- Opowiadanie: drakaina - Chrysopoeia

Chrysopoeia

Ta mi­nia­tur­ka jest kon­ty­nu­acją opo­wia­da­nia My­ste­rium co­smo­gra­phi­cum, które wy­gra­ło kon­kurs Re­tro­wi­zje i nie­dłu­go ukaże się w Fan­ta­zma­to­wym tomie po­kon­kur­so­wym (w związ­ki z czym znik­nie z por­ta­lu). Ale za­kła­dam, że po­win­na się tłu­ma­czyć i bez pre­qu­ela.

 

Nawiasem mówiąc... Historyczny Nicolas Flamel, żyjący na przełomie XIV/XV w., był po prostu księgarzem i nic nie wskazuje na to, że interesował się alchemią. Tę gębę przyprawił mu głównie XVII wiek, choć jakieś tam wzmianki są i wcześniejsze. Niemniej ponieważ w tym konkretnym uniwersum to Ludwik XIV jako pierwszy wstrząsa posadami świata pod koniec rzeczonego XVII w., wydało mi się sensownym legendę Flamela wykorzystać.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Chrysopoeia

– Fla­mel.

W drzwiach księ­gar­ni stał męż­czy­zna otu­lo­ny płasz­czem z ob­szer­nym kap­tu­rem.

– Nie znam niko…

Nie­zna­jo­my był szyb­ki. I silny.

– Wiem, że nie dam rady cię zabić – syk­nął, przy­ska­ku­jąc do wła­ści­cie­la skle­pu. – Zresz­tą nie za­mie­rzam.

Kap­tur zsu­nął się, od­sła­nia­jąc me­ta­lo­we ob­li­cze.

Księ­garz cof­nął się o krok. We Fran­cji od pół wieku pa­no­wał nie­śmier­tel­ny król-ma­szy­na w sło­necz­nej masce, ale uj­rze­nie na wła­sne oczy nie­uchwyt­ne­go bliź­nia­ka… Trze­ba za­wia­do­mić maréchaussée, ode­brać na­gro­dę…

„Nie zdążę” – po­my­ślał. „Nie mam szans”.

– Wasza mi­łość sobie życzy? – Przy­brał ton po­kor­ne­go sługi. Po raz pierw­szy od trzy­stu pięć­dzie­się­ciu lat na­praw­dę się bał. Uda­wa­nie ko­lej­nych wła­ści­cie­li księ­gar­ni nie było trud­ne. Ale dia­bli nada­li czło­wie­ka, który przej­rzał pod­stęp.

Pod­stęp kry­ją­cy roz­pacz­li­wą eg­zy­sten­cję. Fla­mel nie mógł umrzeć. Nie tylko dla­te­go, że był nie­śmier­tel­ny. Jego śmierć…

– Wiem, że znasz se­kret tynk­tu­ry.

…za­mie­ni­ła­by cały świat w złoto.

– Wiem, że je­steś jego więź­niem.

Oczy­wi­ście.

– Chcę, żeby to – męż­czy­zna wska­zał maskę – stało się cia­łem. Nie­śmier­tel­nym.

– Nic z tego. – Al­che­mik za­ci­snął zęby. – Po­tra­fię za­mie­nić wszyst­ko w złoto, re­cep­tu­ra obej­mu­je nie tylko meta…

– Każdy pro­ces da się od­wró­cić – prze­rwał mu ob­ce­so­wo tam­ten. – A to – palec do­tknął maski – wy­róż­nia z tłumu. I upo­dab­nia do czło­wie­ka, który pra­gnie znów mnie uwię­zić.

Zbli­żyw­szy dłoń do twa­rzy go­ścia Fla­mel po­czuł mro­wie­nie w pal­cach.

– Po­le­ro­wa­ny spiż – oznaj­mił.

– Ow­szem. To nie sta­no­wi pro­ble­mu, praw­da? Wiem, dla­cze­go klam­ka – wska­zał za sie­bie, na wej­ście do księ­gar­ni – jest drew­nia­na, po­dob­nie jak oku­cia ksiąg. Dla­cze­go w całym domu nie ma ani uncji me­ta­lu. Za wy­jąt­kiem…

Wzrok czło­wie­ka w spi­żo­wej masce po­wę­dro­wał ku pod­ło­dze.

