- Opowiadanie: Nazgul - Rozmowa głupców

Rozmowa głupców

Do napisania tego tekstu zainspirowało mnie... Życie.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Rozmowa głupców

Chłopiec klęczał przez całą noc na twardej, zimnej posadzce ołtarza. Modlił się i płakał. Prosił z sercem pełnym wiary i gorliwością świętych, lecz jego błaganie nie zostało spełnione ani o świcie, kiedy rdzawe światło zaczynało wpadać przez witraże w oknach, ani wieczorem, kiedy kolorowe refleksy zaczynały słabnąć i zanikać, a on sam wycieńczony postem i modlitwą zaczął słabnąć i kołysać się jak drzewo podczas wichury, które wygina się niemal w pałąk po czym jednak uparcie wraca do pionu.

Nie mógł się poddać. Prośba była zbyt ważna, dlatego i cena za jej spełnienie musiała być ogromna. Odmawiał po kolei wszystkie modlitwy, których z zapałem, ale i surowością nauczyła go matka. Nie było ich wiele, dlatego szybko zaczął je powtarzać, wpadając w dziwny stan transu i nieistnienia. Miarowe słowa wypowiadane w sercu szybko zatraciły sens, myśli początkowo skupione na modlitwie, rozbiegły się zabierając jego myśli do miejsca ku, któremu najbardziej ciążyły.

Nim spostrzegł znalazł się w swym rodzinnym domu w dniach, które wspominał najcieplej.

 

 

Dom wypełniał zapach konfitur gotowanych przez jego matkę. Chłopak pomagał matce myjąc brudne słoiki, pokryte pajęczyną od zeszłej zimy. Następnie podawał je kobiecie, która spracowanymi rękami napełniała je owocami po czym wstawiała do garnka na piecu.

– Teraz muszą się zagotować. – rzekła do syna wkładając do pieca spory kloc drewna.

– A potem będziemy mogli jeść! – Ucieszył się chłopak.

– Nie, nie. – Matka zaprzeczyła łagodnie. – Zostawimy konfitury na zimę.

– Ale mamo. – Na twarzy dziecka pojawił się grymas rozczarowania. – Jeden słoiczek. – Poprosił.

– No, nie wiem…

– Musimy sprawdzić, czy się nam udały. – zakomunikował z poważną miną.

Kobieta roześmiała się głośno i szczerze.

– No dobrze synku. – Zgodziła się. – Ale tylko jeden słoiczek.

Pamiętał, że w tamtych dniach śmiali się często i dużo. Spokój i radość budziły się wraz z nimi. Aż pewnego dnia wrócił ojciec.

 

 

Chłopiec poczuł zimny dreszcz przechodzący po jego plecach. Poplątał słowa, zgubił się w modlitwie.

W jego myślach pojawiła się wredna, zapijaczona gęba ojca. Szatan, który przychodził tylko, by siać zamęt i nieprawość. Potwór karmiący się kłamstwem i zbrodnią. Człowiek, którym wzgardził i którego nienawidził.

Życzył mu, by zniknął, umarł w bólu, w najgorszym cierpieniu.

Jego serce zakuło boleśnie na wspomnienie wieczoru sprzed dwóch dni.

 

 

Drzwi do domu otwierają się z trzaskiem. Pijany mężczyzna wpada do środka trzymając w dłoni flaszkę z bezbarwnym płynem.

– Wróciłem! –mówi niewyraźnie, alkohol plącze mu język.

Siedzący w głębi pomieszczenia kobieta i dziecko zamierają skamieniali ze strachu. Jeszcze przed chwilą szczęśliwi i roześmiani, teraz milczący i skuleni o pobladłych twarzach.

– Cieszyta się, czy nie?! – krzyczy pociągając mocno z flaszki.

Kobieta wstaje, całuje syna w czoło, prosi go, by poszedł do siebie, a sama wychodzi szatanowi na przeciw.

Chłopiec boi się, czuje tak ogromny strach, że sprawia mu niemal fizyczny ból. Serce kołacze w piersi, dudni jak dzwon, spojrzenie mętnieje, wszystko wokół niego traci kształty, rozmywa się w wieczornym półmroku.

Boi się. Ale nie o siebie. To los jego matki – anioła o krystalicznym sercu budzi w nim ten nieludzki niepokój. Cierpi obserwując jak kobieta próbuje bezradnie uspokoić pijaka, przemówić do jego rozsądku, jak drżącym głosem stara się zapanować nad jego wściekłością.

I wtedy słońce gaśnie.

Mężczyzna wymierza cios trzymaną w ręku buelką.

Ciało kobiety zwiewnie, subtelnie jak zrzucony z dłoni płatek róży opada bezwładnie na ziemię, niczym anioł zstępujący z niebios, niczym łabędz muskający taflę jezora tuż  przed lądowaniem.

Chłopiec nie płacze. Nie od razu. Usilnie, nie potrafiąc przestać wpatruje się w cień zaległy na podłodze.

Mężczyzna ucieka, znika w ciemnościach na zewnątrz.

 

 

– Boże proszę cię. – Chłopiec wypowiada te słowa łamiącym się głosem. – Chcę być znów z moją mamusią. – Po czym na nowo rozpoczyna modlitwę.

Przed ołtarzem, za klęczącą sylwetką dziecka spoczywa ciało kobiety. Jej zimna, zakrwawiona twarz pusto wpatruje się w syna.

Kolejny zmierzch spowija obie sylwetki całunem ciemności.

Chłopiec na chwilę przerywa modły, spogląda na ciało, po czym z jeszcze większym żarem w sercu rozpoczyna kolejną modlitwę. Z przeświadczeniem świętych, bądź głupców wznosi swe błagania do Boga, wierząc, że jeśli będą wystarczająco szczere zostaną wysłuchane.

Ze łzami w oczach, z gorliwością w sercu, bije się w pierś prosząc ciągle o jedno.

Czy dobry Ojciec nie spełni takiej prośby?

Chłopiec zmarł jeszcze tej nocy.

Koniec

Komentarze

Odmawiał po kolei wszystkie modlitwy, które z zapałem, ale i surowością nauczyła go matka.

Których.

 

Nie było ich wiele, dlatego szybko zaczął je powtażać w kółko(,+) wpadając w dziwny stan transu i nieistnienia.

Powtarzać.

 

Miarowe słowa wypowiadane w sercu szybko zatraciły sens, myśli początkowo skupione na modlitwie, rozbiegły się zabierając jego duszę do miejsca(,+) ku(,– )któremu najbardziej ciążyła.

Słowa były wypowiadane w sercu, czy w sercu traciły sens? Zastanów się, jak przebudować to zdanie.

 

[…] myjąc brudne, pokryte pajęczyną od zeszłej zimy słoiki. Umyte podawał kobiecie, która zpracowanymi rękami

Spracowanymi.

 

Chcę być znów z moją mamusią. – Po czym znów zaczyna modlitwę.

Serce kołacze w piersi jak dzwon

No nie wiem. Czy dzwon kołacze? Mi tu by odpowiadało jakieś inne porównanie, bo serce jak dzwon mi się kojarzy z silnym, donośnym biciem.

 

Ciało kobiety zwiewnie, subtelnie jak zrzucony z dłoni płatek róży opada bezwładnie na ziemię, niczym anioł zstępujący z niebios, niczym łabędz muskający taflę jezora tuż  przed lądowaniem.

Ciało zwiewnie? Wiem, może dziecko tak to postrzegało, ale moim zdaniem jednak bardziej wiarygodny byłby trochę bardziej realny opis.

 

Człowiek, którym wzgardził i którego nie nawidził.

Nienawidził.

 

Chłopiec poczół zimny dreszcz przechodzący po jego plecach.

Poczuł. Oj, niedobrze.

 

Tuż przed ołtarzem, za klęczącą sylwetką dziecka spoczywa ciało kobiety.

No i tu mnie masz. Jak tam się znalazło ciało? Dziecko je przeniosło? Jak? Nikt nie zwrócił na to uwagi?

No i skoro ciało było tuż przed ołtarzem, to dziecko było jeszcze bardziej przed? Czy już na ołtarzu?

 

Kolejny zmierzch spowija obie sylwetki w całunie ciemności.

Jeśli już to całunem. Bez w.

 

Z przeświadczeniem świętych, bądz głupców

Bądź.

 

Niestety Autorze tekst zawiera sporo błędów. Wyłapałam tylko te, które mnie bardzo raziły. Z interpunkcją też jesteś na bakier. No i poczytaj trochę o konstrukcji dialogów, bo zapis też jest miejscami niepoprawny. Technicznie raczej niezbyt dobrze, chociaż podoba mi się, że starasz się stosować rozbudowane zdania i porównania (czasem niezbyt fortunne).

 

Pomysł jakiś masz. Nie bardzo rozumiem dlaczego akurat taki tytuł, no ale trudno. Jeśli popracujesz nad warsztatem, poćwiczysz, poprawisz, może będzie lepiej. Fajnie, że starasz się wzbudzić emocje, nawet trochę Ci wychodzi, ale błędy i konstrukcja zdań przeszkadzają na tyle, że trudno mi się było wczuć.

 

No i trochę się dziwiłam, (SPOILER) że dziecko życzy sobie śmierci swojej, a nie ojca. No ale może tak zostało wychowane, żeby nikomu śmierci nie życzyć.

 

Cóż mogę rzec, gdy tak dużo już zostało powiedziane. To moje pierwsze opublikowane  na stronce NF opowiadanie. Słyszałem, że krytyka boli, zwłaszcza ta merytoryczna, a dziś mogłem się o tym przekonać się na własnej skórze. Powiem krótko:

A łaaa… ;)

 

Ale, żeby było jasnę: dziękuję ci iluzja za ten epicki post ( że też ci się chciało;). Rady wezmę sobie do serca. Chodz nie wiem, czy właśnie… Nie zabiłaś we mnie literackiego ducha;)

 

Co do tytułu…

Chodzi o modlitwę – rozmowę z Bogiem. Bardziej jako definicja:

Modlitwa – rozmowa głupców.

Żeby, było jasne nie krytykuję modlitwy jako takiej, krytykuję modlitwę jako narzędzie do “spełniania” naszych życzeń. Jak mówił Jezus: O nic nie proście, Bóg wasz sam wie czego wam potrzeba (to nie cytat;).

Trochę pokrętne? I tak ma być. 

Mógłbym się tu jeszcze bronić dalej, ale… Po co drapać w wieko trumny, gdy już mnie do niej wrzuciłaś i przysypałaś ziemią ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nazgulu, literacki duch jest nieśmiertelny. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rozumiem, że ten tekst to jedynie wprawka warsztatowa, aby wzbudzić emocje na czytelniku. Takie ćwiczenie. Bo błędy tutaj są i to sporo. Tak jak wypisała iluzja, ja zauważyłem to samo. Ponad to, za dużo zaimków, powtórzeń i błędów w dialogach. Ogólnie kiepsko, jeśli chodzi o jakość tekstu. Ale ćwicz.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Poprawiłem “co nie co”.

Ale mając sposobność głębszego zastanowienia się, nie ze wszystkimi uwagami się zgadzam. Zdecydowana większość dotyczyła… Ortografii, więc tutaj nie ma miejsca na polemikę.

Jednakoż (lubię wplatać rzadkie, już niestosowane słówka;) mam ci ja obiekcyje co do tego opisu zwiewnego i upadającego ciała. Że niby ciało musi upaść jak… Kloc drewna;)

A mówiąc bardziej rzeczowo, tak postrzegał to chłopiec, dla niego trwało to wiecznie, jak spadający płatek śniegu, oniryczne, metafizyczne, i surrealistyczne to było! (Jak, by co to znam znaczenie tych słów;)

 

Co do tego jak ciało matki znalazło się w kościele.

Odpowiedz jest chyba oczywista:

Ja je tam zaniosłem;)

A na poważnie: Nie słyszeliście do jak nieludzkiego wysiłku jest zdolny człowiek w skrajnej desperacji.

Ja sam przekonałem się o tym przed paroma dniami w… Toalecie. Brakło akurat papieru:(

W takiej desperacji byłem, mówię wam, w takiej desperacji nigdy nie byłem!

W kieszeni miałem tylko… Jedną ostatnią chusteczkę higieniczną.

I co? I w desperacji dałem radę!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Taka obyczajowa opowiastka, trochę dramatu, próba wywołania emocji, ale na mnie jakoś nie zadziałało. 

Nazgulu – ja żadnego ducha nie miałam zamiaru zabijać :) Trzymam kciuki, żeby nadal był w Tobie żyw :D

 

Konstruktywna krytyka ma na celu poprawę jakości tekstu i temu, żeby Autor mógł tworzyć coraz lepsze dzieła. Człowiek uczy się na błędach, ale czasem ich nie widzi i dlatego inni służą pomocą :D Na przykład ja :) Może jakimś guru słowa pisanego nie jestem, ale jeśli widzę usterki i wiem, jak pomóc Autorowi, no to się staram. Od miażdżącej krytyki są na tym portalu inni ;) Sama zresztą też chętnie korzystam z podpowiedzi, uwag i krytycznych komentarzy – to rozwija i uczy.

 

Oczywiście nie musisz wprowadzać w życie wszystkich poprawek – Ty jesteś Autorem i Ty decydujesz co i jak. Ja też nie zawsze uwzględniam sugestie innych, jeśli mój zamysł był od samego początku ściśle kreślony i po prostu “tak ma być” :)

 

Co do tytułu – ok, trochę bardziej mi odpowiada po Twoich wyjaśnieniach.

Co do nieludzkiego wysiłku w sytuacjach dramatycznych – zgadzam się, jest to możliwe. Też takich sytuacji doświadczyłam, trochę inaczej niż Ty, no ale jednak :D Mimo wszystko wolałabym, gdyby mamy w kościele nie było :) Chociaż masz prawo ją tam umieścić, jeśli chcesz, żeby tak zostało, to tak zostanie :)

 

Pisz dalej, wyciągaj wnioski z komentarzy i nie poddawaj się.

P.S.

Po co drapać w wieko trumny, gdy już mnie do niej wrzuciłaś i przysypałaś ziemią ;)

Pamiętaj, że to portal fantastyczny. Wszystko jest możliwe, więc… Wyłaź z trumny i do roboty ;)

Dzięki Iluzja;)

Przyznam, że z początku ta krytyka trochę rozłożyła mnie na łopatki.  Choć  dała mi do myślenia. Nie wiem, czy inni na tym forum też tak mają, że gdy wysyłają tekst wydaje się wszystko cacy i wogóle super, a później pojawia się komentarz… Iluzji i mina autorowi rzednie;)

 

Ale, by zakończyć bardziej optymistycznie: Te komentarze zmotywowały mnie do nowego tekstu. Zacząłem już go pisać, mówię wam jest świetny;) 

Popracuję nad jeszcze trochę coby Iluzji pracy zaoszczędzić przy komentarzu;)

Ale chyba czekacie już na niego z wytęsknieniem?

Kto się nie może doczekać, kto?

Nic nie mówcie, już słyszę to chóralne, mentalne:

Ja, ja, ja…!

Kocham was, pa!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Uch, nie lubię takich smutnych tekstów. :-(

O ortach i interpunkcji już było, ja dołożę dbałość o używanie słów zgodnie ze znaczeniem:

Chłopiec klęczał przez całą noc na twardej, zimnej posadzce ołtarza.

Jesteś pewien, że ołtarz ma posadzkę?

 

Tak, wszystkim się to zdarza. Niekoniecznie z komentarzami Iluzji, ale jakoś tak zawsze jest, że człowiek wstawia wypieszczony tekścik, a tu mu jacyś bezczelnie mili ludzie dziesięć byków znajdują… ;-)

Babska logika rządzi!

Smutne, przygnębiające, bo naprawdę zdarzające się w życiu. Pod tym względem dobry tekst. Ale te błędy…

Zapowiadasz, Autorze, nowy tekst. Nawet już zacząłeś go tworzyć. Ma być świetny, twierdzisz. Hm, może nie spiesz się aż tak z pisaniem, może najpierw zawrzyj bliższą znajomość z ortografią, interpunkcją, zapisem dialogów?

Istotnie, opowiadanie boleśnie smutne.  

Skoro dotychczasowe komentarze były na tyle motywujące, że zabrałeś się do tworzenia nowego tekstu, mam nadzieję, że niniejszy zmobilizuje Cię tak dalece, iż kolejne opowiadanie napiszesz bezbłędnie. I bardzo bym chciała, aby moja nadzieja nie okazała się płonna. ;-)

 

…ani o świcie, kiedy rdzawe światło zaczynało wpadać przez witraże w oknach, ani wieczorem, kiedy kolorowe refleksy zaczynały słabnąć i zanikać, a on sam wycieńczony postem i modlitwą zaczął słabnąć i kołysać się jak drzewo podczas wichury…” – Powtórzenia.

Proponuję: …ani o świcie, kiedy rdzawe światło zaczynało wpadać przez witraże w oknach, ani wieczorem, kiedy kolorowe refleksy słabły i zanikały, a on sam, wycieńczony postem i modlitwą, omdlewał i kołysał się/ chwiał się jak drzewo podczas wichury

 

„Miarowe słowa wypowiadane w sercu szybko zatraciły sens, myśli początkowo skupione na modlitwie, rozbiegły się zabierając jego myśli do miejsca ku, któremu najbardziej ciążyły”. – Powtórzenie. Wiemy, czyje to myśli.

Proponuję: Miarowe słowa wypowiadane w sercu, szybko zatraciły sens. Uwaga, początkowo skupiona na modlitwie, rozproszyła się, zabierając myśli do miejsca, ku któremu przemożnie dążyły.

 

„Nim spostrzegł znalazł się w swym rodzinnym domu w dniach, które wspominał najcieplej”. – Wolałabym: Nim spostrzegł, znalazł się w rodzinnym domu, w dniach, które wspominał najcieplej.

 

„Dom wypełniał zapach konfitur gotowanych przez jego matkę. Chłopak pomagał matce myjąc brudne słoiki, pokryte pajęczyną od zeszłej zimy. Następnie podawał je kobiecie, która spracowanymi rękami napełniała je owocami…” – Powtórzenia. Owoce na konfitury smaży się, nie gotuje. ;-)

Proponuję: Dom wypełniał zapach smażonych owoców. Chłopak pomagał, myjąc brudne słoiki, pokryte pajęczyną od zeszłej zimy. Następnie podawał je mamie, która spracowanymi rękami wkładała do nich konfitury

 

„Teraz muszą się zagotować. – rzekła do syna wkładając do pieca spory kloc drewna”. – Ponieważ w poprzednim zdaniu zaproponowałam wkładanie konfitur, tu sugeruję wrzucenie.

Teraz muszą się zagotować – rzekła do syna, wrzucając do pieca spory kloc drewna.

Źle zapisujesz dialogi. Zajrzyj tutaj: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

 

„Chłopiec poczuł zimny dreszcz przechodzący po jego plecach”. – Skoro chłopiec poczuł dreszcz, nie mogły to być cudze plecy. ;-)

Wystarczy: Chłopiec poczuł na plecach zimny dreszcz.

 

Jego serce zakuło boleśnie na wspomnienie wieczoru sprzed dwóch dni”. – Kogo/ co, w co, zakuło serce i dlaczego? ;-)

 Proponuję: Serce zakłuło go boleśnie, gdy wspomniał wieczór sprzed dwóch dni.

 

„Wróciłem! –mówi niewyraźnie, alkohol plącze mu język”. – Brak spacji po półpauzie.

 

„Mężczyzna wymierza cios trzymaną w ręku buelką”.Mężczyzna wymierza cios trzymaną w ręku butelką.

 

„…niczym łabędz muskający taflę jezora tuż  przed lądowaniem”. – …niczym łabędź, muskający taflę jeziora tuż  przed lądowaniem.

 

„Jej zimna, zakrwawiona twarz pusto wpatruje się w syna”. – Nie patrzymy twarzą, patrzymy oczyma.

Proponuję: Jej oczy, nieruchome w zakrwawionej twarzy, pusto wpatrują się w syna.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, no… Się głupot narobiło.

Dziękuję “regulatorzy” (pod nickiem widzę napis: kobieta i nie wiem jak poprawnie to odmienić. Regulatorzynko?;) skąd taka ksywka?). Ale zacznijmy po kolei:

 

Z tym “zaczynało”.

Głupia sprawa. Jak ja czytałem, to… Było dobrze;)

A na poważnie: zmiażdzyłaś mnie tym. Czuję się jakby przygniutł mnie… Giewont

 I chyba nawet red bull nie doda mi skrzydeł:( Straszna amatorszczyzna wyszła z tego.

 

 

Zła konstrukcja zdań, niepoprawnie zapisane dialogi, błędy logiczne…

Cholercia! Czy to aby nie najgorsze opowiadanie na  stronce?

 

Jedyna opinia jaka powtarza się wszędzie na temat mojego tekstu to: że jest smutne.

Chociaż tyle. Przynajmniej mój tekst budzi jakieś emocje, choć reszta leży.

A może opowiadanie jest smutne, bo smuci was jego… Poziom!

O, żesz! Ale sobie ze mnie zadrwiliście;)

 

A teraz w sprawie tego nowego tekstu. Widzę, że ani wy nie specjalnie na niego czekacie, ani ja już nie mam pewności, czy… Jestem na niego gotów:(

Umarł pisarz.

A pomyśleć, że przed miesiącem wróżka wywróżyła mi, że… Będę nowym Sapkowskim.

Na pohybel kreatywności!

Nie będę pisał! Bo…

nie umiem.

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nie, to nie jest najgorsze opowiadanie na tej stronie. Konkurencja wyrąbista. Pewnie nawet do ostatniej setki się nie łapie. I to nie licząc Grafomanii (taki konkurs na celowo słabe teksty – możesz zajrzeć. Tylko TYCH wzorców nie przejmuj!).

Pocieszyłam czy dobiłam?

Nie umiem, nie umiem… Cóż, na pewno nie naumiesz się, biadoląc. Jeśli wróżka powiedziała Ci, że pierwszym tekstem rzucisz świat na kolana, to zmień wróżkę. Ta Cię okłamuje.

Babska logika rządzi!

Nikt z Ciebie nie zadrwił. Nie wyciągasz poprawnych wniosków ze zjawiska, o którym sam piszesz: we własnym tekście błędy dostrzega się z trudem. Traktuj więc uwagi, niezależnie od ich tonu, rzeczowo, jako wskazanie, w czym powinieneś się “podciągać”.

No nie, czyżby moja nadzieja płonną okazać się miała?! :-(

 

Nazgulu, czy zawsze zniechęcasz się, doznawszy małego niepowodzenia? Nie dajesz sobie drugiej szansy?

Teraz, kiedy wiesz, co szwankuje w Twoim pisaniu, staraj się wyeliminować  błędy, jeśli nie wszystkie, to przynajmniej te, które zauważysz. Napisane opowiadanie odłóż na jakiś czas, może tydzień albo dwa. Potem przeczytaj i popraw to, co uznasz, że poprawienia wymaga. Poproś kogoś, niekoniecznie życzliwego (bliscy i rodzina przeważnie są zachwyceni i raczej mało obiektywni), by przeczytał i ocenił Twoje dzieło. Niech wytknie Ci błędy. Przypomnij sobie i przestudiuj raz jeszcze nauki szkolne, szczególnie ortografię. W sprawie właściwego zapisywania dialogów zajrzyj tutaj: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

 

edit.

Niechcący i całkiem bez sensu, po raz drugi dołączyłam link już podany.

 

Regulatorzy, to tytuł powieści S.Kinga.

No tak, nick sugeruje że jest mnie wiele, ale tak naprawdę nas jest jedna – regulatorka. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nazgulu – z tego, co zdażyłam zauważyć, to na tym portalu nie ma osób “źleżyczących”, czy “talentozabijających”, czy “znudówsobiekrytykujących”.

 

Komentarze, które czytasz pod tekstem, mają Ci POMÓC. Są napisane z życzliwości.

 

Większy powód do zmartwienia miałbyś, gdyby pod opowiadaniem nie było żadnego komentarza.

 

A tak to możesz opowiadanko poprawić, ulepszyć, wiesz nad czym popracować.

Nie poddawaj się po pierwszej próbie i pisz dalej.

Jesteście tacy kochani;)

Mam pisać?!

Jesteście tego pewni?!

 

Dobra! Będę!

(Czasami odnoszę wrażenie, że łatwo mną manipulować)

Będę pisał!

 

Drżyjcie! 

Zaraz wstawiam do pieca faszerowane poprawną ortografią arcydzieło i będę je piekł na wolnym ogniu, aż będzie chrupiące i smaczne!

 

Tak na marginesie, metafory chyba mi wychodzą;)

 

Zapomnijcie o tym szorcie, to przeszłość, nigdy nie wpisana w moje literackie CV.

Spisana historia dopiero przedemną (co do tej ortografi, to przedemną pisze się… razem?)

Żartowałem, żartowałem. Ortografię mam już w małym palcu.

Żaba. Góra. Wichura.

Widać progres?

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Fajnie, że masz poczucie humoru, w dodatku raczej takie większe niż mniejsze. ;-)

W tej sytuacji wspomniana wyżej nadzieja, zaczyna mieć nową nadzieję. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

“ W tej sytuacji wspomniana wyżej nadzieja , zaczyna mieć nową nadzieję”.

 

Powtóżenia. Oj, niedobrze;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Prosił z sercem pełnym wiary i gorliwością świętych, lecz jego błaganie nie zostało spełnione ani o świcie, kiedy rdzawe światło zaczynało wpadać przez witraże w oknach, ani wieczorem, kiedy kolorowe refleksy zaczynały słabnąć i zanikać, a on sam wycieńczony postem i modlitwą zaczął słabnąć i kołysać się jak drzewo podczas wichury, które wygina się niemal w pałąk po czym jednak uparcie wraca do pionu.

To jest jedno zdanie. Jedno zdecydowanie za długie zdanie… podziel może.

 

słabnąć i zanikać, a on sam wycieńczony postem i modlitwą zaczął słabnąć 

Prośba była zbyt ważna, dlatego i cena za jej spełnienie musiała być ogromna. 

myśli początkowo skupione na modlitwie, rozbiegły się zabierając jego myśli do miejsca ku, któremu najbardziej ciążyły.

Dom wypełniał zapach konfitur gotowanych przez jego matkę. Chłopak pomagał matce myjąc brudne słoiki

Następnie podawał je kobiecie, która spracowanymi rękami napełniała je

 

do garnka na piecu.

– Teraz muszą się zagotować. – rzekła do syna wkładając do pieca

 

Chłopiec na chwilę przerywa modły, spogląda na ciało, po czym z jeszcze większym żarem w sercu rozpoczyna kolejną modlitwę.

 

Powtórzenia… dużo powtórzeń.

buelką.

butelką

Ciało kobiety zwiewnie, subtelnie jak zrzucony z dłoni płatek róży opada bezwładnie na ziemię, niczym anioł zstępujący z niebios, niczym łabędz muskający taflę jezora tuż  przed lądowaniem.

Uch, to zdanie jest… do skrócenia. Za dużo poetyckich prób.

 

Ogólnie zatrważająco dużo błędów jak na tak krótki tekst. Emocji nie wywołało we mnie. Może przez błędy. Poza tym nic w tym obyczajowym shorcie odkrywczego nie znalazłam, przykro mi. 

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Wspomniana wyżej nadzieja, zmartwiona możliwą płonnością i nowa nadzieja, z wiarą patrząca w przyszłość, to dwie całkiem różne nadzieje. ;-)

 

Ale jeśli Ci się nie podoba, proszę – oto wersja po poprawkach, uwzględniająca nowe okoliczności:

Wspomniana wyżej nadzieja, teraz pełna ufności, dostrzegła światełko w tunelu, które jakby nieco przygasło, gdy przeczytała: „Powtóżenia” i pomyślała: oj, niedobrze. ;-)

 

Masz rację Nazgulu, powtórzeń należy unikać. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, pięknie.

Zniszczony własną bronią!

Najwspanialsze zwycięstwo i… Najpodlejsza porażka.

Gratuluję regulatorzy!

 

Powtórzenia!

Ortografio przeklinam cię! Przeklinam!

O i znowu powtórzenia!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

No coś Ty,  jaki zniszczony? Jaka porażka?

Toż to tylko pouczająca wymiana spostrzeżeń.

O, są nawet powtórzenia! I jakie prawidłowe! ;-D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Uczę się;)

A nawet mam merytoryczne pytanie. Chodzi mi o dialogi. Czytałem tamtego posta, ale mam pytanie co do “urwał”. To jest gębowe, czy może już czynność?

– Co… – urwał.

Tak, czy z dużej?

 

Zaóważyliście, że moje pytania zaczynają być już nie od, a do rzeczy;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Zaóważyliście, że moje pytania zaczynają być już nie od, a do rzeczy;)” – A i owszem. Prawdę mówiąc, nawet nie da się nie zauważyć! ;-)

 

Napisałabym:

– Co… – Urwał.

No bo skoro urwał, to i gębę zawarł.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja czuję się olana ;) cóż, widać nie jestem mile widziana pod twoimi opkami. Zapamiętam :P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Przepraszam Tensza.

Przewinołem komentarze na sam dół i dostrzegłem regulatorów;)

Po prostu stała z przodu, w czerwonej sukience…

Rzucała się w oczy. Teraz dostrzegłem ciebie, a po wielkości postu powiem, że jest na czym oko zawiesić…

Zauważyliście, że siliłem się dla was na nie banalny komentarz.

 

Tensza, jedna sprawa:

Co do tych długich zdań. Nie wolno?

Takich rzeczy łatwo się nie pisze! A jeśli zdanie ma sens, to chyba nie można poczytywać tego za błąd.

 

A co do regulatorów ( ciągle gryzie mnie ten nick, gdy uświadomie sobie, że kryje się za nim kobieta) dzięki, rada się przyda, piszę zapowiedziany tekst.

Szort. Boję się opublikować tu coś większego. Nie, gdy później przychodzi mi ze wstydem czytać komentarze Iluzji, regulatorów, czy Tenszy.

 

I jeszcze jedna sprawa do regulatorów:

Bawi cię, przyznaj to! Bawi cię to ciągłe wypisywanie moich błędów ortograficznych!

 

Ale i tak was kocham. Onlinowy przytulas dla was odemnie;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Tensza, jedna sprawa:

Co do tych długich zdań. Nie wolno?

Takich rzeczy łatwo się nie pisze! A jeśli zdanie ma sens, to chyba nie można poczytywać tego za błąd.

To trochę jak z powtórzeniami. To nie jest stricte błąd. Ale utrudnia czytanie, nawet jak ma sens. Zaburza płynność. Jeśli spojrzysz na opka mające piórka wcale nierzadko są zbudowane ze zdań krótkich, ale klimatycznych i treściwych :) a ja nie jestem zwolennikiem czterowierszowych węży.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Nie lubisz węży?

A ten obrazek obok nicku?

Tylko nie wmawiaj mi, ze to smok!

Jestem… Ornitologiem!;) Wiem jak wąż wygląda.

To wążus pospolitus est!;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Czy mnie to bawi? Szczerze mówiąc, Nazgulu, to raczej tak średnio. Ale przyjmijmy, że bawiąc się, uczymy, a ucząc się, bawimy. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pozytywne myślenie – “lubię to” ( to cytat, na facebooku znalazłem, ale nie… Pamiętam autora;)

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nie wierzę! Na pewno wymyśliłeś osobiście i teraz nie możesz w to uwierzyć! ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Kreatywna ze mnie bestia, ale nie, aż tak!

Takie hasełka wymyślają tylko wyjątkowo wybitne i nietuzinkowe osobistości;)

 

Korzystając z okazji pozwolę sobie na mlutki przeciek co do mojego tekstu:

Nie będzie już tak “ambitny” jak ten, choć jakaś biedna puenta będzie.

Rzecz dzieje się w piekle. Bohaterką będzie… Ladacznica szatana;)

Spokojnie, to źaden erotyk. Będzie trochę dosadniejszych dialogów, ale nic ten tego.

W końcu to szort, a przecież morał tam wcisnąć muszę. Więc nie ma miejsca na zbędne… Pieprzenie;) – taka gra słów. Wiem strasznie prostacka, ale tak pasowała do całości, że nie mogłem się oprzeć, by ją wpisać.

Posiedzę nad tym jeszcze kilka dni. Najpóźniej w weekend opublikuję. Zobaczymy, czy jest jakaś poprawa, czy może jak byłem w lesie, tak jestem.

Cześć!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

na przeciw.

Uzbrój się, proszę, w słownik ortograficzny i sprawdzaj pisownię przed publikacją. Sprawdzenie w edytorze tekstu jest niewystarczające.

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka