Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

junior_13j

Świat oczami Bacigalupiego

{
Historia pełna przemocy

Świat to nie jest dobre miejsce. Świat jest podły i straszny, a jego dzieje wypisane są krwią tych, którzy oglądali się do tyłu i tych, którzy chcieli ten porządek zmienić. Ci ostatni zawsze przegrywają, bo nie mają odpowiedniego przeglądu rzeczywistości. Żyją w złudnym przekonaniu, że ich czyny mogą mieć znacznie i wyprowadzić świat z jego brutalnego i destrukcyjnego toru. Ale to tylko złudzenie ofiar.

Taka prawda uderza nas niemal na każdej stronie nowego dzieła dla dorosłych autorstwa Paolo Bacigalupi. Po dwóch wycieczkach w rejony dla młodszych czytelników, Bacigalupi wraca do literatury dorosłej, takiej do jakiej przyzwyczaił nas przy okazji Nakręcanej dziewczyny – dosadnej i pełnej przemocy. Jego „Wodny nóż” to niemal historia przemocy. Podłości świata, który tak naprawdę zawsze jest taki sam, ludzie tylko różnie na niego patrzą. Bacigalupi nie bawi się z czytelnikiem, nie uwodzi poetyką, tylko krótko i bezpretensjonalnie wali w łeb czytelnika, zarzucając go kolejnymi opisami Ameryki w trakcie kryzysu wodnego.

Trafiamy w sam środek wojen o ten życiodajny płyn, gdzie każdy może być wrogiem, a śmierć to coś normalnego, do czego się przywyka albo umiera. Pacany Perrego, Teksańczycy, Kalifornijcy, Wodne Noże, Psy Pustyni, a nawet korporację – wszyscy walczą o wodę. Jest ona jak złoto w czasie słynnej gorączki z XIX wieku, tylko cenniejsza, bo wody potrzebuję każdy. Woda jest początkiem i końcem, środkiem i centrum wszechświata, wyznacza sens życia czy raczej przetrwania, bo ludzie w zasadzie przestali żyć, a starają się przetrwać.

Ten brutalny, rysowany kolejnymi przejawami przemocy świat obserwujemy z trzech różnych perspektyw. Dziennikarki Lucy, która przebywa w Phoenix z własnego wyboru, którego tak naprawdę sama nie potrafi zrozumieć. Goni za tematem, za historią, choć już dawno przestała to robić dla sławy i pieniędzy. Młodej dziewczyny Marii, która jako znienawidzona i pogardzana przez wszystkich Teksanka próbuję utrzymać się na powierzchni, przeżyć i uciec z tego piekła na ziemi.  Oraz tytułowego wodnego noża – Angela Velasqueza, na pierwszy rzut oka bezwzględnego mordercy, który jest prawą ręką potężnej Catherine Case – kobiety próbującej utrzymać kontrolę nad wodą i nie pozwolić uschną Las Vegas i Nevadzie.

Wodny nóż przybywa do Phoenix by przejąć kontrolę nad wymykającym się z rąk Catherin Case terenem, gdzie budują swoje siatki agentów, w celu przejmowania kolejnych prawa do wody. Tam spotyka Lucy, natrafia na Marię, ich losy zaczynając się splatać i wiązać. I paradokslanie, to ten właśnie wodny nóż wydaję się być najbardziej pozytywnym bohaterem. W pewnym momencie nasuwa się nawet wniosek, że Angel jest naiwnym dzieciakiem, co jest oczywistym zaprzeczeniem profesji jaką się zajmuję, ale okazuję się mieć sens i znacznie w obliczu całości tej niezwykłej powieści.

Bacigalupiemu udało się coś niezwykłego. Połączył historię w iście hollywoodzkim stylu z treścią, która daleka jest od kalek i schematów właściwych dla tej fabryki snów. Dzieje się bardzo dużo, akcja pędzi i się zazębia jak w najlepszym thrillerze czy filmie akcji. W pewnym momencie można się złapać na tym, że człowiek zachodzi w głowę dokąd to zmierza i czym jest. Książką rozrywkową czy tytułową historią przemocy. Jak wodny nóż może tak być naiwny, dlaczego postępuję tak jak postępuję. Zdarzają się fragmenty, że trudno dojść z tym wszystkim do ładu.  

Bo jak zestawić tą całą intrygę ze sceną w kostnicy, gdzie lądują kolejne wykopywane na pustyi ciała a patolog gubi się i nie wie co robić, bo ciał nie ubywa, a trzymać ich gdzie nie ma. Jak porównać to ze sceną, gdy Maria udaje się do Weterynarza ( gangstera ), gdzie ma okazję oglądać stado dzikich hien trzymanych w zamknięciu – przejawem natury, jej potęgi, ale także pokazem bezwzględności świata i jego zasad. Gdzie silniejszy zawsze wygrywa i zjada słabszego. Hieny widzą jasno stwierdza wówczas Maria i w tym jest klucz do całej powieści. Nie kalkulują, nie oceniają, nie pragną zmieniać świata, lecz żyją według jego zasad.

Jak się potem okazuję – można. A nawet trzeba. Wszystkie bowiem elementy powieści składają się w całość. Każdy skrawek i ułamek ma swój sens i swoje uzasadnienie. Bacigalupi stworzył świat przerażający, ale zarazem niezwykły. On żyje, pulsuję i wydaję się tak namacalny, że tylko czekać, aż wody zacznie ubywać, a Ameryka znowu podzieli się na poszczególne stany, które zamkną swoje granice dla tych którzy wody już nie mają. W tym aspekcie Bacigalupi bardzo przypomina naszego Jacka Dukaja – kreatora światów, gdzie każdy szczegół jest świetnie przemyślany i pasuję do reszty. Od Dukaja odróżnia go jednak to, że ten świat, który stworzył wydaję się bardzo bliski, a nie jest tylko abstrakcyjnym konstruktem w celu naświetlenia jakiejś myśli czy idei.

Najbliżej jednak Bacigalupiemu do Cormaca McCarthy,ego. Czytając Wodny nóż nie mogłem się opędzić od myśli, że obu panów dzieli naprawdę niewiele. Tak samo jak autor Drogi nie bawi się Bacigalupi w pół środki. Nie upiększa, nie idealizuję niczego i nikogo, mówi wprost o tym co brzydkie i brutalne. Nie ocenia. Podobnie też jak u McCarthy’ego, w tej brutalności i podłości świata i jego twardych zasad znajduję jakąś poetykę i piękno. Świat się nie zmieni, trzeba nauczyć się z nim żyć, ale trzeba też iść na przekór i pod prąd. Ofiarami są ci, którzy się na to godzą. Świat daje nam role. Możemy być mordercami lub ofiarami. Znamienne są słowa Angela, który w pewnym momencie przywołuję eksperyment stanfordzki, gdzie studentów podzielono na strażników i więźniów i gdzie zadziwiająco łatwo przyjęli swoje role i zaczęli traktować je poważnie. Człowiek jest zdolny do wszystkiego – każdy może być mordercą i każdy może być ofiarą.

Wniosek jest jeden – trzeba mieć zasady i iść na przekór świata, jeśli jest to wbrew naszym własnym zasadom. Nawet jeśli na końcu może być tylko śmierć a nasza wędrówka z góry skazana jest na porażkę. Jak John Grady Cole z „Rączych koni”, który samemu diabłu by nie przepuścił, jeśli ten stanąłby mu na drodze. Świat jest bezwzględny, narzuca nam zasady, które musimy przyjąć, ale w tym wszystkim jest też miejsce dla naszych wewnętrznych wartości. To one są najważniejsze i czynią nas ludźmi. Istotami ze świadomością daną nam od Boga, demiurga czy inną siłę sprawczą.

O tym jest ta książka. Nie tylko ujawnia podłość, ale daje również nadzieję. Bacigalupi zawarł to wszystko na kartach swojej powieści, którą trzeba polecić. Nakręcana dziewczyna była książką rewelacyjną, ale Wodny nóż bije ją na głowe w każdym aspekcie i każdym calu.  Oby więcej takich perełek

Komentarze

obserwuj

Trochę się rozpisałem, ale są takie ksiązki, że aż trudno się powstrzymać przed opowiedzeniem o swoich wrażeniach.

"I needed to believe in something"

Sama prawda :) Wybitna powieść.

Dokoładnie. Spodziewałem się że będzie naprawdę dobrze, ale przerosło to moje oczekiwania. 

"I needed to believe in something"

Powiem tak. Na “Wodny nóż” spoglądałem już dwa razy w księgarni, czytałem chyba jakąś recenzję / opinię gdzieś, coś (czy aby w NF nie było?). To jest książka na jakimś dalekim horyzoncie moich zainteresowań kupić-nie kupić. Dlatego z ciekawością zerknąłem na Twoją recenzję.

Technicznie: recenzja dla mnie trochę za długa, są odpowiednie miejsca do cięć (np. fragment z okładkowym opisem fabuły, ot co), początkowy akapit musiałem przeczytać dwukrotnie (niby prosty, a zagmatwany powtórzeniami), a do tego masz sporo literówek (przejrzyj jeszcze raz pod tym kątem oraz  zmień na “tĘ całą intrygĘ”).

Treściowo: nie jestem ani bliżej, ani dalej od zakupu książki. “Krótko, bez opisywania”, “hollywoodzki styl” to są dla mnie straszaki. Z drugiej strony wyniosłe porównania: Dukaj (wspaniałe opisy) czy Cormac (ten to akurat poeta oszczędności). I przede wszystkim wrażenia. Bo tych wrażeń tu jest dużo – mam przeczucie, że recenzja jest pisana dość świeżo po lekturze, nie minęła kolejna książka, ni tydzień przynajmniej, nim recenzja powstała. I trochę tego braku dystansu mi brakuje (jako czytelnikowi recenzji), a z drugiej strony pozytywne emocje (jeśli odczytywać to jako subiektywną opinię) są jako taką zachętą.

Juniorze, rozpisałeś się, a na dodatek chyba nie sprawdziłeś tego, co napisałeś, przed opublikowaniem... Recenzja roi się od literówek (zbędne ogonki!!!), jest też parę powtórzeń. I kiedy mówię “roi się”, to naprawdę mam to na myśli, jest ich co najmniej kilkanaście.

 

“Wodny nóż” jest wszędzie gorąco polecany, ale ja, jak Sirin, mam jednak mieszane uczucia... Nie jestem pewna, czy to moje klimaty, czy nie. Niektóre aspekty Twojej recenzji mnie pociągają, inne niekoniecznie. Mam tę pozycję na liście “może”. Ale będę też miała w pamięci ładunek emocjonalny, który zawarłeś w tym tekście.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Przeczytane. Oczekiwałbym od recenzji nieco krótszej formy. Poza tym jest okej. Chociaż książka nie wydaje mi się godna, by wskoczyć na listę priorytetów :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zajrzałem, bo po przeczytaniu Wodnego noża uważam tę powieść za słabą i nieprzemyślaną. Przykład pierwszy – Arkologie są tak pilnie strzeżone, że nikt obcy nie wejdzie, oczywiście oprócz bandziorów. Ucieczka Angela to już totalne kuriozum.Przykład drugi – gość przed śmiercią podarowuje dziweczce książkę z papierami sprzed kilkuset lat, przez które ginie – dziweczka jest głupia( tu akurat autor nie do końca jest konsekwentny, bo na pomysł handlu wodą dziweczka musiała sama wpaść), nawet nie zerka do książki( inna rzecz, że grubość papieru sprzed kilkuset lat jest inna od współczesnej, co musiało wzbudzić ciekawość). Przykład trzeci – jest dysk do rozkminienia, więc co robią bohaterowie? Pani od Pulitzera idzie tam, gdzie najłatwiej ją namierzyć, zresztą zostaje natychmiast sprzedana i cudownie uwolniona.

Nawał takich i innych kwiatków mocno mnie zniechęcił.

 

Nowa Fantastyka