Maksymilian stał przed bardzo trudnym zadaniem. Poproszono go o wypowiedzenie swoich ostatnich słów.
Ci cholerni lekarze już wszystko przesądzili. Chociaż czuł, że powoli jego dusza opuszcza ciało, wcale nie chciał odchodzić.
Patrzył na blade oblicze matki, oczy, z których odczytywał słowa: „on był taki młody”, patrzył na twarz żony i dzieci. Ponad nimi dostrzegał groźną facjatę swego ojca, jego wąskie usta otwierające się w niemym przekazie: „prawdziwy mężczyzna tak nie robi, nie opuszcza rodziny tak wcześnie”…
Maksymilian był taki słaby…
– Jakie są pańskie ostatnie słowa, panie Maksymilianie? Co mam zapisać? – pytał gdzieś z daleka denerwujący gryzipiórek w sutannie.
Ostatnie słowa… muszą być wyszukane, zadziwiające i genialne… Ilu ludzi rozsławiło swoje imię tylko przez to, że na łożu śmierci wydukali jakąś mądrą teoryjkę?
Ostatnie słowa, które miał wypowiedzieć przed swoją śmiercią Adam, kiedy po dziewięciuset trzydziestu latach życia umierał gdzieś daleko od Edenu, poruszyły całą pierwszą rodzinę i pozostały w sercach na długo…
Na łożu śmierci Aleksander Wielki zakpił z medycyny.
Luter rzekł, że wszyscy są żebrakami.
Beethoven stwierdził, że komedia się skończyła…
Goethe prosił o więcej światła…
Mickiewicz ponoć powiedział, żeby wszyscy się kochali…
A co on, Maksymilian Walinowicz miał przekazać swojej rodzinie? Światu?
Jak to jest, że on, kochający tatuś i mąż, miast zastanawiać się, co pocznie jego rodzina i jak teraz będzie żyć, rozmyśla nad swoimi ostatnimi słowami?
Nie tak wyobrażał sobie śmierć.
Nagle zobaczył własną dusze. Była biała, wymyta w łasce uświęcającej. Przyjął Najświętszy Sakrament zaledwie kwadrans temu. Nieokreślony kształt opuszczał ciało przez nozdrza, uszy, przenikał klatkę piersiową i zbierał się w masę kilka centymetrów nad nim.
Mówili, że dusza waży dwadzieścia jeden gramów… Może to jest pomysł?
Uwaga, uwaga!
Szanowni państwo,
panie i panowie, dzieci i młodzieży…
Przedstawiamy…
Ostatnie słowa Maksymiliana Walinowicza:
„Zawsze chciałem schudnąć”
Kurtyna.
Nie. Kiepskie. Nikt tego nie zrozumie… Coś bardziej prostego…
„Radujcie się” – przereklamowane…
„Niech moją stypę pamiętają na wsiach!” – co powie ojciec?
„Przepraszam!” – a co, jeśli padnie po tym pytanie „Ale za co, kochanie?”, a on nie będzie miał siły odpowiedzieć? Pozostawi po sobie jedynie wyrzuty sumienia?
Myśl, Maksymilianie…
Dusza wychodzi z ciała, kształt wyciąga z klatki piersiowej swoją ostatnią nibynóżkę…
Zaraz umrze…
Myśl, myśl… Pomyśl o rodzinie. Bezpieczeństwie… Zdrowiu…
Nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, przypomniał sobie artykuł z jakiegoś pisemka dla kur domowych, swego czasu czytanego przez żonę:
„jest to doskonałe źródło magnezu i wapnia, poprawia koncentracje… dodaje energii i zdrowia…”
– Ostatnie słowa, paniczu? – powtarza nerwowo gryzipiórek.
– Pijcie kakao!
Maksymilian Walinowicz zamknął powieki i wyzionął ducha.