- Opowiadanie: Nayane - Najlepsze, co możesz zrobić

Najlepsze, co możesz zrobić

Skuszona konkursem postanowiłam wziąć udział i z marszu napisałam tego oto szorta. 

 

Wykorzystałam wersy z piosenki Grzegorza Markowskiego “Zło”.

Nigdy nie słyszałam tego utworu, ale muszę przyznać, że słowa są całkiem inspirujące.

 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Najlepsze, co możesz zrobić

Szło zło przez świat.

Wiktoria dokładnie pamiętała dzień, w którym pierwszy raz zobaczyła demona. Była późna jesień, ten specyficzny czas, kiedy świat staje się mokrym, niezwykle ponurym miejscem, a chłodny wiatr przenika nawet najcieplejsze ubrania i niecierpliwie gdzieś gna.

Dziewczyna, przechodząc obok witryny sklepowej, kątem oka dostrzegła w niej osobliwy błysk. Nie umiała określić, co dokładnie w całej tej sytuacji ją zaniepokoiło, ale wiedziała, że coś jest nie tak. Zatrzymała się i przyjrzała uważniej odbiciu. Należało do niej, a jednocześnie sprawiało wrażenie obcego. Miało zwykłą twarz, ale ciało jakieś inne, cudze. Zupełnie jakby ktoś nałożył na siebie zdjęcia dwóch osób. Wyglądało to niezwykle dziwnie. Wiktoria odwróciła się i odeszła szybkim krokiem, obawiając się spojrzeć za siebie. Miała nadzieję, że to przywidzenie, coś z czego będzie się śmiała, kiedy już przestanie się bać.

A zło jak zło – podążało za nią, przez nikogo niezauważone, pojawiając się tylko przelotnie we wszystkich szybach i kałużach, które dziewczyna mijała po drodze.

Wieczorem, przed kąpielą, Wiktoria zdjęła ubrania i długo stała przed lustrem, oglądając swoje ciało. Nigdy wcześniej nie przyglądała się sobie tak dokładnie. Nie była zadowolona z tego, co widzi. Fałdki tłuszczu tu i tam, niesymetryczne piersi w kształcie gruszek, skóra pokryta cellulitem i różnymi znamionami. Po raz pierwszy zdała sobie sprawę z tego, jaka jest nieidealna, jaka brzydka i gruba. Miała wrażenie, że jej własne odbicie się z niej śmieje. Najgorsze było to, że nie czuła się w pełni sobą, jakby jej myślami zawładnęła jakaś niszcząca siła, która niczym gęsta mgła odcięła ją od wszystkiego, co pozytywne. Usilnie próbowała odzyskać kontrolę, jednak poczucie beznadziejności, jakiego doświadczała sprawiało, że traciła siły i pogrążała się w marazmie.

Od tego czasu już nigdy nie patrzyła na siebie tak jak dawniej. Z uśmiechniętej, pełnej życia nastolatki, w ciągu kilku zaledwie dni przeistoczyła się w nieufne, zlęknione stworzenie.

Zaczęła unikać spotkań ze znajomymi, a nawet szkoły. Straciła zainteresowanie muzyką, którą tak kochała, przestała śpiewać i pisać teksty piosenek. Z czasem zło zupełnie przestało się kryć, posyłało do niej szydercze uśmiechy za każdym razem, kiedy patrzyła w lustro. Bardzo dbało o to, by Wiktorii nie opuszczało poczucie beznadziei. Dziewczyna nie miała też wpływu na to, że jej gardło zaciskało się przy każdym posiłku, nie pozwalając niczego przełknąć.

Po niedługim czasie jej przemiana zaczęła być zauważalna na zewnątrz. Najpierw wszyscy mówili, że schudła, że pięknie wygląda. Ale ludzie się mylili, przypominała sobie o tym za każdym razem, gdy na siebie patrzyła. Demon zaczął się pojawiać wszędzie. Nawet na zdjęciach nie widziała już siebie, tylko ohydną postać. Stała się nim, a może to on stał się nią? Nie rozpoznawała już kolorów, nawet takich jak czerń i biel – wszystko zlewało się w szarość, a każdy dzień był przepełniony rozpaczą i nienawiścią zarówno do siebie, jak i do demona.

Dziewczyna wychudła tak, że rodzice zabrali ją do lekarza. Diagnoza brzmiała: anoreksja, mimo że Wiktoria usilnie próbowała wytłumaczyć, że to jej odbicie, a właściwie jakaś istota, która się w nim kryje, pozbawia ją sił i nie pozwala jeść. Leki i terapia nie działały, chociaż psychiatra uparcie powtarzał, że najważniejsze jest przyznać się przed sobą do choroby i przyjąć pomoc. Zażartował, że niektórzy pacjenci uświadamiali sobie, jak poważny jest ich stan dopiero w chwili, gdy nie żyli.

Nadszedł ranek, w którym Wiktoria była tak słaba, że ledwie mogła wstać z łóżka. Powoli, stawiając małe kroki, z których każdy wymagał iście heroicznego wysiłku, dotarła do łazienki. Umyła twarz zimną wodą, a następnie zerknęła w lustro. Demon z upływem czasu stał się bardziej zuchwały. Im dziewczyna była słabsza, tym paskudniej wyglądało odbicie. Szczególnie uwydatniały się cechy, których najbardziej w sobie nie lubiła. W niesymetrycznej, nakrapianej bliznami potrądzikowymi twarzy wyróżniały się zapadnięte oczy o czerwonych tęczówkach i spiczasty nos przywodzący na myśl orli dziób. Powykrzywiana sylwetka wyglądała jeszcze gorzej, a mocno owłosione, przerażająco chude nogi, poniżej kolan przechodziły w kopyta.

Bies bezbłędnie naśladował każdy jej ruch, a w pewnym momencie zupełnie niespodziewanie podniósł dłoń zakończoną długimi pazurami, zacisnął ją w pięść i z impetem uderzył w szybę. Wiktoria zauważyła niewielką rysę. Dotknęła jej opuszką palca, ale nie wyczuła żadnej nierówności, uszkodzenie musiało powstać po wewnętrznej stronie lustra. 

Istota wyszczerzyła kły i uderzyła ponownie. Pęknięcie rozeszło się w kilku kierunkach, tworząc kształt przypominający niedokończoną pajęczynę.

Wiktoria zdała sobie sprawę, że lustro jest jedyną fizyczną barierą oddzielającą ją od demona. Owszem, przez cały czas miał na nią ogromny wpływ, niszczył jej życie, ale, założyła, że jeśli uda mu się zbić szybę i przejść do tego świata, stanie się pewnie coś o wiele gorszego. Przypuszczała, że wtedy umrze, bo ta pełna nienawiści istota nie pozwoli jej żyć. Przez moment śmierć wydała się nawet czymś kuszącym, co na zawsze mogło uwolnić ją od tego koszmaru, bólu i nienawiści do samej siebie.

Wiktoria stała jak sparaliżowana, przyglądając się, jak poczwara z całych sił próbuje przebić się przez szklaną taflę, którą pokrywała już siatka pęknięć. Wiedziała, że lustro nie wytrzyma długo.

Nagle usłyszała głos, którego źródła nie była w stanie zlokalizować.

– Walcz! To najlepsze, co możesz zrobić.

 Możliwe, że słyszała to wszystko tylko w głowie. Było to jak nagłe przebudzenie samoświadomości, która wzniosła się ponad zatrute myśli. Poczuła, że częściowo odzyskuje kontrolę. Musiała działać szybko.

Najpierw poszła po koc i okryła nim największe lustro w łazience, potem to samo zrobiła z innymi zwierciadłami w domu. Zauważyła, że wszystkie były tak samo popękane od wewnątrz. Szyby w pokoju zasłoniła roletami, pozbyła się też wszelkich przedmiotów z powierzchnią, która tworzyła odbicia. Dla bezpieczeństwa schowała nawet metalowe sztućce.

Rodzice byli pewni, że córka ma urojenia, ale pozwolili jej na te dziwactwa, szczęśliwi, że po kilku dniach dziewczyna zaczęła jeść.

Na początku były to niewielkie ilości, jej żołądek nie był w stanie przyjąć więcej. Poza tym demon wciąż miał na nią wpływ, teraz jednak, kiedy odzyskała wolę walki, potrafiła stawiać mu opór. Im więcej miała sił, tym mniejszy był wpływ istoty.

Po kilku miesiącach, kiedy zupełnie przestała wyczuwać obcą obecność, nabrała śmiałości, by wziąć do ręki małe lusterko. Uważnie przyglądała się swojemu odbiciu, by być pewną, że nic nie kryje się za szklaną taflą. Widziała wyłącznie swoją twarz. Szarą, wynędzniałą, ale własną. Nie był to może najpiękniejszy widok na świecie, ale sprawił jej ogromną przyjemność.

Nie mogła mieć pewności, że istota nie powróci, ale tym razem już się nie bała. Wiedziała, że ma siłę, by walczyć i ponownie wygrać.

Szło zło przez świat. Odbijało się w lustrach, szybach, a nawet okularach przypadkowych przechodniów. Czekało, aż w końcu ktoś je dostrzeże.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Bardzo spodobał mi się Twój tekst. Jak zawsze, wyobraziłam sobie z miejsca jego filmową adaptację i rzeczywiście ogromnie się bałam – to był przerażający horror! :)

 

Z technicznych, odnoszę wrażenie, że w kilku zdaniach występuje nadmierna ilość wyrazu “się”. 

 

Pozdrawiam i gratuluję Ci pomysłu na arcyciekawe podejście do tematu konkursowego. :)

Pecunia non olet

Witaj bruce – bardzo dziękuję za odwiedziny i miły komentarz :)

 

Po Twojej sugestii przejrzę tekst i spróbuję usunąć nadprogramowe “się”. Tekst powstał spontanicznie, może powinnam była go potrzymać jakiś czas w szufladzie, by dojrzał. Ale wtedy najpewniej bym o nim zapomniała :)

 

Pozdrawiam serdecznie!

Inspirujące. Zaciekawiające

Podobało się.

 

 

Bardzo dobrze zrobiłaś, że napisałaś pod wpływem chwili. Uważam Twój tekst za doskonały pomysł na świetny film grozy/horror. 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Szewc zabija szewca, bumtarara bumtarara!

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Fajne. Skojarzyło mi się z filmem “Lustra” z Kieferem Sutherlandem. Ale ogólnie to w sumie nie fantastyka, tylko pewnego rodzaju wizja postrzegania samego siebie przez pryzmat zaburzenia psychicznego, jakim jest anoreksja. Niemniej jednak, podobało mi się, jest dobrze napisane i czytałem z przyjemnością.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Nayane krótkie opowiadanie a ja bym chętnie jeszcze czytał dalej. Bardzo przyjemnie w odbiorze. Świetny debiut. Pisz dalej chętnie przeczytam następne twoje opko.

Jestem niepełnosprawny...

Ile miłych komentarzy :)

 

Koala75 – dziękuję za odwiedziny, cieszy mnie, że szort się spodobał :)

 

bruce – filmu o takiej tematyce jeszcze nie widziałam, chociaż przypuszczalnie coś podobnego gdzieś już powstało. Mógłby być ciekawy :) 

 

Staruch – miło, że zajrzałeś :)

 

Outta Sewer – dziękuję za miłe słowa :) Filmu nie widziałam, ale może nadarzy się jeszcze okazja. Chciałam w tekście zahaczyć o fantastykę, a przynajmniej wzbudzić wątpliwość czy to rzeczywiście choroba, czy może jednak inna siła. Nie upieram się, że mi się to udało.

 

dawidiq150 – cieszę się, że zajrzałeś i się spodobało :)

 

Pozdrawiam!

 

Dobrze napisany szorciak.

Umiejętnie zadajesz pytanie czy demony / zło są prawdziwe, czy raczej mieszkają w naszej głowie. Powolna, spokojna narracja bez fajerwerków moim zdaniem dobrze pasuje do tekstu. Końcówka jednocześnie daje nadzieję (na poprawę) ale przestrzega też przed tym, że zło tylko czeka na złą myśl, jedną złą chwilę, która pociągnie nas na dno.

Klikam. 

Cześć!

 

Ech, zawsze mam problem z komentowaniem takich tekstów. Z jednej strony poruszasz trudny temat, ale z drugiej brak tu emocji i głębszej treść. Ot przegadana historyjka z oczywistym morałem, który na dodatek ukazuje wyjście z anoreksji jako coś prostego – wystarczyło powiedzieć sobie “walcz” i pozakrywać lustra. Moim zdanie nie udźwignęłaś tego tematu. Jeszcze daleko miałaś do limitu, więc spokojnie mogłaś dodać temu tekstowi głębi, bo w tej formie nie jest to satysfakcjonująca lektura. 

Fantastyki właściwie nie ma, bo równie dobrze można demona uznać za urojenie. Technicznie jest to dobrze napisany tekst, a styl masz lekki.

Po kilku miesiącach, kiedy zupełnie przestała odczuwać obcą obecność, odważyła się wziąć do ręki małe lusterko.

Dużo tu “o”. 

Edward Pitowski – dziękuję za miłe słowa i klik, cieszę się, że ten krótki tekst przypadł Ci do gustu.

 

Alicella – dziękuję. Tekst powstał bardzo spontanicznie, jako baza pod słowa piosenki. Taki obraz mi się nasunął i opisałam go. Widocznie nie udało się przekazać, jak miałam w zamyśle, że jedna wygrana walka z “demonem” to nie jest koniec. Mam w najbliższym otoczeniu osobę, która z zaburzeniami odżywiania zmaga się całe życie i tak naprawdę nigdy nie da się z tego wyjść – są lepsze i gorsze okresy. A właśnie ta osoba kiedyś, wmuszając w siebie posiłek, powiedziała “walczę, bo to najlepsze, co mogę zrobić”. I te słowa utrwaliły się w mojej pamięci.

Nie będę upierać się, że udało mi się tu zbudować jakąś głębię, pewnie można to opowiadanie spokojnie poszerzyć o więcej faktów, opisów i przedstawić szersze zmagania bohaterki po tym jak postanowiła walczyć.

Za dobrą monetę biorę Twoje słowa o lekkim stylu. I dziękuję za wskazanie zdania z nagromadzonym “o”, sama nie byłam w stanie tego dostrzec.

Pozdrawiam :)

A widzisz, Nayane, właśnie o to mi chodziło. Wydaje mi się, że to nie jest po prostu temat na szorta i to takiego napisanego na szybko, bo tylko się po temacie prześliznęłaś, a jak pewnie wiesz, do tego “walcz” się bardzo długo dochodzi, jeśli w ogóle.

Cześć!

 

Czytało się całkiem nieźle. Dobre wykonanie, historia ma sens. Nie ma może przesadnych fajerwerków, jeżeli chodzi o pomysł, fabułę, bohaterkę czy język, ale jest bardzo poprawnie. To zaś trudny konkurs, więc tym większe uznanie, że sobie poradziłaś. Zgłoszę zatem do zbioru B, bo napisane jest porządnie.

 

Poniżej drobne sugestie, do wykorzystania albo nie. ;-)

 

Dziewczyna(+,) przechodząc obok witryny sklepowej, kątem oka dostrzegła w niej jakiś błysk. Nie umiała określić, co dokładnie w całej tej sytuacji ją zaniepokoiło, ale wiedziała, że coś jest nie tak. Zatrzymała się i przyjrzała uważniej odbiciu. Należało do niej, a jednocześnie sprawiało wrażenie obcego. Miało zwykłą twarz, ale ciało jakieś inne, cudze.

Przynajmniej jedno z jakiś/jakieś można by spróbować zastąpić. Plus brakuje przecinka.

 

Wyglądało to niezwykle dziwnie.

Wydaje mi się, że pokazałaś to dostatecznie w zdaniach poprzedzających. ;-)

 

Nie rozpoznawała już kolorów, nawet takich odcieni jak czerń i biel – wszystko zlewało się w szarość, a każdy dzień był przepełniony rozpaczą i nienawiścią zarówno do siebie (+,) jak i do demona.

Moim zdaniem odcienie tu nie pasują. Odcień nie jest synonimem koloru, a jego odmianą. Plus brakuje przecinka.

 

Diagnoza brzmiała: anoreksja, mimo że Wiktoria usilnie próbowała wytłumaczyć, że to jej odbicie, a właściwie jakaś istota, która się w nim kryje, pozbawia ją sił i nie pozwala jej jeść.

Drugie jej można moim zdaniem usunąć i udaje się uniknąć powtórzenia.

 

Zażartował, że niektórzy pacjenci uświadamiali sobie(+,) jak poważny jest ich stan dopiero w chwili, gdy nie żyli.

Wiktoria stała jak sparaliżowana, przyglądając się(+,) jak poczwara z całych sił próbuje przebić się przez szklaną taflę, którą pokrywała już siatka pęknięć.

Pozdrawiam!

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

FilipWij – dziękuję za komentarz i zgłoszenie do B, bardzo to miłe :)

 

Sugestie zawsze przyjmuję z wdzięcznością – zaraz biorę się za edycję tekstu.

Pozdrawiam!

Poruszyłaś ważny temat, wikłając Wiktorię w relację ze złem, które ma na nią coraz większy wpływ i powoli odbiera wszystko, co zabrać można. Pocieszające jest, że dziewczyna zdążyła „ocknąć się” w odpowiedniej chwili. Czytało się dobrze, ale obawiam się, że tak krótka forma nie oddaje w pełni istoty problemu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej,

Niezłe, choć nie zachwyciło i tu zgodzę się z poprzednikami, że to trudny temat i trochę za mało go ugryzłaś. Pewne rzeczy prosiły się o opisanie dokładniej. Mimo to napisane całkiem sprawnie i czytało się bez poważniejszych zatrzymań.

Sam pomysł na wykorzystanie piosenki uważam za bardzo udany.

Pozdrawiam

regulatorzy – dziękuję za odwiedziny i komentarz. Z perspektywy czasu i po przeczytaniu komentarzy zgadzam się, że forma za krótka, a temat na tyle poważny, że należałoby go zgłębić. Może kiedyś się o to pokuszę.

 

 Zanais – dziękuję za komentarz. Gdybym jeszcze raz siadała do napisania tekstu, pewnie poświęciłabym mu więcej uwagi, bardziej rozbudowała, ale już poszło.

Sam pomysł na wykorzystanie piosenki uważam za bardzo udany.

Bardzo mnie to cieszy :)

A mnie się bardzo podobało, mało tego uważam, że w tym krótkim szorciku udało Ci się zawrzeć bardzo wiele, a przede wszystkim istotę problemu.

Bo czym jest to zło? Wiktoria pierwszy raz dostrzegła je w witrynie sklepowej, może obok sukienki w rozmiarze xs, w którą nigdy by nie weszła, albo obok zdjęcia modelki, podretuszowanego jeszcze w fotoshopie. Interpretuję Twoje zło jako presje na kobiety i dziewczyny, aby cudnie wyglądać, nacisk właśnie poprzez wzorce, których nie da się osiągnąć. To takie nasze współczesne demony.

Psychiatra powiedział jej, że najważniejsze to przyznać się do choroby i przyjąć pomoc i m rację, ale z punktu widzenia Wiktorii jak to może być choroba, skoro każde babskie pisemko prezentuje szczupłe kobiety o nieskazitelnej cerze. Patrząc na te piękności jeszcze bardziej dostrzega się własne niedoskonałości i w pewnym momencie nawet nieco tęższa koleżanka wydaje się szczuplejsza. A zło się cieszy.

Podoba mi się też zakończenie. Anoreksja to choroba, i jak każda choroba wymaga leczenia i wizyty u profesjonalisty. Ale jak wszystkie zaburzenia psychiczne wymaga też walki, a to nie łatwe, bo nikt za nią nie zje kolejnej łyżki zupy, czy kolejnego kęsa chleba.

Reasumując: uważam, że poradziłaś sobie z tematem, tekst jest ładnie napisany, demon metaforyczny, ale IMO mieści się w definicji fantastyki.

Klik :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Z tego typu tekstami zawsze mam problem. Z jednej strony napisany jest ładnie, dobrze warsztatowo. Porusza ważny temat. Ale z drugiej nie jest dla mnie taką autentyczną historią, brakuje mi tu fabuły, że nie wspomnę o akcji. Jest pokazanie, opowiedzenie fabuły. Przez to w moim odczuciu nie ma właściwego impaktu. 

Ale to tylko moje wrażenie. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Zaliczone wersy: 7

[1] Szło zło przez świat

[2] Miało zwykłą twarz

[3] Ludzie się mylili

[4] A zło jak zło

[5] Wybaczało błąd

[6] W chwili, gdy nie żyli

[7] Taki los bracie

[7] Niecierpliwy gdzieś gna

[9] I każe grać o śmierć

[10] Ale tak jak po nocy dzień

[11] Tak za złem idzie dobra cień

[12] Jak czerń i biel

[13] Jak tyran i błazen

[14] Razem na śmierć

Szło zło przez świat

Miało zwykłą twarz

[15] Bardzo dbało o to

[16] Kto fałsz ten znał

[17] Ale kryć go chciał

[18] Zło zamieniał w złoto

Taki los bracie

[19] Niecierpliwy sam gra

[20] I każe bić za śmierć

Irka_Luz – dziękuję za miły komentarz i klik :) Niezmiernie się cieszę, że szort Ci się spodobał. Tekst powstał spontanicznie, z założenia nie miał być długi. Może faktycznie mogłam go bardziej rozbudować, szerzej pokazać samą walkę, wszystkie wzloty i upadki. Natomiast odczytałaś z tekstu wszystko, co chciałam w nim zawrzeć, więc może taka forma jednak jest wystarczająca :)

 

Pozdrawiam!

 

śniąca – dziękuję za odwiedziny i komentarz :) Tekst z założenia miał być krótki, dlatego jak słusznie zauważyłaś, akcji nie ma wiele, tak jak i w ogóle nie ma dialogów. Nigdy nie planowałam pisać niczego o takiej tematyce, samo jakoś wyszło. Jest to baza, na której kiedyś może zbuduję dłuższe opowiadanie.

 

Pozdrawiam!

Zaczynasz opowiadanie mocnym zdaniem, po czym całkiem sprawnie budujesz postać opętanej przez demona bohaterki i doprowadzasz do kulminacyjnej sceny rozbijania luster od wewnątrz. Po czym, “pstryk”, usłyszała głos, wszystko dobrze się skończyło a zło poszło sobie precz. Trochę to za proste, za łatwe. Nie pokazujesz walki z demonem, tylko od całkowitego poddania się, przechodzisz do zwycięskiej kontrofensywy, w sumie nie bardzo wiadomo czym spowodowanej.

