- Opowiadanie: deMORWOJ - Pożegnanie

Pożegnanie

“Miłość to paskudna choroba”. Taaak! Coś jest w tych słowach.

Proszę szanowne grono o uwagi na temat poniższego tekstu. Z góry dziękuję.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Pożegnanie

– Panie inżynierze, już czas! Musimy iść! – głos pielęgniarki wyrwał starego mężczyznę z zadumy.

– Tak, tak. Jestem gotów! – odpowiedział i powoli podniósł się z krzesła. Niby prosta czynność, a wymagała ogromnego wysiłku. Jego stuletnie, zużyte ciało, nie zawsze wykonywało polecenia, nad wyraz jeszcze sprawnego umysłu. Ostatnio, w każde działanie, musiał wkładać coraz więcej skupienia i energii.

– Dzieci! Uściskajcie dziadunia po raz ostatni! – krzyknęła jakaś kobieta. Banda hałasujących, nieokiełznanych potworów, niczym ławica piranii, rzuciła się w stronę staruszka. Obejmując go w pasie i za nogi sprawiły, że stracił równowagę. Gdyby nie błyskawiczna reakcja kobiety w białym mundurku Centrum Medycznego, bachory przewróciłyby seniora na podłogę. W ostatniej chwili doskoczyła do niego i przytrzymała ciało w pionie.

– Dzieci! Uważajcie na dziadka! Już wystarczy!- krzyknął ktoś z tłumu. Hałastra ponownie rozbiegła się na wszystkie strony, zakłócając porządek czasoprzestrzeni. Mimo że były to jego praprawnuki, nie cierpiał ich. Uważał wszystkie małe dzieci za szkodniki, psujące harmonię wszechświata. Starsze były mniej uciążliwe. Z nosami wetkniętymi w komunikatory sieciowe, zajmowały się swoimi pierdołami, mając całą resztę głęboko gdzieś. Pasożyty! Ale przynajmniej były cicho.

Zebrani podchodzili do nestora rodu, podając rękę lub obejmując niedbale. Do pożegnalni miała wstęp tylko rodzina, a mimo to większości młodych twarzy nie rozpoznawał. Były dla niego obce. Sądząc po sztuczności okazywanych gestów, on dla nich również. Na koniec podeszli jego obydwaj synowie. Zawsze chciał mieć córeczkę, małą księżniczkę, którą mógłby rozpieszczać, ale przepisy stacji kosmicznej nie pozwalały na posiadanie więcej dzieci. Po kolei starsi panowie czule przytulali ojca. Pamiętał, jak przyszli na świat. Był taki szczęśliwy. Spędzał z nimi każdą wolną chwilę. Chciał ich tyle nauczyć, przekazać swoje „prawdy“. Ale ich drogi rozeszły się bardzo dawno temu. Juniorzy zajęli się własnym życiem. Widywał potomków rzadko, kilka razy do roku. Tylko z okazji jakichś spotkań rodzinnych, na których wypadało im się pojawić. Cóż, widać taka jest kolej rzeczy.

Na koniec pozostało najtrudniejsze. Skierował wzrok w róg sali, gdzie siedziała rudowłosa kobieta. Obserwowała go, jakby czekała na znak, zezwalający jej na podejście. Zauważył ją, gdy tylko weszła. Jej pojawienie się zaskoczyło go. Nie mieli kontaktu wiele lat. Bez słowa usiadła w kącie, z daleka od wszystkich.

– Panie inżynierze! Naprawdę, musimy już iść! – ponaglała pielęgniarka.

– Tak, tak. Wiem! Jeszcze chwileczkę!

Dama wstała i podeszła do starego człowieka. Inne osoby odsunęły się trochę od pary, rzucając ukradkowe, wrogie spojrzenia w kierunku kobiety. Wierzchem dłoni musnęła jego policzek.

– Witaj! – odezwała się. Stulatek głęboko wpatrywał się w jej zielone oczy. Dawno temu kochał ją ponad życie, jak wariat. To dla niej zostawił matkę swojego młodszego syna. A ona…

Gdy dowiedział się o jej romansach, jego egzystencja zapadła się w czarną otchłań goryczy. Zastanawiał się, czy chociaż przez chwilę darzyła go uczuciem, czy też wyszła za niego tylko z wyrachowania. Żona Głównego Inżyniera Technicznego stacji kosmicznej posiadała pewne przywileje. Jednakże teraz przeszłość już nie miała żadnego znaczenia. Chciał coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły w gardle. Kiedyś bez przerwy potrafił obsypywać ją pieszczotami słownymi. A wyznanie: „Kocham cię“ samo cisnęło się na usta i mógł je wykrzykiwać na okrągło. Czas zaleczył rany. Nigdy więcej nie związał się z inną kobietą.

– Panie inżynierze! Czekają na nas! – Pielęgniarka kolejnym ponagleniem przerwała niezręczną ciszę.

– Dobrze siostro! Chodźmy! – oderwał wzrok od szmaragdowych oczu i bez słowa ruszył powoli w stronę czekającej windy. Gdy znalazł się w środku, ostatni raz spojrzał na swoją rodzinę. Dzieci i dorośli, którzy byli bardziej obcy, niż bliscy. A pośrodku nich miłość jego życia, która je tak parszywie sponiewierała. Zanim drzwi zsunęły się bezszelestnie, ostatni raz spojrzał na dwie seledynowe iskierki, błyszczące od łez, otoczone ognistowłosą aureolą.

„Czyżby płakała? Dlaczego tu przyszła?“ – mężczyzna pytał się w myślach. Rozmyślania przerwała, niezawodna pod tym względem, pielęgniarka.

– To dla mnie wielki zaszczyt, odprowadzać pana osobiście na Oddział Eutanazji. Jest pan bardzo zasłużony. Tutaj tak niewielu osobom pozwalają dożyć do setnych urodzin. Gdyby nie limit długości życia, na pewno odraczano by zabieg o kolejne sto lat…

– Siostro! Ale po co!?

Koniec

Komentarze

I po co było to wszystko? – gorzka refleksja nad własnym, dobiegającym końca żywotem. Elementy SF wydają się tu tłem dobrym jak każde inne. Proza życia. Kilka błędów interpunkcyjnych, ale poza tym napisane świetnie. 5 gwiazdek.

Przyczepiłbym się tylko do jednego: “ostateczny limit życia” zamieniłbym na “limit długości życia”.

Pozdrawiam.

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

– Panie inżynierze! Czekają na nas! – pielęgniarka(…)

Pielęgniarka z dużej. Z małej litery w dialogach piszemy tylko określenia “odgębowe” (rzekł, odparł…)

 

Komentarze Nazgula stają się coraz bardziej merytoryczne!

Regulatorzy, AdamieKB drżyjcie! Nadchodzi nowe, lep…

 

Wracając do tekstu.

Finał gorzko zabawny: “Siostro! Ale po co?”:-)

Ale po za tym średnio. Zakreślasz tutaj jakąś burzliwą przeszłość bohatera, ale i tak jakoś mnie nie przekonał. Płytki. Nieciekawy facet. Może to wina objętości (pamiętam o limicie), ale historia zyskałaby, gdyby ją rozbudować.

Nieźle, ale nie powala.

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

BogusławEryk – wielkie dzięki za gwiazdki. Trafna uwaga dotycząca “limitu życia”. Już poprawione!

 

Nazgul – dzięki za regułkę ortograficzną. Już poprawiłem w tekście. I zgadzam się z Tobą. W dłuższej formie, wszystkie wątki można pełniej rozwinąć.

 

Pozdrawiam obu panów!

Mimo że piszesz o miłości jak dla mnie nie ma tu jej – jest refleksja nad przeżytym życiem, zdradą itd. Ale wszystko jakoś rozmyte i niedopowiedziane. 

Do tego masz za dużo zaimków osobowych, a myślę, że sporo jej, jego i ich dałoby się usunąć.

„Kocham Cię“ – cię z małej litery

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Hmmm. Tekst mnie nie porwał. Chyba mam jak Bemik.

Jeśli wszystkich obowiązuje limit dwojga dzieci, to bohater ma szesnaścioro praprawnucząt. Naprawdę nie dał rady ich spamiętać? Ci faceci…

Starsze były mniej uciążliwe. Z nosami wetkniętymi w komunikatory sieciowe, zajmowali się swoimi pierdołami,

Albo ‘starsi byli uciążliwi’, albo ‘zajmowały się’.

Babska logika rządzi!

Takie średnie. Tło niezbyt wyraźne, nie gra większej roli. Czytało się bez większych potknięć, ale i bez zachwytu.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Sprawnie napisane, trochę refleksyjne i z wyrzutem, ale oklepane zaleczenie ran przez czas.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Mnie też opowiadanie może nie porwało, ale jest moim zdaniem zdecydowanie lepsze warsztatowo, niż Twój “Strażnik skarbu”.

 

Dobra robota, deMORWOJu, oby tak dalej :)

Jej pojawienie się, zaskoczyło go.

Zbędny przecinek.

 

Gdyby nie limit długości życia, na pewno odraczano by zabieg o kolejne sto lat

Jeżeli nie byłoby limitu długości życia, to z jakiej racji odroczono by zabieg o kolejne sto lat?

 

Tekst bardzo przeciętny.

 

 

Napisane nieźle, pomijając trochę zgrzytów interpunkcyjnych, ale jakoś nie wzbudziło emocji.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze i uwagi. Zauważone błędy już poprawiłem.

Pozdrawiam wszystkich.

Mimo, że były to 

podeszli do niego, jego obydwaj 

przepisy stacji kosmicznej, nie pozwalały

Po kolei, starsi panowie 

rozeszły, bardzo dawno

Bez słowa, usiadła w kącie

Dawno temu, kochał

stacji kosmicznej, posiadała

teraz, przeszłość już nie

Kiedyś, bez przerwy

„Kocham cię“, samo

pośrodku nich, miłość

→ te wszystkie przecinki do wywalenia ; )

przerwała, niezawodna pod tym względem pielęgniarka – przecinek przed pielęgniarka, wtrącenia należy po obu stronach wyznaczyć

odraczano by – razem 

 

Całkiem fajny tekst. Co prawda dekoracje są trochę banalne (w szczególności ruda bicz), przez co cały tekst traci nieco na prawdziwości, ale puenta ogólnie rzecz biorąc jest dobra. 

I po co to było?

Oj… Widzę że potrzebuję korepetycji z interpunkcji. Taka mała kropka z fajfusem, a sprawia tyle trudności. Już poprawiam.

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

Tak oto życie odziera ze złudzeń, przykre. Syf. napisał, powtarzać nie będę, jedynie energicznie pokiwam głową. Nie widzę tu wyznania miłości, jedynie refleksję o życiu.

rooms – dziękuję za komentarz. Pozdrawiam.

Podobało mi się  :)

Przynoszę radość :)

Jego stu­let­nie, zu­ży­te ciało, nie za­wsze wy­ko­ny­wa­ło po­le­ce­nia, nad wyraz jesz­cze spraw­ne­go umy­słu.

Miał bardzo sprawny umysł, a nie pamiętał krewnych?

Nie porwało, ale przeczytałam bez najmniejszej przykrości.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka