- Opowiadanie: bemik - Wariatka

Wariatka

To drugie moje opowiadanie na konkurs “Magiczne słowa”. Męczyło mnie przez dwie noce, jakby chciało udowodnić, że tym pierwszym nie podeszłam zbyt poważnie do tematu.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Wariatka

 

Od trzydziestu czterech lat ostatniego dnia lipca, w rocznicę ślubu, wspominam Dorotę. Właściwie to rzadko kto pamięta jej prawdziwe imię. Nawet teraz, kilkanaście lat po śmierci, nikt nie powie o niej inaczej jak wariatka. Albo wróżbicha.

Na studiach zaprzyjaźniłam się z Anią. Pochodziła z niewielkiego, ale urokliwego miasteczka na południu Polski. Co roku spędzałyśmy tam razem przynajmniej tydzień. Nawet wtedy, gdy miałam wyjść za mąż, nie odpuściłyśmy sobie, a Anka wręcz nalegała na mój przyjazd.

– To będą nasze ostatnie takie wakacje – tłumaczyła. – Potem już będziesz ciągnęła za sobą ogon. Nie żebym miała coś przeciwko twojemu chłopu, ale na zawsze zostanie dla mnie tylko dodatkiem do ciebie.

Pojechałam. Szwendałyśmy się po okolicy, obżerałyśmy pysznymi lodami prawie domowej roboty, wieczorami, siedząc w ogródku, osuszałyśmy butelkę słodkiego wina. A przedostatniego dnia Anka powiedziała, że muszę dotknąć wariatki, a potem nabrała wody, a właściwie wina w usta i nie chciała zdradzić nic więcej. Następnego ranka zerwała mnie już o dziewiątej.

– Rychtuj się, babo – zarządziła. – Musimy być o dziesiątej na rynku.

Potulnie wygrzebałam się z wyrka i zaczęłam węszyć za kawą.

– Dzisiaj nic z tego – uprzedziła moje pytanie Anka. – Postawię ci pyszną kawusię w kawiarence.

W piątek o tej porze miasteczko wyglądało na całkowicie wyludnione. W kafejce snuła się znajoma kelnerka. Przyjęła zamówienie i poinformowała Ankę, że „jeszcze jej nie było”.

Sączyłyśmy aromatyczny napój, a mnie udzieliła się atmosfera oczekiwania i tajemniczości.

– Jest – szepnęła wreszcie moja przyjaciółka.

Zobaczyłam najpierw białą suknię i kolorową wiązankę. Dziewczyna przemknęła tanecznym krokiem przez brukowany placyk i usiadła na schodach niewielkiego kościoła. Rozejrzała się, a potem z uśmiechem zaczęła przekładać kwiaty.

– Idź do niej – poleciła Anka.

– Zwariowałaś? – oburzyłam się.

– Nie, nie zwariowałam – zapewniła ze śmiechem. – Dotknij jej i daj to – w dłoni mojej kumpelki zmaterializował się wiecheć polnych kwiatów – a ona powie, jaka czeka cię przyszłość.

– Ty chyba jeszcze nie wytrzeźwiałaś!

– Idź, idź – poparła Ankę kelnerka – tutaj wszystkie tak robią. I jeszcze się nie zdarzyło, żeby się pomyliła.

Czułam się kretyńsko, ale wzięłam bukiet i poszłam w kierunku kościółka. Im bliżej podchodziłam, tym lepiej widziałam, jak bardzo się myliłam. To nie była dziewczyna, a kobieta i do tego mocno posunięta w latach. Dałabym jej koło sześćdziesiątki. Ale była szczuplutka i niewysoka, a długie do pasa włosy, kiedyś pewnie blond, teraz jaśniały siwizną.

Usiadłam obok, dotknęłam jej ramienia i wręczyłam kwiatki. Spojrzała na mnie bladoniebieskimi oczami i uśmiechnęła się, aż jej twarz pokryła się siateczką zmarszczek.

– On nie boi się kochać ciebie. Ty też się nie obawiaj.

Wróciłam do stolika lekko oszołomiona.

– I co? I co?

Powtórzyłam dziewczynom słowa Doroty. Uznały, że to dobra wróżba. Po godzinie kobieta podniosła się ze schodków. Już nie była taka radosna, ale po zasmuconej twarzy nie płynęły łzy.

– Podgłośnij tę piosenkę – poprosiła Ania.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zginął smutek z twarzy wróżbichy. Uniosła ramiona i rozkołysała się jak trzcina na wietrze, a potem przymknęła oczy i kręciła piruety aż furczała sukienka.

Muzyka ucichła, spiker w radio mówił coś o nadchodzących burzach, a Dorota pozbierała kwiaty, które wysunęły się z wiązanki i uspokojona poszła do domu.

– Jutro znowu wróci – powiedziała Anka. – Robi tak od ponad czterdziestu lat.

– Dlaczego? – spytałam, choć przeczuwałam odpowiedź.

Zakochała się w Marcinie na zabój, taką pierwszą prawdziwą, dziką miłością. Był dla niej jak chleb i powietrze, jak woda w upalny dzień. Całowali się godzinami nad brzegiem jeziora, rozpalali zmysły ukradkowym dotykiem, ale nie przekroczyli zakazanych granic. Inne czasy, inne pokolenie. To ona, spragniona spełnienia, wymyśliła ślub. Miała tylko siedemnaście lat, dlatego postanowiła, że najpierw przysięgną sobie w kościele, przed Bogiem, bo przecież głównie Jego gniewu się obawiała i Jego łaski pragnęła. Omotała Marcina obietnicami, zdusiła namiętnością, zapętliła w przysięgach. Aż nadszedł ten dzień, upalny i letni – przesycony zapachem kwiatów kościół sprawiał, że kręciło jej się w głowie. A może omdlewała przez oczekiwanie?

I stała w przedsionku, w białej sukni, z kwiatami we włosach i w dłoni, oczekując ukochanego. Mijały minuty, muzyka przebrzmiała, goście dyskretnie znikali z kościoła, a ona stała i czekała.

Nie płakała, gdy ksiądz zamknął wreszcie wierzeje, gdy matka zabrała ją do domu. Nie płakała w nocy. A na następny dzień rano podniosła się radosna, pełna oczekiwania.

– To dzisiaj ten dzień, mamo? – pytała, wkładając białą suknię i wpinając kwiaty we włosy. – Dzisiaj przyjdzie, prawda?

I tak przeżywała swoją radość codziennie przez blisko czterdzieści lat. I rozczarowanie dokładnie przez tyle samo. I cały czas czekała, że Marcin wróci i powie te magiczne słowa, które sprawią, że świat znów wypięknieje.

Koniec

Komentarze

Przez cały tekst na początku dialogów nie ma… – myślników.

Nie pojawia się ani razu, więc to chyba zamierzone, choć nie rozumię jaką to funkcję ma spełniać.

 

Nazgul ostatnio coraz mniej rozumie…:-(

 

Co do tekstu.

Podobało mi się!

Szalone oblicze miłości. Gorzkie, smutne, bez zbędnych fajerwerków. O głodzie straconej miłości.

Piękne.

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Myślniki poprawiłam – jak wklejałam tekst były, a potem je coś zżarło. Mam nadzieję, że teraz je już widać. Dzięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

I teraz mogę z czystym sumieniem dać 5 gwiazdeczek!

Pozdrawiam

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Krótkie, obyczajowe, smutne. Bez zbędnych fantastycznych udziwnień. 5 gwiazdek.

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Mi również się podobało, choć normalnie mam romansofobię. Bez patosu i wydumania, prosto i z wdziękiem. Ode mnie także pięć gwiazdek.  

Dzięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bardzo, bardzo ładne. I takie Twoje:)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Dzięki ALex. Wiedziałam, że ktoś to powie, ale gryzło mnie to opowiadanie dwa dni (a właściwie noce) i musiałam je napisać. A jak już napisałam, to żal byłoby nie wrzucić na stronę smiley

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Kurcze, ma potencjał, ale jakieś takie po łebkach jest. I fantastyki brakuje.

Infundybuła chronosynklastyczna

Oj tam. To był komplement. Ja co roku na imieniny babci muszę piec paszteciki z ręcznie robionego ciasta francuskiego. Pracochłonne paskudztwo, ciągle takie same i piekę je tak od jakichś 20 lat. W tym roku myślałam, że uda mi się wykpić robiąc sushi. Ale muszę zrobić i sushi i paszteciki.

Bo nowości są fajne, ale babcia uwielbia paszteciki:D

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Alex, rozumiem, co chciałaś powiedzieć.

Stefanie,  jest drobny element fantastyczny – wróżba, która się spełnia smiley

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Na początku pomyślałem – nie moja bajka, tak jak wiele z Twoich opowiadań. Ale w takim razie, dlaczego chętnie je czytam, dlaczego mnie dotykają, wzruszają, wprowadzają w zadumę. Odpowiedź jest prosta – to są nie tylko nie moje bajki – to wcale nie są bajki. Obserwujesz i zgrabnie opisujesz otaczającą nas rzeczywistość, zwracając naszą uwagę na różne jej fragmenciki. Polubiłem to i już mi tak zostanie.

Nie ma fantastyki? A wróżba to co? Zreszą – pieprzyć fantastykę;. cieszę się, że mogłem przeczytać dobry, wzruszający, skłaniający do refleksji tekst. Oby więcej takich. Na ch… komu miecze, średniowiecze, obce formy inteligencji lub statki kosmiczne, gdy opis prawdziwego życia ociera się tak realnie o magię. Brawo, Bemik.

Sorry, taki mamy klimat.

Unfallu, Sethraelu – bardzo Wam dziękuję.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Rzeczywiście – bardzo bemikowe. Sympatyczny tekst.

Babska logika rządzi!

No proszę – przychodzi do Ciebie Pani Wena, podtyka pomysł, a Ty piszesz zwykłą, zdawałoby się, historyjkę o cichym miasteczku, niespełnionej miłości, dziewczyńskiej przyjaźni, pogaduchach przy słodkim winie… Niby normalnie i zwyczajnie, ale…

Bemiku, jak to się dzieje, że kiedy Ty piszesz takie opowieści, ulatuje z nich cała zwykłość a pozostaje magia?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie, Bemik, no nie, nie i jeszcze raz nie!

Młoda mężatka, ostatnie wakacje z przyjaciółkami (przepraszam psiapsiółkami) na wsi – no, dla mnie to temat na literacki koszmar!

 

I co? I nie dość, że przeczytałam bez szczękościsku, to jeszcze nawet mi się spodobało. Melancholijny, bezpretensjonalny, słodko – gorzki tekst.

no, ten tekst bardziej mi się podobał. Ma w sobie coś. Jednak bemikowe teksty, wychodzą ci bemik najlepiej :P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dzięki dziewczyny.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ten tekst bardziej przypadł mi do gustu, niż Wymarzona, z tymże brak tutaj fantastyki. 

Ładne, ale naprawdę smutne. Zmarnowane życie, lata spędzone na czekaniu na coś, co nigdy nie nadejdzie to motyw jaki zawsze strasznie mnie przygnębia :(

Tia… Ten tekst to jak gorzka wersja żarciku, w którym para czeka na przystanku autobusowym zimą i czeka i czeka… Ona mówi: “znów się spoźnia”, a on się śmieje: “czekamy na Godota”. Tylko, że było ich tam dwoje.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Bardzo klimatycznie i bardzo bemikowo… Gdybyś zdecydowała się kiedyś, droga bemiczko, wydać jakiś zbiór opowiadań, to ja na pewno bym kupiła.

Dziękuję wszystkim odwiedzającym mój tekścik.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przeczytałem to opowiadanie i Twoje poprzednie konkursowe i oba podobały mi. Właściwie to nie wiem, które bardziej. Będzie trzeba będzie rzucać monetą albo coś.

W ogóle fajnie, że piszecie po dwa. Można za jednym zamachem skomentować oba :)

Trzymasz się, jak widzę, pewnej ustalonej linii pisarskiej – może to i dobrze ; )

Tekst jest w sumie przyzwoity, choć mnie nie kupił. Wydaje mi się, że zdecydowała o tym forma – odnarratorski opis – przestawienia historii tej wiedźmy. 

I po co to było?

Mocno kontrowersyjne opowiadanie. Czemu? Bo z jednej strony szalenie mi się podobało. Z drugiej – niestety wyznania miłości tu nie widzę. Owszem, ona czeka tych czterdzieści lat na ukochanego, jest to jakaś forma okazania miłości, ale samego wyznania brakuje.

Ale bardziej boli mnie co innego…

Forma, którą wybrałaś, by opowiedzieć tę historię. Sama historia nie mieści się w szortowych ramach, nie pasuje do nich. Mamy tu opowieść Ani o Dorocie (która to opowieść wcale zakończona być nie musi, bo przecież wciąż trwa), ale tak naprawdę brak jest zakończenia samego szorta – czyli historii Ani i Doroty. (edit: przepraszam Ani i narratorki)

Wprowadzasz piękny klimat, budujesz w czytelniku emocje, ale po lekturze to wszystko wciąż brzmi jak fragment wyjęty z większej całości, samemu w sobie niestety pełnego opowiadania nie tworząc, a jedynie scenkę.

Gdybyś napisała książkę, kupiłbym z miejsca. Dwa egzemplarze, bo jeszcze drugi dla mamy. Okrutnie chciałbym napisaną przez Ciebie książkę przeczytać, pełną takich właśnie fragmentów. Ale jako szort niestety tekst, choć taki piękny, mnie zawiódł.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Syfie – dzięki.  Większość średniej jakości pisarzy trzyma się jakiejś ustalonej linii pisarskiej – ja do nich należę.  Ale pocieszam się, że i ci bardzo dobrzy i poczytni też często tak robią.

Brajcie – zgodzę się, że nie ma wyznania – jest tylko oczekiwanie na nie.

Nie zgodzę się, że historie nie są zakończone. Są. Ania dostała swoją wróżbę i jest szczęśliwa od 34 lat.

Dorota nie odczekała się swojego ukochanego i w końcu zmarła. Jeśli stało się to rano – była szczęśliwa, bo przepełniona oczekiwaniem,  a jeśli wieczorem – nieszczęśliwa, bo rozczarowana, że Marcin nie przyszedł.

A tak w ogóle sądzę, że ta historia jest właśnie ciekawsza, jako szort niż jako opowiadanie czy książka. Myślę, że nawet ci, co kochają romasidła, nie wytrzymaliby tego w wydłużonej formie. 

Ale i tak dziękuję za słowa uznania.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ładne… I smutne…

Mee!

Bardzo fajne. Nieprawda, że to tylko fragment, powiedziałaś, wszystko, co trzeba. I nie ma fantastyki – dla mnie to plus :)

Zapachniało “Wielkimi Nadziejami” i panną Havisham :)

Dla mnie to zamknięta całość, przyznaję, że w dłuższej formie, by mnie zanudziło. A tak jest i ładnie i smutno (parafrazując Kozęjuniora :)).

Dzięki

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Po kolejnych kilku przeczytaniach zaczynam widzieć to w lepszych barwach. :-)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Mnie nie ruszyło, czegoś mi w tym tekście zabrakło. Po pierwsze – to skąd w ogóle narratorka zna imię wróżbichy? Anka nigdzie go w tekście nie wymieniła, wręcz powiedziane jest, że dla wszystkich to była ‘wróżbicha/wariatka’. A tu narratorka, sentymentalnie po ponad 30 latach wspomina ‘Dorotę’? Wróżba też taka mocno ogólna, da się coś takiego powiedzieć większości par. Najlepsza w tekście jest ‘historia właściwa’ – kobiety, która oszalała bo ukochany ją zostawił, aczkolwiek trochę to mało.

Dzięki Bellatrix za komentarz. Nie masz tylu lat, co ja, więc nie możesz wiedzieć, że czasem z zakamarków pamięci wyłaniają się najdziwniejsze rzeczy, takie jak imię wariatki. 

Wróżby z reguły takie właśnie są – można każdemu i o każdym mniej więcej to samo powiedzieć. I tu również nie chodziło o “prawdziwą” wróżbę, a o takie “zabezpieczenie”, dobry omen.

A że nawet “historii właściwej” mało – tego wymagał limit znaków.

Jeszcze raz dzięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nie czytaj marudzeń, bemik. Że brakuje, że dziwne, że co tam jeszcze. Czytaj komentarze podobne do mojego: ponownie – który to już raz? – kłaniam się z uznaniem i podziękowaniem.

(A ci wybrzydzający zmienią zdanie, gdy / jeśli dłużej pożyją. Co sama zauważyłaś…)

Z czystej ciekawości, a ileż to lat liczycie sobie Bemiku i Adamie? Bo się zastanawiam, czy właśnie nie zostałam obdarzona komplementem :D

Bellatrix – patrząc na Twoje zdjęcie, dochodzę do wniosku, że jesteś młodsza od moich dzieci.

Adamie – bardzo dziękuję!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Właśnie, tak zupełnie na boku i przy okazji, wyjaśnijcie mi jak to jest, proszę. Tak z czystej, naukowej ciekawości pytam, bo mnie trawi, picz złośliwa.

 

Mężczyzna kobietę o wiek nie pyta – bo nie wypada.

Czy kobiecie wypada kobietę o wiek indagować?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

NIE!!!

 

A Ty, Bemik, wyjątkowo Adama nie słuchaj. I marudzeń też słuchaj. ;) Ale przecież o tym wiesz. :)

---> Bellatrix. Ponieważ wysunąłem argument wieku, czego nie powinienem czynić, gdyż bliski jest argumentacjom ad personam, nie tyle odpowiadam na Twoje zapytanie, ile wyjaśniam, o co mi chodziło w tym “ostrym” skrócie myślowym.

Wiadomo, że, czy się to komu podoba, czy nie podoba, zmieniamy się w miarę upływu czasu. Zmiany fizyczne pozostawiam na boku, wszak chodzi o inne – psychiczne. Mentalne, jeśli chcesz. Zachodzą te zmiany zarówno w sposób naturalny (neurobiologia; struktura i funkcjonalność), jak i w pewnym sensie narzucany czynnikami zewnętrznymi, jakimi są nasze własne doświadczenia życiowe. Wiedza, jej zakres i głębokość także, dodam od razu. Wszystko razem, “cusammen do kupy wzięte”, składa się na różnice, bywa, że diametralne, w widzeniu świata i ludzi. Różnice we wrażliwości emocjonalnej oczywiście też. Opowiadanie bemik “nie trafi” do większości dwudziestolatków, do prawie nikogo z nastolatków, bo dotyka spraw dla nich jeszcze, praktycznie, obcych – trzeba mieć co najmniej dwa razy tyle lat, zgromadzić dobre i złe własne doświadczenia, przyjrzeć się z bliska doświadczeniom innych, więcej wiedzieć, czy to z teorii, czy praktyki, o nas samych, jak i dlaczego tak funkcjonujemy, żeby pod przykrywką błahej historyjki o skutkach zawiedzionej miłości, tej pierwszej, potrafiącej rzucić głęboki cień na resztę życia lub tę resztę rozświetlić, dostrzec coś więcej i tego czegoś dotknięcie poczuć.

No, trochę poetycko zakończyłem, ale strasznie sucho zabrzmiałoby podsumowanie beznamiętne…

PsychoFishu – teoretycznie nie mam problemu ze swoim wiekiem, ale nie lubię podawać konkretnej liczby. Natomiast pośrednio się przyznaję, bo przecież powiedziałam, że moje dzieci (na wygląd) są starsze od Bel. 

Ocho – Ty wiesz, że miło się słucha pochwał, a gorzej jest z krytyką, ale przyjmuję obie rzeczy do wiadomości i stosowania.

Adamie – masz w 100% rację – z wiekiem inaczej się patrzy na wszystko.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Adamie, zgadzam się z tym, co napisałeś (jednocześnie dzięki za wrzucenie mnie do grona ‘dwudziestolatków’) – jednak mylisz się w jednym – posiadanie życiowych doświadczeń nie musi oznaczać, że dyskutowany tekst automatycznie się bardzo spodoba, to nie jest aż tak prosta zależność :)

Bemik, przepraszam, nie spodziewałam się, że na tym portalu pisują osoby 60+.

Ballatrix, co, według Ciebie, przeszkadza osobom w wieku 60+ i starszym, być normalnymi, aktywnymi ludźmi, zajmującymi się tym, co sprawia im przyjemność?

Naprawdę myślałaś, że po sześćdziesiątce, to już tylko bujany fotel, kot na kolanach i termofor pod kocykiem?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy, popieram Cię jak najbardziej. Jak człowiek starszy albo schorowany to co? Do piachu z nim?

Żartuję oczywiście, Bellatrix, ale to, że jest tu parę osób  z duuuużym plusem przy dwudziestce, to nie tajemnica. A Ty powinnaś się cieszyć, że na podstawie zdjęcia uznaliśmy, że masz mniej niż trzydzieści! wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

---> Bellatrix.

Nie kusiłem się o podanie wzoru, równania jednoznacznie wiążącego ocenę tekstu z wiekiem osoby oceniającej. Pozwoliłem sobie jedynie na dość ogólnikowe powiązanie jednego z drugim – bo takie powiązanie bezsprzecznie istnieje i zależy, między innymi, od podanych przeze mnie czynników. Ale to nie jest, powtarzam, warunkowanie jedyne i uniwersalnie ważne – gdyż nie ma identycznych ludzi z identycznymi bagażami doświadczeń, wiedzy, zainteresowań, identycznymi progami wrażliwości na identyczne bodźce. To jedynie korelacja bardzo ogólnego rodzaju. Poza tym nie sugerowałem, że masz dwadzieścia lat… We mnie tekst bemik poruszył dwie, trzy czułe na rezonanse struny, w Tobie nie poruszył – i to wszystko.

---> bemik, regulatorzy. Oburącz, obunóz, do tego oboma uszami, czubkiem nosa i – eee, nie wypada włączać do wyliczanki… :-) – podpisuję się pod protestem, który wypłynął spod Waszych palców.

Moja ciotka “dobiegła” do – uwaga! – dziewięćdziesięciu dziewięciu lat. Fakt, że sprawność fizyczna, że niektóre nawyki bliskie dziwactwom, na wiele spraw poglądy nie z tej epoki, ale, ponownie proszę o uwagę, umysłowo nie spierniczała aż tak, żeby nie dało się z nią pogadać. Przede wszystkim nie prawiła morałów, nie stwierdzała z odcieniem niecierpliwej pogardy, że co ty tam, smarkaczu, wiesz o życiu.

Dlatego ja też powstrzymam się od skomentowania komentarza, pełnego zdziwienia, że w okolicach sześćdziesiątki, plus minus dziesięć latek, można interesować się fantastyką, tworzyć fantastykę…

I daję czestnoje słowo sowietskowo pioniera :-), że ani mi w głowie postało, by się o to zdumienie obrażać. Nawet przeciwnie, to można poczytać za komplement…

Ależ nic nie przeszkadza, po prostu się nie spodziewałam :) Wszystkie osoby powyżej 60 jakie znam (a trochę ich znam) nie traktują publikacji internetowych poważnie, uznają tylko książki papierowe.

Ja też wolę papierowe, ale że moich nie chcą wydawać, to się obraziłam i zwróciłam w stronę internetu wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

czytałam pierwszy raz niedługo po wrzuceniu, teraz drugi. I jakos nie trafia do mnie ten język, którego używasz. To on sprawia, że tekst jest tak mocno obyczajowy. Jakbym czytała Grocholę albo Siesicką. Lubię Siesicką, wychowałam się na niej (między wieloma innymi), ale jakoś tu mnie ta obyczajowośc przerosła. Brakuje Twojego poczucia humoru, które właśnie dla mnie stanowi o bemikowości tekstu. Piszesz ciepło, kobieco, miękko, ale lubiłam, kiedy troche też bawiłaś.

Wiem, czemu teraz nie masz na to ochoty. Ale jestem przekonana, że to przejściowy stan.

 

Buźka

https://www.martakrajewska.eu

Dzięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bardzo urokliwy tekst, przeczytany już dawno temu, ale nie skomentowany. Nie lubię pisać komentarzy na telefonie, a tak najczęściej czytam. Mimo sporej dawki romansu, tekst mnie zauroczył. Pozdrawiam. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dzięki, nie spodziewałam się, że ktos tu jeszcze zajrzy.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przyznam bez bicia.

Łezka mi się lekko zakręciła w oku.

Tekst jest świetny!! Aż mi się szkoda zrobiło Wróżbiarki. :) 

blush

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ładne :)

Przynoszę radość :)

smiley

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Miś przeczytał tekst i komentarze. Powtórzyłby komentarz Mordelinhexa, ale można wyżej przeczytać. 

P.S. Miś w pełni zgadza się z AdamemKB.

Dziękuję.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nowa Fantastyka