Dobry język, dobry temat, ale niestety, po zakończeniu lektury pozostałem z uczuciem zawodu.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

fizyk111 – dziękuję za komentarz, miło że przeczytałeś. Gdybym jeszcze raz siadła do pisania tego opowiadania, możliwe że bardziej bym je rozbudowała, przynajmniej sam motyw walki, bo jak widać za krótkie. Nie do końca chyba jeszcze potrafię pisać tak, by było dobrze, zazwyczaj czytelnicy zauważają, że albo jest czegoś za dużo, jak staram się ściąć, to znowu za mało. Będę próbować dalej. A wdzięczna jestem za każdy komentarz, który pokazuje mi, co w odczuciu czytelnika jest nie tak.

Pozdrawiam!

Cieszę się, że skusiłaś się na nasz konkurs, bo zaowocowało to bardzo sympatycznym szortem. Temat oczywiście wybrałaś daleki od sympatycznego, ale uważam, że udało Ci się go unieść. Problem zaburzeń psychicznych nie jest łatwy, bo łatwo przeszarżować, na przykład z liczbą urojeń, których nadmiar okazuje się dla czytelnika nużący lub też w ogóle ograniczając fantastykę jedynie do urojeń, co bywa rozczarowujące. Tutaj udało Ci się uniknąć obu tych pułapek. Choroba jako zło pod postacią demona sprawdziła się tutaj świetnie. Jest satysfakcjonująca fantastyka, jest dziwactwo choroby psychicznej, ale nie ma przesady.

Krótko, ale intensywnie i z fajną puentą. Podobało mi się, dzięki za udział.

Bardzo dobre, bo bardzo prawdziwe.

Być może skrótowe, być może niepogłębione, ale jednak dotyka rzeczy bardzo ważnych. Nie spłycając ich, nie banalizując. Czyta się bardzo płynnie, jednocześnie mając w oczach takie osoby (bo któż ich nie zna?).

Wersy piosenek niezauważalne, więc za taką biegłość warsztatową dodatkowy plus.

 

I obowiązkowe czepialstwo:

– „co dokładnie w całej tej sytuacji ją zaniepokoiło” – w jakiej sytuacji?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Interesujący szort. Najwięcej fantastyki chyba kryje się w tym, że walka wygląda na prostą i krótką – zakryła lustra, zaczęła jeść i już.

Taaak, pełno tego zła na świecie. Rozpanoszyło się, dziadostwo…

Babska logika rządzi!

Tak się złożyło, że dzisiaj odkryłam zakładkę “Opowiadania własne” i zauważyłam, że pojawiło się kilka nowych komentarzy, które wcześniej przegapiłam – stąd mocno spóźniona, odpowiadam.

 

MrBrightside – dziękuję, cieszę się, że szort się podobał. Konkurs był sympatyczny i dobrze się bawiłam, pisząc w tematyce, która jest dla mnie nowa. 

 

Staruch – dziękuję, bardzo się starałam wpleść te wersy tak, by tworzyły jedną całość z tekstem. 

I obowiązkowe czepialstwo:

– „co dokładnie w całej tej sytuacji ją zaniepokoiło” – w jakiej sytuacji?

Czepialstwo zawsze mile widziane.

 

Finkla – dziękuję za przeczytanie tekstu i pozostawienie śladu. Wszelkie komentarze są dla mnie cenne, jako że znajduję się gdzieś na początku przygody z pisaniem. Myślę, że mogłam to wszystko bardziej rozbudować, opisać walkę, jej poszczególne fazy, ale chyba nie do końca dobrze czuję się w takiej tematyce – może dlatego tak szybko zakończyłam.

 

Pozdrawiam!

Takie trochę za proste, ale czytało się przyjemnie :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka