Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

Staruch

Mechy na strzechy, czyli wizji imć Różalskiego opisanie

{
Klucz do twórczości Różalskiego (...): to historia, popkultura i szeroko rozumiana polskość, wstrząśnięte, niezmieszane, połączone w odpowiednio wyważonych proporcjach (ze wstępu Michała Cetnarowskiego).

Jakub Różalski – nazwisko ostatnio coraz popularniejsze. Dlaczego? Bo artysta – malarz,  grafik, ilustrator niespodziewanie utrafił w czułe miejsce naszej polskiej, słowiańskiej duszy. Przeszłość – sielska, chmurna, heroiczna, pojawia się upersonifikowana na jego obrazach pod postaciami mechów, latających statków, wilkołaków, krasnali zderzonych z chłopami, wojakami, szlachtą z naszej przeszłości. Widać fascynację polską historią, ale i polskim malarstwem – Matejką, Chełmońskim, Kossakiem. Po prostu – Polską!

A teraz zapraszam do lektury opowiadań, inspirowanych tymi właśnie obrazami. Teksty w zbiorze „Inne światy” zamieścili i zamieściły – same tuzy polskiej fantastyki (i nie tylko fantastyki).

Ale zacznę – od pierwszego wrażenia. „Inne światy” to tom pokaźny, tak zwana „cegła”. Sześćset stron druku i ilustracji. Rzuca się w oczy okładka z jednym z najbardziej znanych dzieł Jakuba Różalskiego „The March of the Iron Scarecrows”. Twarda okładka, tłoczenia, w tym na imponująco prezentującym się grzbiecie – tom, który będzie ozdobą każdej półki. Do tego gruby papier, świetnie nadający się do druku. Właśnie – do druku, bo czasem ilustracje wychodzą nieostro i nieefektownie (ale to chyba jedyny minus tego zbioru). Na szczęście – tylko czasem, bo prawdziwa to przyjemność kartkowanie i czytanie tego tomiszcza.

A plusy? Plusy – to oczywiście opowiadania. Dość różnorodne. Jak i różnorodne jest malarstwo Różalskiego. Zaczyna się od trochę onirycznej, podszytej grozą, acz swojskiej, zakotwiczonej na polskiej wsi, opowieści Jakuba Małeckiego „Idzie niebo”.

A potem już dajemy się wessać opowieści „Szpony smoka” Roberta J. Szmidta o dziwnym spleceniu losów imperialnej Japonii i polskich konspiratorów na przełomie XIX i  XX wieku (trochę to jednak zbyt skomasowane, skrótowe).

Po Szmidtcie kolej na opowiadanie „Zapalny stan udręki” Sylwii Chutnik, które chyba najmniej odnosi się do malarstwa Różalskiego, bo dla mnie to opis narkotykowego odlotu po szpitalnych specyfikach, w którym fragmenty obrazów służą jako elementy wizji, i swobodnie dałoby je się zastąpić czymkolwiek innym.

Z opowiadaniem Remigiusza Mroza („Korytarz pełnomorski”) też mam pewien problem. Bo niby wszystko jest na miejscu – sztafaż, podróże w czasie, dylematy bohaterów. Tyle, że to wszystko czytaliśmy już setki razy. Mróz, któremu zdolności do pisania odmówić nie można, czuje się w SF jak na obcym poletku. Jego opowiadanie czyta się niby poprawne wypracowanie – autor wie jak, dokształcił się, o czym piszą koledzy fantaści, ale brak tu iskry bożej. Ani to opowiadanie ziębi, ani grzeje.

„Człowiek, który kochał” Anny Kańtoch – niebanalne połączenie motywu podróży w czasie z wyświechtanym motywem chłopka-roztropka, burzącego wszelkie plany. A w tle – zmurszałe polskie imperium pod panowaniem Sobieskich i stulecia nudnego pokoju. Całkiem niezłe!

Orbitowski – prawdziwa klasa! „Sfora”, opowiadanie bez dialogów, o historii Krakowa – a wsysa jak Maelstrom! Z gorzką refleksją: nadludzkie moce raczej są drogą do zatracenia, niż szczęścia. I ta panorama Krakowa na przestrzeni dziejów. Od powstania styczniowego do czasów najnowszych. Prawdziwa perła!

„Nazwałem go Erzet” Aleksandry Zielińskiej – opowiadanie bliskie memu sercu, bo o rejonach geograficznie nieodległych. Postapo pełną gębą, ciekawe, wzruszające. Niestety – z uwagi na to, że realia są mi bliskie, zauważyłem kilka błędów rzeczowych. Mnie przeszkadzały, innym – pewnie nie będą.

Aneta Jadowska w „Bożym dłużniku” zabiera nas w świat polskich Tatarów, świat kompletnie innych wierzeń, obyczajów. Zdecydowanie sztafaż dominuje nad fabułą, dając opowieść niekompletną, czyniąc z niej prolog czegoś większego. I może tak jest, bo opowiadanie to część pierwsza „Tryptyku tatarskiego”. Ktoś wie – powstały/powstają następne?

Oddechem w tej powadze i tematyce „tak-bardzo-serio” jest opowiadanie Jakuba Żulczyka „Tyle lat trudu”. O krasnoludkach. I to nieprawdziwych – podwójnie! Warto!

A na koniec – Dukaj i „Imperium chmur”. Wkurza mnie ten chłop, naprawdę. Gdybyż Dukaj nie zachwycał się tak własną wiedzą i elokwencją, gdyby zdań nie konstruował dla szaradzistów, gdyby potrafił swe rewelacyjne pomysły sprzedać szeregowemu czytelnikowi – Sienkiewicz z Sapkowskim mogliby czuć się zagrożeni. Ale on woli gmatwać,  komplikować, puszyć się erudycją. Tu też tak jest. Opowiadanie Dukaja skierowane jest chyba do fanatycznych miłośników historii Japonii – ilość słów mi nieznanych na zdanie zniechęca nawet do korzystania z Wikipedii. A jednak… A jednak, po zlekceważeniu słów obcobrzmiących, spoza nich wyłania się fascynująca opowieść o dziejach Japonii i dziwnie z nią związanej Polski, osadzona na przełomie XIX i XX wieku. Pojawiają się ponadto: Wokulski, lżejszy od powietrza metal Geista, wojna z Rosją i Chinami. Dukaj objaśnia nawet jakąś odmianę japońskiej stenografii! A to wszystko na tle dziwnej i przez to ciekawej obyczajowości niemal feudalnej Japonii. Po prostu cudo! I żeby tak – normalnym językiem, ech…

Czy warto czytać? Oczywiście. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Hardkorowcy – Dukaja i Orbitowskiego, miłośniczki stylu – Kańtoch i Chutnik, początkujący adepci – Mroza i Zielińską. Dla każdego coś miłego!

 

PS. A tu odniosę się do portalowego konkursu – co najbardziej różni opowiadania portalowe od książkowych. Po pierwsze – limit. Wyraźnie widać, że książkowym opowiadaniom dane było rozwinąć skrzydła, gdy portalowe to zaledwie scenki. Po drugie – książkowe teksty są jednak wyraźnie „na motywach”, nie odwołują się tak bezpośrednio do grafik (ale to też spowodowane warunkami konkursu). W zbiorze brak Krzyżaków, wiedźminów i wikingów (niemal), wątki mechów ukryte gdzieś głęboko w tle. A jak z jakością? Poza opkami Orbitowskiego i Dukaja, które są (moim zdaniem) poza konkurencją, opowiadania Wilka Zimowego, Thargone’a, Wybranietz czy Mr.Marasa swobodnie mogłyby się w „Innych światach” znaleźć, nie odstając jakością!

Komentarze

obserwuj

Ale mi frajdę sprawiłeś na koniec swojej recenzji, Staruchu. A sama recenzja zacna, pokrywa się w większości z moją opinią.

Po przeczytaniu spalić monitor.

No i fajnie :).

A piszę to, co myślę. I forumowe opowiadania po prostu mi się podobały!

 

EDIT: Z wywiadu z panią Jadowską, zamieszczonego w numerze 10/18 “NF”, wynika, iż “Boży dłużnik” doczeka się jednak dwóch kolejnych części. Ciekawym, gdzie się ukażą?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A ja jestem “Innymi światami” głęboko rozczarowana. Jak już pisałam w innym wątku – straszliwie się męczyłam, przebijając się przez tę antologię. Pozostaje mi przyjąć do wiadomości, że się nie znam i tyle ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Każdy ma swoje podejście, czyż nie :)?

I nie jestem całością zachwycony, ale większość jednak mi się podobała :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Fajna recenzja. W większości się zgadzam, chociaż przez Dukaja nie przebrnalem mimo, że ogólnie lubię jego pisanie. Imperium chmur jakoś mnie odrzucilo, właśnie przez natłok obcych słów i formę.

Nowa Fantastyka