- Opowiadanie: darthrevanek - Krwiopijca

Krwiopijca

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Krwiopijca

 

 

 

Moment przebudzenia to moment powtórnych narodzin. Wszystko co było przedtem,przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Uczysz się na nowo poznawać świat, widzieć kolory, wąchać kwiaty, smakować jedzenie.

 

Ciało młynarza zniknęło pod wodą, smakował paskudnie. Krwiopijca właśnie się przebudził. Spoglądał na chlupoczący u swoich stóp strumień, odbierając go niczym wodospad spadający w otchłań kaskadami wody. Wciągnął powietrze sycąc się metalicznym zapachem pokrywajcym, jego ubranie. Z czułością zlizał ślady drogocennej substancji, z palców. Woda…To nie woda jest życiodajną cieczą. To krew, tak, życie powstało z krwi,tylko ona stanowi początek wszechrzeczy, jej struktura, jej energia, oczyszcza go i syci jednocześnie. Ta zawarta w niej boska cząstka, która odróżnia ją od każdej innej cieczy, nadaje kształt. Zapragnął więcej.

 

Dzieci Młynarza nie stanowiły dla niego problemu. Wzdrygał się przed obrzydliwością popełnianego czynu wiedząc, że to jedyny sposób na przetrwanie.Takie słodkie, takie niewinne, takie czyste… Z żalem oderwał kły od szyi chłopca. Wyssał wszystko i ze wszystkich. Powiódł desperackim wzrokiem po zdemolowanej izbie szukając czegoś jeszcze. Dopadł posadzki, dotykając wargami rozpryśniętych kropli

 

Mało, mało to ciągle było za mało. Zawył żałośnie przeczesując wszelkie zakamarki domu. Wszyscy żywiciele byli puści. Nagle coś powyżej huknęło o ziemię. W jednej sekundzie wbiegł na piętro.

 

Kana zmieliła w ustach przekleństwo, wciskając się głębiej w kąt szafy. Cholerny kocur, musiał strącić cholerną doniczkę, z cholernego parapetu akurat teraz. Na moment nim zatrzasnęłą za sobą drzwi, ujrzała jak zwierzak znika w korytarzu. Chwilę później dało się słyszeć żałosny pisk. Zacisnęła palce na rękojeści noża kuchennego, czekając na nadejście potwora.

 

Krwiopijca wkroczył do pokoju rozglądając się na boki. Wyczuł coś więcej, niż tylko kota. Na ścianie naprzeciwko ujrzał obraz przedstawiający idylliczny domek , wyłaniający się z morza zieleni. Dom…Znajduje się w czyimś domu, bezwątpienia. Ale gdzie był jego dom? Bezskutecznie głowił się nad tym pytaniem nie mogąc przebyć dziury w pamięci. Z rykiem uderzył dłonią w obraz rozdzierając go na dwoje. Ze zdziwienem zdał sobie sprawę, że drewniana ściana załamała się pod uderzeniem.

 

Powiew wiatru który dostał się do środka musnął delikatnie rude włosy Kany. Nieznajomy zesztywniał.

 

Krwiopijca pociągnął nosem w poszukiwaniu woni żywiciela. Trafił na trop. Nie! Zamrugał zaskoczony. Kto to powiedział? Wyszczerzył kły rozglądając się na boki.

 

Brudny, zkundlony, ubłocony, tak w skrócie można było opisać mężczyznę stojącego w pokoju. Szukał jej. Kana zamarła w napięciu.

 

Ktoś tu jest, o tak, rytmiczne uderzenia serca ukrytej żywicielki brzęczały mu w uszach. Wszystko dookoła przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, pozostał jedynie rytm jaki wybijało serce. Słaby głos w głowie chciał go odegnać od podjętego zadania, ale Krwiopijca nie mógł się skupić wystarczająco aby go usłyszeć. W jego umyśle wybrzmiała natomiast inna, krótka myśl; szafa.

 

Mężczyzna przystanął w półkroku. Kana nieumyślnie przegryzła wargę. Poczuła na języku krople krwi. W jednej chwili ich spojrzenia się spotkały. Nie dostrzegła życia w jego oczach. Tylko nieopisany ból. W tej jednej krótkiej chwili, odkryła, że on nawet nie zdaje sobie z niego sprawy. Bogowie…

 

Nie! Postąpił krok do przodu, szafa otworzyła się z hukiem ukazując przerażoną dziewczynę z ręką zaciśniętą na nożu kuchennym. Jednym ruchem rzucił ją na środek pomieszczenia.

 

Nie dostaniesz mnie potworze, krzyczał umysł Kany. Poderwała się na nogi zatapiając ostrze w piersi oprawcy. Przebiła serce. Nawet tego nie zauważył. W szybkich ruchach wyłamał jej rękę i zacisnął trupią dłoń na gardle. Nie miała czasu by błagać. Piłujący ból z boku jej szyi przysłonił świat.

 

Nie! Głos w głowie Krwiopijcy wybuchł z niespotykaną siłą. Zamrugał zbity z tropu. Co on właśnie zrobił? Fontanna krwi tryskała z miejsca gdzie ugryzł żywicielkę. Krew… Doskoczył ponownie do dziewczyny zanurzając kły w ranie. Przestań! Zakrzutsił się życiodajnym płynem, pożądał go ponad wszystko ale nie był w stanie go przełknąć. Podczas gdy Kana rozpaczliwie łapała się ostatnich więzi łączących ją z życiem, Krwiopijca toczył walkę z własnymi myślami. Zabije tą dziewczynę. Przecież o to chodzi. Musi umrzeć aby on mógł żyć. Kto tak powiedział?

 

Zawył żałośnie, jego ciało oszalało w drgawkach zawieszone pomiędzy rządzą a tajemniczym głosem w głowie.

 

Kana zalała się łzami. Pragnęła aby cierpienie się już skończyło, aby mogła się połączyć z bliskimi w niebiosach. Zakaszlała krwią, nigdy nie posądzałaby się o taką religijność.

 

Bestio, dziki potworze, krew…Nawet nie starał się zapanować nad swoim ciałem. Podpełznął do konającej dziewczyny ujmując jej szyję drżącymi dłońmi. Spojrzawszy jej w oczy, zdał sobie sprawę, że nie potrafi wyrazić ogromu krzywdy jaką wyrządził. Zapłakał nad jej losem. Chciał odejść, zostawić ją na śmierć, coś mu mówiło, że tak będzie lepiej. Zapach krwi uderzył mu głowy. Nie… Głos w jego głowie starał się krzyczeć ile mógł, ale umilkł, podobnie jak wszystko inne, gdy Krwiopijca napił się po raz ostatni.

 

***

 

Pierwotna ekstaza minęła, odchodził pełen odrazy i zgryzoty. Jego pragnienie milczało. Czy obudzi się gdy natrafi na nowych żywicieli? Chciał aby tak nie było, jednak wiedział, że to puste mrzonki. Taka jest jego natura, taki został stworzony…Przez kogo? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Nie potrafił również powiedzieć, dlaczego tak bardzo walczy z tym co powinno być dla niego naturalne.

 

Zatrzymał się w progu domostwa, ostatni raz oglądając się za siebie. Natrafił spojrzeniem na malutką kapliczkę stojącą pod ścianą. Świeczka symbolizująca święty ogień, tliła się słabo w jej wnętrzu. Nie wiedzieć skąd, ale pamiętał, że wierni dostępowali oczyszczenia poprzez pocałunek świętego ognia. Przez chwilę zapragnął aby jego ciało spłonęło na wiór. Poraziła go nowa myśl. Miłość przypomina ludziom o ich człowieczeństwie, a żądza o tym, że pochodzą od małp. Splunął. Nie jest człowiekiem, jest pomiotem, nie dla niego oczyszczenie. Zanurzył się w leśne knieje.

 

Nawet nie wiedział w jakim błędzie przyszło mu żyć.

 

Koniec

Komentarze

Coś się dwa razy dodało.

Mee!

Spoglądał na hlupoczący u swoich stóp strumień (…) – na pewno?

 

Cholerny kocur, musiał strącić cholerną doniczkę, z cholerngo parapetu akurat teraz. – literówka

 

Na ścianie naprzeciwko ujrzał obraz przedstawiający idylowy domek (…) – jaki?

 

Podpełz do konającej dziewczyny ujmując jej szyję drżącymi dłońmi. – dziwne słowo

 

Pierwotna ekstaza minęła, odchodził pełen odrazy I zgryzoty. – brakuje kropeczki albo literka nie taka

 

I jeszcze przecinków sporo brakuje.

 

 

Opowiadanie o wampirze. I to właściwie tyle. Dużo pisaniny, ale niewiele się, niestety, dzieje.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Całkiem miłe. Trochę małych literówek i błędów jak "hlupoczący", "idylowy" zamiast idylliczny , gdzieniegdzie duża litera zamiast małej i przecinki… tu za dużo, a tu brak. Ale to szczegóły. Podobało mi się, tylko zdradź mi co to za błąd, w którym przyszło mu żyć - rozumiem, że był psychiczny tylko, a nie wampirem? :) pzdr!

No był sobie wampir. Albo jakoś tak. Zagryzł rodzinę. Wampiry tak mają.

Teza, że życie powstało z krwi, wydaje mi się dość karkołomna.

Sprawdź sobie w słowniku znaczenie słowa 'rządzą'. Możesz się zdziwić.

Babska logika rządzi!

Dorosły człowiek ma jakieś 5-6 litrów krwi. On naprawdę wypił wszystko z młynarza i jego dzieci? To musiał być wielki wampir. Sporo błędów i to takich, które podkreśla edytor. Błędy interpunkcyjne. No, rzeczywiście. Rozterki wampira.

 

 

Dużo głupich literówek popełniłem, będę się tłumaczyć, mówiąc, że pisałem opowiadanie na dwóch różnych urządzeniach i powstały one na skutek transferów między programami i z winy mojej nieuwagi. Bzugaju, akurat w przypadku tego bohatera, poprawne są oba twierdzenia. Był psycholem w świecie wampirów. Moje wampiry tracą osobowość i wszystko czym kiedyś były, na skutek ukąszenia i transformacji. Ten nie został do końca "przetworzony" i jego dawne "ja", ingeruje w wampirze poczynania. Przy pisaniu chciałem nawiązać do tematu uzależnień i tego, co dzieje się w głowach uzależnionych, nie mogą się powstrzymać nawet gdy wiedzą, że robią źle, zagłuszając głos rozsądku. Utarło się, że wampiry dostają wilczego apetytu zaraz po swoim "przebudzeniu" a mój wypił trochę za dużo. SPOILER: Opowiadanie jest kontynuacją  wątku z moich poprzednich wypocin pt. "Karczma"(zapraszam do lektury ^^) 

No dobrze, Twoje wampiry są nieco odmienne w "konstrukcji psychicznej" – ale zaznaczaj to przejrzyściej, niekoniecznie wprost, ale jednak dawaj do zrozumienia…

Tekst wydaje mi się za krótki i z tego powodu jak gdyby płytki, bliski ogólnikowości. Co nie znaczy, że miałbym sugerować "nadziewanie go" głębokimi refleksjami – ale, skoro bohater nie jest do końca "przetworzony", odrobina tychże byłaby, myślę, na miejscu.

No właśnie, w kontekście zakończenia, ostatnie zdanie jest trochę zbyt wieloznaczne, jak na mój gust. Nie bardzo wiadomo czego dotyczy.

Chciałem aby ostatnie zdanie było wieloznaczne, aby czytelnik trochę pomyślał. W mojej wersji, chciałem zasugerować, że tytułowy Krwiopijca jest w stanie wygrać walkę ze swoją żądzą krwi, może na nowo odkryć człowieczeństwo. Ale odrzuca je, potępiając samego siebie i swoje uczynki.

No cóż, opowiadanko zaledwie takie sobie, w dodatku nie najlepiej napisane. Dramat wampira nie poruszył mnie w najmniejszym stopniu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przecinki!

I zabrakło mi jakiejś historii, to, co jest, to za mało.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka