- Opowiadanie: mlotek - Melancholijny Skrzat

Melancholijny Skrzat

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Melancholijny Skrzat

Smith Torkinson (jeden z kolegów z klasy gimnazjalnej) o Jamesie Arthurze:

 

– W sumie to James był całkiem spoko gostkiem. Wprawdzie był dosyć cichy i trochę zamknięty w sobie, ale kiedy już się rozkręcił i zaczął gadać na jakiś temat który go interesuje, to nawet jakbyś chciał, nie dało się go uciszyć, a zazwyczaj uciszać się go nie chciało. Gdy słuchałeś tego, co mówi i w jaki sposób mówi, czekałeś na więcej. Genialnie wszystko tłumaczył, a szczególnie matmę. Był w niej najlepszy, ale zawsze nam pomagał. Nie wiem co by go mogło skusić do tego czynu.

 

Caroline Pulmis, koleżanka z klasy gimnazjalnej:

 

-Jaki był według ciebie James Arthur?

– James… – Caroline długo myśli nad odpowiedzią. – był nietypowy i dziwny. Nie zrozum mnie źle. Zawsze mi się trochę podobał, bo był całkiem przystojny, ale ten jego chłód, paraliżowało mnie na myśl o zagadaniu do niego, a on sam do rozmowy się nie rwał. Wytwarzał dookoła siebie taką dziwną atmosferę samotności. Ludzie po prostu bali się do niego podchodzić, a gdy już ktoś się do niego rzadko kiedy odezwał, mówił nie więcej niż kilka słów w odpowiedzi. No chyba, że przychodziłeś do Jamesa z jakimś matematycznym problemem. Wtedy to mógł gadać godzinami. Nigdy nikomu nie przeszkadzał był kulturalny i pomocny, jeśli o tę pomoc się go tylko poprosiło, jak już mówiłam sam rzadko kiedy przychodził do innych ludzi. Raz tylko zaprosił Angel na randkę, ale ta w odpowiedzi wybuchła śmiechem. Wtedy to już ucichł na maksa. Gdybym wiedziała, że zrobi coś takiego, to bym go powstrzymała. Ach, ten James… – wydaje mi się, że jej spojrzenie robi się bardzo szkliste, ale zanim z oczu wydobędzie się łza wyciera je w rękaw dzierganego swetra.

 

Angel Dixon, koleżanka z klasy gimnazjalnej:

 

– Co sądzisz o Jamesie Arthurze?

– James Arthur? Kto to? – pyta z miną wyrażającą niewiedzę.

– Chodziliście razem do jednej klasy w gimnazjum.

– James Arthur? Aaa, no tak! Był taki jeden. W sumie to nie wiem. Raz się do mnie odezwał. Przepraszam mógłbyś przytrzymać? – wskazuje na lusterko. Gdy je chwytam zakłada sobie sztuczne rzęsy na jedno oko, jej czerwone usta przykryte są warstwą żółtej szminki, policzki czerwienią się od różu, piersi wylewają się ze zbyt dużego dekoltu w bluzce nierówno obciętej nad pępkiem, spódniczka odsłania lekko pośladki, jest tak cienka, że przebijają przez nią bordowe stringi. Na paznokciach widnieją kolorowe wzorki. Po założeniu rzęs na obie powieki mówi dalej.– Zaprosił mnie wtedy na randkę, chciał pójść ze mną do teatru na „Don Kichota”. Wyśmiałam go. Chciał ze mną iść do jakiegoś teatru zamiast poimprezować się w fajnym klubie! Zresztą straszny z niego był kurdupel. Miał jakieś metr sześćdziesiąt wzrostu. Nawet bez szpilek byłam od niego wyższa o pół głowy.

– A co po szkole? Utrzymywaliście z nim jakikolwiek kontakt?

– W sumie to spotykaliśmy się kilka razy na piwo, już po skończeniu gimnazjum. Szliśmy klasą do jakiegoś pubu i się bawiliśmy. Ale on nigdy się nie zjawiał. Nie odpisywał nic ludziom czy będzie, czy nie. Jakby zapadł się pod ziemię, a tu nagle pojawia się na pierwszych stronach lokalnych gazet. 

 

Joanna Damon, wychowawczyni klasy  IIID, do której James Arthur uczęszczał w liceum:

 

– Był bardzo spokojnym dzieckiem. Zawsze odstawał lekko od reszty. Za to uczył się wyśmienicie. Niestety chłopcy z klasy trochę mu dokuczali. Ze względu na jego wzrost przezywali go kurduplem, albo skrzatem. Ale James nie wyglądał jakby się tym przejmował. Z kolei dziewczyny w klasie go po prostu ignorowały. Chociaż – Joanna próbuje coś sobie przypomnieć.– raz na godzinie wychowawczej Jenna podeszła do niego i poprosiła o pomoc w jednym zadaniu z matematyki. Kiedy już je razem rozwiązali dała mu buziaka w policzek i usiadła na swoim miejscu. Taaaak, chyba ona utrzymywała z nim bliższe kontakty. O, akurat mam z tą klasą następną lekcję. Może chciałby pan z kimś z nich porozmawiać?

 

Jenna Chamber, koleżanka Jamesa Arthura z klasy licealnej:

 

Jenna wygląda na porządną dziewczynę. Jest całkiem ładna, jej twarz zdobi lekki makijaż. Ubiera się przyzwoicie i całkiem dziewczęco. Odstaje lekko od reszty dziewczyn z klasy noszących się w bardzo wyzywający sposób.

– Czemu wtedy go pocałowałaś? Podobał ci się?

-Nie, absolutnie nie. Po prostu znajomi z klasy mnie do tego przekonali. Mówili, że na imprezie u Daniela chcą mu zrobić mały psikus– po jej policzkach zaczynają spływać łzy, ale mówi dalej– spytali się czy im pomogę. W sumie myślałam, że to tak tylko dla żartów, że się z nim kumplują. Nie, nie wiedziałam… nie wiedziałam, że po prostu sobie z niego szydzą.– jej głos się załamuje. Czekam dłuższą chwilę aż się uspokoi.– Myślałam, że chcą mu zrobić jakiś żart, a potem opić razem z nim jego urodziny. W sumie to data imprezy była specjalnie zgrana w czasie z jego urodzinami, myślałam, że to takie przyjęcie organizowane dla Jamesa, o czym miał się dowiedzieć na miejscu. Miałam trochę z nim poflirtować i zaciągnąć go na imprezę. Spytałam się go tego dnia, kiedy dałam mu buziaka czy by ze mną poszedł się tam trochę pobawić. Na początku był przeciwny, ale w końcu udało mi się go przekonać. Kilka dni później, w dzień imprezy, czekałam na niego przed wejściem do domu Daniela, gdy wchodził po schodkach z okna nad nim wyleciały surowe jajka. Daniel i reszta jego bandy rzucała nimi w Jamesa. Po chwili zaczęli krzyczeć:

– I co, fajne urodziny, skrzacie?! 

– Udław się!! – krzyknął ktoś inny.

– Żryj gruz!- wydarł się z kolei Clark i rzucił w niego cegłą.

Uderzyła Jamesa w ramię, wydawało mi się, że słyszałam jak coś pęka, ale James nic nie powiedział, stał w miejscu i dawał dalej obrzucać się jajkami. Do moich uszu dotarło tylko ciche łkanie. Potem spojrzał się na mnie. Zobaczyłam na jego twarzy przerażający uśmiech, po czym odwrócił się i odszedł. To wszystko… to moja wina – Jenna znowu wybucha płaczem. Tym razem nie udaje mi się jej uspokoić. Zostaje zwolniona ze szkoły, przyjeżdża po nią ojciec. Widzę po jego zmęczonej twarzy jak bardzo ciężko jest się otrząsnąć dziewczynie po tym, co zaszło.

 

Rammas Nightsong, policjant-psycholog biorący udział w sprawie Jamesa Arthura:

 

– Z relacji od ludzi, którzy mieli co dzień styczność z Jamesem można wywnioskować, że był on introwertykiem. Czuł się bardzo osamotniony, a jego logiczny umysł nie potrafił zrozumieć wszystkiego co się dookoła niego dzieje. Aspołeczny człowiek, bardzo słabo przystosowany do życia w społeczeństwie. Był sierotą, mieszkał u swojej ciotki, Katherine Smallnose, która zmarła kiedy chodził do drugiej klasy liceum. Dziwne, że nikt nie zwrócił na to uwagi. Ponoć wszystkie zgody, usprawiedliwienia i inne dokumenty przynosił zawsze z podpisem ciotki, ale jest to pewne, że go podrabiał.  Sytuacja z gimnazjum kiedy to chciał zaprosić Angel Dixon na randkę, a ta go wyśmiała, zablokowała jeszcze szczelniej jego i tak już zamkniętą „furtkę”  na kontakty z innymi. Musiał od dłuższego czasu przeżywać ciężkie stany depresyjne, zapewne od śmierci Katherine. Nie dawał tego po sobie poznać, albo, co jest bardziej prawdopodobne, będąc ofiarą drwin innych uczniów ze swojej klasy oraz aspołeczną osobą, nikt nie zauważył zmian jakie w nim zaszły. Wreszcie w dniu swoich urodzin, wyśmiany i upokorzony publicznie przed kilkudziesięcioma osobami wrócił do domu, a tam popełnił samobójstwo, które zresztą było już jakiś czas planowane. Lina została zamówiona na E-bay’u tydzień wcześniej. – głos Rammasa nie wyraża żadnych ludzkich emocji. Jest pozbawiony człowieczeństwa. Brzmi jak maszyna przekazująca informacje.

 

* * * * * * * * * * * * *

 

James wrócił do swojego domu. Bolało go lewe ramię. Zrobiło się czerwone i spuchło. Wracając z miejsca imprezy zanotował w zeszycie, który przy sobie nosił: „ Znowu mam to uczucie. Uczucie zawiedzenia? Smutku? Nie wiem jak je nazwać. Może uczucie melancholii? Przyzwyczaiłem się już do niego. Dziś moje urodziny. Czekam na prezent. Miał być już wczoraj, ale firma dostawcza miała jakieś opóźnienie. Dzwonili i mówili, że dostarczą go w przyszłym tygodniu”. Na ganku leżała paczka. Kiedy James ją  ujrzał wyraźnie się uśmiechnął. „Czyżby to prezent?”– pomyślał przepełniony podnieceniem. Złapał ją szybko i wbiegł do domu. Rozpakował w swoim pokoju. „Tak, to mój prezent, przyszedł wcześniej niż zapowiadali!”. James zaśmiał się cicho. Dłonie drżały mu wyraźnie, kiedy wyciągał linę z opakowania. Poszedł do kuchni, by po chwili wrócić z tortem i butelką wina, które od razu przelał do kieliszków. Wbił świeczki w tort i podpalił. Zgasił światło. Po chwili pracy lina była gotowa. Przerzucił ją przez drążek do podciągania i zawiązał. Wspiął się na krzesło. Nie sięgał. Ustawił podwyższenie z książek i wypił lampkę wina. Wszedł na krzesło jeszcze raz. Tym razem wszystko ze sobą współgrało. Pełen satysfakcji założył stryczek i zaciągnął go na szyi.

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. – powiedział, po czym zeskoczył z krzesła, przewracając je. Świeczki zgasły. 

Koniec

Komentarze

Nie wiem co dla Ciebie znaczy Skrzat, ale dla mnie całkiem co innego…..

Co prawda nie rani to moich uczuć, ale zachwyca nie bardzo…..

PS> Roześmiany Skrzat  ----– lubię

Pomysł z tych dołujących. I kto tu niby jest aspołeczny?

będąc ofiarą drwin innych uczniów ze swojej klasy oraz aspołeczną osobą nikt nie zauważył zmian jakie w nim zaszły.

W zdaniach tego typu nie można zmieniać podmiotu. Bo wygląda, że to nikt był ofiarą drwin. Koniecznie przecinek po “osobą”.

Babska logika rządzi!

Finkla, dzięki już poprawione. A jak ogólne wrażenia po przeczytaniu?

No właśnie dołujące. Kurczę, chłopcy w liceum naprawdę są tacy wredni?

I trochę mało fantastyki.

Babska logika rządzi!

są wredni, pamiętam. 

Prześladowany dzieciak. Ileż razy podobny motyw był już opisywany? O ilu podobnych przypadkach czyta się w gazetach?

James, gnębiony przez kolegów, po śmierci ciotki, stał się strasznie samotny i mocno wycofany. Nie zgodzę się z opinią, że był aspołeczny. To, że ktoś nie idzie z klasą na piwo, nie świadczy o aspołeczności. Przecież poproszony o pomoc, udzielał jej. Tylko jemu nikt nie pomagał.

Smutne.

 

W opowiadaniu jest sporo powtórzeń i nie najlepiej napisanych zdań, ale skoro to wypowiedzi młodzieży, takie błędy mogą się trafiać. Zasugerowałam kilka poprawek, ale nie powinny wpłynąć na charakter tekstu, natomiast powinny Autorowi dać do myślenia. Mlotku, musisz też popracować nad interpunkcją.

 

„…ale kiedy już się roz­krę­cił i za­czął gadać na jakiś temat który go in­te­re­su­je…” – Powinien być czas przeszły: interesował.

 

„Ca­ro­li­ne długo myśli nad od­po­wie­dzią. – był nie­ty­po­wy i dziw­ny”.Ca­ro­li­ne długo myśli nad od­po­wie­dzią. – Był nie­ty­po­wy i dziw­ny.

Po kropce, nowe zdanie rozpoczynamy wielka literą.

 

„Raz tylko za­pro­sił Angel na rand­kę, ale ta w od­po­wie­dzi wy­bu­chła śmie­chem”.Raz tylko za­pro­sił Angel na rand­kę, ale ta w od­po­wie­dzi wy­bu­chnęła śmie­chem.

 

wy­da­je mi się, że jej spoj­rze­nie robi się bar­dzo szkli­ste, ale zanim z oczu wy­do­bę­dzie się łza wy­cie­ra je w rękaw dzier­ga­ne­go swe­tra”. – Wolałabym: Wy­da­je mi się, że jej spoj­rze­nie robi się bar­dzo szkli­ste, ale zanim z oczu wy­do­bę­dzie się łza, wy­cie­ra je rękawem dzier­ga­ne­go swe­tra.

 

„Prze­pra­szam mógł­byś przy­trzy­mać? – wska­zu­je na lu­ster­ko”.Prze­pra­szam, mógł­byś przy­trzy­mać? – Wska­zu­je lu­ster­ko.

Źle zapisujesz dialogi. Zajrzyj tutaj: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

„…jej czer­wo­ne usta przy­kry­te są war­stwą żół­tej szmin­ki…” – Skoro usta są pomalowane, to nie wiadomo, co przykrywa żółta szminka.

 

„Po za­ło­że­niu rzęs na obie po­wie­ki mówi dalej”. – Po za­ło­że­niu rzęs na obie po­wie­ki, mówi dalej:

 

„Cho­ciaż – Jo­an­na pró­bu­je coś sobie przy­po­mnieć.raz na go­dzi­nie wy­cho­waw­czej…”Cho­ciaż… – Jo­an­na pró­bu­je coś sobie przy­po­mnieć. – Raz na go­dzi­nie wy­cho­waw­czej…

 

„Jest cał­kiem ładna, jej twarz zdobi lekki ma­ki­jaż. Ubie­ra się przy­zwo­icie i cał­kiem dziew­czę­co”. – Powtórzenie.

 

-Nie, ab­so­lut­nie nie”. – Brak spacji po dywizie. Zamiast dywizu powinna być półpauza.

 

„Mó­wi­li, że na im­pre­zie u Da­nie­la chcą mu zro­bić mały psi­kus…”Mó­wi­li, że na im­pre­zie u Da­nie­la chcą mu zro­bić małego psi­kusa

 

„Spy­ta­łam się go tego dnia, kiedy dałam mu bu­zia­ka czy by ze mną po­szedł się tam tro­chę po­ba­wić”. – Skoro pytała Jamesa, nie mogła pytać siebie. ;-)

Proponuję: Spy­ta­łam go tego dnia, kiedy dałam mu bu­zia­ka, czy by ze mną tam po­szedł, tro­chę się po­ba­wić.

 

„Potem spoj­rzał się na mnie”.Potem spoj­rzał na mnie.

 

„…jak bar­dzo cięż­ko jest się otrzą­snąć dziew­czy­nie po tym, co za­szło”. – Wolałabym: …jak bar­dzo trudno jest dziew­czy­nie otrząsnąć się po tym, co za­szło.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka