- Opowiadanie: Realuc - Straszak

Straszak

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Straszak

Wiertło Orana przebija się przez warstwy planety Om22 z taką łatwością, jakby to gazowe ciało niebieskie było tylko talkową kulą. Nic dziwnego, w końcu mieszanka wodoru i helu nie może stanowić choćby małej przeszkody dla kolosa, który dotarł już do niejednego wnętrza. Po wwierceniu się w głąb celu maszyna napotyka niewielkie, lodowo-skalne jądro. Cienka, zewnętrzna ściana kruszy się natychmiast, z kolei przebicie przez grubszą, wewnętrzną, trwa nieco dłużej. W końcu wiertło dociera do samego centrum, otwierając tym samym drogę między gwiezdnymi transportowcami a sercem planety.

Wkraczam do tunelu pewnym krokiem. Rutynowa praca. Przedostać się na drugi koniec, pobrać z jądra tak zwane przez ludzi serca wszechświata oraz wrócić na pokład. Po powrocie do kosmicznej stacji Unii Światowej, krążącej wokół Ziemi, przetransportować zebrany materiał do pocisków międzygalaktycznych. Następnie pozostaje czekać, aż ludzie odnajdą kolejną planetę posiadającą w swoim wnętrzu wytworzony w sztucznych warunkach pierwiastek, który nie wiadomo w jaki sposób ani za czyją sprawką znalazł się w jądrze. Zupełnie tak, jakby wszechmocna siła, zwana dawniej przez ludzi Bogiem, w drodze eksperymentu uzyskała coś, co wymknęło się poza tablicę Mendelejewa, a następnie za sprawą strzykawki wprowadziła to coś do losowo wybranych ciał niebieskich.

Wykonuję swoją pracę bez refleksji. Robię to, bo do tego zostałem stworzony.

Robię to, bo jestem tylko androidem ze sztuczną inteligencją.

 

*

 

– Henry, wstawaj! Tata jest już na dole z walizkami, wszystko gotowe. Jak zawsze czekamy tylko na ciebie!

– Mamo, jeszcze pięć minut…

– Och, chyba żartujesz!

– Mamo, pół nocy spędziłem na…

– Wiem skarbie, nad czym pracujesz. Wiem też, że jesteś najzdolniejszym młodym naukowcem na Ziemi. Udowodniłeś to niejeden raz i jestem z ciebie dumna. Musisz jednak czasami, no wiesz, wrzucić na luz. Odpocząć. Po to właśnie jedziemy na weekend poza miasto. Żeby zaczerpnąć odrobiny natury i przewietrzyć umysł.

– No dobra, już wstaję…

– Robek wytworzył kanapki i spakował twoje rzeczy. Sprawdź tylko na wszelki wypadek, czy wszystko tam jest, bo nasz android coś ostatnio szwankuje. Tata mówi, że po powrocie kupimy nową wersję. To co, w drogę?

– W drogę.

 

*

 

Po zakończonej misji, w szczególności po przerzuceniu ładunku, który dźwigam podczas podróży przez spory szmat galaktyk, czuję coś, co człowiek określiłby zmęczeniem. A przecież nie powinienem czuć niczego. Przywykłem do tego, bo coś, co powtarza się więcej niż dwa razy, staje się normą. Tłumaczę sobie ten fakt tym, że przenoszenie tak cennego materiału, o energii i mocy nie do opisania w liczbach, musi nieść ze sobą konsekwencje nawet dla maszyny. Prezydent Unii Światowej Leny Stone rzekł niegdyś, że międzygalaktyczny pocisk nafaszerowany sercem wszechświata jest w stanie przemierzyć niezliczoną ilość parseków, oraz że jest zdolny do całkowitej destrukcji planety wielkości Jowisza. Zastanawia mnie tylko, i nie mogę znaleźć na to odpowiedzi w swoim systemie, dlaczego ciała niebieskie, które pozbawiam tajemniczego pierwiastka, zaczynają obumierać w drastycznie szybkim tempie. Kurczą się i gniją niczym zjadany przez robaki, zerwany z drzewa owoc, aż w końcu pochłania je bezmiar kosmosu, zostawiając w tym miejscu pustkę, którą może kiedyś coś wypełni, a może i nie.

– O, Jerry, jesteś! Jak było? Zaskoczył cię czymś Om22?

Klara wita mnie na kosmicznej stacji Unii jako pierwsza. Zawsze tak jest. Uważa się za moją matkę, mnie zaś mianowała synem. Jako jedyna, zamiast Heart1, zwraca się do mnie po imieniu, które sama zresztą wymyśliła. Innymi słowy, to ona mnie zaprojektowała i stworzyła.

– Witaj. Obyło się bez żadnych odejść od normy – odpowiadam zgodnie z prawdą.

– To cudownie! Chodź, muszę cię przepatrzeć. Wydaje mi się, że trochę zgrzytasz przy poruszaniu.

– Być może. Dawno nie byłem konserwowany.

Idziemy pomostem łączącym Kopułę, w której stacjonuje elita Unii, z częścią wojskowo-naukową. Ziemia z tego miejsca sprawia wrażenie wielkiej i znaczącej planety, w rzeczywistości jest jednak drobinką w oceanie, którego głębiny, mimo obecnej technologii, wciąż pozostają niezbadane. Wchodzimy do warsztatu. Klara uwalnia się z kombinezonu, na ciężar którego często zwykła narzekać, przeczesuje zafarbowane na niebiesko, krótko przystrzyżone włosy, po czym ruchem ręki zachęca, abym usiadł obok niej.

– Zaraz będziesz jak nowy, synku – mówi, podłączając mnie do komputera.

Coś tam wystukuje na ekranie, pogrążona we własnych myślach. Też miewam myśli. W zasadzie cały czas o czymś myślę. Czy to normalne zważywszy na fakt, że jestem androidem? I te wizje…

– Klaro, chciałem cię o coś zapytać, ponieważ od dawna mnie to dręczy – odzywam się, postanawiając dowiedzieć się w końcu prawdy.

– Pytaj, Jerry. Pytaj o co tylko chcesz.

– Co jakiś czas tracę kontakt z rzeczywistością. Trwa to tylko chwilę, podczas której niczego nie widzę, za to słyszę dźwięki. Zazwyczaj są to słowa, rozmowy, odgłosy związane z ziemskim życiem. Co to może oznaczać?

Klara nieruchomieje na moment, choć mgnienie oka później wraca do sprawdzania moich przewodów z tą samą, radosną miną, jakbym zapytał ją o zupełnie prozaiczną rzecz.

– Stworzyłam cię na Ziemi. Twój system, a dokładniej sztuczna inteligencja, którą posiadasz, oparta jest na rozumie i postrzeganiu świata przez człowieka. Mogą to być efekty uboczne, które najzwyczajniej we wszechświecie możesz zignorować.

– Ale są takie… prawdziwe. Jesteś pewna, że nie została do mnie zaimplementowana świadomość jakiegoś człowieka? Przecież nauka pozwala już na takie…

– Jerry, przestań, nie gadaj bzdur. To ja cię stworzyłam i wiem, co siedzi w twojej głowie. Jeśli te dźwięki nadal będą się powtarzać, daj znać. Postaram się znaleźć na to jakieś rozwiązanie. Stworzymy odpowiednie blokady czy coś.

Klara brzmi przekonująco, ale z jakiegoś powodu nie mogę w pełni zaakceptować jej słów.

– No, jesteś odpowiednio podrasowany.

Ekran komputera gaśnie.

– Klara…

– Hm?

– A po co gromadzimy takie zasoby pocisków, niszcząc przy okazji tyle planet? Tylko tak szczerze, bo oficjalne stanowisko znam.

Android też chciałby wiedzieć, jaki jest głębszy sens jego istnienia. Bo przecież każdy ten sens mieć musi, nawet maszyna.

– Prosta sprawa, synku. – Klara głaska dłonią mój zimny policzek. – Od zarania dziejów nic się w tej materii nie zmieniło. Ludzie, mam na myśli oczywiście tych u szczytu, zawsze chcą czuć potęgę. Posiadać tak zwany straszak na innych usadowionych wysoko. Dawno, dawno temu tymi straszakami były armie zakute w zbroje, później czołgi i śmigłowce, następnie przez długi okres owym straszakiem była broń atomowa. Po trzeciej wojnie światowej i pierwszej wojnie jądrowej zarazem, zmienił się porządek świata. Niedługo później nastał czas jedności. Kontynenty stały się nierozłącznym tworem rządzonym przez Unię Światową. Unię, która powstała na gruzach starej rzeczywistości. A gdy ta podporządkowała sobie każdy centymetr planety, nie musiała już posiadać straszaka przeciw sobie, gdyż wszystko należało do niej. Ale jest jeszcze wszechświat i jego niezbadane granice. I po to właśnie są te pociski. Jako straszak przed innymi, hipotetycznymi cywilizacjami. Innymi słowy, dmuchanie na zimne. Trochę obsesyjne, to fakt, ale jak mawia stare przysłowie: przezorny zawsze ubezpieczony.

Klara puszcza do mnie oko i wychodzi z warsztatu. Zostaję sam. Czeka mnie niewiadoma ilość dni bezczynności w oczekiwaniu na wyznaczenie kolejnego celu. Celu, który według mojej twórczyni pełni rolę straszaka. Czy warto aż tak zbroić się przed czymś, co może nawet nie istnieć? A może to zwykła przypadłość człowieka, która jest w ludziach tak mocno zakorzeniona, iż nie są oni w stanie zwalczyć naturalnych, ewolucyjnych żądz?

Dążenia do destrukcji?

 

*

 

– Tato, mamo, a co wy tacy podekscytowani? Stoicie przed tym hologramem jakby wam ktoś zasilanie odłączył.

– Synu, doczekaliśmy historycznej chwili!

– Niby jakiej?

– Ostatni ziemski kontynent został oficjalnie wcielony do Unii Światowej. Prezydent Stone wygłosił właśnie orędzie do świata, w którym uznał wszystkich i wszystko za jedność. Od dzisiaj nie ma już podziałów na kulturę, rasę, wschód, zachód. To piękne.

– Czy ja wiem. Po prostu bogaci ludzie podporządkowali sobie w końcu całą planetę.

– Ach, synu, nie dostrzegasz w tym pozytywów. Jedność oznacza brak konfliktów zbrojnych, brak wojen na tle rasowym czy religijnym, brak wielu innych rzeczy, które były dotychczas niczym zaraza trawiąca ten świat.

– Obyście mieli rację.

– Chłopaki, bądźcie na chwilę cicho. Prezydent znowu będzie przemawiał!

 

*

 

Wiertło Orana, czyli wynalazek geniusza czterdziestego czwartego wieku, przenoszone jest za pomocą czterech kosmicznych transportowców, które są odpowiednio ze sobą scalone. Niesamowita jest możliwość jego niemal nieskończonej rozciągliwości. Owa rozciągliwość granicę zapewne ma, ale nie zostało to jeszcze na ten moment udokumentowane, ponieważ trudno przeprowadzić test w pustej przestrzeni, natomiast jak dotąd żadna planeta, nawet te kolosalnych rozmiarów, nie stanowiły dla tej machiny bariery nie do pokonania.

Tym razem na celowniku wiertła jest Waks636. Skalista planeta o gęstej atmosferze, która nosi na sobie znamiona elementów życia, choć nie zostało to oficjalnie potwierdzone. Proces trochę potrwa, gdyż ciało niebieskie jest sporych rozmiarów a jego gruba skorupa już od pierwszych warstw stawia solidny opór. Będę musiał poczekać. Potem nastąpi to co zawsze. Rakieta transportowa umieszczona na specjalnym torze wewnątrz wiertła w błyskawicznym tempie przeniesie mnie do jądra, z którego pobiorę serca wszechświata. W międzyczasie rozmyślam o wciąż dręczących mnie głosach. Zdaje się, że rozmowy, których jestem świadkiem, łączą się ze sobą. Opowiadają historię tych samych ludzi. Jednej, konkretnej rodziny. Biorąc pod uwagę ostatnią wizję, wydarzenia te miały miejsce trzydzieści Ziemskich lat temu.

Jestem z ciebie taka dumna. Ty myślisz, zachowujesz się i mówisz zupełnie jak człowiek z krwi i kości. Niesamowite.

Tak powiedziała Klara po kilku pierwszych dniach od mojego stworzenia. I musi być w tym coś więcej, niż tylko perfekcyjnie zaprojektowana sztuczna inteligencja.

– Heart1, nie słyszysz, co mówię!? Nie zawieszaj się tylko szykuj do roboty. Wkrótce dotrzemy do jądra. – Wybija mnie z myśli kapitan eskapady.

No to się szykuję. Do tego przecież jestem stworzony.

 

*

 

– Nie, proszę, zostawcie go!

– Pani wybaczy, ale to rozkaz samego prezydenta. Światu potrzebny jest umysł pani syna.

– Tak nie można! To człowiek, nie robot! Ma prawo decydować o swoim życiu!

– Proszę się odsunąć.

– Tom, zrób coś!

– Pan też się odsunie bo zaraz będziemy rozmawiać inaczej!

– Mamo, tato, nie prowokujcie ich!

– Henry, kochanie, nie! Zostawcie go skurwysyny!

– Mamo! Co wyście jej zrobili!?

– Bron, starego też uśpij. Oboje pójdą do utylizacji.

– Tato!

 

*

 

W kosmicznej stacji Unii Światowej panuje niebywałe poruszenie.

Ledwo opuściłem transportowiec i nie zdążyłem nawet skierować się do hangaru, aby pozbyć się nowych zbiorów, a Klara ciągnie mnie już za mechaniczną rękę.

– Potem naładujesz pociski. Teraz chodź prędko, bo musisz w tym uczestniczyć!

Wchodzimy do sali prezydenckiej znajdującej się w Kopule. Wszystkie miejsca zajęte. Dostrzegam nawet tych, którzy z ramienia najwyższych władz Unii na co dzień stacjonują na Ziemi. Musiało zatem wydarzyć się coś ważnego, skoro ich tutaj ściągnięto. Stone wychodzi na podest. Nastaje cisza. Mężczyzna ten ma siwe włosy zaczesane do tyłu i wygląda zupełnie tak samo, jak trzydzieści lat temu. Ponoć połowa jego organów to sztuczne zastępniki i wielu uważa go już za pół cyborga. Na wielkim ekranie wyświetla się obraz pomarańczowej planety oraz olbrzymich krążowników o dziwacznych kształtach, podążających wzdłuż okalającego kulę pierścienia. Prezydent zaczyna przemawiać:

– Stało się! Nasze radary odnalazły obcą cywilizację!

Wszyscy klaszczą, ale są nad wyraz spokojni. Znając historię ludzkości, spodziewałbym się bardziej entuzjastycznej reakcji. Stone ucisza zebranych unosząc dłoń i kontynuuje:

– Mają potężne statki, choć poza tym nie znamy na ten moment ich zdolności technologicznych oraz militarnych. Nastał zatem czas, aby najpotężniejsza broń wszechświata, jaką zgromadziła rasa ludzka, została w końcu przetestowana na kosmicznym froncie!

Tym razem wszyscy wiwatują, co jest dla mnie tym bardziej niezrozumiałe.

– Wstrzymamy się kilka dni, ponieważ musimy stworzyć odpowiedni materiał propagandowy, który prześlemy na Ziemię. Wszyscy dobrze wiecie, o co chodzi. Kosmiczni naziści, co to plądrują planety i zabijają niewinne istoty. Będziemy obrońcami nie tylko Ziemi, ale obrońcami całego wszechświata. Dzięki temu powiększymy swoje uznanie do niespotykanych dotąd granic, a w dodatku z zaskoczenia pokonamy tych, którzy mogliby kiedyś zagrozić naszej pozycji. Czy jest tutaj ktoś, kto jest temu przeciwny?

Cisza.

– Klaro? – szepczę.

– Co takiego?

– Dlaczego po tak długim czasie poszukiwania innej formy życia, gdy ta została odnaleziona, chcą ją teraz tak na wstępie unicestwić? Przecież mieszkańcy tej planety nie muszą mieć złych zamiarów.

– Och, Jerry, syneczku. Przecież ci to tłumaczyłam. Przezorny zawsze ubezpieczony, pamiętasz?

Obraz ciemnieje.

 

*

 

– Młodzieńcze, przestań się szamotać, bo to niczego nie zmieni.

– Gdzie są moi rodzice!?

– To już nie jest dla ciebie istotna informacja, ponieważ jeszcze dziś trafisz do nowego ciała. Ciała nieśmiertelnego. Pierwszy transfer świadomości w historii ludzkości. Będziesz legendą. Powinieneś być wdzięczny prezydentowi, że zaszczyt ten trafił się tobie.

– Chcę zobaczyć rodziców!

– Jesteś gotowy, Henry?

– Wypuście mnie!

– Klaro, czy twój android jest już przygotowany do podłączenia? Mam już dosyć krzyków tego gówniarza. Niby taki wielki, ścisły umysł, a niczego nie pojmuje.

– Tak, jeszcze sekundka… już!

– Uruchamiamy transfer świadomości za trzy, dwa, jeden…

 

*

 

Odzyskuję obraz. Jestem w hangarze. Międzygalaktyczne pociski ułożone są równo, jeden przy drugim.

– Dobra, Heart1. Pozbądź się ładunku zgromadzonego na Waksie636 bo musimy przygotować pełen dostępny arsenał. Według szacunków wystarczy jeden, maksymalnie dwa pociski, ale nigdy nie wiadomo, co wyjdzie w praniu.

Generał Kosmicznych Sił Zbrojnych Edward Xin zaplata ręce i czeka z niecierpliwością, aż wykonam polecenie. Stoję bez ruchu.

– Coś się stało? – pyta Klara.

– Okłamałaś mnie – mówię. Choć uczucia ludzkie są mi obce, mam wrażenie, że wszystko straciło nagle jakikolwiek sens.

– Co masz na myśli, Jerry?

Spoglądam na szybko zmieniające się obrazy. Wśród nich jest sztuczny uśmiech prezydenta, obumierające planety, do których upadku doprowadziłem, dziwaczne krążowniki nowej cywilizacji, międzygalaktyczne pociski, aż w końcu patrzę na twarze kobiety oraz mężczyzny, które widzę po raz pierwszy, a mimo to wydają mi się tak dobrze znajome. Siadam na jednej z głowic. Otwieram zawory pojemników, w których przenoszę serca wszechświata, po czym włączam tryb autodestrukcji i mówię:

– Jestem Henry.

Koniec

Komentarze

Jak zapowiedziałam na SB, tak czynię. Na początek – faktycznie po lekturze odnoszę wrażenie, że SF to dla Ciebie eksploracja nowej przestrzeni. Jakbyś bał się zagłębiać w techniczne czy naukowe szczegóły całkiem śmiałych wizji, które w opowiadaniu snujesz, więc ślizgasz się tylko po ich koncepcyjnej powierzchni. Nie będę też robić łapanki, bo bateria słaba, a tu burza prąd odcięła. Potknęłam się w kilku miejscach (pamiętam, że na początku pojawiło się cudowanie, zamiast cudownie i rozbawiło mnie to nawet, bo nadało Klarze charakteru takiej dobrej babci ze wsi :D), ale generalnie przez tekst przeszłam gładko (chociaż też bez zachwytów nad warstwą językową).

Masz tu kilka naprawdę interesujących wątków – wiertło Orana to bardzo ciekawy wynalazek i nazwa niesamowicie przypadła mi do gustu! A serca wszechświata aż proszą się o dopisanie ciągu dalszego. Co jeszcze na plus? Relacja matka-syn między Klarą a Jerrym. Nie chcę wrzucać spoilerów, ale prawdziwa natura tej relacji i przyczyny, dla której Klara może tak androida traktować, także wydają mi się interesującym wątkiem psychologicznym. No i zakończenie – dobra scena i ostatnie słowa. Poruszyło mnie.

Niestety jest też parę minusów i to niemałych. Przede wszystkim sporo infodumpów, jak mniemam zmora krótkich tekstów, zwłaszcza SF. Przez to dialogi wychodzą nienaturalnie, bardzo pretekstowo. No i ta diaboliczność rządzących wypada wręcz groteskowo – a nie czuję, by było to zamierzone. Szkoda, bo sam motyw “dmuchania na zimne” jest ciekawy i prawdopodobny. 

Zostaję z wrażeniem ciekawej koncepcji świata, wynalazków, sytuacji polityczno-społecznej oraz historii bohatera, do której nie mogę zajrzeć wystarczająco głęboko, by naprawdę w mojej głowie ożyła.

Nir, dziękuję za szybkie dotrzymanie słowa :) Tak, masz rację z tym ślizganiem. Słowo to dobrze oddaje istotę rzeczy. Bałem się, że zbytnie zagłębianie się w szczegóły, może odnieść odwrotny efekt od zamierzonego. Czy diaboliczność rządzących jest przerysowana? Z tym bym polemizował. Cieszę się jednak, że mimo braku dotarcia do głębi, tekst zaciekawił Cię kilkoma aspektami :)

Hej, Realuc!

 

Bez wątpienia można powiedzieć, że tekst napisany jest dobrze. Czyta się szybko, płynnie, a i fabularnie jest całkiem prosto, więc nie trzeba się jakoś bardzo głowić o co w tekście chodziło.

Podobne motywy z umieszczeniem czyjejś świadomości do robota już się pojawiały, chociaż tutaj podszedłeś do tego od trochę innej strony. Wyszło dramatycznie, a tak miało właśnie być.

Tak jak Nir wspomniała wcześniej – Klara trochę łopatologicznie tłumaczy świat Jerryemu, ale z racji, że to całkiem krótkie opowiadanie to takie coś można wybaczyć. Mi też się zdarza. :P

No i nie wiem, czy postawa Unii miała być trochę przerysowana, czy nie, ale imo trochę tak wyszła. Ta kwestia z kosmicznymi nazistami i to, że ludzie będą wybawcami wygląda trochę jak narracja pewnego państwa na R, chociaż mam wrażenie, że tutaj to zostało pokazane trochę na wyrost. Ale to może kwestia właśnie długości tekstu. Ogółem taki jakiś mesjanizm istnieje.

Zastanawiam się tylko, czy tekst jako tako wpisuje się w zamysł konkursu, bo poza wspomnieniem o Jowiszu mało tutaj Układu Słonecznego, a o tym właśnie konkurs jest. Zobaczymy, co powie Golodh.

Czyżby tekst inspirowany aktualnymi wydarzeniami?

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Barbarzyńco, hej!

Na wstępie dzięki za komentarz i poświęcony czas.

Nie było moim zamiarem przerysowywanie czegokolwiek. Unię chciałem pokazać raczej jako taką pozbawioną ludzkich uczuć, skupioną wyłącznie na władzy i budowaniu potęgi. I tak, masz rację, nawiązanie do materiałów propagandowych oraz wspomnienie o nazistach jest nawiązaniem do aktualnych wydarzeń. Chciałem tym samym podkreślić, że pewne zachowania i dążenia ludzi nie zmieniają się, nawet z upływem kolejnych wieków.

Mamy stację kosmiczną, która jest poza Ziemią i jest w naszym układzie, w w gratisie mamy kilka innych, nieznanych nam planet. Mam nadzieję, że wystarczy to, aby nie otrzymać dyskwalifikacyjnego plaskacza :)

Pozdrawiam! 

I tak, masz rację, nawiązanie do materiałów propagandowych oraz wspomnienie o nazistach jest nawiązaniem do aktualnych wydarzeń. Chciałem tym samym podkreślić, że pewne zachowania i dążenia ludzi nie zmieniają się, nawet z upływem kolejnych wieków.

To Ci się udało w takim razie. ^^

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

:)

Miś jest pełen uznania dla tego tekstu i niepokoju, że może tak kiedyś być. Oby znalazł się wówczas taki Henry. Przydałby się zresztą i teraz nie tak daleko. Jakże znajomo brzmią słowa:

– Wstrzymamy się kilka dni, ponieważ musimy stworzyć odpowiedni materiał propagandowy, który prześlemy na Ziemię. Wszyscy dobrze wiecie, o co chodzi. Kosmiczni naziści, co to plądrują planety i zabijają niewinne istoty. Będziemy obrońcami nie tylko Ziemi, ale obrońcami całego wszechświata. Dzięki temu powiększymy swoje uznanie do niespotykanych dotąd granic, a w dodatku z zaskoczenia pokonamy tych, którzy mogliby kiedyś zagrozić naszej pozycji.

Klik i gwiazdki. Powodzenia w konkursie.

Misiu, dziękuję za ciepłe słowa oraz wszystkie inne działania ;)

Hej Realuc! Wiertło na plus, to że wydobywa coś z jądra planet, też na plus. Mam jednak uczucie, że pisząc to opowiadanie, jedziesz gdzieś pociągiem i koniecznie pragniesz skończyć przed ostatnią stacją. Zamknąć laptopa i udać się w sobie dobrze znanym kierunku. Czegoś mi zabrakło, a najgorsze jest to, że sam nie wiem czego. Może zadziałania, lub nie zadziałania pocisków. Może obcy rzuceni od tak w wir wydarzeń, akurat czytamy i akurat przylatują. Może od początku powinni być inspiracją do budowy broni? Może coś powinno być znalezione w tych planetach, coś po co obcy wrócili.

vrchamps, hej!

Innymi słowy, zabrakło Ci rozbudowania tego i tamtego. Rozumiem. Lubię stawiać na zwięzłość i czasami z tym przeginam, być może w pewnych warstwach tego opowiadania właśnie tej zwięzłości było za dużo, choć umyślnie na nią postawiłem.

Tak czy siak, dzięki że wsiadłeś do tego pociągu i nie wyskoczyłeś przed ostatnią stacją ;)

Cześć, Realucu!

 

iż nie są oni w stanie zwalczyć naturalnych, ewolucyjnych żądzy?

wydaje mi się, że “żądz”, bo to liczba mnoga.

– Wstrzymamy się kilka dni, ponieważ musimy stworzyć odpowiedni materiał propagandowy

Przywódca, który otwarcie mówi, że kłamie? Nie, to tak nie działa. Myślę, że to słowo nie przeszłoby mu przez gardło w kontekście własnych działań.

 

Jakim cudem podróżują tak szybko? Planety są odległe, a wydaje się, że Jerry robi na nie wypady, jak nad jezioro w niedzielę – kosz do bagażnika i jazda! O siódmej będziemy spowrotem. I to zgrzyta, bo nie podejmujesz nawet próby wyjaśnienia.

Dlaczego po ziarno idzie robot zrobiony na podobieństwo człowieka? To specjalistyczna robota w trudnych warunkach, więc chyba lepiej wysłać specjalnie zaprojektowane do tego urządzenie. Kształt człowieka w przypadku takiej pracy będzie sprawiał sporo problemów. Nieco zabrakło mi też bardziej obrazowych opisów tego pozyskiwania, bo wiercisz, wiercisz (i opis tego był z kolei bardzo fajny), a potem idzie Jerry z wiklinowym koszykiem i zbiera serce planety jak grzyby w lesie (bo tu już opisu zabrakło).

Nir wytknęła Ci też infodumpy, bo faktycznie momentami, szczególnie dialogi, infodumpami zaleciało.

I tyle z marudzenia.

Choć świadomość robota to nic odkrywczego, to zachowałeś warstwę emocjonalną, która zagrała tak, jak miała zagrać.

Flashbacki były dobrze zrobione – sam dialog, bez opisów – to dobrze współgra z tym, co odczuwa Jerry.

Napisane zgrabnie, bez zgrzytów.

W pewnym momencie nawet się zastanawiałem, czy nie robisz jakichś analogii do wojny na Ukrainie, choć to chyba zbyt dużo powiedziane. Doszukiwałbym się raczej wniosku, że ludzie to ludzie i jeśli ktoś im pozwoli wyjść z piaskownicy, to będą się bić o wiaderko na całym boisku.

Ogólne wrażenia są ok :)

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

O matko, a myślałam że to moje opko będzie najbardziej emocjonalne w konkursie tu figa, bijesz na głowę Może to przez odniesienia do obecnej wojny i niemal dosłowne kalki z wiadomej propagandy tak mnie ruszyły. W każdym razie bardzo wiarygodnie przedstawione. Chociaż… skoro jest 44 wiek, androidy, transfery świadomości i technologia o jakiej nam się nie śniło, czemu ludzie nie ulepszyli samych siebie, wykorzeniając skłonności które finalnie im szkodzą? Nieważne, pytania technooptymistki. I co do pytań, w sumie czemu umysł geniusza, wg flashbacków tak potrzebnego planecie został przeniediony do zwykłego, za przeproszeniem, robola? Jak wszyscy zauważają, szkoda że takie krótkie i mało o tych ziarnach i wierceniu. A może to kosmici je rozmieścili i teraz wracają na plony a tutaj, w kategoriach wiejsko rolniczych, szkodniki nie dość że wszystko zabrały to jeszcze zagrażają rolnikowi.

Życie to bajka braci Grimm w oryginale.

Wiertło Orana przebija się przez warstwy planety Om22 z taką łatwością, jakby to gazowe ciało niebieskie było tylko talkową kulą. Nic dziwnego, w końcu mieszanka wodoru i helu nie może stanowić choćby małej przeszkody dla kolosa, który dotarł już do niejednego wnętrza.

Ładne zdanie, ale skoro to “gazowe ciało”, to po co, w ogóle wiercić? ;)

(tak, wiem, co miałeś na myśli)

 

Bardzo dobre opowiadanie, Realucu. Zdecydowanie najlepsze z dotychczasowej konkursowej trójki. Cieszę się, że wracasz do formy.

Samo opowiadanie, widać, że pisałeś pod wpływem obecnych wydarzeń. I już w trakcie lektury czuć, że to wszystko nie może się dobrze skończyć. I nie kończy się…

Tekst nie męczy, szybko wzbudza zainteresowanie i skłania do refleksji. Choć ta refleksja taka gorzka. Wiemy, jak jest, wiemy, co chcesz nam przekazać, i rozumiemy to wszystko, a mimo to wobec rzeczywistości pozostajemy bezsilni. Tak jakby ta samodestrukcja była nam przeznaczeniem.

 

Technicznie opko dobre, gdzieniegdzie przecinki Ci umknęły, akcja gna przed siebie, jak to w szortach. Jeśli miałbym coś zasugerować, to może samo zakończenie… przydałoby się kilka zdań jeszcze przeciągnąć przed tym ciosem obuchem w głowę, bo odrobinę zbyt nagły i nie dostaje czasu, by wybrzmieć. Jest jak rozgrzana stal, wrzucana przez kowala do wody.

 

Klikam.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Krokusie,hej!

 

żądze zaraz zmienię, a tą propagandą to specjalnie jest to mówione otwarcie. Bo wiesz, teraz jeszcze każdy przed każdym jakąś maskę musi przybierać i propaganda oficjalnie propagandą nazwana być nie może. A w tej wizji, kiedy pewni ludzie przejęli już władzę nad całą planetą i nie muszą przed innymi krajami/organizacjami czegoś udawać, bo sami o wszystkim decydują, nazywają między sobą rzeczy po imieniu.

Szybkie podróżowanie to zasługa nowych Nimbusów 6000 :) A tak serio to umyślnie nie próbowałem bawić się w wyjaśnianie tego aspektu, gdyż za wątły w barach jestem w tym względzie. Rozumiem jednak, że można w związku z tym czuć się niezaspokojonym.

Jeśli chodzi o proces i robota, to miałem na myśli, że ów proces pozyskiwania jest na tyle skomplikowany i wymaga takich kalkulacji, że właśnie dlatego jest tam ten android. Android, którego umysł jest umysłem niezwykle uzdolnionego ściśle umysłu człowieka. Informacje o tym były przemycane w dialogach. Ale rzeczywiście mogłem trochę tutaj to uwypuklić.

Ech, infodumpy, mimo że ich nie znoszę i walczę z nimi jak z ogniem, co jakiś czas mnie prześladują. Następnym razem trza wystosować przeciw nim cięższą artylerię.

Pewne analogie się pojawiły, więc dobrze myślałeś, choć Twoje końcowe porównanie doskonale oddaje to, co chciałem przekazać.

Dziękuję Krokusie!

 

Jeremia, cześć!

Cieszą mnie Twoje liczne pytania, bo to świadczy o tym, że tekst gdzieś tam skłonił do szukania odpowiedzi. Myślę, że wyplenienie z ludzi pewnych rzeczy jest niemożliwe bez względu na stan technologii. Z kolei android nie jest tylko zwykłym robolem. Tak jak pisałem Krokusowi, chodziło mi o to, że do procesu pozyskiwania serca wszechświata potrzebny był taki a nie inny umysł. Fakt, nie opisałem tego procesu więc chyba to połączenie tych dwóch faktów za bardzo jest w mojej głowie, a za mało w samym tekście. A to, że to kosmici roznieśli te dziwne pierwiastki do planet jest intrygującą teorią. Ciekawe, jaki mogliby mieć cel w tym względzie. Może przewidzieli, że w ten właśnie sposób ludzkość się sama unicestwi? O, właśnie dzięki Tobie spodobała mi się ta koncepcja :)

 

Chrościsko, hej!

Racja, tekst jest pisany poniekąd pod wpływem obecnych wydarzeń

Niezwykle cieszę się z Twojej opinii.

O odpowiednim rozciągnięciu finału pomyślę, bo rozumiem do czego zmierzasz.

Pozdrawiam!

Hej Realucu!

 

Muszę przyznać, tekst, choć napisany sprawnie, mnie nie porwał. Nie wiem czy to przez, według mnie, za krótką formę jak na treść, czy przez czytanie w tłumnym miejscu w którym nie mogłam się wczuć.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to okrucieństwo rządu. Nie powiem, scena z odebraniem Henry’ego była niezła, gdy wspomniano o utylizacji zrobiło mi się naprawdę żal biedaka i jego rodziców. Jednak, mimo tego, nie potrafiłam pozbyć się wrażenia, że rząd jest zły bo jest i kropka. Nie do końca lubię, gdy powieści są czarno białe więc i to do mnie nie trafiło.

Dalej sens odbierania chłopca i przetransferowania świadomości do ciała. Rozumiem, ma być nieśmiertelny, ale czemu by nie namówić chłopca do współpracy? I dlaczego nie zrobić kilku kopii genialnego umysłu? Skoro jest na “dyskietce” to nie powinien być problem, by pliki przekopiować.

Pomysł z sercem planet moim zdaniem bardzo udany, ale szkoda, że nie rozwinięty. Skąd one się biorą i dlaczego planety bez nich umierają?

I ostatnio zarzut, to ludzka agresja wobec obcych. Rozumiem przekaz, ale ludzie, zazwyczaj odkrywając coś nowego, mając nadzieję na korzyści, jak to było np. z odkryciem Ameryki. Szczerze to nie wiem, czy to już nie czepialstwo, jeśli tak to wybacz, ale zdaje mi się, że powinni wybadać cywilizację pod względem użyteczności.

Ale są też plusy ;) Na pewno styl i sposób przekazu ładnie zagrał. Bardzo lubię, gdy czystym dialogiem autor przekazuje emocje, wydarzenia i cała resztę a tobie udało się to bezbłędnie. Jak już mówiłam, historia Henry’ego dość mnie poruszyła. Znalazłam kilka baboków, ale było ich niewiele i nie drażniły. W żadnym miejscu się nie potknęłam czy zatrzymałam na dłużej, a całość czytało się płynnie ;)

 

Dziękuję za lekturę!

Gruszel, no hej!

Oj to zdecydowanie przez tłumne miejsce. Następnym razem kiedy zdecydujesz się czytać mój tekst zalecam zejście do schronu podziemnego :) A tak już na poważnie to:

Tutaj nie do końca jest tak, że jest zły i już. To tylko nieco podrasowany obraz otaczającej nas rzeczywistości. Lubię zdanie: Na świecie nie ma tych dobrych i tych złych. Są tylko interesy. I osobiście uważam, że nigdy żadna strona konfliktu nie jest wyłącznie biała a druga nie jest wyłącznie czarna. Tutaj mamy interesy władzy. Zgarnięcie chłopaka to coś na zasadzie: cel uświęca środki. 

Hm, namówienie do współpracy może wiązać się z ryzykiem. Bo człowiek przecież istotą zmienną jest, i nuż mu coś odbije. Za to robota, mimo sztucznej inteligencji, będzie łatwiej kontrolować (przynajmniej w mniemaniu sprawców całego zamieszania, co, jak wyszło w praniu, nie sprawdziło się w efekcie końcowym). No i element nieśmiertelności, o którym wspomniałaś, też jest kluczowy. A jeśli chodzi o kopiowanie, to nie wiem, więc się nie wypowiem. To znaczy czy fakt, że byli w stanie przenieść świadomość z człowieka do maszyny jest równoznaczny z tym, że powinni móc tą świadomość móc kopiować? Nie wydaje mi się.

No właśnie, skąd się biorą i dlaczego planety bez nich umierają. Też mnie to ciekawi :)

Tak, mogliby zbadać to, co odkryli, zanim zdecydowali się to zniszczyć. Ale być może wtedy daliby się wykryć, a chodziło o atak z zaskoczenia. Mówisz oczywiście logicznie, jednak chciałem uwypuklić tutaj dążenie do potęgi, wszechwładztwa oraz wspomnianej w tekście destrukcji, jako coś, co podąża za człowiekiem od zarania dziejów. 

Dobrze, że wśród marudzenia znalazło się trochę pozytywów, które przyniosły coś dobrego z lektury. 

Pozdrawiam!

Tutaj nie do końca jest tak, że jest zły i już. To tylko nieco podrasowany obraz otaczającej nas rzeczywistości. Lubię zdanie: Na świecie nie ma tych dobrych i tych złych. Są tylko interesy. I osobiście uważam, że nigdy żadna strona konfliktu nie jest wyłącznie biała a druga nie jest wyłącznie czarna.

W sumie właśnie o to mi chodziło i tego nieco zabrakło. Jakiś maleńki przejaw dobra ze strony rządu, żeby choć trochę wybielić ;)

Ech, infodumpy, mimo że ich nie znoszę i walczę z nimi jak z ogniem, co jakiś czas mnie prześladują. Następnym razem trza wystosować przeciw nim cięższą artylerię.

Tu podzielam zdanie Nir – rzuciłeś się na SF krótkim tekstem z wieloma scenami, więc pewnych rzeczy chyba nie dało się uniknąć. Każdy tekst rządzi się swoimi prawami, ale uważam, że tutaj jest kilka rzeczy, które można by rozbudować i dzięki temu rozmyć nawał informacyjny.

A tak w ogóle, to dobrze Cię znów widzieć na portalu! Myślałem, że strzał z kuszy okaże się śmiertelny, ale na szczęście doszedłeś do siebie! Kamień z serca!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Gruszel, ok, rozumiem :)

 

Krokusie, również rozumiem :)

Ciebie też miło widzieć! Tylko, na wszystkich bogów, nie wiem o co chodzi z tą kuszą? Coś mnie ominęło :O

BTW, w weekend wybieram się do Doliny Chochołowskiej tak więc pozdrowię Twoich braci i Twe siostry ;) :P

nie wiem o co chodzi z tą kuszą?

 

A wycieczki do Chochołowskiej zazdroszczę – mych braci i siostry pozdrów serdecznie. Wuj Stefan wisi mi stówkę. Nie windykuj, ale napomknij niedyskretnie – niech się tetryk piekli.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Ok, jak będzie bardzo sapał, to go tak leciutko przygniotę bucikiem, ale na tyle, żeby się jeszcze po tym wyprostował :)

Dość pesymistyczny tekst, fajnie, że na końcu pojawia się jakaś iskierka nadziei. Podoba mi się, jest bardzo dobrze napisany, klimat trochę przypomina serię ,,Expanse” (nigdy nie wiem, czy dobrze zapisałem tytuł).

Szczegółów dotyczących techniki się nie czepiam, bo guzik się na tym znam, ale tak jak Jeremia i Krokus nie do końca rozumiem, dlaczego android z wgranym umysłem genialnego dzieciaka wykonuje pracę fizyczną. Jeśli był potrzebny ze względu na konieczność wykonywania obliczeń, to (z punktu widzenia logiki) nie wystarczyłoby wsadzenie go do zwykłego komputera koordynującego prace? Czy ludzkość jest aż tak narcystyczna, że musiała go stworzyć na swój obraz i podobieństwo? ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

OK, różne elementy, zgrabnie zmontowane. Oczywiście, że kojarzy się z agresją Rosji. Cholera, ostatnio wszystko się z tym kojarzy.

Nie bardzo zrozumiałam z tekstu, dlaczego to musiał być akurat ten umysł.

A z tą długowiecznością też na razie szału nie ma, bo Klara jeszcze żyje i nawet nie wygląda staro.

Wiertło Orana przebija się przez warstwy planety Om22 z taką łatwością, jakby to gazowe ciało niebieskie było tylko talkową kulą.

Hmmm. Przez gazowe ciało to nawet moja walizka by się przebiła. Ba, przebijałaby się z takim wigorem, że miałaby problem z chłodzeniem. A na kuli z talku by się zatrzymała. Zgrzyta mi to porównanie.

co wymknęło się poza tablicę Mendelejewa,

Tu też zgrzytnęło. Tablicę Mendelejewa można powiększać. To musiałyby być jakieś cząstki inaczej zbudowane – nie z protonów, neutronów i elektronów, może z innym kształtem orbit, z innych cząstek elementarnych…

– Ostatni Ziemski kontynent

Dlaczego dużą literą?

Babska logika rządzi!

SNDWLKR, dzięki za komentarz i cieszę się, że się podobało.

Tak, chodziło mi o konieczność wykonywania skomplikowanych obliczeń w trudnych warunkach. Fakt ten został za mało wyeksponowany w tekście, przyznałem się już do tego. A jeśli chodzi o to, że maszyna jest stworzona na wzór człowieka, wydaje mi się, że gdyby w historii świata miał zostać przeprowadzony pierwszy transfer świadomości, i to jeszcze świadomości tak ważnej, to zrobiono by to właśnie do formy przypominającej człowieka, a nie jakiegoś tam komputera, który nie może się poruszać. Pomyśl, jaka to by była katorga dla sprzętu, który myśli jak człowiek, ale nie może się tak jak on poruszać i działać :)

Pozdrawiam!

Finklo, hej!

 

Nie bardzo zrozumiałam z tekstu, dlaczego to musiał być akurat ten umysł.

Patrz komentarz wyżej :)

 

Zgrzyta mi to porównanie.

W tym porównaniu chodziło mi o skalę twardości Mohsa. Talk jest w tej skali najmiększy i najłatwiej go uszkodzić. Do tego zmierzałem :P

 

Tablicę Mendelejewa można powiększać.

A właśnie jak coś tam poczytałem, że to, co może być poza tą tablicą, może być jedynie tworem sztucznym, inaczej mówiąc, zrobionym w sztucznych warunkach za sprawą czyjejś ingerencji. Na tym się oparłem, alem słabiak z fizyki i chemii był (nawet zagrożenie miałem w którejś tam klasie)

Literka zmieniona.

 

Dzięki!

W tym porównaniu chodziło mi o skalę twardości Mohsa. Talk jest w tej skali najmiększy i najłatwiej go uszkodzić. Do tego zmierzałem :P

Ja zakumałem, że o to Ci chodziło ;)

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Chro, jak dobrze słyszeć, że ukryte w głowie autora intencje jednak ktoś odkrywa :D 

Pierwiastki z liczbą atomową w okolicy setki są wytwarzane sztucznie, są nietrwałe, ale mimo to mają swoje miejsce w układzie Mendelejewa.

Tak, talk jest najbardziej miękki. Ale gaz w ogóle jest poza skalą. To tak, jakbyś się zachwycał, że liczba 0,000001 jest taka malutka i słodka, taka madziumdzia, maluteńka… Normalnie jak 100.

Babska logika rządzi!

Rację masz z tym gazem, Finklo, też mu to wypomniałem, ale jednak ten gazowy olbrzym miał skalno-lodowe wnętrze, więc założyłem, że to o przewiercanie tego fragmentu autorowi chodziło.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Ooo! To gazowe olbrzymy mają wnętrza z lodu? Dlaczego? Na mój chłopski rozum wydawałoby się, że w jądrze planety będzie cieplej i ciśnienie ogromne, więc skąd ten lód?

Babska logika rządzi!

O to autorowi właśnie chodziło. Natomiast jeśli chodzi o jądro, w wielu miejscach wujka google piszą (po wpisaniu hasła gazowe planety/olbrzymy) że takowe planety posiadają jądra zbudowane z elementów skalnych oraz lodowych. Określenie skalno-lodowe żywcem zaczerpnąłem bodajże z Wiki, choć teraz nie podlinkuję. Oczywiście internety mogły kłamać, no ale w tym przypadku zawierzyłem.

Tu też zgrzytnęło. Tablicę Mendelejewa można powiększać. To musiałyby być jakieś cząstki inaczej zbudowane – nie z protonów, neutronów i elektronów, może z innym kształtem orbit, z innych cząstek elementarnych…

Innych kształtów orbit to tak nie za bardzo się da zrobić:P Cząstki elementarne prędzej, ale to jakieś jeszcze nieodkryte, bo te co mamy teraz albo potrafimy stworzyć w akceleratorach, albo są strasznie niestabilne. Ciężka sprawa ogólnie.

Слава Україні!

Ooo! To gazowe olbrzymy mają wnętrza z lodu? Dlaczego? Na mój chłopski rozum wydawałoby się, że w jądrze planety będzie cieplej i ciśnienie ogromne, więc skąd ten lód?

Gazowe olbrzymy mają taką masę, że przyciągają dużo różnych rzeczy, a wszystko, co jest cięższe od wodoru i helu kończy w jądrze. Zresztą to są takie monstra, że i nawet sam wodór tworzy wokół jądra metaliczną powłokę.

Tak ma Saturn, tak ma Jowisz, więc zakładam, że to ich cecha osobnicza.

 

Ciśnienie jest ogromne, temperatura niekoniecznie, bo tych pierwiastków radioaktywnych, które mogłyby grzać od środka jest mało.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

OK. Przyciąganie śmieci to jest jakiś argument.

A czy pierwiastki radioaktywne są niezbędne do grzania? Ziemia też nie ma tego szalenie dużo, a w jądrze ciepło i płynnie. Myślałam, że to ciepło wzięło się głównie z energii potencjalnej kamorów i pyłów, które kiedyś Ziemię utworzyły.

Babska logika rządzi!

Myślałam, że to ciepło wzięło się głównie z energii potencjalnej kamorów i pyłów, które kiedyś Ziemię utworzyły.

To jest ciepło pierwotne, ale Ziemia stygnie, i pewnie by już wystygła, gdyby nie to, że zasoby ciepła są permanentnie uzupełniane ciepłem z rozpadu długo-życiowych izotopów promieniotwórczych (toru, uranu i potasu40).

Może szalenie tego dużo nie ma, ale tyle ile jest wystarcza, by grzać.

 

Bilans cieplny wnętrza Ziemi to mniej więcej: 1/3 (ciepło pierwotne), 2/3 (ciepło izotopowe).

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Cholibka, fajnie się Was czyta, ale im dłużej to robię, tym głupszy się czuję.

Generalnie cieszę się ze skromnej próby nabazgrania tekstu SF, jednak nie ukrywam, iż radością napawa mnie fakt, że w kolejnym planowanym tekście mieczem wojować będę, a nie kosmicznym wiertłem xD

Przeczuwałam, że znowu mnie czytelniczo poprzetrącasz… i nie zawiodłam się.

Mroczna historia w sam raz do prucia żył;)

Gdybym się miała czepiać, to relacja między genialną Klarą i jej wyjątkowym androidem jest trochę za prosta. Naukowczyni wszystko trywializuje, a jej podopieczny bardzo długo to łyka.

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush, dzięki za komentarz. No i fajnie, że zostałaś poprzetrącana :D oczywiście czytelniczo :) Łykał długo, fakt. Jednak wątpliwości miał cały czas, pogłębiające się z czasem. Grunt, że mu się w końcu zapaliła odpowiednią lampka w przewodach :)

Cześć Realuc

 

Bardzo fajne opowiadanie. Spoko. Podobało mi się, niepotrzebnie się bałeś. Też piszę opka na ten konkurs. Super sprawa

 

Pozdrawiam!!!!

Jestem niepełnosprawny...

Dziękuję Dawidzie :) A strach to rzecz ludzka, tak więc nie zawsze da się wyzbyć obaw. Pozdrawiam!

Слава Україні!

Ech, no, jeszcze trzydzieści, ba nawet dwadzieścia lat temu myślałam, że ten typ literatury odejdzie do lamusa, bo nie będzie więcej potrzebny. I tylko biedni uczniowie będą się głowić, o co, u licha, autorom chodziło. A tu na Białorusi zakazują Orwella, a Ty wyskakujesz z tekstem, który jako żywo przypomina mi dawne czasy, miałam nadzieję, że słusznie minione. Choć tu akurat bardziej się kojarzy z Folwarkiem zwierzęcym niż z Rokiem 1984.

Pod płaszczykiem science-fiction przemycasz odniesienia do wojny w Ukrainie i mocarstwowych aspiracji Rosji. I jak u Ruskich, tak i tu rząd światowy ma w głębokim poważaniu ludzi, uważa, że może sobie ich życiem dowolnie rozporządzać. Nawiązania do nazistowskiej retoryki też były niezłe i na czasie, niestety.

A poza tym to jest też science-fiction. I to bardzo fajne. Podobała mi się wizja potężnego wiertła, przebijającego się do jądra planet, podobał mi się pomysł na nowy pierwiastek i nieco mistyczne umieranie planet, pozbawionych serca ;) Transer umysłu to rzecz nie nowa, ale podeszłeś z innej strony. Swoją drogą mam rozgrzebane opko, w którym transfer świadomości jest właściwie podstawą fabuły. Ale, cholera, risercz mi cały czas pokazuje, że póki co nie da się do robota. Do komputera jak najbardziej. I z komputera można zarządzać robotami, ale do samego robota – wszyscy autorzy, których czytałam, kręcą nosami. To nie zarzut, sama postanowiłam, że ich zignoruję i napiszę, jak mi się widzi, a Twoje opko mnie tylko w tym przekonaniu utwierdziło :)

Zastanawiam się, czy – jeśli transerujemy nie całą świadomość, albo blokujemy jej część – android będzie funkcjonował tak samo, jak funkcjonował człowiek z pełną świadomością. Takie grzebanie w mózgu może się skończyć zmianą osobowości, a nawet utratą pewnych talentów. Ale to tak na marginesie.

Generalnie: podobało mi się i żałuję, że znowum spóźniona :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ale, cholera, risercz mi cały czas pokazuje, że póki co nie da się do robota. Do komputera jak najbardziej. I z komputera można zarządzać robotami, ale do samego robota – wszyscy autorzy, których czytałam, kręcą nosami.

A jeśli wolno spytać – jak miałby wyglądać transfer do robota, który nie byłby transferem do komputera? :P Znaczy, co ma być nośnikiem informacji/obliczeń/świadomości, skoro wykluczamy komputery (a skoro i je, to podejrzewam, że wciśnięcie po prostu zminiaturyzowanego komputera w obudowę maszyny nawet ala ludzki mózg nie zadziała)?

Слава Україні!

Cześć, Irko! :)

Na początek odniosę się do odpowiedzi Golodha, który mnie uprzedził, a myślę w temacie przeniesienia świadomości dokładnie tak, jak On. Komputer, o którym piszesz, można przecież umieścić wszędzie. Android stworzony na wzór człowieka jest jeno jego nośnikiem, skorupą przechowującą procesor, tak więc z mojego punktu widzenia nie jest to przeszkoda nie do przeskoczenia.

Trochę się staro poczułem czytając Twój komentarz, tym bardziej, że w tym roku wskoczy z przodu taka magiczna liczba :D No ale masz rację. Trochę w ten tekst wepchałem tego i owego, są nawiązania, które trafnie rozgryzłaś.

Cieszę się, że spodobały Ci się zawarte w tekście motywy.

Co do Twojego ostatniego pytania, myślę, że to dość skomplikowane zagadnienie i można tylko gdybać. Czy transfer jest możliwy w systemie 1:1 tak, aby przenieść dokładnie w takiej samej formie? Ja uznałem, że ci przenoszący są w stanie przy tym grzebać i dostosować sobie, co wykluczyć z takiego transferu, a co zachować. I tak Henry ma wiedzę, którą posiadał człowiek, oraz charakter itp., ale już nie posiadał wspomnień oraz nie odczuwał swojej tożsamości. Taki był przynajmniej zamysł, ale jak wiadomo, siła świadomości i tak dalej sprawiła, że z czasem wszystko sobie przypomniał :)

Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

Bardzo ciekawe opowiadanie, spodobał mi się motyw transferu świadomości i prania mózgu, aby uczynić z osoby żywej androida. Jak dla mnie, opko jest trochę za krótkie, ale dobrze się je czyta.

 

A ten plot twist na końcu nieźle mnie rozwalił xd Należało im się.

Master of masters : John Ronald Reuel Tolkien

Iluvathar, hej!

Tak już ostatnio mam, że czegokolwiek się chwycę, wychodzi nie dłuższe niż kilkanaście k znaków. Czasami to zaleta, czasami wada, wiem.

Cieszę się, że się podobało :)

Pozdrawiam!

A jeśli wolno spytać – jak miałby wyglądać transfer do robota, który nie byłby transferem do komputera? :P

 

Rzecz w wielkości, panowie :) Jeśli chcecie przetransferować całą zawartość ludzkiego mózgu, ze wszystkimi jego wspomnieniami, sposobami myślenia, wiedzą itd, to na laptopa raczej się nie zmieści. Nasz mózg jest na tyle skomplikowany, że potrzebowałby raczej czegoś w rodzaju superkomputera. A pomiętajcie, że musicie mieć jeszcze sporo wolnego miejsca na nowe wspomnienia, nową wiedzę.

Kolejny problem wiąże się z tym, że łatwiej nauczyć taką maszynę, jak ma poruszać zewnętrznymi androidami, niż własnymi rączkami i nóżkami ;)

A przynajmniej tak wyczytałam we wszystkich mądrych książkach :) Golodh, jeśli masz jakiś patent, to chętnie skontaktuję się z Tobą na prv i podyskutuję, jak zrobić to, co chcę zrobić w moim opku :)

 

Realuc,

Trochę się staro poczułem czytając Twój komentarz, tym bardziej, że w tym roku wskoczy z przodu taka magiczna liczba :D

Hi, hi, a ja się tak poczułam pisząc go ;)

 

I tak Henry ma wiedzę, którą posiadał człowiek, oraz charakter itp., ale już nie posiadał wspomnień oraz nie odczuwał swojej tożsamości.

To właściwie nie był czep ;) Tak się nad tym zastanawiałam, bo jak odbierzesz człowiekowi część jego wspomnień, to mu się często osobowość zmienia, ale to temat rzeka.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Rzecz w wielkości, panowie :) Jeśli chcecie przetransferować całą zawartość ludzkiego mózgu, ze wszystkimi jego wspomnieniami, sposobami myślenia, wiedzą itd, to na laptopa raczej się nie zmieści. Nasz mózg jest na tyle skomplikowany, że potrzebowałby raczej czegoś w rodzaju superkomputera. A pomiętajcie, że musicie mieć jeszcze sporo wolnego miejsca na nowe wspomnienia, nową wiedzę.

Kolejny problem wiąże się z tym, że łatwiej nauczyć taką maszynę, jak ma poruszać zewnętrznymi androidami, niż własnymi rączkami i nóżkami ;)

A przynajmniej tak wyczytałam we wszystkich mądrych książkach :) Golodh, jeśli masz jakiś patent, to chętnie skontaktuję się z Tobą na prv i podyskutuję, jak zrobić to, co chcę zrobić w moim opku :)

To znaczy jeśli chodzi o wielkość, to ograniczenie wynika z obecnego poziomu technicznego. Bo ogólnie na pewno da się zmieścić całą zawartość ludzkiego mózgu w objętości ludzkiego mózgu, bo *ekhm* istnieje już taki obiekt, które te wymagania realizuje:P

I jakoś nie widzę powodu, czemu komputer miałby łatwiej poruszać rączkami zewnętrznymi czy wewnętrznymi, skoro to raczej kwestia tylko umiejscowienia komputera, która nie powinna wpływać na program;P

A ogólnie jakiejś oszałamiającej wiedzy nie mam, ale możesz wysłać priv, to może coś poradzę:)

Слава Україні!

Irko,

niby słusznie prawisz, jednak jeszcze kilkanaście-kilkadziesiąt lat temu trzeba byłoby dziesiątki komputerów oraz setki/tysiące płyt/dyskietek, aby pomieścić dane, które pomieści teraz jeden malutki pendrive albo coś w tym stylu. Tak więc ten argument nie do końca do mnie trafia :)

Realuc

Mam dwie rzeczy, które przychodzą mi na myśl po przeczytaniu Twojego tekstu.

Po pierwsze – opowiadanie przypomina mi najlepsze – moim zdaniem – czasy epickiego SF, które eksplorowało nowe światy, nowe technologie i śmiałe wizje ludzkiej przyszłości. To coś, czego często mi we współczesnym SF brakuje. Odwaga w budowaniu świata przyszłości jest dla mnie esencją gatunku i to u ciebie znalazłem.

Po drugie – niedosyt. Nie wnikając zanadto w ten “zarzut”, powiem tylko tyle, że masz tu mnóstwo pomysłów, które można by rozwinąć. I pewnie gdybyś nawet napisał 30K znaków, też bym poczuł niedosyt. To zupełnie subiektywne odczucie wynika z tego, że po prostu dobrze im się to czytało i wsiąkłem w opowieść.

Z pozytywów dodam jeszcze, że bardzo podobała mi się relacja Jerry’ego i Klary. Bardzo w stylu robotów Asimova, z dodatkowym plusem za gładkie wplecenie tej cyber historii w wątek kosmicznej eksploracji wszechświata.

Dzięki za fajny tekst.

XXI century is a fucking failure!

Caern, cześć!

Wielkie dzięki za komentarz i cieszę się, że miło spędziłeś czas przy lekturze.

Masz rację, że wiele wątków można by tutaj rozwinąć. Niektóre być może aż się o to proszą. Być może kiedyś coś z tego wykorzystam przy innej okazji, bo w ostatnim czasie każde opowiadanie ubieram w kilkanaście k znaków niezależnie od początkowych zamiarów. Samo tak wychodzi.

No i od siebie dodam, że również jestem zwolennikiem śmiałych wizji.

Pozdrawiam!

Jak na wzmiankę, że rzecz dzieje się w XLIV wieku, mam wrażenie, że opisane wypadki wybrzmiewają zadziwiająco współcześnie. No, może za wyjątkiem tempa, z jakim odbywa się podróże międzyplanetarne. Interesująco wypadły wątpliwości rodzące się w świadomości Jerry’ego, jednakowoż z chwilą pojawienia się scen, kiedy rodzina wybiera się na piknik, nabrałam podejrzeń, że oba wątki pewnie się jakoś połączą.

Opowiadanie zajmujące, czytało się płynnie i dobrze, że trafiło do Biblioteki. :)

 

Trwa to tylko krót­ką chwi­lę, a pod­czas tej chwi­li ni­cze­go nie widzę… → Powtórzenie i masło maślane – chwila jest krótka z definicji. Jeśli coś dzieje się nieco dłużej, możemy mówić o dłuższej chwili. ‘

Proponuję: Trwa to tylko chwi­lę, pod­czas której ni­cze­go nie widzę

 

od­gło­sy zwią­za­ne z Ziem­skim ży­ciem. → …od­gło­sy zwią­za­ne z ziem­skim ży­ciem.

 

nie mu­sia­ła już po­sia­dać stra­sza­ka sama prze­ciw sobie… → …nie mu­sia­ła już po­sia­dać stra­sza­ka prze­ciw sobie

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

reg, cześć!

No tak to już jest, że pewne kwestie nie zmieniają się nadto mimo upływu lat.

Cieszę się, iż opowiadanie odpowiednio Cię zajęło :)

Babolki poprawione.

 

Pozdrawiam!

Ano, nie zmieniają się, Realucu, więc i ja niezmiennie cieszę się, że mogłam się przydać. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

:-)

Hej. Podobało mi się. W jakiś sposób domyślałam się, że nasz bohater się zbuntuje ale żeby od razu destrukcja całej planety? 

Lubię optymistycne zakończenia i teraz te bum będzie mi towarzyszyć.

Fajne.

Nova, hej!

Mogę jedynie przeprosić za brak optymistycznego zakończenia, ale niestety nie jestem ich fanem. Musi być chociaż słodko-gorzko, choć w tym przypadku rzeczywiście zdecydowanie przeważa gorycz :)

 

Pozdrawiam!

Podobało się: Podstawowe założenie polityki ziemskiej w galaktyce mnie przekonuje (niekoniecznie samo z siebie, chodzi mi o przedstawienie tego założenia.) Ponadto, jest w tym zalążek czegoś na kształt opowiadań Konioluba Grubasa (Philip K. Dick).

Nie podobało się: Troszkę płaczliwy ton. Henry mógłby być starszy. 

Gratuluję Autorowi oraz Betom i pozdrawiam

Olgierdzie, dzięki za komentarz!

Cieszę się z tego, co się podobało, natomiast Henry może i mógłby być starszy, ale wtedy rozdzielenie z rodziną nie miałoby aż takiej wagi, a wagę mieć miało dużą.

Bet w przypadku tego tekstu nie było, ale autor dziękuje ;)

 

Pozdrawiam!

Cześć!

 

Nadrabiam zaległości i wreszcie jestem. Przyjemna space-opera, gładko wprowadzasz czytelnika w położenie bohatera i przez całkiem spory kawałek tekstu umiejętnie prowadzisz przez mrok kosmosu. W końcówce wiele rzeczy staje się oczywistych i wyraźnie widać, dokąd zmierzamy. Poniżej kilka narzekań na stronę science – wiem, to nie jest hard s-f, ale imho jednak jak piszemy s-f, to warto, by tekst nie zawierał rzeczy sprzecznych z obecnym stanem wiedzy:

Wiertło Orana przebija się przez warstwy planety Om22 z taką łatwością, jakby to gazowe ciało niebieskie było tylko talkową kulą.

Po co wiercić w gazie/cieczy?

Wkraczam do tunelu pewnym krokiem.

Jak wkracza, skoro tunel prowadzi w dół (do jądra planety)? Może wpada albo opada?

Tłumaczę sobie ten fakt tym, że przenoszenie tak cennego materiału, o energii i mocy nie do opisania w liczbach

Jeżeli jest to pierwiastek, a konwencja to s-f, a nie fantasy, to do opisania w liczbach imho.

Międzygalaktyczne pociski ułożone są równo, jeden przy drugim…

Rozumiem, co chciałeś przekazać, ale to jest tak banalne, że aż absurdalne. Cała moc tego świata zgromadzona w jednym miejscu i zabezpieczona tak, że jeden osobnik – android – był w stanie jej użyć. Zbyt grubymi nićmi szyte. Nawet w Rosji – czy wcześniej ZSRR – pilnowali broni A (i przez kilkadziesiąt lat, jak ją mają, nic się nie wydarzyło). Ludzie – wbrew powszechnej opinii – nie są głupi. Możni tego świata kochają swoje życie i dbają o nie.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

krar, hej!

Nie dziwią mnie Twoje narzekania na stronę science, gdyż zdecydowanie bliżej mi do tego, co dawniej, niż do tego, co później :P

 

Po co wiercić w gazie/cieczy?

Tutaj pozwolę sobie zacytować Chrościsko, gdyż trafnie odgadł, co autor miał na myśli:

Rację masz z tym gazem, Finklo, też mu to wypomniałem, ale jednak ten gazowy olbrzym miał skalno-lodowe wnętrze, więc założyłem, że to o przewiercanie tego fragmentu autorowi chodziło.

 

Jak wkracza, skoro tunel prowadzi w dół (do jądra planety)? Może wpada albo opada?

Ja to sobie nieco inaczej wyobraziłem, ale pewnie moja wyobrażenia to czyste fiction, a mało w tym science, więc nie rozwinę tematu :D

 

Jeżeli jest to pierwiastek, a konwencja to s-f, a nie fantasy, to do opisania w liczbach imho.

Może i tak. Chodziło mi jednak po pierwsze o pokazanie nieskończonej skali, a po drugie z racji, że nie zostały jeszcze zbadane możliwości maksymalne, tym samym trudno takie możliwości określić konkretnymi liczbami. Przybliżonymi, owszem.

 

Z tymi pociskami w jednym miejscu, masz rację. Jednak w tym świecie, który stał się już niejako jedną organizacją, globalna władza itp., nie było potrzeby chronić tego nie wiadomo w jaki sposób, gdyż sam fakt, że było to magazynowane na stacji, do której dostęp miała wyłącznie elita, i która z pewnością miała odpowiednie zabezpieczenia przed intruzami, był już czymś. Dobrze jednak prawisz i można by tak czy siak bardziej je rozsiać i zabezpieczyć :)

 

Dzięki za komentarz!

Gładko i przyjemnie się czytało.

Ktoś w komentarzach napisał, że Henry mógłby byc starszy, ktoś inny, że długo dał sobie kit wciskac przez Klarę. Ale wg mnie właśnie dobrze to działa: dziecięcy umysł przeniesiony do robota zachowuje dziecięce spojrzenie na otaczający go wszechświat i z dziecięcą ufnością odnosi się do najbliżej osoby.

Zazgrzytało, że po odkryciu obcej cywilizacji od razu chcą ją wysadzic w powietrze. Bynajmniej nie z jakichś szczytnych względów, po prostu najpierw wypadałoby coś niecoś splądrowac, nie? :)

 

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Przede wszystkim: fajnie, że wróciłeś!!!

 

Ponieważ mam ograniczone możliwości czepiania się sf sensu stricto, nie czepiam się, natomiast muszę powiedzieć, że warstwa emocjonalna jest tu dobrze pomyślana, aczkolwiek zastanawiam się, dlaczego dochodzenie do prawdy trwało tak długo? To by może wymagało minimalnego podkręcenia.

Ładna jest ta narracja de facto od końca, mimo że nie. Ogólnie ładnie napisane, co mnie jakoś szczególnie nie dziwi. Gdzieś pobrzmiewają echa Blade Runnera, ale i Lemowskiego Terminusa czy też HAL-a 9000, niemniej udało Ci się stworzyć coś nowego, świeżego.

http://altronapoleone.home.blog

mindenamifaj, cześć!

dziecięcy umysł przeniesiony do robota zachowuje dziecięce spojrzenie na otaczający go wszechświat i z dziecięcą ufnością odnosi się do najbliżej osoby.

Idealnie wyjęłaś mi to z głowy :)

A co do plądrowania, niby masz rację. Tamci jednak też dysponowali już pewną, nieznaną zresztą, technologią, tak więc otwarty konflikt mógłby się różnie zakończyć. Wybrali więc wyeliminowanie nieświadomego, potencjalnego konkurenta we władaniu wszechświatem, przy okazji chcąc w końcu wykorzystać w praniu gromadzone zabawki.

Dzięki za komentarz!

 

drakaino, hej!

Ja też się cieszę <3 Napomknę w tym miejscu, iż nie próżnowałem przez okres nieobecności, ani zawodowo, ani literacko, tak więc usprawiedliwienie wewnętrzne mam, co nie oznacza, że nie tęskniłem. Dopiero po powrocie mogę oddychać pełną piersią. 

Czy dochodzenie do prawdy trwało długo? To już raczej względne. Android nagle zaczął dostawać wizje, no i po kilku takich wizjach puzzle się ułożyły. 

Cieszę się, że mimo skojarzeń, dostrzegłaś w tym tekście powiew świeżości :)

Dzięki za komentarz!

Cześć,

 

nadrabiam planetowe teksty i dotarłam tutaj. Widzę trochę plusów i troszeczkę minusów. Z tych pierwszych:

 

  • serca wszechświata,
  • budzenie się świadomości androida,
  • niejednoznaczność Klary,
  • smutna konstatacja, że ludzkość niczego się nie nauczy.

Ze wspomnianych minusów:

 

– trochę infodumpów (najmocniej raziły mnie w wypowiedzi matki i w przemowie Stone’a o kosmicznych nazistach),

– długość (aż sama się dziwię, że zaliczam to do minusów, bo wolę krótkie teksty ;)) – kilka kwestii aż się prosi o rozwinięcie, ale to już takie skrzywienie, że jak coś zainteresuje, to żal, że jest tylko wzmiankowane (jak w/w serca wszechświata).

 

Ogólnie plusy przeważają i czytało się dobrze :)

 

pozdrawiam

Hej! Też myślę, że tekst można by rozbudować, z drugiej strony dzięki temu że był tak krótki, łatwo było go połknąć. Podobało mi się, fajny pomysł i problematyka tekstu. Momentami jednak jest mi tak trochę zbyt płasko fabularnie i może też językowo.

Miałem problem z fragmentem 

– Wstrzymamy się kilka dni, ponieważ musimy stworzyć odpowiedni materiał propagandowy, który prześlemy na Ziemię. Wszyscy dobrze wiecie, o co chodzi. Kosmiczni naziści, co to plądrują planety i zabijają niewinne istoty. Będziemy obrońcami nie tylko Ziemi, ale obrońcami całego wszechświata. Dzięki temu powiększymy swoje uznanie do niespotykanych dotąd granic, a w dodatku z zaskoczenia pokonamy tych, którzy mogliby kiedyś zagrozić naszej pozycji. Czy jest tutaj ktoś, kto jest temu przeciwny?

Wydał mi się nieco strywializowany, z drugiej strony ludzie władzy między sobą często używają prostego języka więc ok. Brak technikaliów mi nie przeszkadza bo sam nie jestem bardzo techniczny, podoba mi się finał choć jest taki dość nagły. Z innych zgrzytków to natychmiastowa decyzja o eksterminacji wydaje mi się nieco naiwna. Spodziewam się, że w takiej sytuacji ludzkość chciałaby choćby minimalnie wybadać grunt żeby przekonać się na co stać przeciwnika.

Podoba mi się to do czego dążysz, też mnie fascynuje temat kroczenia po trupach do celu i “prewencji”, momentami jednak czuję że jest to uszyte zbyt prosto.

Natomiast całościowo oceniam opo na plus, podobało mi się, czytało łatwo, zgrabnie wplotłeś retrospekcje, pomysł z ziarnami planet też ciekawy.

Unicron Eating GIF – Unicron Eating Transformers GIFs

Known some call is air am

OldGuard, hej!

Dzięki za fajne rozpisanie plusów i minusów oraz za komentarz! :)

 

Piotr. W. K., cześć!

Cieszę się, że w ogólnym rozrachunku się podobało. Co do zbyt prostego szycia myślę, że wynika to właśnie z faktu długości. Gdybym pokusił się na tekst dwu lub trzykrotnie dłuższy, pewnikiem można by niejedno bardziej rozbudować, przez co nie trzeba by aż tak pewnych rzeczy upraszczać.

 

Spodziewam się, że w takiej sytuacji ludzkość chciałaby choćby minimalnie wybadać grunt żeby przekonać się na co stać przeciwnika.

Pewnie masz rację, choć kto wie, na ile zmienią się techniki strategiczne za x lat. Ja chciałem ten temat nieco przerysować, skupiając się na użytym w tekście haśle mówiącym o tym, że ludzkość w jakiś tajemniczy sposób, świadomie lub nie, dąży do całkowitej samodestrukcji. I ta decyzja miała być tego właśnie takim zwieńczeniem. 

 

Outta, byku, miło, że wylądowałeś i na moich planetach :)

Dobrze się czytało i jak kilku poprzedników powiem: za krótko:)

Niestety też mam wrażenie, że od czasów jaskiniowców człowiek niewiele zmądrzał i dlatego przedstawiona wizja wydaje się bardzo realna.

Wikingu, dzięki za komentarz. Obyśmy się mylili w swoim braku zaufaniu do ludzi i oby świat zdołał nas jeszcze zaskoczyć z pozytywnej strony :)

Z natury jestem optymistą. Też mam taką nadzieję. Coraz więcej ludzi budzi się i żyje świadomie:)

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Realuc – Straszak Sam, bajka dla dzieci z pirofobią

 

 

Space opera, tak? No, ok, lubię, a jakże. Bo, choć skupiasz się przede wszystkim na głównym bohaterze-androidzie, to sztafaż i zarys świata masz typowo spaceoperowy. Podoba mi się motyw planetarnego wampiryzmu, którego dokonuje ludzkość, przygotowując się na nieznane i nie wiadomo czy istniejące zagrożenia. Jak rozumiem, unia jest tylko ładną otoczką dla faktycznej dyktatury, a to mocno się zgrywa z paranoją i megalomanią. Żyjąca gdzieś tam rasa, którą ludzie odkrywają, oraz zamiar rozpoczęcia wojny “bo ponieważ”, przypomina mi konflikt ziemian i taurian z “Wiecznej Wojny” Joe Haldemana. Gdzieś tam nawet flashbacki z “Gry Endera” miałem, bo potężna broń, którą opisujesz, kojarzy się z bronią z powieści Carda.

Te wizje, które ma Jerry, od razu naprowadzają niestety na tory, którymi prowadzisz fabułę dokładnie tam, gdzie się spodziewałem, że ją zaprowadzisz. I o ile początkowo poczułem się zaintrygowany, bo świat przedstawiony przywodził mi na myśl trochę “Holocaust F” Zbierzchowskiego, to końcówka niestety poszła w rozwiązanie sztampowe: Jerry odkrywa kim jest, a że ma możliwość, to dzięki świeżo poznanym faktom postanawia się zemścić na ludzkości. Efektowne zakończenie, ale widziałem/czytałem coś takiego już kilka razy i z przykrością muszę cię poinformować, że nie złapał mnie ten motyw na końcu – choć uśmiechnąłem się przy “Jestem Henry”, które skojarzyło mi się z ostatnim zdaniem opowiadania Poula Andersona “Nazywam się Joe” :)

Opowiadanie czyta się dość gładko, prosta historia potrafi zainteresować, jednak zakończenie trochę mnie rozczarowało. No i motyw konkursowy występuje w ilości homeopatycznej. Ale jednak występuje ;)

Known some call is air am

Będzie krótko, bo tak prawdę mówiąc, to niezbyt jest do czego się przyczepić (poza niezrealizowaniem konkursowego motywu, ale o tym rozmawialiśmy). Wszystko dobrze przedstawione, poprowadzone jak trzeba i solidne (a solidność opowiadania to coś, co również sobie cenię). Pomysł z kimś odkrywającym swoją zapomnianą przeszłość trochę już było, ale wysysanie serc planet na superbroń całkiem ciekawe.

Tyle że brakuje czegoś więcej, bo i styl prosty, i sama fabuła też, a do tego przewidywalna. Po prostu ciężej się zachwycić;)

Ew. jeśli już coś zarzucać to przesłanie – bo niby ma być antywojenne, ale Jerry/Henry w sumie niszczy tą broń nie przez wątpliwości moralne, ale przez złość za swój los – a przynajmniej można to tak odebrać:P

Mimo to – gdybym miał polecać coś do czytania z konkursu, to pewnie byłbyś jednym z.

Слава Україні!

Nowa Fantastyka