- Opowiadanie: RobertZ - Maszyna Życzeń (część czwarta)

Maszyna Życzeń (część czwarta)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Maszyna Życzeń (część czwarta)

IX

Gabinet Ciemne biurko, trzy ciemne fotele, ciemne ściany i meblościanka. Za biurkiem siedzi Adam, a naprzeciw niego dwóch interesantów. Są bardzo podobni do siebie; dwa szare płaszcze, które sięgają do podłogi; dwie czarne teczki położone przezornie na kolanach ich właścicieli; dwa kapelusze o modnym obecnie, ufoidalnym kształcie; dwie pary przyciemnionych okularów.

Szary pan l: Nie jest istotne jak się nazywamy. Przysyła nas Urząd Ochrony Państwa, aby na miejscu zorientować się w zagrożeniu jakie stwarza pan dla całego kraju.

Adam: Płacę podatki, nie kradnę. Czego panowie ode mnie chcą?

Szary Pan 2: W zasadzie nie jest dla nas jasne pochodzenie pańskiego majątku oraz stan pańskich rozliczeń z budżetem państwa. Nie jest naszym interesem znać dokładną wartość pańskich włości, ale faktem jest, że takie rozliczenia przeprowadzono i za każdym razem okazały się one nieprawdziwe. Co jest dziwnym niedopatrzeniem Urzędu Skarbowego. Nie została także wyjaśniona sprawa półtorej tony złota, którą znaleziono w pańskim mieszkaniu.

Adam: I nie ma w tym nic dziwnego. Może poza waszą nieudolnością, bo twierdzicie, że nie znacie moich rozliczeń z państwem, gdy tymczasem te dokumenty nie są aż tak tajne i wasz urząd może łatwo je poznać. Co do złota to jak panowie wiedzą sprawa została umorzona.

Szary Pan 1: Każdą sprawę można wznowić. Szczególnie, gdy istnieje udokumentowane podejrzenie dotyczące wręczania zbyt drogich prezentów urzędnikom państwowym.

Adam: To pomówienie!

Szary pan 2: Proszę się więc odwołać do sądu.

Adam: Bądźcie panowie pewni, że po skontaktowaniu się z moim adwokatem podejmę adekwatną do powagi tej sprawy decyzję.

Szary Pan 2: Problem łapówek i brak kodyfikacji stanu pańskiego majątku nie jest sprawą poważną jeżeli nie rozdrażni się pewnych grup interesu.

Adam: O kim pan mówi? Proszę wybaczyć, ale ja tego nie rozumiem.

Szary Pan 2: Doskonale pan to rozumie.

Szary Pan 1: Powiem ogólnikowo: polityków.

Adam: To śmieszne. Nikomu, nigdy nie nadepnąłem na odcisk.

Szary Pan 2: Każdy z kim rozmawiam twierdzi to samo. My mu jednak tłumaczymy, że czym innym jest zrobienie w konia chłopa, a czym innym senatora.

Adam: To są już aluzje.

Szary Pan 1: Pan ma poważny problem. Zazwyczaj różne Beksiki i Gawrony depczą na odciski pojedyńczych osób, a pan nadepnął na ten przysłowiowy odcisk prawie wszystkim.

Szary Pan 2: Podenerwowane są środowiska kościelne. Szary motłoch domaga się, aby uznać pana nie tylko za cudotwórcę, ale i świętego, a to już jest herezja.

Szary Pan 1: Zdenerwował pan nie tylko naszych, ale także tych od Allacha i Mojżesza.

Szary Pan 2: To nie wszystko. Przez pana całe środowisko naukowe dostało świra, a najbardziej nerwowi są lekarze. Zapewniam pana, że z tymi od leczenia mają niewiele wspólnego. To już śmietanka lekarskiego i naukowego środowiska.

Szary Pan 1: W niezwykłym stopniu wzrosła w ciągu ostatnich paru miesięcy liczba zabójstw, a także innych przestępstw. Nasz kraj nawiedziła także migracyjna powódź. Wszelkie tamy praktycznie puściły i co gorsza wielu z nowych przybyszy chce tu zostać. Pan stworzył tutaj nową ziemię świętą jakby zapominając, że i tak cierpimy na kryzys gospodarczy, nacjonalizm, ksenofobie i przeludnienie.

Adam: Zyskamy na tym rozwijając handel. Różne święte obrazki, żywa woda i inne specyfiki.

Szary Pan 2: Pan chyba oszalał. Wyrażamy się chyba jasno. Zresztą potwierdzają to statystyki. Blisko osiemdziesiąt procent przybyłych w ostatnim półroczu chce tu zostać. W tym dwustu zaprzysięgłych Amerykanów.

Szary Pan 1: W opinii kilku orientujących się dobrze w tej sprawie osób jest pan prawdziwą plagą. Nie jest istotny sam aspekt migracji, a raczej zamieszanie jakie pan wywołuje. Cudowne uzdrowienia nie mają oparcia w nauce. Dlatego właśnie tak je nazywamy. To prowadzi prosto do chaosu. Ludzie są zdezorientowani.

Adam: Moim obowiązkiem jest leczenie ludzi.

Szary Pan 2: Lepiej, aby pan pozostał poetą. Z początku nie wiedzieliśmy co z panem zrobić. Zawsze w takim przypadku najlepiej odczekać.

Szary Pan 1: Ma pan taką gadającą maszynę. Wcześniej myśleliśmy, że to jakiś dziwaczny komputer, ale pewna historyjka, którą opowiedział nam pan Jefremow wzbudziła nasze zainteresowanie.

Adam: Po co miałby wam o tym opowiadać?

Szary Pan 2: Opowiedział to tylko paru kolegom po fachu. My to tylko usłyszeliśmy. Dobrze by było, gdyby pan przekazał nam to urządzenie.

Adam: A jeżeli nie?

Szary Pan 1: Zakładaliśmy, że pan się nie zgodzi. Mamy zbyt słabą siłę argumentacji. Ktoś, kto dorównywałby panu pozycją byłby oczywiście lepszy.

Szary Pan 2: Chciałby z panem porozmawiać sam minister.

Adam: Kiedy zamierza się ze mną spotkać?

Szary Pan 2: Teraz. Pójdzie pan z nami.

Adam: Mam to traktować jako aresztowanie?

Szary Pan 1: Nie, to tylko formalność, ale chyba nie chciałby pan zdenerwować samego ministra.

Adam: Dobrze, lecz chciałbym, na wszelki wypadek, wybrać się do ministra z własną ochroną.

Szary Pan 2: To zupełnie zbędne.

Szary Pan 1: Będziemy panu asystować.

X

Gabinet ministra. Wystrój dowolny. Pośrodku biurko i dwa fotele. Za biurkiem siedzi minister, a na drugim fotelu Adam.

Minister: Pan, panie Zawierucha sprawił nam wiele kłopotów. My nie lubimy, gdy ktoś zakłóca nam spokojny proces naszego urzędowania. Jesteśmy jak drzewo, które nie lubi burzy i chcąc się obronić przed jej skutkami szuka innych drzew. Pan jest tą burzą, a raczej kataklizmem, który niespodziewanie zwalił się na nas wywołując niesłychane zamieszanie i pogłębiającą się anarchię.

Adam: To nie moja wina. To raczej przypadek. Ja, panie ministrze, nigdy nie chciałem narażać się władzy. Podchodziłem do każdego rządu w sposób jak najbardziej ugodowy.

Minister: Napije się pan? (Otwiera barek. Wyciąga butelką wódki i dwa kieliszki.)

Adam: W zasadzie nie piję.

Minister (Nalewa do kieliszków wódkę.) : Lepiej jednak, aby pan to wypił. To łagodzi nerwy.

Adam (pije): Ostre.

Minister: Rosyjska wódka.

Adam: Starzy przyjaciele.

Minister: Raczej wrogowie. Konkretnie mówiąc w polityce nie ma wrogów, czy też przyjaciół. Jest jedynie gra interesów, zazwyczaj brudnych. Prawdopodobnie dość dobrze wyjaśnili panu moi współpracownicy, że pan przeszkadza i to poważnie.

Adam: Zrozumiałem podnoszone tam aluzje, ale zawsze myślałem, że popieracie ludzi biznesu.

Minister: Pan do nich nie należy, a zresztą pieniądze są zawsze jedynie pretekstem.

Adam: Wiem. Zawadzam w inny sposób.

Minister: Nie chciałbym do tego wracać. Panu zależy także na maksymalnie przyjaznych stosunkach z nami. Kraj potrzebuje stabilizacji, demokratycznych rządów, dobrej kapitalistycznej gospodarki i braku sensacji.

Adam: Zawsze chętnie współpracowałem z władzą. Nigdy nie należałem do opozycji.

Minister: Dlaczego nie chce pan zaprzestać leczenia?

Adam: Nikt inny nie wyleczy tych ludzi. Wielu z nich umrze bez mojej pomocy. Ja jestem im potrzebny.

Minister: Nasz kontrwywiad udaremnił próbę zamachu na pana. Paru podenerwowanych Arabów, którzy zawsze uznawali za proroka Mahometa zostało zatrzymanych na granicy. Broni, którą posiadali wystarczyłoby dla całego plutonu.

Adam: Nic o tym nie wiem!

Minister: Nie było takiej potrzeby. Wydaje mi się, że pan nie rozumie ludzi. Może i dziwi się niekiedy głupotą jaką wykazuje znaczny procent homo sapiens, ale nie oznacza to, że potrafiłby pan znaleźć przyczynę tak powszechnej tępoty. A są one takie proste. Ludzie nie lubią myśleć i aby ułatwić sobie ten żmudny proces tworzą stereotypy. I jest rzeczą dość ważną, aby pasowały one do rzeczywistości. Kiedyś popularny był post i inne umartwienia. Teraz ludzie chcą konsumować. Brakuje im jedynie człowieka, który w jak najbardziej ogólny sposób uporządkowałby im życie. Z drugiej strony ludzie nie lubią porządku. Nie chcą wchodzić w skład szarej masy liczącej już kilka miliardów. Dobrym wyróżnikiem jest nacjonalizm, ale także tworzenie nowych sekt.

Adam: Nigdy nie miałem takiego zamiaru.

Minister: Wierzę panu. Marks także był idiotą.

Adam: Wypraszam sobie!

Minister: No, bez urazy. Jeszcze jeden kieliszeczek?

Adam: Nie, dziękuję.

Minister: Pan stworzył znaczny ferment. Trzeba to jakoś odkręcić. Najlepiej byłoby, gdyby pan zniknął. Zmienił nazwisko, twarz. Pieniądze mógłby pan sobie zostawić. Nas to nie interesuje.

Adam: To byłby początek nowej legendy.

Minister: Tak, ale nie religii. To byłaby tylko opowieść o pewnym czarodzieju, który uszczęśliwił kilka tysięcy osób, lecz to jest w obecnych czasach zbyt mało, aby nawrócić cały świat. Jest pan jedynym człowiekiem, który nie posiadając oficjalnie żadnej władzy, mógłby wywołać wojnę, zamieszki, zmienić Ziemię. Z drugiej strony, nie zdążył pan wypowiedzieć żadnego słowa, które mogłoby zostać uznane za przykazanie.

Adam: Nigdy nie szukałem takiego powołania.

Minister: Wierzę, ale to nic nie zmienia.

Adam: Mimo wszystko nie mogę się na to zgodzić.

Minister: Nie pytałem się o zgodę. Pan musi zniknąć. Nawet jeżeli będziemy musieli użyć siły. Adam: Odważycie się?

Minister: Dla dobra naszego kraju i całej cywilizacji, tak.

Adam: Nie mam wpływu na tą decyzję, ale chciałbym, aby pan pamiętał o ludziach, których nie zdążyłem wyleczyć.

Minister: To śmieszne, ale prawdziwe. Czy pan się kiedykolwiek zastanawiał co mu dało taką moc? Wiem, nie musi pan nic mówić. To Maszyna Życzeń. Przedziwny przyrząd, który pojawił się znikąd i nagle zmienił jedno ludzkie życie. Nie czuł się pan jak doświadczalna mysz, na której bada się szczepionkę na cholerę?

Adam: Zawsze uważałem, że twórca tego przyrządu miał dobre zamiary.

Minister: To zwykła naiwność. Musimy tą maszynę dostać. Naszym obowiązkiem jest jej zbadanie i dowiedzenie się kto i po co ją stworzył, aby nie obudzić się pewnego dnia z ręką w nocniku.

Adam: To nie Wells i jego „Wojna światów".

Minister: Panie Zawieruch, najważniejsza jest służba dla ojczyzny, a nie dla jakiegoś kosmicznego wywiadu!

Adam: Wy się po prostu boicie.

Minister: Strach jest pożyteczną cechą człowieka. To dzięki niemu jeszcze żyjemy.

Adam: Pan myli strach z głupotą.

Minister: Jak widzę, nie chce pan z nami współpracować. Znajdziemy na to sposób.

XI

Duże pomieszczenie. Nieotynkowane ściany z wyraźnym rysunkiem regularnie ułożonych cegieł Wklęsły sufit Każda ściana obramowana czymś w rodzaju łuku. Z lewej strony duże, masywne drzwi, o metalowych, poznaczonych śrubami spoiwach. Z prawej strony okno, a w nim witraż wyobrażający Matkę Boską z Dzieciątkiem. Pośrodku pomieszczenia biurko. Przy nim siedzi Adam. Wygląda na trochę starszego, nosi okulary, ma na sobie brudną, białą koszulę i dżinsowe spodnie. Biurko jest zawalone papierami.

Adam (pisze) : Droga mamo. Pięć lat jakie dzieli mnie od rozstania z tobą napełniły moją duszę goryczą. Czuję się jak Adam wygnany z raju. Były w moim życiu dni pełne nadziei i poświęcenia. Nigdy nie spodziewałem się, że będąc egoistą właściwie urodzonym samolubem, będę czuł tak wielkie szczęście lecząc innych ludzi. Niestety świat bardzo szybko na moją próbę pomocy odpowiedział zadaniem mi brutalnego ciosu, którego nie potrafię sobie do dziś wytłumaczyć. Dlaczego ludzie nie mogą zrozumieć, że dla dobra trzeba zrobić wszystko; odrzucić wiarę w fałszywe prawdy, rywalizacje i wszelkie wojny. Mieszkam w dziwnym miejscu. Jest to stary zamek położony w nieznanej mi okolicy, otoczony zewsząd lasem i górami. Żyją tu także inni ludzie. Tak jak ja odcięci od świata i pozbawieni możliwości kontaktu z nim. Są to naukowcy, dla których zbudowano w podziemiach zamku potężne laboratorium i postawiono jeden problem, który muszą rozwiązać. Konieczność poznania funkcji tej przedziwnej maszyny stała się fobią kilku wojskowych, którzy zarządzają tym miejscem. Niewiele się dowiedzieli w ciągu tych paru lat. Praktycznie nadal pozostaje w zakresie domysłów co do pochodzenie Maszyny Życzeń. Jeden z duchownych powiedział, że przysłał ją Bóg, aby poznać nasze grzechy, a jej wygląd wynika jedynie z rozwoju naszej cywilizacji. „Kiedyś był ognisty krzak" – powiedział – „Teraz jest maszyna." Wtedy mu wierzyłem chociaż rozsierdził wojskowych. Może na przekór nim. Oni się boją. Przeraził ich jej pokaz umiejętności. Wiedzą, że mógłbym stąd uciec. Ja jednak tego nie chcę, gdyż chciałbym dowiedzieć się więcej. Nie udało się rozebrać Maszyny Życzeń, ani jej drasnąć, ale można z nią rozmawiać. A to co mówi jest bardzo dziwne. Kiedy do mnie przybyła była jedynie małym dzieckiem, które dopiero zaczynało poznawać świat. Myślę, ze stanowiłem dla niej coś w rodzaju rodzica. Niestety w tym jednym jej twórcy nie okazali się doskonali. Jej osobowość jest słaba. Przytłoczona komputerową wiedzą i niezwykłymi umiejętnościami. Ostatnio kazała się nazywać Julią, a mnie tytułuje swoich kochankiem Romeo. (Do pomieszczenia wchodzi Jefremow.) Antoni: Dzień dobry. Piszę pan wiersz?

Adam: Nie, list do matki.

Antoni: Przecież pan wie, ze go nie wyślą. Obowiązuje nas ścisła tajemnica.

Adam: Nie chciałby pan powrócić do cywilizacji?

Antoni: Do smrodu aut, tłoku i hałasu? Nigdy. To jest takie piękne miejsce. Tutaj panuje spokój i cisza.

Adam: Druty kolczaste, parę karabinów maszynowych…

Antoni: Drogi Adamie. To także jest ślad cywilizacji, przed którą się nie ucieknie.

Adam: Chyba żyją na świecie ludzie, którzy nie widzieli nigdy broni?

Antoni: Tylko w bajkach. To nasze dziedzictwo. Chęć zabijania jest genetycznie wrodzona. My musimy niszczyć, aby żyć.

Adam: Mam inne zdanie na ten temat. Co porabia Julia?

Antoni: Pisze poemat o waszym związku. Nasz ekspert od bolączek ludzkich szaleje z radości. Praktycznie czyta tekst na bieżąco.

Adam: A jednak to dziwne. Fuszerka wyższej cywilizacji.

Antoni: Niekoniecznie. To może być także doświadczenie.

Adam: Jesteśmy więc szczurami, które znalazły się w pułapce.

Antoni: Może. Czytał pan ostatnio gazety? Chcą panu postawić pomnik.

Adam: Cieszę się. Czytałem także o pewnym nawiedzonym człowieku, który napisał za mnie mój testament. Twierdzi, że to ja, jeszcze przed zaginięciem, podyktowałem mu zawarte w nim zalecenia.

Antoni: Świat zawsze rodzi fanatyków.

Adam: Wydawnictwo, które zgodziło się wydać ten tekst sprzedało już milion egzemplarzy.

Antoni: Dorobi się więc na pańskiej popularności.

Adam: Niewielu ludzi może zaświadczyć o dokonanych przeze mnie cudach.

Antoni: To jest fala. Kiedy ruszy nie może się zatrzymać.

Adam: A gdybyśmy im powiedzieli prawdę?

Antoni: Nie, Adamie. Prawda mogłaby ich jedynie zdenerwować. Ludzie lubią, gdy opowiada się im bajki, a kiedy wysłuchają bajkową przypowieść to trudno uwierzyć im w prawdę.

Adam: No cóż. Przy panu czuję się jak dziecko. Nic nie wiem, jestem skołowany, ale ciągle tkwi we mnie nadzieja, że to będzie miało jakieś pozytywne rozwiązanie, że nie skończy się to aż tak absurdalnie.

Antoni: Jest w tym trochę racji.. Muszę już iść. Poemat naszej Julii jest wyjątkowo interesujący. (wychodzi)

(W jednym z kątów pokoju buszuje szczur. Szuka czegoś wśród leżących tam szmat. Może jedzenia. Adam podchodzi do szczura, kuca.)

Adam: Chciałbym z tobą porozmawiać. No wiesz, kontakt jednej cywilizacji z drugą. (Szczur spłoszony ucieka.)

Koniec

Komentarze

Trafia do mnie ten sposób pisania, godna kontynuacja, brak poważnych błędów, fajna końcówka, 5 ode mnie

Dzięki :)

ktoś ci postawił 1, gratuluję, masz już własnych hejterów:)

To dla równowagi powinienem postawić sobie 6. Jedynki to mi tu stawiają od samego początku.

Zadrość, cóż poradzisz

Niepublikujący autor.Czego ty zazdrościć.

tego, że przez chwilę jesteś wysoko z najwyżej ocenianych, chyba tak to działa, na ludzi takie rankingi działają jak czerwona płachta na byka. Pomyśl za to co będzie jak zaczniemy publikować:P

Nawet sobie tego nie potrafie wyobrazić.

Robercie ,znasz już moje uwielbienie do Twego pismakowania, czego dowodem były me ohy i achy i wysławianie pod niebiosa i te peany na cześc 'Kuku Na Muniu'. Ano, posłodzę Ci raz jeszcze, tj. nie po całości, ale posłodzę. Komentuję tutaj wszystkie 4 części jako całość utworu: Bardzo mi się podoba, świetnie napisane i bardzo sprawnie poprowadzone dialogi. Czyta się jednym tchem. Do tego zabawne i z przymróżeniem oka. Widać, że bawisz się z czytelnikiem,puszczasz do niego oko, czasami chowasz się za filarem bawiąc w berka.no:):)
Brakuje mi jednak bardziej wyrażnej puenty ale jeśli kryje się pod tą postacią to jest dla mnie zbyt mało czytelna. Ciekawy byłby również (ale to tak zupełnie na marginesie) pomysł na napisanie opka, gdzie głównym miejscem akcji byłby ten zbudowany przez rząd zamek w górach gdzie bada się istotę i pochodzenie maszyny. Ugryzienie tematu od innej strony, jakby od końca. W taki Kafkowski sposób - tak to widzę.Tak tylko podsuwam pomysł na kolejne opko gdyby Ci brakowało w co jednak wątpię:).
Forma scenariusza również fajnie poprowadzona choć bardziej niż ekranizację scenariusza widzę to jako realizację sztuki scenicznej. Odebmnie Bdb+/Cel-. Piszesz naprawdę dobrze, bez zastrzeżeń. Chętnie bym Cię widziała na sklepowych półkach. Serdeczności!

Oj Nowa. Dzięki za trochę słodkości :). Co do puenty to w zasadzie masz rację. Nie jest ona zbyt wyraźna, czytelna. No, ale nie zawsze gdy piszemy wszystko się udaje. A jeżeli chodzi o pomysł na opowiadanie to jest nawet ciekawy. Pytanie, w którą stronę się zwrócić: paranormalność, obca cywilizacja, dowcip genialnego wynalazcy?

Nowa Fantastyka