- Opowiadanie: ijedijedeos - Balon, magik i księżniczka z lizakiem

Balon, magik i księżniczka z lizakiem

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Balon, magik i księżniczka z lizakiem

Na kryształowym placu, przed niedużym domkiem, ubrany w długą niebieską szatę, stał magik. Na imię miał Lene. Wśród rzeźb przypominających kwiaty tulipanów, prezentował swój kunszt, w nadziei, iż uda mu się oczarować przybyłą księżniczkę. Młoda osóbka, będąca jedynym widzem, ze znudzeniem przyglądała się zmaganiom przybyłego z oddali gościa.

– Ciąg dalszy nastąpić! – błędnie krzyknął Ali i nadymając się, pękł niczym przekłuty balon.

Po prawdzie był już balonem i właśnie jak to balon, zwyczajnie pękł, ale, że balony nie mówią, więc pękł jak balon nie-balon. Rozumiecie? Nie? Może to i lepiej dla was.

Hm – zafrasował się magik – coś mi nie wyszło.

– No, jakby trochę – odrzekła mała dziewczyna z lizakiem w ręku.

Obserwując występ, dumała jednocześnie nad różnymi znaczeniami słowa „zamek" do momentu w którym wzdrygnęła się na dźwięk pękającej gumy. Jeden ze skrawków spadł jej na głowę.

– Tuli tuli – zawołała poddenerwowanym głosem.

Chwilę po tym zawołaniu, puchaty wróbel żwawym ruchem zeskoczył z gałęzi migdałowego drzewa i szybkim lotem dotarł do swej pani. Zwinnie przelatując nad jej fryzurą, złapał dziobem gumowe resztki.

– Puszczaj potworze! – zawyła 1/15 część balonu, jedyna w której tkwił duch Alego.

Wróbel, nie zważając na tę obelgę, usiadł na ramieniu dziewczynki i czekał.

– Wypuść go – rzekła z uśmiechem.

Ptaszek wykonał prośbę, upuszczając zdobycz w trawę.

– Uf – odetchnął Ali – nareszcie spokój, o jak tu miękko – zachwalał sobie. Rozłożył się wygodnie i zasnął, przykrywając szerokim liściem. Znając swego pana, nie spodziewał się prędkiego powrotu do zwykłej postaci.

Tak wiem, balony nie zasypiają w normalnym świecie, w nienormalnym też nie, w żadnym nie zasypiają. No ale cóż…

Prawa fizyki, chemii, psychologii, etc. mogą być modyfikowane przez maga dla jego nawet najbardziej absurdalnych pomysłów.

Pięć godzin później, balon przebudził się rześki i zadowolony.

– Ej ej ej, co mnie budzisz, chcę jeszcze pospać.

No dobra…

Dziesięć godzin później, balon przebudził się rześki i zadowolony.

– Ach jak się wyspałem, no jakbym się dopiero co narodził – rzekł – będzie problem z transportem – gapnął się, zerkając na zmarszczoną strukturę swego ciała.

Próbował w lewo, w prawo, bokiem, wiercąc się. Nijak nie mógł się poruszać.

– Chyba się popłaczę – rzekł zrezygnowany.

Obok przechodził właśnie masywny jeż. Groźnie spojrzał w stronę gdzie leżał Ali.

– Co robisz na mojej posesji, dziwny stworze?

– Nie jestem dziwnym stworem, tylko balonem. – rzekł Ali – no może tylko jego częścią – dopowiedział cicho po czym wrócił do normalnego tonu – pomóż mi proszę wydostać się stąd. Nie mam nóg i nijak nie mogę się stąd ruszyć.

– Hm, no dobrze, ale obiecaj, że nigdy cię tu więcej nie zobaczę. Lubię spokój i samotność.

– Bodajbym pękł drugi raz, nie wrócę – zarzekł się.

Jeż zadowolony z szybkiej decyzji, podszedł do nieszczęsnika, przechylił swe masywne ciało na bok i nadział Alego na kolce. Po kilku minutach podróży wyszli w końcu z gęstej trawy.

– Dobrze, dotarliśmy. Dalej musisz radzić sobie sam.

– Już? – spytał zdziwiony – no dobrze, dobrze, dziękuję za pomoc.

Jeż zniknął bez słowa. Ali rozejrzał się wkoło obserwując piękno niebieskich kryształków lśniących w świetle słońca. Wypełniały one całą połać placu.

Z dołu wygląda to o wiele ładniej – przyznał.

Znajomy głos doszedł do niego z wysokości. Po chwili dostrzegł przyjaciela, bawiącego się magią, który to niedawno stał się przyczyną jego nieszczęscia. Znów coś próbował czarować.

– Abutu alte – zaklęcie rozniosło się w powietrzu. Nastąpił huk i wir powietrza uniósł Alego wysoko w górę. W jednej chwili znalazł się ponad głową młodego czarodzieja, wirując nad nim razem z innymi skrawkami pękniętego balonu. Poczuł jak coś dziwnego dzieje się z nim i po chwili czuł wypełniające go powietrze. Był cały, był jednością. Leciał, wznosił się, tak, znów unosił się w powietrzu.

– Hurra – wykrzyknął, obracając się wokół własnej osi – ja żyję.

Dziewczynka z lizakiem klasnęła w dłonie. Uśmiechnięta, obserwowała unoszący się balon.

– Brawo magiku, udało ci się – odpowiedziała podskakując – w nagrodę nie zmienię cię w kamień – zaśmiała się.

Magik odetchnął. Pierwszy raz robił tę sztuczkę i nieomal ją zepsuł.

Nigdy więcej nie zgłoszę się do pracy na książęcy dwór. – obiecywał sobie – Te dzieciaki są okropne, coś źle zrobisz i zamienią cię w kamień albo jaszczurkę a same są odporne na czary.

Zebrał swoje rzeczy, wrzucił do worka i zarzucił go na lewe ramię.

Ali, idziemy stąd – ponaglił.

Ruszyli kamienistą ścieżką w stronę rubinowej bramy, by opuścić tę ziemię. Nie tego szukali. Ich podróż dopiero się rozpoczynała, czuli, iż poszukiwania upragnionej krainy nie będą tak łatwe jak to się im wydawało na początku. Za bramą ich oczom ukazał się w oddali niezwykle kręty szlak wijący się wśród górskich grani.

– Mam pytanie – zagadnął Ali, wyraźnie czymś zakłopotany – co ty robiłeś przez te dziesięć godzin, kiedy spałem w trawie?

 

Cdn.?

 

 

Koniec

Komentarze

''Gapnął się...'' Hmm, nie znam takiego słowa. Może kapnął się? Ale i tak w literaturze nie bardzo godzi się używać podobnych sformułowań. ,,Po prawdzie był już balonem i właśnie jak to balon, zwyczajnie pękł, ale, że balony nie mówią, więc pękł jak balon nie-balon. Rozumiecie? Nie? Może to i lepiej dla was.'' Ja też nie rozumiem. I wcale nie uważam, że jest to z korzyścią dla czytelnika.
Co do całości tekstu: ciężko jest mi przez niego przebrnąć, czymś mnie odpycha. Moje zdanie.

Dla mnie, po za tym jednym dziwnym zdaniem wymienionym przez kolegę domka, opowiadanie jest w porządku, choć to nie moje kilmaty. Ode mnie solidna czwórka.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

A ja, mimo iż lubię takie klimaty, średnio przybadło do gustu, choć generalnie w spoko.

Teskt prawdopodobnie miał być zabawny. Ja określiłabym go raczej słowem "bezsensowny". W dodatku pisany jest dość niechlujnym językiem, niektóre zdania są kompletnie niegramatyczne ("Po chwili dostrzegł przyjaciela, bawiącego się magią, który to niedawno stał się przyczyną jego nieszczęscia"), inne tak potoczne, że całość sprawia wrażenie napisanej przez jedenastoletnie dziecko. I ta dziewczynka z lizakiem dziesięć godzin stała, przyglądając się magowi?

Z pewnością opowiadanie wyróżnia się. Podoba mi się konwencja, tylko warto by było trochę przyłożyć się do języka, może z tego wyjść coś świetnie oniryczno absurdalnego. 4.

Hm, hm, niby napisane dobrze, ale w sumie nie moim guście.

Nowa Fantastyka