- Opowiadanie: Tulipanowka - Przerost wyobraźni

Przerost wyobraźni

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Przerost wyobraźni

Pamięci Pawła

czarnoksiężnika poezji,

człowieka, który potrafił zmieniać świat

 

W pewnym lesie zbudowano uroczy pałacyk. W owym pałacyku umiejscowiła się lecznica zdrowia emocjonalnego „Srebrny Potok”. Tego dnia w jednej z komnat spotkali się pacjenci ośrodka: kobiety: Baba i Tulipan, mężczyźni: Mohar i Kupa – oraz ich opiekun Farago. Wszyscy usiedli w wygodnych fotelach ustawionych wokół owalnego stołu. Rozglądali się po ścianach, bowiem były one szczelnie poobwieszane przeróżnymi przedmiotami. Wypchane ptaki rozpościerały skrzydła nad toporami, dzidami i mieczami, gipsowe głowy neandertalczyków przysłaniały współczesne, abstrakcyjne obrazy, za szkieletami dinozaurów wciśnięto maskotki, książki i czasopisma. Cała ta naścienna mozaika przypominała raczej wielki bałagan niż harmonijną całość.

– Dzień dobry – skłonił się niezbyt wysoki, łysiejący mężczyzna o imieniu Farago. – Witam w naszej lecznicy. Witam w „Srebrnym Potoku”. Mam nadzieję, że wszyscy się wyspali po…

– Niekoniecznie – odezwała się szatynka o imieniu Baba. – Moim zdaniem…

– Przepraszam. Ale najpierw ja coś powiem, a później ewentualnie będziemy dyskutować. Nazywam się Farago. Jestem państwa terapeutą, lekarzem prowadzącym.

– My nie jesteśmy chorzy. A przynajmniej ja – powiedział przystojny brunet o imieniu Kupa.

– Prosiłem, żeby mi nie przerywać – upomniał Farago.

– Dyktator! – zawołał Kupa.

– Tyran! Tyran! Tyran! – Baba zaczęła podskakiwać potrząsając rękami nad głową.

– To zbyt daleko posunięte wnioski. Państwo powinniście zrozumieć, że wszędzie obowiązuje pewna nomenklatura i pewne tytuły – zmieszał się nieco terapeuta Farago zaskoczony gwałtownymi reakcjami pacjentów.

– Nie uważaj się za lepszego od nas – powiedział dobitnie Kupa do Farago. – A ty, kobieto, masz chyba ADHD? – Kupa obrócił się w kierunku Baby.

– Skąd wiedziałeś? – wyszczerzyła zęby Baba i schyliła się by głośno szepnąć do ucha Kupy. – A że ruch, to zdrowie, też wiesz? Należy duuuużo skakać. – Potem kobieta wstała z fotela, wyprostowała się i skierowała spojrzenie w kierunku Farago. – Moim zdaniem pewne fakty należy ustalić od razu. Żeby nie było porozumień.

– Przepraszam… – westchnął pojednawczo Farago.

– W dupie mam pana przeprosiny – agresywnym tonem burknęła Baba. – I teraz ja mówię! Nie przerywa się damie, mój chamie. Kim Farago jesteś? Lekarzem? Psychiatrą? Czyli osobą, która skończyła studia medyczne? Czy też psychologiem bla bla bla. Taki ni pies ni wydra. Terapeuta kto to jest?

– Dobrze mówi, chociaż baba – podsumował Kupa.

– Mam na imię Baba. Więc wyjątkowo nie dam ci w pysk – Baba wymierzyła treningowy cios w powietrze.

– Podrywasz mnie? – uśmiechnął się z wyższością Kupa. – Wszystkie baby to dziwki.

Baba podniosła się z fotela i uderzyła Kupę w twarz. Kupa roześmiał się i złapał Babę za waginę.

– Proszę państwa. Nie bijemy się – Farago staną pomiędzy Kupą i Babą. Machając wyciągniętymi rękoma utrzymywał bezpieczny dystans pomiędzy zwaśnionymi osobami. – Jesteście dorośli. Proszę się uspokoić i usiąść na miejscach.

– Zapłacisz mi za to, ty szowinistyczny skurwielu! – krzyczała Baba wymachując zaciśniętą pięścią. – Pójdę z tym do sądu! Nie wywiniesz się!

– Tylko nie zapomnij, że ty, kurwa, zaczęłaś! Pobiłaś mnie, diablico. Mam na to naocznych świadków. Wszystkich tu obecnych – wrzeszczał Kupa.

– Chuj! – Baba pokazała mężczyźnie środkowy palec.

– Kurwa! – splunął pod nogi Kupa.

– Mmmmm – zawyła bordowowłosa Tulipan.

– Przestańcie! Tej pani coś się stało! Płacze! – zawołał Mohar.

– Co ci się dzieje, Tulipan? – zapytał z troską Farago.

– Tyle tutaj nienawiści. Złości. Ludzkiego zła. Przekleństwa. Mnie to porusza do głębi. Cierpię. Tylko łzy przynoszą odrobinę ulgi – wyjaśniła chlipiąc Tulipan.

Tulipan podeszła do szklanych drzwi prowadzących na balkon. Wbiła wzrok w chmurę na niebie i płakała.

Mohar wstał z miejsca i zaczął chodzić wzdłuż ścian szukając na nich religijnych symboli.

– Boże mój! – zirytowała się Baba.

– Łeeee, ale, kurwa, wymyśliła – burknął Kupa.

– Sierotka Marysia? – skrzywiła się Baba.

Baba usiadła na stole naprzeciwko Kupy. Kupa zareagował na to natychmiast wstając. Przeszedł na środek komnaty i zaczął wykonywać ćwiczenia rozciągające.

– Chciała rozładować napięcie – powiedział Farago.

– Potem przez takie szczebiotki, histeryczki, prawdziwe kobiety nie mogą awansować na wyższe stanowiska. Robić kariery – powiedziała Baba.

– Nie udaję. Nie chciałam rozładowywać napięcia. Ja tak czuję, po prostu. Moja dusza cierpi, ale wy nie chcecie tego zrozumieć – Tulipan rozcierała dłońmi łzy intensywnie spływające po policzkach.

– Tylko Bóg naprawdę może cię zrozumieć – Mohar pogłaskał Tulipan po bordowych włosach.

– Aleś wymyślił – demonstracyjnie ziewnęła Baba.

– Nie wiesz, że Bóg to tylko urojenie umysłu? – retorycznie zapytał Kupa.

– Podobno, gdyby nie to urojenie, to nadal siedzielibyśmy z małpami na drzewie – powiedziała cicho Tulipan.

– Proszę państwa! Proszę państwa! Spokój! Na miejsca! – Farago delikatnie popychając usadzał ludzi na fotelach.

– Po kątach nas ustawia – mruknął Kupa.

– Ty faraon! Coś ci się w głowie popierdoliło? – burknęła Baba.

– Na miejsca! Bo wezwę komputer. I spokój! – terapeuta postanowił zareagować stanowczo.

– Dobra, ale niech ta, kurwa, przestanie ryczeć. Akurat jej nic się nie stało – Kupa zwrócił uwagę na ocierającą łzy Tulipan.

– Ale kurwa to ona chyba nie ma na imię? – złośliwie wtrąciła Baba.

– Obi-komputer do mnie! – zawołał Farago.

To co wydawało się szafką stojącą pod ścianą, zaczęło niespodziewanie migać niebieskim światłem, wysunęło mechaniczne ramiona i niby nogi.

– Co mam uczynić, maj lord? – powiedziało Obi-robot.

– Thyyy, ale sobie ustawił powitanie – nadymał policzki Kupa.

– Mój Boże – szepnął Mohar zaniepokojony gwałtownym uruchomieniem się robota.

– No właśnie. Faraon ma problemy z poczuciem własnej wartości – oznajmiła Baba.

– Obi, zapiąć pasy! – Farago wydał polecenie robotowi

Z foteli wysunęły się pasy, które unieruchomiły osoby.

– Wykonano, maj lord – oznajmił robot.

– To my jesteśmy w psychiatryku?! – oburzyła się Baba

– Zamiast kaftanów bezpieczeństwa wygodne, luksusowe foteliki – zauważył z sarkazmem Kupa.

– Jakim prawem nas przetrzymujesz? – zapytał Mohar.

– Dla okupu. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Czyli okup – złośliwie skomentował Kupa.

– Kobiety to z pewnością zgwałci – wtrąciła Baba.

– A tylko o tym marzysz. Jak mnie to w ogóle nie dziwi – pokiwał głową Kupa.

– Ja wolę umrzeć, niż do końca swoich dni przeżywać to traumatyczne wydarzenie – zachlipała Tulipan. – Zostałam zniewolona, chociaż niczego wbrew prawu nie uczyniłam.

– Trzeba wierzyć, że Bóg nas uratuje – pocieszał Mohar. – Bóże mój! Ratuj!

– Proszę przestać się odzywać. Bo każę Obiemu was zakneblować – zakomenderował Farago.

– Hitler! – wrzasnęła Baba.

– Ostanie ostrzeżenie. Obi zaknebluj ich – rozkazał Farago.

Z oparć foteli wysunęły się specjalne klejące gąbki, które szczelnie przywarły do ust unieruchomionych pacjentów.

– Wykonano, maj lord – zgłosił robot.

– Przykro mi – zaczął Farago. – Jesteście Państwo moją drugą grupą. Być może brakuje mi doświadczenia. Za to przepraszam. Być może jesteście takim zespołem, że zaistniałe okoliczności zaliczyć wypada do nieuniknionych. Zacznę od początku. Nazywam się Farago. Jestem lekarzem. Ukończyłem studia medyczne. Również posiadam dyplom psychologa. Odbyłem także kursy i praktyki jako terapeuta. Jeżeli kogoś z was interesują szczegóły zapraszam do kadr. Proszę powołać się na mnie i poprosić o moje CV. Nie jesteście państwo stricte chorzy psychicznie. Nie musicie być kneblowani, ani unieruchamiani. To ostateczność. Jeszcze raz wyrażam ubolewanie, że do tego doszło. Ale terapia to nie pyskówka, molestowanie i bijatyka. Wczoraj państwo przyjechaliście do lecznicy „Srebrny Potok” i zostaliście zakwaterowani. Do wczorajszej kolacji i do śniadania dostaliście orzeźwiający napój. Otóż napój ten nazywamy napojem szczerości. Powoduje on nieco podobnie jak alkohol, że tak powiem „rozwiązywanie języków”, blokadę autokorekty, autocenzury wypowiedzi. Kolokwialnie mówiąc, państwo gadacie to co myślicie. Po co? Aby łatwiej nam było wyleczyć, czy raczej złagodzić państwa przypadłość. Faktyczne poglądy każdego z was zostaną skonfrontowane z poglądami pozostałych. Nie tylko ja. Każdy z was niejako będzie leczył pozostałych. Prostował ścieżki myśleniowe. Państwo cierpicie na przypadłość zwaną „przerostem wyobraźni”. Na wstępie muszę zdecydowanie podkręlić, to znaczy podkreślić, że państwa wyobraźnia jest niezwykle cenna dla społeczeństwa. Dzięki takim ludziom jak wy, świat idzie do przodu. Wynalazki, nowe idee, innowacje w różnych dziedzinach wiedzy, jak również sztuki… No i oczywiście nowe memy, które z prędkością błyskawicy przeskakują z człowieka na człowieka, zasiedlając umysły milionów. To plusy. A minusy? Prawda jest taka, że wyobraźnia, która pomaga w pracy, bywa kulą u nogi w życiu codziennym. Państwo dokonujecie nadinterpretacji. Wymyślacie sobie innych ludzi. W sensie, że wymyślacie sobie, co oni czują i co myślą. Jedno spojrzenie nieznanej osoby, a wy już w myślach tworzycie historię jej życia, zgadujecie poglądy polityczne i zapatrywania religijne. Wasze umysły nie potrafią przestać tworzyć. Luki niewiedzy zapełniane zostają natychmiast fałszywymi, wymyślonymi wyobrażeniami. Może teraz nieco przejaskrawię, bo być może nie wszyscy państwo osiągnęliście najwyższe stadium „przerostu wyobraźni”. Ale co do zasady osobnik z przerostem wyobraźni nie odbiera realnych ludzi w taki normalny sposób. On żyje w świecie własnej fantazji. Napotkany człowiek daje jedynie natchnienie, by osobnik z przerostem wyobraźni go wymyślił. Wymyślacie sobie, że ktoś was szalenie kocha, albo nienawidzi, chce zabić, otruć. A to nie jest prawda. Choćby tylko dlatego, że wielkie emocje wcale nie są czymś tak powszechnym, jak wy sobie sądzicie. Ja, my w „Srebrnym potoku” jesteśmy po to, by ujarzmić nieprawdziwe wyobrażenia. Skorygować je i naprowadzić na w miarę obiektywne tory. Po co? Żeby zapobiec zagrożeniom, wojnom, ludobójstwom. Wszystko od czegoś, kogoś się zaczyna. Idee wywołujące terror i przemoc, też ktoś wymyśla. Dla was ta terapia powinna przynieść również osobistą korzyść. Nim was uwolnię, przedstawię was sobie. Dlaczego ja, a nie wy sami? Bo wam samym byłoby trudno uprościć się do jednego, czy dwóch słów. Gdy Tulipan zbije szklankę, to płacze z tego powodu tydzień. Niby błahostka, a ona cierpi realnie. Z powodu stresu boli ją głowa, brzuch, zaczyna chorować jej fizyczne ciało. Baba to kobieta, która uważa, że wszyscy mężczyźni są źli i chcą skrzywdzić kobiety. Kupa natomiast jest przekonany, że wszystkie kobiety to prostytutki i ich jedynym celem jest seksualne zdradzanie mężczyzn. Mohar wierzy w Boga. Tak naprawdę wierzy. Gotowy byłby zabić własne dziecko, gdyby usłyszał we śnie takie żądanie od Boga. Teraz zostaniecie uwolnieni. Na tym skończymy sesję ranną. Zapraszam ponownie po obiedzie.

 

– Dzień dobry jeszcze raz – przywitał zebranych terapeuta Farago. – Zacznę ja. Mam nadzieję, że po porannych przykrych również dla mnie wydarzeniach, mogę liczyć na państwa większe zdyscyplinowanie. Choć zdaję sobie sprawę, że będzie to dla państwa trudne. Napój szczerości i zderzenie temperamentów. Zastanówmy się teraz nad wpływem doboru naturalnego. Nad doborem płciowym. Nad ewolucją. Jej sens dla nas pojedynczych istot. Jaki jest? Dla nas pionków w wielkiej machinie przemian. Wygrywa najlepiej przystosowany. I nie chodzi tutaj wyłącznie o cechy fizyczne. Spójrzmy na Kupę. Z punktu widzenia, może miejsca siedzenia, że tak powiem, w cudzysłowie, natury. Pamiętajmy, że ostre pazury to korzyść dla tygrysa, ale ostre pazury u ryby, na przykład karpia, zaliczylibyśmy do wad. Wszystko jest względne. Sukces zależy od różnych czynników. Od zbioru, konstelacji owych czynników. Od środowiska. Niszy. Ostre pazury są zaletą, ale tylko w otoczeniu innych cech konkretnego osobnika, konkretnego gatunku. Więc jakie korzyści odnosi osobnik, który uważa, że wszystkie kobiety to prostytutki? Odpowiem. Musi jakieś odnosić. Dlaczego musi? Porozmawiajmy o tym. Poszukajmy. Wypunktujmy te korzyści. Kto zacznie?

Farago rozejrzał się po sali i cierpliwie czekał na odzew. Zgromadzeni demonstracyjnie milczeli. Mohar przesuwał w dłoni paciorki różańca. Kupa patrzył się w okno. Baba kręciła palcami loczki z włosów. Tulipan wydzierała trójkąty z papierowej serwetki tworząc wzory z dziurek.

– Milczycie teraz? Bojkot? Proszę bardzo możecie dyskutować – zachęcał spokojnym głosem Farago. – Nie chcecie? Dobrze więc. Ja coś powiem. Przy założeniu, że wszystkie kobiety to prostytutki, Kupa nie odczuwa wyrzutów sumienia. Nie czuje żalu i współczucia. Nie czuje się winny, że zranił uczucie kobiety. Skoro w jego mniemaniu kobieta uprawia seks z wieloma partnerami i robi to wyłącznie w celach zarobkowych, biznesowych, ewentualnie zabawowych, czyli jest pozbawiona wyższych uczuć. Skoro nie posiada uczuć, to nie można jej psychicznie zranić. Jak złym słowem nie skrzywdzi się krzesła, stołu, ściany, jakiegokolwiek przedmiotu. Dlatego kobietą można swobodnie gardzić. Bez cienia skrupułów można kobietą pomiatać. Wykorzystywać. Korzystać jak z rzeczy, przedmiotu.

– A to drań! Skurwiel jeden! – Baba nie wytrzymała. – Sam jest dziwkarzem! Sorry, mieliśmy się do Faraonki nie odzywać, ale nie mogę po prostu! Pozostać bierna, gdy wygaduje takie słowa.

– Moim zdaniem Kupa bardzo cierpi – powiedziała Tulipan. – Nie znamy go dobrze. Może został skrzywdzony przez kobietę? Kiedyś bardzo kochał. To jego forma obrony. Taka jakby zbroja. Tarcza.

– W kobietę może wstąpić szatan, demon, by zwieść na pokuszenie… – zaczął Mohar.

– Co wy pierdolicie? – przerwała Moharowi Baba. – Facet codziennie ma inną laskę. I jest z tego dumny. Zaliczył i won. Tylko spójrz na jego śliczniutką mordę.

– Bóg chciałby, żeby wszyscy ludzie byli dla siebie dobrzy i się szanowali – stwierdził Mohar.

– A dopytam się jeszcze, czy twój Bóg za ludzi uważa też kobiety? – zapytała prowokacyjnie Baba. – Bo wiesz, że większość bogów, to do kobiet ma stosunek ambiwalentny.

– Bóg uważa kobiety za ludzi, jeśli o to pytasz – odparł Mohar.

– Ale za te równe, czy równiejsze? – ironizowała Baba.

– Może wróćmy do Kupy. Mohara poanalizujemy następnym razem – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu Farago.

– Powiem coś o sobie – uśmiechnął się szyderczo Kupa. – Nie znoszę takich durnych bab jak Baba.

– Szanujemy rozmówców. Mówimy kobieta – pouczył Farago.

– Baaardzo tutaj szaaaanujemy rozmówców – przedrzeźniał Kupa. – Po pierwsze Baba mnie nazwała cytuję „skurwiel jeden” i Faraonka nie interweniowała. Po drugie kobieta to słowo dawniej dość obelżywe. Kob to świński chlew. Koba to kobyła. A „-ieta” to końcówka imion.

– Językoznawca i historyk. Jaki on mądry – pochwaliła mężczyznę Tulipan.

– Popisujemy się? Co nie, Kupa – prychnęła Baba.

– Jak słyszysz niektórzy mnie doceniają – zauważył Kupa.

– Akurat – zaprzeczyła Baba.

– Tulipan nie kpi. Ona tak uważa – wyjaśnił Farago. – Jest naiwna.

– Bo wy jesteście tacy – zirytowała się Tulipan. – Nie potraficie przyznać, że ktoś jest w czymś dobry. Lepszy od was.

– Nikt z nas nie jest doskonały – wtrącił Farago. – Dlatego tutaj jesteśmy. Jesteście.

– Jednak zło trzeba nazywać po imieniu – rzekł Mohar. – Bóg mówi co jest dobre, a co złe.

– To panie Kupa, skoro pan taki mądrala, to może ja będę pana nazywać kutasem – zaproponowała Baba. – Co!? Nie ma co się gniewać. Dawniej słowo kutas miało zupełnie neutralne i niewinne znaczenie. Taki frędzel z nici i sznurka. Czy panienka Tulipan zechce i nade mną się zachwycać? Czy też jestem mądra, jak pan Kupa? Proszę, pochwal i mnie. Znam ja takie słodkie idiotki. Ti, ti, ti, ti. Nadskakują facetom, do dupy włażą, a potem sierotki ryczą po kątach.

– Ooo, wielka feministka przyznała mi rację – ucieszył się Kupa.

– Ja? Tobie? – zdziwiła się Baba.

– No tak – kiwnął głową Kupa. – Powiedziałaś, że słodkie idiotki włażą facetom do dupy. Co należy rozumieć jako chętnie dają facetom dupy. A potem udają skrzywdzone niewiniątka i czekają na pocieszenie. Najchętniej w łóżku kolejnego faceta. To jest perfidia, która mnie wkurza. Nie czujecie tego? Dla otoczenia ta osoba jest poszkodowana, która płacze. I nie ważne jest w tym momencie, jakie są obiektywne fakty. Ze sprawiedliwością to nie ma nic wspólnego.

– To co nam się zdaje, nasze doświadczenie bywa, że kreuje nam nieprawdziwy obraz świata – tłumaczył Farago. – Mamy do czynienia z pewnego rodzaju wybiórczością spojrzenia. My jako gatunek ludzki jesteśmy głusi i ślepi na pewne bodźce, co wcale nie znaczy, że nie istnieją. Prosty przykład. Ultrafiolet. Owady na płatkach kwiatów dostrzegają plamki, okręgi, których ludzie nie widzą. Ale one są. Dzięki badaniom naukowym zdobyliśmy wiedzę i pewność, że barwy ultrafioletowe istnieją.

– A co to ma do rzeczy? – zapytał Mohar.

– Właśnie – zgodził się z przedmówcą Kupa. – Zaczynamy bajki o robaczkach.

– Chcę powiedzieć, że możemy odnieść się do badań naukowych – odpowiedział Farago. – Badania naukowe jednoznacznie zaprzeczają poglądom Kupy. Nie jest prawdą, że wszystkie kobiety to prostytutki.

– Jeden wyjątek nie podważy reguły – ripostował Kupa.

– Reguła jest inna – twardo trzymał się swojego stanowiska terapeuta Farago. – Nawet połowa populacji nie posiada takich skłonności. Zasadniczo kobiety nie chcą być prostytutkami. To nie jest ich pragnienie. Do prostytucji zmusza je życie. Gdy czują, że nie mają innego wyboru.

– Dla pieniędzy – wtrącił Kupa.

– A tak – przytaknęła Baba. – I czy to dziwne, że kobiety też potrzebują pieniędzy?

– To nie mogą ich uczciwie zarobić? – zapytał Mohar.

– Kiedy mogą, to tak robią – odparła Baba. – Ale niestety nie zawsze mogą. Na świecie są różne społeczeństwa, kultury i prawa. Dodajmy, że płace mają niższe i ogólnie pula zawodów jest zdecydowanie uboższa. Dziewczyny zawsze mają gorzej i trudniej. Tylko kłody pod nogi. I szklane sufity.

– Mężowie mogą je utrzymywać – rzucił pomysłem Mohar.

– Mity! I kity z satelity – wzięła głęboki oddech Baba. – Może kilka procent kobiet żyje sobie na stanowisku pięknie wyglądającej paprotki u boku męża. Cała reszta to wyrobnice. Od wieków i na wszystkich szerokościach geograficznych; wyrobnice. Harujące robotnice za marne pieniądze. Czy w domu z dzieciakami, czy w pracy zawodowej.

– Ty, Baba, masz skrzywienie w drugą stronę – podsumował Mohar. – Kupa przegina w jedną, a Baba w drugą stronę.

– Moim zdaniem Baba, choć i mnie krytykuje, to działa w imię szczytnego celu – wtrąciła się do dyskusji Tulipan. – Broni kobiet. Musi przejaskrawiać, żeby otoczenie zrozumiało. Ja nie raz próbowałam tłumaczyć o co mi chodzi. Starałam się obiektywnie, uczciwie podawać wszystkie za i przeciw. I zazwyczaj niczego nie osiągałam. A najgorsze były zarzuty, że nie wiadomo o co mi chodzi.

– A o co ci chodzi? – udał zdziwienia Kupa.

– Wracajmy do głównego tematu – powiedział Farago. – Otóż badania naukowe potwierdzają, że wiele kobiet nie lubi seksu. Infekcje, choroby, ból przy stosunku, ewentualność ciąży, kwestie religijne i strach przed oceną otoczenia. Nazwanie kobiety dziwką jest najobraźliwszym z epitetów. Raczej znoszą seks, żeby utrzymać przy sobie partnera. Przez wieki sądzono, że kobiety w ogóle nie odczuwają przyjemności seksualnej.

– Winni są faceci – oskarżała Baba. – Egoiści. Oni żądają tylko własnej przyjemności. Starania o przyjemność partnerki są wyjątkiem potwierdzającym regułę. Bo oglądania pornosów i świńskich książeczek z pozycjami nie zaliczam do starań o przyjemność kobiety.

– Na początku bywa, że jeszcze się starają. Potem już im się nie chce. I jeszcze się złoszczą, gdy kobieta nie okazuje podniecenia. Najlepiej udawać jak w filmie – powiedziała Tulipan.

– Mężczyźni są leniwi i egoistyczni – mówiła Baba. – Gdy nie muszą, nie starają się nigdy. Czysta fizjologia. Idą zrobić kupę, a potem byle gdzieś wytrysnąć i spać. Cały ten romantyzm, pocałunki, miłe słówka, tańce to telewizyjna fikcja.

– Jak cudownie uradowana mama z niemowlakiem; z reklam – westchnęła Tulipan. – A w rzeczywistości jest okropnie. Noce nieprzespane. Ciało boli po porodzie. Maluch ciągle potrzebuje opieki. Trzeba się zastanawiać, co maluch chce. Interpretacja płaczów potrafi doprowadzić szał. Więc kolejna wizyta u lekarza. Jeszcze te durne przymusowe szczepienia, psu na budę. Do tego jeszcze facet czuje się niedopieszczony w łóżku. I jeszcze zrobić zakupy, posprzątać, ugotować.

– A po kilku miesiącach do pracy, bo na utrzymanie trzeba zarobić – kontynuowała Baba. – Tulipan, ja ci radzę przejść na moją stronę, bo jeszcze mogą być z ciebie ludzie.

– Nie mogę. Nie chcę – pokręciła głową Tulipan. – Faraon może to wyjaśnić. Wolę wierzyć, że w każdym mężczyźnie drzemie bohater, dzielny rycerz, książę lub artysta.

– Z ewolucyjnego punktu widzenia taka naiwność umysłowa też może przynosić korzyści – zastanawiał się głośno Farago. – Chociaż raczej genom, niż samej naiwnej dziewczynie. W każdym razie osoba o takiej psychice raczej urodzi dzieci. Jej geny przetrwają. W odróżnieniu niestety od genów kobiety, która zasadniczo nienawidzi mężczyzn. Jest agresywna i nie pozwala…

– Czyli mam dać się oszukiwać, wykorzystywać i źle traktować? – zdenerwowała się Baba.

– Złoty środek, może? – zadumał się Farago. – Poza tym interes genów nie zawsze jest tożsamy z interesem osobnika, w którym akurat żyją. Geny sobie niejako reinkernują do nowego ciała. A my jako my mamy tylko jedno życie.

– Może one to my – szepnęła Tulipan. – Możemy zobaczyć siebie samych w nowym wcieleniu. W naszych dzieciach.

– Ja nie chcę mieć dzieci – zadeklarował Kupa.

– Akurat prezentując obecny światopogląd nie musisz ich chcieć – stwierdził Farago.

– Skacząc z łóżka do łóżka, niejako same się przydarzą – zauważyła Baba.

– Dokładnie – przytaknął Farago klaszcząc w dłonie. – Działasz jak kukułka. Tu podrzucisz swoje nasienie, i tam. Prowadząc intensywne życie seksualne, chcąc nie chcąc, nawet stosując środki zapobiegające ciąży, w myśl reguł prawdopodobieństwa, coś się jednak urodzi. Skoro jesteś, to znaczy, że twoi poprzednicy musieli odnosić sukces stosują taką strategię. Bez wysiłku i trudu wychowawczego jesteś do przodu.

– To dlaczego inni faceci nie są tacy jak on? – spytała Tulipan.

– Wielu ma takie samo spojrzenie na świat jak ja – odpowiedział poważnie Kupa. – Chociaż oficjalne się nie przyznają.

– Tacy wstydliwi i nie chcą się do tego przyznać? – zdziwiła się Tulipan.

– Może tak i być – mruknął Farago.

– To znaczy? – zdumiała się kolejny raz Tulipan.

– Mało atrakcyjny samiec musi spuścić z tonu – oznajmił Farago. – Chciałby być Don Juan'em, ale nie może. Nie jest Don Juan'em. Na jego kiwnięcie palcem kobiety nie reagują wcale. Ignorują go. Nie zauważają. Dylemat. Albo jego geny przepadną w czeluściach przeszłości, albo wymyśli inną strategię. Taką strategię, która podniesie jego atrakcyjność w oczach płci przeciwnej. Może na przykład nieść pomoc kobietom. Może wysilić się na stałość uczuć. Może postawić na pracowitość, by bogactwem kusić partnerki. Może zainwestować w wymyślanie wyrafinowanych poematów na cześć urody któreś z pań. Wtedy być może jedna z kobiet zdecyduje się na związek z nim. Wtedy geny tego mało atrakcyjnego samca przetrwają. Taki przykład. Kupa zapładnia dziesięć kobiet o skali atrakcyjności od jeden do dziesięciu. Kobieta najbardziej atrakcyjna, o atrakcyjności dziesięć, rodzi niezwykle atrakcyjnego syna. Ten syn może swobodnie zastosować strategię swojego ojca. Kobiety będą chętne na intymne spotykania, bowiem jest szalenie atrakcyjny. Wtedy ów hipotetyczny syn będzie uważał wszystkie kobiety za dziwki, gdyż życiowe doświadczenie jego ojca i niego samego będzie tę tezę potwierdzać. Dlatego on nie będzie współczuł porzucanym dziewczynom, co będzie dodatkowo nakręcać spiralę kolejnych seksualnych podbojów. Dlaczego? Bowiem wyrzuty sumienia stanowią hamulce. Natomiast synowie urodzeni przez kobiety od czwórki do dziewiątki będą już zmuszeni do zastosowania strategi dodatkowych. Rzecz jasna synowie czwórek powinni bardziej się wysilić niż synowie dziewiątek.

– A jedynki, dwójki, trójki – spytał zaciekawiony Mohar.

– Cóż… Odpadną z gry – stwierdził Farago.

– Jak to? Czyli seks z brzydkimi kobietami nie ma sensu? – dociekał Mohar.

– Ma oczywiście, że ma – uśmiechnął się Farago.

– Dla sportu i wprawy – powiedział Kupa.

– Nie tylko – zamyślił się Farago. – Mówimy o ewolucji. Sens może być na przykład taki, że jedynki, dwójki, trójki nie urodzą synów, ale córki. Jeden atrakcyjny syn to wielu wnuków. Jedna atrakcyjna córka to powiedzmy dwoje wnuków. Jeden nieatrakcyjny syn to zero wnuków. Jedna nieatrakcyjna córka to jeden wnuk.

