- Opowiadanie: MacTire - Opowiastka z puentą #4 - Przeciwnik

Opowiastka z puentą #4 - Przeciwnik

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Opowiastka z puentą #4 - Przeciwnik

Skradam się. Przeciwnik nie odpuszcza nawet na moment, więc nie pozostanę mu dłużny.

Widzę jak siedzi, jak wyczekuje następnej dogodnej chwili, by zadać cios. Nie zamierzam mu na to pozwolić. Obiecuję sobie, że będę szybszy, przebieglejszy. Czekam więc i obserwuję w skupieniu. Nie pozwolę mu zwyciężyć i mnie dopaść. Tym razem to ja będę górą.

Zauważam jak szykuje się, by zaatakować lub jedynie zmniejszyć dystans między nami. Pozostaję w bezruchu licząc na to, że mnie nie spostrzegł. Pozwalam mu myśleć, że w tym starciu to on jest drapieżcą. Niech poczuje się pewnie a wtedy… a wtedy popełni ten jeden malutki błąd, a ja będę gotowy do zadania ostatecznego ciosu. Wystarczy jedno, celne uderzenie i zwycięstwo będzie moje.

Czuję, że się zbliża. Tak od niechcenia. Sprawia wrażenie obojętnego, ale wiem, że nie spuszcza ze mnie wzroku. Zastyga w bezruchu. Teraz czas na mnie. Przysuwam się bliżej. Nieznacznie, ale bliżej. Staram się to zrobić naturalnie tak, żeby go nie spłoszyć. Kątem oka obserwuję przeciwnika. Nic go nie zaniepokoiło. Sięgam do boku po broń. Przygotowuję ją ostrożnie. Będę miał tylko jedno podejście, więc nie wolno mi spudłować. Na kolejną szansę przyjdzie mi długo czekać, a może i słono zapłacić za jakikolwiek błąd… On jest zdolny do wszystkiego. Muszę się mieć na baczności.

Zastygam jak Sfinks. Zwietrzył coś. Rozgląda się, po czym wraca do przerwanej czynności. Siedzi tam spokojny, pewny siebie, nie wiedząc, co go za chwilę spotka. I dobrze. Zasłużył sobie na to! Pomszczę wszystkich, którzy ucierpieli z jego ręki! Zakończę to raz, na zawsze.

Zbieram się w sobie. Robię głęboki wdech. Nabieram w płuca tyle powietrza, ile się da, jakbym zamierzał zaraz zanurkować.

Nagle odwraca się w moją stronę. Spogląda mi w oczy. Nie mam wyjścia. Muszę atakować. Uderzam jednym, zwinnym ruchem. Trafiłem! Przeciwnik pada. Przepełnia mnie czysta, dzika euforia. Padł i to za jednym strzałem. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Odprawiam taniec radości. Wtem rozlega się głos:

– Nie zabijaj komarów! Zostaną plamy na ścianie!

Koniec

Komentarze

Króciutka forma, myślałem że będzie to skrócony zapis jakiejś walki, ale udało się wymyślić fajną końcówkę :) 

Ta 4 w nazwie mówi wszystko.

4 raz to samo obleczone w inne szaty. 

Ten szort jest najsłabszy. Perłą był ten o odmrożonej ręce. Reszta to marne klony, próba sprzedaży odgrzewanego kotletu zapakowanego w nowe pudełko.

 

Zieeeeeeew…

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Hmmm. Jest jakiś twist w końcówce, ale mnie nie przekonał. Naprawdę narrator i jego wróg popatrzyli sobie w oczy?

Interpunkcja mocno kuleje.

Babska logika rządzi!

Komary niczemu nie są winne. Krwiopijczyniami są komarzyce. Od ich towarzystwa wole te plamki na ścianie… :-)

Też mi zgrzyta patrzenie w oczy.

 

Na początku myślałam, że chodzi o zabawę z kotem, no ale ja to skażona jestem…

 

Ogólne wrażenie po poprzednich częściach mam podobne jak Nazgul.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Utłukłem w tym roku całkiem sporo komarów (nie wspominając o latach poprzednich) i nigdy mi się nie nasunęło spostrzeżenie o oczach – do mnie również ta kwestia nie przemówiła.

I po co to było?

Miałam dziś już trzy próby zaskoczenia opowiadankiem z puentą, a to jest czwarte. Może dlatego Przeciwnika odebrałam dość obojętnie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka