Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

Jan_Janek

Budowanie przesuniętego świata

{
Opowiadania, które trzeba przeczytać przed lekturą "Holocaustu F". Wciągające, intrygujące, uzupełniające świat Rammy.

Lektura opowiadania "Róża wiatrów" w lipcowej NF sprawiła, że w mojej czytelniczej krainie rozdzwonił się dzwonek – taki szczególny – który wybrzmiewa zawsze,  gdy w tekstach  jakiegoś autora zaczynam dostrzegać większy plan. Z czytaniem tekstów Zbierzchowskiego przy okazji trochę namieszałem – w zeszłym roku za jakieś śmieszne pieniądze można było kupić ebook ze zbiorem "Requiem dla lalek", który w NF dostał bodajże najwyższą ocenę, potem pojawiła się smakowita recenzja "Holocaustu F". Ze zbiorku przeczytałem wtedy pierwsze i ostatnie opowiadanie, potem wziąłem się od razu za "Holocaust F". Wszystko nie tak. Teraz jest jeszcze "Róża wiatrów", którą najlepiej byłoby przeczytać właśnie jako pierwszą, bo to chyba chronologicznie opisujący najwcześniejsze wydarzenia  tekst z – teraz to już można powiedzieć – wielkiego projektu jakim jest świat Rammy.

Zabieg jest prosty. Ziemia jest Ziemią, pojawiają się znane z naszego świata postacie historyczne, książki, tylko geografia  coś się nie zgadza – nazwy zupełnie inne. Czasem można mieć świadomość, że akcja jak nic dzieje się w naszej (nazwanej tu rzecz jasna  inaczej) ojczyźnie, ale czasem dekoracje przypominają Amerykę, albo kocioł bałkański... Wytrąca to nieco z równowagi i buduje wrażenie niepewności i niejednoznaczności, Zbierzchowski zresztą nie kryje, ze prowadzi  z czytelnikiem grę. Najbardziej uwidocznia się ona w opowiadaniu "Mr. Fiction" o kosmicznej stacji i garstce ludzi, którzy po kolei, niewytłumaczalnie z niej znikają, a ci którzy są jeszcze na miejscu  szukają racjonalnych przede wszystkim, nawet jeśli wydawałyby się  zbyt szalone wytłumaczeń ich nieobecności. Problem w tym, że świat Rammy racjonalny nie jest. Gdzieś za zasłoną rzeczywistości kryją się potężne, krwiożercze,  pragnące bawić się ludzkim kosztem siły...

                W ogóle, w opowiadaniach Zbierzchowski bada po prostu możliwości, które daje mu wykreowanie takiego – jak w tytule recenzji – przesuniętego świata. Nie wiem, być może gdyby uważnie przeanalizować teksty, natrafilibyśmy na niekonsekwencje, czy dziury logiczne. Hmm... to dziwne, bo w tym tkwi urok  takiego konceptu na świat.  A przygoda z tym światem zaczyna się na dodatek od jego końca :) W opowiadaniu "Innego nie będzie" (notabene, czy zaczęliście oglądać serial "Pozostawieni" z analogicznym pomysłem?), ginie znaczna część populacji -  według  tajemniczego zakonu Prowenów ci ginący to zbawieni, który w ten sposób opuszczają Ziemię, tak jak  opuścił ją   Bóg ( trochę tu zresztą inny, trochę przesunięty).  Ci którzy zostali, są tak naprawdę skazani – na pesymizm autora, na literackie i ontologiczne eksperymenty, na wojnę – która stopniowo, z tekstu na tekst staje się władczynią świata Rammy.  Czytam teraz ponownie "Smutek parseków" – chyba najdojrzalsze, najlepsze  opowiadanie ze zbioru, w którym świat Rammy został daleko za pędzącym przez wszechświat statkiem kosmicznym, nową Arką, problem w tym, ze na jej pokładzie są przecież ludzie, a następujące, przypadkowe wydarzenia, z czasem przestają wydawać się przypadkowe...

                  Cała twórczość Zbierzchowskiego przepełniona jest wpływem Dicka.  Autor w  ciekawy sposób rozwija i uzupełnia  obsesje i pomysły "Dostojewskiego science-fiction"  – przy "Smutku parseków" chciałoby się zadać pytanie, parafrazując tytuł jednego z filmów – "Czy leci z nami Bóg?"  Trzeba przeczytać "Miejsce na drodze", trzeba przeczytać formalnie intrygującą  "Monetę", by poczuć że taki sam lęk mogą powodować dwa bliźniacze pytania – A jeśli  On istnieje? A jeśli  go nie ma? To tak naprawdę jedna z wielu interpretacyjnych ścieżek, chwiejna natura rzeczywistości w świecie Rammy prowokuje po prostu do wielu niepokojących pytań. Nie wszystkie teksty w równym stopniu przemawiają, są takie o których się mniej pamięta, a oddające hołd "Małej Apokalipsie” Konwickiego, tytułowe i najdłuższe  "Requiem dla lalek" miejscami męczy, choć warszawiaków końcówka  może wprowadzić w hipnotyczny trans :) Nawet te teksty, które nie do końca przemawiają, są ważne dla lektury "Holocaustu F" – uzupełniają tę powieść, budują tę zwichrowaną chronologię i geografię, szykują na szalony lot, który jest udziałem tej wizyjnej, będącej jak wir powieści (ta cholerna, ciągnąca się tyle stron bitwa, nie miałeś litości,  Autorze! :).

                OK, napisałem to wszystko, by zwrócić uwagę potencjalnych czytelników na jeden z ciekawszych projektów w polskiej fantastyce. Zbierzchowski nie jest jeszcze mocno znanym i uznanym autorem, a wydaje mi się, że jest w takim  miejscu, ze powinien już być. Zbudował z fantastycznych klocków dziwaczne, obsesyjne i jednocześnie prawdziwe odbicie naszego świata, w którym toczy się nieustanna walka. Walka o co? Tu już czytelnik musi sam sobie na to pytanie odpowiedzieć. 

Komentarze

obserwuj

Janek jak zwykle potrafi zainteresować! Ale i tak się przymierzałem.

A czy wszystkie opowiadania są tak brutalne, jak “Róża wiatrów”? Wesołego akcenciku tam nie uświadczymy? :)

Mee!

W “Holocauście” wesołych akcencików nie stwierdziłem, więc i w opowiadaniach pewnie ich nie będzie.

Niby tak, a nie, niby nie, a jednak.

W “Róży wiatrów” autor poszedł naprawdę na całość, ale opka w “Requiem” aż takiego stopnia  brutalności (może oprócz dwóch :) nie prezentują. Wesołe akcenty, ech... raczej powiedziałbym żarty ontologiczne, które bohaterów wybranych tekstów mogą doprowadzić do histerycznego śmiechu ;-)

Wygrałam tę książkę kiedyś w jakimś konkursie. Czytałam ją kilka lat temu a powiem wam, że niektóre opki do dziś pamiętam (wiadomo, z grubsza jeno, ale!).

Polecam.

https://www.martakrajewska.eu

Nowa Fantastyka