- Opowiadanie: syf. - Januś miał przyjaciela

Januś miał przyjaciela

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Januś miał przyjaciela

 

1

– Januś, gdzie żeś się włóczył. Tyle razy ci mówiłam, że nie wolno chodzić poza wioskę. Szczególnie przez tory. – Powtórzyła: – Nie wolno przy torach.

– Mamo – powiedział chłopiec. – Józio i Maciuś chodzą. A poza tym ja mam tam przyjaciela.

Pomyślał o obietnicy, którą mu złożył.

– Już ja porozmawiam z ojcem. On ci pasem z dupska wybije tego przyjaciela.

– Mamo, nie! – Januś zaczął płakać. – Nie!

 

2

Mimo bólu tyłka i pleców, mimo pręg, które piekły podczas chodzenia, mimo pewności, że wieczorem znów oberwie od ojca, chłopiec z rana zwinął z worka kilka garści nasion fasoli, dwie pajdy chleba i trochę słoniny, a potem czmychnął za próg chałupy. Bał się kolejnego lania od ojca, ale dał słowo przyjacielowi. Pognał w kierunku lasu.

Mijając zabudowania wsi, słyszał pianie kogutów, nawoływania gospodarzy, którzy jako pierwsi ruszyli w gumna. Zaspany Józio za postronek prowadził krowę na łąkę. Maciuś pewnie jeszcze spał.

Chłopiec był już niedaleko nasypu kolejowego, gdy usłyszał łoskot nadjeżdżającego pociągu; dziadek mówił, że na takie pociągi nie wolno patrzeć. Januś zatem położył się na ziemi między krzakami twarzą do ziemi. Leżał tak, aż ucichło turkotanie kół.

Zaraz potem przyjechali niemce; dziadek mówił, że na nich też nie wolno patrzeć. Chłopiec jednak lubił oglądać ciężarówki, karabiny i mundury. Pojazd jechał wolno, więc żołnierze wypatrzyli ruch w krzakach. Januś zesztywniał, gdy zobaczył, że mierzą w jego stronę. Potem jednak, gdy esesmani zorientowali się, kto hałasuje za dorodnym, ociężałym bzem, roześmiali się, a jeden wyciągnął z kieszeni cukierka i rzucił go na pobocze.

Januś jak najszybciej wyskoczył z zasłony, żeby nie zgubić słodkości z oczu.

Tamci rechotali jeszcze głośniej.

Potem również znikli w oddali.

 

3

Chłopiec dopadł do tunelu dla zwierząt pod nasypem. Kucając, przeszedł na drugą stronę. A potem już szybkim biegiem przez kartoflisko, przez łąkę i był w lesie.

Parujące na sierpniowym słońcu lepkie żywice drzew rozsiewały odurzającą woń. Wysokie sosny trzeszczały na wietrze. Igliwie skrzypiało pod butami.

Januś ruszył sobie tylko znaną ścieżką do parowu, gdzie krył się jego przyjaciel.

Dotarł na miejsce, gdzie na posłaniu z mchu zostawił go wczoraj popołudniu, ale nikogo nie było.

 

4

– Tu jestem – usłyszał za plecami.

Przyjaciel stał na wzniesieniu. Wstęgi światła, przebijające się przez korony drzew, błyszczały na jego pancerzu. Jedna jego ręka kończyła się długim szpikulcem, a druga zakrzywioną wielką szablą.

Chłopiec, gdy poznał przyjaciela, myślał, że to rycerz na koniu. Potem jednak okazało się, że nie ma żadnego konia. Jeździec i jego wierzchowiec to jedno i to samo; jak gdyby byli zrośnięci. Zbroja, broń, a nawet przerzucona przez plecy lamparcia – jak oświadczył przyjaciel – skóra były jego naturalną częścią. Również piękne orle skrzydła na plecach. Krył się w lesie i był głodny, nim Januś go znalazł. Pod opieką chłopca odżył.

– Dziękuję ci – powiedział, widząc dary. Nadział słoninę na szpikulec i przybliżył do swoich ust, podczas gdy fasolę zaczęła spożywać końska głowa.

– Mama mówi, że nie mogę tu chodzić – zaczął chłopiec – bo jest niebezpiecznie. Nie wolno chodzić przy torach.

– Mama dobrze mówi – odparł przyjaciel – ale musisz mi przynieść jeszcze trochę jedzenia, żebym mógł wydobrzeć. Wtedy odejdę.

– Nie chcę, żebyś odchodził. – Januś pogładził końską głowę.

– Wiem, ale jest wojna. Tak trzeba.

– Pójdę już, to mama nie będzie zła – powiedział chłopiec. – Jutro przyjdę.

 

5

Tak samo jak poprzedniego dnia Januś wyszedł rano z domu. Tym razem nikt go nie zlał na kwaśne jabłko. Nawet mama była miła. Zabrał trochę jedzenia i ruszył przed siebie.

Pociąg nadjechał, gdy chłopiec był już u końca tunelu pod nasypem. Mały rzucił się na ziemię, żeby przeczekać. Stuk, stuk, szum. Stuk, stuk, szum… Przejazd trwał strasznie długo.

Nagle przez cichnące łomotanie kół zaczęły przebijać się odgłosy wystrzałów – od strony wioski.

Jeden, drugi i trzeci.

Ktoś potrząsnął Janusiem.

– Pomóż, pomóż mi. – Szarpał nim trochę starszy, wychudzony chłopaczyna. W oczach miał łzy, na ramieniu przepaskę z żydowską gwiazdą. – Pomóż, proszę, nie zostawiaj mnie.

Kolejny strzał.

Narastał warkot silnika wojskowej ciężarówki. Januś zrozumiał, że żołnierze zaraz zajrzą do tunelu, a pewnie przez niego przejdą. Popatrzył na drogę. Popatrzył na tego drugiego chłopca.

– Skąd ty się wziąłeś? – spytał.

– Z pociągu – wyłkał tamten. – Mama mnie wypchnęła przez drzwi. Proszę, ukryj mnie.

– Musimy uciekać – powiedział, zrozumiawszy, dlaczego jego mama zabraniała chodzić przy torach. – Tam, w las. Tam jest mój przyjaciel.

Zaczęli biec.

 

6

Kolejny strzał. Kula świsnęła koło ucha. Piach w zębach.

Byli już na skraju kartofliska. Została im jeszcze tylko łąka, by skryć się w lesie, ale żołnierze zaczęli strzelać. Złe niemce; dziadek miał rację. Zły był ten cukierek.

Chłopcy wtulili się w ziemię, nie mogąc już nic więcej zrobić.

Piechurzy, wołając coś w obcym języku, zbliżali się.

– Jak się nazywasz? – szepnął chłopiec.

– Icchak.

– Ja jestem Januś.

Żołnierze byli coraz bliżej.

– Już po nas – płakał uciekinier z pociągu. – Zabiją nas.

Januś nie panikował; czuł, że przyjaciel nie opuści go w potrzebie.

– On przyjdzie i nas ocali – powiedział z pewnością w głosie.

Drugi chłopiec nic nie powiedział.

Nagle żołnierze zaczęli krzyczeć ze strachu i strzelać na oślep.

Spomiędzy drzew wyszedł przyjaciel chłopca; Januś chciał zaklaskać, widząc jego masywną, wysoką sylwetkę. Złowroga szabla i ostry szpikulec błyszczały w porannym świetle. Skrzydła łopotały na wietrze. Pancerz odbijał kule.

Przyjaciel ruszył w galop. Chłopiec podniósł głowę, by obserwować, jak szabla rozbija niemieckie głowy, jak kopyta tratują czarne mundury, jak szpikulec przekłuwa oficera esesmana. Biało-czerwona opaska dumnie zdobiła rycerskie ramię.

Przyjaciel zatrzymał się przy Janusiu.

– Ty, uciekaj – rzekł do żydowskiego chłopca.

– Uratowałeś nas! Dziękuję! – wykrzyczał rozradowany Januś. – Dziękuję! Mam dla ciebie jedzenie.

– Dobrze, daj. Spisałeś się na medal. Nie ma lepszego przyjaciela od ciebie.

 

7

Szczęśliwy Januś wrócił do domu.

Następnego dnia o świcie, w czterech ciężarówkach, przyjechali esesmani. Tatę Janusia i pozostałych tatusiów spędzili za stodołę i tam zastrzelili. A mamę, chłopca, Maciusia, Józia i innych oraz ich mamy wywieźli do Oświęcimia. Wieś spalili do fundamentów.

Husarz tymczasem ruszył lasami szukać nowego przyjaciela, który go nakarmi.

 

Koniec

Komentarze

jako pierwszy ruszyli w gumna

A nie jako "pierwsi"?

wychodzony chłopaczyna

wychudzony

Mama dla ciebie jedzenie.

mam? :)

Co do wrażeń – napisane dobrze, tematyka trudna… ale co miałam na koniec wynieść? Nie wiem. Źli Niemcy zabijają wszystkich? Źli Niemcy, źli…

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Mama dla ciebie jedzenie – coś tu nie gra.

UWAGA, SPOILER!

Niemcy źli? Owszem, ale tak naprawdę Niemcy z opowiadania zrobili dokładnie to, czego można się było po nich w danej sytuacji spodziewać. To “przyjaciel” Januśa w efekcie okazał się tym złym, bo narażał dziecko i całą wioskę.

Każdy zna przysłowie – gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. To opowiadanie jest o tym, że czasem bywa inaczej – gdzie dwóch się bije, tam trzeci najbardziej zbiera po głowie. W naszej historii niestety często tak bywało. Gorące głowy walczyły za słuszną sprawę, ale niestety nie licząc się z kosztami. A przecież, jeśli walczy się o czyjąś wolność, warto, aby przeżył ten, kto ma tej wolności zaznać.

Mnie się tekst bardzo podobał.

Chyba wolałabym, żeby autor mi wytłumaczył, co chciał przekazać :P

Ale nadal tego nie czuję Unfallu… Husarz okazał się gnidą, Januś był głupiutki, a jak na realia, w których osadzono opowiadanie to wyjątkowo całość ani mnie nie ogrzała, ani nie wyziębiła.

 

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Ja tam mam swoją interpretację, ale też się ostatnio trochę boję interpretowania tekstów syf.a publicznie (zwłaszcza, że tu mi do mojej interpretacji jakoś kontekst nie do końca pasował, więc interpretacja może okazać się błędna). No to napiszę tylko, że mi się podobało. :)

No taką fantastykę to ja lubię, brawo. :-)

Tenszo, z tekstu wyniosłem dokładnie to samo, co Unfall. Choć to wszystko oczywiście czarno-białe nie jest.

Dłuższa recenzja w drodze.

Popraw tylko “Mama dla ciebie jedzenie.” pod koniec szóstego rozdziału.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Dzięki za literówki – poprawione. 

brajt w pewnym sensie może czuć się inspiracją do powyższego opowiadania.

Tenszo – co do tłumaczenia przekazu – ja myślę, że opowiadanie dane publice żyje swoim życiem i moja interpretacja teraz nie jest wcale bardziej uprawniona niż innych czytelników.

ocho – jak nie chcesz publicznie, to możesz na pw; z chęcią zapoznam się z pomysłem.

Unfallu – ; )

I po co to było?

Tytuł – świetny

Język – szorstki, chwilami niedbały, jakby spieszony, w sam raz dla narracji tekstu z takim bohaterem, żyjącym w tych właśnie czasach. Stylizacja fajnie wprowadza w klimat.

Tło – scenka z życia rodzinnego, obrazek wsi, pociąg, ciężarówki z Niemcami – bardzo mi się to wszystko podoba.

Januś – jest dzieckiem i zachowuje się jak dziecko. Jest prostym chłopcem ze wsi i myśli jak prosty chłopiec ze wsi.

Husarz – jedyny element fantastyczny, za to trafiony. Oczywista personifikacja naszej partyzantki,  z punktu widzenia okolicznych mieszkańców często sprowadzających kłopoty darmozjadów (a potem po latach ci sami okoliczni mieszkańcy potrafią się chwalić, kto to w ich okolicy się nie ukrywał lub nie działał). Ale dzięki odwołaniu do historii, zwłaszcza tej najbardziej mitologizowanej, widzimy ją w szerszym kontekście. Na przykład całego państwa, dążącego do realizacji celów po trupach, wliczając własnych rodaków w koszty.

Fajne jest to, że z jednej strony nie ma w opowiadaniu moralizowania i wskazywania co jest dobre a co złe (bo nie można w tym kontekście patrzeć na Janusia i jego cukierka), a z drugiej nie ma próby pokazywania tego, że każdy kij ma dwa końce – nie ma próby usprawiedliwiania Husarza, ale też nie ma wskazywania, że tak właśnie powinno być i Januś powinien być dumny, że zginął w imię obrony Ojczyzny (lub jak kto woli – ubicia paru Niemców). Jest sucha relacja.

Finał – krótki, bez próby pokazywania wszystkiego, w sam raz. Zasadę “nie opisuj – pokazuj” zbyt często stawia się jako niepodważalny dogmat – tutaj akurat sprawdził się rzeczowy opis. Pokazywanie mieliśmy wcześniej i ten kontrast też jest fajny.

 

brajt w pewnym sensie może czuć się inspiracją do powyższego opowiadania.

Tak, czułem to przy czytaniu. :) Co ciekawe – podobają mi się u Ciebie te rozwiązania, które są odmienne od zastosowanych przeze mnie.

 

EDIT: Kilka razy ten komentarz edytowałem, ale już chyba skończyłem.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Szkoda, że to takie krótkie…

Nagle przez cichnący łomotanie kół zaczęły przebijać się odgłosy wystrzałów

 

Na przykład całego państwa, dążącego do realizacji celów po trupach, wliczając własnych rodaków w koszty.

Taka też była moja pierwsza myśl po przeczytaniu tego tekstu. Dla mnie było odrobinę za krótkie, jakby miejscami trochę za bardzo przyspieszało. Ogólnie bardzo dobre.

 

 

 

Smutna kobieta z ogórkiem.

Bardzo dobrze napisane. Z mocnym przekazem. Podobnie jak brajt doceniam, że w końcówce mamy tylko krótki, rzeczowy opis.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dzięki za komentarze.

I po co to było?

Brawo. Bardzo dobry tekst. Pięknie wykorzystuje krótką formę do przekazania zwartej historii. O tym, że jest dobrze napisany, właściwie nie ma co wspominać, bo wszyscy tu wiedzą, że dobrze piszesz. No i zakończenie – świetne.

Ciekawy tekst. Mimo że nie lubię wojennych klimatów.

Unfall ma rację.

Babska logika rządzi!

Jeszcze jedno mi się podoba. Brak pokazywanych przez bohaterów emocji. Januś bardziej się przejmuje tym, że dostanie w tyłek od ojca niż wydarzeniami pod koniec.

 

Swoją drogą:

Tym razem nikt go nie zlał na kwaśne jabłko. Nawet mama była miła.

To się nazywa death flag… ;-)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Januś bardziej się przejmuje tym, że dostanie w tyłek od ojca niż wydarzeniami pod koniec.

Myślę, że tak to jest z małymi dziećmi ; )

 

Poza tym miło mi, że się podobało.

I po co to było?

Świetne, świetne, świetne!

Nie podstawiłem sobie za husarza polskiej partyzantki, nie uważam też, że był gnidą. Jeśli taki miałeś zamysł, syf.ie, to opowiadanie odrobinkę traci w moich oczach. Żeby tak się nie stało, zapominam o ewentualnej publicystyczej jego stronie i pozostaję przy fantastyce.

(zjadło Ci spację w “popołudniu”)

O kurwa.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Dju, złamałeś regulamin ; )

 

nie uważam też, że był gnidą. Jeśli taki miałeś zamysł, syf.ie, to opowiadanie odrobinkę traci w moich oczach

Ja raczej nie miałem zamiaru formułować żadnych ocen; to zostawiam czytelnikom. Ja tylko wymyśliłem tego, co tam żyje w tym lesie ; )

I po co to było?

Nie, bo w tym przypadku kolokwializm jest uzasadniony literacko. Inaczej wrażenia, jakie zrobił na mnie tekst, nie umiałem wyrazić.

Brawo.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Aaa – no to dzięki za uznanie ; )

I po co to było?

Pod pewnym względem Twoje bardzo dobre opowiadanie przypomina mi inne, niedawno publikowane. Przypomina, bo jeszcze mocniej związałeś czas i miejsce z realiami przeszłości. Ale zrekompensowałeś to obecnością pierwiastka niepodważalnie fantastycznego, a do tego mającego i wymiar symbolu, i wartość krytycznej aluzji.

Pozostaję pod wrażeniem.

Bardzo ciekawy głos w dyskusji, zarówno tej ogólnonarodowej, jak i tej na temat elementu fantastycznego zainspirowanej przez brajta w HP. Równie dobrze wszak można byłoby husarza zastąpić rannym partyzantem, czemu nie? A jednak wtedy opowiadanie byłoby właściwie pozbawione może nie sensu, ale zaskoczenia, napięcia, oryginalności. Tymczasem husarz wznosi je na zdecydowanie wyższy poziom, z tekstu publicystycznego awansuje do rangi Literatury przez wielkie L, czyni je zapamiętywalnym i powoduje wstrząs u czytelnika. Może momentami tekst sprawia wrażenie pisanego zbyt szybko, ale zdecydowanie zalety przeważają.

Poważne komentarze się posypały ; )

miło mi 

I po co to było?

Wow! Naprawdę dobre opowiadanie. :) Jedyne do czego mogę się przyczepić to to że jest strasznie przewidywalne, łatwo domyślić się co zdarzy się za chwilę.

Nie dziw się, że komentarzami sypnęło! Ja się jeszcze dorzucę – nigdy nie myślałam o partyzantach z ukazanej w tym tekście strony, także dziękuję Ci. Naprawdę dobre opowiadanie i bardzo zgrabny element fantastyczny.

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

Świetny tekst. Jak pierogi z fasolą – łyka się go szybko, ale nie daje prędko o sobie zapomnieć (w razie wątpliwości – tak, to jest komplement).

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Ja postępowanie husarza zinterpretowałem w sposób zdecydowanie negatywny, chociaż jak czytam tutejsze komentarze, to widzę, że jest tutaj też drugie dno. Muszę pochwalić świetnie wykorzystane zabiegi literackie, a sama historia jest jak najbardziej w porządku.

https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!

Podobało się :) Taki styl narracji bardzo mi odpowiada – język prosty, ale zgrabny, pasujący do czasu, miejsca i bohatera. Bez silenia się na wydumane zdania. Bez dłużyzn. Z akcją. Dałem się wciągnąć i poczułem emocje, kiedy “niemce” gonili chłopaków. Ach, żeby im się udało! – myślałem sobie. I bardzo się ucieszyłem, kiedy husarz pogonił szwabów. Więc wyzywam na pojedynek tych, co uważają, że był gnidą. Husarz nie mógł zrobić nic innego – to nakazywało mu sumienie, honor, obowiązek i wszystkie inne wzniosłe takie tam. Ale przecież na Oświęcim nie pójdzie. A jeść trza. Ale to kolejny plus – ludzie sami interpretują to na tysiąc sposobów, pewnie często wprowadzając w zdumienie samego autora. To nie lada sztuka. Brawo!

I to się nazywa fantastyka wyższych lotów …

Mogłabym standardowo – znakomite opowiadanie, ale trafniejsze wdaje mi się stwierdzenie dj Jajka z jego pierwszego postu, więc zacytuję: “O, kurczę!” Do tej chwili Januś… uparcie siedzi mi w głowie, choć przeczytałam go wczoraj. Język, forma, alegoryczny huzar-centaur wyposażony we wszystkie atrybuty naszej narodowej mitologii – podziw i szacunek.

Wszyscy wszystko napisali. Dołączam do grona będących pod wrażeniem.

Sorry, taki mamy klimat.

Super

Dzięki wszystkim za komentarze ;  )

I po co to było?

Chciałem, w ramach OPKowego dyżuru ciś mądrego napisać, ale brajt, Unfall, AdamKB – ubiegli mnie.

 

Podobnie jak brajt, odczytałem fantastyczną postać jako swoistą personifikację polskiej partyzantki, z jej niejednoznaczną postawą wobec i bezwzględnym wykorzystywaniem okolicznej ludności do zaspokajania własnych, zapewniających przeżycie (bo motywacja JEST ważna) potrzeb. Stylizację/język dobrałeś świetnie – prostą, niewydumaną, jak główny bohater.

No.

To będzie nominacja :-) Pobiłeś lekko brajta. Wybacz brajcie, ale u syf.a jest więcej i mocniej ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki za miłe słowo.

I po co to było?

Pobiłeś lekko brajta. Wybacz brajcie, ale u syf.a jest więcej i mocniej ;-)

Oj tam oj tam, z dobrym tekstem nie wstyd przegrać. ;-) Ale ja się nie poddam!

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ale ja się nie poddam!

 

Czekam zatem na kolejne Twoje opowiadanie okołowojenne. Ty wybierasz temat, jak wrzucisz, to ja spróbuję w odpowiedzi tekst machnąć.

I po co to było?

Bardzo chętnie, ale nie obiecuję, że szybko, bo w tej chwili ostro piszę na konkurs (nie, nie Koegzystencję). Swoją drogą od jakiegoś czasu mam ochotę napisać coś blisko tematyki “Ziemi niczyjej”, “Bożego Narodzenia” lub “Bardzo długich zaręczyn” – czyli opowieść prosto z frontu.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Zajrzę w wolnej chwili.

I po co to było?

“Po południu” rozdzielnie, Syfie.

 

Hm, nie wiem, co o tym myśleć. Nie do końca widzę przesłanie, więc może jest za głęboko, bym je dostrzegła. Komentarze dużo mówią, ale widocznie za mało domyślna jestem, by aż tak rozbudowaną interpretację z tekstu wyciągnąć.

 

Ogólnie mam ostatnio wrażenie, że wystarczy napisać tekst poruszający kwestię żydowsko-niemiecką, by wszyscy mówili “o, trudna tematyka, dobry tekst”.

 

Wybacz, Syfie, to tylko taka obserwacja.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ogólnie mam ostatnio wrażenie, że wystarczy napisać tekst poruszający kwestię żydowsko-niemiecką, by wszyscy mówili “o, trudna tematyka, dobry tekst”.

Stąd też w dużej mierze brał się mój komentarz. Miałam uczucie, że gdyby opowiadanie osadzone zostało w jakimś zmyślonym kraju na tle zmyślonej wojny to niewiele by zostało z rzekomego przesłania… i pewnie nie spotkałoby się z tak pozytywnym odbiorem ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Stąd też w dużej mierze brał się mój komentarz. Miałam uczucie, że gdyby opowiadanie osadzone zostało w jakimś zmyślonym kraju na tle zmyślonej wojny to niewiele by zostało z rzekomego przesłania

 

No tak, tylko że to raczej nie za bardzo jest tekst o przesłaniu uniwersalnym. Raczej takim trochę regionalnym. :)

A co zostałoby z “Człowieka z Wysokiego Zamku”, gdyby osadzić akcję w jakimś zmyślonym kraju? Co zostałoby z “Rzeźni numer 5”? Wreszcie co zostałoby z trylogii Sienkiewicza, gdyby przerobić ją na fantasy w zmyślonym świecie? ;-)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Gdzie tu jest, joseheim, tematyka żydowsko-niemiecka, bo w stuporze zdumienia siedzę i myślę i znaleźć nie mogę?

Żyd pojawia się tutaj jako element fabularny, historyczne niemalże uzasadnienie rzezi na wiosce Janusia – ot, element dekoracji, popychający akcję do przodu. Tekst syfa to, jak mi się wydaje, tekst polskowojenny, czy też wręcz polsko-polski, nie niemiecko-żydowski.

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Myślę, Psycho, że gdyby zamiast Niemców byli Rosjanie, a w tekście nie padłoby określenie “żyd”, byłby jednak przyjęty nieco inaczej… I nie chodzi o to, by koniecznie wokół tego skupiała się fabuła. Tylko o to, że to w ogóle występuje i kreśli pewne konkretne tło.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ok, rozumiem, że tło nieraz odgrywa ogromną rolę, ale tutaj mam wrażenie, że nie do końca tak jest. Otoczenie zostało wykorzystane powiedzmy… typowo. Są pokazane charakterystyczne elementy tamtej smutnej rzeczywistości i nad wyraz z polskością kojarzący się wojownik. Ale łączą się nijako, niewiele moim zdaniem z całości wynika i po prostu po odarciu z tych realiów niewiele by zostało, choć z drugiej strony one same w sobie wcale temu opowiadaniu niezbędne nie są.

Po prostu mam odczucie, że opowiadaniu poza tłem potrzebny jest pomysł ;) 

Ale nie oszukujmy się niektóre tła są przez ludzi odbierane z automatu przychylniej.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Myślę, joseheim, że szukasz czegoś na siłę.

Gdyby zamiast Janusia był maleński Sergiej, a zamiast żydowskiego chłopca drugi, zabiedzony Ukrainiec, gdyby zamiast husarza pojawił się tryzub, a w pociągach pojawiło się zamiast nazistów – Ludowe Wojsko Polskie; lub gdyby rzecz działa się w górach, w wagonach zostawiamy LWP, Januś jest Janusiem, ale napotyka wychudzonego, “leśnego” dzieciaka, a zamiast husarza – płomień żywy, to wtedy to opowiadanie nadal jest o tym samym i wzbudza takie same emocje, o ile tylko czytelnik kojarzy symbole. Niestety, historia polskich walk z banderowcami czy też pacyfikacja partyzantek AK takich ja ta “Ognia” są dużo mniej powszechnie znane niż okrucieństwa hitlerowskich wojsk. Ot, cała sprawa, naziści, żydzi, druga wojna – i mamy to osadzone w konkretnym miejscu, czasie, wielokrotnie dobrze udokumentowanych realiach. Jest łatwiej czytelnikowi zbudować sobie punkt odniesienia poprzez skontrastowanie “tych dobrych” z “tymi złymi” i rozbudzić w sobie wątpliwość, czy w ogóle są jacykolwiek “dobrzy”.

 

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Myślę, Psycho, że niczego nie szukam, tylko zauważam, co mi się nasuwa po lekturze paru rzeczy, które ostatnio wpadły mi w ręce. I dzielę się spostrzeżeniem.

Nie atakuję tego konkretnego tekstu, tylko zjawisko, a jeśli uważasz, że jednak atakuję tekst, to pozwól go bronić autorowi.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

jeśli uważasz, że jednak atakuję tekst, to pozwól go bronić autorowi.

Sens zabawy, jak podejrzewam, jest taki, żeby autor tekstu bronić nie musiał ; )

I po co to było?

Właściwie mój poprzedni komentarz głupio zabrzmiał, bo nie miałam zamiaru pisać, że “atakuję” to zjawisko, heh. Natomiast poczułam się zaatakowana przez PsychoFisza – jednak dyskutować z nim nie zamierzam, bo uważam, że nie ma o czym. On ma swoje zdanie, ja swoje, i niech tak pozostanie.

 

I też uważam, że nie chodzi o to, by autor bronił swój tekst ; ) Wybacz, że akurat w Twoim wątku, Syfie, poszło trochę niepotrzebnego offtopu.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Przeglądałem ostatnio cały katalog Prószyńskiego i zadziwiło mnie, jak wiele książek w księgarni internetowej to właśnie tematyka żydowsko-niemiecka. Relacje tych, którzy przetrwali, przemyślenia rodzin hitlerowskich oprawców, zwykła beletrystyka gettowo-obozowa… pewnie po jedną czy dwie z tych książek sięgnę, zwłaszcza tych dotyczących spraw krakowskich.

Mam bardzo częsty kontakt z obcokrajowcami przyjeżdżającymi do Krakowa na weekend, do pracy czy na Erasmusa. I prawie wszyscy oni jadą do Auschwitz, wszyscy zwiedzają Kazimierz, tereny samego getta i obozu w Płaszowie raczej mało kto, bo bardzo niewiele po nim zostało. Ale ci ludzie chcą o tym słuchać. Nawet ci, dla których z racji pochodzenia sprawa jest zupełnie obca (bo co takiego Nepalczyka obchodzi holokaust czy II Wojna Światowa w ogóle), chcą o tym słuchać, bo to opowieści o bardzo uniwersalnym charakterze.

I nic dziwnego, że fantastyka w ten świat powoli wkracza. Powiedziałbym, że czas najwyższy. Polecę Ci zresztą świetną japońską książkę science-fiction “Ame no Hi no Iris”, o robotach zesłanych do obozu koncentracyjnego. Na baka-tsuki znajdziesz angielskie tłumaczenie, ale sama strona ma obecnie jakieś problemy techniczne.

A czy mamy zjawisko na portalu… odniosę się do tego, skąd ja małego Żyda wziąłem u siebie. Otóż w planowanym początkowo długim opowiadaniu miał być polskim chłopcem. Opowiadanie miało być o dzieciach, które próbują się odnaleźć w trudnej sytuacji, a umiejscowienie akcji w czasach II Wojny Światowej to dla mnie naturalny krok – mieszkam 200 metrów od siedziby gestapo, kilometr od hitlerowskiego więzienia. Codziennie przechodzę obok miejsc, w których ginęli ludzie – choćby na boisku przy mojej podstawówce, gdzie młodzi chłopcy z Hitlerjugen uczyli się strzelać do swoich rówieśników. W takich miejscach wyobraźnia pracuje. Tobie jako mieszkance Łodzi też pewnie nie jest to obce.

Niestety w wyciętej z planu opowiadania konkursowej scence nie było już miejsca na to, aby pokazać cały kontekst, czyli dlaczemu ci wredni Niemcy w ogóle chłopaka gonią. Zrobienie z niego Żyda może spłyciło warstwę interpretacyjną, ale za to załatało poważną dziurę w warstwie przyczynowo-skutkowej.

W “Januś miał przyjaciela” Żydek z kolei robi przede wszystkim za element posuwający fabułę do przodu, jak już zostało zauważone.

EDIT: Mi się o wiele bardziej od fantastycznej wersji opowiadań Borowskiego marzy fantastyczna wersja “Chłopców z Placu Broni”.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Prawda to, ilekroć mijam “Rote Haus” przy ul. Kościelnej, coś mi się w brzuchu przewraca.

 

Brajcie, nie chodzi o to, że czepiam się, że nagle na portalu wszyscy straszą Niemcami i Żydami, bo to przecież nieprawda. Nie musisz też tłumaczyć, dlaczego napisałeś taki czy inny tekst ; ) Każdy pisze co mu w duszy gra, i dobrze.

 

Wiem też, że to są tematy ważne i trzeba o nich mówić – są ludzie którzy mówić chcą i są tacy, którzy chcą o tym słyszeć. Co nie zmienia faktu, że nadal odnoszę wrażenie, że w wielu przypadkach samo umieszczenie fabuły danego utworu w takich a nie innych realiach sprawia, że w oczach czytelników stają się one o półkę lepsze niż byłby w realiach innych. Nawet jeśli te realia nie mają wpływu na fabułę. Dlatego też slowa takie jak “Żyd” obecnie są slowami-kluczami i rozważny autor powinien je – moim zdaniem – stosować ostrożnie.

Każda historia umieszczona w czasach wojennych, nawet prosta, obyczajowa, nie mająca wiele albo zgoła nic wspólnego z samą wojną, jest straszniejsza i bardziej przejmująca niż wydawałaby nam się, gdyby umieszczono ją w innych czasach.

I nadal – nie mówię o tekście Twoim czy Syfa, tylko o ogólnej zasadzie.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Jose,

 

Nie wiem dlaczego odniosłaś wrażenie, że cię atakuję – być może to rękojeść noża wystająca z twoich pleców na wysokości serca, może łyżka tkwiąca w oku, a może dziury po kulach w brzuchu lub ślad po szubienicznej pętli na twej szyi, czyli naturalne elementy kobiecej urody, które nijak z atakiem skojarzone być nie powinny, bo i dlaczego – zapewniam cię jednak, że nie atakowałem. Gdybym atakował, odczułabyś nieprzyjemne mrowienie czułych słówek, błysk śnieżnobiałych kłów pośród szerokich uśmiechów, zalotny blask w oczach i szereg innych tego typu obrzydliwych zjawisk ;-) Twój pierwszy komentarz zrozumiałem jako odniesienie do szortów brajta i syf.a, w których, akurat w tych, autorom udało się uciec od tła dla tła i – jak sądzę – umiejętnie zagrać na emocjach czytelnika.

 

Co do samego stwierdzenia, że historia (…) umieszczona w warunkach wojennych jest straszniejsza i bardziej przejmująca – zgodzę się. To działa przecież na takiej zasadzie kontrastu, okrutne, bezwzględne otoczenie wojny i nawet zwykła, lecz przez owo środowisko dla swoich bohaterów znacznie trudniejsza niż w normalnych czasach – opowieść. Nie zgadzam się jednak, że to tak łatwo wpływa na pozytywną ocenę tekstu, jakkolwiek zgadzam się, że jest znaczącym chłytem małketingowym, ułatwiającym uatrakcyjnienie opowieści na równi z np. umieszczeniem w fabule pokrzywdzonego dzieciaczka.

 

Nie czuj się atakowana. Czuj się dyskutowana. Przeczytałem swój komentarz wzdłuż i wszerz, rozważam nawet jego rozbiór literka po literce – nie znajduję jednak w nim ataku na ciebie. Daj może znać, co szczególnie cię ugryzło, abym mógł tego typu sformułowań unikać w przyszłości. A to, że sie nie zgadzam z czyjąś opinią, nie oznacza, że od razu tę osobę muszę zabić i zjeść – choć przyznaję, takie działanie ułatwia osiągnięcie jedynej słusznej konkluzji w dyskusji ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A ja to skomentuję tak:

(chodzi o urazy między autorami/postami itd, a nie jakieś inne, historyczne, bo pamiętać trzeba, o!)

:-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Bardzo ciekawy kawałek prozy. Mieści się w przelatujących przez Polskę ostatnimi czasy dyskusjach, w których inaczej, z innej strony próbuje się spojrzeć na  stereotyp (problem?) polskiego patriotyzmu i polską "martyrologiczną" historię (myślę tu o burzach nad książkami "Obłęd '44" i "Takie piękne samobójstwo"). Jednocześnie ma większą skuteczność i pokazuje w czym kryje się zapominana często siła prozy, literackiej zwięzłości – moc kilku zdań ostatniego podrozdziału jest potężna i jest w jakimś stopniu oczywiście komentarzem autora, ale tak z premedytacją podanym, że ważniejsze jest iż wywołuje komentarze i emocje czytelników. Mało kto zwrócił uwagę, że właśnie forma w opowiadaniu syf.a jest chyba najistotniejsza – prostota tej historii,  oszczędność językowa, zero pisarskiego rozbuchania –  twórcza świadomość rządzi :) W tym miesiącu ludziom nie chce się nominować, a ten tekst jak najbardziej na nominację zasługuje.

Dzięki za komentarz.

 

W tym miesiącu ludziom nie chce się nominować,

Bywa ; )

I po co to było?

Jako że chcę nominować…

Nie lubię ponurych opowiadań. Nie lubię opowiadań, w których dzieciom dzieje się krzywda. Nie lubię braku happy endów…

Ale to…

Podpisuję się pod pierwszym komentarzem Dj. W pozytywnym znaczeniu, oczywiście.

Tekst wstrząsnął i zabolał.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

W tym miesiącu ludziom nie chce się nominować,

Po co nominować? Skoro już DJ powiedział “o kurwa”, to może i piórkiem nagrodzi, tym razem, dla odmiany, dobry tekst ;D

(nie, nie mogłem się powstrzymać)

Sorry, taki mamy klimat.

O ty małpiszonie złośliwy :-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Oj tam, oj tam, z uśmieszkiem przecież było, więc to nieprawdziwa złośliwość, o!

Sorry, taki mamy klimat.

Toż ten małpiszon też taki nie do końca realny ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Tekst wstrząsnął i zabolał.

Miło mi ; )

 

Toż ten małpiszon też taki nie do końca realny ;-)

Pod “I kręgiem” dyskusja stała na nieco wyższym poziomie ; P

I po co to było?

Zawsze mogę napisać coś oburzającego. ;)

Co ty syfie opowiadasz? Pod “I kręgiem” królował pseudointelektualny bełkot, a tutaj, teraz i właśnie w tych krótkich, pozornie brutalnie szorstkich słowach – tkwi siła emocji i głębokich, sięgających jestestwa człowieczeństwa poglądów ;-)

 

Paniał, k..a? ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Istota człowieczeństwa: ryba wymyślająca od małpiszonów. ;-)

Babska logika rządzi!

Dobry tekst. Nie chce mi się nic więcej pisać, wracam na mundial.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Finkla ;-) I to komu – harrypotterowskiemu mieczowi ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Finkla ;-) I to komu – harrypotterowskiemu mieczowi ;-)

 

To boli, zwłaszcza że we wszelakich grach byłem Sethraelem, nim pierwszy tom HP został napisany, a może nawet i wymyślony. :( <poszedł płakać nad zbezczeszczonym nickiem>

Sorry, taki mamy klimat.

Bardzo oszczędnymi słowami napisałeś niezwykle poruszającą historię.

By wyrazić odczucia, których doznałam po lekturze, musiałabym skopiować komentarz dj Jajko.  

 

„…kto hałasuje za dorodnym, ociężałym bzem…” – Co spowodowało ociężałość bzu? Bo nie mogła to być obfitość kwiecia na krzaku, skoro rzecz dzieje się w sierpniu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

byłem Sethraelem, nim pierwszy tom HP został napisany

Czas na pozew o kradzież unikalnego i oryginalnego imienia… :-D Amerykańscy prawnicy na pewno wymyślą, jak z tego wycisnąć trochę grosza ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

By wyrazić odczucia, których doznałam po lekturze, musiałabym skopiować komentarz dj Jajko.  

Miło mi ; )

I po co to było?

Wiele zostało już napisane. Można snuć różne interpretacje, dopatrywać się przesłania. Mnie osobiście tekst nie poruszył, choć zdaje się taki był jego cel. 

Gdybym komuś streścił tę historię w paru zdaniach, zabrzmiałaby dość absurdalnie. Ale napisałeś to tak, Autorze, że postać przyjaciela budzi we mnie niepokój. I choć tematyka II wojny światowej została już wiele razy przerobiona, tym szortem dodałeś coś nowego – przesłanie, że nawet w tamtych czasach zło mogło czaić się w miejscach i rzeczach, o których historia nie wspomina. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

miło mi ; )

I po co to było?

Bardzo dobre, niepokojące  i literacko czyste, jakby wypreparowane. Naga refleksja.

Przeczytałam komentarze, dla mnie uniwersalne, a naszą historię i demony lepiej znamy i możemy opisać. Huzar – świetny.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dzięki :) 

I po co to było?

Nie dziękuj ;), z przyjemnością przeczytałam.

W porównaniu do “Kałuży…  “ było dla mnie klarowne, zrozumiałe, ale ja czasem cieżko “kumam”, niektóre rzeczy od razu, inne – nie widzę, ktoś musi mi pokazać kontekst, ramy. Uwielbiam przebijanie się przez teksty, zwłaszcza przeżute przez kogoś innego. Kilkukrotnie uczestniczyłam w takiej zabawie-nie zabawie rozbierania krótkich opowiadań (różnej maści). Niesamowite. Prześcigaliśmy się w interpretacjach. Klawiatury rozpalały się do czerwoności. Nie nadążaliśmy z czytaniem postów. I wreszcie pojawiało się Bingo, po którym spokojnie, już langsam langsam dokonywaliśmy szukaliśmy potwierdzenia, spieraliśmy się już mniej zapalczywie, aby na koniec z satysfakcją napisać – tak. 

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Mnie nie porwało :(

Przynoszę radość :)

Nie nadążaliśmy z czytaniem postów. I wreszcie pojawiało się Bingo, po którym spokojnie, już langsam langsam dokonywaliśmy szukaliśmy potwierdzenia, spieraliśmy się już mniej zapalczywie, aby na koniec z satysfakcją napisać – tak. 

 

No tak, tu też czasem tak bywało, że w komentarzach do opowiadań można było dostrzec wiele ciekawych rzeczy. 

 

Mnie nie porwało :(

 

Bywa, zapraszam do innych opowiadań :) 

I po co to było?

Zaczęłam czytać Twoje teksty, syfie i nie mogę przestać :(

Napisałabym “o kurwa”, ale co będę przedpiśców powtarzać. Takie rzeczy chcę w życiu czytać – tu na portalu, na papierze, na czytniku, w kinie w Lublinie… ;) ogromne wrażenie to na mnie wywarło. 

Miło mi, zapraszam zatem do kolejnych opowiadań. 

I po co to było?

Syfie, znam Twoje opowiadania, nadal jestem zauroczona Czernią – kto nie czytał, polecam :)

Przynoszę radość :)

Bardzo dobry szort. Opowieść, wykorzystane tło historyczne, puenta – wszystko zagrało w odpowiednich proporcjach i szarych barwach (zawsze Twoje teksty jawią mi się w szarych lub zgniłozielonych kolorach :D Taka osobliwa synestezja :P). Znaczy podobało się :)

dzięki :)

I po co to było?

Nowa Fantastyka