Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

Jastek Telica

Duńczyk w karolińskim wszechświecie

{
klasyka fantastyki

Bardowie, wieszczowie, poeci i różni pismacy w jakiś podświadomy sposób byli dostrojeni do siły, łączącej oba te kosmosy – tomy opowieści, które z biegiem czasu stworzyli, lepiej relacjonowały rzeczywistość, niż sami przypuszczali.

Ale pyszne zdanie! Szczególnie z tą wzmianką o pismakach, taką cudownie wieloznaczną. Za to jedno zdanie powinienem pokochać tę książkę, ale oczywiście, kiedy ją pokochałem, to za coś innego.

Pierwszy raz czytana, kiedy wyszła w Fantastyce, trzy części, bo wtedy powieści ukazywały się we fragmentach. Czekałem na kolejne, biegając jak szalony po kioskach o szóstej rano, nie każdy miał teczkę. Który to był rok? Muszę sprawdzić, naszukać się trzeba, internet podaje, że 1988, nie chce mi się przeglądać roczników z tamtego roku, bo wątpię, by leżały w kolejności, więc zawierzę.

No dobrze, o czym to? O przeniesieniu Holgera Carlsena, Duńczyka entuzjastycznie zakochanego w amerykańskim stylu życia, przynajmniej do czasu wybuchu wojny, kiedy nie umie się powstrzymać, by nie walczyć z nazistami, wcieleniem odwiecznego zła, przybranego w nową formę.

Holger konspiruje w rodzimym kraju, aż do walki na plaży, kiedy zostaje postrzelony.

I cały świat się odmienia, bo zamiast na plaży, budzi się w lesie w towarzystwie ogromnego czarnego bydlaka, znaczy konia wielkiego jak perszeron z tobołkami, w których znajdzie średniowieczny oręż, takiż przyodziewek, a wszystko podejrzanie nań pasujące.

No więc mamy tu oczywiście typowy trop fantastyczny, mianowicie człowieka nam współczesnego, trafiającego do innego świata i radzącego sobie tam doskonale, dzięki sprytowi, kilku trickom i ogólnie zmyślności.

Tylko że Holger wcale nie jest jakimś geniuszem, bystry, ale bez przesady, jego największą cnotą jest po prostu kompas moralny. Taki jednak z tendencją do podsterowności, nie trzymający się restrykcyjnie prostego kursu.

Temu bohaterowi, który oczywiście dokona czynów wielkich, towarzyszą wygadany krasnolud, urodziwa łabądziewa, a później elegancki Saracen. No i także równowaga, dzięki której tańcząc na linie zawieszonej nad otchłaniami rozwiązań rodem z deus ex machina, nie wpada w przepaść. To wielka sztuka ze strony Autora, że to mu się udaje.

Dialogi są pyszne, humor częsty, obrywa się wszystkim, ekspozycje pokaźne, ale dzięki temu, że bohater od nas, naturalne, a sam Holger odpowiednio ludzki, zaś bestiarium zróżnicowane. W gruncie rzeczy tylko arturiańskie, bo nawet pojawiająca się wodnica, choć ze swojsko brzmiącym nazwaniem Rusel, to bardziej przypomina różne Nimue’y i germańskie Lorelajki niż nasze rusałki. Widać to także w obyczajowości rycerskich i magicznych postaci. Magii dość, miecze są, do całkowitego przypisania powieści do gatunku fantasy tylko księżniczek brak. Łabądziewa to jednakże zwykła dziewczyna, a Morgan po przeciwnej stronie. Ale nie dlatego zastanawiam się nad gatunkowym przypisaniem tej powieści do fantasy.

Trochę to pogranicze, bo obok zjawisk magicznych, tłumaczy się wiele różnymi wszechświatami, a w naszym magia słabo funkcjonuje. Tak czy siak powieść świetna. Oczywiście za krótka, a najbardziej brakuje bardziej rozbudowanego finału, kiedy Holger nie zostaje tam, gdzie zostaje, a wraca, tam, gdzie serce zostawił. Ale to szczegół, udowadniający co najwyżej, że autorzy inaczej widzą satysfakcjonujące zakończenia niż czytelnicy.

Czytało się kiedyś z zapartym tchem, dzisiaj też, mimo tych mało zróżnicowanych ekspozycji. Z podziwem dla konsekwencji, że jak inny świat, to wiarę trzeba brać na poważnie, a do walki na śmierć i życia stawać w odpowiednim stanie ducha. Urocza starożytność obyczajów.

Jedno ze sztandarowych dzieł. Warto znać.

Komentarze

obserwuj

Też byłem wówczas zachwycony :)!

A czy Holger nie osłaniał aby ucieczki Bohra z Danii? Bo kojarzy mi się, że Ogier Duńczyk walczył w dwóch światach za “wolność naszą i waszą”?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Oj jak ja to lubię :)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Sugerowane, że właśnie Bohra.

Znaczące zestawienie, w tamtym świecie odziany w zbroję rozbija hordy Chaosu, a tu goły na Fryców.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Nowa Fantastyka