- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Stawić czoło współczesności

Stawić czoło współczesności

Myślę, że wyszło mi coś fajnego. Pełnego, jak na dosyć niewiele znaków. Dajcie znać!
Nie warto zjeżdżać do komentarzy i ryzykować spoili, tekst naprawdę nie jest długi ;)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Stawić czoło współczesności

 

Dzienniczek badawczy; rok 2013 kalendarza gregoriańskiego, notatka 110

Coraz więcej słów traci swoją moc.

Słyszałem wczoraj, kiedy ktoś na ulicy pytał Ale ten deadline to ostateczny?

Chyba nie był, bo facet ucieszył się jak głupi.

Nieostateczny deadline. Osobliwe. Trochę straszne. 

 

Dzienniczek badawczy Choroba słów

 

Notatka 2.

Zaczynam widzieć coraz pełniejszy obraz. Choroba nie jest jednak zupełnie niedostrzeżona. Ludzkość reaguje na nią, ale podejmowane środki mają charakter objawowy. Używane protezy to najczęściej słowa „bardzo” czy „naprawdę”. Naprawdę przepraszam. Bardzo kocham. Ale one też się dewaluują. Co można z tym zrobić? Od kiedy samo kocham to za mało?

 

Notatka 5.

Czy byłem ślepy? Nie, musiałem zauważyć to już wcześniej. Na pewno jak ze wszystkim. Kiedyś widziałem, ale wolałem zapomnieć – wyparłem.

Tak naprawdę choroba toczy całą komunikację. Nowoczesność przekroczyła optymalny poziom precyzji we współdziałania i efektywność współpracy zaczyna maleć. Technologia już przeszkadza zamiast pomagać. Przez nią terminy tracą znaczenie. Nikt nie przejmuje się tym, na którą godzinę się umówił. I tak on lub ktoś inny napisze smsa, ewentualnie przekaże na facebooku, że się spóźni. Nie sposób uciec od kalambura – dane słowo jest warte mniej niż kiedyś.

Chyba też choruję.

 

Notatka 14.

Zbierałem informacje – problem obejmuje cały świat. Zarażone są wszystkie języki.

 

Notatka 15.

To dzieje się naprawdę. Ludzie przestają być kompatybilni. Mijają się, przychodząc na umówione spotkania.

Dotarł do mnie taki strzępek rozmowy.

– Nie było dziś Roberta?

– Siedział od osiemnastej. Chwile poczytał gazetę, a później zaczął się denerwować. Patrzył na drzwi i gniewnie bębnił w stolik. Wyszedł koło dziewiętnastej.

– Zwariował? Przecież byliśmy umówieni na dziewiętnastą trzydzieści.

– Faktycznie, dziwne. Przepraszam, zaraz zamykam, za pięć minut dwudziesta pierwsza.

 

Notatka 16.

Boję się. Boję się, że epidemia wkroczy w kolejne stadium i nawet odnotowany przeze mnie w ostatnim wpisie dialog nie będzie już możliwy. Boję się, bo czuję, że także moje imię powoli się rozmywa.

To dosyć nowe doznanie. Chociaż nad życiem nie można mieć kontroli, dotąd zawsze miałem poczucie stabilności. Pierwszy raz boję się sprawdzić – co teraz będzie?

 

Notatka 20.

Wprowadzają coraz to nowe leki mające podtrzymać życie starych słów. Większość i tak ginie, a porozumiewanie się jest coraz mniej praktyczne.

– Ależ bardzo-hiper-bombastycznie-niewiarygodnie-szczerze pana przepraszam – zapewniała młoda matka mężczyznę, którego delikatnie potrąciła wózkiem na przystanku. Dodała jeszcze naprawdę, żeby w końcu rozpogodził się i uwierzył.

Co będzie, kiedy moje imię rozmyje się zupełnie jak setki innych znaczeń, które straciły swoją siłę. Co w zasadzie się wtedy ze mną stanie? Odpowiedzi na to pytanie najbardziej się boję.

 

Notatka 35.

Wyrazy, które pozostają, to najczęściej bezwartościowe skorupy. Tych pełnych zaczyna brakować.

 

Notatka 38.

To rozwija się bardzo szybko. Słowa przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.

Przerażające błędne koło. Najpierw z powodu epidemii coraz trudniej było się dogadać. Teraz, kiedy większość ludzi zraziła się porażkami i obraziła na innych, już nikomu nie chodzi o porozumienie się. Choroba rozbroiła wszelkie społeczne systemy obronne. Ci którzy powinni z nią walczyć, atakują siebie nawzajem. Ale dlaczego? Słowa przestają być potrzebne, wystarcza warkot. To przygnębiające. Mój strach narasta.

 

Notatka 39.

Przecież komunikacja jest kluczowa. Nikt z nas nie istnieje naprawdę bez innych.

Staram się to tłumaczyć wszystkim, którzy są gotowi słuchać. Proszę, żeby przekazywali dalej i namawiali innych. Uświadamiam, że muszą do mnie mówić jak najczęściej. Skutek mizerny – coraz rzadziej ktoś nawiązuje kontakt. Jak to się skończy?

 

Notatka 40.

Tak się boję. Tak się boję, że któregoś razu to się stanie. Ostatnia osoba przestanie się do mnie odzywać. Nie będę wiedział czy wciąż jestem Jestem, czy już tylko Byłem.

 

Koniec

Komentarze

bębnił w stoli

brakuje “k”

 

Pocątek był obiecujący, też mnie wkurzają “lunche” “meetingi” itp. Pracuję w korporacji, uważam że choroba wyszła właśnie stąd. Z międzynarodowego środowiska, gdzie używasz pewnych słó, by rozumieli je wszyscy.

Gdzieś po drodze mi się ten filozoficzny ton zrobił obojętny, nie wiem czemu do końca.

Dużo razy powtarzasz “boję się”. Może poszukaj jakichś zamienników.

Dzięki za sugestię poprawek.

Głównym pomysłem na  tekst, oprócz tego, co widać wprost, było to, żeby okazał się trochę o czym innym po przeczytaniu puenty. Nie wspominasz o tym, więc rozumiem, że u Ciebie nie wywołałem zamierzonego efektu.

Możesz powiedzieć, czy domyśliłaś się wcześniej, czy po prostu nie skłoniła Cię do jeszcze chwili namysłu, kiedy do niej dotarłaś?/

Może to wszystko banał, ale chciałem Cię dopytać, żeby spróbować jeszcze coś tu uratować ;)

Wiesz co, zastanowiłam sie dopiero teraz. Przeczytałam końcówkę raz jeszcze i chyba kumam. Nie zajarzyłam, bo mało religijna jestem ;)

Ciekawy pomysł. Choroba istnieje, niektórzy próbują jakoś z nią walczyć. Francuzi ustawami.

Wykonanie też niczego sobie, zauważyłam brak jednego przecinka:

Co będzie, kiedy moje imię rozmyje się zupełnie jak setki innych znaczeń które straciły swoją siłę.

Po ‘znaczeń’.

Co do zmiany wymowy w końcówce – hmmm, ja nie zauważyłam, czy może się nie przejęłam. Zaczęłam myśleć o anglicyzmach, o umierających językach w malutkich społecznościach… I jakoś ten jeden zagubiony bohater mnie nie poruszył. Być może dlatego, że wierzę w szekspirowskie “What’s in a name?”.

Tak, wiem – sama podałam po angielsku. Eeee, polskie tłumaczenie tej frazy różni się od mojego prywatnego na tyle, że nie mogę zapamiętać oficjalnego.

Czyli: wywołałeś refleksje, ale nie wiem, czy zgodne z planem. :-)

Aż tak super dokładnie nie planowałem refleksji. Zależy mi tylko na odpowiedzi czy naszły Cię jakieś po odczytaniu kto jest autorem dzienniczka. Chciałbym wiedzieć czy ta puenta jednak jest nijaka czy generalnie za mało wyraźna i się ją przeocza,

Poprawki już robię!

Ok, już widzę w Twoim komentarzu. Czy jeśli przeczytasz ostatnią notatkę jeszcze raz, to coś się zmieni? Starałem się, żeby różne zdania które można znaleźć w tekście, i tytuł nabierały nowego znaczenia. Jestem ciekawy czy to się udało.

Tymczasem myślę jak uwypuklić puentę.

Nie jest, IMO, nijaka. Ale mało wyraźna, owszem. Zaczęłam kombinować swoim torem i ją przeoczyłam. Ale po zauważeniu – owszem, kolejna fala refleksji. Ogółem – spodobało mi się.

Dobrze, skoro ogółem się podobało, to już osiągnąłem sukces;). Zaraz jakoś ją podkreślę. Chciałem osiągnąć dwa poziomy refleksji, najpierw ten o języku, a później przejście głębiej.

Bardzo dziękuję za pomoc z dostrajaniem . Muszę w końcu pójść po rozum do głowy i zacząć od wrzucania na betalistę;)

Tak, niektóre zdania nabrały nowego znaczenia, to Ci się udało. Nie wiem, czy trzeba od razu uwypuklać puentę. Jedna gapa wiosny nie czyni.

To fajnie. Taką gapą muszę się przejąć, bo nie ma co ukrywać, jesteś jedną z najbardziej wnikliwych czytelniczek tej społeczności, a marzy mi się, żeby przed kimś tekst się otworzył sam, bez mojego palucha ;)

Lubię puentę, wydaje mi się zgrabna, ale z drugiej strony mówi się, że autor powinien wyrzucić swoje ulubione zdanie, bo zazwyczaj jest najgorsze :D

Dwie gapy. Ale jedna nie aż tak wnikliwa :D

Niestety już nawet trzy i to same poważne czytelniczki.  Oprócz Ciebie i Finkli w dodatku moja siostra, która dla odmiany jest wierząca. Eh, ból twórcy ;)

Cóż, nie zastosuję żadnych środków na uśmierzenie Twojego bólu, ponieważ czuję się zmuszony do wzmożenia Twoich cierpień. Sam jesteś temu winien. Chcesz, żeby tekst wywoływał refleksje. Wywołał. Dwie. Masz racje w kwestii ubożenia języka. *) Beznadziejnie skiksowałeś, jeśli o wybór Pamiętnikarza chodzi.

 

*) Poczytaj “Rok 1984” Orwella; fragment, w którym Winston rozmawia z jednym spośród twórców i piewców nowomowy.

No tak, widzę, że nie jest dobrze, bo ubożenie języka nie było zupełnie tym o co mi chodziło. Próbowałem dotknąć głębszych problemów związanych z życiem w naszej współczesności.. Pamiętnikarz nie był dodatkiem, który miał to sprzedać, ale głównym aktorem. Dlaczego uważasz, że to kiks?

Podejrzewam Anonimie, że może dłubałeś w nosie i paluch miałeś zajęty, bo tekst sam się przede mną otworzył i okazał się zrozumiały. W ten sposób spełniło się Twoje marzenie. ;-)

A może to dlatego, że jestem całkiem niewierząca. ;-D

Nie było tym, o co Tobie chodziło? No to zapytam wprost: po co poświęciłeś temu zjawisku tyle miejsca i tyle uwagi?

Dlaczego kiks? Ano dlatego, że jeśli autor notatek jest tym, kim wydaje się być wedle Twojej sugestii, to mógł pstryknąć palcami, wyrwać włos z brody, coś zamruczeć pod nosem i język zacząłby stawać się coraz bogatszym, nie uboższym.

Adamie, dziękuję, że napisałeś. Niestety właśnie wyjeżdżam, ale w niedzielę wieczorem postaram się Tobie odpowiedzieć. Zajrzyj wtedy, proszę. Przy drugiej kwestii myślę, że nie jest to takie oczywiste. Starałem się zostawić w tekście dwie uwagi, które miały to podkreślić. Możesz na razie pomyśleć o tym, jak zwykło się tłumaczyć paradoks omnipotencji, w szczególności problem wszechwiedza – wolna wola.

 

Pozdrawiam.

Dopiero po przeczytaniu komentarzy załapałem końcówkę. Ale pomysł nawet ciekawy.

Zastanowiło mnie “Jestem” wielką literą, ale z lotnością u mnie dziś wyraźnie nie teges, bo dopiero po chwili zajarzyłam. Odnoszę wrażenie, że ta sama myśl jest mielona w kółko w każdym wpisie, odrobinę mnie to drażniło. Ale wielki plus za refleksję nad językiem. Summa summarum podobało mi się.

Ciekawy pomysł. Przeczytałem bez bólu, bo i napisane całkiem zgrabnie.

 

Pozdrawiam

Nowa Fantastyka