- Opowiadanie: Isenna - (WAMPIREZA) Depresja Amadeusza

(WAMPIREZA) Depresja Amadeusza

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

(WAMPIREZA) Depresja Amadeusza

– Cierpię na depresję – poinformował Amadeusz, rozsiadając się w fotelu. – Zaawansowaną.

– Co pan rozumie przez „zaawansowaną”?

Psychiatrą była kobieta i już sam ten fakt wystarczył aby nastawienie Amadeusza do pomysłu leczenia w klinice psychiatrycznej zmieniło się z bardzo złego na „jeszcze – moment – i – dokonam – masakry – którą – będziecie – musieli – zwalić – na – terrorystów”. Pomimo tego, że sam od pięciuset lat siedział pod pantoflem (a ostatnio glanem) wampirzycy (głównej inicjatorki wysłania Amadeusza na leczenie), wciąż uważał, że ludzkie kobiety nadają się jedynie do paradowania po balkonach w długich koszulach nocnych i nadstawiania szyi do ugryzienia.

– Dużą, znaczną, rozwiniętą, rozkwitłą, postępującą… nie mam pod ręką słownika wyrazów bliskoznacznych! Zaawansowana znaczy zaawansowana.

– Rozumiem – powiedziała Julia Chmiel, kiwając jasnowłosą głową z powagą. – W takim razie: czym to zaawansowanie się objawia?

– Straciłem chęć do życia – westchnął Amadeusz ze smutkiem.

– Technicznie rzecz biorąc jest pan martwy – przypomniała Julia. Amadeusz syknął ze złości. Wystarczy napisać w informacjach o pacjencie, że jest się wampirem i natychmiast twoje problemy tracą na znaczeniu, bo przecież już nie żyjesz. Co z tego, że terminowo płacisz podatki, ustępujesz w tramwajach miejsca staruszkom i nigdy nie przechodzisz na czerwonym świetle, skoro twoje serce stanęło dawno temu? Kobiety, homoseksualiści, wszyscy mają równe prawa, ale skoro jesteś martwy, powinieneś leżeć w grobie i już!

– I co z tego? – spytał buntowniczo. – Mam swoje prawa! Mogę tracić chęć do życia, jeśli tak mi się podoba, a pani nic do tego!

Julia spojrzała na niego znad okularów, pokręciła lekko głową i zanotowała coś w notatniku. Amadeusz tymczasem rozmyślał nad marnością swojej egzystencji. Ach, jakim przenikliwym człowiekiem był ten Kohelet! Marność nad marnościami i wszystko marność. Włócz się za swoją stwórczynią przez pięćset lat, usługuj na każdym kroku, pilnuj, żeby jej kolejny potomek, a twój młodszy brat nie urządził krwawej orgii, zmylaj pogoń wieśniaków gnających za nią z pochodniami i co za to dostajesz? Przy pierwszej okazji próbują cię wysłać do wariatkowa.

– Czy wystąpiły jakieś inne objawy oprócz utraty chęci do życia?

– Owszem – przyznał Amadeusz ponuro. – Próbowałem samookaleczenia.

– Ciął się pan? – dopytywała Julia, wciąż notując. – Czym?

- Najpierw próbowałem standardowo, żyletką – westchnął wampir, wpatrując się w psychodeliczny obrazek powieszony na ścianie. Kolorowe wiry wydawały się poruszać. Jakby ludzie (i nieludzie) lądujący w tym gabinecie nie byli wystarczająco zgnębieni psychicznie. – Słyszałem, że to jest cool, trendy i w ogóle, ale żyletka jest za mało ostra jak dla wampira, w dodatku Guinevre stwierdziła, że ufarbowany na czarno wyglądam jak parasol…

Kobieta przypatrzyła się wampirowi sceptycznie. Właściwie miał w sobie coś, co rzeczywiście mogło skojarzyć się z parasolem, takim zakurzonym, stojącym na strychu od niepamiętnych lat, gdy podczas burzy wywrócił się na drugą stronę, ewentualnie trafił go piorun.

– Kolejna niesprawiedliwość losu – kontynuował Amadeusz, nie zważając na spojrzenie Julii. – Jestem wampirem, a mroczny image do mnie nie pasuje, próbowałem nosić pelerynę i maskę, ale Guinevre mnie wyśmiała… Wracając do cięcia się, potem był nóż, tasak i siekiera. Nawet po siekierze nie zostały żadne fajne blizny!

– Po prostu straszne – rzuciła Julia, walcząc z uśmiechem, cisnącym się na usta. – Myślał pan o krzyżu? Albo wodzie święconej?

– Nic z tego – mruknął Amadeusz smętnie. – Jestem ateistą.

– Zawsze mógłby się pan nawrócić – zasugerowała. – Doznać oświecenia.

Przez moment milczał, głęboko rozważając ten pomysł. W końcu z żalem pokręcił głową. Nawracanie wymagałoby odpowiedniej scenerii, jakiegoś odosobnionego, górskiego kościółka, starego, dobrotliwego księdza, a o takie nie tak łatwo w dwudziestym pierwszym wieku.

– Nastąpiła zmiana rytmu dobowego? Problemy z apetytem?

– Nie mogę usiedzieć w trumnie – przyznał. – Zainstalowałem sobie w niej taki przenośny telewizor, bo za nic nie mogę spać. I… myślę, że złapałem uczulenie na… krew.

Wzdrygnął się. Nie mógł pić krwi, nie mógł wąchać krwi, nie mógł patrzeć na krew, nawet samo wymówienie tego słowa sprawiało mu trudności, co zdaniem Guinevre „przechyliło czarę goryczy” i został nieodwołalnie zapisany na wizytę do psychiatry. Jego młodszy brat Jeremy osobiście go odeskortował na miejsce i zapowiedział, że jeśli spróbuje uciec albo zjeść swojego psychiatrę (czy też udusić, bo jedzenie wiązało się z widokiem krwi), odetną go od kablówki na następne dziesięć lat.

– Jest pan uczulony na krew – powtórzyła Julia, unosząc brwi do góry. – I jest pan wampirem.

– Gdzie jest napisane, że wampir nie może być uczulony na krew? – spytał zaczepnie.

– Nigdzie – przyznała. – Próby samobójcze?

– Dziesięć – pochwalił się rozpromieniony i zabrał do szczegółowego opisu kolejnych prób odebrania sobie życia czy też nieżycia. Zaczął od topienia w wannie, zapomniał jednak, że wampiry nie oddychają, a więc tylko nałykał się mydlin. Wtedy spróbował z tabletkami nasennymi, dzięki czemu o mało nie wywrócił się na drugą stronę, nie był jednak ani trochę bardziej martwy niż przedtem. Później były skoki z wieżowców, zakopywanie się żywcem i wieszanie, niestety nic nie przyniosło oczekiwanego rezultatu.

– Wampiry są po prostu nieprzystosowane do prób samobójczych – zakończył, znów tracąc dobry humor. Co za dyskryminacja, nie możesz nawet porządnie się zabić.

– Mógł pan użyć kołka albo się podpalić – zaproponowała Julia. W odpowiedzi Amadeusz spojrzał na nią spode łba. Od razu wiedział, że kobieta nie powinna być psychiatrą!

– Myślałem – mruknął groźnie – że miała pani mi pomóc, a nie mówić, w jaki sposób najlepiej popełnić samobójstwo.

– Racja – przyznała potulnie. – Rzeczywiście, cierpi pan na depresję. Pamięta pan, kiedy to się zaczęło?

– Parę lat temu – burknął Amadeusz. – Mniej więcej wtedy, gdy te wstrętne wampiry zaczęły pojawiać się wszędzie. W kinach, w księgarniach, na plakatach, nie można się nigdzie ruszyć, żeby nie nadziać się na jakiegoś super wampira z idealną fryzurą!

Julia potrzebowała chwili czasu na zrozumienie, co dokładnie rozumiał przez termin: „wstrętnych wampirów”. Zapewne nie siebie, oczywiście. Musiało więc chodzić o wampiry, ostatnimi czasy królujące w kulturze masowej: piękne, inteligentne, w dodatku o gołębich sercach, zmagające się ze swoją mroczną naturą i nie pijające ludzkiej krwi.

– Mają super moce, są cudowne, świecą w słońcu, latają, otaczają je grona wiernych fanek… Taki Eric albo Edward? Nawet nie istnieją, a kobiety i tak ich uwielbiają, a na mnie żadne nie zwróci uwagi! – Amadeusz tymczasem kontynuował swoją wyliczankę, wspominając wszystkie filmy, seriale i książki o wampirach, jakie pojawiły się w ciągu ostatnich kilkunastu lat. – Jak tu nie popaść w kompleksy?

O Amadeuszu można by powiedzieć bardzo wiele rzeczy, ale na pewno nie to, że jest piękny. Szara cera, podkrążone oczy, jasne włosy w strąkach i fizjonomia patyczaka czyniły z niego podręcznikowy przykład największego kujona na studiach informatycznych, mieszkającego w piwnicy swojej matki i żywiącego się starymi kanapkami. Julia nie podejrzewałaby go też o umiejętność latania, gdyby zaczął błyszczeć na słońcu nie wyglądałby ani trochę lepiej, a zainteresować się nim mogłaby jedynie kobieta ślepa i ciężko upośledzona psychicznie.

– Gdybym dorwał ich w swoje ręce… – mamrotał pod nosem. – Ale nie mogę, bo nie istnieją!

– Może pan po prostu napisać fan fiction – rzuciła Julia od niechcenia, rysując w notatniku podobiznę swojego pacjenta na planie parasola. – Wie pan, fanowskie opowiadanie. Na przykład, jak zamienił się pan z nimi rolami czy…

Przekrwione oczy Amadeusza zabłysły szkarłatem. Julia odruchowo sięgnęła po kołek, który trzymała w kieszeni fartucha, klnąc w myślach. To byłby już trzeci zabity pacjent w tym miesiącu, dyrektor pomału stawał się przeczulony na tym punkcie. „Wyrobimy sobie złą renomę”, mawiał za każdym razem, gdy znajdował w czyimś gabinecie zakrwawione zwłoki. Zwykle był to gabinet Julii, która miała talent do drażnienia pacjentów, przynajmniej zdaniem dyrektora. Kiedy się jednak pracuje w Klinice Psychiatrycznej Dla Stworzeń Magicznych, ryzyko jest nieodłączną częścią zawodu.

– Interesujące – przyznał Amadeusz, a Julia odetchnęła z ulgą.

– Świetnie. Może pan go przynieść na następną wizytę i przeczytać, chętnie posłucham – zapewniła, uśmiechając się sztucznie. – Piątek panu pasuje?

 

Koniec

Komentarze

Technicznie rzecz biorąc jest pan martwy.
Dobre, podobało mi się. Ode mnie piątka :)

Nie podoba mi się, jak dla mnie zasługuje to opowiadanie na 2.

Fumiko: cieszę się, że ci się podoba;) Akurat ten cytat? Miałam wątpliwości czy nie będzie to zbyt oklepane.
Calmin: jestem wdzięczna za opinię, chętnie dowiedziałabym się, co konkretnie się nie podoba - miło wiedzieć, nad czym należy pracować w przyszłości;)

Całkiem zabawna idea, podoba mi się też, że wampir jest mizoginistyczny, bo w sumie to powinien.

Całkiem fajne, żywe dialogi i niektóre sformułowania rozbrajające.

Chociaż jeśli się mówi o przystojnych wampirach z milionem fanek, to przydałby się jeszcze shout out do Lestata, jako postaci która wystartowała z tym trendem :)

Może i trochę oklepany cytat, ale mi i tak się podobał. Cała sytuacja jest przezabawna: wampir zachowujący się jak nie-wampir oraz pani psycholog, stwarzająca większe niebezpieczeństwo dla pacjentów, niż pacjenci dla niej. Taka drobna zamiana ról, ciekawy pomysł. No i przyjemnie się czyta.

Strasznie fajne :-) Strzał w dziesiątkę, bo rzeczywiście, w dzisiejszym świecie pełnym wampirów prawdziwy wampir mógłby zwariować. Bardzo podobał mi się humor, lekki, niewymuszony, niiektóre teksty mnie rozwaliły np. "Psychiatrą była kobieta i już sam ten fakt wystarczył aby nastawienie Amadeusza do pomysłu leczenia w klinice psychiatrycznej zmieniło się z bardzo złego na „jeszcze - moment - i - dokonam - masakry - którą - będziecie - musieli - zwalić - na - terrorystów" albo już wspomniane "Technicznie rzecz biorąc jest pan martwy". A, i widzę też że chyba oglądasz "Czystą krew" ;)

Trochę się znalazło literówek i czeskich błędów, które zmieniają znaczenie wyrazów, np. uczelnie zamiast "uczulenie", "święcą" zamiast "świecą", ale hyhyhy od czego jest redaktor buahahaha (nie oburzajcie się, sama jestem redaktorem i zdarza mi się to słyszeć ;)) A, i jeszcze zdanie: "Jego młodszy brat Jeremy osobiście go odeskortował na miejsce i zapowiedział, że jeśli spróbuje uciec albo zjeść (czy też udusić, bo jedzenie wiązało się z widokiem krwi), odetną go od kablówki na następne dziesięć lat."
Kogo zjeść? Domyślam się, że panią psycholog, ale brakuje tego.

Ale wszystkie te błędy znalazłam i tak tylko dlatego, że po pierwszym przeczytaniu... przeczytałam jeszcze raz. Podobało mi się bardzo. Piątka.

5/6 zabawny pomysl, ciekawie i zgrabnie opisany:)

Zaklasyfikowane do WAMPIREZY. :)
Pozdrawiam. 

Owszem, bez bicia przyznaję się do oglądania "Czystej krwi" i czytania książek o Sookie zresztą też.
Jestem bardzo wdzięczna za wskazanie błędów, już je poprawiłam, postaram się jeszcze raz przejrzeć tekst zanim upłyną 24 h, acz obawiam się, że wiele nie wyłapię, bo nigdy nie widzę literówek u siebie.
Dziękuję za wyczerpującą opinię, a także wypowiedź Elfindera;) Miło wiedzieć, że komuś się podobało.

Ja też się przyznaję do oglądania "Czystej krwi", a nawet do tego że, ku swojemu zdziwieniu, poryczałam się podczas odcinka z przemówieniem Billa w Klubie Chwalebnie Poległych ;) A myślałam, że po całym tym szale związanym ze "Zmierzchem" już nic nie przekona mnie do wampirów...

No nie, ja na serialach właściwie nie płaczę (zdarzyło się raz, przy finale SupernaturalXD), ale przy scenie z Godrickiem w Czystej krwi byłam tego bliska.
Zmierzch, niestety, zraził tysiące ludzi do tematu wampirów. Często spotykam się z następującym zjawiskiem: ktoś nie przeczyta całego tekstu, na podstawie początku twierdzi, że jak o wampirach, to do bani, a czasem, o zgrozo, bierze coś takiego za ff do Meyer...
Ale Czysta krew jest fajna i udowadnia, że wampir w kulturze masowej niekoniecznie musi być do kituXD Serial podobał mi się nawet bardziej niż książki.

Warto szukać wśró opek sprzed kilku dni bo można trafić na takie fajne coś, zabawane, chwytliwe, mi się skojarzyło z innym hitem HBO "Sopranos" tam Tony miał podobne objekcje, co do kobiety psychiatry, ale to zupełnie inna bajka,
podsumowując 5 ode mnie

Fajne. Pani terapeutka robi wszystko, żeby doprowadzić pacjenta do skutecznego samobójstwa. ;) Ubawiłam się.

Świetne. Opowiadanie ma przyjemny styl, szybko je się czyta. Nie zanudzasz. Ode mnie mocna piątka.

Jej, myślałam, że opowiadanie zapomniane, patrzę, a tu dwa komentarze;) Dziękuję!
Cóż, ostatecznie pani terapeutka udziela pomocy, specyficznej, ale zawsze i biedny Amadeusz tego samobójstwa nie popełnia... liczy się rezultat, prawda?

Nowa Fantastyka