- publicystyka: Bajkopisanie

publicystyka:

poradniki

Bajkopisanie

Książka. Wiem co myślisz.

 

Masz wspaniały pomysł po zagraniu w Alana Wake’a, Sileni Hill’a, Fallouta. Możesz zrobić to lepiej, poprowadzić plot tak, że na końcu 5 tomu czytelnikom opadną szczęki. Będzie to historia epicka, z dramatem, miłością w tle i trudnymi wyborami. Bohater będzie tak głęboki, że aż bez dna. Spotka tak bardzo różne postacie, tak świetnie zarysowane, że będzie na półkach tuż obok „Gry o Tron”. W tej samej cenie. Siadasz, piszesz, ciarki po plechach przechodzą z każdym napisanym zdaniem. Napisałeś 20 stron i myślisz „a to dopiero początek!”. Dość twojego egoizmu, wrzucasz te 20 stron na fora, na których bywasz, wysyłasz do magazynów, miesięczników i gazet. Polewasz sobie „3 cytryny on the rocks" i czekasz na peany na twoją cześć. Drugi Clive Barker. Co najmniej.

 

Niekoniecznie grałeś w Alana. Może oglądałeś „Lost” setki razy, może znasz książki Kinga na pamięć, nieważne też, czy jesteś fanem Noir, czy fantasy. Po prostu wstałeś rano i w końcu dałeś upust swej twórczej naturze. Musisz wiedzieć, że pisanie nie jest złe, nieważne, jak bardzo źle byś pisał. Pewne opowieści można skorygować, styl pisania poprawić, ale jeżeli naprawdę chcesz, by książka/opowieść wciągnęły czytelnika, i to dla niego tworzysz, nie dla spuszczenia w toalecie, to ułatw sobie drogę do półek księgarni i… zrezygnuj.

 

Twój pomysł jest do dupy.

 

Naprawdę. Zastanów się co ty najlepszego robisz. Twój bohater to przystojny, wysoki i mroczny gość z białymi włosami, w długim płaszczu, z kataną na plecach, władający mrokiem i zmieniającym się w jakiegoś stwora. Oto twój oryginalny bohater. Za bardzo polubiłeś Vincenta. Naoglądałeś się anime, naczytałeś mang, grałeś pewnie we wszystkie Finalne. Jesteś oryginalny? Nie. Już zawaliłeś. Twoje opowiadanie jest do dupy. Nawet nie próbuj porównywać Acardo (tak nazwałeś protagonistę. Nikt się nie kapnie, czym się inspirowałeś) z Wiedźminem. Nie ta liga.

 

Tworzenie półboga zarezerwowane jest dla dobrych pisarzy. Ty jesteś amatorem chcącym się pisarsko onanizować. Pół biedy, kiedy twój protagonista jest tylko „de best of de best”, ale ty idziesz dalej, dorabiasz do tego logikę i innych bohaterów. Tworzysz pseudonaukowe bzdury „usprawiedliwiając” postać, jednocześnie chcesz „urealnić” ją, sprawić, by to, co umie i robi miało sens. Zaczynasz używać trudnych słów z wikipedii i notatek ze studiów. Tylko tobie wydaje się to logiczne i trzymające kupy. Hej, może nawet napisałeś kawałek fajnego opowiadania, masz dobry styl, niezłe opisy. Ale zawaliłeś, bo Acardo właśnie przemienił się w stwora, bo nie miał innego wyjścia, a dotychczasowi towarzysze są przerażeni tą formą. Po wyrżnięciu efektownymi opisami swoich wrogów zadają pytania, ujawniasz „dramatyczne” skutki przemiany – ciemność może zawładnąć bohaterem na zawsze.

 

Stunning. Wszyscy płaczą

 

Nie zatrzymujesz weny, piszesz dalej. Tworzysz towarzyszy protagonisty. Koniecznie musi być kobieta, która zakocha się w bohaterze bez wzajemności (taka ściema, to tylko pretekst do kolejnego dramatu bohatera, przywołasz to w swoim czasie). Kobieta seksowna. Żadna gruba, żadnych pryszczy, gdzie tam niska. Jedyne, co zrobisz, to nie dasz jej cycków z anime. Może być płaska, a co ci tam. Dzięki temu odróżni się od Chun Li. Jednak koniecznie zaznaczasz, że te małe cycki pasują idealnie do figury.

 

Będzie osiłek, niby tępy, najlepiej murzyn w stylu „Bi Ej”, ale potem ujawnisz, jak błyskotliwy umysł skrywa ta masa mięśni. Wrestler filozof. Arystoherkules.

 

OK., wiem, do czego pijesz

 

Mam znajomych, którzy czytając to pewnie myślą sobie, że jadę po ich opowiadaniach. Bo przecież są oryginalni i brzmi to dokładnie jak ich twórczość. Więc to wszystko to tylko wyżywanie się na twórczości Michała Kowalskiego z Wrocławia. No więc nie. Nie są oryginalni, na forach pełno tego typu „pożalsięboże” twórczości, mniej lub bardziej podobnych, ale główny pomysł jest ten sam. Ten tekst sprowokowało kolejne opowiadanie o tym samym! Byłem zaskoczony, gdy po raz któryś spotykam się dokładnie z tym samym motywem u różnych ludzi! Do tych twórców zaliczam się sam, więc niejako wiem, o czym piszę.

 

Dlaczego piszesz?

 

Dlaczego się pytam? Uwielbiam wstawiane na fora publiczne opowiadania z dopiskiem „piszę to tylko dla siebie, nie obchodzi mnie co o tym myślicie”. To czemu zawracasz dupę? Jak napiszesz, skiniesz głową, ze skończyłeś, to skasuj to i opróżnij kosz. Albo spuść w kiblu jeżeli to rękopis. Jedynym powodem, dla którego miałbyś coś trzymać w szufladzie jest chęć ponownego spojrzenia na to po latach. Ale nie publikuj tego. Oszczędź sobie cierpienia.

 

No dobra, wrzuciłeś opowiadanie na forum, zjechali cię, więc uznajesz to za hejtowanie a nie za krytykę. Nawet bym się zgodził, gdyby to było forum gimnazjalistów, ale zapewne to forum pochodne zainteresowaniom – fantastyka, RPG, horrory czy seriale. Wśród nich są gimnazjaliści, ale takich łatwo poznać po zdawkowych postach typu „gówno” i nimi się nie przejmuj. Natomiast jak ktoś rozbija twoje opowiadanie na poszczególne elementy, cytuje, wskazuje konkretne błędy, to już jest krytyka i być może sprowadza się do „gówno”, ale przynajmniej wiesz, co jest gówniane. A że to całość? Cóż, przemyśl to.

 

Zazwyczaj zaczynasz źle. Ale po kolei:

 

Anime

 

Zapomnij o tym. To, co dobrze wygląda jako anime, manga czy inny twór animowany rodem z Japonii – będzie wyglądało dobrze w SWOJEJ formie. Próba przeniesienia mangi do opowiadania skończy się źle. Czytałeś kiedyś japońską literaturę? Ja nie, ale ludzie, którzy ją czytali mówią, że jest trudna. Co to znaczy? Na pewno nie to, że ktoś tam biega z kataną, ma białe włosy i włada mrokiem.

 

Film

 

Equilibrium to świetny film, ma niepowtarzalny klimat no i te walki. Pod jego wpływem ma się ochotę stworzyć coś równie niesamowitego. Ale chcąc oddać filmowy klimat, a tym bardziej te pseudo-kung-fu walki, będziesz tworzył opisy, które tylko ty będziesz mógł sobie wyobrazić. No i będziesz dążył do tych popisów cały czas. Co więcej – będziesz chciał oddać klimat do przesady filmowy. Będziesz myślał ujęciami, dynamizmem scen i w praktyce będziesz tworzył scenariusz do filmu, a nie opowiadanie.

 

Muzyka

 

To dość problematyczna sprawa. Dostałeś natchnienia pod wpływem jakiegoś utworu. Mroczny ambient stworzył w twojej głowie niesamowitą scenę. Opisujesz ją niemal w rytm muzyki, każdy dźwięk ma odzwierciedlenie w słowie. Tu sprawa jest trudna, bo mogą z tego wyjść fajne i klimatyczne opisy, ale nie zapominaj o jednym. Stworzyłeś treść na podstawie utworu, którego czytelnik nie zna i nie usłyszy w trakcie czytania, a nawet gdyby tak było – wyobrazi sobie wszystko inaczej albo co gorsza – zniesmaczy się, bo utwór zwyczajnie nie będzie w jego guście. O ile jednak tworzy to małe niebezpieczeństwo, to już próba zmuszenia czytelnika do odsłuchu zakrawa o śmiech na sali.

 

„Słuchałem Rancid – out of cotrol na swojej empetrujce, gdy wyżynałem trójkę przeciwników”.

„W radiu leciał Highway to hell, gdy jechałem pickupem w stronę słońca”.

„Zapuściła Hotride Prodigiego, gdy się kochaliśmy”.

 

Liczysz, że znają te utwory i być może niektórzy znają. Ci którzy nie znają, mają to gdzieś i od razu odrzuca ich od lektury, bo jest to oczywisty i bezczelny zwrot narratora do czytelnika „ej weź, włącz muzę, dobra jest i zajebiście pasuje do sceny, normalnie gęsia skórka”. Ci którzy mogą znać utwór zrażą się tym bardziej, bo wstawiasz dobre utwory do badziewnego opowiadania.

 

Gry

 

Ojojoj. Grałeś, spodobał ci się klimat. Horror, postapo, fantasy, nieważne. Powiem wprost. Zaczynasz pisać solucję do nieistniejącej gry. Bohater zobaczył to i tamto, poszedł w lewo i wszedł na śmietnik, skoczył na drabinę, wszedł na dach, słońce na chwilę go oślepiło, przeskoczył dziurę, ześlizgnął się i złapał krawędzi. Wdrapał się z trudem, znalazł drzwi… i tak dalej. Jak jedziesz narrację w pierwszej osobie, to jesteś ugotowany – zobaczyłem, wziąłem, połączyłem, skoczyłem, strzeliłem. Świetnie, że gra cię zainspirowała, ale zaczynasz tworzyć grę w swojej wyobraźni i chcesz zrobić z tego opowiadanie.

 

I wreszcie co do powyższych – nie myśl, że inspiracja nie wyjdzie na jaw. Może ci się wydawać, że tworzysz coś zupełnie innego, ale bardzo szybko takie rzeczy wychodzą. Od razu będzie widać, jakim medium się inspirowałeś, a nawet jakim konkretnym tytułem. Sorry, ale naprawdę tak jest.

 

Więc co? Nie można się niczym inspirować? Można a na początku nawet trzeba. Być może jesteś na tyle dobry by zaraz po obejrzeniu filmu/przeczytaniu mangi/przebrnięciu przez grę tworzyć opowiadanie nie śmierdzące powyższym. Jeżeli nie jesteś (bo nie jesteś, nie oszukuj się na boga) to jedynym wyjściem jest przeczytanie innej książki. I tyle.

 

Gówniane porady

 

Pewnie tak sobie myślisz, ale wyluzuj na chwilę. Jeżeli chcesz napisać książkę, a nigdy żadnej nie przeczytałeś, to nie przemówię ci do rozsądku. Trać czas. Zazwyczaj jest jednak tak, że napisać książkę chce osoba, która już kilka przeczytała i poznała ich moc. Do tego nie potrzeba zaawansowanej technologii, sprzętu za kilka tysięcy, tylko maszyna do pisania i twoja głowa pełna pomysłów oraz… słów. To one są podstawą, banalna i oczywista prawda, której nikt nie dostrzega.

 

Widziałeś wiele filmów i czytałeś wiele książek, wielokrotnie mówiłeś sobie – dobry pomysł, ale został zmarnowany. Nie zawsze jesteś w stanie jasno stwierdzić: Dlaczego? Jednak próbujesz. Aktorzy, dialogi, spłycenie fabuły, kiepskie efekty, błędy w scenariuszu. W książce słowa są podstawowym budulcem i złe nimi operowanie położy twoje opowiadanie. A gdzie indziej znajdziesz słowa, jak nie w innej książce? Im więcej książek przeczytasz, tym większy zasób nie tylko słów, ale form ich składania zapadnie ci w pamięć. Triki, gry słowne, porównania, opisy, to wszystko koduje się w twojej głowie. Dlatego nim zaczniesz pisać książkę, bo spodobała ci się gra, film, cokolwiek – sięgnij po książkę i przeczytaj. Chwilę po jej skończeniu będziesz myślał kategoriami książki, a nie źródła twej inspiracji. Być może zrozumiesz wtedy, że twój pomysł nie ma racji bytu w postaci słowa pisanego. Nagle cię olśni – tego nie da się zrobić. I wtedy zaczniesz szukać wyjścia, kompromisu, zaczniesz zmieniać pomysł, koncepty, bohatera i świat. Już w trakcie pisania pierwszych stron spojrzysz na wypociny i od razu powiesz (bez wrzucania na fora): Co to za gówno?

 

Tak więc unikaj japońszczyzny (którą lubię w swojej niepowtarzalnej formie), wzorowania się na hollywodzkich wysokobudżetowych filmach, nie wciskaj czytelnikom swoich ulubionych piosenek, czytaj dużo książek i tylko po przeczytaniu jakieś bierz się do pisania.

 

Myślenie szablonowe

 

Twoim bohaterem będzie facet z choć jedną niezwykłą zdolnością. Gdzieś na drodze pojawi się kobieta, do której się przywiąże i uratuje ją przed śmiercią i hańbą. Twój Hero będzie miał traumatyczną przeszłość. Będzie twardy, bezuczuciowy, ale to wszystko przez to, „co przeżył”.

Tylko tak będziesz myślał i tak będziesz robił. Z kobiet zrobisz ofiary, z facetów bohaterów jak i świnie. Małe dziewczynki zgwałcone przez złych (bo pragniesz emocji, więc jedziesz po najniższej linii oporu), jednak zakochujące się w głównym bohaterze, bo jest inny. Kobiety zabójczynie w obcisłych gaciach i walące seksapilem. Zdradliwe, ale powabne, kuszące manipulatorki.

 

Planujesz najlepszą scenę seksu w historii książek

 

Na końcu epicka walka z bossem, suspens i wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Ewentualnie zabijesz kobietę. Wielki sukces musi być obarczony ogromną stratą, przez którą bohater przebrnie.

 

Te pomysły funkcjonują w literaturze, owszem. Ale nie są tak oczywiste, bo pisarz jest świetny. Czasem też zwyczajnie nie wykorzystuje całego szablonu. Czasem po prostu historia sama się tworzy a pisarz pozwala jej płynąć swoim tokiem. Wiele książek, które zapadły w pamięć, zrywa z tym obrazem. Wątki, z których chcesz uczynić główny nurt, tak naprawdę powinny dziać się w tle w naturalny sposób. Chcąc bazować na założeniach z szablonu, stworzysz historię przewidywalną, gdzie wszystko będzie jasne. Stworzysz bajkę dla dzieci. Dobry książę, zły smok/czarnoksiężnik, księżniczka do uratowania.

 

Nie myśl o książce

 

Nie pisz Ksiązki. Nie myśl, że napiszesz pięcioksiąg. Stwórz opowiadanie, zamkniętą całość, stwórz tekst, który po 20 stronach skończy się jasną konkluzją, zamknie całość. Potem zrób następne opowiadanie, może w tym samym świecie, ale z innym bohaterem. Baw się konwencją eksperymentuj i spraw, by choć jedno opowiadanie, nawet na jedną stronę, nawet wyrwane z jakieś całości powodowało, że ktoś chce więcej.

 

Koledzy, przyjaciele, rodzina

 

To nie są dobrzy recenzenci. Jak jesteś głupi, to uwierzysz, że są kompletnie szczerzy. Jak jesteś głupi, nie dostrzeżesz, że twój kumpel, który nigdy nie skalał się przeczytaniem czegoś dłuższego od wstępu do artykułu na pudelku, po prostu nie jest w stanie rzetelnie i okiem eksperta spojrzeć na twój tekst. Nie oszukuj się i nie ciesz słowami pochwały. Potrzebujesz krytyki. Gdy oddasz tekst znajomemu, który jest molem książkowym i po wzięciu go na warsztat powie „masz potencjał, ale to ogólnie jest kiepskie” i zacznie ci wyliczać co konkretnie – trzymaj się go jak skarbu. Nie zasypuj go „poprawkami”. Pokaż mu za kilka miesięcy coś nowego, innego.

 

Kiedyś ktoś ci skrobnie „to jest po prostu dobre” i tyle. I będziesz wiedział, że poprzeczka zawisła wyżej i głupio będzie jej nie przeskoczyć. Więc pracuj nad tym. Powodzenia.

Komentarze

Chaotyczne i efekciarskie, ale jakże prawdziwe. 

Przenikliwe.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

no i oberwało się mojemu kataniażowi... eh. I mam nie oglondać hollywoodów? Pff. I białych włosuw też nie...? hm.

Fakt, chaotyczne, ale sporo trafnych przemyśleń, ja sobie wzięłam do serca zwłaszcza to o muzyce ;)

Chaotyczne, ale jakże trafnie ujęte. Chociaż przyznać się trzeba, że ciężko jest wymyślić coś nowego, gdzie nie będzie widać oddziaływania jakiegoś filmu czy też innej książki po prostu.

