- Opowiadanie: kronos.maximus - Wytrych

Wytrych

Tekst za­in­spi­ro­wa­ny wy­kła­dem, na który przy­pad­kiem tra­fi­łem. Niby nic no­we­go, ale przy­jem­nie się tego słu­cha­ło.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Wytrych

Nasz robot sprzą­ta­ją­cy Grel­l­son stał od wczo­raj w kącie i cze­kał na przy­jazd ser­wi­san­ta. Wła­śnie teraz, z nie­wia­do­me­go po­wo­du, prze­szedł z trybu “stand-by” do “power on”, za­chwiał się, ob­ró­cił wokół wła­snej osi i za­mru­gał dio­da­mi. Bez wąt­pie­nia, wy­ma­gał ser­wi­su.

– Sześ-cio-sy-la-bo-wy – po­wie­dział nagle.

Od­wró­ci­łem się w jego stro­nę, nie­pew­ny czy się nie prze­sły­sza­łem.

– Coś mó­wi­łeś?

– Sze­ścio­sy­la­bo­wy – po­wtó­rzył. – Co to za część mowy?

– To przy­miot­nik.

– Ile ma sylab?

– Zdaje się, że sześć.

– Czyli okre­śla sam sie­bie?

Jego do­cie­kli­wość za­czę­ła mi dzia­łać na nerwy, szcze­gól­nie, że Agniesz­ka cze­ka­ła już na mnie w sa­mo­cho­dzie, a ser­wis cią­gle nie przy­jeż­dżał. Dla świę­te­go spo­ko­ju od­par­łem:

– Tro­chę to śmiesz­nie, ale masz rację.

– Śmiesz­ne? Nie ro­zu­miem.

Co mu przy­szło do tego elek­tro­nicz­ne­go łba? Zwoje mu­sia­ły się mocno za­pę­tlić. Pod­sze­dłem bli­żej, żeby przez dzie­sięć se­kund przy­trzy­mać przy­cisk wy­łą­cza­ją­cy. W tym cza­sie zdą­żył jesz­cze za­py­tać: – Co to za część mowy “he-­te­-ro­-se­-man-­ty-cz­ny”? – Po czym osta­tecz­nie zgasł.

 

***

 

– In­for­mu­ję, że mi­nę­ło do­kład­nie osiem­set, dwu­kro­pek, pięć­dzie­siąt osiem lat od czasu, kiedy cię za­hi­ber­no­wa­no i naj­wyż­szy czas wsta­wać.

Na­chy­lam się nad le­żą­cą na boku Agniesz­ką i zsu­wam koł­drę z jej twa­rzy, od­kry­wam ra­mio­na. Kubek z kawą stoi na sto­li­ku przy łóżku, aromat wy­peł­nia­ sy­pial­nię. Od­krę­cam ża­lu­zje, czą­stecz­ki kurzu tań­czą w sno­pie świa­tła jak chma­ra mi­kro­sko­pij­nych owa­dów.

– Śpisz już pra­wie dzie­więć go­dzin.

Agniesz­ka ob­ra­ca się na plecy, za­cią­ga koł­drę pod sam czu­bek nosa i pod­no­si po­wie­ki, uka­zu­jąc lśnią­ce biał­ka oczu.

– Daj mi jesz­cze po­spać. A kiedy na­pra­wią Grel­l­so­na? – prze­cią­ga słowa zie­wa­jąc.

Kiedy się­gam po kubek z kawą, ścia­na po prze­ciw­nej stro­nie okna roz­świe­tla się zło­wro­go po­ma­rań­czo­wym ko­lo­rem. Spo­glą­dam przez pasy ża­lu­zji na ze­wnątrz. Na ho­ry­zon­cie ma­ja­czy grzyb ato­mo­wy.

– Czemu zro­bi­ło się tak jasno? – pyta Agniesz­ka.

Kiedy mi się ta scena śniła, byłem pe­wien, że to dzie­je się na­praw­dę, tym razem jest od­wrot­nie.

 

***

 

Robot bo­jo­wy ści­gał nas już od dwóch go­dzin. Prze­mie­rza­li­śmy ruiny mia­sta w po­śpie­chu, sta­ra­jąc się klu­czyć i go zgu­bić. Mo­gli­śmy być ostat­ni­mi ludź­mi na Ziemi, a on, je­dy­nym ak­tyw­nym ro­bo­tem. Resz­ta, po speł­nie­niu swej misji eks­ter­mi­na­cji ludz­ko­ści, po pro­stu sama się wy­łą­czy­ła. Kiedy nas za­bi­je i on się wy­łą­czy.

Sy­tu­acja była ab­sur­dal­na. Jakiś wy­wro­to­wiec-wa­riat zha­ko­wał sieć wi­ru­sem “Sid­dhar­tha” i na­mie­szał sys­te­mom bo­jo­wym w elek­tro­nicz­nych mó­zgach. Pierw­sza za­sa­da ro­bo­ty­ki, mó­wią­ca, że ma­szy­na nie może skrzyw­dzić czło­wie­ka, ani przez za­nie­cha­nie dzia­ła­nia do­pu­ścić, aby czło­wiek do­znał krzyw­dy, zo­sta­ła zre­in­ter­pre­to­wa­na. Prio­ry­te­tem stała się bud­dyj­ska mak­sy­ma “szczę­ście, jako brak cier­pie­nia”, od­czy­ta­na przez ro­bo­ty do­słow­nie, przez co stry­wia­li­zo­wa­na, a potem do­pro­wa­dzo­na do osta­tecz­nych kon­se­kwen­cji. To zna­czy, do idei znisz­cze­nia ludz­ko­ści. Po wy­ko­na­niu za­da­nia ro­bo­ty roz­łą­cza­ły się na za­wsze, stwier­dza­jąc, że już nigdy nie będą po­trzeb­ne.

Do­padł nas na dachu wie­żow­ca. Sta­li­śmy przy­par­ci do ścia­ny bu­dyn­ku agre­ga­tu wen­ty­la­cyj­ne­go. Agniesz­ka sła­nia­ła się na no­gach już od dawna, a teraz była bli­ska omdle­nia. Ja byłem w nie­wie­le lep­szym sta­nie.

Robot zbli­żył się do nas, wy­ce­lo­wał dzia­ło i wy­du­kał:

– Pro­ce­du­ra zero: ostat­nie ży­cze­nie, pięt­na­ście se­kund.

Wie­dząc, że od śmie­ci dzie­lą mnie se­kun­dy, za­po­mnia­łem o zmę­cze­niu, a mózg, po­bu­dzo­ny im­pul­sem ad­re­na­li­ny, wpadł w stan ma­ni­kal­nej pracy. Przy­po­mniał mi się Grel­l­son i wpa­dłem na pe­wien po­mysł.

– Moje ostat­nie ży­cze­nie to roz­mo­wa.

– Za­akceptowane. Po­zo­sta­ło dwa­na­ście se­kund.

– Podaj de­fi­ni­cję przy­miot­ni­ka “he­te­ro­se­man­tycz­ny”.

– He­te­ro­se­man­tycz­ny to taki, który nie orze­ka praw­dzi­wie o sobie samym – wy­du­kał de­fi­ni­cję robot i dodał: – osiem se­kund.

– Czy przy­miot­nik “he­te­ro­se­man­tycz­ny” okre­śla sam sie­bie? – za­py­ta­łem, ści­ska­jąc kciu­ki w na­dziei na suk­ces.

– Nie. – Od­po­wie­dział robot bez wa­ha­nia i od­bez­pie­czył dzia­ło. Ale za­miast wy­strze­lić za­wa­hał się, za­drżał i po­wie­dział: – Tak.

Opu­ścił lufę i rzekł:

– Nie.

Ob­ró­cił się wokół wła­snej osi, pod­niósł lufę, żeby za chwi­lę ją opu­ścić. Zro­bił kilka kro­ków do przo­du, po­now­nie się ob­ró­cił, wy­strze­lił w po­wie­trze.

– Tak, nie, tak, nie, tak…

Po­wta­rzał coraz szyb­ciej, aż słowa za­mie­ni­ły się w beł­kot, a potem w jed­no­staj­ny sy­gnał przy­po­mi­na­ją­cy wycie. Osta­tecz­nie jego ge­ne­ra­tor dźwię­ku za­wie­sił się, diody zga­sły, cały znie­ru­cho­miał i upadł na zie­mię.

Usie­dli­śmy sko­na­ni, o­pie­ra­jąc się o ścia­nę i z ulgą przy­mknę­li­śmy oczy.

 

 

Koniec

Komentarze

Zabawne, zgrabnie napisane, żeby to lepiej określić, trzeba by nazywać się Anet.

Dość ciekawe zmiany klimatu na przestrzeni scen.

Mamy neutralnie-humorystyczną scenę z robotem.

Potem dość intymną i sympatyczną scenę z sypialni. 

A potem atomówka…

 

Właśnie, tu jest pewna niekonsekwencja… bohater widzi grzyb atomowy, ale fali uderzeniowej brak. Mało realne. Skoro był na tyle blisko eksplozji, by dostrzec grzyb, to szyby w sypialni powinny już dawno wylecieć z hukiem, a fragmenty szkła tkwić w jego tchawicy.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Miś lubi zabawy słowami i ich znaczeniami. Konsekwencje niekonsekwencji i niekonsekwencje konsekwencji, Świetne (na własnej licencji). Kon i niekon sekwentnie gwiazdki się należą.

Ciekawy szort. Historia może i nieszczególnie porywająca, ale zaserwowana w zdecydowanie przyjemny sposób. Podobało mi się. :)

Pozdrawiam, b.

Ciekawy szort, dobrze napisany, ze strzelbą, która wypala :) Podobało mi się, aczkolwiek mam jedną wątpliwość – skoro intencją robotów była eksterminacja ludzkości, to dopóki żyje choć jeden człowiek, żaden z robotów nie powinien się wyłączać. Co więcej, skoro ten jeden wytropił ludzi, powinien wysłać sygnał do innych. No, ale to tylko takie marudzenie, a szort jest dobry i zasługuje na bibliotekę.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Podobało mi się. Testowanie możliwości zapętlenia się  algorytmów zawsze mnie bawi. :-) zabawa słowami – również. Krótka, dobrze opowiedziana historia i choć motyw znany, nie dość jego przypominania. 

Skarżypytuję, znaczy klikam.

 

Odnośnie widoczności „grzyba” moim zdaniem byłoby prawdopodobne, ponieważ mamy przyszłość,  nie znamy wielkości ładunku, ukształtowania terenu i odległości. 

 

pzd

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Odnośnie widoczności „grzyba” moim zdaniem byłoby prawdopodobne, ponieważ mamy przyszłość,  nie znamy wielkości ładunku, ukształtowania terenu i odległości. 

Aż podłubałem trochę w tym temacie, i tak, masz rację, czysto teoretycznie, przy relatywnie małym ładunku jest możliwe, by dostrzec grzyb, znajdując się poza strefą “light blast damage”.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Hej!

 

Chrościsko, nie sprawdziłem, czy można zobaczyć grzyb atomowy przed falą uderzeniową. Oparłem się na założeniu, że światło dotrze do oczu potencjalnego widza przed falą. No i bohaterowie byli odpowiednio daleko, żeby nie zostać zmiecionymi, zdążyć uciec do piwnicy itp. (grzyb ukazuje się na horyzoncie, więc możliwe że jest odległy o dziesiątki kilometrów).

Teraz naprędce znalazłem coś takiego:

Jeśli zobaczyłeś chmurę grzyba, był przed nią błysk. (…) Oznacza to, że jeśli zobaczyłeś grzyba, masz szczęście, już przeżyjesz. Odwróć się do niego plecami i poszukaj miejsca, w którym fala wysokiego ciśnienia cię ominie. Najlepiej jest znaleźć jakąś dziurę. Jeśli dana osoba jest poza miastem, oczywiście niewiele może grozić, ponieważ celem jest zwykle miasto, ale zadaszona piwnica z wentylacją będzie doskonałym schronieniem ”– powiedział Komarow.

 

Outta Sewer, roboty mogły ocenić, że dwójka nieuzbrojonych ludzi nie ma szans na pokonanie robota bojowego. Na podstawie tej oceny wyłączyły się, żeby nie robić niepotrzebnych czynności, nie marnować zasobów, nie przeszkadzać sobie wzajemnie itp. W ogóle roboty mogły się stopniowo wyłączać, proporcjonalnie do ilości pozostałych przy życiu ludzi. Szczególnie, że świat był już mocno zniszczony i mogło być trudno o dostęp do energii.

Ale to tak naprędce wymyślone. Twoja uwaga jest trafna.

 

Koala, benin, Asylum – cieszę się, że szort przypadł do gustu, dzięki za odwiedziny!

Tak, Kronosie.

Ja za to na szybko znalazłem taką fajną stronę → https://nuclearsecrecy.com/nukemap/

 

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

@Chro, Asylum, Kronosie Pamietacie postać Pip Boya z Fallouta? To ten rysunkowy człowieczek będący wizytówką serii. Najczęstszy jego wizerunek jest taki, że stoi z jednym okiem przymrużonym i wyciągniętą ręka, z zaciśnięta piescia i wystawionym kciukiem. On nie wykonuje tego gestu, żeby pokazać że jest OK. Czytałem, że w taki sposób należy się zachować w przypadku zobaczenia grzyba atomowego: spojrzeć na niego, wyciągnąć rękę i wystawić kciuk w kierunku grzyba – jeśli kciuk zasłania grzyba w całości, to znaczy, że jesteś w dostatecznej odległości, żeby się nie martwić, że wybuch Cię zabije. Tak podobno uczono dzieciaki w szkołach w stanach podczas zimnej wojny.

Known some call is air am

Tak podobno uczono dzieciaki w szkołach w stanach podczas zimnej wojny.

Klasyczny Tales :)

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Chrościsko, fajna stronka! Odpaliłem 15 kiloton na Manhattanie (tyle co bomba zrzucona na Hiroshimę), kula ognia miała 3-4 km średnicy (szerokość wyspy). Po drugiej stronie rzeki Hudson niewiele by poczuli.

 

Najczęstszy jego wizerunek jest taki, że stoi z jednym okiem przymrużonym i wyciągniętą ręka, z zaciśnięta piescia i wystawionym kciukiem.On nie wykonuje tego gestu, żeby pokazać że jest OK. Czytałem, że w taki sposób należy się zachować w przypadku zobaczenia grzyba atomowego

Tak, czytałem o tym, Outta. Dosłowne zastosowanie “rule of the thumb”. ;)

Tak, Chro i Kronosie, kiedyś, po jakimś tam filmie próbowaliśmy to oszacować, w sensie czy prawdopodobne? Wyszło że tak. ;-) Fajna stronka! <3

Reguła/zasada kciuka jest szersza, rodzaj heurystyki, która w większości przypadków zadziała. No, ale za wyjątkiem tej durnej, z prawa staroangielskiego o karaniu kobiety biciem za nieprawidłowe zachowania narzędziem co najwyżej średnicy kciuka. ;-) 

 

Pomyślałam prościej, Kronosie – wątpliwość Q i Twoja nań odpowiedź.

Nie mamy do czynienia z eksterminacją, ona dla ludzi taką się jawi. Dla robotów jest wypełnieniem zadania, związanego z uszczęśliwieniem człowieka, zdefiniowanego (kto wie, czy nie przez samego człowieka) jako brak cierpienia. W stanie śmierci mamy to zagwarantowane.

Z kolei „nie zawołanie” innych (pozostałych) robotów jest logiczne, z kilku powodów, więc po co? Po pierwsze jeden robot może wystarczyć, po drugie jeśli zostanie zdezaktywowany zastąpią go inne będące w pobliżu, po trzecie, roboty nie myślały w kategoriach swojego zwycięstwa i porażki ludzi (eliminacji rodzaju ludzkiego), one chciały ludzi „uszczęśliwić”, wykonując najprawdopodobniej ich instrukcję. Nasz bohater zaburzył sekwencję, a więc realizację zadania. Wezwanie innych nic nie daje, a przy domniemaniu, że działają w sieci (muszą, bo w przeciwnym razie fiasko akcji), „zapętlenie” jednego unieruchomi resztę. xd

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

z prawa staroangielskiego o karaniu kobiety biciem za nieprawidłowe zachowania narzędziem co najwyżej średnicy kciuka. ;-) 

frown

 

Nie pomyślałem o tym, że paradoks “zasiany” w mózgu jednego robota może się przenieść siecią do innych i też je unieruchomić. Piękne wyjaśnienie, Asylum! :)

– Trochę to śmiesznie, ale masz rację.

śmieszne. ;)

 

Agnieszka słaniała się na nogach już od dawna, a teraz była bliska omdlenia. Ja byłem w niewiele lepszym stanie.

Wiedząc, że od śmieci

śmierci? czy może chodziło o jakieś drugie dno? :D

 

Kojarzy mi się z Falloutem mocno. Sam klimat, jak i wszędobylskie roboty, które ostatecznie chcą mordować ludzi. No i scena w sypialni – normalnie jak prolog w Fallout 4. ;)

Fajny, krypto-humorystyczny tekst. Ukazuje pewną wyższość ludzi nad ich własnymi tworami i spryt, którego robotom brakuje.

A co tam, masz tego klika ode mnie. :3

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Witaj Barbarzyńco!

 

Miło że wpadłeś i dzięki za klika! Poprawiłem wskazaną przez Ciebie literówkę.

 

W Fallouta nie grałem, chociaż coś pamiętam z odległej przeszłości, może to był nawet Fallout jeden. Natomiast śniło mi się kiedyś, że zobaczyłem grzyb atomowy przez okno, więc ten akurat motyw wzięty jest z mojego własnego snu.

 

Ukazuje pewną wyższość ludzi nad ich własnymi tworami i spryt, którego robotom brakuje.

Tu trafiłeś w sendo mojego przekazu. :)

Przebiegle! Ucieszyłam się, że jednak jesteśmy górą.

Postapo z nutką nadziei.

Fajnie napisane i wymyślone. Oszczędzając słowa i nie budując zawiłych konstrukcji, udało Ci się pokazać tak wiele i wciągnąć czytelnika (mnie).

Dziękuję.

Lożanka bezprenumeratowa

Hej Ambush!

Cieszę się, że udało mi się przyciągnąć Twoją uwagę. Ja też lubię jak człowiek góruje nad maszyną. I tak powinno być, w końcu to my jesteśmy ich twórcami. ;) Dziękuję za odwiedziny i polecenie do biblioteki!

Trochę skrótowe, trochę gęsto od opisów, ale cała historia jest zakończona puentą, która w pełni maskuje inne niedostatki. Błyskotliwe, a o to chodzi w sztorcie. 

Cytując klasyka: fajne. :) 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Witaj Gekikara!

Trochę skrótowe, bo to szort. ;) Ale wiem co masz na myśli, tekst był pierwotnie nieco dłuższy, ale poucinałem wszystko co niepotrzebne, żeby nie męczyć czytelnika i pokazać samo sedno.

Dzięki za odwiedziny i klika, cieszę się, że się spodobało!

Podobało, podobało. Pamiętam, jak umiałem pisać szorty – bo teraz już nie umiem :( – więc i trochę zazdraszczam. :P

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Cieszę się, Kronosie, że trafiłeś na wykład, który natchnął Cię do napisania tak zacnego szorta. :)

 

Kawa leży na sto­li­ku przy łóżku, wy­peł­nia­jąc za­pa­chem sy­pial­nię. → Czy na stoliku leżały ziarna kawy? Bo jeśli był to napój, to z pewnością stał w jakimś naczyniu.

 

Spo­glą­dam przez przez pasy ża­lu­zji na ze­wnątrz. → Dwa grzybki w barszczyku.

 

Usie­dli­śmy sko­na­ni, pod­pie­ra­jąc się o ścia­nę… → Usie­dli­śmy sko­na­ni, opie­ra­jąc się o ścia­nę

Opieramy się o coś, podpieramy się czymś.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajne :) pozdrawiam:)

Regulatorzy, dziękuję za odwiedziny, miłe słowo i wskazanie błędów. Już je poprawiłem. Miłego dnia!

 

Vrchamps, cieszę się, że przypadło Ci do gustu. Również pozdrawiam!

Bardzo proszę, Kronosie. Miło mi, że mogłam się przydać. :)

Miałbyś mój klik, gdyby opowiadanie jeszcze nie trafiło do Biblioteki. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo przyjemne i nieźle napisane. Chociaż musze przyznać, że początek był zbyt obiecujący, ponieważ zakończenie pozostawiło mnie z poczuciem niedosytu – mam wrażenie, że jest urwane, brakuje mi w tym jeszcze akapitu lub dwóch na pointę. 

Tekst napisany jest ok, ale mam wrażenie, że początek obiecuje trochę więcej niż ostatecznie dostałem. Jakby na to nie spojrzeć, to jest po prostu pokonanie maszyny logicznej, przy pomocy paradoksu logicznego, które jest bardzo oklepane w sztuce. Żeby nie być gołosłownym, to ten trop jest tak powszechny, że ma nawet swoją podstronę na TVTropes, a jest on właściwie całą treścią szorta.

Tak więc przykro mi, ale w przeciwieństwie do Gekiego, nie mogę go nazwać błyskotliwym :( .

 

Stylistyka mi się podoba, ale na przyszłość poproszę coś bardziej szalonego :) .

Łukasz

Witaj michalovic! Możliwe, że zakończenie jest urwane, ale szort miał ilustrować jedną koncepcję, i urywa się w momencie, kiedy już niewiele więcej na ten temat możnaby powiedzieć. Dzięki za odwiedziny i cieszę się, że przynajmniej przyjemnie się czytało!

 

Cześć Luken! Tak jak słusznie zauważasz, szort jest wariacją na temat znanego paradoksu kłamcy. W każdym razie, zaznaczyłem w przedmowie, że pomysł podsunął mi wykład, który w zasadzie nic nowego nie mówi. Przy czym akurat wariantu paradoksu z przymiotnikami nie znałem, wydał mi się fajnie ilustrować koncepcję i dlatego postanowiłem go wykorzystać w krótkiej scence (czy w zasadzie w trzech scenkach).

Następnym razem będzie coś bardziej szalonego. :) Pozdrawiam!

Ładna pętelka, przyjemnie się czytało.

Trochę się zawiesiłam na czasie snu. Dwukropek sugerował godzinę, ale dlaczego osiemset? Mignęło mi, że może chodzić o 8:00:58, ale to z kolei kłóci się z prawie dziewięcioma godzinami. Chyba że to zegar, a nie stoper i laska poszła spać koło 23…

Babska logika rządzi!

Hej Finklo!

W zamyśle miała to być godzina 8:58, a poszli spać około północy, stąd te “prawie dziewięć godzin”. Ale wiesz, hibernacja, która trwa 8,58 lat by była za krótka, stąd te osiemset coś tam lat. Zdawałem sobie sprawę, że to dwuznaczne, ale machnąłem ręką, bo to miał być taki spontaniczny żarcik, zaserwowany dziewczynie z samego rana, więc facet też mógł nie do końca być ścisły.

Dzięki za odwiedziny i cieszę się, że przyjemnie się czytało!

Fajne, zabawne, szybko się czytało . Tylko jedno pytanko

Po wykonaniu zadania roboty rozłączały się na zawsze, stwierdzając, że już nigdy nie będą potrzebne.

Czy to oznacza że robotów jest dokładnie tyle ilu ludzi na świecie? 

Hej Nova! Miło, że zerknęłaś na tekst. :)

 

Czy to oznacza że robotów jest dokładnie tyle ilu ludzi na świecie? 

Dobre pytanie, widać umysł ścisły. :)

Robotów nie było tyle ilu ludzi, chodziło mi raczej, że roboty wyłączały się stopniowo, mniej więcej proporocjonalnie do tego, ilu ludzi pozostało. Doprecyzowując, maszyny oceniały które z nich jeszcze są potrzebne do dokończenia zadania eliminacji ludzkości, a reszta mogła się wyłączyć. Na przykład, kiedy wybiły ludzi na jakimś obszarze, wyłaczały się tam wszystkie. Wiadomo, że nie będą podróżowały np. z Rosji do USA, itp. Spowodowane to mogło być racjonalną “alokacją zasobów energetycznych”, i ogólnie, przedsiębraniem środków adekwantych do celu. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że w świecie postapokaliptycznym energii nie było jakoś super dużo.

Oczywiście, to zakłada dosyć dużą globalizację w obszarze cyfrowym, tzn. wszystkie roboty na świecie musiały być podłączone do jednej sieci. Idąc dalej, kraje takie jak Rosja, Iran czy Chiny musiałby mieć systemy robotyki kompatybilne w jakiś sposób ze sobą (zakładając, że w opisywanej przyszłości kraje, albo jakieś inne podziały społeczne jeszcze istniały). Prawdę mówiąc, aż tak dokładnie nie konstruowałem tego świata, bo to w końcu tylko szort.

Zobacz też pytanie Outta Sewera, było trochę podobne.

Cześć,

 

przyjemne opowiadanie, nasuwało mi na myśl “Czarne Lustro” lub – w krótszej wersji – “Miłość, śmierć i roboty” (po zastanowieniu bardziej ta opcja, bo jest i miłość, i śmierć i roboty ;)).

 

Czytało się dobrze, szorciak na 4,5k zzs, a treści niczym w 2x-3x dłuższym opowiadaniu. Widzę, że już w bibliotece, więc nie polecę ;) ale mogę dać gwiazdki 

 

pozdrawiam

OG

Cześć OldGuard!

 

Wielkie dzięki za gwiazdki i przychylną opinię, cieszę się, że przyjemnie się czytało.

Zgadza się, jakoś udało mi się umieścić całkiem sporo wątków w tym szorcie. “Czarne lustro” bardzo mi się podobało, natomiast filmu “Miłośc, śmierć i roboty” nie widziałem, ale będę musiał nadrobić zaległości.

 

Również pozdrawiam!

 

natomiast filmu “Miłośc, śmierć i roboty” nie widziałem, ale będę musiał nadrobić zaległości.

Koniecznie! Spodoba Ci się. ^^

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Dobry pomysł, niezłe wykonanie, az zasługiwał by na dłuższe rozwinięcie. Popracował bym nad obrazowaniem – te “pyłki w świetle” i “białka oczu pachną” kliszą. A może się tylko czepiam…

W komentarzach robię literówki.

Hej NaN! Fajnie, że się spodobało. Myślałem nad rozwinięciem, kto wie. :) Zgoda co do obrazowania, postaram się bardziej ruszyć wyobraźnią w następnych tekstach.

 

W tym czasie zdążył jeszcze zapytać: – Co to za część mowy “he-te-ro-se-man-ty-czny”? – Po czym ostatecznie zgasł.

Trochę wybija z rytmu to dialogoniepodobne cuś. :D Chociaż o wiele zgrabniej i ciekawiej (bacząc na późniejsze wydarzenia) wyglądałoby to w samodzielnej sekwencji dialogowej.

Kiedy mi się ta scena śniła, byłem pewien, że to dzieje się naprawdę, tym razem jest odwrotnie.

Tzn. że cały ten podrozdział był snem czy jak? Trochu nie kumam.

 

Usiedliśmy skonani, opierając się o ścianę i z ulgą przymknęliśmy oczy.

 

A śmiechom nie było końca. :D

Trochę brakuje mi w tym opku emocji. Wydarzenia się dzieją, ale nie czuć je. Dodaj jakieś zmysły, wrzuć narrację zaangażowaną – pobaw się jeszcze trochę z tym opkiem. :]

 

Ogólnie rzecz biorąc, fajne zakończenie. Tylko nie za bardzo wiem, jak ma się do całości. Trzy różne wątki, niby można połączyć, ale to wygląda jak próba rozwinięcia paru wątków ze streszczenia dosyć długiej powieści.

Cześć Sutsui!

 

Tzn. że cały ten podrozdział był snem czy jak? Trochu nie kumam.

Kiedyś śniło mu się, że widzi za oknem grzyb atomowy i w tym śnie myślał, że to dzieje się naprawdę. A teraz działo się naprawdę, a on myślał, że to sen.

Trochę brakuje mi w tym opku emocji. Wydarzenia się dzieją, ale nie czuć je. Dodaj jakieś zmysły, wrzuć narrację zaangażowaną – pobaw się jeszcze trochę z tym opkiem. :]

Nie czuć “ich”.

No raczej nie będę nic tu zmieniał ani się bawił. Intencją było pokazanie pewnej koncepcji, tzn. tego, że myślenie czysto logiczne ma swoje ograniczenia, i że maszyny tym ograniczeniom podlegają, co bohater wykorzystuje w momencie zagrożenia życia.

 

Tylko nie za bardzo wiem, jak ma się do całości. Trzy różne wątki, niby można połączyć, ale to wygląda jak próba rozwinięcia paru wątków ze streszczenia dosyć długiej powieści.

Pytasz, czy wątki w opowiadaniu to próba rozwinięcia motywów ze streszczenia powieści? Przyznam, że nie do końca rozumiem to pytanie.

Nie pisałem żadnej powieści, nie ma streszczenia i dlatego też nie ma rozwinięcia streszczenia. Te trzy epizody to migawki, za pomocą których pokazuję paradoks logiczny (zresztą, dosyć znany) i możliwość jego wykorzystania przez człowieka. Ogólnie, traktuj to opko trochę z przymrużeniem oka. ;)

 

Ogólnie rzecz biorąc, fajne zakończenie.

Fajnie, że zakończenie się spodobało. :)

Podobało się: Zamysł do spółki z wykonaniem. Wyszło naprawdę fajnie.

Nie podobało się: (mam w sobie dwa wilki) Czarny owczarek kaukaski mego pesymizmu przegnał optymistycznego białego pinczerka. W związku z tym nie do końca wierzę, że udałoby się w podany sposób wpłynąć na zaprogramowane działanie. 

 

Gratuluję i pozdrawiam!

Witaj Olgierdzie!

 

Miło, że rzuciłeś okiem na tekst! :) Rzeczywiście, może by nie udało się tak łatwo przechytrzyć robota. Zapewne dużo zależy od tego na jakiej zasadzie skonstruowany byłby jego system sztucznej inteligencji. Ale to temat rzeka.

 

Pozdrawiam!

Hej, ho. :) Moim zdaniem trochę zbyt “nagłe” te przejścia. Wiem, że o to częściowo chodziło, pomimo tego – podtrzymuję. Zgadzam się z kimś z góry, że nie końca jest to prawdopodobne, żeby na tym etapie został tylko jeden robot. Poza tym – nawet jeśli sam wybuch ich nie dosięgnął, to pewnie cierpieliby na jakieś poważne choroby popromienne itp.? Mimo wszystko efekt – fajny. Co jak co, ale grzyba atomowego się w tej scenie absolutnie nie spodziewałam. laugh

 

Czytałem, że w taki sposób należy się zachować w przypadku zobaczenia grzyba atomowego: spojrzeć na niego, wyciągnąć rękę i wystawić kciuk w kierunku grzyba – jeśli kciuk zasłania grzyba w całości, to znaczy, że jesteś w dostatecznej odległości, żeby się nie martwić, że wybuch Cię zabije.

Chyba średnio przydatna ta rada. ^^’ Promieniowanie i tak cię pewnie popieści. Nie mówiąc już o tym, że chyba niewielu ludzi na świecie ma takie stalowe nerwy. Natomiast jeśli kciuk nie zasłania grzyba w całości – to chyba nie zdążysz nawet tego stwierdzić? xD (Pewnie dlatego nikt nie narzeka, że to bezsensowna rada. ;))

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Witaj DHBW,

 

Miło, że zerknęłaś! Możliwe, że przejścia nagłe, ale to był świadomy zabieg. Lubię taką migawkową narrację. Być może to nieprawdopodobne, że został jeden robot, choć wydaje mi się, że próbowałem coś tam wyżej tłumaczyć. Co do cierpienia na choroby popromienne, dlaczego tak sądzisz?

 

Milego wieczoru!

https://www.youtube.com/watch?v=al0CVsiffu8

Polecam zwłaszcza od 7:40, właściwie do końca. Myślę, że jeżeli widział grzyba przez okno, to jedna z tych rzeczy musiała ich “dopaść”.

Tutaj jest o chorobie popromiennej:

https://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dla-kazdego,czarnobyl-jak-bomba-atomowa-,artykul,1641716.html

Piszą, że Czarnobyl nie miał wpływu na zdrowie Polaków, no, ale, to była o wiele, wiele większa odległość… Natomiast moja bratowa ze wschodu Polski leczy się na tarczycę i twierdzi, że ma te problemy przez Czarnobyl właśnie. (Nie mówię, że tak jest, ale słyszałam takie głosy.)

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Całkiem przyjemny szorcik, żałuję jedynie, że tak krótki. Trochę brakowało mi płynniejszych przejść, zwłaszcza po widoku grzyba atomowego. Fajnie, gdybyś zarysował też, dlaczego właśnie ta parka okazała się ostatnią parką na świecie. Jedyne, co przychodzi mi do głowy to fakt, że ich robót sprzątający się zepsuł i ich nie sprzątnął, ale nawet jak na mnie ta teoria ma dużo luk. ;)

Hej DHBW!

 

Dzięki za filmik, ale w sumie nic nowego do mojej wiedzy nie wniósł.

Dlaczego myślisz, że jedna z tych rzeczy mogła ich dopaść? Filmk zaczyna się od pokazania kolesia, który przeżył dwa ataki nuklearne, na Hiroshimę i Nagasaki i żył bardzo długo.

Natomiast w opku nie określam jak daleko od wybuchu była dwójka bohaterów. Bohater zauważa grzyb atomowy “na horyzoncie”, a zatem daleko: 10km, 20km, może 50km? Zależy też jakiej mocy była bomba, może 10 kiloton? Eksplozję w otwartym terenie widać z dużej odleglości. Mogli mieszkać na setnym piętrze w drapaczu chmur, albo byli w chatce w górach, nieopodal miasta? Itd.

Nie określam, czy byli czy nie napromieniowani. W każdym razie nie na tyle, żeby nie móc jeszcze jakiś czas żyć w zdrowiu. wink

 

Witaj ośmiornico!

 

No niestety, wiele osób mówiło, że tekst jest za krótki. Może go nieco rozwinę w wolnej chwili. Wiem, że brakuje płynniejszych przejść i zgadzam się, że po samym wybuchu mogłoby się coś zadziać. Pisząc go nastawiony byłem bardziej na pokazanie pomysłu, niż na opowieść z fabułą i akcją.

Jedna uwaga – zauważ, że on mówi, czy myśli “mogliśmy być ostatnimi ludźmi na świecie”, on tego nie wie. Może akurat są w całkiem zniszczonym mieście, nie mają z nikim kontaktu, nie widzieli nikogo od miesiąca i jemu się wydaje, że cały świat uległ zagładzie?

Wielkie dzięki za odwiedziny i pozdrawiam! laugh

No być może, nie znam się, po prostu widziałam wcześniej ten filmik i wydało mi się to dość nieprawdopodobne. Wydaje mi się, że takie promieniowanie może dotrzeć dość daleko – ale przyznaję bez bicia, że nie wgłębiałam się.

Tak, opowiadanie zdecydowanie zyskałoby na wydłużeniu i “dopieszczeniu”. ^^

Pozdrawiam ^^

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

"moglibyśmy być" wybacz, przegapiłam xD

Hej DHBW!

 

Tak, opowiadanie zdecydowanie zyskałoby na wydłużeniu i “dopieszczeniu”. ^^

Wiele osób o tym mówiło. Chyba będę musiał ruszyć głową i postukać w keyboard. wink

 

Pozdrawiam!

Przejrzałem komentarze i wydaje mi się, że nie wymyślę nic oryginalnego.

Dołączam do grona zadowolonych z lektury. Treściwy, oparty na ciekawym pomyśle tekst. Zgrabna klamra.

Pozdrawiam!

 

Witaj Adam_c4!

 

Dzięki za wizytę i cieszy mnie, że jesteś zadowolony z lektury! Pomysł wpadł mi do głowy nagle i został szybko przelany na “cyforwy papier”. ;) Może po jednej korekcie puszczony w eter. I się spodobał. Czasem takie spontanicznie napisane teksty, podporządkowane jednemu, klarownemu pomysłowi wychodzą zdumiewająco dobrze.

 

Miłego dnia!

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Kronosie.maximusie, z przyjemnością powiadamiam Ciebie, że czytanie przebiegło bezproblemowo, interpretacja wskazań zegara cyfrowego z sekundnikiem rozbawiła, i tylko lekko nie zagrała koncepcja “obezwładnienia” automatu bojowego. Nie sadzę, aby wąsko specjalizowana SI dała się wciągać w dialog, i to o czym. Ale rozumiem, twiścik był potrzebny, ocalenie parki bohaterów też.

Hej Anet!

 

Miło, że wpadłaś i opko się spodobało! laugh

 

Witaj AdamieKB!

 

Cieszę się, że dobrze Ci się czytało, a nawet tekst w pewnym momencie rozbawił. W zamierzeniu miał być kontrast między beztroską atmosferą poranka, a tym co nastąpiło później – “nuklearnym holokaustem”. A z tą wyspecjalizowaną SI to chyba racja, zwracał na to uwagę Luken we wcześniejszym komentarzu. Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka