- Opowiadanie: ManeTekelFares - Alchemia jest w nas (kamień filozoficzny też)
Alchemia jest w nas (kamień filozoficzny też)
Uff, pół roku i wreszcie mnie odkorkowało. :-) Udało mi się wreszcie coś sklecić. Ochy i achy wskazane, bo po takiej przerwie to się chyba liczy jako debiut? ;p
Całkiem możliwe, że moje wyobrażenie o motywie konkursowym jest odosobnione... ale nic to.
Napisanie 3k znaków zajęło mi tylko dziesięć godzin.
Myśli żądały uwolnienia. Rozpychały się w czaszce i mimo pędu, przystawały, by odcisnąć obrazy na dnie oka – tam, gdzie Markowi wydawało się, że mieszka wyobraźnia.
Upił łyk kawy i niemal zerwał się z fotela, by biec do biurka, gdzie czekał arkusz „spilśnionej włóknistej masy pochodzenia organicznego o gramaturze osiemdziesiąt na metr kwadratowy”. Już za chwilę, na znienawidzoną biel spłyną myśli, jak woda z przerwanej tamy zalewa i użyźnia pola.
Drgnął, gdy wzrok spoczął na dłoni, która wyuczonym ruchem kierowała papierosa dokładnie w środek stosu niedopałków w słoiku. Zaklął. „W ostatniej chwili”, pomyślał i rozkazał przedramieniu, by zbliżyło dymiącą tutkę do ust, „zostało jeszcze z dziesięć strzałów”.
Z jednej strony z przerażeniem odkrywał, że myśli tracą na zaangażowaniu. Z drugiej nie mógł sobie pozwolić na marnotrawstwo. Zaciągnął się kilka razy. Żar na końcu papierosa wydłużył się, a gilzę przecięły brązowe, smoliste pręgi. Odniósł wrażenie, że barierka balkonu podniosła się i opadła, jak burta łodzi na niespokojnych wodach.
Rzucił się w kierunku wejścia do mieszkania. Błędnik nie zadziałał jak trzeba i uderzył ramieniem o framugę drzwi. Stopa niespodziewanie zatrzymała się na wystającym progu i runął na podłogę. W dłoni ściskał firankę. Przekręcił się na bok i dotknął policzkiem zimnej stali karnisza.
Siedział wyprostowany i wpatrywał się w świat za oknem. Obie dłonie spoczywały nieruchomo na nieskalanej bieli spilśnionej włóknistej masy…
Zmierzchało.
Wyrwał się z odrętwienia. Odwrócił głowę w prawo i spojrzał na ścienny kalendarz. Uśmiechnął się. Czarne iksy w równych rzędach i kolumnach zbliżyły się do cyfry otoczonej równie czarną, ale zdecydowanie grubszą kreską.
Podszedł i chwycił zwisający na sznurku flamaster. Skreślił dwie przecinające się linie. Dłoń zadrżała i jedna z linii dotknęła okręgu. „To już jutro”, ucieszył się.
I nie spał całą noc.
Kiedy żyletka szarpała sześćdziesięciodwudniowy zarost, pomyślał, że chyba rozumie, co czuje owca. Spontaniczne grymasy bólu dodatkowo komplikowały sprawę – tu i ówdzie wykwitały kropelki krwi. Tuż nad splotem słonecznym czuł delikatny ucisk podniecenia, a może lęku z braku pewności, czy aby dokładnie zastosował się do receptury. Czy każdy jeden składnik znalazł się w odpowiedniej dawce i w odpowiednim czasie.
Tak długo czekał…
Otworzył drzwi i chłód przywitał go muśnięciem po twarzy. Kroki wzbijały kurz, który wirował w świetle miniaturowych piwnicznych świetlików. Odnalazł właściwy boks. Wnętrze spowijała ciemność. Wsunął się do środka i uklęknął. Namacał wciśniętą pod regał plastikową skrzynkę. Palce prześlizgiwały się po obłych kształtach. Wyciągnął wreszcie szklaną butelkę i przycisnął do policzka. Przez jedno uderzenie serca, zimny dreszcz promieniował aż do lędźwi.
Kolejny kapsel zawirował na podłodze. Jeśli wierzyć temu, co wyczytał w recepturze, teraz zrozumie, doświadczy mocy tworzenia rzeczy niezwykłych.
Spojrzał na kartonowe pudełko leżące na stoliku. Na wydrukowanej grafice spod kapelusza maga starszy pan szczerzył zęby, nieznośnie białe, jak w reklamie kleju do protez. Różdżką dotykał wypełnionego złocistym płynem kufla. Na ilustracji grafik zmieścił jeszcze napis: „Zatop się w wyobraźni”.
Zmierzchało. Ściany pulsowały, przedmioty zmieniały kształty, przenikając się wzajemnie.
Zamknął oczy. Pod powiekami obrazy poruszyły się.
Uwierzył.
Całym sobą, uwierzył.
Koniec
Komentarze
Odniósł wrażenie, że barierka balkonu podniosła się opadła – czegoś tutaj brakuje.
Hej, MTF.
Kurdę, nie lubię pisać komentarza do takich tekstów. Bo z jednej strony dobrze się czytało, niektóre zadania były miodem dla moich czytelniczych zmysłów (a rzadko się to zdarza), a z drugiej zaś mam wrażenie, że mój prosty umysł czegoś nie wyłapał. Rozumiem ogólną myśl, którą chciałeś przekazać, ale przy końcówce się zagubiłem. Czy bohater czekał tak długo, aż uwarzy idealne piwo, i to ono było dla niego metaforycznym kamieniem filozoficznym? Bo taką miałem pierwszą myśl po przeczytaniu :P
Gratulacje za powtórny debiut. Powroty bywają trudne, ale teraz już tylko z górki.
Tekst zaintrygował mnie na tyle, że myślę, iż biblioteki jest wart, wiec zgłaszam. Ale śledził będę, aby poznać Twoje ewentualne wyjaśnienia. Jak to nie o piwo się rozchodzi, to najwyżej wycofam :D
Przy okazji, jak będziesz miał wolną chwilę i ochotę, zerknij na moją wizję kamienia. Ciekaw jestem Twojej opinii, gdyż zdania są dość rozstrzelone.
Pozdrawiam!
Hej ho! Cieszę się, że wróciła Ci wena.
Odniósł wrażenie, że barierka balkonu podniosła się opadła, jak burta łodzi na niespokojnych wodach.
Tutaj chyba czegoś brakło jak już zauważył Realuc.
Napisane z dużą dbałością o szczegół i nastrój i… czyżbyśmy mieli wreszcie Sędziwoja? XD To, co jest niewątpliwą zaletą tego tekstu to niesztampowe podejście do tematu i zwrócenie uwagi na drugie dno tych okołoalchemicznych legend. Czyli miłość do rzemiosła oraz jego produktu. Może to nie to samo co sztuka i natchnienie, a jednak coś jest na rzeczy.
Pozdrawiam
Czyli miłość do rzemiosła oraz jego produktu.
O, to to to! Rozjaśniłaś mi umysł, oidrin, dzięki :P Teraz całość łączy się ładnie z tytułem i jest już dla mnie klarowniejsza ;)
Witaj.
Przepięknie, malowniczo, obrazowo, romantycznie – tak opisałabym sposób, w jaki zadziałałeś szortem na moją wyobraźnię.
Masz świetny sposób zachęcania czytelnika do czytania, tworząc zdania pełne niezwykłej magii. :)
Cytat: Zatop się w wyobraźni powinien być mottem każdego opowiadania fantasy.
Pozdrawiam i gratuluję. :)
Pecunia non olet
Czyli mówisz, że debiutujesz po raz kolejny?
Ładny ten powtórny debiut zaliczasz, bo opowiadanie jest nastrojowe, oddaje tę niecierpliwość, oczekiwanie i szykowanie się na ten dzień w specjalny sposób. Masz w tekście kilka zdań, które spowolniły mnie na moment, ale nie zatrzymały, więc swobodnie płynąłem razem z historią.
I dopłynąłem do momentu, gdzie okazuje się, że cała ta nastrojowość skupia się na rzeczy tak przyziemnej, jak złocisty trunek, który bohater uwarzył. Poczułem się zaskoczony, uśmiechnięty i oczarowany. A jak jeszcze dodamy do całości podsuniętą przez oidrin myśl:
Czyli miłość do rzemiosła oraz jego produktu.
To ten debiut okazuje się być jeszcze ciekawszym :)
Polecam do biblioteki i pozdrawiam serdecznie :)
Q
Known some call is air am
Portal NF to dobre miejsce. Człowiek poprosi i zaraz przybędą dobre dusze, co przytulą i obetrą łzy. :-)
Realuc, intuicja faceta prowadza prostymi ścieżkami. Oczywiście, że chodziło o browar. Początkowo z zamyśle miała to być receptura 1410, ale że miałem mało czasu, i że bimbru nie pędziłem, a piwo z koncentratu tak, więc postawiłem na to, o czym miałem choć mgliste pojęcie.
Przy okazji, jak będziesz miał wolną chwilę i ochotę, zerknij na moją wizję kamienia. Ciekaw jestem Twojej opinii, gdyż zdania są dość rozstrzelone.
Pędzę.
oidrin i w sumie Realuc jeszcze raz.
W zasadzie powinienem się cieszyć, że tekst jest “interpretowalny”… więc się cieszę. Nie będę zwalał na wilkowy morderczy limit, bo przecież jak chce się coś przekazać, to i drabblu można.
Dla mnie ten złocisty płyn był ostatnią deską ratunku (a nie to King wymyślił), brzytwą, której chwycił się pewien prozaik. Wyjątkowo bezpłodny prozaik. Uwierzył reklamie i recepturze. Lecz to proces – faktycznie trzeba się naczekać w niepewności.
Niemniej, uważam, że każdy (jeśli coś znajdzie) niech bierze z tekstu, co zechce .
bruce,
Masz świetny sposób zachęcania czytelnika do czytania, tworząc zdania pełne niezwykłej magii. :)
No i wyrosły mi piórka i lecę ku słońcu. :-)
Outta Sewer,
I dopłynąłem do momentu, gdzie okazuje się, że cała ta nastrojowość skupia się na rzeczy tak przyziemnej, jak złocisty trunek, który bohater uwarzył.
O nie, złocisty trunek nie jest rzeczą przyziemną.
Przeproś natychmiast.
Odniósł wrażenie, że barierka balkonu podniosła się opadła – czegoś tutaj brakuje.
I… to mi popsuło zabawę. A celowałem dokładnie w limit (3407). Ale cóż, mea culpa, Sokole Oko. Trzeba poprawić.
O nie, złocisty trunek nie jest rzeczą przyziemną.
Ani myślę, bo ja nie przepadam specjalnie za piwem. Gorzkie to, powoduje wzdęcia, lać się chce potem. Wolę przesłodzoną, masakrująca moje nerki colę ;)
Known some call is air am
Wolę przesłodzoną, masakrująca moje nerki colę ;)
Fuj, ale też lubię.
Pomysł jest, ale dla mnie "przeformułowane". Za dużo ozdobników. Czytało mi się bardzo trudno.
Powodzenia w konkursie!
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Chyba mam podobnie jak Realuc. Zdania wtłaczają w jakiś świat, a jednocześnie coś ewidentnie umyka. Tyle, ze interpretację mam już inną. Bo ja mam wrażenie, ze to opowiadanie o zatapianiu się w kolejnych używkach w poszukiwaniu jakiejś nieuchwytnej nirvany, przy jednoczesnym wyłączaniu się z życia na różne sposoby – bohater nie może sobie pozwolić na marnotrawstwo, więc pewnie ekonomicznie już źle, niezbyt odnotowuje fakt bólu przy rejestracji, że jest uderzenie, więc pewnie coś już na poziomie psychicznym lub neurologicznym, wyłączony społecznie, bo i mnogość kapsli wskazywałaby na to, ze chyba już jest sam… Na nietypowy sposób smutna historia.
" Myśli żądały uwolnienia"
Nadmiarowa spacja przed akapitem i pyk, limit równy ;-)
Cześć!
Zacne, tyle powiem. Prawdziwa alchemia… Czuć “szacunek” dla trunku i atmosferę oczekiwania. Podniosłe, ale zarazem lekkie i takie z przymrużeniem oka. Opisy miejscami trochę zawiłe, ale daje to całkiem przyjemny klimat, kiedy już się zrozumie o co chodzi (imho). Niezły “powtórny” debiut.
3P dla Ciebie MTF: Pozdrawiam, Powodzenia w konkursie i Polecam do biblioteki!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Asylum, jeśli możesz uczynić mi tą uprzejmość, wskaż, proszę, owe ozdobniki, bo przysięgam, starałem się ich unikać.
wilku, Tym razem cieszę się całkiem świadomie, że czytelnik bierze co chce i widzi to, co podpowiada mu wrażliwość i doświadczenie.
krarze, uchroniłeś mnie od szukania kolejnej receptury. Aktualna ma jeszcze sens. Dzięki.
No i wyrosły mi piórka i lecę ku słońcu. :-)
Pecunia non olet
Hmmm. Nie siadło.
Mnie też się wydaje, że za dużo ozdobników (a przy tym mało treści). Papier opisujesz w sposób wyszukany, prozaiczny upadek zajmuje mnóstwo miejsca, chociaż chyba nie ma większego wpływu na fabułę…
A na końcu okazuje się, że chodzi o zwykłe piwo, co odziera tekst z fantastyki.
Babska logika rządzi!
Finklo, pozostaje mi jedynie Cię przeprosić, że nadwyrężyłem zaufania, gdy mimo wszystko brnęłaś do końca tekstu, pozostając w nadziei.
Nie mogę obiecać, że to się więcej nie powtórzy, choć zapewniam, że dołożę starań.
Nie no, nie masz za co przepraszać. Nie Twoja wina, że nie lubię piwa. Gorzkie jest.
Babska logika rządzi!
Nietypowo i nieźle potraktowałeś konkursowy kamień, skutkiem czego nawarzył się całkiem zacny szorcik. To dobrze, że kapryśna Pani Wena znów zawitała w Twoje progi. ;)
…by zbliżyło dymiącą tubkę do ust… ―> Nie nazwałabym papierosa tubką. Jeśli już, to powiedziałabym raczej: …by zbliżyło dymiącą tutkę do ust…
…lęku z braku pewności, czy na pewno dokładnie… ―> Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję: …lęku z braku pewności, czy aby dokładnie… Lub: …lęku z braku przekonania, czy na pewno dokładnie…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Odniósł wrażenie, że barierka balkonu podniosła się opadła, jak burta łodzi na niespokojnych wodach. – tu nie powinien być przecinek albo “i” pomiędzy “podniosła się” i “opadła”?
ucisk podniecenia, a może lęku z braku pewności, czy na pewno dokładnie zastosował się – rzucające się w oczy powtórzenie
Miał ochotę pisać, ale zamiast tego wolał uwierzyć w magiczną formułę i poczekać na wielkie natchnienie… Ciekawy pomysł na szort, dobrze się czytało. Choć wyjaśnienie z piwem w komentarzach (którego też można się z tekstu domyślić) trochę banalizuje całość.
It's ok not to.
Dzięki reg, poprawione wszystko.
To dobrze, że kapryśna Pani Wena znów zawitała w Twoje progi. ;)
Trochę mnie przemaglowała przez weekend… ale odpoczywa, więc mogę odpisywać.
dogsdumpling, dlaczego banalizuje? Nawet banalne rzeczy mogą mieć potężną moc… dla kogoś, kto chwyta się już absolutnie wszystkiego.
Ale ale, najważniejsze to, że zajrzałaś. I bardzo Ci dziękuję.
Cześć, MTF-ie. Fajnie, że powracasz do pisania! :)
Ładny szorciak. Naprawdę dobrze się czyta, choć podobnie jak Finkla miałam poczucie, że forma nieco przerasta treść. Dotyczy to zwłaszcza początku, bo zdania, co prawda, są ładne, ozdobne i przystępne, ale w pewnym momencie poczułam, że mało mi przekazują. Kurczę, aż trochę wstyd, ale nie załapałam tej końcówki – na szczęście komentarz Realuca objaśnił mi, o co chodziło.
Pomijając te drobne potknięcia i moją niekapowatość – to pisz i nie przestawaj, bo dobrze ci wychodzi :)
deviantart.com/sil-vah
Hej. :-)
Bardzo dziękuję za wizytę i komentarz.
I mnóstwo otuchy.
Ode mnie ostatni brakujący kliczek, bo dobrze mi się czytało, a poza tym doceniam oryginalny pomysł na konkursowy temat.
I bardzo się cieszę, że wróciłeś do pisania. Z własnego doświadczenia, wiem, że powroty nie są łatwe… Trzymam kciuki za kolejne teksty :)
Jak człowiek powoli traci nadzieję, pojawia się katia. :-)
Dziękuję.
pół roku i wreszcie mnie odkorkowało. :-)
Pożyczysz odkorkownik? XD
Człowiek poprosi i zaraz przybędą dobre dusze, co przytulą i obetrą łzy. :-)
A potem przyjdę ja. Muahahaha XD
Myśli żądały uwolnienia.
Rozpychały się w czaszce i mimo pędu, przystawały, by odcisnąć obrazy
Rozpychały się w czaszce i, mimo pędu, przystawały, by odcisnąć obrazy.
Upił łyk kawy i niemal zerwał się z fotela, by biec do biurka
Aliteracja ("biec do biurka") i dziwnie to trochę wygląda, w sensie – dziwnie się prezentuje memu wewnętrznemu oku. Znaczy, nie, żebym ja tak nie robiła… <niesprecyzowane, mamrotliwe marudzenie>
gdzie czekał arkusz „spilśnionej włóknistej masy pochodzenia organicznego o gramaturze osiemdziesiąt na metr kwadratowy”
Tryin' too hard. I Ty, i Twój bohater. A przecież masz talent! Masz styl! Wyćwiczyłeś na donosach ;)
Już za chwilę, na znienawidzoną biel spłyną myśli
Przecinek zbędny, purpura – purpurowa.
użyźnia pola
Nie użyźnia.
Drgnął, gdy wzrok spoczął na dłoni, która wyuczonym ruchem kierowała
Hmmmmmmmm.
myśli tracą na zaangażowaniu
What.
Żar na końcu papierosa wydłużył się
?
brązowe, smoliste pręgi
Można bez przecinka.
Błędnik nie zadziałał jak trzeba i uderzył ramieniem o framugę drzwi
Błędnik nie zadziałał, jak trzeba, i uderzył ramieniem. Błędnik nie ma ramienia.
Przekręcił się na bok i dotknął policzkiem zimnej stali karnisza.
Wyciągnął wreszcie szklaną butelkę i przycisnął do policzka.
No, mówiłam, że alkoholik ;P
Przez jedno uderzenie serca, zimny dreszcz promieniował aż do lędźwi.
Bez przecinka, dreszcze nie promieniują.
Na wydrukowanej grafice spod kapelusza maga starszy pan
Dziwny szyk, źle się parsuje.
Tekst z cyklu "jak cierpiałem, pisząc ten tekst" albo "rozterki autorskie przeżyte przez autora". Purpurowe, co się zowie – chyba celowałeś w ironiczną komedię, ale jakoś… nie wydaje mi się, żeby Ci to wyszło. Zwłaszcza końcówka. No, nic. Grunt, że się odkorkowałeś.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnino, dziękuję za tak obszerny i wnikliwy komentarz. Tym bardziej, przepraszam Cię za to, że tak długo pozostawał bez odpowiedzi. Niestety, ostatnimi czasy jestem kompletnie odłączony od wszystkiego, co nie jest związane z podtrzymaniem życia w sensie ekonomicznym, a stabilizacji na horyzoncie jakoś nie widać. Dlatego, moja odpowiedź może okazać się mało satysfakcjonująca.
Wybacz.
Pożyczysz odkorkownik? XD
Gdzieś się zapodział, znów.
A potem przyjdę ja. Muahahaha XD
I bardzo dobrze.
purpura – purpurowa.
Przytępy jestem i ucieka mi znaczenie tego określenia.
Tekst z cyklu "jak cierpiałem, pisząc ten tekst" albo "rozterki autorskie przeżyte przez autora".
Dokładnie tak.
Co do pozostałych uwag. Jak teraz patrzę na tekst i Twoje uwagi, to faktycznie kiszka z tego wyszła.
Na koniec prośba. Nie skreślaj mnie jeszcze i zajrzyj, choć nieprędko dam ku temu powód.
Jeszcze raz dziękuję i przepraszam.
MTFie kochany, ale czemu Ty się mnie boisz? Jeszcze nikogo nie zjadłam (Łosiota tylko troszeczkę nadgryzłam, zresztą sam się prosił) i chyba wiesz, że niepochlebna opinia o Twoim tekście nie oznacza, że masz się szykować na wizytę Wani? Hej?
No. Wrócę na pewno, ale teraz mam kolejkę długości trasy Adamowicza.