- Opowiadanie: Ermirie - O egx o e, o egx

O egx o e, o egx

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

O egx o e, o egx

Wdech nie był najgorszy; wydech prawie unicestwił Reo.

Pmepo xoes rogx” zamknęło oczy i powędrowało kończynami do zasklepiających się otworów oddechowych, odliczając w głowie sekundy wewnętrznego cierpienia. Przekaz na poziomie komórek na chwilę zniwelował skutki wtórnego ucieleśnienia. Niemniej ciało nadal z trudem przyzwyczajało się do silnie rozrzedzonej atmosfery, stawiając opór kolejnej międzyplanetarnej materializacji.

Wkrótce organy zaczęły prawidłowo funkcjonować, dla niepoznaki upodabniając przybysza do tubylczej rasy Ka’am. Tym razem przybrało formę samicy.

Reo wzięło ponowny wdech. Przekaźniki nerwowe potwierdziły zawartość berylu, powyżej trzydziestu procent. Uchyliło ciemne powieki, ostrożnie skanując pustkowie, za którym znajdowały się złoża cennego surowca. Uniosło dwupalczaste dłonie, beznamiętnie przyglądając się szmaragdowemu odcieniowi skóry.

Wrażliwe na dźwięki ucho wychwyciło szum nadlatującego statku. Reo skuliło się w porę przed ciągnącą się za pojazdem chmurą niebieskawego piachu, odprowadzając spojrzeniem spieszących Ka’am. Zdążyło odnotować niski poziom wibracji wśród załogi międzygalaktycznego statku strach. Ka’am uciekali.

Reo ruszyło przez pustkowie, odnajdując ostatecznie strzelistą świątynię. Budowlę wzniesiono podług zasad Ku’t’rum a’t świętej geometrii. Wejścia do niej strzegły trzy sykomory, które niczym mityczny feniks rozrastały się potężnie, by zaraz skurczyć do postaci małego ziarna. I tak do końca wieczności.

Sykomory zapłonęły i rozstąpiły się przed Reo. Natychmiast wyczuło drżenie, gdy skryte w ciele mro soge poruszyło się na znak odnalezienia celu wędrówki. Przybysz stanął naprzeciw wąskiego przejścia i poczynił niepewny krok, potem drugi, aż znalazł się we wnętrzu obrośniętej korzeniami świątyni.

A pośrodku niej stała Ona. Lśniła niczym dziesiątki Tau Ceti, boleśnie oślepiając Reo. Poczuło, jak nowo powstałe organy topią się od bijącego od Niej ognia, a zasklepione do tej pory skrzela wołają o koniec. Fragmenty zielonkawej skóry to odrywały się, to na nowo odrastały, zapętlając się w Jej nieskończonej obecności.

Reo czekało, a Ona oplatała się barwami setek gwiazd, tworząc nieuchwytne dla zmysłów kolory. Wewnętrzny ogień smagał mury z planetarnego piaskowca, paląc je na mroczniejszy odcień lapisu. Pole grawitacyjne natychmiast osłabło, ustępując miejsca wirującej mieszaninie gruzu, soli i piachu. Kakofonia biologicznych, jak i mechanicznych dźwięków odbijała się w głowie przybysza, gubiąc w rytmie powtarzanych w myślach słów:

O egx… o egx… o egx…”

Nagły rozbłysk zasiał ciszę, po której nastąpił koniec starego a początek nowego, wytrącając z płonącego umysłu Reo ostatnie zdanie:

O egx o e”.

 

***

 

Vaimiti, budzimy się.

Jakiś głos przebija się przez komorę protowizyjną. Skądś go znam… Powtarza polecenie parokrotnie, dopóki nie zaczynam widzieć. Rozmazane twarze pochylają się nad otwartą kapsułą, a ktoś odczytuje pomiary na pulpicie komory. Dotykają mnie przez antyelektrostatyczne rękawice, badają puls.

Wskaźniki życia w normie, ale obciążyło układ nerwowy. Kolejna osoba kładzie mi dłoń na czole.

Rozpoznaję w niej Lyrę, naszego androida.

Podamy dożylnie elektrolity kontynuuje mężczyzna. Lyra, leć do zaopatrzenia po Noxan.

Robi się.

Oddalające się kroki cichną szybciej, nim faktycznie zdołam je wyłapać. Noxan… musiało mnie nieźle przetrzymać. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że patrzę na Alena, byłego cytogenetyka ze Starej Ziemi. Obecny kierownik medyczny pomaga mi się podnieść, a młoda laborantka delikatnie okrywa mnie folią termiczną typu VIE2Q.

Vaimiti, słyszysz mnie?

Potwierdzam ostrożnym mrugnięciem. Moje ciało to galaktostrada impulsów nerwowych. Czuję nieregularne mrowienie, szczypanie, jak gdyby przechodziły przeze mnie nieszkodliwe, elektryczne spięcia.

Przeprowadzają szereg prostych testów. Źrenice reagują poprawnie, struny głosowe również. Towarzysząca Alenowi laborantka uśmiecha się ciepło, pobierając mi krew z prawej ręki. Jak dotąd lewa strona jest niedostępna.

Alen Kovačević, melduję się. Skupiam się ponownie na kierowniku. Stoi przy komunikatorze międzyplanetarnym, chcąc zapewne połączyć się ze stacją macierzystą. Symulacja numer trzydzieści osiem zakończyła się pomyślnie. Stacja badawcza Purnima IV gotowa do przesłania zapisu z protowizji. Bez odbioru.

Dotarłam do Niej odzywam się nagle, po raz pierwszy od wybudzenia.

I równie szybko milknę. Suchość w ustach męczy mnie uporczywie. Ustępuje nieco, gdy Alen zwiększa ilość elektrolitów. Uśmiecham się do niego z wdzięcznością.

Widziałeś, prawda?

Wszyscy widzieliśmy. Niesamowite… Była początkiem, Wielkim Wybuchem. Zniszczyła swój świat, dając początek naszemu. To przełomowe odkrycie! Spisałaś się dodaje, a na jego obliczu odmalowuje się uczucie ulgi i niewysłowionej radości.

Uciekam spojrzeniem od kierownika placówki, nie podzielając jego entuzjazmu. Zerkam na obcy artefakt: mro soge, nieznany przedmiot z berylu. Unosi się zabezpieczony półprzezroczystą kopułą, odporną na silne promieniowanie kosmiczne. Purnima IV zdobyła go dzięki międzygalaktycznej współpracy. Znaleziony poza Drogą Mleczną, gdzieś w okolicach dawno wygasłego Metuszelach, przyniósł mieszkańcom Wszechświata nadzieję na poznanie przeszłości.

Jakim cudem przetrwał? Przecież należał do Reo: inteligentnej, zmiennokształtnej rasy, której przedstawiciel był jedynym naocznym świadkiem Wielkiego Wybuchu!

Reo… Dziś połączyłam się z jego pamięcią trzydziesty ósmy raz. Żałuję, że to ostatnia próba.

…kim była? Dlaczego wybuchnęła? Nie daje mi to spokoju… Vaimiti, słuchasz mnie? Alen Kovačević stara się wciągnąć mnie w rozmowę.

Zaciskam dłoń na kolanie. Niedobrze mi.

Lyra wróciła; właśnie podaje mi dwie tabletki Noxanu. Wpatruję się w białe oczy androida, odkrywając w nich własne, przyćmione odbicie. Przez rysy twarzy przebijają się moje tahitańskie korzenie, a ogolona na gładko głowa nosi ślady pierwszej symulacji.

Noxan już działa. Krzywię się, bo nie chcę utracić połączenia z artefaktem, które jeszcze we mnie wybrzmiewa.

Vaaai… Vaaai… mitiii… mitiii! Wyrażający trwogę głos kierownika przedostaje się do mnie z powielonym opóźnieniem.

Poświęciła jedyny znany świat, by otworzyć drogę do lepszego jutra. Aby przyszłość nadeszła, czasami należy spalić ślady przeszłości. W końcu i tak wszystko trwa, nic nie przemija, nic nie ginie” jednocześnie moje, jak i obce myśli przebijają się przez ciszę, zakłócaną jedynie tępym dźwiękiem pękającej osłony artefaktu.

Ona niedługo nadejdzie. Jak to możliwe?

O egx odpowiadam, ale to już nie ja. Obecność Reo przekrada się do świadomości, przejmując kontrolę nad ciałem.

Już rozumiem. Bez Reo nie byłoby Jej. Sama jest tylko pustą skorupą. Ona to Reo!

Resztkami sił staram się ocenić swoje położenie. Wszechobecna jasność nie pozwala mi widzieć. Wiem tylko, że płonę jak i wszystko inne.

O egx o e, o egx szepczę, otulona spokojem ich końca a mojego początku. W nieistnieniu me istnienie.

Jestem Nią.

Koniec

Komentarze

Zgrabny tekst, ciekawy pomysł na obcość. Niestety nie mogłem czerpać pełnej przyjemności z niego, bo chyba go do końca nie zrozumiałem, ewentualnie to co wiem przeszkadzało mi w odbiorze.

Przykładowo:

Lśniła dziesiątkami Tau Ceti, boleśnie oślepiając Reo

Rozumiem, że rzecz rozgrywa się w skali kosmicznej, a Reo obserwuje wielki wybuch, co więc tam robią (do tego całe dziesiątki) Tau Ceti?

 

Tau Ceti to bardzo konkretna, bliska nam (12 lat świetlnych odległości) gwiazda z układem planetarnym (co najmniej 5, a byćmoże nawet 8 planet). Dziesiątki Tau Ceti mi do niczego nie pasują – ani do samej gwiazdy (która jest jedna), ani do jej planet (których jest 5 maksymalnie 8).

Stąd – zupełnie nie rozumiem co tam właściwie ta konkretna gwiazda (czemu akurat ona?) miliardy lat przed swoim powstaniem robiła – w czasie Wielkiego Wybuchu. Po prostu nie kupuję tego obrazu, bo go nie rozumiem.

 

Mimo to, chyba coś zrozumiałem – że to coś (ta Ona) przechodzi między poszczególnymi Wszechświatami (fazami trwania Wszechświata?) pasożytując na jaźniach (?)

Taki jest mój odbiór: pełen niejasności i znaków zapytania (może tak miało być, jednak dla mnie zbyt duża liczba znaków zapytania bez możliwości logicznego rozplątania o co chodzi – jest niesatysfakcjonująca). Być może wynika to z jakichś niedostatków mojej wiedzy lub percepcji, ale po prostu – utworu nie rozumiem (może na tym miała polegać jego obcość?).

 

pozdrawiam,

 

Jim

entropia nigdy nie maleje

Tym razem przybrało formę samicy.

Po komentarzu Jima mogę tylko napisać, że dobrze się czytało, ale też nie rozumiem, zbyt skomplikowane dla misiowego rozumku.

 

Hej 

No to jest nas trzech amigos :D

Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej, Jim, Koala75Bardjaskier :) Dziękuję Wam bardzo za poświęcony czas i cenne wskazówki :D

 

Zgrabny tekst, ciekawy pomysł na obcość. Niestety nie mogłem czerpać pełnej przyjemności z niego, bo chyba go do końca nie zrozumiałem, ewentualnie to co wiem przeszkadzało mi w odbiorze.

Dziękuję :) Co do zrozumienia tekstu – właśnie o to mi chodziło, żeby nie być do końca pewnym, o co chodzi. Takie odczuwanie obcości już na etapie czytania, nie wspomijając o Reo i Jej, o której nic nie wiadomo (i dobrze, na tym mi zależało). “O egx o e, o egx” miał być takim eksperymentem. Czy mi się udało – nie mi to oceniać ;)

Rozumiem, że rzecz rozgrywa się w skali kosmicznej, a Reo obserwuje wielki wybuch, co więc tam robią (do tego całe dziesiątki) Tau Ceti?

Oj, racja, mogło to tak zabrzmieć. Chodziło mi o gwiazdę. Chciałam zrobić porównanie, ale wyszło tak, jak napisałeś.

Stąd – zupełnie nie rozumiem co tam właściwie ta konkretna gwiazda (czemu akurat ona?) miliardy lat przed swoim powstaniem robiła – w czasie Wielkiego Wybuchu.

Racja, logika nam podpowiada, że Tau Ceti nie mogła istnieć przed Wielkim Wybuchem. Opis wydarzeń na początku szorta jest ujęty z punktu widzenia Reo. Ale czy na pewno? Potem okazuje się, że tamto wydarzenie obserwowała Vaimiti, która połączyła się z mro soge (związanym kiedyś z Reo). Percepcja się miesza, nie mamy pewności, że skojarzenie z Tau Ceti należy do Reo czy może do Vaimiti. Być może przed Wielkim Wybuchem istniał identyczny świat lub bardzo podobny? I odrodzi się na nowo (a może nie)? ;)

Mimo to, chyba coś zrozumiałem – że to coś (ta Ona) przechodzi między poszczególnymi Wszechświatami (fazami trwania Wszechświata?) pasożytując na jaźniach (?)

Tak, ale czy pasożytuje czy nie – w ostateczności nie ma to znaczenia. Jest obca, jej istnienie niezrozumiałe. Taka właśnie miała być ;)

Tym razem przybrało formę samicy.

Właściwie “przybrało”, bo u Reo nie ma podziału na płeć. Można powiedzieć, że jest niebinarne, ale to i tak nie do końca odpowiednie wytłumaczenie.

 

Jeszcze raz dziękuję za komentarze! :D

Pozdrawiam ;)

 

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Ermirie

Dziękuję za wyjaśnienia. Skoro utwór miał nas zostawiać z niezrozumieniem – to eksperyment się chyba udał (przynajmniej trzech odbiorców tekstu nie zrozumiało ;-) )

 

pozdrawiam :)

 

entropia nigdy nie maleje

Witaj. :)

Kolejna Nowa Użytkowniczka i już tak ciekawy debiut. :) Gratuluję. Witamy na Portalu. :)

Spora ilość “astronomiczno-kosmicznej” fantastyki oraz wspomniana już powyżej niepewność co do części fabuły to największe atuty tekstu, bo w końcu obcość, to też coś nie do końca wyjaśnialnego i pewnego. 

Życzę powodzenia i pozdrawiam. :)

 

Pecunia non olet

Cześć, Ermirie!

 

Przybysz stanął naprzeciw wąskiemu przejściu

wąskiego

Symulacja numer 38 zakończyła się pomyślnie.

liczebniki piszemy słownie

 

Po pierwsze, witaj na portalu – mam nadzieję, że się rozgościsz :) widziałem, że już kilka tekstów przeczytałaś, co ściągnęło mnie do Ciebie.

Choć przyznam, że jako antyfan obcojęzycznych tytułów miałem pewne opory ;)

Po lekturze stwierdzam, że piszesz całkiem ładnie – nie potykałem się, wyłapałem powyższe mankamenty, ale to przecież nic takiego.

A z tymi obcojęzycznymi wstawkami, to… zdaje się, że poszłaś w próby stworzenia osobnego języka w tych kilku (kilkunastu) słowach na potrzeby opowiadania. Zastanawiam się na ile masz to ogarnięte – czy dla Ciebie te zwroty mają konkretne znaczenie?

Bo to może nas sprowadzać do pełnego zrozumienia tekstu “tak jak chciała autorka”, bo myślę, że kilka rzeczy mi umyka. Choć przyznam, że i tak jest całkiem spoko – rozumiem, że obca “zajęła” ciało i umysł Vaimiti podczas symulacji i będą z tego kłopoty ;)

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Mnie ściągnął, przyznam, tytuł. Wydał mi się intrygujący w swojej obcości. Nie żałuję, że przyszłam, bo tekst jest udany, ciekawie gra z ideą obcości, próbuje dotknąć wręcz konceptu obcości absolutnej, tego, co było, zanim zaistniał znany nam świat. To akurat nie do końca wychodzi (IMHO opis tego, co widzi Vaimiti w ciele Reo jest ciągle opisem świata mocno zakorzenionego w naszych kulturowych wyobrażeniach – Tau Ceti, świątynie), ale to nie zarzut – niewielu jest pisarzy, którym udaje się w pełni wyjść w opisie obcości poza świat, jaki znamy, a raczej – skutecznie zrobić takie wrażenie, bo opisać czegoś poza naszym doświadczeniem chyba do końca się nie da. Efekt obcości w każdym razie udaje się osiągnąć. Masz bardzo IMHO efektowne fragmenty i świetne zdania / passusy (”Reo czekało, a Ona oplatała się barwami setek gwiazd”), generalnie piszesz sprawnie i z wyobraźnią. Bardzo udany portalowy debiut.

ninedin.home.blog

Cześć, bruce, Krokus, ninedin ;)

Dziękuję za ciepłe powitanie i równie ciepłe przyjęcie mojego debiutu na portalu :D Miło mi Was poznać :D

 

bruce

Spora ilość “astronomiczno-kosmicznej” fantastyki oraz wspomniana już powyżej niepewność co do części fabuły to największe atuty tekstu, bo w końcu obcość, to też coś nie do końca wyjaśnialnego i pewnego. 

Dziękuję :) Tak, zgadzam się z Tobą. Obcość to też pewien rodzaj niepewności w postawieniu konkretnej oceny ze względu na brak lub niedostateczną ilość wskazówek.

 

Krokus

Dziękuję za dostrzeżenie błędów, poprawię ;)

Choć przyznam, że jako antyfan obcojęzycznych tytułów miałem pewne opory ;)

Rozumiem i nie dziwię się. Niepolskojęzyczne tytuły czasami tworzą zgrzyt, mogą być ostatecznie niepotrzebne – chyba że taka forma zapisu jest istotna dla tekstu.

W przypadku “O egx o e, o egx” wybrałam taki tytuł, ponieważ na samym początku wywołuje w czytelniku poczucie obcości, bo ani to język, który zna, ani zdanie w języku polskim.

Tutaj przejdę do dalszej części Twojego komentarza:

A z tymi obcojęzycznymi wstawkami, to… zdaje się, że poszłaś w próby stworzenia osobnego języka w tych kilku (kilkunastu) słowach na potrzeby opowiadania. Zastanawiam się na ile masz to ogarnięte – czy dla Ciebie te zwroty mają konkretne znaczenie?

Tak. Zależało mi na zamieszczeniu malutkiej próbki conlangu, jaki ułożyłam na potrzeby tego szorta. Jest prosty, zawiera jedynie dwie samogłoski i sześć spółgłosek:

m r p g s x

e o

Określiłam podstawowe zasady, np. szyk zdania jest zmienny (SVO lub SOV), -px / -gx to końcówki tworzące czasowniki, o to zaimek osobowy, -o to końcówka określająca liczbę pojedynczą, o e to przeczenie itd.

Owszem, tytuł niesie za sobą znaczenie i jest przemycony do słów Vaimiti na końcu opowiadania:

O egx o e, o egx szepczę, otulona spokojem ich końca a mojego początku. W nieistnieniu me istnienie.

Dosłownie oznacza “nie istnieję / nie ma mnie / nie jest ale / i / w istnieję / mam siebie / jestem”, ale “w nieistnieniu me istnienie” oddaje przekaz najbardziej poprawnie moim zdaniem. Traktuję to bardziej jako smaczek (?) Lubię wplatać takie rzeczy (pytanie do Was, czy mi to wychodzi ;) ).

Pmepo xoes rogx” zamknęło oczy i powędrowało kończynami do zasklepiających się otworów oddechowych, odliczając w głowie sekundy wewnętrznego cierpienia. Przekaz na poziomie komórek na chwilę zniwelował skutki wtórnego ucieleśnienia.

Nie zastanawiałam się nad znaczeniem poszczególnych słów. Wyobraziłam sobie, że to forma intencji, którą Reo wyraża poprzez myśli, a przekaz ten, połączony z dotykiem (Reo sięga do otworów oddechowych) wpływa na ból, jaki odczuwa ta istota. Nie ma znaczenia, co dokładnie powiedziało (porównałabym to do czegoś w rodzaju modlitwy, afirmacji). I gdyby zagłębić się w myślenie takiego Reo – sądzę, że przetłumaczenie większości sformułowań stanowiłoby nie lada wyzwanie :o 

 

PS. Tak, uwielbiam wymyślać “języki” do opowiadań :D

 

ninedin

tekst jest udany, ciekawie gra z ideą obcości, próbuje dotknąć wręcz konceptu obcości absolutnej, tego, co było, zanim zaistniał znany nam świat. To akurat nie do końca wychodzi (IMHO opis tego, co widzi Vaimiti w ciele Reo jest ciągle opisem świata mocno zakorzenionego w naszych kulturowych wyobrażeniach – Tau Ceti, świątynie), ale to nie zarzut – niewielu jest pisarzy, którym udaje się w pełni wyjść w opisie obcości poza świat, jaki znamy, a raczej – skutecznie zrobić takie wrażenie, bo opisać czegoś poza naszym doświadczeniem chyba do końca się nie da.

Jestem świadoma, że taka absolutna obcość świata przed Wielkim Wybuchem mi nie wyszła i, prawdę mówiąc, nie chciałam tego robić. Wyjść z ram i wyobrażeń kulturowych, religijnych, społecznych itd. jest niezmiernie trudno. Opis wydarzeń na początku szorta jest “obserwowany”, tak jak napisałaś, przez Vaimiti. Odbiór obcości jest wobec tego zniekształcony w oczach człowieka, który zna pewną rzeczywistość. To tak jak z poznawaniem innej kultury – czasami trzeba przyrównać do naszej, by łatwiej zrozumieć to, co widzimy.

Masz bardzo IMHO efektowne fragmenty i świetne zdania / passusy (”Reo czekało, a Ona oplatała się barwami setek gwiazd”), generalnie piszesz sprawnie i z wyobraźnią.

Dziękuję :D To dla mnie bardzo ważna wskazówka, że (chyba) wiem, co robię xD

 

Jeszcze raz dziękuję za komentarze i czas poświęcony na lekturze :D

Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru ;)

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Nic nie mówiący, bo nie do “przetłumaczenia na nasze” tytuł zaciekawił. Tag “SF” – jeszcze bardziej. Treść – rozczarowała, bo nie złożyła mi się w całościowy obraz. Jedynie koncepcja istnienia Kogoś / Czegoś, zdolnego przetrwać ostateczny kolaps istniejącego wszechświata z jednoczesnym wyekspandowaniem nowego “przemówiła” do mnie. Być może dzięki kontrastowi do “Paroksyzmu numer minus jeden”, gdzie przetrwanie tego podwójnie krytycznego momentu następuje na drodze czysto technologicznej, bez pierwiastków nadprzyrodzonych. Tak więc pełnym SF to ten tekst nie jest, o czym było prawie na wstępie…

Dziękuję i pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cześć, AdamKB ;)

 

Dziękuję za przeczytanie i opinię na temat szorta :)

Treść – rozczarowała, bo nie złożyła mi się w całościowy obraz. Jedynie koncepcja istnienia Kogoś / Czegoś, zdolnego przetrwać ostateczny kolaps istniejącego wszechświata z jednoczesnym wyekspandowaniem nowego “przemówiła” do mnie.

Rozumiem. Nie każdemu treść przypadnie do gustu. Cieszę się, że koncepcja się spodobała :)

Tak więc pełnym SF to ten tekst nie jest

Zdecydowanie nie jest, do pełnoprawnego SF wiele mu brakuje. Raczej na ten moment nie zamierzam pisać “pełnego SF”, trochę muszę się jeszcze nauczyć ;)

 

Pozdrawiam :D

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Hej!

 

No, umiesz pisać, masz kilka ładnych zdań, wszystko Ci się skleja, jest obrazowo, plastycznie, jest też dobra kompozycja.

Podobało mi się, bo to dobrze napisane opowiadanie. Ciekawy trik zastosowałaś z jaźnią Vaimiti w ciele Reo, który na początku morfuje w przedstawiciela rodzimej dla tamtej planety rasy – stworzyłaś wrażenie chaosu, które miało czytelnika zaintrygować i jednocześnie chyba zbić z tropu, choć nie do końca wiem po co. Może po to, by pozostawić ten tekst nie do końca jasnym? Żeby od progu zmusić odbiorcę do skupienia się, żeby zrozumiał? Nie wiem, ale mnie akurat tym kupiłaś. Przypomniało mi się opowiadanie któregoś z amerykańskich autorów z lat 90’, gdzie od wejścia mamy perspektywę istoty, której rasa żyje na krawędzi rozszerzającego się wszechświata, dosłownie na krawędzi, która jest obiektem fizycznym – jakieś podobieństwa są, pewnie stąd to wspomnienie, a może stąd, że tamto opowiadanie również wymagało skupienia.

No więc moja interpretacja na koniec: wszechświat się powtarza poprzez spotkanie Reo z Nią. Odnaleziony artefakt pozwala inteligentnej rasie z kolejnego wszechświata na wrócenie wspomnieniem do początku ich wszechświata, czyli do momentu, w którym Reo widzi Ją jak ona wybucha, tworząc nowy wszechświat. W nowym wszechświecie nie ma Reo, dopóki artefakt, jedyny relikt starego wszechświata (a w zasadzie chyba pierwszego, jeśli pierwszy w ogóle był) nie wpadnie w ręce zamieszkującej ten wszechświat inteligentnej rasy i ta nie połączy się z Reo z początku. Po połączeniu świadomość Reo przechodzi do umysłu istoty która się z nim łączyła, przejmuje kontrolę – jednocześnie ten powrót Reo powoduje, że Ona również wraca, więc Reo znów Ją spotka, Ona znów wybuchnie i powstanie kolejny wszechświat. Tylko teraz mam zagwozdkę – jak wraca Ona? Czyżby Ona była artefaktem? Wówczas Ona-artefakt przechodzi do kolejnego wszechświata, potem pozwala jakiejś istocie na zajrzenie wstecz, co jednocześnie przenosi Reo do teraz, nadpisując świadomość Reo na istotę, a to z kolei prowadzi do spotkania Reo z Nią-artefaktem i w efekcie do kolejnego Wielkiego Wybuchu.

Mocno zakręciłaś, ale na tyle umiejętnie, że zmusiłaś mnie do grubszych rozkmin o czwartej nad ranem w pracy :)

 

Oczywiście klikam bibliotekę, bo ten tekst tam musi trafić. Gratuluję dobrego debiutu i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć, Outta Sewer ;)

 

Dziękuję za obszerny komentarz i podzielenie się swoją interpretacją :D

stworzyłaś wrażenie chaosu, które miało czytelnika zaintrygować i jednocześnie chyba zbić z tropu, choć nie do końca wiem po co. Może po to, by pozostawić ten tekst nie do końca jasnym? Żeby od progu zmusić odbiorcę do skupienia się, żeby zrozumiał?

Dokładnie tak :D Miałam nadzieję, że czytelnik podczas lektury będzie się zastanawiał nad różnymi możliwościami interpretacji tekstu. Jednocześnie nie chciałam narzucać tej “jedynej słusznej”. W końcu szort miał stawiać odbiorcę w obliczu obcości. 

Przypomniało mi się opowiadanie któregoś z amerykańskich autorów z lat 90’, gdzie od wejścia mamy perspektywę istoty, której rasa żyje na krawędzi rozszerzającego się wszechświata, dosłownie na krawędzi, która jest obiektem fizycznym

:o Jakie? Chętnie przeczytam! :D

Tylko teraz mam zagwozdkę – jak wraca Ona? Czyżby Ona była artefaktem?

Artefakt, mro soge, nosi w sobie cząstkę Reo. Gdy Vaimiti łączy się z Reo poprzez artefakt, istota wkracza do umysłu Vaimiti, a gdy to robi, ludzka bohaterka zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest już sobą. I płonie tak jak Ona w świątyni. Na końcu tekstu Vaimiti oznajmia, że jest Nią. Ona to Reo, Vaimiti to Ona. Ale czym dokładnie jest Ona i co to oznacza jej istnienie / nieistnienie – nigdy się nie dowiemy. Na tym polega jej obcość ;)

Mocno zakręciłaś, ale na tyle umiejętnie, że zmusiłaś mnie do grubszych rozkmin o czwartej nad ranem w pracy :)

Ojej, nie wiem, czy przepraszać, czy się cieszyć xD

Miło mi, że szort wywołał u Ciebie rozkminy na temat jego treści :D

Oczywiście klikam bibliotekę, bo ten tekst tam musi trafić. Gratuluję dobrego debiutu i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.

Bardzo dziękuję :D Niezmiernie się cieszę, że tekst przypadł Ci do gustu :D

 

Pozdrawiam gorąco :)

tegarsini pu taheerni tvaernnat

:o Jakie? Chętnie przeczytam! :D

Nie jestem pewien, bo słabo to pamiętam, ale to była chyba “Otchłań w niebiosach” G. Benforda.

 

Na końcu tekstu Vaimiti oznajmia, że jest Nią. Ona to Reo, Vaimiti to Ona. Ale czym dokładnie jest Ona i co to oznacza jej istnienie / nieistnienie – nigdy się nie dowiemy. Na tym polega jej obcość ;)

Oj, tam, nie wiemy od razu. Może i nie wiemy, ale sobie ekstrapolujemy i interpretujemy, żeby się posklejało w całość ;)

 

Pozdro :)

Q

Known some call is air am

Czasami ma się ochotę napisać, że zajebiste, ale ja tego tu nie napiszę, dlaczego? Kiedy piszesz – Reo ruszyło przez pustkowie – to chociaż w jednym zdaniu chciałbym zobaczyć jak ono wygląda, bo sam niebieskawy unoszący się pył mało mi mówi. No i właściwie tylko tyle, tego mi brakowało do pełnego wkrętu:) Dzięki za to opowiadanie;) i witamy na portalu! Elo

Outta Sewer

OK, sprawdzę, dzięki ;)

Może i nie wiemy, ale sobie ekstrapolujemy i interpretujemy, żeby się posklejało w całość ;)

Racja xD

 

vrchamps

Dzięki za zajrzenie do mojego tekstu i przywitanie. Miło Cię poznać :)

Kiedy piszesz – Reo ruszyło przez pustkowie – to chociaż w jednym zdaniu chciałbym zobaczyć jak ono wygląda, bo sam niebieskawy unoszący się pył mało mi mówi. No i właściwie tylko tyle, tego mi brakowało do pełnego wkrętu

OK, dzięki za wskazówkę. Popracuję nad tworzeniem opisu ;)

 

Pozdrawiam

 

 

 

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Bardzo mi się tekst podobał. Właśnie w takim kierunku sobie wyobrażałem połączenie “s-f” oraz tematu “obcość”. 

A co do opisów – to chyba pozostawienie właśnie dużych niedopowiedzeń w tego typu tekście tym bardziej działa na plus.

Cześć, nilfheim ;)

Cieszę się, że Ci się podobało :)

A co do opisów – to chyba pozostawienie właśnie dużych niedopowiedzeń w tego typu tekście tym bardziej działa na plus.

Dziękuję za opinię :) Jak tak czytam komentarze pod moim i innymi tekstami na portalu, bardziej niż zwykle widzę niesamowitą różnorodność w odbiorze. To piękne i ważne doświadczenie ;)

Pozdrawiam

tegarsini pu taheerni tvaernnat

No fajne to opowiadanko, nie powiem. Takie inne i całkiem zgrabnie napisane :) Pozwolę sobie tylko zwrócić uwagę na to, na co już została zwrócona powyżej, ale może Ci to umknęło: "Przybysz stanął naprzeciw wąskiemu przejściu…" – naprzeciw wąskiego przejścia; naprzeciw komuś/czemuś można wyjść i zwrot ten nie odnosi się do stania przed czymś (np. przejściem, jak rozumiem tutaj). Ale fajnie się czytało :) Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Woaaah. O_O

Nie, sorry, to jest jedyne, co jestem w stanie teraz powiedzieć. Wgniotło mnie w ziemię. Uwielbiam takie lekko psychodeliczne, ,,poza-granicami-ludzkiego-poznania” klimaty (zwłaszcza, że sam nie bardzo umiem tak pisać). A wymyślony język – wisienka na torcie. Mniam!

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Hej, NaNa, SNDWLKR :)

Dziękuję za przeczytanie. Cieszę się, że szort się spodobał ;)

 

NaNa

:o Dzięki za czujność, zapomniałam poprawić. Tekst już bez błędu ;)

 

SNDWLKR

Miło mi to słyszeć, dziękuję :D

A wymyślony język – wisienka na torcie.

I pewnie nie raz wymyślę coś podobnego w przyszłych opowiadaniach. Cieszę się, że pomysł z językiem przypadł Ci do gustu ;)

 

Pozdrawiam :D

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Cześć!

 

Zdecydowanie czuć obcość. Przyznam, że nie wszystko w końcówce jest dla mnie jasne, ale nieźle współgra to z budowanym przez cały tekst obrazem nieco innego świata. Trochę szkoda, że choć inny – przed wielkim wybuchem – jest tak podobny do naszego: grawitacja, płeć, świątynia, ale może bez tego byłoby zbyt obco? Samo przedstawienie wybuchu jest nieco osobliwe (co za pomysłowy Dobromir spopularyzował tłumaczenie Big bang na Wielki wybuch? Ale to nie hard, więc ujdzie)

Dobry tekst.

 

3P dla Ciebie: Pozdrawiam, Powodzenia w konkursie i Polecam do biblioteki!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć, krar85 ;)

Dzięki za przeczytanie, opinię i polecenie do biblioteki :D

Trochę szkoda, że choć inny – przed wielkim wybuchem – jest tak podobny do naszego: grawitacja, płeć, świątynia, ale może bez tego byłoby zbyt obco?

Prawdopodobnie tak. Celowo nie siliłam się na pełną obcość o opisie świata przed Wielkim Wybuchem ;) Temat “co było przed” jest szeroki, a pomysły nieograniczone :D

Pozdrawiam :)

 

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Cześć Ermirie!

 

Przyłączam się do opini innych, że nieco abstrakcyjny odcień tekstu dobrze oddał klimat obcości. Fakt, że tekst był miejscami niejasny, w tym konkretnym przypadku nie jest wadą.

Opowiadanie, bogate w sugestywne, działające na wyobraźnię i niedopowiedziane intuicje, przywoływało skojarzenia z komiksami duetu Moebius (Giraud)/ Jodorowsky.

Idea istoty, która jest na tyle trwała, że potrafi przetrwać istnienia kolejnych wszechświatów (a może nawet sama je w jakiś sposób tworzy?) jest frapująca, choć pod kątem naukowym niemożliwa. Chyba, że byłaby to istota niematerialna, istniejąca poza czasem i przestrzenią, czyli bóg. Ale jesteśmy w świecie SF a nie S, więc licencja poetycka.

Pozdrawiam i gratuluję udanego debiutu! yes

Cześć, kronos.maximus :)

Miło mi, że odwiedziłeś mój tekst :) Dziękuję za komentarz. Co prawda, nie sięgałam po twórczość Moebiusa i Jodorowsky’ego, ale wierzę Ci na słowo i koniecznie się zapoznam xD

Cieszę się, że się podobało ;)

Pozdrawiam

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Moebius i Jodorovsky? W sumie trochę tak, choć ja rzekłbym, że to bardziej Andreas, jego Rork albo ARQ.

Known some call is air am

Outta, tak jakoś mi się skojarzyło. Nie wiem w sumie, nie podam konkretnie jakichś podobieństw, może chodzi o niedopowiedzenia i operowanie elementami, których sens tylko przeczuwamy, a jednak mocno na nas oddziałują? Andreasa i ARQ nie kojarzę, ale ja mało SF czytałem. Wygoogluję w każdym razie.

Tak na marginesie, niezłą rozkminę tego teksu zrobiłeś powyżej.yes

Outta Sewer, ja także nie słyszałam o Andreasie, ale koniecznie nadrobię :D

tegarsini pu taheerni tvaernnat

W takim razie polecam ARQ, wydane w Polsce w trzech zbiorach w ramach serii "Plansze Europy".

Known some call is air am

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Outta Sewer, dzięki ;)

 

Anet, cześć :D

Cieszę się :)

 

Pozdrawiam

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Późno dotarłam i żałuję, że tak późno, bo to udany tekst. Ładnie operujesz językiem, zgrabne opisy, ciekawa historia i widać, że mocno przemyślana, co jest niezłą sztuką w takim szorcie. Podobało mi się, życzę powodzenia w konkursie i czekam na inne teksty, pod które na pewno zajrzę :) 

Hej, OldGuard :)

Miło mi widzieć Cię pod moim tekstem :)

Dziękuję za tak pozytywny komentarz :D

Zapraszam ;) Na pewno wstawię kolejne szorty (ostatnio bardzo polubiłam czytanie i pisanie krótszych form). Planuję, gdy już poprawię, wrzucić też coś większego.

Pozdrawiam

tegarsini pu taheerni tvaernnat

No, faktycznie, obcość pełną gębą. Aż nie wiem, czy nie szkoda wymyślać języka do takiego króciaka – zdaje się, że nikt bez wyjaśnień w komentarzach tego nie wyłapał i nie rozkminił, cała para poszła w czarną dziurę.

Obiekt zdolny przetrwać Wielki Wybuch nieco mnie przerasta. A i wywołanie Wielkiego Kolapsu to nie takie hop siup, chwilkę musi potrwać…

Babska logika rządzi!

Cześć, Finkla :)

Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję na Twój komentarz :(

Aż nie wiem, czy nie szkoda wymyślać języka do takiego króciaka – zdaje się, że nikt bez wyjaśnień w komentarzach tego nie wyłapał i nie rozkminił, cała para poszła w czarną dziurę.

Może rzeczywiście mogłam sobie darować, bo i bez tego w tekście czuć obcość, ale trudno było się powstrzymać xd Lubię tworzyć artlangi, nawet w tak niewielkich opowiadaniach.

Obiekt zdolny przetrwać Wielki Wybuch nieco mnie przerasta. A i wywołanie Wielkiego Kolapsu to nie takie hop siup, chwilkę musi potrwać…

Chciałam tutaj dać poczucie, że czas może mieć różne wymiary – nie istnieć, istnieć jednocześnie z przeszłością, teraźniejszością, przyszłością itd. Lecz tak, zgadzam się, w sumie może to zgrzytać.

 

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

tegarsini pu taheerni tvaernnat

Nowa Fantastyka