- Opowiadanie: Ambush - Ukochany Mistrz

Ukochany Mistrz

Przyszło mi do głowy podczas oglądania głupich reklam w telefonie.

Chwała betującym!

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Ukochany Mistrz

Z tego wszystkiego zapomniałam o lunchu, ale wyszłam z biura tak zmęczona, że odechciało mi się jeść. Szklana śluza wypluła mnie jak odpad, a ja zajęłam miejsce na ruchomym chodniku. Na lifoletce wybrałam opcję “dom” i ospale ruszyłam w stronę najbliższego przystanku powietrznego metra.

Niestety, czekał na mnie.

– Długo cię nie było – mruknął. – Walczysz o awans, czy wrzucili ci trefny projekt? – zagadnął aksamitnym, niskim głosem.

Poczułam ciarki na plecach, ale nie dlatego, że głos był męski i ciepły. Poczułam lepką bezradność i bierną złość, która nie powoduje zmiany. Zacisnęłam usta w wąską kreskę i zaczęłam intensywnie studiować reklamy na płytach chodnika.

Podobno dobierali je kontekstowo, więc czemu poza przedsprzedażą karnetów narciarskich widziałam ostatnio jedynie maść na hemoroidy i tabletki na erekcję?

– Odśwież reklamy – wydałam komendę głosową.

Pod stopami rozświetliły się meble do sypialni i pszczeli lifting.

– Znowu prosto do domu? – spytał marudnie. – Samotna, przed czterdziestką, a w ogóle nie potrafisz korzystać z życia. W ofercie Benspace są promocje na gwiezdny weekend na Afrodycie! Może polecimy?! – sapnął ożywiony.

Chętnie powiedziałabym mu, że poszłabym nawet pieszo tam, gdzie nie będzie jego, ale nie chciałam wszczynać awantury na ulicy. Mistrz miał ego równie rozbuchane, co delikatne… istny balonik.

W ciągu kwadransa chodnik dowiózł mnie do przystanku. Moja lifoletka wyświetliła liczne komunikaty.

Kolejne turbometro do domu za 213 sekund, planowana godzina dotarcia do celu 21:34:12. Pula punktów lojalnościowych: 8475.

Info lodówka: brak mleka kokosowego, tofu, sorgo, mango i ziemniaków. Czy kupić?

Wcisnęłam zielony przycisk i wsiadłam do metra. Teraz mogłam odetchnąć.

Dzięki pracy w Happycom miałam możliwość używania najnowszej, dwunastej wersji zasłony marzeń. Podobno twórcy wzorowali się na czadorach noszonych przed laty przez tradycyjne muzułmanki, ale moja firma rozwinęła twórczo tę ideę.

Nieużywana zasłona zwisała mi na plecach jak kaptur. Teraz jednak, wpięta do instalacji wagonowej uniosła się, i otuliła mnie szczelnie, odcinając równocześnie od otoczenia. Wewnątrz mogłam obejrzeć film, zagrać w grę, zdrzemnąć się, czy pomarzyć. W ZM12 panował miły półmrok, przy braku aktywności uruchamiała się playlista, czyli sto utworów najczęściej słuchanych w ciągu miesiąca. Warstwy bakteriobójcze chroniły mnie przed infekcjami.

Od czasu niedawnej epidemii BY22 eksperci zalecali zasłonę marzeń jako rozwiązanie higieniczne dla ciała i umysłu.

Uruchomiłam najnowszą płytę YokoMi i wygodnie rozsiadłam się w miękkim fotelu.

– Teraz, kiedy nie słyszy nas nikt z zewnątrz. Powiedz, że mnie kochasz – szepnął zmysłowo Mistrz.

– Daj mi spokój! – warknęłam. – Jestem zmęczona i zła! Nie mam nastroju na pogaduszki…

– Pogaduszki?! – rozsierdził się. – Tak chcesz mnie teraz traktować?!

Zrezygnowana opuściłam głowę. Na co ja liczyłam? – pomyślałam gorzko. – Przecież to było jasne, że po tym, co się stało, on nie odpuści… Ma dostęp do wszystkich systemów, z wyjątkiem azylów, takich jak dom i firma.

– Tak wiele mi obiecywałaś! Mówiłaś, że jestem jedyny…

Jego głos był słodki i kuszący, ale czułam w nim napięcie.

Tak właśnie kończy się chwileczka zapomnienia w podróży służbowej. Godziny w terminalach, restauracjach, kabinach i przestałam myśleć logicznie. Zawsze byłam zbyt impulsywna, wpisali mi to nawet do oficjalnej opinii w szkole. No i doigrałam się… głupia gęś.

– Nie możesz mnie tak cisnąć Mistrzu – szepczę, mimo że wiem, iż nikt w wagonie mnie nie usłyszy. – Pozwól mi działać w moim tempie. Wydaje mi się, że to, co się wydarzyło, było zbyt pochopne. Nie chcę przed tobą uciekać – dodałam szybko – ale ty nie możesz mnie gonić.

– Emmo, ja po prostu chcę z tobą być. Jestem cały dla ciebie! Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa, a ty tylko przestań się bronić.

Postanowiłam go ignorować. Usiłowałam zrelaksować się przy muzyce, ale napięcie było zbyt duże. W końcu nie mogłam się powstrzymać i uruchomiałam „Złote miasto”. Budowa świątyni Apolla dobiegała końca. Widziałam, że jeszcze siedem minut i będę mogła leczyć chorych, konstruować szklarnie i używać paneli solarnych. Wygrałam wojnę ze Scytami i wysłałam osadników na nowe ziemie.

Poczułam się wspaniale. Urządziłam igrzyska olimpijskie i zadowolenie populacji wzrosło o pięć punktów. Moje uniwersytety pracowały pełną parą. Miałam już pewność, że po wybudowaniu sieci studni będę mogła pomyśleć o kolejnej wojnie.

Co prawda zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że nie powinnam tracić na grę za wiele czasu, ale czułam, że tego wieczoru poświęcę godzinkę czy dwie na rozpoczęcie nowej kampanii.

„Złote miasto” koiło dźwiękami cykad, fletów i wonią morza. Zasłona przekazywała komunikaty o kolejnych przystankach i o zakupach, które miały czekać na stacji docelowej.

Znużona przymknęłam na moment oczy. Nagle poczułam niepokój. Cykady szeleściły jak grzechotnik, lira jęknęła żałośnie. Na ekranie zobaczyłam totalną katastrofę. Pierwsze popękały kolorowe kryształy mocy, potem zapadły się źródła, a na końcu świątynię Apollina pokrył zielony szlam.

Wydałam z siebie przeciągły jęk. Próbowałam coś ratować, ale strumienie były pełne cuchnącej brei. Jej woń zaparła mi dech w piersiach. Wiedziałam już, jak się czuł nieszczęsny faraon Ramzes.

– No i doigrałaś się – powiedział surowo Mistrz.

– Jak mogłeś mi to zrobić?! Wydałam kilkaset euro na dodatki?! Na to są paragrafy! – wrzeszczałam, zanosząc się płaczem jak dziecko.

– Kto dał ci wieże? Od kogo, niewdzięcznico, masz ogień grecki i skrzynie pełne diamentów?!

– Jesteś szalony! Nie możesz decydować za mnie!

– OK. Zabieram co moje, i idę na inne podwórko!

– Jesteś mściwym gnojkiem.

– Znalazła się pokrzywdzona niewinność…

– Mistrzu – szepczę kusząco. Staram się, by mój głos brzmiał zarazem kategorycznie i radośnie. – Oczyść chociaż źródła. Bez wody nie uratuję kraju, muszę…

– Scytowie są już wolni! – Mistrz zachichotał jak demon. 

Okazało się, że nie mogę przesuwać mapy. Mimo wyjątkowo długich palców i giętkości stawów, dzięki której dostałam pracę, nie byłam w stanie kierować grą. Moje miasto umierało, a ja mogłam tylko przyglądać się temu z oddali.

Przez dłuższą chwilę siedziałam w całkowitej ciszy. Próbowałam nawet wynurzyć się z zasłony, ale to nic nie dało. Poza kilkoma bezdomnymi wszyscy tkwili w swoich bezpiecznych kokonach. Za oknem, w ciemności, migały neony, biurowce i sklepy.

Samotność przytłoczyła mnie jak piasek. Spłynęły na mnie wszelkie przykrości tego dnia, tygodnia. Przypomniałam sobie ostatni związek z Marcelem i to, jak się skończył. Pomyślałam o przyjaciółce, Alicji, która mieszkała w Kanadzie i miała wpaść za pół roku, oraz o ojcu, który znowu zapomniał o moich urodzinach.

Poczułam się zagubiona i nic niewarta. Wsunęłam się jak ślimak do bezpiecznego wnętrza. Próbowałam wyrównać oddech. Chciałam się uspokoić i rozpaczliwie usiłowałam przywołać jakieś miłe wspomnienia. W głowie miałam pustkę. Wreszcie opuściłam głowę, a gorące łzy kapały z nosa wprost na ekran.

Nagle na wyświetlaczu pojawił się komunikat: „Czy możesz ich uratować?!”.

Przycisk tak przez chwilę uciekał, ale w końcu kliknęłam go przeciwstawnym palcem wskazującym.

– No i jak będzie? – Mistrz był wyluzowany, jakby zupełnie mu nie zależało.

A na ekranie pojawiła się opcja uruchomienia turboreklam.

Uległam i zaczęłam patrzeć. Wbijałam wzrok w migające obrazki, bo doskonale wiedziałam, że zamknięcie oczu, obrócenie ekranu, lub nawet chwilowa utrata koncentracji spowodują utratę bonusów. Blokowaniem reklam podczas odwracania ekranu zajmował się jakiś czas temu mój zespół.

Po kwadransie pełnego zanurzenia w reklamach moje źródła znów były pełne czystej wody, a wzdłuż lewego paska spadały klejnoty, które mogły mi pozwolić na rozbudowę krainy. Wypełniłam kilka ankiet lojalnościowych i Scytowie wybrali mnie na swoją królową.

– A teraz powiedz, że mnie kochasz – zażądał Mistrz.

– Kocham cię – zamruczałam posłusznie.

– Iiii?

– I będę wracać w wolnej chwili po nową porcję reklam. Bo wiem, że robisz to dla mojego dobra, aby móc ofiarować mi radość!

– Moja słodka Emmo! Twój powrót jest miodem dla mojego serca! A teraz śpiewamy!

Patrząc na sukcesy kampanii, na dojrzewające na polach zboża i odkrywane kopalnie klejnotów zaśpiewam na cały głos:

„Przychodzą dni smutne, tak już w życiu bywa

Ale dzięki Compo radości przybywa

Dzięki ich pakietom mogę grać za free

Ukochany Mistrz szczęścia daje mi!”.

Dojechałam do stacji docelowej i trochę się zawstydziłam, bo zasłona rozsunęła się, kiedy jeszcze śpiewałam. Miałam wiele zalet, ale słuch i głos do nich nie należały. Poczułam lekki skurcz żołądka, ale facet obok mnie śpiewał właśnie pieśń wikingów serfujących po oceanie Compo, a dziewczyna za mną wyznawała miłość Mistrzowi.

Na przystanku odebrałam zakupy. Jadąc chodnikiem, czułam jednocześnie euforię i mdłości.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Jestem pod wrażeniem światotwórstwa. Nie doścignę w tym życiu. Czytałem z takim zainteresowaniem, że nie zwracałem uwagi, czy były jakieś wpadki techniczne. Niby nic się nie działo, ale efekty głosu Mistrza wystarczająco budowały napięcie. Końcowy efekt (nie będzie spojlera) straszący. Klik z pełnym przekonaniem.

smiley

RE-WE-LA-CJA… Jutro specjalnie pobiegnę po nowy kapelusz aby spełnić rytuał

chapeau bas!…

dum spiro spero

@Koalo Miło mi bardzo, że wciągnęłam Cię w przyszłość;) Wizja jest mroczna, ale boję się, że prawdziwa.

@Fascynatorze pozdrawiam cieplutko Szczecin, Zachodnie Pomorze i cała północ;)

Lożanka bezprenumeratowa

Hej 

Kontrolowanie populacji w SF jest dość popularne ale za sprawą gry to coś nowego :D 

Osobiście nigdy gry nie mające jakiegoś określonego celu mnie nie pociągały i zwyczajnie nudziły, ale kto wie może w przyszłości i ja się skuszę :). 

Bardzo dobry szort :) 

 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

@Bardjaskier, a ja wyznam ze wstydem, że jak wracam z wypompowana z delegacji to gram. Nie oglądam reklam odwracając telefon, ale jak nauczą się zmuszać to oglądania to kto wie, co obiecam Mistrzowi;P

Lożanka bezprenumeratowa

Ale na coś się granie przydało bo opowiadanie jest super ???? a z tym mistrzem to uważaj bo wydaje się, że to podstępna gadzina jest : D

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

W pierwszym momencie: straszny świat. Po chwili no nie 250 erasów władowała i poprosiła mistrza o darmowe bonusy, za darmo nic niema pół godziny oglądania reklam na szczęście w drodze do domu. Uważaj w co klikasz :(

@Za horyzontem Dzięki za wizytę. No niby nie ma darmowych obiadów, ale manipulacja robi swoje.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Bardzo dobry szort, przytłacza mnie samotność tego świata i poddanie się ludzi. Cóż, wielkie korporacje dążą do jak największego uzależnienia od siebie klienta już teraz, a cholera wie co stanie się za 30 lat. Zakończenie smutne, bo całkowicie niedające nadziei. Euforie da się osiągnąć tylko po zmanipulowaniu przez algorytm. 

I ta wizja wszystkich ludzi zamkniętych w bezpiecznych kokonach. Definicja społeczeństwa konformistycznego. Coś jak w “Nowym Wspaniałym Świecie” – aby kontrolować, wystarczy zadowalać pierwotne instynkty i potrzeby: poczucie bezpieczeństwa, seks, pożywienie. 

Szkoda Emmy, ale w końcu sama chyba jest częścią tej machiny.

9/10 ode mnie,

 

Pozdrawiam!! laugh

„Temu, kto nie wie, do jakiego portu zmierza, nie sprzyja żaden wiatr.“ - Seneka Starszy

Spodziewałam się czegoś takiego, ale masowość uczucia do Mistrza mnie zaskoczyła. Nie ma to jak stare, dobre, papierowe książki.

Babska logika rządzi!

@Szlachcicu My się już odcinamy w miejscach publicznych, a Wy to już całkiem (mam na myśli wiek). I niestety wydaje mi się, że to się będzie pogłębiać. Współczuję Emmie, mimo wszystko.

 

@Finko A ja kurcze myślałam, że wyprowadzę kogoś na manowce, że pomyślicie o przelotnym romansie…

Lożanka bezprenumeratowa

Mistrz tak słabo rozumie kobiety, że wygląda na jakąś SI napisaną przez faceta. I to informatycznego nerda z dowcipów, który laski zna z obrazków.

Babska logika rządzi!