Sama mam problem jeśli chodzi o filmy. Tzn. jak już coś wymyślam, jakąś fabułę opowiadania to pokazuje mi się ona w głowie w formie filmu. I weź tu człowieku bądź mądry i przełóż to na słowo pisane żeby miało ręce i nogi.

W wielu rzeczach się zgadzam.

Po pierwsze - czytaj! Czytaj, czytaj, czytaj... Nie tylko instrukcję przygotowania zupki w proszku czy program tv na weekend...

Po drugie - pisz tak, by twoje słowa były niczym szemrzący cicho potok, gładka struga wody. Melodia, której inni chcą słuchać aż do przesytu. Ale najpierw patrz punkt pierwszy! Bez tego ani rusz!

Po trzecie - szanuj zdanie twoich czytelników, nawet jeśli nie zawsze cię chwalą. Ale w końcu być może nadejdzie ten wiekopomny moment. To znów zależy od punktu drugiego. I od pierwszego ;)

I jak morowej zarazy unikaj rodziny w roli recenzentów!

Ja osobiście polecam forum fahrenheita - tam to dopiero dają popalić! Chyba mogę, choć to konkurencja dla nf?

No tak każdy pomysł skądś się bierze, czylii zawsze ktoś lub coś nas zainspiruje. Jak jest moda na pisanie o wampirach, to każdy coś nie coś umieści w tym stylu, jak moda na magię to tak samo. Faktycznie od razu widać czym się inspirujemy, ale trudno temu zaradzić.

@ Julius Oglądaj co chcesz i wrzucaj do opowieści co chcesz. Kwestią wprawy jest stworzenie opowieści o białowłosym półbogu władającym mrokiem, która będzie stać na wysokim poziomie. Niestety wiele osób myśli, że pomysł sam w sobie się obroni, wystarczy go przedstawić. Tak jest ze wszystkim – masz pomysł i pośpiesznie go realizujesz, ubierasz w co popadnie a potem podajesz tort w postaci stolca. Tort może smakować wyśmienicie, nieważne – prezentacja tortu jednak od razu odrzuci. @Jashi Nie trzeba wymyślać niczego nowego. Większość książek, jak dobrze sprawę przemyśleć, jest o tym samym. Horrory to w większości potwór, bohater, który go niszczy lub musi przeżyć i… tyle. Książki Alistaira McLean'a, którego bardzo cenię, w większości są o agencie, który wykrywa złego wśród wszystkich bohaterów. Dah! To tak oczywiste, że aż głupie, no i pewnie powiecie, że to spłycanie. I tak jest, bo w ten szablon "agent ma plejadę bohaterów, wśród których jest złoczyńca" wpleciono lepszą lub gorszą historię, która już czyni opowieść unikalną. Do do "filmu w głowie" – dlatego pisze, by czytać książki tuż przed pisaniem własnej. Bo obraz filmowy mamy w głowie, ale niedawno przeczytana książka sprowadza ten obraz do słowa bliższego prozie aniżeli obrazu filmowego. Oddzielić inspirację – film, grę, mangę – od pisana powieści jedną, dobrą książką – idzie zauważyć różnicę. Napiszcie coś zaraz po obejrzeniu filmu, przeczytaj jakąś książkę i znów napiszcie o tym samym. Styl się zmieni, konstrukcje zdań, opisów i słów się zmienią. @EleniBila Lepiej działać na przekór modzie. W modzie są wampiry? Napisz coś z zupełnie innej beczki. Raz, że to wyzwanie, dwa, że masz szansę stworzyć nową modę (lepiej nie). Mnie bardzo irytuje, gdy to, co piszę, trafia w jakiś nurt. To znaczy, że dałem się podejść, uległem, nie ja stworzyłem obraz w głowie, tylko ktoś mi go wtłoczył. Czyli to nie jest moje.

Trochę w tym chaosu, ale za to cała prawda na ten temat smiley

Krzysiek

Bardzo zgrabnie napisane i przydatne :)

 

Tylko chyba nie ma “najniższej linii oporu”, raczej “linia najmniejszego oporu”

Myślę, że to dobry kubeł zimnej wody.

Niech twe słowa będą poparte czynem.

Dobre i zabawne. laugh

Pasjonat aranżacji wnętrz

Marku, czy Twoje dwa kilkusłowne komentarze nieodnoszące się do merytoryki służą jedynie temu, żeby Twój nick linkował do profilu proponującego stronę ze spamem wyszukiwarkowym? :>

 

Nowa Fantastyka