosiłem pana na koncert! Przecież widział pan flaminga, słyszał bongosy. Własnoręcznie je ulepiłem. Z modeliny świata – powiedziałem trochę zbyt patetycznie.

– Widziałem – przyznał niechętnie psychol. – Koncert? Przecież to był jakiś chory freak show! Flaming miał guziki, a mniejszy z bębnów obleśne wąsy. Nawet nie myślę, skąd pan wziął tę swoją modelinę.

– Powiedz to w końcu, psycholu! – wycedziłem.

Powoli zaczynałem tracić cierpliwość. Nie chciałem majstrować przy psycholskich strunach głosowych. Wolałem poczekać, aż powie to z własnej woli.

– Jest pan szalony – stwierdził stanowczo psychol i złożył dłonie w diamencik. Poczułem się jak na sesji terapeutycznej. – Obaj jesteśmy obłąkani. To najrozsądniejsze wytłumaczenie. Niech pan zrozumie. Nie uwierzę w niebieskie flamingi i modelinowy świat. Prędzej przestanę ufać własnym zmysłom. Jestem racjonalistą i bez ścisłego dowodu…

– Dowodu?

Uśmiechnąłem się i poprawiłem żonkila w butonierce.

Koniec

Komentarze

Już po tytule spodziewałem się tekstu… nietuzinkowego.

Nie pomyliłem się.

Powiem lapidarnie:

To cholernie dobre jest!

 

Świat z modeliny… Świetne!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Bardzo, bardzo fajne opowiadanie. Ubawiłam się, co bardzo rzadko zdarza mi się podczas czytania tekstów z założenia zabawnych. :)

Są pierwsze komentarze! Wyśmienicie.

Nazgulu, cieszę się, że tekst wyszedł nietuzinkowy. Mam nadzieję, że jest nawet niemendlowy i niekopowy. ;)

Ocho, super, że rozbawiło. Opowiadanie w założeniu miało być przede wszystkim pozytywnie zakręcone, ale zabawne siłą rzeczy również.

 

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Gdybym potrafił, szturchnąłbym wredną gwiazdę, ale sukinsyn jest za daleko.

Gdyby nie powyższe, i jeszcze trzy przecinki, tekst byłby grosowy.

Sukinsynka, sukincórka, nic nie pasuje… Hmm… Cholera, co by tu wymyślić, by pokonać rodzajową barierę. Eureka! Zamienię sukinsyna na cholerę! Teraz jeszcze szukać z lupą tych przecinków. Podejrzewam, że stężenie brakujących przecinków zwiększa się w okolicach występowania imiesłowów. Dwa już znalazłem, ale trzeci jeszcze się ukrywa.

Dzięki za komentarz!

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

:-) Cholera jest uniwersalna. :-)

A ja dziękuję za niezłą rozrywkę. Zwariowane, ale dokładnie w granicach zachowania czytelności.

Pozytywnie zakręcone niewątpliwie. Jak świński ogon, niebieski. Baaardzo mi się:D

EDIT: Opowiadanie zwraca uwagę niewymuszonym humorem, cudownymi nawiązaniami ( prątek Kocha i płatek Kocha – urocze, wyjaśnienie odwiecznej zagadki ze stworzeniem kamienia – ach…), oryginalnym postrzeganiem świata i ogólnie daje jakieś +3 do dobrego samopoczucia:)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Świetne :) Szkoda matematyków i psychola trochę szkoda.

Że też główny Światowy Modeliniarz takim artystycznym beztalenciem był ;(

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Bardzo mi się. A już całkiem powaliło mnie zestawienie płatka i prątka. To było mistrzowskie. :-)

Dzięki, Szyszkowy za rozrywkę.

Babska logika rządzi!

Fajne. Lekkie, ale i skłaniające do refleksji. Plastyczne opisy – takie jak lubię. No i poznałem kilka nowych twierdzeń matematycznych ; ) Dobrze napisany opek. Pzdr.

...always look on the bright side of life ; )

Matematycy sami sobie na to zasłużyli. Mogli nie być tacy łasi na granty. :)

Bardzo dziękuję za miłe komentarze i punkty biblioteczne.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Wypowiem się krótko, zwięźle i na temat – Rewelacyjny tekst szykownydziadku:)

Nigdy nie mów nigdy!

SzyszkowyDziadku, ulepiłeś świetne opowiadanie:) Podoba mi się bardzo. Czytałam z przyjemnością i nieskrywaną radością. Chętnie bym ci przylepiła bibliotekę, ale niestety nie mam takiej możliwości… Chyba, że jakoś uda mi się ją sobie wymodelować;)

Każdy koniec daje szansę na nowy początek...

Neurony błądzą losowo jak banda pijaków.

Piękne porównanie.

 

Mama zawsze powtarzała, żebym nie ufał psychiatrom. Co prawda mówiła też, żebym trzymał się z dala od prawników, stomatologów, urzędników, księży, polityków, dziennikarzy i bednarzy. Tymczasem nie miałem kontaktu tylko z tymi ostatnimi.

 O tu już rżałem do monitora.

 

Ale o jakie maski chodzi? – spytał zdziwiony matematyk-erotoman. Zdjął okulary, ale, ku mojemu zdziwieniu, jego ogromny nos pozostał na miejscu.

Tu, z powodu wybuchu rechotu, moja żona popatrzyła na mnie co najmniej podejrzliwie.

 

Profesor Borkowski odchrząknął i zaczął wykład. Od razu poczułem się sennie.

:)

 

Układając puzzle przyrody, znaleźliśmy pewien niepasujący element. Jakby z innego pudełka. Coś, co istnieje, a nie powinno.

– Pewnie dziobaki – zasugerowałem. – Kto to widział, żeby ssaki składały jaja. To chore.

Tu już leżałem, lecz powstałem. POWERA… a nie, to drink i Twoje teksty.

 

Piękny, żółty kwiat kłaniał się nisko niczym skruszony Japończyk. Niesamowite, najbardziej narcystyczna z roślin złożyła mi hołd.

Rewelacja.

 

Tekst przedowcipny, humor inteligentny, spostrzeżenia co najmniej niebanalne.

Cudo!

Sorry, taki mamy klimat.

Katko, dzięki za komentarz. Czy ja wiem, czy taki szykowny… :)

Wiwi, warto spróbować. Ale zabezpieczenia tutejszej biblioteki są podobno nie do obejścia, ulepione z modeliny utwardzanej w piecu hutniczym. :)

Edit: A jednak, jest biblioteka! Dzięki Seth za przemiły komentarz i przyklepanie biblioteki! Aż mi się paszczęka śmieje.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Szykowny, szykowny… Ja mogę powiedzieć, bo widziałem ; )

...always look on the bright side of life ; )

Szykowny czy szyszkowny… To tylko opakowanie. Ale jaki mind ma beautiful!

Babska logika rządzi!

Bardzo dobre opowiadanie, ubawiłam się przednio. Spisek szeryfów z Dzikiego Zachodu mnie rozłożył na łopatki.:) Zresztą, Sethrael wymienił sporo więcej, a ja dodam, że co zdanie to piękne kwiatki serwujesz, SzyszkowyDziadku, prawdziwe perełki.  Bohater mnie ujął prostolinijnością i wiarą w siebie. Też szukam klucza do swojej skrzyni. :) 

Ach, ci kreatywni księgowi ;-) Zajefajne, Szyszkowy. Nietrywialnie odjechane. Lubię Twoje poczucie humoru :-)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Finklo, wiem, że mój mind jest beautiful. Każdy turpista mi to mówi. :)

Rooms, spisek szeryfów to nie są jakieś śmieszki-heheszki. Gwiazda legendarnego szeryfa Dawida czuwa od kiedy szeryf pokonał nikczemnego kowboja Goliata. :)

Jerohu, a to ci zbieg okoliczności! Też lubię Swoje poczucie humoru. :)

Seth, Wiwi, Rooms, Jacku, dzięki za nominacje! Niebieskie flamingi mają mnóstwo piórek, ale że to pazerne skurczybyki, zawsze mają ochotę na więcej. 

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Ja bym dał więcej nominacji, ale sam rozumiesz – te cholerne zasady… No i poza tym pielęgniarze wymownie wskazują na zegarek. Niedługo cisza nocna. Może jutro coś wymyślę… Tymczasem – pa!

...always look on the bright side of life ; )

Nie ma to jak zacząć od opisu przyrody.

Gdzie jest Vyzart?! ;-D ;-D

 

Za wszystkim stoją szeryfowie z Dzikiego Zachodu!

 

Kwiiiiik!!! ‘-D ;-D

 

Ja nie mam siły tłumaczyć takich trywialności.

Płaczę! ;-)

W końcu chroni mnie immunitet pierwszoosobowej narracji.

Miooooooodzio! ;-D

 

Zabawne, spróbowałem podnieść go siłą woli, ale okazał się dla mnie za ciężki.

oooch. a wiec jednak… ;-) :-D

 

Cały zestaw drwin z matematyków, naukowców i paradygmatów – traktuję jak doskonale dobraną przyprawę.

 

SzyDzia, jesteś niebanalnym błaznem. Ze smutkiem stwierdzam, że chyba masz lepszą modelinę niż ja, osobliwie w okolicach nauk logiczno-przyrodniczych. No i przeczytałem za późno, by coś przyklepać, a klepałbym, aż furczałoby… Absurdalność, nawiązania, żaluzje i parapety, wszystko tak zbalansowane, że czyta się świetnie ;-)

 

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wielkie dzięki, Psycholu. Tyle komplementów i to od nadwornego portalowego jajcarza. :) Niestety, tekst już wyklepany jak mata pod Najmanem. Gratulacje za podniesienie kamiennej żaluzji. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Zacne, Szyszkowy Dziadku, zacne ; )

 

Lubię zakręcone i nieco absurdalne teksty, jak są napisane z głową to pozwalają na powiew świeżości w tym stwardniałym, modelinowym świecie. A Twój jest napisany z głową ; )

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Kunsztowne! Intrygująca koncepcja zgrabnie ulepiona z literackiej materii do której Autor zachowuje zdrowy dystans. Chroniony immunitetem pierwszoosobowej narracji bohater ani przez chwilę nie traci dobrego humoru dzięki zoloftowi, a jakby komuś było mało, to jeszcze tytuł przykuwający uwagę niczym wisienka z zielonym ogonkiem (ogonek rzecz jasna z listkiem) na modelinowym torcie. Chapeau bas!

Przyczajony użyszkodnik

Naprawdę świetny tekst. Bardzo lubię sposób, w jaki piszesz. W tym akurat tekście jest naprawdę zabawnie i co ważniejsze, nie są to wymuszone dowcipy. Fabuła pomysłowa :)

Dziękuję nowym czytelnikom. Rzeźbicie w komentarzowej modelinie tak pięknie, jak jaki Fidiasz albo ten drugi koleś od Dyskobola, co to nigdy nie pamiętam, jak się nazywał. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Mi jakoś najbardziej przypadł ten fragment do gustu :)

Spokojnie, przecież wiadomo, że nic mi się nie stanie. W końcu chroni mnie immunitet pierwszoosobowej narracji.

Całe opowiadanko jest cudne :3

Co tu jeszcze dopisać, żeby nominację zaliczyli? :D Czytało mi się płynnie, na tyle, że nie widziałam usterek, które wytknęli inni użytkownicy. Zapomniałam wcześniej dodać, cieszy mnie, że bohater ma polskie imię. Często w opowiadaniach, gdzie występuje magia, wolę już jakieś elfie Aleerae, a w twoim tekście imię pasuje idealnie.

Czekam na kolejny tekst ^^

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

Nienawidzę mobilnej wersji komentarzy, ale NMSP… SzyDzia, tylko nie stań się modelinowym Pigmalionem ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dobry pomysł. Może ulepię sobie jeszcze golemkę z szeryfowej modeliny… ;)

Melo, Alex, dzięki za nominacje!

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Bardzo dobry tekst, Szyszkowy Dziadku.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dzięki, Koiku.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

I co tu rzec, skoro wszystko zostało powiedziane?

Przyszłam dość późno i zamiast powtarzać te wszystkie miłe, już napisane zdania, z ogromną przyjemnością dołączam do chóru chwalców – Szyszkowy Dziadku, chwalę Cię i bardzo się cieszę, że przeczytałam tak porządne opowiadanie. ;-)

Jeszcze słyszę jak niebieski flaming, odurzony wonią żonkili gra na bongosach, chyba Błękitną rapsodię. Rapsodia, naturalnie, jest ulepiona z modeliny. ;-)

 

Nie gadam z oma­ma­mi – od­par­łem, nieco za­sko­czo­ny, jakie figle spla­ta mi wy­obraź­nia. – Pewnie miało być: …jakie figle płata mi wy­obraź­nia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pewnie, że płata. Coś mi się musiało poplątać z tym splataniem. Poprawię czym prędzej. Dziękuję za komentarz i pochwały. Kłaniam się żwawo jak ten żółty żonkil. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Cieszę się, że wyobraźnia, płatając figle, niczego nikomu przy okazji nie rozpłatała, choć mogła, i skończyło się tylko na huku rozpuku. Ze śmiechu, oczywiście. ;-D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Może chodziło o splątanie? Kwantowe? ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

;D

A może ktoś poplątał dziesięciowymiarowe struny. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

O, to byłby ci dopiero supełek… Na takim supełku niczego nie można zapomnieć… ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dawno temu, wszystkie niebieskie flamingi grały na bongosach z dziesięciowymiarowymi strunami. Niestety, struny strasznie się supłały, a zasupłane przestawały nadawać się do czegokolwiek. Dlatego współczesne bongosy nie mają żadnych strun. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A to się porobiło! Regulatorzy, rozwiń tę opowiastkę i będziemy wreszcie mieli Twój tekst! ;-)

Babska logika rządzi!

Przykro mi, ale dwa – trzy zdania, to wszystko na co mnie stać. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jestem niepocieszony, regulatorzy! Zapowiadała się niebanalna bongosaga, z dramatem strun i tragedią supełków… Trzy tomy jak nic!

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Regulatorzy, jaka cudna historia! Czekam na kontynuację. Może dowiem się, dlaczego zwyrodnialcy zaczęli wykorzystywać flamingi jako kije do krokieta. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Szyszkowy Dziadku, to Twoja historia. Z zakamarków pamięci wygrzebałam tylko jej mniej znany fragment. Ja też czekam na kontynuację. ;-)

Także jestem oburzona używaniem flamingów do gry w krykieta, ale cóż, widać zwyrodnialcy uznali, że flamingi są dość kijowe. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przecież każdy wie, że najbardziej kijowe są patyczaki. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

To prawda, każdy wie, ale nie każdy jest zwyrodnialcem. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Melo, dzięki za rozszerzenie komentarza. Bohater ma polskie imię z tego prostego powodu, że akcja dzieje się w Polsce, gdyż to naturalny habitat niebieskich flamingów. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Ja myślałem, że to dlatego, że polskie mesjańskie bongosy przebijają nawet zwyrodniałe patyczaki kijowskie… :-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wiadomix, że nasze polskie, słowiańskie bongosy skruszą nawet jerychońskie trąby. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Przeczytam jeszcze raz i doszłam do wniosku, że pierwotnie dałam za niską ocenę. Już poprawiłam. Wymiata ten tekst i tyle :)

Super, rooms. Dzięki za ponowne przeczytanie i podwyższenie oceny. Twojej ocenie jest pewnie milej wśród szóstek. Wszak w kupie siła. ;)

Przejrzałem tekst, w celu sprawdzenia, czy naprawdę wymiata. Chyba znalazłem trzeci (ostatni?) brakujący przecinek! Gotta catch em all!

Psychorybo, dzięki za nominację!

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

To prawda, w kupie siła. Kupy nikt nie ruszy. ;-D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cztery miliardy much nie może się mylić… ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Jako rzecze starodawne przysłowie: Gdzie ludu kupa, tam Herkules d… ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Inne przysłowie konkretyzuje: I Herkules ch.., kiedy ludzi rój. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I wpadła mi jeszcze wersja współczesna, zanieczyszczona językowo:

 

I c…a Herkules, tłum zawsze rulez!

 

;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

I ja też znam świetną, rymowaną przeróbkę: I Herkules c.pa, gdy wokół znajduje się bardzo dużo osób. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

Sorry, taki mamy klimat.

Podziwiam waszą kreatywność. ;)

Ładnie to tak? Może Herkules ma agorafobię i boi się tłumów.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Seth… :-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

No co…? ;)

Sorry, taki mamy klimat.

No tak…

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

No i fajnie… :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

No! ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Lubię absurdalny humor, także opowiadanie przypadło mi do gustu. 

Pierwszoosobowy narrator ani przez chwilę nie pozwolił mi się nudzić, wszystkie te jego pokręcone i zabawne przemyślenia były nader interesujące ; ) No i ci dwaj profesorowie i psychol, znaczy psychiatra, bardzo fajnie przedstawieni.

Oby więcej takich tekstów, przy których można miło spędzić czas :-)

Bardzo dziękuję, domku. To moja pierwsza próba z narracją pierwszoosobową, cieszę się, że udana. Tej historii nie dało się opowiedzieć z innej perspektywy. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

To prawda, o niebieskim flamingu może opowiadać tylko ktoś, kto go widział. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Super opowiadanie. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni coś mi się tak fajnie czytało. Oj, dawno temu. Rewelacyjny pomysł, świetnie napisany.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Dzięki za komentarz.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

No to mam swojego faworyta do opowiadania miesiąca :-) dawno nie czytałam tak pojechanej historii, w pozytywnym sensie. Flaming i bongosy, chłopie, daj mi to, co bieżesz, też chcę! :-)))

Bardzo dziękuję. ;)

Flaming i bongosy, chłopie, daj mi to, co bieżesz, też chcę! :-)))

Niestety, tajemnica zawodowa. ;) 

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Od razu tajemnica… SzyDzia, dwadzieścia gram, jak zwykle? ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

PsychoFish– a może tran? ponoć dobrze na głowę robi :-P

Co ty mnie tu insynuujesz. Jestem czysty jak łezka na niewinnym niemowlęcym licu.

PS: Psst… Takie rzeczy to się na PW załatwia. ;) Tutaj kręci się za dużo gliniarzy (modeliniarzy?) ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Ciiiiii :-) tego…, tekst bardzo mi się podobał, niezwykle oryginalny, pierwszoosobowa narracja bardzo udana, opowiadanie dowcipne w absurdalny, ale nie nachalny sposób, nawiązanie do paradoksu w odniesieniu do materii wszechświata wzbogaciło główny wątek o rozważania natury filozoficznej w oparciu min o paradoks wszechmogących, autor w prosty, nieskomplikowany sposób przybliża czytelnikowi interesujące i skomplikowane tezy blablabla :-)

Dzięki za tak wnikliwą recenzję. Nawet nie wiedziałem, że mi taki głęboki tekst wyszedł. ;) Lubię wykorzystywać filozofię i naukę jako nośnik humoru, bo chyba nie ma nic bardziej komicznego od życia i Wszechświata. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

To nie był komentarz na serio, Dziadku! a jedynie próba odwrócenia uwagi moderatora od naszych nielegalnych interesów :-P

A tak nie serio, to komentarz powyższy był na serio :-)))))))

Zupełnie poważnie teraz, bardzo dobre jest to opowiadanie, dawno nie czytałam czegoś tak …genialnego :-).

Wreszcie nadrobiłem zaległość i przeczytałem Twoje opowiadanie! Było warto! Musisz mieć niesamowita wiedzę… trochę filozofii na studiach łyknąłem, ale to nie moje zainteresowania, więc tylko “wiem, że gdzieś dzwoni, ale nie wiem gdzie” A tu i filozofia i matematyka…

Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą. Lub psychologiem.

A tak nie serio, to komentarz powyższy był na serio :-)))))))

Aha… No tak… Teraz to ma sens. ;)

Sfunie, dzięki za wizytę. Nie przesadzałbym z tą wiedzą. Tekst jest absurdalną humoreską a nie jakimś tam hard-sf, więc mogłem swobodnie narobić byków merytorycznych, a później rżnąć głupa, że to specjalnie. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Skuszona nominacjami, po dłużej przerwie od zaglądania na stronę to opowiadanko łyknełam jako pierwsze. I nie żałuję :D Świetne jest! Gdyby 9 nominacji dodawało kolejnych głosów to dorzuciłabył swój. A tak tylko gratuluje murowanego piórka :P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Bardzo dziękuję za wizytę, Tenszo. Z piórkiem się jeszcze okaże. Wszak niezbadane są wyroki Loży. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

No dobra, chłopie – dostaniesz piórko, i co dalej? Ja na twoim miejscu napisałbym mocny tekst i wysłał do mc ;)

...always look on the bright side of life ; )

Co wy tak ludziska z tym piórkiem. Ja tam skóry na niedźwiedziu nie dzielę, bo misie tego nie lubią. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Skóra jak skóra, żeby tylko oczko się nie odkleiło temu misiu;) Ja tam nie wiem jak jest z misiami, ale za to wiem co tygryski lubią najbardziej;)

Każdy koniec daje szansę na nowy początek...

Dobry tekst, ba, bardzo dobry.

Podoba mi się odpowiednia proporcja absurdu, ironii, łamiących konwencję zagrywek i humoru.  Opowiadanie nie jest w żadną stronę przesadzone i dostarcza paru minut rozrywki na poziomie. 

I po co to było?

Zajebiste opowiadanie, że tak elokwentnie rzeknę :) Jedna kwestia mnie jednak nurtuje: dlaczego, SzyszkowyDziadku, piszesz tekst, z którego aż kipi intelekt, a później niezbyt inteligentnie zamieszczasz go na portalu, miast wysłać do MC? Cholera, imo, Niebieski flaming… charakteryzują się wszystkim tym, czym świetne fantastyczne opowiadanie charakteryzować się powinno – doskonały warsztat, solidna dawka wewnętrznie spójnego absurdu, nietuzinkowy humor. Dziękuję Ci za miło spędzony czas i radzę na przyszłość przemyśleć sobie własne zachowanie względem publikowanie tekstów ;)

Pozdrawiam.

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Bardzo dziękuję za komentarze. BogusławieEryku, kajam się i obiecuję poprawę. :)

W sumie najbardziej obawiałem się, że w tym całym szaleństwie, tekst utraci metodę i za bardzo powędruje w stronę nieczytelnego nonsensu. Cieszy mnie, że, sądząc po komentarzach, nie przeholowałem z absurdem. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Żeby zadośćuczynić tradycji – według mojej prywatnej teorii 90% tekstów, zaczynających się od opisu przyrody to kiepskie teksty. Ten robi to z premedytacją i przekąsem, więc właściwie nie mieści się w skali, nie daje się objąć rozumem.

To nie jest tekst w moim stylu. Nie lubię czytać takich tekstów.

A mimo to zmuszony jestem pochylić czoła w wyrazie szacunku. Bo abstrahując od moich gustów to opowiadanie jest po prostu bardzo dobre. Warsztatowo, stylistycznie i – paradoksalnie – logicznie. Bo mimo całego tego absurdu widać, że wszystko zmierza w konkretnym kierunku, że cały ten absurd ma pełnić jakąś funkcję, a nie jest tylko dziełem przypadku. Jestem pod wrażeniem.

Dziękuję za bardzo miły komentarz. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Ha! Zacny tekst, SzyszkowyDziadku. Gdybym był MC, to dałbym Ci srebrne piórko, ale niestety jestem tylko Berylem, więc jedyne, co mogę zrobić, to zagłosować na TAK przy okazji rozdawania brązowych piórek :)

 

EDIT: Ale tak po namyśle… to przecież mogę Ci dać srebrne piórko :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

S. Leiss – no wiesz, tran to nie jest byle co… Robi dobrze, nie tylko głowie. Pierwsza dzialka za darmo…

 

Beryl w zachwycie, SzyDzia, rób screenshot, opraw w ramkę i na poczesne miejsce na ścianie! Cuda, cuda….

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

To ptak! To samolot! Nie, to Beryl będący na TAK! Jestem w szoku. Normalnie zjedz snickersa, bo chyba nie jesteś sobą. ;)

A poważnie, dziękuję za komentarz, szóstkę i poparcie nominacji. ;) 

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Apokalipsa! ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Zjawiłem się tutaj niby przypadkiem, bez szczerego zamiaru. Nie nęciły mnie ani głosy zachwytu rozbrzmiewające wszędzie dookoła, w przestrzeni, ani nominacje – z tymi zupełnie jestem na bakier (a wiem z komentarzy) – czy też innego rodzaju symptomy, świadczące, że wydarzyło się tu coś wielkiego. Najprościej rzecz ujmując – zabłądziłem.

Szczęśliwy to zbieg okoliczności, choć nie powiem, bym był pod takim wrażeniem, pod jakim musiała być Alicja po wpadnięciu do króliczej jamy (czy gdzie, lub z kim, ona tam wpadła).

Co mogę powiedzieć, to że początek wydał mi się strasznie drętwy i suchawy. Takie totalnie na siłę pierdu pierdu, byle niby-śmiesznie było. Potem jednak, wraz z tym, jak poznawałem lepiej bohatera, nietuzinkowy układ jego klepek, dziecinnie naiwne podejście do życia i romans z psychiatrią, wszystko zaczęło pasować. Powiem więcej – nabrało niezwykłego uroku. Cała reszta – humor, choć absurdalny, to jednak trzymający się w bezpiecznej odległości od granicy, za którą znaleźć można już tylko niestrawną głupotę, interesująca historia, pełna smaczków natury (oględnie) “naukowej”, lekkość pióra – również przypadły mi do gustu. Słowem, kawałek świetnej prozy.

I pozwól, że będę pierwszym, który pogratuluje Ci srebrnego piórka, nawet jeżeli pozostanie ono wyłącznie w imaginacji beryla – wielu nigdy nie dotrze nawet tam.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Bardzo dziękuję, Cieniu Burzy, za tak rozbudowaną opinię. Cieszy mnie, że pomimo, że początek nie przypasował, nie zniechęciłeś się do dalszej lektury. Na gratulowanie piórek naprawdę jest jeszcze za wcześnie.

Swoją drogą, jestem bardzo zaskoczony tak pozytywnym odbiorem opowiadania, które, jakby na to nie patrzeć, jest dosyć specyficzne. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

I pozwól, że będę pierwszym, który pogratuluje Ci srebrnego piórka, nawet jeżeli pozostanie ono wyłącznie w imaginacji beryla – wielu nigdy nie dotrze nawet tam.

Nie dość, że tekst taki fajny, to jeszcze tak ciekawe komentarze pod nim :D

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Naprawdę sądziłeś, że wszyscy tu jesteśmy normalni?

Naiwny jak dziecko we mgle… ;-)

Babska logika rządzi!

Tekst fajny, komentarze fajne, czytelnicy fajni. Wszystko fajne. ;)

Naprawdę sądziłeś, że wszyscy tu jesteśmy normalni?

Nie no, tego nie powiedziałem. Gdzieżbym śmiał. ;) 

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

No! Może nie wiesz, ale właśnie otarłeś się o śmierć, bul bul! ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ufff… O mały włos. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

O naostrzoną diamentem łuskę… ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Gratuluję piórka, w pełni zasłużone! Pozdro

Dziękuję! Pozdro

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

No, teraz w awatarze możesz mieć pióro, miast fraktalnego liscia boskiego Jah :-) Gratulacje!

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Świetny tekst, mimo że nieco zakręcony, to nie można się wręcz oderwać. Zasłużone piórko! :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Bardzo dziękuję. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Trafiłem na flaminga dość poźno, ale cieszę się że zdecydowałem się na lekturę. Co tu dużo pisać… widzę że czytelnicy w opiniach są raczej zgodni i wypunktowali już dawno najlepsze strony tekstu. Nie będe więc silił się na kolejne mądre epitety i po prostu podpisze się pod powyższymi zachwytami ;) I powtórzę za głosem tłumu: dobre to, a brąz zdecydowanie zasłużony.

Tekst ma już ponad dwa miesiące, fajnie, że ktoś jeszcze zajrzał. Dzięki, Perrux. ;)

Kurczę, mam ponad sto komci pod tekstem. I to nawet bez większego offtopu. ale super! ;) 

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Późno, ale przybyłem, zachęcony plebiscytem, w którym z przyczyn niezależnych zagłosować mi się nie udało.

Dostrzegłem jeden błąd w tekście:

Po za tym nagminnie

Raczej “poza” czyż nie?

Tekst krótki, przyjemny w odbiorze, zabawny i ciekawy. Demiurg Sebastian wzbudził moją sympatię. Świat z modeliny… Hmmm.

Piąteczka.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Dzięki za komentarz i piąteczkę. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Jejku, dopiero teraz na to wpadłem – cudowne! :)

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Wielkie dzięki, Kwisatzu. Fajne uczucie zobaczyć gwiazdkę przy takim starym tekście. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Przeczytałem, zachęcony zachwytami Tenszy i Jeroha na spotkaniu – i może aż takich zachwytów nie podzielam, ale to dobry tekst ;) Bardzo podobają mi się pomysły, naukowe smaczki – opowiadanie mocno skojarzyło mi się z “Poniedziałek zaczyna się w sobotę” Strugackich, czytałeś?

Ale jak dla mnie, w narracji trochę jednak przesadzasz – trochę humoru jednak dla mnie było  nieco wymuszone (wplecione na zasadzie “potrzebujemy dowcipu”, a nie lekko, pod hasłem “o, popatrzcie, zabawnie się napisało!”), szczególnie w pierwszej części, to znaczy do porwania przez matematyków. Potem się rozkręcasz :)

 

Ale dodajmy – opowiadanie przeczytałem już chwilę temu, ale dopiero teraz zebrałem się do napisania komentarza. I po takim czasie pomysły wciąż wydają się świetne (te dziobaki, ten pomylony minus) i wywołują uśmiech na twarzy. To bardzo dobry znak.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Dziękuję, Diriadzie, za komentarz. Cieszę się, że tekst wywołał uśmiech. :)

Co do zbyt jajcarskiej narracji zwłaszcza na początku, to podobne zdanie miał MC, więc pewnie coś w tym jest i może za bardzo się zagalopowałem w naginaniu konwencji. Ale dobrze, że dalej się rozkręciłem. ;)

Ze Strugackich czytałem na razie tylko “Piknik…”, ale planuję zabrać się za kolejne książki.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Ależ się ubawiłem. Świetne opowiadanie. Żonkil na czole – rewelacyjny. Gratuluję!

Dzięki. Fajnie, że tekst rocznik ‘14 zdobywa jeszcze czytelników w roku ‘16. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Gdy mało ciekawych tekstów wpada w teraźniejszości, to czasem cofam się w przeszłość. ;)

Pozwolę sobie, Dziadku, na małe bluzgi. Tak mi pasują do konstrukcji komentarza, choć na co dzień (w komciach) ich nie używam.

To jest pojebane, bez dwóch zdań. Od A do Z. Ale w tym pojebaniu jest właśnie skończone. :) Tutaj powinni trafić wszyscy frustraci z “własnym stylem”, którzy próbują absurdu i tego absurdu nikt nie (lub niewielu) rozumie. To jest właśnie kurewsko dobry absurd, bo zrozumiały. Pojebany tekst napisany dla czytelnika, by ten normalny, taki jak ja, nie pojebany czytelnik, zrozumiał. A przynajmniej, żeby wydawało mu się, że rozumie. Wtedy czytelnik czuje się dobrze i jest zadowolony.

Brawo, Szyszkowy, brawo.

Dzięki, że wpadłeś, Darconie. Właśnie taki miał być ten tekst, skrajnie po….kręcony, ale też zrozumiały i na tyle przemyślany, by nie przygnieść czytelnika absurdem. Miło, że wyszło zgodnie z zamierzeniem. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Czasem przy opowiadaniach lubię chwalić za dobre elementy, bo moim zdaniem bywa to lepsze od krytyki. Autor dzięki temu może wiedzieć, co sprawiło, że tekst się spodobał. Tutaj musiałbym chyba wszystko wymienić.

Tytuł epicki. Tak samo jak ten pierwszy akapit, w którym dałem się nabrać i pomyślałem “co za nadęty opis”, a Ty w trzecim zdaniu przełamałeś klimat, zaskoczyłeś, rozbawiłeś – zapunktowałeś. Takie “punkciki” zdobywałeś właściwie każdym kolejnym zdaniem. Rozegrane mistrzowsko, co się będę rozwodził. 

Ale nie dziwię się, że tekst nie dostał srebra. Tego rodzaju opowiadań nie ma w NF. A szkoda. Przecież publikacja czegoś podobnego nie byłaby żadnym ryzykiem: opowiadanie jest krótkie i przetestowane na – poczekaj, sprawdzę ile tych szóstek Ci wstawiono – na sporej liczbie osób. No ale redaktor jest jaki jest, a NF sprzedaje się jak się sprzedaje. 

Jak dla mnie Top 3 najzabawniejszych opowiadań na portalu. Idę dorzucić szóstkę. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dzięki, Funie, za przeczytanie i komentarz. Kolejną szóstkę chętnie przygarnę, kolekcjonuję je sobie tutaj. ;) Lubię dawać trochę odjechane tytuły. Co do srebra, to cóż, pozostaje się pocieszać, że podobno dziewczyny lubią brąz. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Fajne!

Przynoszę radość :)

Ode mnie lakonicznie:

Świetny tytuł, świetny pomysł, świetny tekst.

Pozdrawiam serdecznie!

Precz z sygnaturkami.

Dzięki, Anet i dzięki, Niebieski kosmito. Również pozdrawiam. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

I co? Czy przez te 4 lata od publikacji ktoś zrozumiał, jak działa żyroskop? ;) Fajne opowiadanie pod względem pomysłu, tempa, warsztatu… Burzenie czwartej ściany wzbudziło zakłopotany uśmieszek, choć sam motyw już znałem, więc bez zachwytu. Zasłużone piórko, choć nie potrafię stwierdzić, czy to opowiadanie ma coś, czego brakuje Dzwoneczkowi. Wiem natomiast, czego mu brakuje – fajnej dupeczki ;) Swoją drogą, doceniam element matematyczny w Twoich tekstach. Tyle ode mnie, trzym się.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

4 lata? Jak ten czas leci jak szalony. Żyroskopy na zawsze pozostaną tajemnicą Wszechświata:

https://xkcd.com/332/

Dzięki za wizytę, hrabio. :) No i dziękuję Darconowi za zwabienie kolejnego czytelnika. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Ho, ho, archeologia forumowa :)

Na szczęście tajemniczy obrazek przedstawiał płatek Kocha, a nie prątek Kocha.

… dla tego jednego żartu tyle się napisałeś? XD

 zmierzył obleśnym wzrokiem

Wzrok nie może być obleśny.

 szczyptę retardacji

Troszkę przesadziłeś w tej elukubracji :P

 mojego intymnego dystansu

Lepiej byłoby "przestrzeni osobistej".

 Jakby w świetle odkrytych równań świat był wielkim kożuchem.

 nie mam pojęcia jak działają

Nie mam pojęcia, jak działają.

 stworzyłem butelkę z papierowego sześcianu

Stwarza się ex nihilo.

 Jestem racjonalistą

Nie ma nic nieracjonalnego w niebieskich flamingach.

Jednym słowem – to jest to! Zasłużyłeś na Grace Slick.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki za wizytę, Tarnino. :) Jasne, że niebieskie flamingi są zupełnie racjonalnie. Piosenka zacna.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Grzebiąc w archiwach. :-)

Pierwsze zdania chyba trochę na siłę, ale do dalszej części nie mam już żadnych uwag. Bardzo fajnie wyszło Ci to opowiadanie.

Chociaż nie ma tagu humor, parę razy naprawdę szczerze się uśmiechnąłem. Może dlatego, że ten humor jest tutaj niejako “przy okazji”, to znaczy wplatasz go tam, gdzie pasuje, bez silenia się na żarty w co drugim zdaniu. Główną wartością opowiadania jest oczywiście bardzo charakterystyczny absurd. Z jednej strony umiejętnie kpisz z “żelaznej logiki” (zadanie pozornie proste, ale to naprawdę trzeba umieć), z drugiej nie okaleczasz tym swoim absurdem wyobraźni. To bardzo ważne, bo ta granica przyswajalności absurdu (jeśli można to tak określić) jest bardzo cienka i stosunkowo łatwo ją przekroczyć. Dla mnie lektura tego opowiadania była o tyle wdzięczna, że jest to pierwszy tekst Twojego autorstwa, jaki miałem okazję czytać, załapałem się więc na coś w rodzaju takiego swoistego ŁUP! w postaci zabawnego, efektownego absurdu, którego raczej nie oczekiwałem.

Na koniec pochwalę Cię jeszcze za tytuł. Przyciąga uwagę i zachęca do lektury.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dzięki za wizytę, zawsze miło zobaczyć komentarz pod starszym tekstem. Opowiadanie ukaże się w nanoFantazjach 3 z pewnymi zmianami i głównie z przeredagowanym i wygładzonym początkiem. :) Tagu humor w sumie nie dałem, bo, tak jak piszesz, jest on tu przy okazji z boku. I sumie samo jakoś tak wyszło z humorkiem ze względu na wybór specyficznego szalonego narratora. :) Dobrze, że udało się nie przeholować z absurdem. Oczywiście zapraszam do pozostałych tekstów. Mam nadzieję, że nie rozczarują, bo “Flaming” to jedno z moich najpopularniejszych opowiadań i też je bardzo lubię. :)

 

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Opowiadanie, któremu dałem 6. Chyba jedyne. A teraz nawet nie pamiętam fabuły :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Gdybym był MC, to dałbym Ci srebrne piórko, ale niestety jestem tylko Berylem, więc jedyne, co mogę zrobić, to zagłosować na TAK przy okazji rozdawania brązowych piórek :)

Ale cóż, minęło prawie pięć lat, można zapomnieć. :)

W skrócie to było o szalonym kolesiu, który myśli, że świat jest z modeliny i może w nim lepić za pomocą myśli. Zostaje porwany przez szalonych matematyków, którzy twierdzą, że koleś nie powinien istnieć, itd…

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Coś świta :) Skoro tak wysoko je oceniłem w tamtym czasie, to chyba warto sobie je przypomnieć. Skonfrontuję swój gust z 2014 ze swoim gustem z 2019 :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zapraszam. Również jestem ciekaw wyniku takiej konfrontacji. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dobre, podobało mi się. Fantastyczny pomysł i na dodatek masz w tekście tyle perełek, że czytanie było czystą przyjemnością. Bardzo podobał mi się “immunitet narracji pierwszoosobowej”, albo:

– Nie gadam z omamami

Tylko jedną rzecz schrzaniłeś koncertowo, to opko pojawiło się za szybko. Gdybyś poczekał parę latek z publikacją, miałbyś wygraną w konkursie Finkli w kieszeni. ;-)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzięki, Irko. :)

Ano, nie przewidziałem, a teraz właśnie nijak nie mam pomysłu co napisać na “Fun-tastykę”. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Kombinuj, kombinuj… :-)

Babska logika rządzi!

Pozytywnie zakręcone. Przyjemność przeczytać. Obłęd grantowy na szczęście nie dosięgnął portalu.

Modelina dobra jest :D .Odkurzam, polecam, popieram :))

Dzięki, Koalo, za odkurzenie zakręconego flaminga. Nie wiem, co by było, gdyby za opowiadania na portalu dawali granty. I ciekawe za jakie tagi byłoby najwięcej punktów na liście ministerialnej :P

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Przeczytałam sobie jeszcze raz, nadal mi się podoba :)

Przynoszę radość :)

To jeszcze raz dzięki, Anet :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Nowa Fantastyka