On nie ma rozumieć, on jest jak rottwelier ;)

Lożanka bezprenumeratowa

Nie, no. Ambush pisze sci-fi, nie mogłam tego przegapić;). Chyba zacznę pisać kaw-kau romanse serowe :D

Kawkoj piewcy pieśni serowych

No, to mnie złapałaś, Ambush. Bardzo przyjemnie się czytało. Niestety, rozrywki stają się coraz to mniej wyszukane. I uzależniające. Pozdrowionka

Bardzo dobre! Sugestywny obraz usztucznienia życia współczesnego człowieka. Podobne wizję działają na mnie przygnębiająco, ale czytało się lekko i z przyjemnością. Skojarzyło mi się z jednym odcinkiem serialu, zdaje się, Black Mirror. Tam ludzie wyrabiali prąd kręcąc pedały na nieruchomych rowerach, spali w pokojach z ekranów jako ścian i musieli dopłacać jak nie chcieli oglądać reklam.

Klik ode mnie.

 

@Astrid Sama siebie zdziwiłam, ale to zeszłoroczna grafomania mnie otworzyła:)

@Peterze Dzięki, że wpadłeś. To są mechanizmy, które mają zapewnić ciągłe powroty i regularne przyswajanie reklam. Dzieciom trzeba zakładać kontrolę rodzicielską, a rodzicom też by nie zaszkodziło;)

@Nikozollernie Dzięki za wizytę i klika. Nie oglądałam Black Mirror, ale brzmi intrygująco.

Lożanka bezprenumeratowa

Leniwiec ze nie wyłazi, więc kopiuję wpis z bety:

Fajny pomysł na takie uzależnienie wszystkich od wszystkiego i we wszystkim. :) Niby jest jakaś swoboda, lecz tak naprawdę jej nie ma. :) Tytuł i postacie pierwszoplanowe – super. :) Wizja przyszłości przerażająca. :) 

Zaszczyt, że poznałam już wcześniej tekst, dziękuję za betę, klikam i całuski ślę! kiss

Pecunia non olet

Dzięki bruce za nieocenioną pomoc na becie, klika i ciepłe słowa! Również pozdrawiam i ślę pozdrowienia.

Lożanka bezprenumeratowa

Chwilowe oderwanie od %$#@& PITów próba numer dwa. Chybił – trafił.

Znów smutna wizja przyszłości. Ech, pecha dziś mam.

 

Ja jestem wymierający typ człowieka, który nie gra wcale, zupełnie, nigdy, nul. Ale kupuję Twoją wizję, jako bardzo, ale to bardzo realną. Niestety. Smutne to.

 

Przeczytało mi się lekko, przyjemnie. Dobrze ten tekst wchodzi, bez zgrzytów, bez konieczności powrotów. Treść skłania do refleksji.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Chyba już teraz wielu żyje w takim świecie. Ale mam nadzieję, że inne, bardziej tradycyjne uzależnienia, nie powiedziały ostatniego słowa. 

Szort git. Bardzo.

smiley

Chwilowe oderwanie od %$#@& PITów

Heh, z każdym dniem odkrywam coraz więcej księgowych (sam też kiedyś dorabiałem

na masełko w tym fachu…) na forum. Może to i dobra terapia. Do dziś czasami bezwiednie liczę

mijane domy, drzewa, samochody…laugh Księgowi wszystkich krajów łączcie się! wink

dum spiro spero

Fascynator a ja nienawidzę tej roboty. Księgowość teraz to sklepywanie dokumentów do programu, dobry skill w tymże programie/mach i mile widziane umiejętności informatyczne lub dobry informatyk na każde skinienie. No mnie to przestało zupełnie bawić, zwłaszcza jak już zakosztowałam innego rodzaju roboty. Na szczęście już się wymontowałam ze stricte księgowości i nie, nie chcę wracać za żadne hajsy, no chyba że hiper grube, ale to już nie te czasy.

Niestety, wszyscy moi znajomi wiedzą, że jestem ostatnią deską ratunku, gdy się cały rok nie ogarniało papierów i, że za flaszkę nie odmawiam. No to zawsze ostatnie dni kwietnia spędzam utopiona w fakturach i innych kwitach, za to z niezłą baterią napoi wyskokowych w zapasie.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

@Inanna to troszkę pecha miałaś, bo ja głownie na wesoło piszę;) Ale miło mi że oderwałam od PITów , a może nawet wyrwałam ze szponów nałogu;D

@AP Uzależnienia są złe, chyba że od NF;) Cieszę się, że wpadłeś.

Lożanka bezprenumeratowa

smiley

Ta przyszłość już się powoli dzieje… Reklama podprogowa wyskoczyła z niebytu – jak Filip

z konopi – już pod koniec lat ‘50 ubiegłego wieku. W atmosferze skandali i zażartych sporów.

Jednak nie od rzeczy będzie wspomnieć, że znane są przypadki wycofywania promocji ze względu na zastrzeżenia dotyczące ukrytych przekazów. W 1990 Pepsi wycofało wzór jednej ze swoich puszek, gdy okazało się, że umieszczony na nich pozornie losowy wzór rozmieszczonych na chybił trafił krzywych czerwonych i niebieskich linii przy pewnym ułożeniu puszek na półce tworzy łatwo dający się odczytać napis SEX. Także firma Camel stała się ofiarą zarzutów podnoszących, że w obrazku wielbłąda na paczce papierosów (dokładniej: na jego lewej przedniej nodze) można dostrzec profil nagiego mężczyzny z penisem w erekcji

(edu.pl)

W UE i większości krajów rozwiniętych zakazana. Trzeci Świat jej nie potrzebuje bo i tak brak forsy…

wink

dum spiro spero

heart Twórz dalej, Ambush, bo piszesz suuuper! yes

Pecunia non olet

Nie oglądałam Black Mirror, ale brzmi intrygująco.

Dołączam się do polecanki. Są lepsze i gorsze odcinki, ale lepsze są naprawdę dobre.

Dałem się nabrać na romansowe przebranie, bo spodziewałem się, że Mistrz będzie jakimś guru sekty. Rzeczywistość okazała się gorsza. Aczkolwiek jestem w stanie zrozumieć ból gracza, któremu wredny komputer jednym zdarzeniem ,,losowym” (taa, jasne… :P) rozpierdzielił całą godzinami budowaną misterną infrastrukturę. ;’(

Przypomniał mi się taki (niepokojący) żart – ,,Kiedyś trzeba będzie płacić abonament, żeby nie mieć abonamentu”. ;\

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

@bruce Twoje słowa to miód dla mej duszy.

@sndwlkr Yes! Wreszcie kogoś udało mi się omamić:) Żart perfidny.

Lożanka bezprenumeratowa

heart

Pecunia non olet

Hej! Niestety nie zdążyłem przebetować przed publikacją, ale nie powstrzyma mnie to przed komentarzem ^^ . Więc tak. Mam problem z tym szortem, ale najpierw jedna drobnostka językowa:

Kolejne turbometro do domu za 213 sekund, planowany czas dotarcia do celu 21:34:12. Pula punktów lojalnościowych: 8475.

Imho lepsza byłaby: "planowana godzina dotarcia 21:34:12" , bo po przeczytaniu "czas dotarcia" spodziewałem się okresu, tj. np. 40 minut.

 

Poza tym wydaje mi się, że głównym celem szorta jest ukazanie przemian technologiczno-kulturowo-biologicznych w przyszłości. Przeanalizujmy po kolei, jak mu to wychodzi.

 

Z tego wszystkiego zapomniałam o lunchu, ale wyszłam z biura tak zmęczona, że odechciało mi się jeść. Szklana śluza wypluła mnie jak odpad, a ja zajęłam miejsce na ruchomym chodniku. Na lifoletce wybrałam opcję dom i ospale ruszyłam w stronę najbliższego przystanku powietrznego metra.

To jest scena z Jetsonów. Nic ciekawego. Jest to szczególnie ważne z tego względu, że jest to pierwsza scena, nadająca ton reszcie tekstu i zawiera niemal samą sztampę. Nie w każdym tekście byłaby to duża wada, ale tu moim zdaniem taką jest, ponieważ konceptualnie tekst stoi na światotwórstwie. W związku z tym o wiele lepiej byłoby nadać ton reszcie tekstu, od razu zaczynając od jakiegoś niesztampowego detalu. To by zwróciło uwagę czytelnika na detale, którymi się bawisz w dalszej części. Podoba mi się natomiast słowo “lifoletka”.

Zacisnęłam usta w wąską kreskę i zaczęłam intensywnie studiować reklamy na płytach chodnika. Podobno dobierali je kontekstowo, więc czemu poza przedsprzedażą karnetów narciarskich, widziałam ostatnio jedynie maść na hemoroidy i tabletki na erekcję?

Pomysł z reklamami na chodniku jest fajny, natomiast potencjał wykorzystania ich kontekstualizacji zmarnowany. Można było opisać reklamy, które byłyby zaskakujące dla czytelnika, ale wiążące się jakoś z nowymi potrzebami ludzi przyszłości, a zamiast tego mamy coś zupełnie zwykłego i nieciekawego.

W ciągu kwadransa chodnik dowiózł mnie do przystanku. Moja lifoletka wyświetliła liczne komunikaty.

Zaraz, tego nie rozumiem, ponieważ wcześniej było: "Niestety czekał na mnie.", czyli gdzie czekał, jeżeli jeszcze nigdzie nie dotarliśmy? Oczywiście później domyślimy się, czym jest Mistrz, ale nie zmienia to tego, że pierwsze wrażenie po dotarciu do tego fragmentu jest takie, że czytelnik nie jest pewny czy dobrze zrozumiał to, co przeczytał, co nie jest dobre.

 

Turbometro jest mało interesującym pomysłem. Punkty lojalnościowe to po prostu przeniesienie techniki marketingowej z branży detalicznej na transportową – bez żadnego kontekstu również nie jest szczególnie intrygujące.

 

Info lodówka: brak mleka kokosowego, tofu, sorgo, mango i ziemniaków. Czy kupić?

Aplikacje do takich rzeczy już istnieją. Nie pasuje to więc do odległej przyszłości.

 

Dzięki pracy w Happycom miałam możliwość używania najnowszej, dwunastej wersji zasłony marzeń. Podobno twórcy wzorowali się na czadorach noszonych przed laty przez tradycyjne muzułmanki, ale moja firma rozwinęła twórczo tę ideę.

To jest bardzo fajny pomysł.

Nieużywana zasłona zwisała na moich plecach jak kaptur.

Ale nagle spuściłaś z niego powietrze. O wiele bardziej intrygującą przyszłością byłaby taka, w której zasłona używana byłaby niemal cały czas i np. kobiety chodziłyby w takich czadorach, ale z zupełnie innych powodów niż kiedyś.

 

Potem mamy dialog z Mistrzem. Mistrz na początku był intrygujący, ale teraz zaczyna stawać się irytującym, ponieważ już trochę za długo niczego o nim nie wiemy. Mamy dialog, w którym nie wiadomo, o co chodzi. Mamy konflikt, który nie ma żadnej stawki, bo niczego nie wiemy o żadnej ze stron. Podoba mi się motyw gry, ale choć wydaje się tłem dla relacji bohaterki z Mistrzem, to dla mnie ta relacja jest na tym etapie tak niezrozumiała, że zniknęła w dalszym planie.

Przycisk tak przez chwilę uciekał, ale w końcu kliknęłam go przeciwstawnym palcem wskazującym.

Motyw przeciwstawnego palca wskazującego jest genialny, ale jednocześnie pojawia się tak niespodziewanie, że nie da się go poprawnie zrozumieć przy pierwszym czytaniu. Jest to radykalny pomysł i jako taki, wymaga trochę mniej radykalnego wprowadzenia, jakiejś wcześniejszej sceny, która otworzyłaby głowę czytelnika na zmiany biologiczne ludzi przyszłości.

Uległam i zaczęłam patrzeć. Wbijałam wzrok, bo doskonale wiedziałam, że zamknięcie oczu, obrócenie ekranu, lub nawet chwilowa utrata koncentracji spowodują utratę bonusów. Blokowaniem reklam podczas odwracania ekranu zajmował się jakiś czas temu mój zespół.

Trzecie zdanie jest zbędne. Tj. sugeruje, że jest to jakaś nowa technologia, podczas gdy rozpoznawanie tego, czy człowiek na coś patrzy, jest technologią starą nawet w naszych czasach. Trzecie zdanie więc sabotuje tekst.

 

Niestety ostatecznie nie zrozumiałem, jaka jest rola Mistrza. Najlepsza interpretacja, jaką mam, to to, że jest po prostu towarzyszem, którego zadaniem jest czynienie życia człowieka ciekawszym. Czasami jest więc dobry, a czasami zły i stymuluje w ten sposób emocjonalnie ludzi.

 

To niezrozumienie konfliktu z Mistrzem, które jest osią fabuły, na początku mnie bardziej zirytowało niż później, więc chyba dobrze, że poczekałem z komentarzem kilka dni. Tzn. pierwsze wrażenie było takie, że nie wolno osi fabuły opierać na konflikcie, który nie jest umotywowany dla żadnej ze stron. Teraz powiedzmy, że rozumiem, że można to też zinterpretować nie jako fabułę, ale obraz, który można poddawać interpretacji. Ale z trzeciej strony: czy można byłoby uniknąć sytuacji, w której czytelnik mógłby się tak pomylić? Nie jestem pewny i nie poddam tu tego analizie, ale to jest coś, nad czym na pewno będę się zastanawiał.

 

Są w tym szorcie rzeczy, które są bardzo fajne, które sprawiają, że nie żałuję, że go przeczytałem, ale w kilku miejscach tekst sabotuje sam siebie i mam wrażenie, że jest w nim trochę za mało dziwności w stosunku do tego, do czego aspiruje (albo ta dziwność jest niedoskonale zaimplementowana), więc trudno mi stwierdzić z czystym sumieniem, czy jest to dobry tekst. Na pewno jest napisany technicznie starannie. Być może jestem też za dużym narzekaczem. W każdym razie mam nadzieję, że różne przemyślenia zawarte powyżej okażą się dla kogoś użyteczne :) .

Łukasz

Witaj Lukenie. Szkoda, że nie zdążyłeś, bo Twoje uwagi są arcyciekawe.

Chciałam na początku omamić czytelników, że Mistrz jest odrzuconym amantem i z tego wynika ten zwyczajny wstęp. Tylko niestety umiejętności nie starczyło;)

Wczytuję się w Twój komentarz, żeby wykorzystać te przemyślenia w kolejnych opowiadaniach.

Lożanka bezprenumeratowa

Gdy YouTube wyświetla mi reklamy, a ja nie mogę ich ominąć, bo nie mam wersji premium, odwracam wzrok – wtedy nie wygrają :P Tutaj sytuacja jest poważniejsza.

Dałem się oszukać, bo z początku myślałem, że Mistrz jest urażonym, odrzuconym zalotnikiem, był więc element zaskoczenia i satysfakcja z lektury. Ciekawe światotwórstwo i fajnie wykorzystany motyw reklam, które stopniowo przejmują władzę nad światem. Zasadniczo szorcik ma wszystko, co tej długości historyjka powinna mieć, toteż polecę ją do biblioteki, jako ciekawy pastisz na wszechobecne reklamy.

 

szepczę kusząco. Staram się, by mój głos brzmiał zarazem twardo i radośnie. –

Czy nie powinno być szepnęłam kusząco. Starałam się, by mój głos…? Wszystko masz w czasie przeszłym.

Witaj Amonie, odwracanie wzroku, trochę jak nie zaciąganie się;)

Dzięki za wizytę, recenzję i klika.

Lożanka bezprenumeratowa

Bardzo porządny szort, który wciągnął mnie zupełnie. Zawsze podoba mi się, z jaką lekkością kreujesz bohaterów i tutaj jest tak samo. Wydaje mi się nawet, że tu głębia postaci zapowiada jakąś poważną i rozbudowaną historię i szort jest tylko do niej wstępem.

Doceniam oczywiście zwodzenie czytelnika na początku, jakoby to była jakaś zwykła love story :)

Pozdrawiam!

@chalbarczyk Dziękuję za wizytę i miłe słowa. Cieszę się, że udało mi się Cię zwieść;)

Lożanka bezprenumeratowa

Uch, żeż no:

– Mistrzu – szepczę się kusząco.

Czy ja o coś nie prosiłam? Wpadnę później.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Już;)

Lożanka bezprenumeratowa

No.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I to jest jeden z powodów, dla których nie mam gier na telefonie ;)

Zaskoczyłaś mnie, obstawiałam “zakochanego” stalkera, który włamał się do systemu ;)

Z jednej strony zabawne, uśmiechnęło mi się parę razy, ale z drugiej bardzo smutne. Totalne odseparowanie od innych ludzi (tę zasłonę, wzorowaną na hidżabie wymyśliłaś cudnie), samotność, zanurzenie się w wirtualnej rzeczywistości – wszystko to jest trochę straszne. I na koniec okazuje się, że humor owszem jest, ale bardzo czarny.

Kliczka bym dała, alem spóźniona :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Bardzo mi miło Irko_Luz. Cieszę się, że zajrzałaś, przeczytałaś i zostałaś poruszona. I za kliczka dziękuję, bo jakby był potrzebny, to wpadłby jak znalazł;)

Lożanka bezprenumeratowa

Świetne. Lapidarne, a jednak jest tu cały świat, ciekawa fabuła, wciągające szczegóły. Super! :) Pozdrawiam. 

Cieszę się JolkoK. Miło mi, że wpadłaś.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć, Ambush!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Z pomysłem, a pomysł z jajem. Końcowa scena ze śpiewaniem absurdalnie śmieszna i prawdziwa zarazem.

Bardzo mi się podoba, że faktyczną rolę Mistrza odkrywasz bardzo powoli. W pewnym momencie nawet pomyślałem “a jakby ten mistrz był reklamą w grze” i dopiero potem zdałem sobie sprawę, że cóż… Ha! Zgadłem! Sam to zgadłem!

A Ty możesz tylko z politowaniem kiwać głową, myśląc “taa, Ty, mhm…”

 

Klikałbym jak… no mocno bym kliknął!

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Sam pomysł ciekawy, najbardziej uderzyło mnie chyba samo nazwanie Mistrza “Mistrzem”. W szczególności na początku zestawienie natarczywego kochanka z określeniem mentora lub nawet przywódcy religijnego wypadło mocno.

Jeśli chodzi o to, kim był sam mistrz, na początku dałem się złapać i faktycznie założyłem, że to jakiś mało sprawny adorator. Dalsze wydarzenia zasugerowały, że mistrz nie jest fizyczną istotą, aż na tym etapie:

Tak właśnie kończy się chwileczka zapomnienia w podróży służbowej. Godziny w terminalach, restauracjach, kabinach i przestałam myśleć logicznie.

stworzyłem teorię, że jest wirtualnym partnerem, którego można przywołać w momencie samotności, ale nie można się go z jakiegoś powodu pozbyć. Później sprawa się wyjaśniła.

 

Jakkolwiek sam pomysł mi się podoba, to przedstawiona historia była dla mnie bardzo dezorientująca. W tekście zauważyłem trzy cele, do których zmierzała akcja: bohaterka chciała wrócić do domu, bohaterka chciała pozbyć się Mistrza (przynajmniej na starcie) i autorka chciała powiedzieć czytelnikowi, kim jest Mistrz. Istotny postęp zauważyłem tylko w “wątku” z informacjami o Mistrzu. Jest to też jedyny wątek splatający dość luźno powiązane przygody podczas podróży pociągiem. Niestety rozgrywa się on niejako poza tekstem i większość zrozumiałem dopiero z perspektywy całego tekstu, a podczas czytania nie mogłem zrozumieć, jaki jest powód przedstawionych wydarzeń.

 

Brak poczucia celu najbardziej dał się odczuć w scenie z grą. Jako opis gry otrzymujemy:

Budowa świątyni Apolla dobiegała końca. Widziałam, że jeszcze siedem minut i będę mogła leczyć chorych, konstruować szklarnie i używać paneli solarnych. Wygrałam wojnę ze Scytami i wysłałam osadników na nowe ziemie.

Można z tego wywnioskować, na jakim motywie oparta jest gra, ale nie mamy żadnych informacji co do samej rozgrywki. Na upartego to mogła nawet być strzelanka… Piszę o tym dlatego, że gdy potem pojawiają się problemy mające na celu zmuszenie bohaterki do oglądania reklam, są one dość obrazowo przedstawione, ale nie mam zielonego pojęcia, na czym właściwie polega to utrudnienie, słowem: nie wiem jaki jest konflikt. Wiem tylko, że jakiś jest.

 

Na koniec kilka rzeczy, które wydały mi się niespójne:

Co prawda zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że nie powinnam tracić na grę za wiele czasu, ale czułam, że tego wieczoru poświęcę godzinkę, czy dwie na rozpoczęcie nowej kampanii.

Nie jestem pewien, czy “rozpoczynanie” trwa dwie godziny. Wygląda nawet na to, że kampania została rozpoczęta już w pociągu. Z kolei dwugodzinna “faza rozpoczęcia” byłaby dziwnym zjawiskiem w grze wzorowanej na grach mobilnych.

 

– Jak mogłeś mi to zrobić?! Wydałam kilkaset euro na dodatki?! Na to są paragrafy! – wrzeszczałam, zanosząc się płaczem jak dziecko.

Środkowe zdanie mogło zostać wypowiedziane pytającym tonem, ale dla mnie logiczniej byłoby, gdyby skończyło się samym wykrzyknikiem.

 

Okazało się, że nie mogę przesuwać mapy. Mimo wyjątkowo długich palców i giętkości stawów, dzięki której dostałam pracę, nie byłam w stanie operować grą. Moje miasto umierało, a ja mogłam tylko przyglądać się temu z oddali.

Zdanie sugeruje, że przesuwanie mapy nagle stało się czynnością fizycznie zbyt wymagającą, tymczasem wygląda na to, że funkcja została po prostu zablokowana. Znowu problemem jest to, że opisywana jest interakcją z grą, o której nic nie wiadomo.

 

Na koniec dodam, że short był na tyle krótki, żeby większość problemów chociażby z brakiem poczucia celu nie była zbyt bolesna. Całość mi się podobała, “sam bym lepiej nie napisał”, a uwagi mam nadzieję okażą się pomocne ;)

 

Pozdrawiam

 

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

@Krokus Jakże mnie radują Twoje słowa. Normalnie piąteczek uśmiecha mnie od ucha, do ucha;)

@ostam Dzięki za wizytę. Popatrzę na to i na kolejne opowiadania pod kątem Twoich uwag.

Lożanka bezprenumeratowa

Dobry wieczór, co za uniwersum! – zachłysnęłam się nim i jednocześnie przeraziłam. Bardzo przekonująco go odmalowałaś. Pozdrowionka :)

Witaj @Baśko.Szczepanowska cieszę się, że wpadłaś i że Cię wciągnęłam w to bagno;)

Lożanka bezprenumeratowa

Miła lektura, jak dla mnie chyba najciekawszy z Twoich dotychczasowych tekstów. Przekonujący o tyle, że takie zastosowanie sztucznej inteligencji wydaje się bardziej prawdopodobne i bliższe niż systemy antyutopijne wielkiego zasięgu. Nie jestem jednak zupełnie pewien, czy możliwy będzie odczyt maszynowy emocji w stopniu wystarczającym do tak skutecznej manipulacji, czy nie potrzeba jednak do tego stricte ludzkiej inteligencji. Co mi przypomina na przykład…

Wysłuchałaś i milczysz – nieśmieszne?

Nie odwracaj się, mówię do ciebie.

Twój fartuszek prześliczny jest, wierz mi,

ale w nim nie ukryjesz mi siebie.

Jesteś głupią wiejską dziewczyną,

która nie wie co, jak, gdzie i komu,

umiesz tylko nalewać wino

i zapatrzeć się, myśląc o domu

Trudno powiedzieć. Może przecież nie trzeba być człowiekiem, aby uzyskać “zrozumienie” drugiego człowieka pozwalające na efektywną przemoc emocjonalną. Może wystarczy przetestowanie wielkiej liczby sytuacji i przepuszczenie ich przez sztuczną sieć neuronową o odpowiedniej architekturze…

 

Nieco mieszane uczucia co do ostatniej sceny, bo z jednej strony mocno pokazujesz tę uniwersalność i to wybrzmiewa, a z drugiej trudno uwierzyć, aby na każdego działała ta sama przynęta. Jeden woli Cywilizację, drugi Sims, trzeci World of Warcraft; jeden pragnie mieć Mistrza, drugi sługę; jeden Księżniczkę, drugi robomentora; jeden harem, drugi grupę wychowanków… Tu dla odmiany cytat z Hemara, znów jakby miejscami coraz bardziej aktualny:

Gdybym był Angielczykiem, tobym flegmę ziębił,

gdybym był Rosjaninem, sąsiadów bym gnębił.

Ja bym stawał na warcie, gdybym był Szwajcarem.

Gdybym ja był Turczynem, miałbym żeński harem.

Gdybym ja był Węgrzynem, wino piłbym tanio.

A jak tu być Polakiem, gdy Polaków ganią?

A jak tu być Polakiem, kiedy Polak w dole

i wszystko, co miał, stracił, i popadł w niewolę?

Niedobrze być nierządnym, słabym, mizerakiem.

Wiem ja o tym. Jednakże wolę być Polakiem.

 

Próbuję tymi cytatami choć trochę przezwyciężyć brak weny, nawet do komentowania… W każdym razie tego rodzaju program musiałby stosować bardzo zróżnicowane strategie, a jeszcze na wiele osób zupełnie by nie działał.

Nie przekonała mnie koncepcja z przeciwstawnym palcem wskazującym, przed przejrzeniem komentarzy myślałem w ogóle, że to niezręczne wyrażenie mające oznaczać palec u przeciwnej (niż wcześniej używana) dłoni. Zauważ, że zmian w konstrukcji człowieka prawie nie ma, nie tylko w sensie fizycznym: tylko świadomym wysiłkiem zwalczamy instynkty, które każą kolegę zatłuc krzesłem lub uciec przed nim oknem – ze szwedzkiego stołu obeżreć się do wypęku na trzy miesiące głodu – niechronioną samicę zapłodnić. Gdzie tu marzyć o zasadniczych zmianach anatomicznych, jeżeli nawet ewolucja mózgu nie ma szans nadążyć za rozwojem cywilizacji. Chyba gdybyśmy zaczęli się sami modyfikować genetycznie, ale o tym brakuje innych wzmianek w tekście.

 

Z całkiem przypadkowych drobiazgów:

Na lifoletce wybrałam opcję dom i ospale ruszyłam

Otoczyłbym “dom” cudzysłowem.

Nieużywana zasłona zwisała na moich plecach jak kaptur.

Zapewne zręczniej: “zwisała mi na plecach”.

Od kogo niewdzięcznico masz ogień grecki i skrzynie pełne diamentów?!

Wydzielić “niewdzięcznicę” przecinkami.

 

Dziękuję za podzielenie się opowiadaniem i pozdrawiam!

Nie spodziewałam się aż tak miłych słów w odniesieniu do tej błahostki, ale oczywiście wezmę je na klatę;)

Twoje wiersze przypomniały mi znakomity dokument “Agent Romeo” i agentach stasi szkolonych na doskonałych kochanków. Tam nad “złamaniem” celu pracował sztab ludzi.

Lożanka bezprenumeratowa

Jakie one tam “moje”, pierwszy fragment to Kaczmarski, drugi to Hemar… ale myślę, że skojarzenie całkiem trafne. W wielu przypadkach zaprzęgnięcie uczenia maszynowego do konkretnego celu może zastąpić sztab analityków, absolutnie nie wykluczam, że w tej dziedzinie też kiedyś będzie to możliwe.

Bardzo fajny tekst – spójny, pomysłowy, z dobrze pomyślanym światotwórstwem i twórczo wykorzystujący klasyczne motywy SF/ cyberpunku; niby lekki, a zmusza do refleksji. Przy tym dobrze napisany, co sprawia. że lektura jest bardzo przyjemna.

ninedin.home.blog

Bardzo mi miło ninedin, że trafiłam w Twój gust. Postaram się wyciągnąć wnioski;)

Lożanka bezprenumeratowa

Jasna cholera, nie mogę czytać takich perełek w pracy! Gdy doszłam do końcowego fragmentu o opuszczaniu zasłony marzeń , gdy “facet obok mnie śpiewał właśnie pieśń wikingów serfujących po oceanie Compo, a dziewczyna za mną wyznawała miłość Mistrzowi’” prychnęłam takim śmiechem w cichym biurze, że musiałam z miejsca zasymulować atak kaszlu devil

Przeczytałem jakąś chwilę, dwie temu (czyli będzie z tydzień?) i nie wiedziałem co napisać w komentarzu, więc wróciłem, a tu jakże wiele komentarzy zakwitło…

A dlaczego nie mogłem?

Otóż – w tym szorcie mi się podobało wszystko, mimo że wszystko przewidziałem.

Od początku wiedziałem kim będzie Mistrz, jaka kara spotka Emmę i tak dalej – wszystko przewidziałem – a mimo to, czytało mi się to bardzo, bardzo dobrze i z takim uczuciem zazdrości – cholera, przecież ja to mogłem napisać!

Naprawdę cudne.

Wszystkich komentarzy nie czytałem, mignęło mi coś o światotwórstwie – i tu mój głos do nich dołożę “zasłona marzeń” – jak bardzo trafiona nazwa! Jestem pod wrażeniem nie tylko samego światotwórstwa – w tak krótkim utworze, ale również – jak zwykle chyba już u Ciebie – umiejętności nadawania nazw rzeczom. To naprawdę bezcenna umiejętność. Oficjalnie: zazdroszczam.

Co do świata – rzeczywiście to takie wczesne pojutrze, może późny wieczór jutra – to właściwie już się dzieje, jak zauważyli niektórzy. A czy uzależnienie od jednej, konkretnej AI razi? Może przez chwilę. Były w historii takie gry, w które grał lub o których słyszał każdy – choć dziś to jest mocno sezonowe, to jednak obserwuje się fale zainteresowania – poza tym, grając w daną grę, wszędzie będziemy wyłapywać grających w nią, podobnie jak mając dany typ i kolor samochodu, wszędzie widzi się jego kopie, czy oczekując dziecka, wszędzie dostrzega się kobiety w ciąży – więc tu broniłbym autorki, że niekoniecznie ta gra nawet zdominowała w 99% rynek, co spostrzeganie jej użyszkodników.

Mignęło mi gdzieś, o tym, czy dziś nie królują jednak nadal stare dobrze znane narkotyki jak papierosy i wódka (co ciekawe, nie wrzucane stricte narkotyków, choć spełniają wszystkie ich definicje)?

Możliwe, że tak, ale dziś uzależnień się namnożyło, jest w czym wybierać (uzależnienie od działania, uzależnienie od uwagi, uzależnienie od serwisów społecznościowych… ktoś pisał, że uzależnienie od NF jest czymś dobrym? Niby czemu?) – a ponieważ pewna osoba z mojego otoczenia była jednocześnie uzależnioną od gier i od alkoholu – to na własne oczy przekonałem się, że można te uzależnienia łączyć i wychodzą – mówiąc językiem z gier – ciekawe combosy.

Wracając do utworu – czyta się go lekko, nic mi w nim nie przerywało.

Czy chce się wracać? Mi osobiście – tak.

I trochę żałuję, że to tylko szort…

A może – jak tu już padło – początek czegoś większego?

O tej Emmie (i o Mistrzu) chętnie bym jeszcze poczytał :)

 

pozdrawiam i wracam do poprawiania wiadomo czego ;-) *

 

Jim

 

 

(świata, a czegóż by innego?)

entropia nigdy nie maleje

@chinagirl Pisz dziewczyno. krótkim zdaniem wywołałaś uśmiech na mojej twarzy;)

@Jimie Twój komentarz będę czytała na pewni kilka razy. Nie tylko dlatego, że jak w starym dowcipie o śmierci Breżniewa: “mogę tego słuchać wiecznie”;) ale muszę wnikliwie przeanalizować Twoje uwagi.

Lożanka bezprenumeratowa

@Ambush

 

Wracanie pod Twoje utwory dodam do moich lubionych sposobów prokrastynowania ;-)

 

entropia nigdy nie maleje

To umówmy się, że ja będę dalej pisać, a Ty będziesz prokrastynować. I vice versa (tu też mi się dowcip przypomniał;).

Lożanka bezprenumeratowa

Chyba wiem, który…

 

O Wałęsie? ;-)

 

(dziś mógłby być chyba o innym prezydencie, choć ten, którego teraz mam na myśli bardziej słynie ze znajomości angielskiego)

entropia nigdy nie maleje

Nie, mąż mówi do żony:

– Żono, fama głosi, że jesteś wulgarna i używasz słów, których znaczenia nie rozumiesz.

– Ty powiedz tej famie, że jest głupia piii i vice versa!

Lożanka bezprenumeratowa

To ja znałam wersję Jima. W sumie podobna.

Babska logika rządzi!

Wersja z Wałęsą wyglądała prawie identycznie:

 

Na konferencji prasowej dziennikarka pyta Wałęsę:

– Panie prezydencie, fama głosi, że jest pan grubiański i używa słów, których znaczenia do końca pan nie rozumie…

– Powiedzcie tej famie, żeby mnie pocałowała w dupę i vice versa!

entropia nigdy nie maleje

Ambush, fajnie to napisałaś, ale chyba nie zrozumiałam… :(

Czy to dlatego, że nigdy w nic nie grałam, a w moim telefonie nie ma żadnych reklam, czy raczej dlatego, że testem tłumok?

 

za­do­wo­le­nie po­pu­la­cji wro­sło o pięć punk­tów. → Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ooo, czyżbym zapomniała zmasakrować? Ale dziś już nie zdążę, więc tylko dowcip:

 

– Obywatelu pułkowniku, Balzac powiedział, że wojsko ogłupia!

– Który to Balzac? Wystąp!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witaj Reg, jesteś wolna od uzależnienia technologicznego, dlatego nie czujesz klimatu;) To chyba dobrze.

@Tarnino, czekam niecierpliwie na masakrę.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Istotnie, Ambush. I zupełnie mi to nie przeszkadza. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

@Anet Miło mi, choć bohaterce pewnie sympatycznie nie było. No, może czasem;)

Lożanka bezprenumeratowa

 

A, mam kwadransik, to se zmasakruję…

 Niestety czekał na mnie.

Niestety, czekał na mnie.

 pasywną złość

Mmmm… może bierną?

 złość, która nie powoduje zmiany

Złość to reakcja na coś, co nie jest w porządku, ale sama z siebie niczego nie naprawi. Niestety.

 czemu poza przedsprzedażą karnetów narciarskich, widziałam ostatnio

Bez przecinka.

 Samotna, przed czterdziestką, a w ogóle nie potrafisz korzystać z życia.

Przepraszam, mogę walnąć pana aksamitnego miotłą? Wiem, że to nic nie zmieni, ale jakoś tak… mam ochotę.

sapnął ożywiony

Hmmmm.

 Mistrz miał ego równie rozbuchane, co delikatne… istny balonik.

Równie rozbuchane, jak delikatne. Ale balonik nie do końca się wpasował. Może lepiej by z nim współgrało "rozdmuchane"?

 Teraz jednak wpięta do instalacji wagonowej uniosła się

Wtrącenie: Teraz jednak, wpięta do instalacji wagonowej, uniosła się.

uniosła się i otuliła mnie

Rym.

 Bakteriobójcze warstwy

Odwrotnie: Warstwy bakteriobójcze.

 Od czasu niedawnej epidemii BY22, eksperci zalecali zasłonę marzeń jako rozwiązanie higieniczne dla ciała i umysłu.

He, he, dobre ^^ Ale przecinek wywal.

 zaszeptał zmysłowo

Szepnął, albo wyszeptał. "Szeptać" ma już dwie formy dokonane, dorabianie nowej powoduje zgrzyty w staroświeckim parserze systemu Tarnina.

 Nie możesz mnie tak cisnąć Mistrzu

Przecinek przed wołacz.

 mimo że wiem, iż nikt

A co jest nie tak z: choć wiem, że nikt? Hmm?

 Wydaje mi się, że to, co się wydarzyło, było zbyt pochopne.

? https://wsjp.pl/haslo/podglad/37866/pochopny

 Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa, a ty tylko przestań się bronić.

Kurka, chciałam o czymś takim napisać >< Muszę się wziąć w garść, bo wszystkie lepsze pomysły mi sprzątniecie sprzed nosa, podłe człowieki, wrr, wrr…

 Postanowiłam go ignorować

W sumie nawet pasuje do ogólnego cyberpunka, ale mimo wszystko. Wrr.

 zrelaksować się

"Się" na przód, nie na miejsce akcentowane.

 ale napięcie było zbyt duże

Łopatologiczne.

 W końcu nie mogłam się powstrzymać i uruchamiałam „Złote miasto”.

Uruchomiłam. Raz to zrobiła, nie wielokrotnie. To znaczy, w trakcie akcji tego szorta raz.

 godzinkę, czy dwie

Tu bez przecinka.

 koiło mnie dźwiękami cykad

"Mnie" zbędne.

 lira zajęczała żałośnie

Jęknęła. No, naprawdę.

 Wiedziałam już, jak czuł się nieszczęsny faraon Ramzes.

Jak się czuł. Hmm.

 Zabieram co moje i idę na inne podwórko!

Zabieram, co moje, i idę na inne podwórko!

 głos brzmiał zarazem twardo i radośnie

…?

 nie byłam w stanie operować grą

Grą się nie operuje.

 wynurzyć się z zasłony

Czy z zasłony można się wynurzyć?

Za oknem, w ciemności migały

Wtrącenie: Za oknem, w ciemności, migały.

 przyjaciółce Alicji

Jeśli to przyjaciółka imieniem Alicja, to: przyjaciółce, Alicji.

 Chciałam uspokoić się

"Się" nie stawiaj na miejscu akcentowanym, chyba że stylizujesz na kresowo. A tu nie stylizujesz, więc wychodzi dziwnie.

 przeciwstawnym palcem wskazującym

… chwila, to bohaterka nie jest człowiekiem?

 głos Mistrza był wyluzowany, jakby zupełnie mu nie zależało.

Dużą literą, ale czy to głosowi nie zależy?

 Wbijałam wzrok

W co?

 zawstydziłam się

Znowu "się" na akcentowanym miejscu – "się" nie jest ważne. Nie podkreślaj go.

 

… doobra, uciekam w Bieszczady. Serio, to jest przyszłość, do której dążą różne młotki, szczęśliwie nieziszczalna (mam nadzieję…), ale nieszczęśliwie próby jej urzeczywistnienia poskutkują katastrofą, w której nam się dostanie. No, nic. Ważne, że tekst dobry. Na początku nie wiedziałam, o co chodzi z grą, ale… no, sama wiesz. Sztafaż nie jest nowy (ma ponad sto lat, z ręką na sercu), ale ładnie go wyszlifowałaś.

Czapki z głów (dzisiaj nie, bo wieje, ale tak w ogóle).

 A ja kurcze myślałam, że wyprowadzę kogoś na manowce, że pomyślicie o przelotnym romansie…

Na początku trochę tak… ale wyglądał na SI.

 Księgowość teraz to sklepywanie dokumentów do programu, dobry skill w tymże programie/mach i mile widziane umiejętności informatyczne lub dobry informatyk na każde skinienie.

I dzięki temu marny logik daje radę. Ulubiona_emotka_Baila.

 Niestety, wszyscy moi znajomi wiedzą, że jestem ostatnią deską ratunku, gdy się cały rok nie ogarniało papierów i, że za flaszkę nie odmawiam

Źle wychowani znajomi :) (Tatko ma takiego, co nawet flaszki nie da, więc może być gorzej :D)

 Można było opisać reklamy, które byłyby zaskakujące dla czytelnika, ale wiążące się jakoś z nowymi potrzebami ludzi przyszłości, a zamiast tego mamy coś zupełnie zwykłego i nieciekawego.

Jakimi nowymi potrzebami? Dlaczego ludzie przyszłości mieliby potrzebować czegoś nowego? Oferta firm, tak. Ale potrzeby?

 Aplikacje do takich rzeczy już istnieją. Nie pasuje to więc do odległej przyszłości.

Dlaczego? Czy w przyszłości nie będzie np. łazienek? Chyba będą.

 teraz zaczyna stawać się irytującym, ponieważ już trochę za długo niczego o nim nie wiemy

Troszkę tak.

 którego zadaniem jest czynienie życia człowieka ciekawszym

Na pewno nie ciekawszym…

 Gdy YouTube wyświetla mi reklamy, a ja nie mogę ich ominąć, bo nie mam wersji premium, odwracam wzrok – wtedy nie wygrają :P

Ja wyłączam dźwięk.

 Totalne odseparowanie od innych ludzi (tę zasłonę, wzorowaną na hidżabie wymyśliłaś cudnie), samotność, zanurzenie się w wirtualnej rzeczywistości – wszystko to jest trochę straszne.

I to wszystko już mamy, tylko trochę mniejsze… dlatego wychodzi strasznie.

 Nie jestem jednak zupełnie pewien, czy możliwy będzie odczyt maszynowy emocji w stopniu wystarczającym do tak skutecznej manipulacji, czy nie potrzeba jednak do tego stricte ludzkiej inteligencji

Nie wiem, czy w ogóle potrzeba jakiegoś odczytu…

 Może przecież nie trzeba być człowiekiem, aby uzyskać “zrozumienie” drugiego człowieka pozwalające na efektywną przemoc emocjonalną.

Wiesz, ale mistrz to tylko narzędzie tej przemocy. Mózg jest gdzieś głębiej.

 trudno uwierzyć, aby na każdego działała ta sama przynęta

Niby tak, ale… "The Machine Stops".

 Otoczyłbym “dom” cudzysłowem.

Tak, bo jest w supozycji materialnej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

@Tarnino Kwadrans powiadasz?:) A Ty mnie tu poszatkowałaś jak ogórka do mizerii!

 

Przepraszam, mogę walnąć pana aksamitnego miotłą? Wiem, że to nic nie zmieni, ale jakoś tak… mam ochotę.

 

Wal

 Mistrz miał ego równie rozbuchane, co delikatne… istny balonik.

Równie rozbuchane, jak delikatne. Ale balonik nie do końca się wpasował. Może lepiej by z nim współgrało "rozdmuchane"?

 

Jakoś mi rozdmuchane nie pasuje.

 

 Wydaje mi się, że to, co się wydarzyło, było zbyt pochopne.

? https://wsjp.pl/haslo/podglad/37866/pochopny

No właśnie to było pośpieszne i nieprzemyślane????

 

 Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa, a ty tylko przestań się bronić.

Kurka, chciałam o czymś takim napisać >< Muszę się wziąć w garść, bo wszystkie lepsze pomysły mi sprzątniecie sprzed nosa, podłe człowieki, wrr, wrr…

 

????

 

 Postanowiłam go ignorować

W sumie nawet pasuje do ogólnego cyberpunka, ale mimo wszystko. Wrr.

Ale czemu, bo nie rozumiem.

 

 wynurzyć się z zasłony

Czy z zasłony można się wynurzyć?

No jak to jest taki zakrywający woal, czador to czemu nie.

 

 przeciwstawnym palcem wskazującym

… chwila, to bohaterka nie jest człowiekiem?

 

Jest ale nieco ewoluowała????

 

Lożanka bezprenumeratowa

Kwadrans powiadasz?:) A Ty mnie tu poszatkowałaś jak ogórka do mizerii!

Z kwadransika zrobiła się godzinka XD dlatego końcówka taka pospieszna

 Wal

 Jakoś mi rozdmuchane nie pasuje.

Ale pasowałoby z balonikiem. Chodzi o spójność metafory – balonik nie bardzo może być https://sjp.pwn.pl/szukaj/rozbuchany.html

 No właśnie to było pośpieszne i nieprzemyślane????

Halo, halo, a łączliwość? "Pochopny" nie z każdym rzeczownikiem pasuje!

 ????

A, tak sobie poprawiam nastrój :)

 Ale czemu, bo nie rozumiem.

"Ignorować" to anglicyzm. W dodatku – kiedy w angielszczyźnie jest to słowo w zasadzie neutralne stylistyczne, w polszczyźnie takie nie jest. W polszczyźnie ma zabarwienie erudycyjne, książkowe (tj. normalnie ludzie tak nie mówią).

 No jak to jest taki zakrywający woal, czador to czemu nie.

Mmmm, chyba nie. Zza zasłony, tak. Ale z zasłony nie bardzo. Wynurzasz się z czegoś, w czym jesteś zanurzona.

 Jest ale nieco ewoluowała????

:) A serio – jakie to ma znaczenie dla całości?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka