- Opowiadanie: bobbicz - Skąd?

Skąd?

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Skąd?

Przygnębiający, szary kolor ścian wcale nie poprawiał mu humoru. Wątpił by cokolwiek było w stanie. Julia już od rana miała te swoje humory. Jak zawsze przed wizytą u lekarza. Siedemnaście lat! Siedemnaście lat starają się o dziecko. Często zastanawiał się z czyjej winy nie mogą mieć dzieci. On sam nigdy nie wchodził o gabinetu. Julia mu nie pozwalała ani też nigdy nie powiedziała z czyjej winy muszą się tak męczyć. Może go chroniła albo czuła wstyd. Jego przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi.

-I jak?-spytał.

-Przecież znasz odpowiedź-odparła-Jest taka sama za każdym razem.

-Mówiłem ci, żebyśmy zrobili sobie przerwę! Ale ty zawsze swoje!

-Zamknij się! Wracamy do domu.

* * *

-Posłuchaj-mówił do żony w samochodzie-Jest jeszcze jedna opcja.

-Niby jaka?-płakała, ciężko mu było rozróżnić poszczególne słowa-Nie będziemy mieli dziecka. Nigdy! 

-Facet ode mnie z pracy opowiadał mi kiedyś o wiwiankach w po drugiej stronie miasta. Podobno sprzedają swoje dzieci takim parom jak my.

-Mamy wychowywać  bękarta jednego z tych potworów?

Nazywanie wiwianów potworami, było w pewnym sensie uzasadnione. Wyglądem przypominali małpy, całe ich ciała było owłosione. Równie dobrze poruszali się na czterech kończynach, co na dwóch. Właściwie jedyną cechą odróżniającą ich od Hominoidea były skrzydła. Podobne do tych w jakie Stwórca wyposażył ważki. Na większości kolonii nie cieszyli się wysokim statusem w społeczeństwie. 

-Posłuchaj-próbował uspokoić małżonkę.-Zawsze marzyłaś o dziecku. Ja też. 

-O dziecku, o człowieku! Rozumiesz mnie? NIE O ODRAŻAJĄCYM POTWORZE!

Proszę cię, przemyśl to.-Błagał ją.

* * *

Rankiem następnego dnia, Julia oświadczyła, że wszystko przemyślała. 

-Jutro dam ci pieniądze, pojedziesz tam i wrócisz z dzieckiem. Z chłopcem. Nazwiemy go Izzak i będziemy wychowywać. Nawet nie wiesz ile kosztowała mnie ta decyzja.

Myliła się. Wiedział.

* * *

 

Zrobił jak powiedziała. Wieczorem wrócił z małym stworkiem na rękach opatulonym w pieluszki.

-Nareszcie.-westchnęła.

-Nareszcie-odpowiedział podobnym westchnięciem.

* * *

Trzy lata później, mały Izzak podleciał do swej mamy.

-Mamo, a skąd się wziąłem?

-Widzisz synku, kiedy pan i pani bardzo się kochają…

 

 

 

*Kolonia na, której dzieje się akcja jest stosunkowo młoda i nie funkcjonują na niej jeszcze niektóre instytucje, jak np. dom dziecka.

 

 

Koniec

Komentarze

Hmmm. Jest jakiś pomysł, jakaś wizja. Jak to w szorcie – liczy się głównie puenta. Trochę mnie zaskoczyła, ale na kolana nie rzuciła. :-)

Wykonanie – półpauzy od sąsiednich słów oddzielamy spacjami. Nad innymi niuansami zapisu dialogów też warto popracować.

Przygnębiający, szary kolor ścian wcale nie poprawiał mu humoru. Wątpił by cokolwiek było w stanie. Julia już od rana miała te swoje humory.

Powtórzenie. Przecinek po “wątpił”.

Babska logika rządzi!

Myślę, że już mogę się ujawnić. Dzięki Finkla. A błędy poprawię później.

Piszesz bardzo prosto, nie ma tu finezji. Nie porywa mnie. Czy dlugo juz piszesz, czy dopiero zaczynasz?

Rzecz druga, widzę to w kolejnym Twoim tekście – musisz zapanować nad spacjami. Jeżeli przybyłeś się yu uczyć, uwzględniaj w kolenych tekstach rady, ktore już dostałeś. Czy chcesz, by pod kolejnym znów pisano o spacjach? Po co?

 

Powodzenia!

https://www.martakrajewska.eu

Tak, Krajemar ma rację – pamiętaj o spacjach! W obecnej postaci wygląda to po prostu niechlujnie. 

Sam tekścik zbyt krótki, by można było w nim znaleźć coś ciekawego, no i brak puenty, która by go ratowała.

Powiem tak – tekst nie powala na kolana ze względu na szczątkowe potraktowanie tematu i krótką formę. To jedno. Natomiast fakt, że kompletnie nie kupuję tej wizji to już zupełnie co innego. Nie zrozum mnie źle – potrafię sobie wyobrazić wiele rzeczy i rzadko podważam wiarygodność treści opowiadań, które czytam, ale naprawdę trudno mi wyobrazić sobie męża, który w takiej sytuacji mówi “kupmy sobie człekokształtnego stworka ze skrzydłami” zamiast np., “skorzystajmy z usług surogatki” lub chociażby “być może wina leży po mojej stronie, zanim zdecydujemy się na drastyczne kroki, po prostu się przebadam”. 

Nie tylko spacje, przecinkologię też warto opanować.

Siedemnaście lat? Nikt nie wytrzyma tak długiej niepewności i niewiedzy o przyczynach. To nawet nielogiczne… Podobnie jak małpkopodobne stworzenie ze skrzydłami ważki. Co nie oznacza, bym miał coś przeciw małpkom i ważkom. Nie, nie mam – ale to niewiarygodne.

W przypisie informacja, że kolonia młoda i nieliczna. To uzasadnia brak domów dziecka, lecz ani trochę nie usprawiedliwia tych siedemnastu lat. Zarządowi kolonii chyba powinno zależeć na przyroście naturalnym? Jeśli tak, a na pewno tak, przebadano by oboje z urzędu, nie czekając tak długo.

 

Od opublikowania opowiadanka minęło już kilka dni, a Autor, mimo wskazówek pierwszych czytelników, nie zrobił nic, by szort prezentował się lepiej. Szkoda. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przypuszczam, że Autor poczuł się co najmniej zawiedziony brakiem pochwał, a najlepiej – zachwytów.

I ja ubolewam nad tym, że czytając tekst dziś nadal widzę te same błędy w zapisie dialogów, te same powtórzenia i te same potknięcia interpunkcyjne, co wcześniej moi poprzednicy.

Zgadzam się przy tym z Adamem, że kilkanaście lat i niewiedzy bohatera, i kiepskiego władania kolonią, wypadają czeguś blado.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Gdziesiępodziaływszystkiespacjeprzydialogach?!

Niestety, ale tekst mnie nie porwał.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka