- Opowiadanie: Unfall - Śmiertelna choroba

Śmiertelna choroba

No i uległem pokusie. A miałem się wstrzymać z pisaniem szortów, szczególnie na konkursy z krótkim terminem i publikowaniem czegokolwiek, co nie dorobiło się należytych odleżyn. Nie miejcie litości, to może wreszcie coś dotrze do zakutego łba.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Śmiertelna choroba

Ian uwielbiał jej uśmiech, gdy śnieżnobiałe zęby kontrastowały z czerwienią wydatnych ust, a na zaokrąglonych policzkach pojawiały się urocze dołeczki. W takich chwilach mógł przysiąc, że na Ziemi nie ma cudowniejszej istoty niż Kaśka i nawet on, prawdziwy artysta w swym fachu, nie był w stanie skopiować jej urody. Dobrze wiedział, dlaczego. To jej piękna dusza roztaczała wokół niepowtarzalną aurę, odbijając się w każdym spojrzeniu, geście, grymasie. Także teraz, gdy w gniewie marszczyła śliczne brwi i mały nosek, nie mógł oderwać od niej wzroku.

Oprzytomniał dopiero, gdy latający talerz, zdobiony ręcznie malowanymi kwiatami, śmignął mu tuż nad głową. Domknął walizkę i uniósł ją w porę, by zasłonić się przed kolejnym porcelanowym pociskiem. Powinien był uciec już dawno temu. Jak mógł być tak głupi? Przecież nie miał najmniejszych szans na długotrwały związek.

– Naprawdę już mnie nie kochasz? – drżący głos Kasi, boleśnie niczym pejcz smagał jego plecy.

Znieruchomiał na chwilę, stojąc w drzwiach. Nie odwrócił się i nie spojrzał w jej ogromne, zaszklone łzami oczy, choć tego właśnie pragnął. Podejść, wziąć ją w ramiona, przytulić i obiecać, że nigdy jej nie opuści.

– Kocham cię – szepnął tak cicho, by nie mogła tego usłyszeć.

Biegł teraz w strugach deszczu, oburącz przyciskając walizkę do piersi. Zatrzymał się dopiero kilka przecznic dalej, miotając tobołem do kontenera na śmieci. Przez zaciśnięte zęby nie mogło wydostać się choć jedno słowo skargi. Płakałby, gdyby potrafił. Ciemne niebo zdawało się nie mieć z tym problemu, szczodrze użyczając mu łez.

Znów z otępienia wyrwał go latający talerz. Ten jednak miał kilkanaście metrów średnicy i zdobiły go nie kwiatki, a kolorowe światełka. A więc czarnoocy już tu są? Szybko. Zresztą wiedział, że wkrótce się pojawią. Zawsze ich wyczuwał i dzięki temu udawało mu się tak długo przed nimi uciekać. Parszywe bydlaki, eksterminujące jemu podobnych bez wyraźnej przyczyny, jedynie ze strachu przed ich umiejętnościami!

Prześladowcy zwykle przybywali za późno. Węszyli za strzępkami jego myśli i rozpruwali korpus każdej żywej istocie, która znalazła się w pobliżu oparów jego świadomości. Iana dotąd nie obchodził los prymitywnych tubylców. Teraz też powinien być już daleko, udając kogoś innego, ale dopadła go ta dziwna, ziemska przypadłość.

Mężczyzna zdjął koszulę. Jego jasna, gładka skóra zaczęła zmieniać barwę i fakturę, jakby deszczówka sukcesywnie zmywała perfekcyjny makijaż. Zniknęły gdzieś bujne, złote włosy, ustępując miejsca kostnemu grzebieniowi. Jeszcze zanim oczy Iana nabrały naturalnej, żółtej barwy, opadł bezwładnie na ziemię z dymiącą dziurą w plamiastym torsie.

Koniec

Komentarze

Nie wiem, czy taki był Twój zamiar, ale uśmiechnęłam się.  Tak podziałał na mnie kontrast ziemskiej miłości z nieziemskimi talerzami i najeźdźcami.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Skoro miało nie być litości, to nie będzie!

;-)

Przyznam, że końcówkę musiałem sobie na spokojnie poukładać. Początek zapowiadał smutną, obyczajową historyjkę, aż tu w połowie nagle pierdut i… Ufo:-)

Nie wiem, czy miał to być żart, ale mnie to rozbawiło. Zaś końcówka już stojąca w opozycji do zabawnego zakrętasu fabularnego.

To jak, to miał być dowcip, czy przypadkiem wyszło zabawnie.

 

Ogólnie dobre, choć ciekawi mnie (gdyby pomysł rozwinąć) dlaczego zabraniano kosmitą kochać? Musi to być coś poważnego, skoro wymierzano za to, aż takie kary…

Pozdrawiam!

 

EDIT:

Zapytałem o to co bemik, bo zbyt wolno napisałem swój komentarz, a wątek już popłynął…

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nie powiem, żeby to był Twój najlepszy tekst, ale nie jest źle ; ) 

 

Teraz też powinien być już daleko, udając kogoś innego, ale dopadła go ta dziwna, ziemska przypadłość.

:))

Gdzieś w połowie zastanowiłem się przelotnie, czy jedynym fantastycznym elementem w tym opowiadaniu będą latające talerze z porcelany… a tu proszę :) Bardzo przyjemne, wręcz zabawne, opowiadanie, choć nie wiem, czy taki był zamysł autora. Tak czy inaczej, mój kiepski humor zniknął jak ręką odjął.

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Śmiejcie się! Ależ proszę bardzo. Nie krępujcie się. 

Gdybym opisał zwykłego człowieka, który oddaje życie by chronić ukochaną, to byście nie śmiali się śmiać, tylko łzy jak grochy by Wam kapały na klawiatury. Ale jak to samo robi kosmita, to już śmiech na sali. Cóż za nietolerancja! Dyskryminacja! A przecież każdemu wolno kochać, więc i kosmicie. ;)

Tak, wiem, wystarczy wspomnieć o latających talerzach, żeby na większości ust pojawiły się szydercze uśmieszki, a palce wskazujące zaczęły ostukiwać czoła. No i jak w takiej sytuacji miał nasz kosmita wytłumaczyć sytuację swojej Kasieńce? “Słuchaj maleńka. Wiesz, jest taka sprawa. Jestem ściganym kosmitą, więc mimo że cię kocham, muszę się stąd urwać, bo inaczej przyleci UFO i nas zastrzeli.” Najpierw by go zabiła śmiechem, a potem wysłała do psychiatry. Ewentualnie usłyszałby: “Ty świnio! Kim jest ta zdzira!” Zaprawdę powiadam wam, w miłości kosmici mają gorzej.

 

A tak na poważnie (ale tylko trochę) – czy miało być na smutno, czy na wesoło.

Aby napisać na poruszony temat bardzo poważnie, musiałbym mieć znacznie gorszy humor. Aby napisać prawdziwie na wesoło, musiałbym wybrać mniej poważny temat. Miałem nadzieję, że wyjdzie danie jak w dalekowschodniej kuchni, czyli słodko-kwaśne, ale kuchmistrz jeszcze ze mnie nietęgi. 

 

Nazgulu – skoro wywnioskowałeś, że kosmitom pod karą śmierci zabraniano kochać, to najwyraźniej coś zawaliłem. Co prawda Ian zginął dlatego, że się zakochał, ale nie za to został zabity.

 

Dziękuję Wam za odwiedziny i komentarze.

Aaaaaa…

Przepraszam. 

Interpretowałem tekst pod względem tematu, czyli miłości, ale chyba za daleko mnie to zaniosło. Choć w mojej wersji wydaje mi się lepsze…;-)

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Może zostawiłem zbyt wiele miejsca na interpretację, albo zbyt wiele namieszałem w tak krótkim tekście. Od dłuższego czasu nie daje mi to spokoju. Z jednej strony nie chcę pisać tak, by czytelnik czuł się trącony łopatą. Potem zastanawiam się, czy wszystko zostanie odebrane zgodnie z moją intencją. Inna sprawa, że czasem interpretacja czytelnika może okazać się ciekawsza niż zamiar autora.

Tak trudno o trafny obiektywizm swych tekstów.

Najgorsze, czy najtrudniejsze jest to, że to interpretacja czytelnika jest najważniejsza. Bo przecież tekstów, nie pisujemy dla siebie, czyż nie…?

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

`Mnie się w szczególności podoba klimat. Jest taki właśnie – magiczny – na początku, a później płynnie się zmienia. Puenta, do której nieuchronnie zmierza tekst i tytuł, także niczego sobie, ale moim zdaniem ustępuje samej technice wykonania. Tak czy siak – fajne.

Unfallu, nie martw się o interpretację, a pisz tak, jak nakazuje Ci serce.

Ja na innym portalu zamieściłam swoje “Słowo na wirtualnym papierze” i jeden czytelnik uznał, że głównym problemem tego opowiadania jest uzależnienie od Internetu. Myślałam, że się popłaczę z rozpaczy.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A mi się wcale nie chciało śmiać, może płakać też nie, ale poświęcenie kosmity było piękne. I prawdziwe. Miłość może skłonić ludzi i nieludzi do najwspanialszych czynów. A czasmi do najgorszych. Ale to już zupełnie inna historia ;)

Wyznając podobne wartości co chory kosmita, dzięki Iluzji, przez chwilę poczułem się pięknym. Dzięki. Tobie również Klapaucjuszu.

A ja odebrałam tak, jak Iluzja – wyszło mi, że tekst jest bardzo romantyczny. I jak nie lubię romansów, tak potrafię docenić bohaterstwo, zwłaszcza ciche, nie pozujące z wielkim mieczem do fotek.

 

Edit: A dołeczki pod policzkami, to gdzie są? Na żuchwie? ;-)

Babska logika rządzi!

Nie odebrałam tekstu jako zabawny. Ale pożądanych uczuć też we mnie nie wzbudził :( w sumie średnio mi się podobało, wolę inne twoje teksty. Ale to zdanie:

Ciemne niebo zdawało się nie mieć z tym problemu, użyczając mu szczodrze swoich łez.

bardzo mi się :)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

“…ciskając tobołem do kontenera na śmieci. Przez zaciśnięte zęby…“

“Ciemne niebo zdawało się nie mieć z tym problemu, użyczając mu szczodrze swoich łez.“

 

Na początku jest ciekawie i wzbudzasz w czytelniku emocja, ale końcówka raczej bawi :)

Dobrze napisane, ale to u Ciebie normalka ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Finklo, Tenszo, Koiku – dzięki za komentarze

“A dołeczki pod policzkami, to gdzie są? Na żuchwie?” – masz rację Finklo, zgodnie z definicją policzka to zdanie nie jest poprawnie skonstruowane. U kobiety, której uśmiech tak mi się podoba, policzki uwypuklają się w okolicy kości policzkowej, a pod tym uwypukleniem powstają owe dołeczki. Widok wspomnianych motywuje mnie, aby dokładać wszelkich starań, by uśmiech jak najczęściej gościł na jej twarzy. Nie zmienia to faktu, że dołeczki opisanej w szorcie Kasi powinienem przesunąć na policzki, bez względu na to, w którym miejscu są one wypukłe. ;)

Koiku – dzięki za poprawki.

Ciemne niebo zdawało się nie mieć z tym problemu, szczodrze użyczając mu łez. – Dziwne, bo również zwróciłam uwagę na to zdanie, ale jakoś mi się wyjątkowo nie spodobało. Bo to taka wyrafinowana wersja czerwieni wydatnych ust, uroczych dołeczków, pięknej duszy roztaczającej niepowtarzalną aurę, gniewnego marszczenia ślicznych brwi i małego noska, oraz innych tego typu uroczych banałów.

 

Ale w sumie – może one i do tego tekstu pasują? Sama nie wiem.

 

Natomiast sam tekst, pomysł, dziwna ziemska przypadłość – bardzo, bardzo, bardzo na tak.

Ocho – Z banałami masz rację, z tym, że to dość trudna materia. Przez wieki zalotów różnej maści amantów, tabunów niemal zawodowych podrywaczy i ogromu zakochanych poetów powstało tego tyle, że teraz trudno nie otrzeć się o banał. Tym bardziej, że kobiety, atakowane przez większość swego życia podobnymi frazami mają inną percepcję, niż mężczyźni, którzy takich doświadczeń nie mają i najczęściej są przekonani o tym, że są oryginalni. ;)

Wielkie dzięki za komentarz.

Bardzo mi się podobało. Zwłaszcza kontrast nieco banalnego początku z niebanalną końcówką. I rozbawiło na koniec, choć wstyd śmiać się z czyjegoś poświęcenia i nieszczęścia.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Heh, ta ziemska przypadłość… :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Całkiem udane – fajne to przejście od rzuconego talerza do talerza latającego.

I po co to było?

Alex – oj tam, wstyd się śmiać. Jak ktoś efektownie się wywróci, to to jest śmieszne, nawet jeśli boleśnie się potłucze. Albo taki dowcip:

“W jednym z wieżowców WTC na korytarzu stoi mężczyzna. Podchodzi do niego znajomy.

– Na co czekasz? Na windę?

– A co? Na samolot?”

Wydarzenia z WTC to wielka tragedia i nic śmiesznego, ale mnie ten dowcip śmieszył i nic na to nie poradzę. Zresztą otaczająca nas rzeczywistość nie jest czarno-biała, to i opowiadania nie muszą być albo smutne, albo wesołe.

Cieszy mnie, że się podobało. Dzięki za komentarz.

Rybko, Syf.ie – Wam też bardzo dziękuję.

Sympatyczne. :-)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Żonglerka talerzami mnie ujęła. Biedny kosmita, tak się dać usidlić :)

Podobało się, choć  masz lepsze opowiadania :)

Krótkie, proste, a treściwe. Bardzo przyjemny tekst, choć stać cię na więcej, Unfallu.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Dzięki za miłe słowa :)

Kolejny tekst z serii: na początku się nic nie dzieje, a potem jebudu! twist tak absurdalny,że cycki opadają. Szkoda, że to wszystkiego zawsze ludzie muszą wrzucać kosmitów. W dodatku po tylu filmach o obcych i narzekaniach na latające spodki jako kliszę nr. 12345, która przewija się przez dosłownie KAŻDY film, książkę, komiks, jestem niezmiernie zdumiony,że ktoś kontynuuje modę na latające spodki. Co dalej? UFO z wielkimi oczami i koniecznie z zieloną skórą? Pożegnanie i koniecznie lecące talerze? Emocje bohaterów komentowane za pomocą pogody – smutek, rozstanie = deszcz? Albo się starzeję, albo ludzie po prostu lubią schematy i brak subtelności.

I hate my life and I hate you

No cóż, w zamierzeniu to miało być o uczuciach i poświęceniu, nie o UFO, a kosmici mieli jedynie odrealnić sytuację, dodać nieco dystansu, inną perspektywę.

Przyjmuję do wiadomości, że takie zestawienie Ciebie nie przekonało. Powiedzmy, że uwierzyłem w Twoje szczere intencje, a krytyka zmotywuje mnie do większego wysiłku.

A jakie tu niby był uczucia poza smutkiem na wieść o rozstaniu? Poświęcenie? Niby w jakim kontekście?

Wiem,że nie weźmiesz jej sobie do serducha, bo tacy ludzie jak ty mają zbyt duże ego,aby przyjmować cokolwiek od kogokolwiek

I hate my life and I hate you

A jakie tu niby był uczucia…

No cóż, nie zauważyłeś. Może za młody jesteś i brak Ci nieco doświadczenia. Na szczęście innym się udało, co nieco podnosi mnie na duchu.

Uczucia mają to do siebie,że są uniwersalne i nie można ich odczuwać wg kryterium wiekowego. Kolejny samobój.

I hate my life and I hate you

Odczuwa je każdy, bez względu na wiek, ale życiowe doświadczenie pomaga je rozpoznać i zdefiniować.

Tylko,że czytając ten tekst nie mam definiować emocji tylko je odczuwać.

I hate my life and I hate you

A z odczuwaniem jest tak, że każdy ma inną wrażliwość :)

Możemy tę słowną przepychankę toczyć dalej, choć raczej mija się to z celem. W sumie działa to na moją korzyść, bo nabija mi to posty pod starszym tekstem, dzięki czemu więcej osób na ten tekst trafi, więc mógłbym to wykorzystać i ciągnąć w nieskończoność. Sam jednak krytykowałem kiedyś tego typu praktyki u kolegi Rogera, więc sobie daruję. 

Ty myślisz,że przez to nabijanie ktoś przeczyta twój tekst i co? Odkryją twój talent w Hollywood czy zaproponują ci grubą kasę za pisanie? :D Bezczelna próba podbudowania ego, nie pochwalam.

I hate my life and I hate you

Odkryją twój talent w Hollywood czy zaproponują ci grubą kasę za pisanie?

Nie, wcale tak nie myślę :D

Nie dokonuj projekcji własnych marzeń na moją skromną osobę.

Sam zauważyłeś, że pisze się dla czytelnika, więc każdy kolejny pojedynczy czytelnik mnie cieszy. Tak po prostu. Możesz uznać, że lubię ludziom “marnować” czas ;)

Fajne priorytety jak na 42 latka. No,ale przecież “każda pliszka swojąrzepkęskrobie”. Pozdrawiam i życzę owocnej pracy na treścią swoich opowiadań, bo ta ewidentnie kuleje.

I hate my life and I hate you

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Całkiem zacny szort.

Zastanawiałam się, dlaczego Ian był ścigany i wyszło mi, że kosmici nie tolerują artystów, a szczególnie artysty zakochanego w Kasi. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Miś omija takie tytuły, ale nazwisko autora przeważyło. Niezły tekst i miś nie wie, czy zgodnie z intencją autora, ale uśmiechnął się. Śmiertelna zaiste ta choroba smiley

Nowa Fantastyka