Ni­co­las Fla­mel za­drżał.

 

Ten, który od pół wieku na­zy­wał się hra­bią de Sa­int-Ger­ma­in, się­gnął po świe­cę, lecz al­che­mik go po­wstrzy­mał.

– Nie po­trze­ba.

Chwi­lę póź­niej stali przed ko­bie­tą z czer­wo­ne­go ka­mie­nia, ema­nu­ją­ce­go żywym świa­tłem.

– Pe­re­nel­le. – W gło­sie go­spo­da­rza tę­sk­no­ta i żal brzmia­ły moc­niej niż na­boż­na cześć.

Sa­int-Ger­ma­in nie słu­chał. Za­klę­ta w po­są­gu dusza przy­cią­ga­ła me­ta­lo­we ciało, które pra­gnę­ło zjed­no­czyć się z kwin­te­sen­cją. Przy­bli­żył się.

– Osta­tecz­na sub­li­ma­cja – szep­nął.

Fla­mel za­trzy­mał go.

– Nie – od­parł. – Osta­tecz­na sub­li­ma­cja na­stą­pi, kiedy ja zjed­no­czę się z żoną. I znisz­czy świat, jaki znamy. Nie zmie­nił pan zda­nia?

– Nie.

– Niech mi pan poda rękę.

Jedną dło­nią al­che­mik do­tknął po­są­gu, drugą spi­żo­wej maski. Jej wła­ści­ciel krzyk­nął, kiedy tynk­tu­ra wdar­ła się w ciało, wy­sy­sa­jąc metal, a potem po­czuł, że od męż­czy­zny sto­ją­ce­go mię­dzy nim a rzeź­bą prze­pły­wa ku niemu nowa moc. Ciało Fla­me­la mi­go­ta­ło czer­wie­nią i zło­tem.

Chwi­lę póź­niej Sa­int-Ger­ma­in uniósł dłoń ku twa­rzy i do­tknął ciała.

Z pod­ło­gi do­biegł jęk.

– Za dużo – wy­char­czał al­che­mik.

– Nie wy­czu­łeś, że je­stem… byłem do­kład­ną kopią króla?

Twarz, która na niego spo­glą­da­ła, była po­żył­ko­wa­na zło­tem, struż­ki me­ta­lu peł­zły po po­sadz­ce.

Hra­bia od­wró­cił się i ru­szył ku scho­dom.

 

Ogrom­nym wy­sił­kiem al­che­mik do­sięgnął ponownie po­są­gu, usi­łu­jąc zmu­sić reszt­ki me­ta­lu, by spły­nę­ły w rzeź­bę.

– Niech pan idzie i nigdy nie wraca – rzu­cił ku od­cho­dzą­ce­mu. – We­so­łej nie­śmier­tel­no­ści!

Nie wy­ja­wił go­ścio­wi, że po­nie­waż do od­wró­ce­nia pro­ce­su użył krwi, pan de Sa­int-Ger­ma­in nie na­sy­ci się już ni­czym innym niż krew.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Tekst pełen dramaturgii, interesująco podejmuje temat i wydaje mi się jednym z klasycznych przykładów szortów, napisanych na ten konkurs. 

Wszystko zdaje się być podszyte podstępem. :)

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

No proszę, dało się napisać całkiem skomplikowaną fabułę w tych 3407 znakach! Lubię twoje “Mysterium cosmographicum”, a ten tekst ładnie go dopełnia i zapowiada możliwy ciąg dalszy. Efektownie używasz postaci historycznych i pomysłowo wpisujesz je w swoje uniwersum. Zdecydowanie mi się podobało. 

ninedin.home.blog

Pamiętam opko, którego kontynuacją jest szorcik, bardzo fajnie rozwijasz tamtą fabułę. Trochę ostatnie zdanie pozostaje dla mnie niejasne. Co znaczy, że on się już niczym nie nasyci?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzięki zbiorowe, dziewczyny :)

 

Co znaczy, że on się już niczym nie nasyci?

“Niczym innym” = niż krwią. Limit + powtórzenie, nie wiem, jak by to ująć tak, żeby było jaśniejsze? Może manewrując znakami i jednak dodając “niż krew” na samym końcu? Jeszcze przed dedlajnem, więc mogę pokombinować ;)

Edyta: tak właśnie zrobiłam.

http://altronapoleone.home.blog

A, teraz rozumiem, bo w pierwszym momencie myślałam, że tak ogólnie nic go nie zadowoli. A Ty go tak jakby zmieniłaś w wampira :) Mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

A Ty go tak jakby zmieniłaś w wampira :)

Nie ja pierwsza, niestety ;) Ale wymyśliłam mu chyba w miarę sensowną historię dojścia do wampiryzmu, zresztą w założeniu oczywiście niecałkowitego i niestereotypowego.

http://altronapoleone.home.blog

Cześć. Nieźle :) Napisałaś coś, co w mojej głowie ma przynajmniej 10000 znakow! Tyle jestem w stanie sobie dopowiedzieć, a drugie tyle dodać o tym, co działo się później :)

Opowiadanie w Twoim charakterystycznym stylu: zawikłana historia alternatywna, wymagany znaczny wysiłek intelektualny, aby uchwycić przynajmniej większość istotnych aspektów fabuły. Akurat te legendy – tak Żelaznej Maski, jak i Flamela – znam bardzo powierzchownie, więc nie jestem pewien, czy coś mi tutaj nie umknęło. Niemniej dobrze, aby w Twoim uniwersum nieśmiertelny Król-Słońce miał swoją nieśmiertelną przeciwwagę, wampirycznego bliźniaka. Nie wiem, czy obraz Perenelle zaklętej w rubin jest Twoją autorską koncepcją, czy znany już z legend, ale wywiera znaczne wrażenie.

– Każdy proces da się odwrócić – przerwał mu obcesowo tamten.

A to mędrek. Niech na dobry początek spróbuje odsmażyć jajko. Potem może się zabrać za łamanie szyfru typu RSA.

Dla ścisłości: przytaczam przykłady procesów lokalnych, które są nieodwracalne w sensie praktycznym – zachodzi rażąca asymetria wydatku energetycznego w zależności od kierunku ich przeprowadzania. Jednakże w skali globalnej (całego układu fizycznego), jak wskazuje II zasada termodynamiki, istnieją procesy nieodwracalne w żadnym sensie. Chwilę, co ja najlepszego robię? Co mi przyszło do głowy, aby rozpatrywać opowiadanie alchemiczne pod kątem fizyki teoretycznej?

 

Swoją drogą, muszę się wreszcie nauczyć pisać historie alternatywne w miarę podobnie do Ciebie. Kiedy to ja próbuję popełnić coś w tym rodzaju i trochę nagiąć przebieg zdarzeń w stosunku do naszego świata, od razu zbieram komentarze typu “Wiesz, że nabicie na pal i anarchizm nihilistyczny to elementy niewspółmierne?”. Sam przy historiach alternatywnych innych autorów też rzucam uwagi w rodzaju “Kiedy na ziemiach polskich mieliśmy legendarnych władców przedchrześcijańskich, było jeszcze bardzo daleko do inwazji tureckiej na Bałkany”. Tobie jakoś się udaje opisywać to w taki sposób, aby od razu było widać, że odwidlenie się od historii naszego świata było zamierzone, a przy odrobinie czujności często można dostrzec – w którym miejscu i z jakiego powodu zaszło.

Dziękuję za zajmującą lekturę i życzę wiele weny!

Ciekawy tekst, erudycyjny, jak większość Twoich.

Tym razem przynajmniej z grubsza zrozumiałam, o co chodzi, więc mi się spodobało.

Limit chyba mocno krępował pomysł, przydałoby się więcej didaskaliów i opisów.

Babska logika rządzi!

Ciekawa historia. Alchemik i wampir. Czy będzie ciąg dalszy tego opowiadania? 

Ode mnie kolejny kliczek :) Jak przystało na Drakainę, short zarówno porządnie napisany, jak i mimo ograniczeń w ilości słów narzuconych wymogami konkursu, opowiadający całkiem skomplikowaną i ciekawą historię, jak również “intelektualnie wymagający” :) Przeczytałam z przyjemnością, jakkolwiek z pewnością nie wyłapałam wszystkich smaczków…

Uzbierało się ;) Klikaczom dziękuję!

 

@Silvan

Tyle jestem w stanie sobie dopowiedzieć, a drugie tyle dodać o tym, co działo się później :)

Ciekawa jestem tej wizji, bo ja też swoją mam XD Tego szorciaka pewnie kiedyś rozwinę w bardziej rozbudowany tekst (@Finkla będzie więcej didaskaliów, opisów i realiów), bo to kawałek uniwersum, które zapoczątkowało Mysterium cosmographicum, ale dla którego wcześniej wymyśliłam inną historię – jednakowoż okazała się ona zbyt rozbudowana nawet na spory limit w Retrowizjach.

 

@alak666 – będzie dalszy ciąg dziejów tych bohaterów w rozbudowanym uniwersum, patrz akapit wyżej :)

 

@Ślimak Zagłady

Akurat te legendy – tak Żelaznej Maski, jak i Flamela – znam bardzo powierzchownie, więc nie jestem pewien, czy coś mi tutaj nie umknęło.

U mnie Żelazna Maska nie jest dosłownym bliźniakiem króla, nie idę w te plotki, ale tu nie było miejsca, żeby to wyjaśniać. Wyjaśnienie jest we wzmiankowanym Mysterium cosmographicum (które w tomie “Retrowizje” Fantazmatów będzie nieco zmodyfikowane, ale to raczej kosmetyka, niemniej istotna, bo ze względu na niefajne okoliczności pisania nie miałam np. okazji doszlifować chronologii w opowiadaniu portalowym i ona się sypie, bo jest efektem ewoluującego w szybkim tempie pisania pomysłu; w oficjalnej publikacji to zostanie dopracowane).

 

A to mędrek. Niech na dobry początek spróbuje odsmażyć jajko. Potem może się zabrać za łamanie szyfru typu RSA.

Przyznam, że bardzo czekałam na taką uwagę :) Genetycznie jestem obciążona konkretnie II zasadą termodynamiki, ponieważ mój Tato jest od niej, a raczej zagadnień z nią powiązanych, specjalistą i wykładał to studentom XD Ergo wiem, ale poszłam tu w przekonania epoki, bo mimo że XVIII w. to już wiek rozumu, to jednak od Carnota dzieli nas jeszcze trochę czasu, a Carnot plus jego tatuś są tym zwornikiem, który łączy zainteresowania naukowe Taty z moimi, więc go tu wkleję ;)

 

Swoją drogą, muszę się wreszcie nauczyć pisać historie alternatywne w miarę podobnie do Ciebie.

O rany, chyba sobie to wypiszę na ścianie nad biurkiem ;) Naprawdę, to i dalszy wywód to jeden z większych komplementów, jakie usłyszałam.

Sądzę, że to, co piszesz o rozwidleniach, wynika z tego, że źle konstruowana historia alternatywna jest moją obsesją, gadam o tym na konwentach, mam na ten temat – jak również poprawnego konstruowania althistu, altświata i altrzeczywistości – cały zestaw teorii. No i zasadniczo staram się wcielać w życie te przemyślenia.

http://altronapoleone.home.blog

Mówiłam, że wpadnę ;) (i nareszcie tytuł w normalnym języku XD)

 otulony płaszczem z obszernym kapturem

Hmm…

 syknął, przyskakując do właściciela sklepu.

Ej, ale kiedy powiedziałaś, że był szybki i silny, ja automatycznie wyobraziłam sobie, że już naszego księgarza przyciska za krtań do ściany.

nieśmiertelny król-maszyna w słonecznej masce

… kolejkuję "Mysterium". Jakoś mi umknęło, a brzmi super.

 ujrzenie na własne oczy nieuchwytnego bliźniaka

Nie dałabym głowy za "ujrzenie" tutaj.

 Podstęp kryjący rozpaczliwą egzystencję.

Dziwne zdanie.

 …zamieniłaby cały świat w złoto.

O…

Potrafię zamienić wszystko w złoto, receptura obejmuje nie tylko meta…

Obejmuje?

 przerwał mu obcesowo tamten

Hmm.

 pragnie znów mnie uwięzić.

Hmmmm…

 problemu, prawda?

W sumie aliteracja, ale nie wiem, jak jej uniknąć.

 Za wyjątkiem…

Może jednak "z wyjątkiem"?

 Wzrok człowieka w spiżowej masce powędrował ku podłodze.

Uch, wzrok – wędruje? Czy już jestem przeczulona?

 stali przed kobietą z czerwonego kamienia, emanującego żywym światłem

Tu się pogubiłam w pierwszej chwili.

Zaklęta w posągu dusza przyciągała metalowe ciało, które pragnęło zjednoczyć się z kwintesencją.

Nie wiem, czy to nie zbyt skompresowane. Ech, ten limit… I – się zjednoczyć.

potem poczuł

Troszku aliteracja.

 że od mężczyzny stojącego między nim a rzeźbą przepływa ku niemu nowa moc

Chyba dałoby się skrócić.

 była pożyłkowana złotem

Powtarzasz "złotem".

 Ogromnym wysiłkiem alchemik dosięgnął ponownie posągu,

Hmm…

 pan de Saint-Germain nie nasyci się już niczym innym niż krew

Uuuu… misiom spodobało.

 dało się napisać całkiem skomplikowaną fabułę w tych 3407 znakach

Ano, właśnie. Ale, kurczę, to kolejna w tym konkursie powieść na trzy tysiące znaków. Nadeszła Era Skrótu?

 Akurat te legendy – tak Żelaznej Maski, jak i Flamela – znam bardzo powierzchownie, więc nie jestem pewien, czy coś mi tutaj nie umknęło.

U mnie to samo.

 Niemniej dobrze, aby w Twoim uniwersum nieśmiertelny Król-Słońce miał swoją nieśmiertelną przeciwwagę, wampirycznego bliźniaka

Jest w tym jakaś symetria, dobrze pasująca do tematu konkursu.

 A to mędrek. Niech na dobry początek spróbuje odsmażyć jajko. Potem może się zabrać za łamanie szyfru typu RSA.

He, he. To akurat typowy pan "pani-nie-wie-kto-ja-jestem-prawa-fizyki-wsadź-se-w-nos" więc mnie nie zgrzytnęło :)

 Co mi przyszło do głowy, aby rozpatrywać opowiadanie alchemiczne pod kątem fizyki teoretycznej?

Można ;)

 Tego szorciaka pewnie kiedyś rozwinę w bardziej rozbudowany tekst

Koniecznie!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hmm… Klimatycznie mi się podobało, dokładnie tak wyobrażałem sobie teksty do tego konkursu :P . Wydaje mi się, że bardzo sprawnie bawisz się postaciami z tamtej epoki :P W treści czegoś mi trochę brakuje, choć pewnie przez limit konkursowy nie da się rozpisać ;P Ciężko mi to ubrać w słowa, ale brakuje czegoś, co skłoniłoby mnie do refleksji, historia jako taka jakoś mnie nie porwała… Jako pojedyncze opowiadanie. Ale jeśli zamierzasz historię kontynuować, a do tego nawiązuje do starego opowiadania (które, swoją drogą, będę musiał teraz przeczytać :P ), to wygląda jak całkiem ładne spoiwo, uzupełnienie i zapowiedź.

Слава Україні!

Ciekawy, alchemiczny, klasyczny. Warsztatowo, sama wiesz – dobrze! :-)

Nie skarżę, bo klików masz już dość. :-)

Powodzenia w konkursie!

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Tekst jest zrozumiały, ale gubiłam się, kto co mówi, co zatrzymywało i przeszkadzało w płynnej lekturze. Treściowio ciekawie :-)

It's ok not to.

Hej, Drakaino

Scena, dialog, akcja. Prosto do rzeczy – tak lubię. W stosunku do innych Twoich opowiadań tu się nie gubiłem (to nie zarzut do tamtych opowiadań). Podczas lektury miałem skojarzenia z serialem “Rewolucja” o wampirach podczas Rewolucji Francuskiej. Dołączam do grona zainteresowanego kontynuacją tej historię w dłuższej formie. Alchemia, wampiry i król-maszyna? Biorę w ciemno :)

Bardzo mi się podobało. 

Cześć, Drakaino, 

To jeden z tych konkursowych tekstów, gdzie treść, mimo że w sumie dość gęsta, jest idealnie dopasowana do miniaturowej formy narzuconej przez limit. Nie znam oryginalnego opka, ale chyba zachęciłaś mnie do jego lektury. 

Pozdrawiam

A ja nie będę chyba zbyt oryginalny, kiedy napiszę, że Twój tekst znów wybija się na tle innych dzięki temu, że jest napisany bardzo ładnie.

Ale podpiszę się pod tą opinią dogs:

gubiłam się, kto co mówi, co zatrzymywało

Ale ja dopiero na samym końcu się zgubiłem i raz jeszcze musiałem przeczytać, tyle, że uważniej. I poszło :)

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Genetycznie jestem obciążona konkretnie II zasadą termodynamiki

Jeżeli się zastanowić, właściwie nie wiemy, co dokładnie robi Flamelowa tynktura zmuszona do odwrócenia dowolnego procesu lokalnego. Może w tym samym momencie gdzieś jakaś czarna dziura traci trochę masy… To nie jest twarde science-fiction, aby trzeba było to koniecznie opisywać, ale najpewniej dałoby się znaleźć takie czy inne usprawiedliwienie.

Naprawdę, to i dalszy wywód to jeden z większych komplementów, jakie usłyszałam.

Jeżeli komplementy anonimowego Ślimaka mogą poruszyć kogoś, kto nieraz miał okazję rozmawiać z najwybitniejszymi naukowcami i pisarzami, to dla mnie jeszcze jeden dowód na powszechne niedocenianie tworzącej mocy słowa.

mam na ten temat – jak również poprawnego konstruowania althistu, altświata i altrzeczywistości – cały zestaw teorii.

Chętnie bym się z nimi zapoznał, jeżeli nadarzy się okazja. Widzę, że masz w kolejce mój “Błąd księżniczki Heleny”, to właśnie historia alternatywna, więc we właściwym czasie z przyjemnością przeczytam, czy i jakie znajdziesz w nim – nomen omen – błędy warsztatowe.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Ślimak Zagłady

Cześć!

Bardzo klimatyczne i świetnie napisane. Każde słowo jest po coś, niby krótkie, ale bardzo treściwe. I mocna zachęca do zapoznania się z “Mysterium cosmographicum“. Okiem kogoś, kto pierwszy raz (chyba?) patrzy na to uniwersum: sugestywnie oddajesz emocje towarzyszące scenie odwiedzin. Pięknie budujesz nastrój tajemnicy i niepewności (podobnie jak w “Deszczowej oberży”).

Wątków i bohaterów sporo, ale idzie się w tym połapać. Wymaga wyobraźni oraz nieco wysiłku, ale to buduje ciekawość do czego ten puzzel pasuje. Broni się jako samodzielne opowiadanie, choć jako dłuższa forma zyskałoby na wartości imho (ale to nie taki konkurs, tu ma być krótko, i to się udało).

 

Z rzeczy, z którymi miałem problem:

Jego śmierć…

– Wiem, że znasz sekret tynktury.

…zamieniłaby cały świat w złoto.

– Wiem, że jesteś jego więźniem.

Oczywiście.

Tu się trochę zgubiłem, rozumiem ogólny sens, ale nie jestem pewien co kto tu mówi.

 

3P dla Ciebie: Pozdrawiam, Powodzenia w konkursie i Polecam do biblioteki (choć już chyba masz komplet)

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Mam problem z oceną tekstu. Podoba mi się, „ale”. Ale są dwa. Pierwszy jest taki, że chyba jednak odrobina (niewielka, ale jednak) więcej by się tu przydała, chyba w tym konkretnym przypadku brakło limitu. Drugie… Trochę jeszcze pamiętam bazowe opowiadanie i mam wrażenie, ze część fabuły tego tekstu jednak wymaga właśnie „przynajmniej kojarzenia” „Mysterium”. Bo co prawda tekst może funkcjonować jako niezależna całość, ale jest bardzo mocno naszpikowany odniesieniami, które potrzebują albo znajomości tamtego tekstu albo historii :) Za to puenta… O, puenta podnosi tekst powyżej tychże wątpliwości i jest mocna!

chyba w tym konkretnym przypadku brakło limitu.

Toś odkrył Amerykę :P Skracanie tego do limitu zajęło mi więcej czasu niż pisanie, zwłaszcza że pamięć zrobiła mi psikus w postaci czeskiego błędu i zapamiętałam 4307, a to już zasadnicza różnica i w to celowałam.

Skądinąd powinno być specjalne wyróżnienie za dokładną liczbę 3407, wiem, że dwie osoby (Japkiewicz i ja) na pewno się wstrzeliły, może ktoś jeszcze.

 

część fabuły tego tekstu jednak wymaga właśnie „przynajmniej kojarzenia” „Mysterium”.

Hmmm… Czyżby temu też był winny limit? Pomyślmy…

http://altronapoleone.home.blog

Skądinąd powinno być specjalne wyróżnienie za dokładną liczbę 3407, wiem, że dwie osoby (Japkiewicz i ja) na pewno się wstrzeliły, może ktoś jeszcze.

 

Na oko jakieś 20% uczestników się wstrzeliło, w tym jedna osoba przez nadmiarową spację ;-)

 

Drakaino, mimo srogiego limitu udało Ci się opowiedzieć naprawdę dobrą historię. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bez czytania wcześniejszego opowiadania, udało mi się wejść w fabułę i nie gubić po drodze. To znaczy, że przynajmniej w moim odczuciu, opowiadanie jest kompletne. 

 

Bardzo przyjemne opisy. Spodobało mi się kilka prostych i krótkich określeń, które błyskawicznie stawiały przed moją wyobraźnia to co chciałaś przekazać, np.:

Ciało Flamela migotało czerwienią i złotem.

…i od razu wiadomo o co chodzi. 

Czarujący język. Fabuła ciut zbyt skompresowana, jak na mój gust, ale na szczęście wystarczająco zrozumiała. Mam jakieś takie podskórne poczucie, że albo chyba zbrakło mi nieco wiedzy, albo znajomości kontekstu (skoro to kontynuacja) aby docenić w pełni, ale i tak jestem usatysfakcjonowana lekturą.

deviantart.com/sil-vah

 Ponieważ lubię (nie mylić, że znamsmiley) historię, dlatego i lubię czytać Twoje alternatywne opowiadania. Potrafisz oddać klimat epoki Francji, jej smaczki, wpleść ciekawostki (przynajmniej dla laika). Nieraz dość dobrze potrafię znaleźć się w nich, tu trochę mniej, ale dzięki temu poznaję nowe rzeczy.

Przeczytałem i nie wiem co powiedzieć

To nic nie mów :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie mówię :D , ale daję znać autorce, że przeczytałem :)

Autorka w zasadzie mogłaby zapytać, co powoduje tę niemoc komentatorską ;)

http://altronapoleone.home.blog

W zasadzie mógłbym odpowiedzieć Autorce, że brakuje mi wiedzy i znajomości kontekstu.

Do nemocnice z tą niemocą. Następnym razem będzie u mnie lepiej. 

Część kontekstu jest tu: Mysterium cosmographicum. Wersja lepsza tego opowiadania ukaże się w antologii “Retrowizje”, ale to jeszcze trochę potrwa.

http://altronapoleone.home.blog

Interesujące motywy, podane w migawce.

 

Wiem, dlaczego klamka – wskazał za siebie, na wejście do księgarni – jest drewniana, podobnie jak okucia ksiąg.

A ja nie wiem, czy to przeoczenie, czy wybór całkowicie celowy (tzn. może one nie zostały one wymienione przez księgarza, lecz tylko materia metalowych okuć poddana została transformacji?), ale te drewniane okucia mnie uwierają, wszak drewno nie jest kowalne i nie sprawdziłoby się w roli blachy.

W sumie prawda, to jak plastikowa miednica ;) We Francji na plastikowy czy papierowy kubek mówi się verre. Chyba na tej zasadzie mój bohater nazwał element przedmiotu, nie zastanawiając się nad materiałem ;) A migawkowość to wynik zabójczego limitu…

http://altronapoleone.home.blog

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka