Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

Jan_Janek

Wszystkie możliwe scenariusze

{
"Ad infinitum" jest jak spotkanie Roberta Ludluma ze Stephenem Hawkingiem. Pełna rozmachu akcja i wielkie teorie w tle zapewniają czytelniczą satysfakcję.

Było tak. Parę tygodni temu zakupiłem "Echopraksję". Odłożyłem książkę na półkę, żeby przez kilka dni spoglądać z rozrzewnieniem na co prawda powolutku, ale systematycznie powiększającą się kolekcję Uczty Wyobraźni. Wiedziałem, że przed "Echopraksją" i tak najpierw muszę ponownie przeczytać "Ślepowidzenie", zresztą lektura tekstów Wattsa zawsze intelektualnie stymuluje, choć z drugiej strony człowiek chodzi potem jak nakręcony i za każdym rogiem spodziewa się nie wiadomo czego – czy to czerwonego karła, czy to uciekających poza obszar  widzenia obcych. Tym razem po przeczytaniu około jednej trzeciej "Ślepowidzenia", poczułem ogarniające mnie intelektualne znużenie. Może była to wina jesiennej aury, bardziej chyba – jakby to nie zabrzmiało -  pana z dmuchawą, który każdego ranka toczył dmuchane wojny z niepokornymi liśćmi, wwiercając się cholernym furkotem w mało chłonny ostatnimi czasy mój mózg. Koniec końców tak się złożyło, że odstawiłem Wattsa i zacząłem rozglądać się za zastępczą lekturą, przerywnikiem, co by trochę odpocząć od postnowoczesnych, dmuchanych idei. Gdzieś tam była promocja na książki Powergraphu. Byłem pewien, że zdecyduję się na chwalone wszędzie "Polaroidy z zagłady" – opowieść o starszej pani w obliczu ponurej apokalipsy zapowiadała się bardzo smakowicie. Ale coś mnie tknęło i ostatecznie wydałem szesnaście złociszy na książkę, którą i tak miałem od jakiegoś czasu na celowniku – "Ad infinitum" Michała Protasiuka. No i wsiąkłem – machnąłem ją w dwa i pół dnia. W tym roku tylko jeszcze jedna powieść dostąpiła zaszczytu kompletnego oderwania mnie od rzeczywistości – "Kłamstwa Locke'a Lamory" Scotta Lyncha. Podczas lektury tych dwóch książek włączał mi się, używany głównie w latach dzieciństwa motorek czytelniczy, który w tych pięknych, odległych czasach pozwalał na czytanie w wakacje dwóch książek o Panu Samochodziku dziennie, a parę lat później w niemal takim samym tempie pochłaniać kolejne Ludlumy. Dzisiaj takie ssanie zdarza się od wielkiego dzwonu – raz z powodu braku czasu, dwa, z powodu mnogości popkulturowych atrakcji wokół – człowiek nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego.

                Nie bez kozery przywołałem tu Ludluma. Przemycająca filozoficzno–poznawcze treści książka Protasiuka jest zgrabną trawestacją dokonań tuza paranoicznych thrillerów. Zaczyna się od niczego, od prozy życia – czyli niemłody już facet prowadzi podwójne życie, od dwóch lat spotyka się z młodą utrzymanką, ale jednocześnie ma założoną bardzo mocną, skonstruowaną z rzeczywistości smycz. Oprócz żony, którą przestał kochać, jest jeszcze autystyczne dziecko. Kiedy decyduje się na ostateczny krok – planuje rozwieść się i na stałe zostać z kochanką, dziecko zostaje porwane, wywracając jego, wywrócony już przecież świat, do góry nogami. Perypetie architekta Tomasza przeplatane są z rozgrywającą się na przestrzeni wielu lat wywiadowczą wojną, która niespodziewanie skupia się Wielkiej Teorii Unifikacji. Czemu CIA, KGB, Mosad zajmują się odległym od naszej szarej rzeczywistości problemem zintegrowania dwóch wielkich fizycznych teorii, tej od Einsteina w skali maxi i tej w skali mini, czyli kwantowej? Protasiuk wykłada kawę na ławę dość szybko, ale za to fascynująco i przede wszystkim w strawnej dla laika formie już  w drugim rozdziale książki, pokazując, że twórcy bardzo często potrafią iść dalej w matematyczno-ontologicznych rozważaniach, niż naukowe autorytety. No dobrze, w czym jest  rzecz?

                We wszystkim po trochu, nie będę bawił się tu w wykładowcę, rzucę kilka pytań.  Jaki wpływ na nasze życie i funkcjonowanie wszechświata ma przyczynowość?  Jak ma się tworzony w pocie czoła przez naukowców model rzeczywistości, do samej rzeczywistości?  Co to znaczy, że coś jest prawdziwe?  Czy nasze mózgi nie są przypadkiem za słabiutkie  do ogarnięcia Teorii Unifikacji? Czy tak naprawdę – mimo że obserwujemy rzeczywistość, rozumiemy ją? I co ma do tego wszystkiego kolaps funkcji falowej i wszechświat pozostający w stanie superpozycji? I czy osoba, która zdoła napisać równania Wielkiej Teorii Unifikacji stanie się Bogiem? Jako, że w intrygę mocno zaangażowani są izraelscy Żydzi, trzeba te wszystkie pytania brać jak najpoważniej. Gdzieś tam toczy się walka nie o jakieś pierdoły, nie o zasoby naturalne, przekonania religijne, tylko o realną, absolutną władzę nad światem. A właściwie – Wszechświatem.

                Jak do tego mają się perypetie grubego pana Tomasza, zdradzającego żonę,  porwanego nagle w tajemniczy wir wydarzeń? Ano, mają się. Z całej teoretycznej otoczki obecnej w książce, najbardziej została mi w pamięci wzmianka o wszystkich możliwych scenariuszach i o tym, że nasze życie czasami  mocno przypomina życie kota Schrodingera. Jest taki fragment, gdy zrozpaczony ojciec wylicza wszystkie straszne możliwości, których mogła doświadczyć jego ośmioletnia córka. "Dlaczego porywa się małe dzieci? W PRL jeździła czarna wołga, wycinali dzieciakom nerki i sprzedawali na Zachód. Po co jeszcze? Do adopcji bogatym Amerykanom lub Skandynawom? Do udziału w dziecięcej pornografii? Aby upuścić krwi i przygotować z niej macę? A może za chwilę powinienem spodziewać się telefonu z żądaniem okupu?". Nękany takim zestawem prawdopodobnych scenariuszy, ojciec rusza na poszukiwanie córki. Potyka sie z rzeczywistością. Chce ją zredukować do tej jednej, jedynej możliwej. Czy to się uda? Czy to ma w ogóle sens? Czy nasze życie nie jest czasem odbiciem niepoznawalnej i grającej nam na nosie rzeczywistości? Ech, trzeba wyhamować, bo z tych dywagacji robi się masło maślane. Na szczęście, książka Protasiuka masłem maślanym nie jest, przez ponad pięćset stron wiedzie do jednego, końcowego punktu. Mnie pozostawiła z męczącym, bardziej niż pan z dmuchawą,  pytaniem. Czy mam na cokolwiek, jakikolwiek wpływ? Cóż, będę próbował, będę się starał na to pytanie odpowiedzieć. Jutro, gdy znowu obudzi mnie zjadliwy furkot zamknę oczy i wypowiem życzenie. Jest tyle możliwych scenariuszy, więc zawsze istnieje szansa, że życzenie się spełni.

Komentarze

obserwuj

Smycz u nogi? :P

No i te podwójne spacje byś usunął :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A to można edytować recenzje? Nie miałem świadomości, to coś tam na pewno popoprawiam.

Bardzo, bardzo lubię czytać Twoje teksty :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Pewnie, że się da :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

O, dzięki didżeju! Po takich słowach aż chce się pisać kolejne teksty (a potem je edytować i kombinować, co tu z taką, wziętą pewnie z podświadomości smyczą zrobić? :-)

Bo dj lubi jak recenzja ma formę lekką i felietonową (a lekkości odmówić Ci nie mogę :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Książka czeka u mnie na półce już od jakiegoś czasu, a jeszcze mi, cholera, narobiłeś apetytu ;)

And one day, the dream shall lead the way

Trzeba przeczytać, a recenzja klasa. Lekkość nad lekkościami ;)

EDIT: Nabyte. Dam znać, gdy już czytnę.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Potwierdyam i popieram. Kawał recenzji.

"I needed to believe in something"

Swietna ksiazka. Domówilem dwie poprzednie (z trzech) Protasiuka.

Jestem zachwycony stylem i elokwencja pisarza. 

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Nowa Fantastyka