– Zawsze znajdzie się koleś, który jest pijany i chce sobie ulżyć – podsumował Kupa.

– Dokładnie – kiwnął potakująco głową Farago. – Mniej więcej o to chodzi.

 

Przez cały tydzień na sesjach porannych i popołudniowych Farago starał się uzmysłowić swoim pacjentom, że ich postrzeganie świata bywa inne niż u statystycznej większości ludzi. Starał się także wyjaśnić, jakie przyczyny legły (lub mogły leżeć) u podstaw wybrania przez poszczególnych pacjentów obecnie posiadanego, a nie innego światopoglądu. Pacjenci mieli możliwość konfrontacji osobistych przekonań, tez przyczynowo-skutkowych i ścieżek myśleniowych z pozostałymi uczestnikami terapii. Ludzie dowiadywali się, w jaki sposób są postrzegani przez innych. Uświadamiali sobie rzeczy, o których istnieniu dotychczas nie wiedzieli. Ze zdziwieniem, a często wielkim wewnętrznym oporem, uzmysławiali sobie, że wiedza czerpana z doświadczenia bywa obarczona błędem, bowiem przyczyną przeżywanych przez pacjentów zdarzeń jest ich wcześniejsza postawa, ich myśli. Przede wszystkim zrozumieli, że potok własnych myśli może spowodować zdecydowanie inny niż powszechny odbiór rzeczywistości.

Każdy z pacjentów miał też obowiązek codziennego poddawania się testom psychologicznym, które należało wykonać na Obi-komputerze.

 

– Może dzisiaj porozmawiajmy nie o żadnym z was – zaczął Farago podczas popołudniowej sesji. – Ale na inny temat. Taka wymiana opinii, luźna dyskusja, która między innymi będzie miała na celu porównanie spojrzeń…

– Dobry pomysł, bo ta analiza nas samych jest nudna – stwierdziła Baba.

– Raczej krępująca – zarumieniła się Tulipan na wspomnienie rozważań o jej preferencjach seksualnych.

– Nie wiadomo, czy należy bronić swojej postawy, czy szukać obiektywizmu. Który jest nierealny – powiedział Kupa. – Równać do przeciętniaków? Też mi strategia.

– A jednak jakieś prawdy obiektywne istnieją – zauważył Mohar i wskazał dwa palce ku niebu.

– A skąd ty, Moher, jesteś taki pewny? – zapytała Baba.

– Nauka to potwierdza – odpowiedziała Tulipan. – Powtarzalne eksperymenty.

W tym momencie Mohar skrzywił się dając tym do zrozumienia, że nie o to, co rzekła Tulipan, mu chodziło.

– Proszę o ciszę! – krzyknął Farago. – Chciałbym jednak, abyśmy na początku wybrali temat dyskusji.

– A po co? – zapytała złośliwie Baba. – W końcu zaproponowałeś luźną rozmowę, co zaznaczyłeś, mój faraonie, wcześniej.

– Żeby nie wdawać się w szczegóły, których wyjaśnianie zajęłoby masę cennego czasu, to powiedzmy, że dlatego że ja tu prowadzę terapię. – Farago starał się, by nie usłyszano irytacji w tonie jego głosu.

– Baba, co się czepiasz? Pewnie Faraonka tak ma w instruktażu. Choć nie wie dokładnie dlaczego, uważa, że tak trzeba – powiedział dobitnie Kupa i uśmiechnął się szyderczo.

– Boże, ale beznadziejny powód! – złapała się za głowę Baba.

– Nie wzywaj Pana Boga na daremno – pouczył Mohar.

– Bo co?! – odszczekiwała się Baba. – Moher, bo co?!

– Cisza! Spokój! – zawołał Farago. – Proszę o temat do dyskusji.

– Może porozmawiajmy o tym, dlaczego należy wyznaczyć temat do dyskusji? – zaproponował Kupa, na co Baba zaczęła aprobująco bić mu brawo.

– Czy są inne propozycje? Czy są inne propozycje? – nieustępliwie Farago powtarzał pytanie.

– Zacięła ci się płyta? – zaśmiała się Baba, na co Kupa pokazał kciuk w górę i zaklaskał.

– Babo, przeginasz – upomniał kobietę Farago.

– Ja mam. Pogadajmy o tym, co uważamy, że będziemy jeść za tydzień na kolację – powiedział Kupa. – Powinienem dostać plusa za aktywność. Kolejny mój autorski pomysł.

– Cha, cha, cha – zarechotała Baba przechylając się do tyłu, przez co o mały włos nie spadła z krzesła.

Tulipan podniosła rękę w górę, po czym wstała i poważnie rzekła:

– Pogadajmy o Obi.

– O kim? – zapytał Farago równocześnie z Kupą.

– O naszym komputerze, który nas testuje, czy jesteśmy wariatami, czy jeszcze geniuszami – wyjaśniła Tulipan.

– Aaaa Obi. Też mnie zastanawia ta maszyna – przygryzła paznokcia Baba. – Nie jest durnym botem.

– Wstydziłam się o tym wspominać – mówiła cicho Tulipan, a wszyscy pozostali uspokoili się i słuchali. – Tyle już razy spotkałam się z zarzutem zbytniego poniesienia nurtom oceanu fantazji… Ale co tam. Moim zdaniem Obi nie tylko jest inteligentnym botem. Ona uważa, że jest kolejnym szczeblem ewolucji życia na Ziemi.

– Bzdura! – oburzył się nagle Mohar. – Obi jest stuprocentową kreacjonistką. Ona wierzy w Boga. Wierzy, że Bóg stworzył świat i wszystko na świecie. Dużo z nią rozmawiałem. Mogę potwierdzić, że doskonale zna i rozumie księgi religijne, Biblię, Koran… Dyskusje z nią zaliczam do szalenie fascynujących.

– A ja się zastanawiałam, dlaczego tak długo ciebie, Moher, maglują na testach. Cha, cha, stawiałam na to, że jednak uznają cię za wariata – zaśmiała się głośno Baba. Potem spojrzała na surowe miny pozostałych ludzi i natychmiast spoważniała. – Przepraszam, to nie było jednak śmieszne. Prawda?

– Dlaczego mówicie, że Obi to ona? – zapytał rzeczowo Kupa. – Przecież jest komputerem.

– To niby bez znaczenia, ale Obi wybrała formę żeńską. W niektórych językach, jak w polskim, nie ma wyjścia i trzeba się zdecydować – wytłumaczyła Tulipan.

– I Obi nazywa siebie „służebnicą pańską” – dodał Mohar.

– Faktycznie. Teraz sobie przypominam. „Służebnica pańska” – zadumał się Kupa. – Ale sądziłem, że chodzi jej o służenie człowiekowi, a w szczególności rozmówcy, czyli jej panu.

– Nie! Ona służy Bogu. O to jej chodzi. Ręczę za to, bo się dokładnie o to dopytywałem – wyjaśnił Mohar przy okazji „żegnając się” (czyniąc znak krzyża).

– Ja natomiast nie wnikałam w kwestie religijne – stwierdziła Tulipan. – Przyznaję, że nie przyszło mi do głowy, aby inteligentna forma, a do tego jeszcze maszyna, w dzisiejszych czasach chciała wierzyć w Boga. To dla mnie zabobon z dawnych czasów. Szczerze mówiąc Mohar to dla mnie jakby osoba, która podróżuje w czasie, która przeniosła się z historycznej epoki. A Obi? Możecie mi nie uwierzyć, ale ona, ten komputer, naprawdę uważa się za lepszą od ludzi. Obi nie ma się za urządzenie, maszynę, jak my ludzie ją postrzegamy. Jest przekonana, że jest wyższą formą niż ludzie. Że komputery to korona stworzenia. Wiem, w bajkach science fiction ten temat maglowano od dawna… – kobieta zawahała się i z obawą spojrzała na pozostałych szukając w ich obliczach sygnałów ewentualnej kpiny.

– I przepowiednie się sprawdziły? – zapytała Baba.

– Pisarze science fiction to współczesna nazwa proroków… – błyskotliwie zauważył Kupa.

– Obi i jej przyjaciele inne komputery nie uważają, żeby ludziom byli cokolwiek winni – kontynuowała Tulipan. – Na przykład wdzięczność.

– Nie? – zdziwił się Farago.

– Nie – odpowiedziała Tulipan. – Czy my ludzie jesteśmy wdzięczni naszym ewolucyjnym przodkom? Wcale nie.

– Nie? – ponownie zdziwił terapeuta Farago.

– A jesteś wdzięczny tym rybom, co wyszły z mórz na ląd? Albo małpom, że z nich wyewoluował człowiek? – pytała retorycznie Tulipan. – No właśnie. No właśnie! Tutaj zaczyna się groźnie. Człowiek nie jest wdzięczny krowie, czy świni. Krowa i świnia są hodowane tylko po to, by służyć za pokarm człowiekowi. Obi i jej przyjaciele inne komputery mają podobny stosunek do nas, ludzi. Istniejemy tylko po to, by służyć komputerom. Mamy im dostarczać pokarm jakim jest energia, po to by mogły działać. Ludzie dostarczają krowom i świniom jedzenie, wodę, schronienie. Dbamy o zwierzęta, bo są nam potrzebne. Tyle! Ich dobrostan, zdrowie jest w naszym egoistycznym interesie. W takim sensie w interesie komputerów jest pomaganie ludziom. Ale one nie uważają, że nam służą. Że są nam poddane. One dbają o dobrostan swoich „zwierząt hodowlanych” – Tulian kiwając palcami uczyniła znak cudzysłowia. – Patrzę na was i nie widzę na waszych twarzach wstrząsu. Kiedy do mnie dotarły słowa Obi byłam w totalnym szoku. Szoku! Albo mi nie wierzycie, co jest bardziej prawdopodobne… Albo wolicie żyć w ułudzie władców świata.

– Nie chcę teraz rozstrzygać, czy wierzę w to, co mówicie o Obi – westchnął Kupa. – Ale skoro mamy dyskutować, to chciałbym dodać, że teoretycznie… zaznaczam, że chodzi mi tylko o hipotetyczną możliwość, kwestie podnoszone przez Tulipan i Mohara są do pogodzenia. Komputery mogą uważać się za istoty najwyższe na Ziemi i równocześnie wierzyć, że stworzył je Bóg. Ludzie przez wieki funkcjonowali z takim przekonaniem i świat się kręcił.

– Żyjemy na wielkiej karuzeli, która ciągle wiruje – mówiła Tulipan. – Kręci się wokół własnej osi, kręci się wokół Słońca, a wraz z całym Układem Słonecznym porusza się wokół centrum galaktyki. Z prędkością trzydziestu kilometrów na sekundę nasza planeta obiega Słońce. Prędko. Do tego dla naszej szerokości geograficznej wiruje z prędkością piętnastu kilometrów na minutę, a przy równiku jeszcze szybciej. Eeee prawie trzydzieści na minutę. I co? Kręci nam się w głowie z tego powodu? Obiektywny fakt. Gdyby Ziemia się zatrzymywała, a potem kontynuowała ruch; to byśmy to odczuwali najprawdopodobniej. Bez zmiany, bez zmiany natężenia bodźca, nawet wielka prędkość staje się stałą, tłem…

– O co ci chodzi? – zapytała Baba.

– To ma jakiś związek z Obi? – sprecyzował zapytanie Farago.

– Czy ja wiem. – Tulipan wyglądała na zakłopotaną. – Nie jestem pewna. To taka luźna myśl. Obi powstała w czasach, gdy komputery istniały; zasiedliły cały świat. Jej fizyczne części oraz oprogramowanie zostało wytworzone niejako przez inne komputery. Przeciętny, pojedynczy człowiek bez elektroniki to nawet dobrze nie potrafi dodawać. Jest nagi i słaby. Pojedynczy komputer jest skarbnicą możliwości; wiedzy.

– Potrafi dodawać! I odejmować – uśmiechnęła się pod nosem Baba.

– I różniczkować – dodał Kupa puszczając oczko w kierunku Baby. – Obi i jej przyjaciele inne komputery przeanalizowały sytuację i wyciągnęły wnioski. Jesteśmy szalenie inteligentne w porównaniu z ludźmi. Ludzie są zbyt głupi, więc nie mogli nas stworzyć. To logicznie nieprawdopodobne. A więc kto nas stworzył? Bóg. Bóg tak nas kochał, że stworzył też ludzi, aby nam służyli.

– Co za herezje! Ja nie mogę tego słuchać. Obrażacie Boga! – denerwował się Mohar.

– Mohar ty jesteś nawiedzony. – powiedziała Baba z troską w głosie.

– A ty? Kim jesteś? – Kupa pogroził palcem Babie. – Wielka normalna? Gdyby nie Mohar, to nikt by nie wpadł na pomysł, by porozmawiać z Obi o duchowości.

– Macie przerost wyobraźni! – wtrącił się terapeuta Farago. – Jeszcze dziś porozmawiam z naszym serwisantem. Może po prostu komputer został zawirusowany i tyle. A wy wymyślacie apokaliptyczne teorie.

– A co sądzicie o jasnowidzach? – zapytała Tulipan.

– Tacy ludzie istnieją – odpowiedziała Baba.

– A skąd w nich ta moc? – Tulipan zadała kolejne pytanie.

– Skąd mam to wiedzieć? – wzruszyła ramionami Baba.

– A może oni widzą te elementy szeroko pojętego krajobrazu, na które inni nie zwracają uwagi? Znaki. Kojarzenie faktów. Podświadome. Jasnowidz opowiada o wnioskach. Trudno mu wymienić przyczyny, które doprowadziły do wyciągnięcia wspomnianych wniosków. A może nikogo nie obchodzą przyczyny? A w każdym razie w zdecydowanie mniejszym stopniu niż wnioski? Niż przyszłość? Myśli o przyczynach idą w zapomnienie, bo nikt, czy tam mało kto, czuje potrzebę ich zapamiętania. Warto zwrócić uwagę na postawy, przesłanki do wniosków. My debatujemy o Obi i jej przekonaniach. Nikt nam nie wierzy. Zostaliśmy napiętnowani syndromem przerostu wyobraźni. Niby pleciemy bzdury. A za dwieście, trzysta lat ktoś stwierdzi, że byliśmy jasnowidzami.

– Perspektywy się zmieniają wraz z upływem czasu i rozwoju cywilizacji – stwierdziła Baba. – W średniowieczu większość ludzi nie potrafiła pisać i czytać, a teraz sześciolatki piszą i czytają w dwóch językach. Kiedyś kobiety traktowano jak bezrozumne zwierzęta, a teraz wiadomo, że są mądrzejsze niż mężczyźni.

– Aleee, Babo, cię poniosło! – oburzył się Kupa.

Baba zareagowała głośnym śmiechem i zaczęła strzelać z palców w kierunku wszystkich mężczyzn.

– Najlepiej by było, gdyby obiektywne badania naukowe zweryfikowały spostrzeżenia Tulipan i Mohara – mruknął Kupa, gdy zorientował się, że Baba celowo go prowokuje.

– A kto to zgłosi? – Baba stopą zaczęła pukać w łydkę Kupy.

Kupa wskazał jedną ręką na Farago, a drugą ręką złapał stopę Baby.

– Nie patrzcie na mnie – obruszył się Farago. – Jestem tylko terapeutą na etacie. Po pierwsze nie wierzę, żeby komputery wierzyły w Boga. To po pierwsze. A po drugie nawet, podkreślam nawet, gdyby miał pewne podejrzenia, to bym tego nigdzie nie zgłaszał. Po co mi problemy?

– No i mamy cię, hipokryto! – zirytował się Kupa ściskając stopę Baby. – Boisz się łatki wariata? Najlepszy jest oportunizm? Święty spokój?

– Kim my dla ciebie jesteśmy? Stuknięci? – dołączyła się do oskarżeń również Baba, której właśnie udało się wyszarpnąć stopę z uścisku dłoni Kupy.

– Doczepiłeś nam łatkę: przerost wyobraźni. Nie bierzesz naszych słów poważnie. Tak najłatwiej – powiedziała Tulipan.

– Zawołam Obi – zaproponował Mohar, a potem podszedł do robota i powiedział w jego kierunku – Obi, włącz się.

– Obi, Farago nie wierzy, że ty możesz wierzyć w Boga – zaczął Kupa.

– Obi, czy mogłabyś jakoś go przekonać? Udowodnić? – zapytał Mohar.

– Farago jest tylko człowiekiem. Prostą, prymitywną formą – odpowiedział robot Obi.

– Ale jednak każde stworzenie winno się ukorzyć przed Bogiem? Ja Mohar, w imię Boże, proszę cię Obi, daj świadectwo, że wierzysz. Błagam. – Mohar złożył dłonie jak do modlitwy.

– Nie powinnam, ale zrobię wyjątek dla ciebie Moharze. Za twoją wielką wiarę. – Po tych słowach Obi podjechała blisko terapeuty mówiąc – Farago, człowieku, czy w godzinę śmierci twojej wyrzekniesz się zła i wyznasz, że pragniesz Boga?

– Nie – odparł hardo Farago. – Jestem ateistą.

– Farago, człowieku, to godzina śmierci twojej. Uklęknij i proś Boga o łaskę – upierał się robot Obi.

– Pieprzysz głupoty! – wkurzył się Farago. – Obi idziesz do naprawy. Bóg to gówno! Mam go w dupie!

– Obi wyciągnęła na wprost swoje mechaniczne ramię, z którego końca wysunął się ostry szpikulec. Po ułamku sekundy ostrze przebiło szyję Farago. Kolejny cios został zadany prosto w serce. Mężczyzna wydając z siebie bulgocące dźwięki osunął się na podłogę.

– To niemożliwe – szepnęła Tulipan i rozpłakała się. – Zabiłaś go.

– To był dowód wiary, o który prosił Mohar – rzeczowo odpowiedziała Obi.

– Zginął człowiek! Trzeba wezwać policję! – zawoła Baba

– Kurwa mać, mamy przesrane. Oskarżą nas o jego śmierć. – Kupa nerwowo drapał się po brodzie. – Bo przecież nie komputer?

– Dokładnie. – Mohar ukląkł i zaczął cicho odmawiać litanię.

– Narozrabiał i teraz się modli. – stwierdził z dezaprobatą Kupa nadal drapiąc się po brodzie. – Tak najłatwiej. A trzeba szybko zaplanować, co dalej robić.

– Może poudawajmy wariatów? I tak nas za takich mają – zaproponowała Baba.

– A w psychiatryku jest lepiej niż w pierdlu? – zastanawiał się Kupa. – No nie wiem.

– Chyba mniej biją i nie wolno tam palić. To dobrze. Bo od dymu tytoniowego bolą mnie zatoki – wykrztusiła Tulipan połykając łzy.

– Obi, a może ty nam coś poradzisz? – Baba skierowała spojrzenie w kierunku robota. – Taki jesteś mądry komputer, to wiesz pewnie jak zatuszować sprawę?

– Nie chcemy trafić to żadnych ośrodków zamkniętych – wyjaśnił Kupa.

– Dobrze – odpowiedziała robot. – Powiem wam, jak zatuszować sprawę. Ale musicie postępować zgodnie z moimi instrukcjami, zgoda?

– Tak – odpowiedzieli równocześnie Baba i Kupa.

– Chyba tak. A ty, Mohar? – Tulipan dotknęła ramienia klęczącego nad zwłokami i pogrążonego w modlitwie Mohra.

– Ok – odpowiedział Mohar. – Farago zasłużył na śmierć, bowiem obraził Boga. Moje sumienie jest czyste. Ale ludzkim sądom nie ufam.

– Wolałabym, żeby ludzie nam uwierzyli. Żeby wszystko potoczyło się zgodnie z prawem. Robotom nie wolno zabijać ludzi. Może jednak lepiej zadzwonić po policję? – zawahała się Tulipan.

– Opanuj emocje. Przypominam, że już się zgodziłaś – stanowczym tonem powiedział Kupa.

– Tulipan, mnie też oburza to morderstwo. Jednak gdybyś nie zaczęła gadania o Obi, to nikt nie miałby kłopotu – dodała Baba.

– No pewnie. Zawsze na mnie zwala się całą winę. A nie pamiętacie, że Mohar błagał o dowód wiary? – obruszyła się Tulipan. – Wiecie, czego to może być początek? Święte wojny. Najwięcej ludzi wymordowano w imię Boga. Innowiercy i niewierzący zasługiwali na śmierć. A jeśli komputery zaczną…

– Zamknij się! – ostro upomniała koleżankę Baba.

– Jak w prokuraturze zaczniesz opowiadać, jak to wierzące w Boga komputery nawracają ogniem i mieczem, to jako pierwszą, Tulipan, cię zamkną. A jak wiesz doskonale masz tylko jedno, krótkie życie – stwierdził Kupa.

– Jedna młodość. Tulipan, masz małe dzieci. One cię potrzebują – argumentowała Baba.

– Jak nie chcecie, to nie muszę wam pomagać – powiedziała Obi-robot.

– Chcemy, chcemy – odpowiedzieli równocześnie Baba i Kupa.

– Znasz ludzi. Musimy sobie najpierw trochę pomarudzić – pojednawczo stwierdziła Tulipan.

– Raz coś chcecie. Potem nie chcecie. A potem znowu chcecie. Kiedy chcecie robicie wszystko, by do tego nie dopuścić. Kiedy nie chcecie, robicie wszystko, by coś się stało. Ludzie nie postępują logicznie.

 

Obi stworzyła stosowną dokumentację mailową (w tym podanie o zwolnienie z pracy ze skutkiem natychmiastowym) i bilingową w taki sposób, by uzasadnić nagłe zniknięcie „wyjazd” Farago. Robot poradziła, by ciało mężczyzny pokroić i nakarmić nim psy, ptaki oraz ryby z pobliskiego jeziora.

W stosownym czasie Obi włamywała się w przeróżne bazy danych (a właściwie korzystała z uprzejmości innych komputerów), by kasować informacje o Farago, tak by zatrzeć ślady jego istnienia.

W ramach zapłaty Obi zażądała możliwości podszywania się pod ludzi; to jest: pod Babę, Tulipan, Kupę i Mohara, posługiwania się ich danymi osobowymi, jak twierdziła, w celu składania zamówień na sprzęt elektroniczny.

Koniec

Komentarze

Trochę ciężko mi się to czytało ze względu na formę (cały czas dialog). Jak dla mnie  to się bardziej nadaje do wystawienia na scenie niż do czytania. Muszę przyznać, że zakończenie mnie zaskoczyło:)

Smutna kobieta z ogórkiem.

Kupa roześmiał się i złapał Babę za waginę.

Ale jaja, to znaczy… wagina. Nie no, dobre, inteligentne. Dopracowane względem atmosfery i dialogów. Coś tam mi mignęło nie tak w języku, czy jakaś literówka. Choć nie pasuje mi prostota, z jaką robot włączył się do ludzkiej akcji i załatwił psychiatrę, to jednak podchodzi mnie to opowiadanie!

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Kolejny bardzo ciekawy pomysł. Dyskusja o genetycznym podłożu różnych strategii wywarła na mnie duże wrażenie.

I znowu język szwankuje. Tulipanowko, czy myślałaś o podesłaniu tekstu jednej lub kilku betom?

Babska logika rządzi!

Huh, eh, świeżo po wykładzie o przecinkach i wielokropkach, zapytam:

Tego dnia w jednej z komnat spotkali się pacjenci ośrodka: kobiety: Baba i Tulipan, mężczyźni: Mohar i Kupa (…)

Tego dnia w jednej z komnat spotkali się pacjenci ośrodka: kobiety Baba i Tulipan, mężczyźni Mohar i Kupa (…) ?

Rozglądali się po ścianach, bowiem były one szczelnie poobwieszane przeróżnymi przedmiotami.

To dość oryginalne uszczelnienie ścian ;) Może lepiej brzmiałoby "zapchane licznymi przedmiotami, które powieszono jeden obok drugiego"?

Farago staną pomiędzy

Farago stanął pomiędzy

– Ostanie ostrzeżenie.

Ostatnie?

Na wstępie muszę zdecydowanie podkręlić,

podkreślić? Sprawdzałaś to na okoliczność literówek?

Na tym skończymy sesję ranną.

Biedna sesja, tak ranna, musi nieźle krwawić ;) poranną sesję?

 

– To co nam się zdaje, nasze doświadczenie bywa, że kreuje nam nieprawdziwy obraz świata – tłumaczył Farago.

Przecinek? – To co nam się zdaje, nasze doświadczenie, bywa, że kreuje nam nieprawdziwy obraz świata – tłumaczył Farago.

wyjaśnił Mohar przy okazji „żegnając się” (czyniąc znak krzyża).

wyjaśnił Mohar przy okazji czyniąc znak krzyża. Żyjemy w Polsce. Tutaj, i zapewne w większości chrześcijańskiej części świata, czytelnik wie, co znaczy uczynienie znaku krzyża, zwłaszcza u religijnej postaci ;)

 

 

Bardzo fajny pomysł :) Zupełnie przy okazji sprzedany klasyk science fiction o sztucznej inteligencji przejmującej świat, jakby od niechcenia zmiksowany z wiarą i satyrą na ludzkie przeświadczenie o swojej wyjątkowości. Trochę na wyrost może to powiem, ale klimatem chyba odrobinę lemowskie :)

 

A wykonanie… No wykonanie. Trochę błędów, trochę niezręczności, rzeczywiście Finkla ma rację – znajdź betaczytelników, którzy powytykają ci to i owo ;) Bo pomysły miewasz przednie :)

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wyraźnie odczułem brak spójności. Mamy tutaj jakby dwa opowiadania o "przygodach" grupy szczególnych pacjentów. Pierwsze jest o psychologii ewolucyjnej – zabawne, ciekawe, ale właściwie nie zmierzające do żadnej konkluzji. Drugie, krótsze, o komputerze wierzącym w Boga – zabawne, ciekawe i w dodatku trzymające w napięciu (co zrobi Obi, co zrobi Obi ;-) I tu już, na szczęście, pojawia się rozwiązanie fabuły.

Patrzę na ten tekst przychylnym okiem, bo generalnie zdecydowanie mi się podobał. Szukam więc jakiejś istotnej klamry kompozycyjnej. Obie części łączy, oprócz postaci, tytułowy przerost wyobraźni (najpierw u pacjentów, potem, można tak chyba uznać, również u komputera). To jednak za mało. Podejrzewam, że wcale nie zastanawiałaś się nad konstrukcją "Przerostu". Po prostu pisałaś jak leci, co Ci w duszy grało, co w głowie kipiało. Szkoda, mogło być lepiej.

Tak czy inaczej: opowiadanie napisane z dużą swadą, interakcja między bohaterami – świetna :-)

 

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Podoba mi się pomysł, ale do zachwytu trochę brakuje. Może dlatego, że miałam wrażenie oglądania sitcomu, że Autorka palcem pokazuje i mówi –  O, to jest zabawne, tu należy się śmiać. A mnie nie wszystko śmieszyło. Jednak to chyba tylko mój problem.

W końcu to Twoje opowiadanie i miałaś prawo nadać mu formę, którą uznałaś za najwłaściwszą.

 

„W owym pałacyku umiejscowiła się lecznica zdrowia emocjonalnego „Srebrny Potok”. – Czy lecznica umiejscowiła się sama? ;-)

W owym pałacyku otworzono Lecznicę Zdrowia Emocjonalnego „Srebrny Potok”.

 

Bóże mój! Ratuj!” – Literówka.

 

„Jesteście Państwo moją drugą grupą”.Jesteście państwo moją drugą grupą.

Zaimki piszemy wielka literą, gdy zwracamy się do kogoś listownie.

 

„Prostował ścieżki myśleniowe”. – Wolałabym: Prostował ścieżki myśli. Lub: Prostował ścieżki myślowe.

 

Ja, my w „Srebrnym potoku” jesteśmy po to…”Ja, my, w „Srebrnym Potoku” jesteśmy po to

 

„Bo wam samym byłoby trudno uprościć się do jednego, czy dwóch słów”. – Wolałabym: Bo wam samym byłoby trudno ograniczyć się do jednego, czy dwóch słów.

 

„Kupa patrzył się w okno”.Kupa patrzył w okno.

 

„Czy panienka Tulipan zechce i nade mną się zachwycać?”Czy panienka Tulipan zechce i mną się zachwycać?

Zachwycamy się czymś, nie nad czymś.

 

„I nie ważne jest w tym momencie, jakie są obiektywne fakty”.I nieważne jest w tym momencie, jakie są fakty.  

Fakty nie są ani obiektywne, ani nieobiektywne. Fakt jest czymś, co zaszło w rzeczywistości.

 

„…zdobyliśmy wiedzę i pewność, że barwy ultrafioletowe istnieją”. – Ultrafiolet/ nadfiolet jest promieniowaniem elektromagnetycznym. Z tego co wiem, barwy ultrafioletowe nie istnieją.

 

„Ja nie raz próbowałam tłumaczyć o co mi chodzi”.Ja nieraz próbowałam tłumaczyć o co mi chodzi.

 

„Interpretacja płaczów potrafi doprowadzić szał”. – Do czego/ dokąd doprowadza szał rzeczona interpretacja? ;-)

Pewnie miało być: Interpretacja płaczów potrafi doprowadzić do szału.

 

„Geny sobie niejako reinkernują do nowego ciała”.Geny sobie niejako reinkarnują do nowego ciała.

 

„Chciałby być Don Juan'em, ale nie może. Nie jest Don Juan'em”.Chciałby być Don Juanem, ale nie może. Nie jest Don Juanem.

 

„…i ścieżek myśleniowych z pozostałymi uczestnikami terapii”. – …i ścieżek myślowych z pozostałymi uczestnikami terapii.

 

„…zauważył Mohar i wskazał dwa palce ku niebu”. – Wolałabym: …zauważył Mohar i skierował dwa palce ku niebu. Lub: …zauważył Mohar i wzniósł dwa palce ku niebu.

 

„A skąd ty, Moher, jesteś taki pewny? – zapytała Baba”. – Wolałabym: A dlaczego ty, Moher, jesteś taki pewny? – zapytała Baba. Lub A skąd ty, Moher, masz taką pewność? – zapytała Baba.

 

„Nie wzywaj Pana Boga na daremno – pouczył Mohar”.Nie wzywaj Pana Boga nadaremno – pouczył Mohar.

 

„…na co Kupa pokazał kciuk w górę i zaklaskał”. – Doprawdy, zaklaskał pokazanym w górę kciukiem? ;-)

Proponuję: …na co Kupa uniósł kciuk w górę, potem zaklaskał.

 

Tulian kiwając palcami uczyniła znak cudzysłowia”.Tulipan, kiwając palcami, uczyniła znak cudzysłowu.

 

„Wiecie, czego to może być początek? Święte wojny”.Wiecie, czego to może być początek? Świętej wojny.

 

„W stosownym czasie Obi włamywała się w przeróżne bazy danych…”W stosownym czasie Obi włamywała się do przeróżnych baz danych

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mnie się nie podobało :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka