- Opowiadanie: jotesx - Ogrodnik Stefan

Ogrodnik Stefan

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Ogrodnik Stefan

Są autorzy, którzy lubują się w pisaniu pierdół o jakichś krasnoludach, elfach, czy innych fanaberiach. Po co, pytam, pisać takie rzeczy, kiedy tuż obok, dzieją się rzeczy ważne i doniosłe. Dajmy na to Ogrodnik Stefan. Niemłody, to fakt, obywatel naszego pięknego kraju. Z pozoru zwykły emeryt, pasjonujący się pracą na swej działce. Z pozoru…

Bo gdy zachodzi taka potrzeba, a co i rusz zachodzi. Stefan udaje się do toalety w swej niewielkiej altance i przywdziewa magiczne rajtuzy. Tak! Magiczne! I idzie ratować ludzkość. Ileż to już razy zapobiegł najokropniejszym kataklizmom. Raz nawet doprowadził do tego, że wódka nie podrożała. Taki jest nasz Stefan. Oby żył wiecznie.

 

*

Rajtuzy uwierały go w kroku, a peleryna którą zarzucił na plecy wcale nie grzała. Cóż, magiczne stroje rzadko kiedy są wygodne. Do tego Stefan nie był trzeźwy i na śliskiej nawierzchni miał kłopoty z utrzymaniem równowagi. Ale szedł. Bo iść musiał. Dostał właśnie sygnał, że Święty Mikołaj został aresztowany, przez patrol miejscowej policji. Tak naprawdę to nie wiedział, w jaki sposób dzieje się tak, że dostaje te sygnały. Po prostu nagle uświadamiał sobie, że ma misję do spełnienia. I ją spełniał.

– Patrz, następny! – zawołał policjant w drzwiach komisariatu.

– Święta idą, co się dziwisz – odparł jego kolega.

– Tego też zwijamy?

– Hmmm a zrobił coś nielegalnego?

– Spójrz na niego!

– No tak.

Stefan nawet nie wiedział kiedy znalazł się w jednej celi z chrapiącym, śmierdzącym starym capem, facetem. Nie wiedział po części dlatego, że stężenie alkoholu w jego organizmie właśnie osiągnęło apogeum, (co tu dużo gadać – film mu się urwał) a po części dlatego, że prawdopodobnie taki był plan. Stefan z racji swego powołania (ratowanie świata), niejednokrotnie już siedział pod różnymi celami. Lokator tej, tak naprawdę nie różnił się zbytnio od innych. Poza jednym. Był Świętym Mikołajem.

Jako, że nasz bohater zazwyczaj szybko trzeźwiał, już po jakiejś pół godzinie wybełkotał:

– Wstawaj stara pieroło. Dzieci czekają na prezenty.

Mikołaj chrapnął głośniej, ale nie odpowiedział.

Stefan zwlekł się ze swojej pryczy i podszedł do białobrodego grubasa. Chciał trącić go nogą, ale podniesienie jej było ponad jego siły, mimo iż był w magicznych rajtuzach. Cóż wiedział, że alkohol osłabia ich działanie. Pochylił się i zaczął szarpać Mikołaja.

– Wstawaj, słyszysz?! Bo jak nie to tak cię kopnę w dupę, że popamiętasz. – Zdawał się zapomnieć, że nie mógł podnieść nogi.

– Odczep się, dobrze? – wybełkotał Mikołaj – Nie wstanę, tak będę leżał.

– A co z dziećmi? Co ze świętami!? – Stefan nie krył rozpaczy w głosie

– Jebał pies.

No to nasz Mikołaj przesadził. Stefan się po prostu wkurzył. Zapominając o magiczności swych rajtuz i o świętości współosadzonego, rzucił się na niego z pięściami. A trzeba przyznać (przyznawała to zazwyczaj żona Stefana, Helena), że rękę miał ciężką. Mikołaj jednak nad wyraz szybko oprzytomniał i zaczął się bronić.

Cóż to była za walka. Po prostu był to pojedynek godny tego wybitnego tekstu. Jak heros z herosem. Jedno o tej walce można powiedzieć: widzieliście scenę, w której Skywalker bije się z Vaderem? Otóż ta walka do tamtej nie była podobna. W naszym opowiadaniu było więcej krwi. No i Mikołaj stracił zęba. A że, życie to nie film, to po chwili do celi wpadły pały i rozdzieliły walczących.

Szczerze mówiąc wyrzucili ich z komisariatu.

– To co – Zapytał Mikołaj – Pójdziemy do mnie?

Koniec

Komentarze

[…] a peleryna [,+] którą zarzucił na plecy [,+] wcale nie grzała.

[…] został aresztowany [,-] przez patrol miejscowej policji. ---> miejscowej? Dziwne. Co najmniej ABW powinna dokonać zatrzymania…

[…] został aresztowany, przez patrol miejscowej policji. Tak naprawdę to nie wiedział, w jaki sposób dzieje się tak, że dostaje te sygnały. ---> ten patrol nie wiedział?

[…] nie wiedział, w jaki sposób dzieje się tak, że dostaje te sygnały. 

– Hmmm [,+] a zrobił coś nielegalnego?

Stefan nawet nie wiedział [,+] kiedy znalazł się w jednej celi z chrapiącym, śmierdzącym starym capem, facetem. ---> stary cap to już rodzaj męski, epitet bardzo często stosowany wobec osób mocno nietrzexwych, więc “facetem” to zbędne dopowiedzenie.

[…] apogeum, (co tu dużo gadać – film mu się urwał) a po części dlatego, że […]. ---> apogeum – co tu dużo gadać, film mu się urwał… – a po części dlatego, że

<>

Dokończy jakaś dobra dusza?

Dokończy jakaś dobra dusza?

 

Nie da rady ; )

 

Co do opowiadania – jest napisane dość koślawym językiem i niezbyt wciąga.  Historie o żulach, żeby były zabawne, wymagają raczej udawanego patosu niż bijącej po oczach parodii (bo właściwie co tu parodiować). Puenta z czapy, element fantastyczny zaś jest trudny do dostrzeżenia. 

Ogólnie rzecz biorąc – nie wyszło; w szczególności ze względu na przecinkolozę.

I po co to było?

Nie no, o interpunkcji to w ogóle nie ma co zaczynać. Całościowo podpisuję się pod zdaniem syf.a.

Za jedno, Autorze, masz ode mnie szeroki uśmiech: pointą tego słabego opka przypomniałeś mi genialny skecz Monty Pythona. Dzięki!!!

Dokończy jakaś dobra dusza?

Autor się rozleniwi, jeśli wszystko zrobimy za niego. ;-)

– Wstawaj stara pieroło. Dzieci czekają na prezenty.

Ale podpowiadać można: wołacz od reszty zdania oddzielamy przecinkiem. Grudzień, a Stefan siedzi na działce? Twardy gościu…

Może nie powinnam oczekiwać logiki od tekstu tego typu, ale to już chyba moje zboczenie. Dlaczego policja nie odstawiła obydwu moczymord (a przynajmniej Stefana) do żłobka, tylko do aresztu? Naprawdę wystarczy pobić się z kimś w celi, żeby gliny wypuściły zatrzymanych?

Babska logika rządzi!

Pomysł jest ciekawy, ale wykonanie pozostawia nieco, a nawet niemało, do życzenia. Nie będę powtarzał tego, co zostało już powiedziane przez moich przedmówców. Trudno się czyta z takimi błędami. Pozostaje mi tylko życzyć Ci powodzenia z następnymi utworami! :D 

OPKo tajm! (czyli Ochotnicze Pogotowie Komciowe, jak Imperium – kontratakuje! ;-) )

 

Kilka typów błędów (nie wymieniam wszystkich):

Bo gdy zachodzi taka potrzeba, a co i rusz zachodzi. Stefan udaje się do toalety w swej niewielkiej altance i przywdziewa magiczne rajtuzy.

Po tym zdaniu wiedziałem, że Autor jest mocno na bakier z interpunkcją lub nie sprawdza tekstu na okoliczność autokorekty. Po co ta kropka w środku po “zachodzi”???

, śmierdzącym starym capem, facetem.

no jak już mamy pejoratywnie nacechowanego “capa” w dodatku z przymiotnikami w rodzaju męskim – to po co dodawać “facetem”?

 

Skoro Stefan był trzeźwy, to jaki alkohol obniżał moc rajtuzów?

 

To tak: jeśli to miała być autoirioniczna humoreska z drobną szpilką na różnych autorów kolejnego klona typu fantasy, to

– humor rynsztokowy, a co gorsza, żarty nei są zabawne

– napisane niechlujnie, nie poprawione

– pointa godna żenującego dowcipu prowadzącego.

 

Fatalny tekst. Pomysł może i dobry, ale wykonaniem spierniczony zupełnie. Chciałem się pośmiać i nie mogłem :-( A sama idea bohatera-menela i pijanego Świętego to przecież kopalnia zabawnych gagów, w konwencji od romansu z gejowskimi i politycznymi podtekstami po możliwą parodię “epickich” pojedynków superbohaterów… Gdybyś się tylko do tego przyłożył, Autorze.

 

Do tych co czytają najpierw komentarze: omijać tego szorta szerokim łukiem, szkoda czasu.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Miało być śmiesznie, ale wyszło tak sobie. Wykonanie też bardzo przeciętne. 

Wykonanie niestety pozostawia wiele, naprawdę wiele do życzenia. Pomysł – kategoria: słabe. O błędach nie wspomnę.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Pewnie miało być zabawnie – nie jest. Powinna być fantastyka – nie ma. Jeśli był tu jakiś pomysł – został pogrzebany fatalnym wykonaniem. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka