- Opowiadanie: bruce - Kreska

Kreska

Odważyłam się zamieścić tu krótki tekst, jaki powstał w mojej głowie kilka miesięcy temu, po telefonie do biblioteki... Proszę Was o wyrozumiałość i twórcze krytyki, z góry dziękuję Tym z Was, którzy zechcą poświecić czas i uwagę. Pozdrawiam. :)

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Kreska

– Nareszcie w domu! – Odetchnęłam z ulgą, bezskutecznie próbując wyprostować dolny brzuszek.

– Ejże, co ty wyprawiasz?! Bo się jeszcze w PE zamienisz! – począł mnie strofować chórem Cały Marian.

– Wiem, wiem, nie mogę, wiem – odpowiedziałam mu z niechęcią.

Bycie ułamkiem zwykłym na okładce starego podręcznika szkolnego nie należało do łatwych…

Nagle poczułam, jak mną strasznie rzuca.

– Ostrożnie! Więcej szacunku! Nie jesteś tu sama, chora wariatko! – krzyknęłam rozzłoszczona do Iśki.

– Chyba cię nie usłyszała! – Złośliwie zaśmiały się Tajemnice.

– Co ty nie powiesz? – Popatrzyłam na nie pogardliwie, po czym znowu spojrzałam na leżącą na pościeli dziewczynę, mówiąc z wyrzutem. – Zdała dzięki nam egzamin i już taka pewna siebie!

– Skąd wiesz, że zdała? Przecież wyniki będą dopiero za tydzień – zapytało mnie zdumione Marianowe EM.

– Nie bądź śmieszne! – żachnęłam się. – Każdy przecież wie, że to JA byłam wynikiem ostatecznym! – Z dumą wypięłam brzuch górny.

– W sumie to fajna z ciebie dziewczyna, Trzy Czwarte – powiedziało do mnie nieoczekiwanie słodkim głosem Osiem, mrużąc oba swe koła.

– Naprawdę tak uważasz?! – zachichotałam.

– Może się umówimy? Wiesz, taki romantyczny spacerek po całej okładce o zachodzie słońca – kontynuowało.

– Serio? Zapraszasz mnie na randkę? – wyszczerzyłam równocześnie Górą TrójkęDolną Czwórkę. – Ale jazda!

– Będzie fajnie, zobaczysz!

– A ja mogę choć na was popatrzeć? – zapytał rozmarzony Zielony Trójkąt. – Tak dawno nikt tu nie randkował.

– Hej, Trzy Czwarte, a co na siebie włożysz? Bo ty ciągle tylko w tej czerwieni. – Cały Marian znowu solidarnie zaryczał.

Zanim zdążyłam mu coś ripostować, usłyszeliśmy karcący głos:

– Opanujcie się! Czym wy się zajmujecie?! Cicho! – powiedziała surowym tonem Połówkowa Kreska.

Dobiegł do nas głos Iśki, chyba prowadziła telefoniczną rozmowę:

– Wie pani, książka raczej nie będzie mi już potrzebna. To jest stare wydanie. Marian Łoś, „Matematyka bez tajemnic”. Na okładce rozrzucone ilustracje, przedstawiające kolorowe liczby i figury płaskie. Aha. Co takiego? – Głos wyrażał teraz zdumienie. – Państwo nie przyjmujecie obecnie żadnych książek? Bo epidemia… Rozumiem.

Odłożyła słuchawkę.

– Nie wierzę… – zaczął zrozpaczony Marian. – Chciała nas oddać do biblioteki!

– To jeszcze nie byłoby najgorsze! – dodał Trójkąt.

– Co teraz? – zapytał ktoś z dołu.

Przysłuchiwaliśmy się struchlali jej głosowi zza ściany, gdy mówiła sama do siebie.

– Hmm… Skoro biblioteki nie przyjmują książek… Cóż… Będę musiała po prostu wrzucić do zsypu część niepotrzebnych podręczników.

Zaniemówiliśmy.

– Co my teraz zrobimy?! – zapłakał Marian.

– Skończymy marnie, to pewne… 

– Do zsypu!… 

– Cisza! Musimy działać! – zawyrokowała Kreska.

– Ale jak?! – zapytaliśmy.

– Już nie ma nadziei! 

– Uspokójcie się! Trzy Czwarte, słuchaj – zwróciła się do mnie Połówkowa Kreska. – Migiem dzwoń dolnym brzuchem do Kuzynki!

– Tej urodzonej dziś podczas egzaminu? – zapytałam, nie rozumiejąc celu.

– Tak, tej samej – odrzekła szybko Kreska w imieniu Całej Połówki. – A ty – tu zwróciła się do Zera – Dzwoń do swojego najmłodszego Dziadka z poprzedniej klasówki Iśki.

Wszyscy patrzyliśmy na nią nieco zdezorientowani.

– Zamieniamy wynik z egzaminu! Nie mamy innego wyjścia – powiedziała do nas z przekonaniem Kreska w imieniu Całej Połówki. – Zamiast Trzy Czwarte na jej egzaminie wszędzie musi być wpisane Zero!

– Ale… Wtedy przecież Iśka nie zda i będzie mieć poprawkę. I to dopiero za trzy miesiące! – powiedział chóralnie niezbyt rozgarnięty Cały Marian.

Kreska wraz z Całą Połówką uśmiechnęła się złośliwie:

– I o to chodzi! Cel uświęca środki! Książka wraz z nami będzie jej jeszcze długo potrzebna.

– Jesteś genialna! – dodało z podziwem Osiem, mrugając do niej, gdy ja zajęta byłam dzwonieniem do Egzaminowej Trzy Czwarte. – Może się ze mną umówisz?

 

 

Koniec

Komentarze

Cześć, anonimie.

Tekst przyjemny, do kawusi w sam raz. Generalnie wariacji na temat żyjących, książkowych tworów czytałem już trochę, ale nigdy w liczbowej otoczce. I choć matematyka była moją szkolną zmorą a matura z tego przedmiotu przyprawiała mnie o mdłości, to Twoje cyferki okazały się całkiem strawne.

Wiele więcej nie jestem w stanie powiedzieć, więc powtórzę na koniec: przyjemna opowiastka z pomysłem. Tylko tyle, albo aż tyle, zależy jaki efekt chciałaś tym tekstem wywołać :)

Pozdrawiam

Witaj, @Realuc, dziękuję za odwiedziny, to naprawdę świetny komentarz.

Pozdrawiam ciepło. :)

Pecunia non olet

– Co ty nie powiesz? – Popatrzyłam na nie pogardliwie, po czym znowu spojrzałam na leżącą na pościeli dziewczynę, mówiąc z wyrzutem. – Zdała dzięki nam egzamin, to się ważni!

– Skąd wiesz, że zdała? Przecież wyniki będę dopiero za tydzień – zapytało mnie zdumione Marianowe EM.

– Nie bądź śmieszne! – Żachnęłam się. – Każdy przecież wie, że to ja byłam wynikiem ostatecznym! – Z dumą wypięłam brzuch górny.

Co to znaczy “to się ważni!”? Celowe?

Potem masz literówkę “będą”.

Żachnęłam się, chyba z małej powinno być, bo to czynność paszczowa.

To “ja” pogrubione i podkreślone lepiej wyglądałoby, gdyby było tylko capsem. Ale to akurat subiektywne zdanie.

 

– Naprawdę tak uważasz?! – Zachichotałam, szczerząc Górną Trójkę.

Zachichotałam chyba też z małej. Ale o to trzeba by Reg zapytać najlepiej.

 

Co my teraz zrobimy?! – Zapłakało Niebieskie Koło.

– Skończymy marnie, to pewne… – Załkało Marianowe I.

Zapłakało i załkało chyba też z małej.

 

Fajne opowiadanie, ale nagromadzenie bohaterów mnie przerosło. W pewnym momencie przestałem się zastanawiać, kto co mówi, skupiając się wyłącznie na tym o czym mówią.

Niemniej jednak, sympatyczne, całkiem gładko napisane i oparte na prostym pomyśle. Przeczytałem z zaciekawieniem :)

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

@Outta Sewer, witaj, bardzo dziękuję za odwiedziny oraz komentarz.

 

Jak widać, jednak nie do końca jeszcze kumam te dialogi… Zaraz poprawiam. :)

Ok, zmienię na mniejszą ilość bohaterów. 

Napstrzyłam ich tylu, bo chciałam obrazowo pokazać, jaka ta okładka. :) Przedobrzyłam. :)

 

Pozdrawiam serdecznie, miłego wieczoru. :)

Pecunia non olet

Uroczy tekst, myślę, że oryginalny. Ja swoje podręczniki raczej sprzedawałam, żeby służyły innym, więc mogę spać spokojnie ;)

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Hej, Nati-13-98.

Dziękuję za odwiedziny, cieszy mnie, że tekścik Ci się spodobał. :)

Ja ostatnio zaczęłam oddawać je do biblioteki, ale niestety obecnie jest to niemożliwe.

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cześć Bruce.

Całkiem przyjemnie, ale miałem podobnie jak Outta.

Też w pewnej chwili przestałem zwracać uwagę na autorów wypowiedzi, tym bardziej, że z tego kto mówi nie wynikło nic konkretnego.

 

Zanim zdążyłam jej coś ripostować, usłyszeliśmy karcący głos:

– Opanujcie się! Czym wy się zajmujecie?! Cicho! – powiedziała surowym tonem Połówkowa Kreska.

Usłyszeliśmy nagle głos Iśki podczas telefonicznej rozmowy:

Wyeliminowałbym powtórzenie.

 

I sporo masz didaskaliów (chyba przy każdym dialogu), które utrudniają czytanie.

Przykładowo:

 

– W sumie to fajna z ciebie dziewczyna, Trzy Czwarte – powiedziało do mnie nieoczekiwanie słodkim głosem Osiem, mrużąc oba swe koła.

– Naprawdę tak uważasz?! – zachichotałam, szczerząc Górną Trójkę.

– Może się umówimy? Wiesz, taki romantyczny spacerek po całej okładce o zachodzie słońca – kontynuowało, mrugając swoim dołem.

– Serio? Zapraszasz mnie na randkę? – Tym razem wyszczerzyłam Dolną Czwórkę. – Ale jazda!

– Będzie fajnie, zobaczysz! – namawiało, prężąc się.

– A ja mogę choć na was popatrzeć? – zapytał rozmarzony Zielony Trójkąt. – Tak dawno nikt tu nie randkował.

Pogrubione usunąłbym, skoro mówi ta sama “osoba”.

Podkreślone być może też usunąłbym, albo zmieniłbym chociaż na: “Wyszczerzyłam Górną Trójkę.”

 

Pozdrawiam :)

Witaj, @Silvan, serdeczne dzięki, poprawię natychmiast. :)

Pozdrawiam, miłego wtorku. :)

Pecunia non olet

Normalnie “Plastusiowy pamiętnik” ożył w moich zwojach mózgowych (gimby nie znajo smiley ) Miłe wspomnienie i przyjemnie się czytało. 

Dziękuję, Homar, za tak przemiły komentarz. :)

Pecunia non olet

Dobry wieczór, bruce.

Z matematyka od zawsze miałem na pieńku :D W szkole jej nie cierpiałem, ale kiedyś (przed maturą) mój brat stwierdził – żebym nie był zakałą rodziny, to mnie nauczy :D Ciągi, równiania itp. nie były tak miłe jak matematyka w twoim szorcie, lecz po czasie okiełznałem ją. Do dziś czerpie z tego korzyści. 

 

Widać, że poprawiłaś tekst, bo czytało mi się dobrze. Życzę kolejnych oppek i sukcesów.

Cześć, Bruce!

Przyjemny tekst. Aż mi się czasy szkolne przypomniały. :) Teraz nie ma już szkoły, ni czasów. ;) Chociaż szkoła często śni mi się po nocach…

Pozdrawiam cieplutko!

Cześć, Bruce!

Tekst z pomysłem, szkoda, że taki krótki. Mam wrażenie, że sporo z tego, co chciałaś nam przekazać zostało w Twojej głowie, bo mnogość bohaterów i mknąca bez trzymanki akcja utrudnia głębsze wejście w temat i świat. A powtórzę, że szkoda, bo pomysł naprawdę niebanalny.

Pozdrawiam

@Pendrive, dzięki wielkie za komentarz; ja to typowa humanistka, zatem przedmioty ścisłe (szczególnie fizyka) były dla mnie ciężkie. :)

 

Cześć, @Utrapienico, miło mi ogromnie, też miewam sny o szkole. :)

 

To prawda, @Oidrin, skróciłam znacznie. Cieszy mnie Twoja ocena. :)

 

 

Dziękuję i pozdrawiam Was serdecznie. :)heart

Pecunia non olet

Z tej Ósemki to niezłe ziółko! Tylko randki jej w głowie.

Zakończenie dość brutalne ale sama sobie zasłużyła!

Dobrze się czyta i zaskakuje!;)

Lożanka bezprenumeratowa

Witaj, @Ambush, przemiły komentarz, dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cześć, ale to było przyjemne!

Fajny i lekki szorcik, takie matematyczne toy story, mega fajny pomysł. Całość do tego chyba tłumaczy, czemu wyniki nie zawsze wychodziły takie jak powinny…

Zawsze coś da się poprawić

Cześć, @Kulosław, dziękuję za miłą wizytę; rzeczywiście, taka teoria wiele wyjaśnia i prawie każdego usprawiedliwia. :)

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Kto by pomyślał, że tyle emocji i takie intrygi zmieszczą się na jednej okładce. Mega oryginalny pomysł. Trochę się pogubiłam w bohaterach. Gdybym miała okładkę przed oczami, pewnie byłoby łatwiej. Ale i tak mi się podobało.

Pozdrawiam

Żywy_Jaszczomp, witam Cię serdecznie, dziękuję za wpis, pozdrawiam i życzę udanego weekendu. 

Pecunia non olet

Sympatyczny tekst.

Cóż, właścicielka sobie zasłużyła na taki los. No, jak można wyrzucać książki?! A jeszcze przed wynikami egzaminów to nie tylko zbrodnia, ale i piramidalna głupota.

Od tej ósemki to bym się trzymała z daleka, motylek jeden. Liczbiarz!

Babska logika rządzi!

Cześć, Finkla, fakt – wyrzucanie książek (zwłaszcza – posiadanych w jednym egzemplarzu) to rzeczywiście zbrodnia. :)

 

Od tej ósemki to bym się trzymała z daleka, motylek jeden. Liczbiarz!

laugh

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Wiesz, lektura sprawiła mi przyjemność. W poniedziałek z rana, coś co daje powód do odprężenia się jest cenne. Dziękuję.

Tak na marginesie. Teksty lekkie, ale sprawnie napisane, bez metafor z trzecim, czwartym i piątym dnem, też są potrzebne. Ba, w mojej ocenie, pożądane. 

ManeTekelFares, niezmiernie mi miło czytać tak pozytywny komentarz, szczególnie w poniedziałek. :) Cały tydzień zatem powinien nieść same pozytywne nowiny. ;)

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję. :)

Pecunia non olet

Na wszelki przypadek warto byłoby wkleić tekścik reprezentatywny, wtedy miniatura pokaże się na stronie głównej, gdy zawita w bibliotece… 

Sympatyczny tekst o tematyce rzadko spotykanej, sprawnie napisany. Dodatkowo zawiera dość wyraziste przesłanie. Rzadko teraz spotykany ciepły humor, a w natłoku tekstów ponurych – sam takowe z zasady piszę – tym bardziej jest on cenny.

Brawo za pomysł i wykonanie.

Pozdrówka.

RogerRedeye, dziękuję. :)heart

Pecunia non olet

Niezmiernie mi milo, dziękuję za pomoc i życzliwość oraz za polecenia do Biblioteki. heart

Pecunia non olet

Bardzo ciekawie napisany tekst. Pomysł świetny.

 

Dobrze się czytało.

 

Pozdrawiam.

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Hej, GOCHAW, miło Cię widzieć, dzięki za odwiedziny i za miłe słowa, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Przyjemny i zabawny tekst, z fajną puentą. Idealny na wieczorową poprawę humoru. Oby więcej takich powstawało :)

Pozdrawiam :)

PanDomingo, witaj, dziękuję bardzo, pozdrawiam. :) 

Pecunia non olet

Podoba mi się pomysł, a i czytało się nieźle, tyle że chyba nie wszystko do mnie dotarło, bo ja z tych, którzy już niemal zapomnieli, że chodzili do szkoły. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy:

 

Podoba mi się pomysł, a i czytało się nieźle, tyle że chyba nie wszystko do mnie dotarło, bo ja z tych, którzy już niemal zapomnieli, że chodzili do szkoły. ;)

Witaj, Regulatorzy; dziękuję bardzo za tak miły komentarz. :)

Mnie szkoła od zawsze mocno dołowała, uczęszczałam do niej jeszcze w latach, kiedy byliśmy bici, nienawidziłam jej szczerze i dlatego postanowiłam… uczyć. :) Zawsze sobie żartowałam w klasach, że będąc uczniem byłam bita, teraz uczę w czasach, kiedy uczniowie mogą mnie bić i nigdy nie doczekam pory, abym wreszcie sama mogła kogoś porządnie sprać. laugh Na marginesie zaznaczę, że jestem łagodna, jak baranek. wink

Nie wiem, czy to wspomniane przeżycia z czasów PRL-u, tak mocno zakorzenione w psychice oraz pamięci, czy fakt nauczania, ale lekcje szkolne śnią mi się bardzo często. :) Zazwyczaj jestem wówczas nieprzygotowana i przerażona, że zostanę wyrwana do odpowiedzi. :)

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Miałam zdecydowanie więcej szczęścia – w szkole nikt mnie nie bił, nie pamiętam też, abym kiedykolwiek dostała linijką/ piórnikiem po łapach. Innych dzieci też nikt nie bił, no, chyba że tłukły się między sobą. A edukowana byłam naprawdę dawno, bo w czasach, kiedy nauka w podstawówce trwała siedem lat!

A koszmarne sny o szkole nękają ludzi w różnym wieku, niezależnie od tego, w jakim ustroju przyszło im żyć. Mam wrażenie, Bruce, że Twoje wspomnienia utrwaliły się nie z powodu, że rzecz działa się w PRL-u a raczej dlatego, że chodziłaś do szkoły, w której panowały jakieś straszne i wyjątkowo barbarzyńskie obyczaje.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja jestem młodszy od Was, drogie panie, a też pamiętam epizody z obrywa niem za różne przewiny. I to głównie ze strony księży i katechetów. Po nocach mi się tamte czasy nie śnią, ale te wspomnienia to jeden z powodów dla których instytucję kościoła darzę głęboką i szczerą niechęcią.

Known some call is air am

…instytucję kościoła darzę głęboką i szczerą niechęcią.

Rozumiem Cię, Outto. Moje uczucia wobec rzeczonej instytucji są daleko bardziej radykalne.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja akurat miałam niebywałe szczęście mieć wspaniałego Katechetę. :) Był serdecznym, skromnym i naprawdę dobrym, uczciwym człowiekiem. :) Podczas mojego ślubu, przy spowiedzi mojej Klasy, która nań przyjechała, jako pokutę dawał wszystkim tylko polecenie, aby byli dobrzy dla mnie.laugh

W przedszkolu panie biły nas takimi grubymi drewnianymi linijkami po dłoniach np. za bieganie na spacerze (pamiętam, bo sama często w ten sposób obrywałam), za to w podstawówce kojarzę wbijanie ułamków dosłownie – tłuczenie głowami o tablicę. Koledzy mieli dosłownie pokrwawione głowy, matki w domach jeszcze im dodawały. Przyznam szczerze, nienawiść do szkoły była we mnie dość głęboko zakorzeniona. Mimowolnym skutkiem było przesadne wręcz złagodzenie obyczajów podczas nauczania, płynące z mojej strony. :)

Oczywiście, jestem daleka od uogólnień, miałam wielu wspaniałych Nauczycieli/Profesorów, do teraz utrzymuję z Nimi kontakty, podobnie, jak i moi byli Uczniowie są moimi Znajomymi na portalach społecznościowych, co jest dla mnie prawdziwym zaszczytem. :)

 

Pozdrawiam Was. heart

Pecunia non olet

Cześć!

 

Bardzo podobał mi się ten tekst i niecna intryga “okładkowych stworów”. Super pomysł.

Cześć, Alicello, miło mi bardzo.

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Zabawne, ale może lepiej nie straszyć cyferkami. Nawet w słusznej sprawie. Wielu i tak dostaje dreszczy na widok ułamka z kreską. Może by tak postraszyć przy pomocy SJP, w najlepszym razie kurzącego się na półce? :D

Hej, Koalo75, dzięki za odwiedziny; to doskonały pomysł. 

Pozdrawiam. laugh

Pecunia non olet

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Miło mi, Anet, dziękuję za odwiedziny, przesyłam pozdrowienia! :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka