- Opowiadanie: Dzikowy - Pomnik

Pomnik

Oceny

Pomnik

W przejściu podziemnym siedział obdarty mężczyzna. Nic nie mówił, ale wszystko wyrażał stojący przed nim karton z nabazgranym napisem "Zbieram na pomnik". W kubeczku obok leżało kilkanaście monet. Głównie jakieś grosze, ale też dwuzłotówki, a nawet piątka. Hasło było skuteczne, skoro uzbierał więcej niż gitarzysta siedzący kawałek dalej i klawiszowiec napieprzający "Entertainera" z prędkością światła.

Pół roku później ukończył kurs. Szkolenie nie było trudne, a i on bardzo się starał. Tak bardzo, że z marszu zaproponowali mu pracę. Teraz za plecami miał z pięciuset pasażerów, w końcu środek sezonu. W pociągu jadącym z przeciwka musiało być drugie tyle.

Powinno wystarczyć.

Koniec

Komentarze

Hmmm. Drabel nie powalił. Po co bohater to robił? Kolejny Herostrates?

Monet było kilka czy co najmniej kilkanaście?

 

Babska logika rządzi!

Pojprawjone. :)

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

A, jeszcze o jednym zapomniałam: “zbierał więcej” czy “uzbierał więcej”? Bo mi by bardziej coś dokonanego przypasowało…

Babska logika rządzi!

Było “prawie codziennie zbierał”, ale musiałem ciąć.

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Należy podziwiać człowieka za przezorność i zaradność: najpierw uzbierał pieniądze, a dopiero potem zadbał o katastrofę. Zwykle mamy do czynienia z odwrotną sytuacją. Ten zwrot przyczynowo-skutkowy najbardziej mi się podobał.

No cóż, jak dla mnie, zaledwie takie sobie.

Piękna katastrofa już była – pozostała w pamięci na zawsze. Bez ofiar, pomników i kupy złomu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

sad

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nic specjalnego. 

Takie średnie raczej.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Nie, pół roku jakiegoś kursu nie wystarczy, by zasiąść za sterami pociągu. Trzeba najpierw mieć stopień technika, odbyć praktyki a po przyjęciu na kurs maszynisty siedzi się rok na warsztacie, później jeździ jako pomocnik maszynisty.

Hej, dzięki za komcie. Bellatrix, wiem, ale bym tego nie zmieścił w drablu. ;)

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Taki upór, samozaparcie, dyscyplina i dążenie do jasno przyswiecającego celu… Tylko pozazdrościć.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Może on miał już technikum, jak zbierał na pomnik? Przecież musiał ułożyć jakoś plan tej katastrofy…

:-) Dostajesz punkty ujemne za katastrofę kolejową. :-) Spójrz na mój awatar – wszystko jasne?

:-(…

Adam, to daj Dzikowemu plus ujemny.

Właśnie miałem to zaproponować. Albo -^2 ;)

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Kuźwa, ledwie miałem trójkę z matematyki.

Nie ma plusa ujemnego, jest minus dodatni. :-)

@ambroziak – nawet jak miał technikum, to wciąż pozostaje rok siedzenia na warsztacie (jak ktoś super-hiper-wybitnie-zdolny to MOŻE siedzieć na warsztacie “tylko” pół roku) i z dobry rok jeżdżenia jako pomocnik maszynisty, czego się nie przeskoczy.

Pomysł interesujący… tylko te komentarze na temat długości kursów i szkoleń mi popsuły efekt ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Joseheim, to jeszcze ten efekt dopsuję, sorry.

 

Bellatrix, wiesz, miałem w latach swojej młodości kumpla, który kończył Techników Kolejowe. Jeździł na elektrowozach jeszcze w trakcie nauki, chociaż nie wiem, w jakim charakterze. Czasy się zmieniają…

@ambroziak – obecnie wygląda to tak, że polikwidowali państwowe szkoły kolejowe (nie wiem, czy jakieś technikum 5-letnie się jeszcze ostało), można za to ukończyć dwuletnie zaoczne technikum. I tak – w ramach praktyk czy to w technikum czy już będąc zatrudnionym – jeździ się lokomotywą w trybie manewrowym, natomiast nikt nie puści takiego delikwenta bez odpowiednich uprawnień z pasażerami. No i zderzyć się czołowo z pociągiem z naprzeciwka to nie jest łatwa sprawa – pociąg nie wyskoczy z szyn w odpowiednim momencie na życzenie, a od sterowania torami jest nastawniczy.

 

*Co pięknie pokazał w kilku opowiadaniach Grabiński. ;)

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Bellatrix, zgoda! Nie znam się na tym.

 

Grabiński to klasyk. Grabiński to moja pierwsza przygoda ze sztuką grozy (nowelki TVP z lat sześćdziesiątych). Wnioskuję po ikonie Adama, że też go przerobił.

O, da się gdzieś przeczytać te nowelki Grabińskiego? Nie miałam przyjemności, a ‘horror kolejowy’ brzmi intrygująco ;)

Jakiś czas temu był w BookRage’u. Allegro?

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Przerobił, przerobił. Nie pamiętam, czy wszystkie, ale które były kiedyś dostępne, czytałem.

Te o pociągach, pewnie…?

Oczywiście. Uroczo staroświeckie, jak na dzisiejsze “normy”, klasyczne tematycznie – pociąg widmo, duch, pojawieniem zapowiadający katastrofę…

Mam antologię Grabińskiego. Są tam klimaty…

Nowa Fantastyka